czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 11

2 komentarze:
BARDZO WAŻNA NOTKA NA DOLE!!! PROSZĘ PRZECZYTAJ :)

"Ty układasz sobie plany, a życie robi swoje"~ 'Zostań, jeśli kochasz'- Gayle Forman

Zaczynam śmiać się pod nosem kiedy dostrzegam Sarę przeciskającą się na swoje miejsce. Co chwile przeprasza kogoś, kto został przez przypadek przez nią dotknięty. Naprawdę, ona serio traktuje tą przestrzeń osobistą. Kiedy spogląda na mnie cały w środku zamieram. Dostrzegam to jak bardzo ją zraniłem. Pierwszy raz dostrzegam ból w jej oczach. Nigdy nie widziałem nic podobnego. Nie u niej. Nie u mojej kochanej Sary. Jej blada cera doprowadza mnie do szału i mam ochotę się na nią wydrzeć, żeby się ogarnęła, ale nie mogę. Nie mogę tego zrobić, bo wiem, że to moja wina. To przeze mnie tak teraz wygląda. Chciałbym jej wszystko wytłumaczyć. Nie wiedziałem co wtedy robię, a po drugie tam byli nasi wspólni przyjaciele. Nie chciałem im mówić, że szaleję za tą dziewczyną i kocham ją całym sercem, ponieważ sama chciała powiedzieć Harry'emu jak jest. Byłem pijany. Dzwoniłem do niej. Próbowałem. Za każdym razem włączała się poczta głosowa lub po prostu nikt nie odbierał. Nie mogę na nią patrzeć. Nie mogę. Rozkleję się. Jeszcze chwilkę temu chciałem z nią rozmawiać, ale teraz nie. Nie potrafię tak po prostu z nią porozmawiać jakby nic się nie wydarzyło. Odwracam wzrok i spoglądam na mokre podłoże na którym stoi teraz nasz samolot. Jestem takim skurwielem. Musiałem wiele namieszać w jej życiu. Mam nadzieję, że wybaczy mi to i będzie chciała jeszcze kiedyś ze mną porozmawiać, bo ja naprawdę nie chciałem. Nie chciałem jej tak bardzo zranić.
-Miałeś lecieć innym samolotem.
-Nie było już miejsc, przepraszam. 
-Huh. Okej. Ale udawajmy tak jakbyśmy się nie znali.
-Nie możemy normalnie porozmawiać o tym co się stało? Proszę cię.
-Dobrze porozmawiajmy.
Moje serce zamiera w momencie kiedy odwraca się w moją stronę i chwyta moje moje dłonie. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego do cholery? Przecież to nie jest realne, żeby tak szybko mi wybaczyła. Ja chciałem tylko porozmawiać o tym wszystkim co się tam wydarzyło, a nie zmuszać ją do tego żeby mi wybaczyła. Przełykam ślinę i spoglądam tuż za jej plecy żeby dostrzec, jakiegoś młodego chłopaka, który nam się przygląda. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale momentalnie skupiam się na dziewczynie, która siedzi przede mną.
-Posłuchaj. Nie ważne co teraz powiesz. Nie wiem. Choćbyś płakał, wyzywał Boga. Cokolwiek. Nic nie sprawi, że wybaczę ci to co zrobiłeś. To mnie zniszczyło. Przestałam wierzyć w to, że wiele dla kogoś znaczę. Wiesz co? I chyba nawet w pewnym sensie pomogłeś mi się wyleczyć. Wyleczyłeś mnie z tej chorej plątaniny w której siedziałam od tylu miesięcy. Skończyłam już z udawaniem. Może w głębi gdzieś coś jeszcze do ciebie czuję, ale pewne jest to, że kocham Harry'ego i to jemu chcę poświęcić swój czas. Jemu. Chyba trzeba będzie w jakiś sposób rozwiązać problem, który wystąpi z twoimi korkami, bo chyba logiczne, że nie będziemy się teraz widywać. Nie możemy. Nie mogę na ciebie patrzeć, bo wszystko we mnie pęka. Moje wszystkie emocje się zbierają i mam ochotę teraz coś tak bardzo rozwalić, ale nie mogę tego zrobić. Nienawidzę cię Liam za to, co powiedziałeś. Najlepiej będzie jak nauczymy się żyć bez siebie. Może kiedyś naprawdę bardzo mocno cię potrzebowałam. Chciałam żebyś był i zasypiał obok mnie, dlatego dzwoniłam w nocy, ale teraz wszystko będzie musiało się zmienić. Będzie ciężko wiem. Ale po miesiącu już nawet nie będziesz pamiętał kim byłam. Minie twój kolejny rok na uczelni, a ja będę nadal tą samą dziewczyną, którą byłam. Tylko, zmieni się to, że moim chłopakiem będzie osoba z którą będziesz utrzymywał kontakt.
-Wyjadę. Na drugim semestrze już mnie nie zobaczysz. Wyjadę studiować do innego stanu. Nie będziesz musiała mnie widywać. A i korkami nie musisz się martwić. Jakoś sobie poradzę tylko pamiętaj jeszcze o jednym. Ja tak łatwo nie odpuszczę, bo jesteś osobą, która jest dla mnie wyjątkowa, bo nigdy nie zakochałem się w nikim tak jak w tobie. Nikogo nie darzyłem takim uczuciem, które rozpierdala mnie od środka. Z każdym dniem kocham cię coraz mocniej. Jesteś moim wszystkim, ale lepiej będzie dla nas jak wyjadę. Naprawdę. Masz rację. Zapomnijmy o sobie. Niszczymy się tylko wzajemnie. Pewne jest tylko to, że nigdy o tobie nie zapomnę. Jeśli kiedykolwiek naprawdę mnie kochałaś powiedz coś teraz, proszę. Powiedz coś.
-Dobrze, że zrozumiałeś tą sytuację i chcesz zniknąć.
Momentalnie puszczam jej dłonie i zapinam swój pas. Odwracam się do niej plecami i spoglądam przez to malutkie okienko, które jest delikatnie zarysowane od zewnątrz ze względu na pęd powietrza, który uderza w samolot podczas lotu. Czuję, że moje oczy zachodzą mgłą i już po chwili płaczę jak mały chłopiec. Chciałbym, żeby ktoś teraz mnie przytulił. Najbardziej chciałbym żeby była to Sarah, ale nawet nie liczę na to. Nie zapomnę o niej. Nie odpuszczę sobie jej. Naprawdę. Korków nie będzie musiała mi udzielać, ale znajdę inny sposób na to, aby spędzać z nią ten cholerny czas. Muszę ją odzyskać. Muszę odzyskać jej pieprzone zaufanie.

Sarah's Pov

W mojej głowie nadal rozbrzmiewają jego słowa, kiedy mówi, że wyjedzie. Nie chcę żeby to robił. Chcę żeby mnie przytulił. Tylko tego chcę. Uzależniłam się od niego. Te kilka dni bez rozmowy z nim były dla mnie udręką. Moje życie nadal ją będzie, bo nie chcę być z osobą dla której nic nie znaczę, która udaje swoje uczucia i nie potrafi być szczera. Spoglądam na niego kątem oka w momencie kiedy wzbijamy się w górę. Dostrzegam, że przykłada prawą dłoń do twarzy. Czy on płacze? Przygryzam wargę i chcę chwycić jego lewą dłoń, ale on nagle cofa ją tak jakby coś przeczuwał. Chcę być cały czas z nim. Chcę budzić się z myślą, że zobaczę go i znowu będę mogła poczuć jego zapach, ale będę musiała się odzwyczaić. Będę musiała się nauczyć żyć bez niego. Nie wiem ile mi to zajmie, ale jestem pewna, że będę płakać, będę miała chwile słabości, będę chciała zadzwonić, żeby dowiedzieć się tylko co u niego. Czy dobrze się czuje. Odwracam głowę w drugą stronę i dostrzegam tego gnojka, który cały czas mi się przyglądał.
-Nie wiem co ci zrobił, ale i tak nie powinnaś go tak traktować.
-Gdybyś tylko wiedział zmieniłbyś zdanie. Nie jesteś w temacie, więc najlepiej będzie jeśli się zamkniesz, okej?
-Ale będziecie cierpieć.
-Znalazł się znawca natury ludzkiej. Lepiej pilnuj swoich interesów. Nikt tutaj nie będzie tęsknił.
Przewracam oczami i odwracam się do niego plecami rozpinając mój pas bezpieczeństwa. Jednym przyciskiem delikatnie obniżam swój fotel w dół upewniając się wcześniej, że kobiecie, która za mną siedzi to nie przeszkadza. Tak na wszelki wypadek składam podłokietnik, który jest między nami z nadzieją, że się przytuli. Wiem, że później będę musiała zrobić jakąś awanturę, ale nie ważne. Chce mi się spać, więc przymykam powieki. Cały czas myślę o chłopaku, który leży tuż przede mną i cicho łka. Przypominam sobie moment w którym opowiadał mi te wszystkie okropieństwa, kiedy zamknęli go na oddziale psychiatrycznym. Miał wtedy na sobie tylko koszulę nocną i nic poza tym. Nawet bielizny. Dawali mu do jedzenia codziennie to samo. Na śniadanie kasza gryczana z mlekiem, na obiad przecierana zupa grochowa, na drugie jakieś zmielone ziemniaki i mięso. Pamiętam, że przechodziły przeze mnie wtedy ciarki. Kiedy to opowiadał, myślałam o tym, że gdyby naprawdę coś mu się stało nie wytrzymałabym tego. Nie wiem co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żebym go znienawidziła, ale ja nie potrafię. Kocham go całą sobą i nie potrafię tego zmienić. Nie wiem co powie na to Christian i Ricky, którzy nie spali przez mnie te noce, pilnując mnie żebym nie zrobiła sobie nic głupiego. Staram się odpłynąć w krainę, gdzie będę tylko ja i moje myśli. Moje marzenia związane z Liam'em i w końcu szczęśliwym związkiem.

Liam's Pov

Patrzę nadal na jej idealną twarz i nie potrafię sobie wyobrazić tego, że chce to wszystko zakończyć. Wszyscy śpią, tylko ja jak jakiś psychopata jej się przyglądam. Wszystkie rolety są już zasunięte, ponieważ jest noc, a samolot oświetlają tylko blade lampki. Jedną z nich jest jedna nad moją głową. Oświetla jej cudowną twarz. Ale zaraz ją przyciemnię. Muszę się przespać. Jestem cholernie zmęczony.  Delikatnie unoszę dłoń, aby poprawić jej kosmyk włosów, który spadł na jej twarz. Chcę ją zapamiętać taką jaką była. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane dotknąć jej ciepłej, delikatnie obrośniętej włoskami skóry, miękkich warg. Nigdy nie zobaczę jej niewinnego wzroku, kiedy leży w łóżku i robimy coś na co nie jest jeszcze gotowa. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to wszystko tak po prostu zniknie. Że ja pójdę w swoją stronę, a ona w swoją. W przerwę zimową złożę papiery do byle jakiej uczelni tylko po to, żeby mogła być szczęśliwa przez kolejne lata swojej nauki na NYU. Chciałbym z nią na spokojnie porozmawiać, ale i tak wiem, że ta rozmowa dobrze by się nie skończyła. Pewnie krzyczelibyśmy na siebie i rozwalali wszystko co wpadłoby nam w ręce. Niczym Holly i Kyle z Geordie Shore. Nie żebym to oglądał, choć czasem lubię się trochę odmóżdżyć i oglądam takie badziewia. Kocham kiedy Sarah to ogląda, śmieje się z nich i naśladuje ich zachowania. Jest przy tym taka idealna. Uwielbiam jak udaje Charlotte, a ja jestem Gary'm. Kiedy negujemy związek Holly i Kyle jakbyśmy byli najlepszą parą na świecie. Hipokryci. Zaczynam cicho śmiać się pod nosem i podnoszę wzrok na tego chłopaka. Ma zamknięte oczy i także pogrążony jest w śnie. Delikatnie pochylam się i całuję jej czoło, które delikatnie marszczy się pod dotykiem moich ust. Oddalam się od niej i odwracam w drugą stronę. Nie chcę, żeby myślała, że gapiłem się na nią przez cały czas i słuchałem jej spokojnego oddechu. Delikatnie podsuwam roletę do góry i kompletnie nic nie widzę. Co się dziwić. Jest przecież noc. Chce mi się śmiać z mojej głupoty, ale za to przymykam powieki i staram się zapomnieć o tym co się wydarzyło. Nigdy nie będziemy tak idealni jak Heazel i Augustus z Gwiazd Naszych Wina, ale możemy próbować. Możemy stać się idealni sami dla siebie, ale będzie to ciężkie. Najpierw będę musiał odbudować jej zaufanie, ale obiecuję, że jeśli nic się nie zmieni ja wyjadę. Nie będę chciał przebywać z nią na jednym kampusie z myślą, że udajemy to, że nic się między nami nie wydarzyło. Chciałbym powiedzieć Harry'emu, że kocham ją z całego serca, a ona też mnie kocha, tylko że teraz Sarah może się wszystkiego wyprzeć i naprawdę nie zdziwiłoby mnie to. Nagle czuję, że jej ramie oplata się wokół mojego torsu, a jej ciało jest bliżej mojego. Czuję jak moje serce przyspiesza, a ciało robi się gorące. Łzy zaczynają jeszcze bardziej szczypać moje oczy kiedy kładę swoją dłoń na jej. Biorę głębszy oddech i wydycham go głośno. Sarah nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile dla mnie znaczy i ile mógłbym jej zaoferować i dać na zawsze. Jak bardzo mógłbym poświęcić się dla miłości, którą ją darzę. Chciałbym żeby wiedziała jak bardzo ją kocham i chciałbym spędzić z nią najlepsze chwile w moim życiu. Chcę ją przeprosić, ale wiem, że już teraz mi nie wybaczy. Wszystko spieprzyłem.

-----------------------------------

Sarah's Pov

Budzę się w momencie kiedy stewardessa mówi przez mikrofon, aby ustawić fotele w pozycji pionowej i zapiąć pasy, ponieważ wpadniemy w wir powietrza i będą turbulencje. Czuję, że moja dłoń leży na obcym ciele. Boję się otworzyć oczy.Boję się, że zobaczę tam jego. Ale muszę się podnieść, żeby nie robić kłopotów. Delikatnie rozwieram powieki i dostrzegam, że jestem tuż przy nim i oplatam go swoimi ramionami. Nie. To nie możliwe. Muszę zrobić jakąś akcję. Przecież, nie mogę po tym wszystkim tak po prostu go przytulać. Przecież to nienormalne. Odklejam się od niego i szybko siadam w swoim fotelu poprawiając go. Zapinam swój pas i delikatnie szturcham jego ramię.
-Jeszcze dziesięć minut kochanie. Tak odwiozę Emily do przedszkola. Daj mi dziesięć minut. Proszę.
Chce mi się śmiać z tego co on gada. Przypominam sobie jego sny i te dni kiedy o nich opowiadał. Tym razem mocniej go uderzam, ale nic. Błagam Liam wstań. Nie chcę żeby którekolwiek z nas miało problemy.
-Liam. Wstań. Nie ma tu żadnej Emily. Wstań do cholery. Musisz się zapiąć, bo wpadamy w turbulencje. Liam.
-Gdzie jestem?
-Wracamy do Stanów, nie pamiętasz? Za jakieś cztery godziny lądujemy na lotnisku w Nowym Jorku.
-Ahhhh.. no. tak.
Spoglądam na niego, jak odwraca się w moją stronę i otwiera oczy. Wygląda tak słodko, ale zarazem seksownie. Przygryzam wargę aby się nie uśmiechnąć gdy przeciąga się i wydaje cichy pisk. Kocham go za te wszystkie małe rzeczy dzięki którym mogę się uśmiechać. W momencie kiedy samolot zaczyna delikatnie kołysać się i drżeć chwytam jego dłoń. Tylko dlatego, że boję się turbulencji, dlatego zbyt często nie latam do rodziny. Mocno ściskam jego skórę i zamykam oczy odrzucając głowę do góry. Chcę zapomnieć gdzie jestem i co tutaj właściwie robię. Głośno przełykam ślinę i czuję, że Liam gładzi moje knykcie swoim kciukiem. Już tak kiedyś było. Trzymałam go równie mocno. Jechaliśmy wtedy do domu bractwa.
-Sarah dlaczego nadal z nim jesteś?
-Bo nie chcę go ranić Liam. Ale dobrze wiesz, że to ty jesteś dla mnie wszystkim. To dla ciebie mogłabym zrobić wszystko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie znaczysz. Jak bardzo cię kocham i jak potrzebuję.
-Kiedy wczoraj byłem na kontroli, lekarz powiedział, że moje zachowanie diametralnie się zmieniło. To dzięki tobie kochanie. 
Uśmiecham się do Liama i mam ochotę go teraz tak mocno pocałować, ale jesteśmy już tuż pod domem bractwa, więc nie mogę. Puszczam jego dłoń, a on delikatnie masuje skórę mojego uda zataczając na nich małe okręgi. 
-Kocham cię Sarah.
-Ja ciebie też.
Uśmiecham się raczej sama do siebie i do tego w myślach, a moje zęby nadal są zaciśnięte. Otwieram powieki i dostrzegam, że Liam także się boi. Ma zamknięte oczy, a drugą dłoń, która nie jest złączona z moją ma zaciśniętą w pięść. Nie sądziłam, że jakikolwiek chłopak będzie bał się cholernych turbulencji. Ale zapomniałam. Przecież Liam jest wyjątkowy w każdej sprawie, nikt nie będzie potrafił mu dorównać.

------------------------------------

Chwytam swoją walizkę i jeszcze raz spoglądam na Liam'a, który czeka na swój bagaż. Nie potrzebnie się na niego uniosłam w samolocie, gdy turbulencje ustały. Nie powinnam tego robić. Ale wiem co teraz muszę zrobić. Muszę zmierzyć się z rzeczywistością. Muszę przyzwyczajać się do życia bez niego. Wychodzę na korytarz gdzie czekają bliscy osób, które przyleciały i dostrzegam Harry'ego. Stoi w pierwszym rzędzie i uśmiecha się. Szybko ciągnę za sobą walizkę i uderzam w jego ciało w taki sposób, że wszystko zaczyna mnie boleć. 
-Skarbie tak bardzo za tobą tęskniłem.
-Ja za tobą też. Te święta były totalnie do dupy. 
-Czekamy na Christiana i Rickiego?
-Nie. Dziewczyny mają po nich przyjechać. 
Mruczę cicho w jego tors, a on całuje czubek mojej głowy. Czuję nieznane mi dotąd uczucie, które zazwyczaj czułam tylko przy Liam'ie, ale nigdy Harry'm. Uśmiecham się i staję na palcach aby złożyć pocałunek na jego ustach. Pachnie tak cudownie. Gumą, papierosami, jakimiś drogimi perfumami i Harry'm. Po prostu pachnie sobą. Dobrze jest jednak wrócić do kraju w którym czuję się wolno. Chwytam za tył jego głowy i przyciągam do siebie. Zaczynam poruszać swoimi wargami w taki sposób jaki nigdy tego nie robiłam. Czuję jego kolczyka, który jak zwykle jest zimny. Mój pocałunek jest tak cholernie desperacki. Chcę żeby zobaczył to Liam. Chcę mu pokazać, że mogę stać się wrakiem bez niego i przez niego, ale że można żyć bez powietrza. Nagle Harry odrywa się ode mnie i pokazuje na coś palcem. Odwracam się i dostrzegam Liam'a, który idzie w naszą stronę, ciągnąc swoją walizkę i rozmawiając przez telefon. Uśmiecha się do nas, a ja nie wiem co mam robić. Nie chcę żeby tutaj był. Przewracam oczami, kiedy kończy rozmowę i wita się z Harry'm. Wkładam dłonie do kieszeni swojej parki i cicho wypuszczam powietrze. Nie chcę na niego patrzeć. Nie. Naprawdę. Nie mogę tego robić. Znowu zmięknę. A nie chcę tego.
-Lecieliście razem?
-Nie. Nie widziałem Sary w samolocie. Raczej nie.
-A gdzie ty stary byłeś?
-U znajomych. Zaprosili mnie na święta i jakoś tak się przedłużyło.
-Harry, czy możemy już iść? Jestem zmęczona. Proszę cię. Chodźmy już.
-Sarah, czasem zachowujesz się jak mała dziewczynka. W sumie to nawet fajne. Dobra Liam, my spadamy. Sarah musi się przespać. Widzimy się za kilka godzin w bractwie. Ahh.. pewnie jeszcze nie słyszałeś ale organizujemy imprezę dzisiaj. Będzie dużo ludzi.
-Żadna nowość. Ale ja chyba sobie jednak odpuszczę. Położę się w pokoju. Jestem zmęczony tym wszystkim co wydarzyło się u moich znajomych. Strasznie się zawiodłem na sobie i na innych osobach.
-Okej. Ale powiem ci, że będzie Rose. Przez całe święta pieprzyła o tym, że chciałaby się z tobą pieprzyć. Odpuściła sobie mnie, ale przerzuciła się na ciebie. Nawet dobrze, że odpuściła, bo ja mam największy skarb już przy sobie i nie potrzebuję nikogo innego do szczęścia.
-Tak. Fajnie. Ale jednak chyba odpuszczę.
-Twoja strata.
Moment co?! Rose, chce pieprzyć się z Liam'em. Boże o co tutaj chodzi? Najpierw słyszę, że podoba jej się Harry, później że Liam. To jakieś cholerne błędne koło. Ona się uwzięła na chłopaków z którymi może mnie coś łączyć. O co tutaj chodzi? Nie pozwolę jej na to, żeby zabrała mi Liam'a. Nie ma mowy. Przetrzymam go jeszcze trochę. Już za niedługo będzie wyjazd i z naszych znajomych jedziemy tylko my do Werony. Harry żegna się z Liam'em, a ja toczę ze sobą wewnętrzną wojnę żeby nie wybuchnąć i nie zacząć gadać jakichś głupot. Jestem zmęczona, tak. Racja. Ale chcę iść na tą imprezę. Chcę się upić. Chcę żeby Liam znowu mnie uratował. Najważniejsze jest to, żeby ta suka go nie dotknęła. Nigdy. Nikt nie może go dotykać prócz mnie. Czemu ja się tak zachowuję? Przecież miało mnie gówno obchodzić jego pieprzone życie. Dlaczego nie potrafię od niego uciec, nie potrafię zapomnieć? Dlaczego do cholery. Czuję się tak chujowo. Nigdy nie było ze mną aż tak źle jak jest teraz. Chcę zapomnieć, ale nie mogę. Czuję, że muszę mieć go blisko. Czuję, że mogę go stracić przez to wszystko. A ja go nadzwyczajnie w życiu, kocham. Jest jedyną osobą, którą darzę tak wielkim uczuciem. Byłabym zdolna skończyć za nim w ogień. Tylko żeby być blisko niego, jego zapachu i uśmiechu. Boję się, że on naprawdę wyjedzie. Że będzie chciał o mnie zapomnieć. To najgorsze uczucie pod słońcem. Nigdy się tak nie czułam. Z jednej strony chciałabym go przytulić, pocałować i powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim nie zważając na to, że jest tu Harry, a z drugiej muszę trzymać go na dystans, bo nie mogę mu uwierzyć, że nie chciał tego powiedzieć. Nie potrafię tego zrobić. Obiecuję, że od jutrzejszego dnia dajemy sobie spokój z naszą znajomością. Od jutra. Jeszcze dzisiaj na tej imprezie chcę się zapić i trafić do jego łóżka. Przytulić się do niego i zasnąć w jego bezpiecznych ramionach, które będą mnie ciasno oplatać, jego usta delikatnie dotykać skóry na moim uchu, a ciepły oddech będzie ogrzewał moją skórę na karku.

-------------------------------------

-Tak jestem pewna Harry. Jedź do bractwa. Ja przyjadę z Amy taksówką. Proszę cię idź już. Chcę się jeszcze chwilę przespać. Jestem zmęczona całą tą podróżą. Spanie w samolocie nie jest tym samym co spanie w łóżku.
-Okej.
Uśmiecham się do mojego chłopaka, który wkłada moją walizkę do szafy z której już wcześniej wypakowaliśmy moje wszystkie ciuchy. Babcia wyprała mi je przed samym wyjazdem i pachną tak cudownie. Domem. Naprawdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tęskniła za domem. Nie chciałam tego robić, nie czułam tej potrzeby. Ale teraz. Chcę tam wrócić. Chcę wrócić do dnia kiedy Liam tam przyjechał. Kiedy byliśmy szczęśliwi. Całuję w usta mojego chłopaka i staram się zapomnieć o tym co tam się działo. Kiedy Harry wychodzi z pokoju ja zamykam go na klucz i odkładam go na biurko tak, żeby Amy mogła wejść. Chce mi się płakać. Miliony uczuć przebiegają przeze mnie i moje ciało. Nie wiem co mam robić. Gaszę lampkę przy moim łóżku i odwracam się do ściany. Jest zbyt jasno. Za bardzo. Nie zasnę. Nie potrafię zasnąć przez dzień. Ale jestem zmęczona. Tak cholernie zmęczona. Muszę na chwilę. Chociaż chwilę. Muszę jakoś to odespać, żeby na tej imprezie się nachlać i zapomnieć o wszystkim. Najgorsze jest to, że chyba wracam do starej Sary. Do tej która próbuje uciec od problemów poprzez picie. Boję się, że nic mnie już nie uratuje. Że nie będę potrafiła normalnie żyć. Alkohol będzie moim jedynym przyjacielem. Skubię kawałek poduszki i zamykam oczy z nadzieją, że to wszystko to sen i obudzę się w ciepłych ramionach Liama. Czuję stróżki wody spływające po moich policzkach, ale wmawiam sobie, że to przecież nic. Że to tylko jeden, cholerny koszmar. Zaciskam jeszcze mocniej powieki i coraz bardziej się zataczam. Jest ciemno. Bardzo ciemno.
-Liam, mam już dość tego wszystkiego. To mnie wykończy. Ciągłe malowanie, sprzątanie. Klęczę na kolanach od godziny, żeby domyć te cholerne płytki w kuchni. 
-Wiem, że wolisz inne zabawy na kolanach, ale sama chciałaś robić wszystko samemu. Mówiłem zamówmy ekipę do sprzątania i malowania, ale nie bo wielka Sarah Payne uparła się na swój pomysł. Nadal zastanawiam się dlaczego jesteś moją żoną. 
-Dzięki. Wiesz. Dzięki. Wiem, że jestem gruba i brzydka, ale nie musisz mi tego mówić. Ja już to wiem. 
-A przede wszystkim jesteś głupia. Ja tylko żartowałem, a ty od razu mówisz takie rzeczy. Jesteś idiotką. W sumie nawet fajnie jest mieszkać w mieszkaniu, które jest wyremontowane przez nas. 
Spoglądam na mojego męża, który ma na sobie krótkie spodenki i jakąś starą koszulkę. Stoi nade mną i się uśmiecha. Nagle dostrzegam jego dłonie, które są całe umoczone w białej farbie. Mam ochotę krzyczeć i kopać go, ale się powstrzymam. Szybko wstaję na równe nogi i zaczynam uciekać. 
-Nie dotykaj mnie. Nawet się nie waż. Będę musiała się od razu umyć.
-Nawet ci w tym pomogę.
-Zboczeniec. Cholerny zboczeniec. 
Wbiegam po schodach i nie wiem gdzie kompletnie uciekać, ponieważ tutaj jeszcze nie ma cholernych drzwi. Na górze jeszcze nic nie jest zrobione. Mam ochotę tupać nogami jak mała dziewczynka, ponieważ znowu zniszczy mi kolejne, podkreślam kolejne spodenki.Kiedy odwracam się na pięcie wiem, że już nigdzie nie ucieknę. Dostrzegam Liam'a, tuż za mną. Uśmiecha się i wstawia swoje białe od farby dłonie. Zaczynam piszczeć, ale on nic sobie z tego nie robi, podbiega do mnie i unosi do góry, chwytając za tyłek. Mam ochotę wyzywać go od najgorszych kretynów, ale odpuszczam sobie to, dlatego, że chcę go pocałować. Naprawdę chcę to zrobić. Pochylam się i składam delikatne muśnięcie na jego wargach pozostawiając go pragnącym. Uśmiecha się do mnie, a ja delikatnie przeczesuję swoją dłonią, jego gęste włosy. Nie widzieliśmy się już od dwóch tygodni. Był na jakiejś ważnej sprawie w Karolinie Północnej. Sprzątałam tutaj przez dwa tygodnie i dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Nie chcę tego robić. Przecież zabroni mi czegokolwiek dotykać i zacznie się wydzierać, żebym nawet nie podnosiła wiaderka. Wiem jak było przy poprzedniej ciąży. Wtedy się nie udało. Miałam przedwczesny poród i się nie udało. Pamiętam, że wszyscy płakali. Najbardziej Liam. Ja się załamałam. Naprawdę. Nie wiedziałam co mam robić. Miałam ochotę się zabić. Na USG była już widoczna nasza mała córeczka. Zaczęliśmy powoli kupować ubranka dla niej. Ale się pomyliliśmy. Pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy na kanapie poczułam okropny ból w dole brzucha. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież na poród było za wcześnie. Racja czytałam o wielu przypadkach, kiedy porody zdarzały się nawet w siódmym miesiącu. Zauważyłam, że krwawię. W szpitalu próbowali ją jeszcze uratować. Włożyli ją do inkubatora, ale nie pozwolili nam na nią patrzeć. Wiedzieli, że umrze. Nie dawali jej szans. W sumie nawet dobrze, że jej nie widziałam. Byłby to chyba najgorszy widok na świecie. 
-O czym myślisz? 
-Nie. Wiem. Tak, jakoś.....
-Przypomniało ci się to wszystko co wydarzyło się w tamtym roku. 
-Skąd wiesz?
-Bo czuję to. Za każdym razem gdy sobie to przypominasz patrzysz przed siebie, ciężej oddychasz i co chwilę przygryzasz policzek od środka. Wiesz, że to nie była twoja wina. Tak musiało być, skarbie. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Posłuchaj jesteśmy małżeństwem już dwa lata, ale przeżyliśmy rzeczy jakich nie przeżyło nawet pięcioletnie małżeństwo. Jesteś dla mnie wszystkim skarbie i obiecuję ci, że następnym razem gdy będziesz w ciąży nie będę spuszczał cię z oka, odmówię wszelkich spraw sądowych, wezmę zwolnienie. Żeby tylko być przy tobie i z tobą rozmawiać. 
-Powiem ci coś. Ale to będzie nasza tajemnica, okej?
-Sarah, tylko że ja wiem, że jesteś w ciąży. Widziałem wyniki badań lekarskich. Zostawiłaś je w moim gabinecie i szukając jakichś papierów znalazłem je.
-To dlaczego pozwalasz mi robić te wszystkie rzeczy w nowym mieszkaniu?
-Bo póki jestem przy tobie, wiem, że jesteś bezpieczna. Że nasze dziecko jest bezpieczne. 

Liam's Pov

Kiedy wróciłem do domu bractwa poczułem, że już nic nie będzie inaczej. Że ona zniknie i nigdy już nie wróci. Teraz siedzę w pokoju jak pieprzony psychopata w jednej ręce trzymając nasze zdjęcie, a w drugiej żyletkę. Nienawidzę tych najgorszych dni. Kiedy nie wiem co ze sobą zrobić. Chcę poczuć wolność, ale boję się, że może być to ostatnia rzecz jaką będę mógł zrobić w swoim życiu. Obiecałem jej, że już nigdy tego nie zrobię, ale ona też wiele razy obiecywała. Obiecywała, że będzie na zawsze. A teraz? Wiem, że zjebałem, ale byłem pijany, oni byli pijani, mówiłem wszystko tak, aby ją obronić. Ale, ona nie rozumie. Nie dziwię jej się, tylko, że ja ją kocham. Kiedy zobaczyłem jak z premedytacją całowała tego gnoja na lotnisku, patrząc na mnie wyciągnąłem telefon i udawałem, że rozmawiam. Myślałem, że mnie nie zauważą i w spokoju dojadę do domu bractwa. Ale oczywiście, że ten kretyn mnie zauważył. Kiedy wszedłem do pokoju rzuciłem walizką w kąt i zacząłem płakać. Rozpłakałem się jak mała, pieprzona, nastolatka. Słyszę dźwięki z dołu co oznacza, że szykują się już do imprezy. Nie chcę jej. Nie dzisiaj. Chociaż. Chcę się upić i trafić do łóżka z przypadkową dziewczyną, której twarz i tak będzie wyglądała jak Sarah. Przynajmniej spróbuję, żeby tak wyglądała. Mam nadzieję, że jej tutaj nie będzie, że będzie na tyle zmęczona że nie przyjdzie. Nie chcę być blisko niej. Boję się, że się rozpadnę. Wszystko we mnie pęknie i powiem prawdę, choć nie chcę tego robić, bo ją kocham. Ona kocha jego i nie chcę aby musiała cierpieć. Szybkim ruchem rozcinam sobie skórę na nadgarstku i spoglądam jak krew spływa na moją czarną pościel. Tak jest najlepiej. Czuję się wolny. W końcu. Może to tylko sen, a ona tak naprawdę nadal mnie kocha. Może nadal jesteśmy szczęśliwi, może tak jak w tym śnie mamy śliczną córkę, Może tak jak w tym śnie jesteśmy tylko w separacji, ale się kochamy. Może to tylko jedno pieprzone bagno, które się nigdy nie wydarzyło.
-Jesteś do dupy skurwysynie!
Wydzieram się na cały pokój i robię wiele ciętych ran na moim nadgarstku. Rozcinam gdzie popadnie, tylko żeby sobie ulżyć. Szybciej, więcej, mocniej. To jest moje lekarstwo na cały ból, który mnie rozpiera. Na wszystkie emocje, które są we mnie. Jak mogłem stracić kogoś, kogo tak mocno kocham? Jak? Trzeba być totalnym dupkiem. Nie trzeba było jej chronić. Trzeba było powiedzieć pieprzoną prawdę. Przecież wiedziałem jak mnie kocha, przecież zrozumiałaby to co bym powiedział jakbym tylko nie był pijany. Jakbym tylko się do chuja nie schlał, wszystko byłoby okej. Nagle cisnę żyletką gdzieś na drugi koniec pokoju, a sam przyciskam kolana do klatki piersiowej i zaczynam głośno płakać. Klnę na siebie. Jak mogłem stracić taki skarb? Moją kochaną Sarę. Przecież już nigdy jej nie odzyskam. Chciałbym powiedzieć jak bardzo ją kocham. Muszę to zrobić. Sięgam po swój telefon i wybieram ikonkę z jej zdjęciem. Kiedy słyszę sygnały moje serce wybija niespokojny rytm, nagle dźwięki się urywają i początkowo słyszę szum.
-Sarah. Proszę nie rozłą..
-Tutaj Sarah Miller, jeśli chcesz przekazać coś ważnego nagraj wiadomość po sygn...
-Oczywiście, kurwa. Jakże by inaczej do chuja.
Wyłączam go całkowicie i zaczynam ciężej oddychać. Błagam tylko nie to. Nie teraz. Nienawidzę tego. Uderzam swoją głową w kolana i w końcu wszystko wraca do normalności. Przestaję płakać, moje serce bije spokojnym rytmem, a oddech się ustabilizował. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi od łazienki, aby do niej wejść i spokojnie się wysikać i umyć. Mam nadzieję, że ta impreza będzie naprawdę udana, że jej tutaj nie będzie i wszyscy będą mogli się świetnie bawić.

--------------------------------

Jestem już na serio mocno wstawiony. Nie sądziłem, że będę potrafił po tym wszystkim tak po prostu się napić. Ale najważniejsze, że jeszcze nie trafiłem na tego kutasa, ani Sarę. To jest najważniejsze. Nie wiem z iloma dziewczynami się już obmacywałem i całowałem, ale każda miała jej twarz. Mam nadzieję, że w końcu gdzieś kurwa będą jakieś pijackie zabawy typu "siedem minut w niebie', 'podkochuję się w..", "rozbierana butelka" czy coś takiego, kurwa. Nikt tutaj nie gra w żadne gry prócz na konsoli i jeszcze piwnego ping-ponga. Przechodząc przez korytarz na piętrze słyszę rozmowy i śmiechy z pokoju gościnnego. O Boże czyżby moje wybawienie? Otwieram drzwi i dostrzegam ją tam. Jest. Kurwa. Ona tutaj jest. Nie miało jej tu być. Patrzę na nią równie zszokowany jak ona na mnie. Siedzi u tego frajera na kolanach. Ma na sobie jakieś dżinsowe spodnie w których totalnie nie widać jej krągłości, jakąś bluzkę na grubszych ramiączkach i kwiatowy wianek na głowie. Wygląda tak ślicznie. Moja śliczna Sarah. 


Oblizuję usta, ponieważ wyobrażam sobie ją wtedy kiedy pierwszy raz robiła mi dobrze. Uśmiecham się i zauważam w co grają. Trafiłem idealnie. "Siedem minut w niebie". Uwielbiam tą grę. W końcu będę mógł jej pokazać, że potrafię bez niej żyć.
-No dalej Liam. Wiemy, że lubisz w to grać. Teraz kręci Sarah, a później Rose. Może ci się poszczęści. 
Przewracam oczami na słowa Harry'ego. Ale tak. Mam nadzieję, że mi się poszczęści. Może trafię na Sarę. Nie. Co ja gadam. Muszę trafić na Rose. Muszę. Siadam na podłodze, tuż obok dziewczyny z którą spało już ponad pół kampusu i spoglądam jeszcze raz na Sarę. Ma czerwone oczy. Wygląda tak jak wtedy. Momentalnie trzeźwieję. Mam nadzieję, że nie dali jej żadnych narkotyków. Rozglądam się w poszukiwaniu plastikowego opakowania, ale nic. Widzę, że wyciąga rękę przed siebie i obraca butelkę puszczając ją. Moje serce przyspiesza kiedy butelka zwalnia i w końcu, zatrzymuje się na mnie. Przełykam głośno ślinę, a wszyscy wydają z siebie dziwny dźwięk. Taki, że niby Harry miałby być zazdrosny.
-No to dobra. Idziecie teraz do tej łazienki. Dajemy wam siedem minut. Bawcie się dobrze.
Pierwszy wstaję z podłogi i podaję dłoń Sarze, tak aby mogła się unieść z kolan swojego chłopaka. Chcę z nią porozmawiać, tylko porozmawiać. Naprawdę nic więcej. Cicho chichocze kiedy zamykają nas w łazience, a ja momentalnie sadzam ją na toalecie. 
-Sarah, skarbie dlaczego znowu piłaś, obiecałaś mi, że już tego nie zrobisz.
-Po pierwsze, nie jestem żadnym twoim skarbem. A po drugie nie dotykaj mnie. Proszę. Nie rób tego.
-Dlaczego?
-Bo boję się tego uczucia. Ono nadal mnie przerasta. Nie zniknęło z dnia na dzień. Tak mocno cię kocham. Staram się o tobie nie myśleć, ale to wszystko jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię zapobiec temu. 
-Też cię kocham kochanie. Postaram się wszystko odbudować. Naprawdę. Tylko proszę cię, nie rób tego więcej.
-Nie. Nie, Liam. Nie możesz tego ode mnie wymagać. Nie jestem już twoja. Pamiętasz jak oglądaliśmy Geordie Shore i Gary rozmawiał z Charlotte? Powiedział jej wtedy, że nadal ją kocha, ale ma dziewczynę. Po czym ona powiedziała, że też go kocha, ale nie mogą być razem. Rozumiesz, Liam? To nie jest nam pisane. Spotkaliśmy się w nieodpowiednim czasie tak jak oni. 
Przygryzam policzek od środka tylko po to aby się nie rozpłakać i unoszę swoją rękę do góry, aby poprawić kosmyk jej włosów, który wyszedł zza jej ucha. Wygląda tak niewinnie. Wtula się w mój nadgarstek. Zamykam oczy. Chcę zapamiętać to na zawsze. Nagle czuję, że odsuwa się od mojej ręki na znaczą odległość. Nawet nie zauważyłem kiedy rękaw mojej koszuli uniósł się do góry odsłaniając moje rany. Wiem, że czuć to podczas dotyku. Musiała to poczuć.
-Dlaczego Liam?
-Bo nie potrafię sobie bez ciebie radzić.
-Przepraszam, ale sam wybrałeś.
-Wiem. Dlatego zniknę jak najszybciej.
Nagle czuję jej ciepłe usta na moich. Jej wargi delikatnie przesuwają się po moich, a ja zamieram. Jest totalnie pijana. Nie wiem czy tego, chce czy nie. Nie lubię jej za to. Nie lubię jej za to, że kiedy jest pijana robi rzeczy, których nie chce. Chwytam ją za biodra i przenoszę na swoje uda. Nadal mnie całuje. Muszę to zapamiętać. Nie mogę o tym zapomnieć. Jest to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Ona jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Tak bardzo ją kocham. Może faktycznie Gary i Charlotte nie mogą być razem, bo spotkali się w nieodpowiednim czasie, ale nie my. Ona wie więcej o mnie niż kto inny. Dotykała moich blizn. Ja dotykałem jej blizn, widziałem jej matkę w najgorszym stanie. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że już za dwa miesiące nie będę jej widział. Że za dwa miesiące wyjadę na jakąś beznadziejną uczelnię, która przyjmie takiego frajera jak ja. Delikatnie chwytam za podstawę jej włosów i szarpię je tak abym mógł jeszcze bardziej ją zapamiętać. Każdy milimetr jej delikatnych warg, jej ciała, jej dotyku. Nagle czuję, że słona woda wdziera się do moich ust i wiem, że to nie ja. Ja już nie mam czym płakać. Już wszystko ze mnie uleciało, kiedy próbowałem się pocieszać. Sądziłem, że życie bez niej będzie naprawdę proste, ale ja nawet nie potrafię wytrzymać godziny bez patrzenia na nią, czy słuchania jej głosu.
-Sarah, czekaj. Popełniamy błąd. Musimy nauczyć się żyć bez siebie. Nie możemy tak po prostu, najpierw odchodzić od siebie, a później się całować. Nie możemy, rozumiesz?
-Ale ja tak bardzo cię potrzebuję, jesteś wszystkim co mam, Liam. Zrobiłeś to cholerne świństwo, ale ja nadal cię kocham. Nie wiem co musiałoby się jeszcze wydarzyć abym cię znienawidziła. To nie powinno się wydarzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam. Muszę stąd iść. Muszę wrócić do akademika, nie mogę tutaj zostać. Wszystko przypomina mi ciebie.
-Dobrze, że wychodzisz. Nie potrafię patrzeć na ciebie, gdy jesteś z nim. A zwłaszcza kiedy jesteś pijana.
-Ej. Wcale nie jestem pijana.
-Nie. Nie. Wcale.
Zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną. Wygląda tak cudownie. Delikatny makijaż, który ma na twarzy jest tylko dopełnieniem wszystkiego.
-Zamówić ci taksówkę, albo coś?
-Tak, proszę tylko jak my stąd wyjdziemy?
-Pójdę pod pretekstem, że źle się czuję i wyjdę do swojego pokoju,a ty później powiesz, że musisz zadzwonić do taty czy z mamą jest wszystko okej. Wcale się nie przejmuj, że u nich jest siódma nad ranem. Nie przejmuj się.
-Okej. To tak za pięć minut przyjdę do ciebie do pokoju.
-Ale przestań płakać. Nie mogą tego zauważyć.
Szybko otwieram drzwi od łazienki i uśmiecham się do nich wszystkich. Wyglądają jak pojebańcy, którzy chcą się dowiedzieć, co tam robiłem z Sarą. Plus jest taki, że chociaż oni są normalni i nie podsłuchują. Żegnam się z nimi i szybkim korkiem zmierzam do swojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i siadam na fotelu przy biurku. Odgarniam włosy z czoła i zanoszę się płaczem. Patrzę przez okno i dostrzegam światła policyjne. Mam, to kurwa gdzieś. Będę udawał, że spałem. Pierdoli mnie to wszystko. Ale kurwa, przecież tutaj ktoś na pewno ma dragi. Ja pierdole. Przecież znowu będzie, że to ja. Znowu mnie zamkną. Muszę poczekać aż Sarah tutaj wejdzie. Będę musiał ją jakoś stąd zabrać. Będziemy musieli wyjść. Tylnym wyjściem, a później przez płot. Tylko czy to będzie możliwe, żeby nikt nas nie zauważył? Nie mam pojęcia, ale muszę spróbować. Wstaję z fotela i zakładam na siebie moją kurtkę moro i wkładam do wewnętrznej kieszeni portfel, dokumenty i prezent, który miałem dać Sarze na święta, ale kompletnie o nim zapomniałem. Siadam na swoim łóżku, a ona nagle wchodzi.
-Musimy stąd już iść. Już.
-Dlaczego?
-Bo ktoś zadzwonił na policję i jak znam życie przeszukają całe bractwo i znajdą jakieś prochy i pójdzie na mnie. A ja nie chcę znowu odsiadywać za kłamstwo innych.
-Siedziałeś kiedyś?
-Tak, ale to stara historia, teraz chodź.
Chwytam ją za rękę i upewniając się, że nikt nas nie widzi wychodzimy jakoś tyłami domu przeciskając się przez tłum. Sarah jest kompletnie pijana. Nie wiem czy mogę to zrobić, ale najbliżej mi do domu rodziców. Muszę ją tam zabrać. Nie dam rady dotrzeć z nią w inne miejsce. Pomagam jej przejść przez płot chwytając ją za tyłek, a ona cicho chichocze. Naprawdę musi być pijana. Kiedy na mnie czeka już po drugiej stronie, a ja męczę się z przeskoczeniem tego. Czuję, że gapi się na mnie cały czas. Mam już jej dość. Chcę, żeby już położyła się w łóżku i zasnęła. Rozglądam się czy aby na pewno nikt nas nie zauważył. Uśmiecha się do mnie i w momencie do mnie przywiera ustami. Odpycham ją w taki sposób żeby nie upadła. Za jej plecami dostrzegam policję, która już przyjechała na miejsce. Chwytam Sarę i biorę ją na ręce coraz szybciej biegnąc. Jest cięższa przez tą cholerną kurtkę i alkohol, ale dam radę. Kocham ją tak bardzo mocno, że nie mogę pozwolić na to, aby była zamieszana w to cholerne gówno.

---------------------------------

Sarah's Pov

Już tak dawno nie rozmawiałam z Liam'em. Od tamtej imprezy w bractwie, kiedy rano znalazłam się w jego pokoju w domu rodzinnym przestałam z nim rozmawiać. Pamiętam jak płakał, gdy nie chciałam zabrać ze sobą prezentu, który mi dał. Wzięłam go, bo było mi go żal, ale też dlatego, że ten naszyjnik tak bardzo mi się podobał. Dzisiaj pojechaliśmy z Harry'm do parku rozrywki, bo naprawdę jest ładna pogoda. W Anglii jest śnieg, a tutaj jest naprawdę słonecznie i ciepło. Nie wiem dlaczego tak jest. Pewnie "ocieplenie klimatu". Uśmiecham się do mojego chłopaka i jeszcze raz składam pocałunek na jego ustach. Wygląda tak cudownie w promieniach słońca, które padają na jego twarz. Nie widzę jego oczu, ponieważ ma na nosie ray-bany. Kocham go. Naprawdę zaczynam wiele do niego czuć. Przytulam się do niego, a on opiera swoją brodę o moją głowę. Czasem denerwuje mnie to jak bardzo jest wysoki, ale za to go kocham. Czekamy już w tej kolejce od dwudziestu minut, a ja już chcę wejść na te cholerne atrakcje. 
-Za tydzień wyjazd.
-Tak. Ale wiesz, że za dwa dni jest ten cholerny egzamin z literatury.
-Tak, wiem. Nic kompletnie nie umiem.
-Ja też.
-Jasne, kochanie. Zawsze tak mówisz, a zawsze najlepsza ocena w grupie.
Zaczynamy się śmiać, a przez moje myśli przebiega Liam, który ma naprawdę coraz lepsze oceny. Profesorowie przychodzą do mnie i mi dziękują, za to, że sprawiłam, że zaczął się uczyć. Czuję się wtedy fajnie, ale wiem, że to nie moja zasługa. Sam to robi. Jestem z niego dumna. Ja miałam tylko mu pomóc złapać tego bakcyla i chyba mi się udało.
-O czym myślisz?
-O tym wyjeździe. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wydarzy się tam coś złego.
-Nie martw się na zapas. Wszystko jak na razie jest dobrze, a teraz idziemy do kasy. Poproszę dwa ulgowe.
-Poproszę jakieś dokumenty, które mówią, że są państwo studentami.
Dajemy jej karty akademickie, a ona wydaje nam dwa cholerne świstki papieru, na których jest napisane, że mamy wstęp na wszystkie atrakcje. Przechodzimy przez bramki, a ja chwytam dłoń Harry'ego, ponieważ słyszę te cholerne krzyki ludzi. Mój chłopak obejmuje mnie ramieniem i całuje mnie w czoło. Zaczynam się wycierać, a on jeszcze bardziej całuje moją twarz. Wystawiam mu język, a on wskazuje palcem na coś, a raczej kogoś. Dostrzegam tam Liama z jakimś dzieckiem i jakąś dziewczyną. Jest bardzo ładna. W ich wieku. Ale czyje to dziecko. Mam ochotę stąd uciec, ale nie jest mi to dane. Harry zaczyna im machać, ale Liam odwraca wzrok, jakby chciał uniknąć spotkania, w sumie tak jak ja. Ale to na nic. W końcu mój chłopak zaczyna nas prowadzić coraz bliżej nich. Moje serce przyspiesza, a mózg przestaje pracować. Chwytam w palce naszyjnik, który dostałam od Liama i wykładam go na koszulkę. Nie wiem czy go zauważy, ale chciałabym tego. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu.
-Hej stary!
-O hej. Cześć Saro.
-Cześć.
-Czy to jest Annie?
-Tak. Dzisiaj pojechaliśmy z Chanel do parku rozrywki, bo już długo nas męczyła.
-Moment, to jest Chanel? Jeju jak ona urosła. Podobna do ciebie, Liam.
-Tak. Na pewno.
-No mówię ci.
Widzę jak Liam się czerwieni i przygryza wargę. Nie wiem czy się denerwuje, czy chce coś ukryć, ale ja wiem jedno. Ta dziewczynka wcale go nie przypomina. Uśmiecham się do niej, a ona jeszcze ciaśniej przyciska się do nogi Liama. Patrzę na dziewczynę, która stoi obok Liam'a i trzyma jego rękę. Jest wysoka, chuda i do tego jest blondynką.
-Liam, moglibyśmy już iść? Za pół godziny mamy być u moich rodziców dobrze o tym wiesz.
-Tak, przepraszam. Do zobaczenia.
-Pa.
Odpowiadamy razem z Harry'm, a moje serce rozwala się na kawałki. Dlaczego on mi nie powiedział? Dlaczego do cholery? Kurwa, czy byłam na tyle głupia, żeby nic nie zauważyć? Muszę się dowiedzieć, czy to jest jego dziecko.
-Harry, czy to była...
-Tak była dziewczyna Liam'a i ich dziecko. Jak widać stara miłość nie rdzewieje. Zaszła w ciążę jeszcze w liceum, ale to stara historia.
-Kochali się?
-Tak. Byli kiedyś nierozłączni. Ale kiedy zaszła w ciąże, wszystko się zmieniło. Odsunęli się od siebie. Wiele się zmieniło kiedy zamieszkała razem z Chanel w Miami. Nie mieli dla siebie czasu. Liam studiował, a ona była zajęta wychowaniem córki. Z tego co wiem to wysyłał im pieniądze. Czasem do nich przylatywał, przynajmniej do czasu kiedy Annie nie bała się wozić samolotem Chanel.
-Mhm.

---------------------------------

Chwytam telefon z mojego biurka i wykręcam numer. Amy powiedziała, że Liam faktycznie kiedyś jej wspominał o jakimś dziecku. Już nie wiem o co tutaj chodzi. Kilka głuchych sygnałów i zaczynam słyszeć jakiś szum.
-Halo, Liam?
-Tak. Hej Sarah. Po co dzwonisz?
-Posłuchaj. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz dziecko?
-A czym się tutaj chwalić, co?
-Nie, niczym. Nie ważne. Tylko mogłeś być szczery. Ja byłam.
-Boże Sarah. Chcesz usłyszeć prawdę? Naprawdę? Nie chciałem tego mówić kurwa, ale sama chcesz. Byłem z tobą zawsze szczery w moich uczuciach i nie tylko. Annie jest moją przyjaciółką odkąd tylko pamiętam. Mieliśmy kiedyś okres, że próbowaliśmy być razem, ale wtedy przespała się z Harry'm. To on zrobił jej to dziecko. Chciałem jej tylko pomóc, dlatego wysyłam jej co miesiąc pieniądze i kupiłem im dom w Miami. Chciała być jak najdalej od niego. 
-Ale moment. Harry powiedział mi, że to ty jesteś ojcem.
-Naprawdę, wierzysz mu? Naprawdę. A po drugie on nic nie wie. Może i racja w metryce urodzenia Chanel jestem jej biologicznym ojcem. Tak jest tam wyraźnie napisane Liam James Payne, ale tylko to nas łączy. Nic poza tym. Chanel ma nazwisko Annie. Nawet nie wiesz jak ona była mi wdzięczna, kiedy zaoferowałem jej pomoc z tym wszystkim co dla niej robię.
-Przepraszam, że mogłam pomyśleć, że masz dziecko.
-Każdy mógł się pomylić. Ale nie ważne. Nie powinniśmy rozmawiać. Już sobie dobrze radziliśmy. Powiedz mi po co tak naprawdę zadzwoniłaś?
-Bo tęsknię za tobą i chciałam usłyszeć twój głos.
-Widzisz i tu jest z nami problem. Nawet jeśli się nienawidzimy, kochamy się tak mocno, że nie potrafimy długo bez siebie wytrzymać. Nie powinniśmy być tacy. Już dawno to wszystko powinno się skończyć.
-Kocham cię. Proszę uratuj mnie. Nie chcę dalej tak żyć.
-Co masz na myśli, Sarah?
-Wychodzę z nim na miasto, wracam. Wiele czuję. Wyobrażam sobie czasem, że to ty. Wracam do akademika i się uczę. Uczę się i staram o wszystkim zapomnieć. Ale to silniejsze ode mnie. Kiedy dzisiaj cię zobaczyłam z tą dziewczyną, czułam, że cała się rozpadam. Udawałam, że wszystko jest okej.Tylko, że ona była tak cholernie idealna, tak bardzo do siebie pasowaliście, że wiem że to będzie już na zawsze.
-Nie. Proszę nie myśl tak. Mnie z nią nic nie łączy, choć faktycznie zbliżyliśmy się do siebie. Rozmawialiśmy bardzo dużo, zaprosiłem Annie tutaj ale tylko dlatego, że chciałem uciec i w jakiś inny sposób radzić sobie z tym wszystkim. Wiem, że jest to dla nas ciężkie, ale nie możemy być razem. Kiedy tworzymy jedność wszystko się niszczy. My niszczymy wszystkich, a zwłaszcza samych siebie. Nie możemy być już nigdy razem.
-Chciałabym, żebyś tu był.
-Wiem, ale nie możemy musimy wszystko to skończyć.


______________________
OKEJ, a więc bardzo, bardzo, bardzo dużo zastanawiałam się nad tym co napisałam w poprzednim poście i nadal rozważam zawieszenie bloga. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym sądzicie. Komentują może dwie, trzy osoby i ja nic kompletnie nie mogę z tego wywnioskować. Potrzebuję rad. Co mogę zmienić. Piszcie jak myślicie co stanie się w życiu Liama i Sary. Naprawdę to jest dla mnie bardzo ważne i wiele dla mnie znaczy. Słowa krytyki też będą dla mnie świetne. Lepsze są te gorsze komentarze lecz szczere niż te nieszczere lub ich brak. Przemyślcie to wszystko ja też jeszcze pomyślę. Ale jak na razie miłego czytania. Enjoy xxxxxxx.


piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 10

5 komentarzy:
Proszę przeczytaj notkę na samym dole! Bardzo, ale to bardzo ważne!!!!!!!

"Kocham Cię bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro"~ 'Zahir'- Paulo Coelho

Moja rozmowa z Harry'm skończyła się jak zwykle tym samym. Miałam już powiedzieć. Właśnie. Miałam. Nie potrafiłam. Powiedział mi jak bardzo mu brakuje tego, że nie ma mnie przy nim. Rozglądam się po swoim pokoju i dostrzegam moją starą gitarę. Dawno już nie grałam. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz. Jestem sama w domu, nie wiem kompletnie co mam tutaj robić. Tata siedzi na okrągło u mamy, jakby go do cholery obchodziło czy jej cokolwiek jest. Ricki, Christian i Liam pojechali na jakiś chory mecz. No bo proszę was kto normalny robi mecze w sylwestra? Jakiś pojebaniec. Chwytam za drewniany instrument i siadam na łóżku. Biorę kostkę w palce i przypominam sobie piosenkę Together- Elle  Eyre.
It's not about me/ To nie chodzi o mnie
It's not about who i want to be/ To nie chodzi o to kim chcę być
It's not about you/ To nie chodzi o Ciebie
You know that we are better off as two/ Ty wiesz, że my jesteśmy lepsi we dwoje
Because we are, we are, we are, we are more/ Ponieważ jesteśmy, jesteśmy, jesteśmy czymś więcej
We are, we are, we are, we are more/ Jesteśmy, jesteśmy, jesteśmy, jesteśmy czymś więcej
Together (It's all right, all right)/ Razem (jest w porządku, jest w porządku)
It's all right, all right/ Jest w porządku, jest w porządku
Together/ Razem
It's all right, all right
It's all right, all right
Together (It's all right, all right)
It's all right, all right
It's all right, all right
It's all right, all right
Together
Z moich oczu zaczynają wypływać łzy, a kostka, którą trzymam między palcami jest coraz mocniej zaciskana przez mój nacisk. Tak cholernie kocham Liama. Nawet nie wyobraża sobie tego wszystkiego. Chciałabym, żebyśmy byli razem do końca, ale już teraz wiem że nie uda nam się to. Ja chcę poświęcić się studiom. Nie mogę zawalić tego wszystkiego. To jest dla mnie bardzo ważne. Moja kariera jest bardzo ważna, nie mogę dopuścić do tego, żeby rodzina nie była ze mnie dumna. Nienawidzę się za to, że zawsze byłam najgorsza. Zero talentu, prócz tego śpiewania do ściany i grania na gitarze. Zero. Cała rodzina to jacyś zasrani sportowcy, modelki czy Bóg wie co jeszcze. A ja nadal jestem starą, nudną, szarą Sarah, której nikt nie potrafi zrozumieć. Choć znalazł się taki jeden co albo udaje, że rozumie moją sytuację, albo naprawdę tak jest. Minusem jest to, że skradł moje serce i jest teraz bardzo blisko mnie. Chciałabym powiedzieć mu jak mocno go kocham, ale tego nie da opisać się słowami. Nie! Koniec, tego użalania się nad sobą. Dzisiaj jest Sylwester. Musimy się zabawić. Biorę z biurka torebkę i szybkim ruchem gasząc światło za sobą wybiegam z domu. Wyciągam z kieszeni płaszcza kluczyki do samochodu ojca i szybko kieruję się w stronę jakiegoś supermarketu. Musimy uczcić Nowy Rok. Zaczynam śmiać się sama do siebie i wierzchem dłoni wycieram łzy, które zdążyły spłynąć mi po twarzy. Mam dość tego, że nawet teraz pada deszcz. To wszystko jest takie chore. Kiedy staję na czerwonym świetle dostrzegam parę. Chłopak obejmuje dziewczynę, a ona się cały czas śmieje. To mogłabym być ja i Liam, ale nie wiem czy kiedykolwiek będzie to możliwe. Przełykam ślinę i sięgam po telefon. Odblokowuję go i dostrzegam, że mam kilka wiadomości. Wszystkie od Liama i wszystkie o tym jak jest na meczu i jak mocno mnie kocha. Klikam aplikację "Spotify" i włączam playlistę Years and Years. Pamiętam jak dzisiejszej nocy Liam powiedział mi, że chciałby wreszcie powiedzieć całej swojej rodzinie, że jestem jego dziewczyną. Przeraziło mnie to, naprawdę. Za dużo ludzi i tak już wie. Nie powinniśmy jak na razie jakoś szczególnie się ujawniać. Przejeżdżam przez skrzyżowanie i dojeżdżam do Tesco. Na parkingu nie ma samochodów, ale czemu się dziwić? Wszyscy są na jakichś zakichanych zabawach, a ja pozostawiona sama sobie idę na zakupy, kupić alkohol i jakieś cholerne przekąski, których i tak nie zjem. Wchodzę do mocno oświetlonego sklepu i przymykam oczy, ponieważ już teraz zaczynają mnie szczypać. Nie ma żadnych kolejek, a otwarta jest jedna kasa. Chwytam koszyk i idę w stronę działu z alkoholem.  Słyszę zza półek jakąś kłótnie, ale kompletnie nie zwracam na to uwagi. Wybieram kilka butelek wódki i wina i w ostatniej chwili zgarniam z półki Jack'a Danielsa. Wiem, że Liam go lubi. Nagle dostrzegam grupkę mężczyzn, która mi się przygląda. Zawsze bałam się takich typów.  Ale przecież w sklepie nic mi nie grozi, a samochód mam blisko, prawda? Szybko pcham koszyk i idę w kierunku alejki ze słodyczami.  Przypomina mi się dzieciństwo jak z Julie i Shawnem przychodziliśmy do tego samego sklepu i zawsze kupowaliśmy Reese's. Kiedy w końcu udaje mi się kupić już wszystko wychodzę na zewnątrz i szybkim krokiem idę w stronę samochodu. Otwieram bagażnik i wrzucam do niego wszystkie torby. Kiedy mam już wsiadać ktoś przyciska mnie do drzwi. Chcę krzyczeć kiedy dostrzegam jednego z tych chłopaków. Pamiętam go. Chodził z nami do szkoły.
-To przez twojego zasranego kolegę siedziałem tyle lat w poprawczaku. Może teraz któreś z was mi to kurwa wynagrodzi? Widzę księżniczko, że twoi rodzice nadal są bogaci. A co by powiedzieli jakby dowiedzieli się, że ich jedyna córka została porwana lub zgwałcona, co królewno? Wiesz kim jestem, prawda? Pamiętasz mnie. Pamiętasz jak obiłem ryj tamtemu całemu Mendesowi no nie? Byłaś przy tym. Krzyczałaś, ale nic to wtedy nie dało, pamiętasz? Nikt cię nie słyszał. A teraz? Czy coś się zmieniło? 
Zamykam oczy kiedy przykłada mi jedną z dłoni do ust a drugą zjeżdża na moje udo mocno je ściskając. Tak racja. Pamiętam ten dzień. Shawn był cały zakrwawiony, nie wiedział co ma robić. Mieliśmy wtedy zaledwie 14 lat. Od tamtego momentu staliśmy się inni. Dorośliśmy przez tamten incydent. Błagam w myślach żeby ktoś się tutaj pojawił. Czuję jego zimną dłoń na moim ciele i prawie przestaję oddychać kiedy rzuca mną o ziemię ciężko raniąc moje kolana i dłonie. Z moich oczu zaczynają sączyć się łzy.
-Niby obiecałem sobie, że nigdy nie uderzę kobiety,  ale ty będziesz wyjątkiem i podziękuj za to swojemu przyjacielowi.
Zanim mogę cokolwiek powiedzieć odwraca mnie na plecy, a jego pięść ląduje na mojej twarzy. Krzywię się i jeszcze bardziej płaczę. Dlaczego nikt nie idzie tą pieprzoną ulicą? Próbuję go odepchnąć i nagle ktoś ściąga go ze mnie.
-Nikt cię nie nauczył sukinsynu, żeby nie bić kobiet? Skoro jesteś taki twardy to bij! No proszę bij! Tylko pomyśl kurwa o tym, że tym razem trafisz do pieprzonego więzienia. 
Słyszę głos Austina i spokojnie oddycham. Dziękuję Boże, że wysłuchałeś mojej prośby. Zamykam oczy i po chwili czuję silne ramiona, które pomagają mi się podnieść.  
-Sarah wszystko już okej? 
-Tak, tak.  Jasne. Dlaczego uczepił się mnie?
-Bo nawinęłaś mu się na palec. Ciężko nas spotkać w mieście.  Chodź odwiozę cię do domu.  Z drugiej strony dlaczego ten twój super chłopataś z tobą nie przyjechał na zakupy?
-Bo pojechał z moimi braćmi na mecz. Obiecałam im, że nie wyjdę z domu ale postanowiłam zrobić jakieś zakupy bo nic nie ma w tych cholernych szafkach. I nie mów tak o nim. To wszystko przez Shawna, gdyby nie on nawet nic by mi się nie stało, a teraz mam rozwalony nos, przecięty łuk brwiowy i poobdzierane kolana. Zawieź mnie do tego pieprzonego domu i po prostu mnie zostaw.

-------------------------------------

Akurat kończę kroić ogórka w momencie kiedy słyszę, że drzwi wejściowe otwierają się. Nie wiem jak chłopcy zareagują na mój wygląd. Austin założył mi jeszcze mały plaster na łuk i chwilę przykładał zimny kompres do nosa z którym nie jest już tak źle, prócz tej zaschniętej krwi. Nie wiem co by się stało gdyby go tam nie było. Ten koleś mógłby naprawdę mnie zgwałcić. Chcę już stąd wyjechać. Wiedziałam, że nie spotka mnie tutaj nic miłego. Najpierw ta impreza gdzie chcieli mnie wykorzystać, później ta akcja z mamą, a dzisiaj stało się to czego nigdy nie przypuszczałam. Rozglądam się w poszukiwaniu ręcznika i wycieram w niego dłonie. Zanim wychodzę z kuchni dostrzegam, że oni już tutaj są i patrzą na mnie.
-Sarah, co się stało?
-Nie, nic.
-Powiedz co do cholery się stało!
-No, nic. Przecież żyję.
-Powiedz, kurwa!
-Koleś, który trafił do poprawczaka przez Shawna chciał mnie dzisiaj zgwałcić jak byłam na parkingu po zakupach.
-Prosiliśmy cię, żebyś nie wychodziła.
-Ale nie mam już pięciu lat do cholery!
Krzyczę i szybko wbiegam po schodach. Wbiegam do swojego pokoju i zatrzaskuję drzwi. Nie wiem co mnie napadło. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale wiem jedno. Teraz dadzą mi chociaż na chwilę spokój. Rzucam się na łóżko i zaczynam płakać. Czuję się tak dziwnie. Myłam się już tyle razy, ale nadal czuję jego zimne dłonie na moich udach. Nadal widzę jego twarz górującą nad moją, nadal jego głos tuż przy moim uchu. Nadal widzę to jak przewraca mnie na ziemię, a później odwraca mnie na plecy i uderza. Zamykam oczy aby zamortyzować uderzenie, ale nic. Nadal boli. Mój nos krwawi, ktoś odciąga go ode mnie. Chwile ktoś ciągnie mnie. Mam ochotę krzyczeć i kopać, ale za to zaczynam bić rękami na oślep. Zostaw mnie kurwa. Kim jesteś? Dlaczego mnie dotykasz.
-Ej, Sarah przestań w końcu. Nikt nie chce twojej krzywdy. Przestań mnie w końcu bić. Powiedz mi dokładnie co tam się stało, skarbie.
-Dotykał mnie. Powiedział, że skoro moi rodzice są bogaci na pewno zapłaciliby mu okup, gdyby mnie gdzieś wywiózł. Tak strasznie się bałam. Nikogo tam nie było. Modliłam się do Boga, bo nie zostało mi nic innego. Nie mogłam krzyczeć, zakrył mi usta. Gdyby nie Austin nie wiem co by się ze mną stało. Nie wiem jakby to się skończyło. Chciałam wam zrobić niespodziankę po meczu, nudziło mi się, więc stwierdziłam, że pojadę do sklepu, bo nie będzie kolejek. Nie sądziłam, że coś takiego może przytrafić się akurat mnie, bo przecież..
-Lepiej nie kończ, bo naprawdę się wkurwię. Wiesz dlaczego nie chciałem żebyś wychodziła? Bo martwię się o ciebie. Boję się, że któryś z tych pieprzonych zboczeńców przechodzących obok ciebie będzie chciał ci coś zrobić. Zrozum to w końcu. Nie mówię tego żeby zrobić ci pieprzoną przykrość. Ja po prostu martwię się o ciebie, bo nie chcę cię stracić, a ty jak zwykle masz mnie w dupie i nie zauważasz tego, że chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Wygraliście?
-Tak. Było super. Tak mi się podobało. Kilka razy byłem na lidze angielskiej, ale to dzisiaj jak ich roznieśli było zajebiste. 7:2. Boże o takim wyniku to nasz uniwerek może sobie pomarzyć. Grasz na gitarze?
-Tak, ale to nic ważnego. To tylko takie brzdąkanie.
-Proszę zagraj mi coś.
Sięgam po raz kolejny po gitarę tego dnia i nie jestem przekonana, czy dobrze robię. Nigdy nikomu nie pokazywałam jak gram, bo wydawało mi się, że nic nie potrafię. Nie. Ja nic nie potrafię i to jest potwierdzone. Siadam na łóżku i zaczynam grać pierwsze dźwięki. Nie dam rady zaśpiewać, zaraz zwymiotuję. Nie potrafię. Nie chcę. Spoglądam na Liama, a on się uśmiecha i porusza dłonią w geście tego abym kontynuowała.
Throw your heart to me/ Rzuć mi swoje serce
Let it fall and hit the ground/ Niech spadnie i uderzy w zmienię
Let it go/ Pozwól mu
Your timing was so wrong/ Nie zgraliśmy się w czasie
I just want to be found/ Chcę tylko aby mnie odnaleziono
And Oohh..
And I..
Yeah, I've got the lines/ Tak, mam kwestię
I've got the lines/ Mam kwestię
Oh it's brighter this time/ Tym razem, wszystko jest jaśniejsze
This type of mine/ Ta moja odsłona
This disguise/ To przebranie
Oh you talk, ooh, to me/ Och, mówisz, ooh, do mnie
Well nothing's gonna hurt me with my eyes shut/ Nic mnie nie zrani kiedy mam zamknięte oczy
I can see through them/ Potrafię przez nie widzieć
I can see through them/ Potrafię przez nie widzieć
I am drawing pictures I'm evanding/ Rysuję po zdjęciach by to zignorować
I will not use them/ Nie wykorzystam ich
I will not use them/ Nie wykorzystam ich
Again/ Ponownie
Kiedy kończę grać, spoglądam po raz kolejny na Liama, a w jego oczach widzę łzy. Tak. Zdecydowanie go kocham. Przykrywam swoją dłonią jego, która spoczywa na pościeli pomiędzy nami. Delikatnie pocieram ją kciukiem, a on unosi wzrok na mnie i po raz kolejny spogląda w moje oczy. Jest wszystkim najważniejszym co mam.
-Chcę być z tobą już na zawsze.
-Ja też, Liam.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-Kocham cię.
Odkładam gitarę na bok i przysuwam się bliżej niego. Czuję dziwne uczucie między nami, które nigdy nie miało miejsca. Czy ja naprawdę go kocham? Czy ja potrafiłam się zakochać po tamtym dniu? Chciałam być na zawsze sama. Nie chciałam żeby to się powtórzyło. Ale nie powtórzy się, prawda? Już taka nie jestem. Liam będzie potrafił mnie kochać, tak? Będzie pokazywał jak bardzo mu zależy. Musi to robić, inaczej mogę zrobić to co wtedy. Nawet nie wiem jak ten chłopak miał na imię. Po prostu to działo się tak szybko, że nie wiedziałam co robię. Jestem tylko pewna tego, że się nie kochaliśmy. Tego jestem stuprocentowo pewna. Nie mogę od nowa się upijać, bo znowu zrobię cholerną głupotę, której będę żałować do końca życia. A teraz już jestem pewna, że Liam może być tym jedynym z którym w końcu będę szczęśliwa. Chciałabym na zawsze zatrzymać go przy sobie, żeby żadne dziewczyny nie patrzyły na niego jakimś dziwkarskim spojrzeniem. Boję się, że właśnie przez takie coś stracę go i już nie wróci. Całuję jego rozgrzany policzek, a on w momencie odwraca się i łączy nasze usta. Ała mój nos. To boli. Zaczynam się śmiać kiedy zauważa to jak się krzywię i przenosi swoje usta na mój nos i pozostawia na nim swój ślad. Nawet nie wiem kiedy, ale przeniosłam się na niego siedzę okrakiem. Nasze języki odgrywają jakąś cholerną bitwę, a Liam wkłada dłonie pod moją koszulkę i delikatnie masuję skórę moich pleców. Ma tak zimne ręce, że aż zachciało mi się sikać. Delikatnie wplątuje palce w jego włosy i pociągam je u nasady. Kocham go takiego. Kocham mojego prywatnego Liama, który boi się pokazać uczucia przy innych osobach, ale przy mnie się otwiera i jest taki jak naprawdę jest. Czyli kochany, miły, spokojny. Naszą serię obściskiwania przerywa nam jeden z moich braci. Tak, zdecydowanie ich też kocham. Mam ochotę na nie kląć, ale nie mam na to siły.
-Chodźcie na dół, już wszystko gotowe. Chodźcie będziemy świętować nowy rok.
-No, już.
Uśmiecham się do chłopaka, który jest dla mnie za bardzo idealny. Składam jeszcze jeden pocałunek na jego ustach po czym schodzę z jego nóg i poprawiam sobie włosy i koszulkę. Odwracam się w jego stronę, a on przygryza dolną wargę i wstaje z łóżka poprawiając sobie te cholernie ciasne, czarne spodnie, które są tak cholernie zajebiste. Podchodzi do mnie szybkim krokiem i przytula się do mnie. Totalnie mnie tym zaskakuję, ale obejmuję go w pasie.
-Gdyby cokolwiek ci się stało, nie wiem co bym zrobił.
Całuje mnie w czubek głowy, a ja pocieram swoimi dłońmi o jego koszulkę. Już za trzy dni wracamy. Nic nie będzie jak teraz. Będziemy osobami, które się nie znają, które nie przepadają za swoim towarzystwem. Obiecałam, że powiem Harry'emu wszystko ale nie mogę tego po raz kolejny zrobić. Jestem pewna swoich uczuć, ale się boję. Z moim chłopakiem mogę porozmawiać o wszystkim, wysłucha mnie i poprawi mi humor. Liam też taki jest, ale chciałabym żeby Harry został moim przyjacielem. Wiem, że nie jest to realne, bo obrażę męskie ego i on nie będzie potrafił z tym żyć. Ale będziemy musieli przetrwać to z Liam'em. Za niedługo jest wyjazd do Werony i tam spędzimy dużo czasu razem. Jadą tam raczej nieznane nam osoby, więc będzie dobrze. Mam nadzieję. Będzie dobrze? Będzie? Nie umiem powiedzieć co będzie ze mną jutro, a co dopiero za parę tygodni. Odsuwam się od Liama i chwytam jego zimną dłoń.

--------------------------

-Nie powinnaś tyle pić, wiesz?
-Sądzę, że ty też.
Zaczynamy śmiać się z Liam'em w tym samym momencie. Nie wiem ile już wypiliśmy, ale po zachowaniu moich braci mogę wywnioskować, że dużo. Oglądamy MTV na którym puszczają jakieś denne piosenki. W domu Shawna jakoś dziwnie nie ma żadnej imprezy. Nie słychać żadnej głośnej muzyki, ani nie widać pijanych ludzi toczących się po chodniku przed jego domem. Spoglądam na Liama, który śmieje się jak głupek. Ale kocham go takiego. Tak kocham Liam'a Payne'a. Nie wiem ile razy powiedziałam mu to w ciągu godziny, ale powtarzam to na okrągło. Nie wiem ile razy już się całowaliśmy, ale to jest nawet zabawne. Nigdy nie widziałam go aż tak pijanego. Wygląda jeszcze idealniej niż zwykle. Uśmiecha się jeszcze bardziej i potrafi powiedzieć dziwne rzeczy. Opowiadał mi przed chwilą o tym jak dosypał ze swoim kuzynem środków usypiających jego siostrze do jedzenia, kiedy została sama z nimi w domu, aby się opiekować. Chciałabym poznać jego kuzyna. Z jego historii wynika, że jest naprawdę fajny. Nagle zaczynam się śmiać, a Liam patrzy się na mnie jak na kretynkę. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale jednocześnie znowu pocałować.
-Żałujesz tego, że tutaj przyleciałem? Powiedz mi szczerze, żałujesz tego?
-Na początku znienawidziłam cię za to, że tutaj jesteś, bo musiałeś oglądać mnie w takim stanie, ale później jakoś do tego przywykłam. Byłam wściekła kiedy przyszedłeś po mnie na tą imprezę, ale muszę ci podziękować, bo nie pamiętam już nic prócz tego jak całowałam się z Julie. Nic. A teraz naprawdę jestem cholernie szczęśliwa, że jesteś przy mnie. Wreszcie możemy odpocząć wspólnie od tych wszystkich bieganin na uczelni. Czasem zastanawiam się dlaczego musieliśmy się spotkać na studiach? Dlaczego nie po, lub przed? Czy Bóg zaplanował nam specjalnie taką trudną drogę? Chce nam pokazać, że możemy przetrwać razem wszystko? Nie rozumiem tego, Liam. To wszystko jest takie ciężkie.
-Nie przejmuj się tym teraz. Spójrz tylko na swoich braci. Popatrz jak się super bawią w swoim towarzystwie. Chciałabyś żeby on tutaj był? Żeby to Harry był na moim miejscu?
-Mówiłam ci już to wiele razy. To ty jesteś dla mnie wszystkim i to dla ciebie staram się naprawdę zmienić. Nie wiem czy ciężko jest to zrozumieć, ale w końcu musi to do ciebie dotrzeć. Kocham cię, pieprzony Liam'ie Payne'ie. Zawróciłeś mi kurewsko w głowie i nie mogę się z tego wykręcić, bo pierwszy raz zakochałam się do szaleństwa. Nie potrafię bez ciebie oddychać. Z każdym dniem gdy jesteś uśmiecham się coraz bardziej. Co robiłeś przede mną?
-Mówiłem ci już. Pukałem wszystkie laski na prawo i lewo. Siedziałem w szpitalach co tydzień bo matka się wpierdalała w nie swoje pieprzone sprawy, miałem miliony sesji z psychiatrami. I tak, jestem cholernie niepoczytalny. Ale cieszę się z tego, że znalazłem tak samo szaloną dziewczynę i kocham ją za wszystko. Za to, że jest i za to, że będziesz.
Uśmiecham się do niego i pochylam się przyciskając swoje usta do jego policzka. Pamiętam jak Amy mówiła, że on mnie zrani, że później będę cierpieć. Ale chyba się myliła. Mam nadzieję, że się myliła. Liam nie wygląda na kogoś kto chciałby mnie celowo zranić. Rozumie moje wszystkie postępowania i martwi się o mnie. Może się mylę, ale mam nadzieję, że jednak nie. Kocham go tak mocno jak nikogo innego i mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni. Nie będę potrafiła nigdy o nim zapomnieć, nigdy nie przestanę go kochać. Po raz pierwszy tak bardzo zakopałam się w miłości do osoby, która naprawdę tego potrzebuje. Nagle przed moimi oczami ukazuje się mały chłopczyk, który siedzi w swoim pokoju i pali pierwszego papierosa. Płacze. On płacze. Mam ochotę uderzyć go w twarz i powiedzieć żeby przestał to robić, ale nagle zauważam, że chłopak się zmienia. Teraz jest to dorosły chłopak, który ma na sobie garnitur i pisze coś na laptopie. Nagle podbiega do niego mała dziewczynka i od razu odrywa się od swojej pracy i bierze ją na kolana. Uśmiecham się i wracam do rzeczywistości. Dotykam delikatnego zarostu Liam'a, a on przenosi swoją dłoń na moje udo.
-Już za minutę Nowy Rok. Bierzcie szampana i wychodzimy na zewnątrz!
Szybko schodzę z kanapy i biegnę w stronę kuchni wyciągając z lodówki trzy szampany. Boże jest ich jeszcze kilka, po co ja tyle kupiłam. Chcę mi się śmiać z samej siebie, ale w ostatniej chwili się powstrzymuję. Wychodzę z domu, a za mną idzie Liam zamykając drzwi. Rozglądam się dookoła i dostrzegam wiele osób stojących na ulicy. Wszyscy odliczają, a ja czuję ciepłe dłonie Liama na mojej pupie. Nawet nie wiem dlaczego ale cofam się do tyłu i przyciskam do niego. Cieszę się, że zdążyłam podać butelki Rickowi i Christianowi. Teraz mogę chwycić dłonie Liama, które przeniosły się w momencie kiedy do niego przylgnęłam. Spoglądam w górę i dostrzegam rozświetlone niebo. Kolorowe fajerwerki wystrzeliwują z głośnymi hukami, a Liam pochyla się i całuje moją głowę.
-Wszystkiego najlepszego skarbie. Żebyśmy już na zawsze byli tak szczęśliwi.
-Też życzę cie tego samego. Żebyśmy się kochali tak jak teraz to robimy.

-------------------------------------

Cicho mruczę kiedy orientuję się, że nie ma go w łóżku. Jestem totalnie zalana, nie wiem co tutaj się stało. Nie wiem co działo się przez ostatnie trzy godziny. Ktoś zadzwonił do Liama i teraz cały czas rozmawia przez telefon. Momentalnie wstaję z łóżka i idę w stronę łazienki gdzie jest mój chłopak. Uchylam drzwi i nie to, żebym podsłuchiwała ale jednak chcę usłyszeć z kim i o czym tak długo rozmawia, przez ten pieprzony telefon.
-Nie.. Zayn posłuchaj. Ona nic nie znaczy. Chcę udowodnić Harry'emu, że mogę być lepszy niż on. I udaje mi się to. Jest kolejną zabawką. Za niedługo z tym skończę, kiedy ona z nim zerwie, ja zerwę z nią. 
Gdy słyszę te słowa zapadam się pod ziemię. Jestem cholernie pijana i nie mam pojęcia czy dobrze słyszałam, ale wiem jedno. Chcę mi się wymiotować. Mam dość Liama i chcę zapomnieć o tym wszystkim co wydarzyło się między nami do tej pory. Upadam na podłogę, a on w momencie się odwraca. Kręcę przecząco głową i czuję, że zaczynam płakać. Nie sądziłam, że ktoś może być aż tak bardzo zmienny jak on. Jeszcze kilka godzin temu mówił mi, że chciałby być już na zawsze ze mną szczęśliwy, a teraz to. Amy miała cholerną rację. Kiedy słyszę, że kończy rozmowę i dostrzegam, że podchodzi w moją stronę szybko wstaję na równe nogi i zatrzaskuję przed nim drzwi. Szybkim krokiem zaczynam uciekać. Nie chcę go już widzieć. Wybiegam z domu na bosaka i w piżamie. Czuję się jakbym miała zaraz umrzeć. Jakby ktoś wyrwał mi serce. Jeszcze te procenty w mojej krwi sprawiają to, że jestem jeszcze bardziej wściekła. Jeszcze ten kurewski deszcz. Zaczęło strasznie lać po tym jak byliśmy na zewnątrz i nadal leje. Nie ważne. Pierdoli mnie to. Chcę jak najdalej od niego uciec. Nie chcę go już nigdy widzieć. On jest zasranym skurwielem. Tym razem już naprawdę przegiął. Nigdy mu tego nie wybaczę. Odwracam się z nadzieją, że jednak go nie zobaczę. Że zatrzasnęłam go w tej zasranej łazience, ale się mylę. Widzę go, jak za mną biegnie. Przyspieszam, a moje nogi już powoli odmawiają mi posłuszeństwa. Zaczynam jeszcze bardziej płakać, nie dlatego że to powiedział, tylko dlatego, że jest mi zimno i nie chcę żeby do mnie dobiegł. Sądziłam, że te święta zmienią całe nasze dotychczasowe życie, że zbliżymy się jeszcze bardziej. I było tak. Naprawdę tak było. Dopóki nie powiedział tego wszystkiego. Nie chcę go już nigdy widzieć. Niech wypierdala z mojego domu. Nie chcę go już tutaj. Niech sobie wykupi cholerny pokój w hotelu, albo najlepiej niech leci już do tych zasranych krajów. Chodzi tylko o to, żebym nie musiała oglądać jego zasranej mordy. Powiedział, że chciał zrobić tylko Harry'emu na złość. Wiem, że chodzi tutaj o tamtą dziewczynę, którą Harry mu kiedyś ukradł, a Liam był w niej szaleńczo zakochany. Ale mówił mi jak bardzo mnie kocha, zapewniał mnie o swoich uczuciach i co? To było tyko dla zabawy. Powiedział to kurwa. Wytrzymaliśmy razem tak cholernie wiele. Wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny, ale ja nic nie wiem o nim. Nie mam pojęcia czy to co opowiadał mi o swojej rodzinie jest prawdziwe. Nie mogę mu już ufać. Musiał powiedzieć to akurat dzisiaj? W dzień, w którym miało zacząć się nowe życie. W dzień w którym zaczął się nowy rok? Zapadłam się pod ziemię, kiedy usłyszałam te cholerne słowa. Najgorsze było gdy powiedział, że jestem kolejną zabawką. Nagle przestaję biec, a on dobiega do mnie i ciągnie mnie za ramię. 
-Zostaw mnie do cholery, albo będę krzyczeć i oskarżę cię o gwałt.
-Sarah posłuchaj mnie. To co usłyszałaś było złe. Wiem o tym. Ale to były kłamstwa. Kocham cię skarbie.
-Wypierdalaj stąd okej? Nie chcę cię tutaj. Wypierdalaj z mojego domu, bo nie chcę patrzeć na twój kurewski ryj. Amy miała rację. Mówiła, że mnie zranisz i zraniłeś. Po raz kolejny mnie zraniłeś. Tylko tym razem ci nie wybaczę. Nie dam rady ci już wybaczyć. Jesteś już nikim. Spierdalaj z mojego życia, które będzie lepsze bez ciebie.
-Chcesz przestrzeni? Dobrze wiesz, że nie potrafię trzymać się od ciebie z daleka.
-Tu nie chodzi o przestrzeń, tu chodzi o twoje definitywne zniknięcie z mojego życia. Aha i jeszcze jedno. Dziękuję ci, że spierdoliłeś mi Nowy Rok.
-Jestem pijany Sarah. Nie wiem co robię, ty też nie wiesz.
-Doskonale wiem. Zrywam naszą znajomość. Już nie jesteśmy przyjaciółmi.
-Już od dawna nimi nie byliśmy. Traktowałem cię jak swoją dziewczynę.
-A ja jako swojego chłopaka. Miałam z nim kurwa zerwać i powiedzieć mu o tym co się wydarzyło. Ale zrezygnowałam, bo bałam się, że coś ci zrobi, a tego bym nie zniosła. Pomyliłam się względem ciebie. Czuję pustkę Liam. Pieprzoną pustkę. Zniszczyłeś mnie po raz kolejny. Sprowadziłeś na dno raniąc mnie. Jeśli tak naprawdę mnie kochasz to odejdź. Naprawdę. Jeśli kiedykolwiek mnie kochałeś i pozwól mi być szczęśliwą. Traktuj mnie jakbyśmy się nigdy nie znali.
-Ale ja nie potrafię Sarah.
-Potrafiłeś powiedzieć to wszystko. Życie beze mnie będzie jak wcześniej tylko właśnie bez tej jednej zabawki.
Nagle przyciąga mnie do siebie i przyciska swoje usta do moich. Przez chwilę mu się poddaję, ale już po kilku sekundach odchylam się i mierzę dłonią w jego policzek. W momencie chwyta się za niego i masuje swoją skórę. Wykorzystuję to, że przestał mnie dotykać i zaczynam uciekać. Dostrzegam kilka osób przyglądających się mi, ale nie interesuje mnie to. Niech sobie robią co chcą. Dobiegam wreszcie do domu i zaczynam wbiegać po schodach. Kiedy w końcu wbiegam do pokoju, który był przeznaczony dla Liama. Wyciągam torbę z szafy i zaczynam wpychać do niej wszystkie jego ubrania. Nie interesuje mnie to, że jest w samych spodniach do spania. Odpinam jego laptopa od ładowarki i także wciskam do torby. Z moich oczu cały czas ciekną łzy i nie mogę ich powstrzymać. Po prostu nie mogę tego zrobić. Chłopak któremu bezgranicznie ufałam i chciałam oddać mu to pieprzone dziewictwo, wykorzystał mnie. Wmawiał mi, że mnie kocha ale to wszystko były kłamstwa. Nigdy tak naprawdę mnie nie kochał. W momencie kiedy wchodzi do pokoju akurat zapinam jego torbę i jakimś cudem cisnę nią w niego w taki sposób, że Liam zaczyna chwiać się na nogach. Przestałam być pijana, albo to ta cała cholerna adrenalina tak na mnie działa.
-Wypierdalaj stąd. Nikt cię tu nie chce.
-Dobrze, wiesz że tak się to nie skończy. Oboje się kochamy i będziemy chcieli wrócić do siebie.
-Nigdy.

----------------------------

Zaczynam pakować już laptopa do torby przystosowanej do niego i dostrzegam na komodzie zegarek Liama. To jego ulubiony. Próbował do mnie dzwonić. Nie odbierałam. Nie chciałam mieć nic wspólnego z nim. Minęły już dwa dni od tego co się wydarzyło. Może mało jadłam, nie wychodziłam ze swojego pokoju, płakałam do poduszki, ale naprawdę zaczynam go nienawidzić. Zastanawiam się czy można kogoś znienawidzić tak mocno jak kiedyś się ją kochało. Jeśli tak to za jakiś czas będę chciała aby ten dupek umarł. Kochałam go każdą częścią siebie. Mam nadzieję, że on jest już w tych zasranych Stanach, a ja nie będę musiała siedzieć obok niego przez dwanaście godzin. Nawet Harry przez telefon wyczuł, że coś jest nie tak. Wypytywał się czy stało się coś prócz mamy, ale co miałam mu powiedzieć? Tak, Harry. Chłopak z którym cię zdradzałam okazał się zwykłą świnią. A najlepsze jest to, że jest twoim najlepszym przyjacielem. ?? Nie to, by nie mogło tak wyglądać.
-Gotowa?
-Tak. Już prawie. Chciałabym jeszcze pożegnać się z Shawnem. 
Uśmiecham się do mamy. Wróciła wczoraj ale nie zadawała niewygodnych pytań. Może Ricky lub Christian jej coś powiedzieli. Albo sama zauważyła, że lepiej nie pytać mnie. Widziała jak się zachowuję. Od powrotu do Stanów wszystko zacznie się od nowa. Będę spędzać czas z moim chłopakiem i nareszcie będziemy szczęśliwi. Nikt nam w tym nie będzie przeszkadzał. A zwłaszcza ten chory psychicznie człowiek. Całuję policzek mamy i wychodzę z pokoju. Kiedy mam już wychodzić wkładam buty i naciągam na siebie płaszcz. Uchylam drzwi, a moje oczy zaczynają szczypać. Nie wiem dlaczego. Rozglądam się i przebiegam na drugi koniec ulicy. Nawet nie wiem dlaczego to robię, ale wiem jedno. Muszę się pożegnać. Nie ważne co mogłoby się mi przez niego stać. To jest nie ważne. Chcę się pożegnać, bo nie wiem czy kiedykolwiek wrócę. Wiedziałam, że to miejsce nie przyniesie nic dobrego, a jednak wyjechałam. Chciałam zrobić mamie coś miłego, a wynikły z tego wszystkie rzeczy, których się obawiałam. Dzwonię, a drzwi otwiera mi mama Shawna.
-Dzień dobry pani Mendes. Jest może Shawn?
-Tak, jasne. Już go wołam.
Ta kobieta nigdy się nie zmieni. Nadal ma te intensywne czarne włosy, ciemną karnację i prawie zero zmarszczek na twarzy. Ona wygląda jak jego pieprzona siostra, a nie matka. Zaprasza mnie do środka, a ja przechodzę przez próg. Uderza we mnie fala ciepła.
-Strasznie się zmieniłaś Saro. Nie jesteś już tą samą dziewczynką, którą pamiętam. Jesteś teraz dorosłą kobietą, która musi sobie ze wszystkim radzić. A właśnie jak tam na studiach? Słyszałam, że masz...
-Mamo, daj spokój. Nie widzisz, że Sarah jest zmęczona? Idź do salonu do ojca. 
Prawie krzyczy w jej stronę, a ja mam ochotę mu za to podziękować. Nie lubię jak dzieci wydzierają się na swoich rodziców, ale to jest wyjątek. Nie chciałam prowadzić tej rozmowy. Wiem, co chciała powiedzieć. Ale ja nie chciałam o tym rozmawiać. Spoglądam na Shawna, który podbiega do mnie i przyciska mnie do siebie. 
-Nic nie mów. Jestem już przy tobie. Widziałem jak się pokłóciliście. Nie przejmuj się tym dupkiem. Nie był ciebie wart i pokaż mu to. Pamiętaj, że jest jeszcze Harry. On na ciebie tam czeka. Nie zawiedź go. Pamiętaj, że cię kocham skarbie.
-To wszystko jest takie trudne. Ja już nie wiem kogo kocham, nawet nie wiem czy w ogóle kocham. Może jestem już teraz bez serca. Może Liam zabrał je ze sobą, gdy kazałam mu odejść. Tak naprawdę nigdy mi na nim chyba nie zależało.
-Posłuchaj. Masz serce. Zależało ci. Widziałem to. A po drugie płakałaś. Musiało ci zależeć. Wiem, że sobie poradzisz. Poradzisz sobie bez niego. Jesteś silną dziewczyną, która nigdy się nie poddaje. Nie poddawaj się tym razem. Dzwoń tylko jak będziesz czegoś potrzebowała i przylatuj częściej.
-Tylko Shawn, ja już nie chcę tutaj wracać. Nie chcę widzieć tego domu w którym wydarzyło się tyle złego. Nie chcę tego oglądać. Będę tęsknić. Kocham cię. 
Wychodzę z domu mojego przyjaciela i zaczynam po raz kolejny płakać. Nie wiem czy naprawdę kocham go tak jak kiedyś kochałam. Może to były tylko puste słowa, które wyszły z moich ust. Zawsze się kochaliśmy, ale nigdy nie potrafiliśmy być razem. Naprawdę darzyłam lub darzę go wielkim uczuciem. Od dzieciństwa byliśmy swoim jedynym wsparciem. Każde wakacje spędzaliśmy wspólnie w domku na drzewie w ogrodzie moich rodziców. Dostrzegam, że tata wyjeżdża z podjazdu i staje przy krawężniku. Ta chwila zbliża się wielkimi krokami. Jeszcze kilka godzin i dowiem się czy Liam poleciał wcześniejszym samolotem, czy będę skazana na jego twarz przez dwanaście zasranych godzin. Wchodzę do domu tylko po to aby ze swojego pokoju zabrać torebkę i ładowarkę do telefonu. Kiedy wychodzę na zewnątrz wszyscy już na mnie czekają. Zamykam drzwi na klucz i w końcu kończę serię tych chorych wydarzeń w tym zasranym kraju. Może teraz w końcu wszystko się ułoży. Błagam żeby właśnie tak było.

Liam's Pov

Przeglądam po raz kolejny jej zdjęcia, które robiłem każdej nocy gdy spała. Może nie jest idealna, ale dla mnie jest pieprzoną pięknością i nikt nie może równać się z jej urodą. Nie wiem jak zareaguje na to, że lecę z nimi. Nie mogłem przełożyć samolotu, bo jest to ostatnia opcja gdzie będę mógł z nią porozmawiać jak człowiek. Nie zrobi przecież żadnej sceny w miejscu publicznym. Siadam na krześle w restauracji i czekam na moje zamówienie. Przeszedłem już odprawę. Samolot jest za godzinę. Oni już powinni być tutaj na lotnisku. Rozmawiałem z Rickim. Mówił mi w jakim jest stanie. Powiedział, że jestem ostatnią ciotą, że to zrobiłem, tylko, że ja tego do cholery nie chciałem.  Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Może dlatego by ją chronić. Chciałem, żeby była szczęśliwa. Nie chciałem odbierać jej czegoś co jest dla niej ważne. Wiem, że on jest jej numerem jeden. Nie ja. Nigdy nie mógłbym być. Nie jadłem nic do tej pory. Teraz zamówiłem sobie jakąś chorą sałatkę, tylko dlatego, żeby nabrać trochę sił do tego aby z nią porozmawiać. Wiem, że ta rozmowa będzie ciężka, jeżeli ona będzie chciała ze mną jeszcze rozmawiać. W co wątpię. Zachowałem się jak pieprzony gówniarz i wiem to. Ale nie zmienię tego już. Nie mogę cofnąć tego co powiedziałem. To już się stało do cholery. Nie mogę odmienić tego losu. Będę musiał sobie chyba naprawdę bez niej radzić. Nagle mój telefon zaczyna wibrować, a na ekranie pojawia się zdjęcie Delilah. A ta czego kurwa jeszcze chce?
-Hej, braciszku. Zadzwoń po nas jak będziesz już na lotnisku. 
-Tak, wiem. Rodzice są w domu?
-Nie wyjechali na jakieś wakacje.
-Ahh.. tak. Zasrani bogacze.
-Ty też nim jesteś.
Zaczyna się śmiać, a ja się rozłączam. Może i jestem bogaty, ale nic nie zapełni mi pustki po Sarze. Nic nie będzie potrafiło mi tego wynagrodzić. Jestem zwykłem śmieciem i na tym koniec do cholery. Nie zasługuję na nikogo. Na nic. Jestem zwykłym gnojem, który od dziecka był nikim i nikim pozostanie na zawsze. Dostrzegam młodą dziewczynę, która zatrzymuje się przed moim stolikiem i zostawia mi moją sałatkę i wodę. 
-Dlaczego taki przystojny chłopak jak ty jest tutaj sam?
-Miała być tutaj ze mną moja dziewczyna, ale spierdoliłem wszystko. Miała być przy mnie, ale dwa dni temu znienawidziła mnie. Więc teraz dziewczynko spierdalaj. Bo boję się, że będę mógł pierwszy raz uderzyć kobietę, a naprawdę jestem temu przeciwny. 
Mierzę ją gniewnym wzrokiem, a ona odchodzi od stolika. Prawie rzucam telefon na blat i zaczynam jeść moją porcję. Rozglądam się dookoła i moje serca zaczyna bić mocniej. Widzę ją. Ma na sobie szary płaszcz, superstary, ciasne spodnie i luźną koszulkę. Jej twarz jest całkiem blada. Nawet z daleka mogę wywnioskować to, że jej usta są całe spierzchnięte. Ma worki pod oczami. Wygląda gorzej niż opisywał to Ricky. Nie chciałem zrobić jej tak cholernej przykrości. Nie miałem zadać jej żadnego bólu. Mieliśmy być szczęśliwi. Ale jak można być szczęśliwym z człowiekiem, który jest chory psychicznie? Nie da się tego zrobić. Niestety. Jestem inni niż wszyscy na tym świecie. Potrzebuję więcej uwagi niż inni faceci. 

Proszę przeczytajcie to!!!!!!

Coraz częściej zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga. To i tak bez sensu. Dużo ludzi czyta, ale najwyraźniej mało kto mnie szanuje. Rozumiem, że rzadko dodaję, ale to z powodu szkoły i braku czasu. Ale też dlatego, że nie mam waszego wsparcia. Czuję się jakbym nie miała dla kogo pisać. Nie rozumiem. Tak wiele ludzi to czyta, ale tak cholernie mało komentuje. Dla was naprawdę to tylko kilka sekund czy minuta a dla mnie motywacja.

Jeśli szanujesz mnie i moją pracę proszę zostaw po sobie komentarz.. Nawet to najmniejsze "fajne" czy "super" naprawdę mnie zmotywuje. Kocham was, ale naprawdę czasem mam dość. Piszę nie tylko dla siebie, ale i dla was. Lecz jeśli mało kto mnie szanuję chyba zawieszę. Przykro mi. Naprawdę. Ale będę musiała to zrobić jeśli nic się nie poprawi. 

Skomentujcie chociaż jednym słowem. Napiszcie co mogłabym zmienić.
I najważniejsze. 
Jak myślicie co wydarzy się w następnym rozdziale?



niedziela, 18 października 2015

Rozdział 9

5 komentarzy:
Rozdział został dedykowany przypadkowej osobie wylosowanej poprzez generator , która skomentowała (na bloggerze lub wattpadzie) lub dała gwiazdkę na wattpadzie. Dedykacja dla @Nadia. Całuję bardzo mocno i mam nadzieję, że ten rozdział także wam się spodoba. Miłego czytania. All the love, x.

"Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może."~ Rafał Kosik

Zaciskam mocniej pięści w momencie, kiedy rodzice znowu zaczynają się kłócić. Już wszystko było do cholery jasnej okej. Idealnie udawali przed całą rodziną, że są perfekcyjnym małżeństwem. Ale oczywiście po ich wyjściu wszystko się jebie. Dlaczego moja popierdolona rodzina musi być, aż tak pojebana? Czym sobie na to zasłużyłam? Spoglądam na Liama, który przygląda się mi z politowaniem, a ja mam ochotę pokazać mu środkowy palec. Mam dość tego, że mi współczuje. To jest chore. Nie lubię tego. Najgorsze jest to, że ma do mnie dystans, jest dla mnie oschły i nie mam pojęcia co jeszcze mogę zrobić, żeby przestał się w końcu obrażać. Najgorsza jest moim zdaniem ta cisza. Cisza między mną, a Liamem. Nienawidzę jej. Jesteśmy tak dobrani, że nasze charaktery są podobne i żadne nie przyzna się pierwsze do błędu, ani nie przeprosi. Miałam chwilę słabości i naprawdę miałam ochotę błagać go na kolanach, żeby mi wybaczył, ale nie. Nie będę się, aż tak poniżać. Powinien zrozumieć, że ja też czasem mogę wyjść na jakąś imprezę. Kolejnym problemem jest ta głowa, ona mnie tak cholernie boli. Już tyle wypiłam, wcisnęłam w siebie tyle leków ile to możliwe, a nadal czuję jakby ktoś uderzał młotkiem w moją czaszkę. 
-Może chcesz iść na górę? 
-Pójdziesz ze mną?
-Huh. Jak chcesz. Mnie jest wszystko jedno. Możesz iść nawet na jakąś super, mega imprezę. Oni na pewno czekają tam na ciebie. I wiesz co? Nic mi do tego. Wiesz dlaczego? Bo nie jestem twoim zasranym chłopakiem. Tylko jest nim osoba, która nawet nie dzwoni do ciebie. Przecież mnie nienawidzisz. Po co tutaj właściwie nadal ze mną siedzisz?
-Dobrze, wiesz, że to wszystko co wydarzyło się tej nocy było popieprzone. Te wszystkie słowa były kłamstwami, bo ja cię kocham. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Możesz to w końcu zrozumieć? Możemy iść na górę i na spokojnie tam porozmawiać. Jest późno, jestem zmęczona i głowa mi pęka.
Wzrusza ramionami, a ja podaję mu dłoń, lecz on wcale jej nie dotyka. Auć. To boli. Ej. Dobra. Liam. Ja wiem. Jestem popierdoloną suką, ale bez przesady. Wchodzimy po schodach na górę, a ja potykam się o Louise, która przechodzi dumnie po korytarzu machając swoim białym, puszystym ogonem. Mruczy cicho kiedy pochylam się i gładzę jej futerko. Ciekawe gdzie jest Roosvelt. Może u Christiana albo Rickiego. Nie mam pojęcia. Chwytam Louise i trzymam ją w swoich ramionach dopóki nie wchodzimy do mojego pokoju. Tam delikatnie upuszczam ją na ziemię, a w moich myślach odbija się dźwięk przekręconego zamka od drzwi. Głośno przełykam ślinę w momencie, kiedy Liam podchodzi do mnie od tyłu i gładzi moje nagie ramiona. Nie lubię jego zmienności. Jeszcze przed chwilą był oschły, a teraz dotyka mnie w taki sposób, jaki pragnęłam od kilku godzin. Czuję, że całe moje ciało ogarnia gęsia skórka, a oddech zaczyna się rwać.
-Więc kochasz mnie, tak?
Szybkim ruchem ześlizguje się na moje pośladki i ściska je z całej siły w taki sposób, że moją odpowiedzią jest tylko cichy jęk. Odwracam się na pięcie, unoszę głowę do góry, aby spojrzeć w jego oczy. Widzę, że bije się z myślami. Wiem, że chce coś powiedzieć, ale nie ma pojęcia czy jest to na miejscu. Próbując zachęcić go do dalszego kontynuowania, przenoszę dłonie na jego podbrzusze, a moje palce wędrują za gumkę dresów. Właściwie sama nie wiem co chcę zrobić. Nie panuję nad sobą. Nie wiem co się dzieje. W momencie nasze usta łączą się, a chwila mojej nieuwagi sprawia, że Liam wślizguje swój język pomiędzy moje wargi. Uwielbiam to pieprzone uczucie. Nadal bawię się jego spodniami, tylko teraz próbuję ściągnąć je trochę w dół. Kiedy w końcu mi się udaje, on odchyla się na moment i zdejmuje z siebie koszulę. Nawet kiedy rozpina te pieprzone guziki wygląda tak seksownie. Jak on to robi? Niech mi ktoś powie. Jak? Jak można być aż tak seksownym? I jak może podobać się komuś taka osoba jak ja? Jak? Widzę jak jego mięśnie napinają się co chwile, a ciepło w pobliżu mojej kobiecości coraz bardziej narasta. Nikt, nigdy, nawet Harry nie wywierał na mnie takiego wrażenia, jakie robi Liam. Chłopak w momencie podchodzi do mnie i chwyta mnie na ręce w taki sposób, że mogę owinąć nogi wokół jego pasa. Czuję, że jest już twardy. Kiedy uderzam plecami w miękki materac zaczynam chichotać jak popieprzona idiotka.
-Pamiętasz co mówiłaś wtedy przez telefon, kiedy dochodziłem dzięki twojemu gadaniu?
-Tak.
-A zrobisz to?
-Nie wiem.
-A chcesz spróbować skarbie?
-Możliwe, ale nie obiecuję.
-Okej. A więc możliwe, że ja ci wybaczę to, jak w nocy mi nagadałaś.
-To ma być szantaż?
-Tak. Cholerny. Jebany szantaż. Bo wiem, że chcesz abym ci wybaczył i zrobisz to. A ja tak cholernie chce poczuć twoje idealne usta na moim kutasie.
Zanim mogę cokolwiek powiedzieć przyciska się do mnie w taki sposób, że czuję jego kutasa między swoimi nogami. Jego uśmiech sprawia, że moje serce bije coraz mocniej. Tak bardzo go kocham. Tak bardzo kocham Liama, który jest teraz ze mną. Daje mi tak wielkie szczęście jak nikt inny i jestem mu tak strasznie za to wdzięczna.
-Kocham cię.
-Czasem wydaje mi się, że nie powinnaś tego robić. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Powinienem teraz siedzieć w jakimś szpitalu psychiatrycznym, zakuty w jakiś chory kaftan. Siedzieć w izolatce i nic kompletnie nie jeść.
-Dlaczego tak bardzo nie lubisz siebie? Jesteś tak cholernie idealny w każdym calu. Jesteś moim jedynym szczęściem na tym świecie. Tylko ty sprawiasz, że potrafię się ot tak uśmiechnąć, choć nie wiem jaki bałagan dzieje się w moim życiu. To dzięki tobie otwieram się na ludzi, staram się nawiązywać z nimi jakikolwiek kontakt. To dzięki tobie skarbie, to wszystko.
-To powiedz mi jedno Sarah. Tak wiele, wiele ludzi cię kocha. Ja, może i nawet Harry, twoi bracia, cała twoja rodzina, Niall i Amy w pewnym sensie też. Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć? Dlaczego nie możesz z tym tak po prostu żyć?
-Bo to ja jestem problemem. Wiem, że ty mnie kochasz. Tego jestem pewna, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie jestem pewna innych uczuć, bo ja nie potrafię zaakceptować i kochać samej siebie. Ja nawet sobie nie ufam, a co dopiero żebym mówiła o kochaniu siebie.
-Jesteś moim pierdolonym ideałem, Sarah. Jesteś moim najcenniejszym skarbem. Mam dla ciebie prezent, ale to później. Teraz wróćmy do tego co przed chwilą jeszcze robiliśmy.
Zanim mogę cokolwiek odpowiedzieć zamykam oczy pod wpływem jego delikatnych ust, które dotykają mojej szczęki. To wszystko zaczyna od nowa we mnie narastać. Zimne dłonie Liama okalające moją talię sprawiają, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Delikatnie piszczę kiedy wjeżdża palcami pod pasek moich spodni dotykając moich kości biodrowych. Dzisiaj się tam cięłam. Musiał to poczuć. Kurwa. Nie wiem dlaczego ale przestaje mnie całować. Uświadamiam sobie co się stało dopiero w momencie kiedy otwieram oczy. Przygląda się moim biodrom i rozpina moje spodnie. Nie chcę żeby to widział. Znowu strzeli mi wykład o tym jakie to wszystko jest idiotyczne, ale do cholery on też to robił lub nadal robi już sama nie wiem. Oszalałam przez tego człowieka. Nie istnieje dla mnie czas kiedy, jest tak cholernie blisko mnie. Przełykam głośniej ślinę, kiedy na jego rozkaz unoszę biodra, a on szybkim ruchem ściąga moje spodnie aż do kostek. Widzę, że jego szczęka się zaciska, ale o dziwo nie krzyczy. Nie robi nic co mogłoby wskazywać na to, że jest wkurzony. Za to delikatnie pochyla się nade mną i dotyka ustami stada ran, które nawet jeszcze nie przerodziły się w strupy.

Liam's Pov

Spoglądam na jej kościste ciało, które okalają tylko czerwone kreski. Mam ochotę popłakać się kiedy delikatnie całuję jej rany. Nie chcę na nią krzyczeć, nie mam na to siły. Wiem jak ciężko jest wyleczyć się z czegoś takiego. Sam próbuję już od kilku miesięcy, ale bezskutecznie. Nie potrafię przestać. Zawsze znajdzie się problem, nawet ten najmniejszy. Coś się nie uda. Albo to, że jestem totalnie beznadziejny, tak to zawsze jest problemem numer jeden. Kiedy jej palce delikatnie masują skórę mojej głowy, czuję że muszę zrobić coś więcej. Nie odrywając ust od jej ciała przesuwam się w stronę jej kobiecości. Dlaczego zawsze nosi te kurewskie koronkowe majtki? To przyprawia mnie kurwa o dreszcze na całym ciele. Wygląda w nich tak seksownie. Całuję materiał, a właściwie koronkę tego co dzieli mnie, a jej kobiecość. Zaczyna cicho chichotać, co sprawia, że trafia w mój najczulszy punkt. Mój kutas już cały drży i naprawdę mam ochotę poczuć jej cholerne usta na sobie. Nie chcę jej do niczego zmuszać, ten szantaż to tak właściwie nie szantaż, bo nie potrafię zmusić jej do czegoś, czego nie będzie chciała. Delikatnie chwytam za gumkę majtek i zsuwam je w dół. Widzę jej gładką kość łonową, której nie okala choć najmniejszy włosek. Przygryzam wargę, ponieważ wiem, że jest już cała mokra i wystarczy tylko chwilka aż dojdzie. Wyciągam język na wierzch i delikatnie liżę jej skórę tuż nad najczulszym punktem. Kiedy słyszę jej cichy jęk, postanawiam w końcu zrobić to na co oboje czekamy. Przesuwam swoje usta na jej łechtaczkę i zasysam ją. Sarah zaczyna ciągnąć moje włosy, co kurewsko mnie podnieca. Kiedy wypuszczam spomiędzy warg jej najczulszy punkt i odchylam się do tyłu, ona w momencie przyciska moją twarz w to samo miejsce. Pierwszy raz widzę, żeby robiła coś takiego. Zaczynam się śmiać, co dodatkowo wprawia w ruch jej czułe miejsce. Cicho skomle kiedy bawię się językiem. Czuję jak jej ciało całe się napina, a ona za moment wybuchnie. Wiem, że nie zrobi tego głośno, ponieważ jest kulturalna, a w tym domu są jeszcze jej bracia, rodzice i dziadkowie. Przyspieszam ruchy języka, a ona coraz szybciej oddycha. Tak mała. Musisz dać radę. Dojdź dla mnie skarbie. Proszę. Nagle Sarah zaczyna nerwowo poruszać się tam na górze, a ja unoszę głowę żeby zobaczyć, że do jej twarzy przyciśnięta jest poduszka w którą zaczyna krzyczeć. Nagle dostrzegam na białej pościeli małą plamę. Żałuję, że nie dotrzymałem do końca i nie mogłem jej spróbować. Na pewno smakuje tak samo jak poprzednim razem. Taka cholernie słodka. Delikatnie unoszę się do góry i umiejscawiam się między jej nogami w taki sposób, że mój kutas chyba zaraz eksploduje, ponieważ muszę przestać w końcu się o nią ocierać. Odchylam delikatnie poduszkę, którą się zakryła aby zobaczyć jej czerwone policzki. Wygląda jak mała dziewczynka, która zobaczyła coś czego tak naprawdę nie powinna. Zaczynam się śmiać i delikatnie pochylam się aby ucałować jej usta. Jest taka piękna i jak na razie tylko moja. Moja piękna Sarah Miller. Czym sobie zasłużyłem na kogoś takiego? Nie mam pojęcia, ale kocham ją bez względu na wszystko. Kiedy wreszcie odchylam się od niej, ona sięga w dół.
-Trzeba coś z tym zrobić.
-Co masz na myśli?
-Dobrze wiesz co. Więc mogę?
-Wiesz jak to zrobić?
-Huh. Tak. No bo..ja...
-Oglądałaś pornosy? Moja Sarah, oglądała pornosy? Nie wierzę w to. Nie mogę w to uwierzyć.
-Jeśli teraz się nie zamkniesz, nic z tego rozumiesz?
-Okej, okej.
Zaczynam się śmiać, ale na pewien sposób to jest słodkie. Nie sądziłem, że taka dziewczyna jak ona będzie zdolna do czegoś takiego. Kurde, zrobiła to dla mnie. Ona tak wiele dla mnie już zrobiła, a ja boję się, że ją stracę. Że to tylko ulotna chwila, która minie kiedy pokażę jej cały mój świat. Kiedy tak naprawdę dowie się jaki jestem chory. Boję się, że gdy powiem jej o szpitalu psychiatrycznym nie będzie chciała mnie znać. Ona zawsze powtarza, żebym nie przejmował się bliznami, tylko nie wie że pod nimi kryje się naprawdę coś okropnego. Spoglądam w jej idealne oczy, które wypełnia coś czego nie poznaję. Pożądanie. Moje serce przyspiesza mocniej, ponieważ zaczynam ją taką uwielbiać. Nie wiem co mogłoby się stać, kiedy byśmy się rozstali. Gdybym musiał zapomnieć o tej wspaniałej dziewczynie, która wypełnia każdą moją nawet tą najmniejszą myśl. Moje serce tak bardzo jest jej poświęcone, że nie wiem co zrobiłbym po jej stracie. Nie potrafiłbym bez niej żyć. Chciałbym nawiązać z nią kontakt i nigdy bym nie odpuścił. Będę z nią na zawsze. Nie obiecuję, że będzie między nami dobrze, nie mówię, że będziemy małżeństwem, nie deklaruję się na dzieci ale postaram się być z nią na zawsze bo naprawdę bardzo mocno ją kocham.
-Kiedy jesteś przy mnie czuję, że nie mogę należeć do nikogo innego. Jestem wtedy cały twój. Kiedy mnie dotykasz, przepływa przez moje ciało przyjemny dreszcz. Czuję, że jesteś moją bronią i możemy przetrwać wszystko. Możesz naprawić mój świat. Nie mam kontroli nad sobą kiedy jesteś w pobliżu. Kiedy wtedy odwiozłem cię do tego cholernego akademika, czułem że łączy nas coś więcej. Kiedy się wtedy całowaliśmy czułem twój język na swoim przez kilka godzin i nie chciałem zapomnieć tego uczucia. Chciałem to po prostu zatrzymać w swojej pamięci. Tak mocno cię kocham skarbie, nawet sobie tego nie wyobrażasz. Kiedy zamykam oczy widzę ciebie. Może to trochę chore, ale uwierz mi że tak jest. Uwierz mi Sarah, proszę. Jesteś czymś czego nigdy nie miałem przy sobie, a nawet jeśli nie miałem nie potrafiłem tego przy sobie zatrzymać na dłużej.
-Wiem, Liam.
Zanim mogę cokolwiek powiedzieć, czuję że delikatna dłoń Sary prześlizguje się po mojej długości. Ja pierdole, jak ona tak szybko mnie rozebrała? Kiedy kurwa? Jej usta są tuż przy moich, a ja kompletnie nie mam pojęcia jak to się tak szybko rozkręciło. Sięgam dłonią w dół, aby opleść ją wokół jej drobnej. Spogląda na mnie ze zdezorientowaniem i teraz wiem, że nie była przygotowana na mój nagły dotyk. Uśmiecham się i delikatnie całuję jej wargi. Nadal trzymając jej dłoń prześlizguję się po mojej długości. Kurwa. Jakie to jest cholernie wspaniałe. Uwielbiam dotyk Sary. Jest idealny. Jej niewinność, która zanika z każdym naszym intymnym spotkaniem. Mocniej zaciskam uścisk co sprawia, że jeszcze bardziej czuję jej dłoń. Ona nawet kurwa nie zdaje sobie sprawy z tego ile przyjemności sprawia mi tym wszystkim. Jest inna niż wszystkie dziewczyny z którymi byłem. Jest moją Sarą. Cicho jęczę, kiedy mocniej zaciska swoją dłoń sama z siebie. Nie potrzebuje mojej pomocy. Wiem to. Już teraz sobie świetnie poradzi. Uśmiecham się do niej i pozostawiam ją samą w tej sytuacji. Poprawiam jej włosy, które opuściły jej luźnego koka. Wygląda tak cudownie. Jak jakaś księżniczka na którą, nigdy nie zasługiwałem. Nagle zniża się w dół i prawie zamieram czując, że obejmuje mnie ustami. Jej cholerny język. Kurwa. Jest taka cholernie delikatna. Zaraz dojdę. Nagle zaczyna ssać. Czuję, że moje mięśnie zaciskają się co chwila, mój oddech staje się przyspieszony i urywa się co chwilę. Zwariuję. Nagle czuję, że wszystkie emocje lądują w podbrzuszu i nagle widzę, że oczy Sary się powiększają. Powinienem ją ostrzec. Zaczynam śmiać się w duchu, ale kiedy odsuwa się ode mnie, czuję, że muszę coś powiedzieć.
-Wypluj, to! Słyszysz? Mówię wypluj! Nie musisz tego połykać.
-To nic takiego i tak już za późno.
Uśmiecha się, ale widzę że ma skrzywioną minę. Unoszę biodra do góry i wsuwam na siebie bokserki i spodnie. Sarah kładzie się tuż obok mnie i układa głowę na mojej klatce piersiowej. Całuję czubek jej głowy, a ona zatacza palcem wskazującym, małe kółeczka na moim nagim torsie.

Sarah's Pov

-Wiesz zastanawiałam się jak powiedzieć o nas Harry'emu. Naprawdę dużo nad tym myślałam, ale nadal nie mam pojęcia. Boję się, że przyjmie to źle. Przecież się przyjaźnicie.
-Ehhh.. jeśli nie chcesz. Nie mów mu na razie. Ja mogę zaczekać. Najważniejsze jest to, że mnie kochasz i chcesz być ze mną. I to ze mną przeżywasz te wszystkie swoje pierwsze razy. To jest naprawdę zajebiste uczucie. Boże twoje usta one robią coś czego nigdy nie doznałem. Jesteś wszystkim, ale mogę zaczekać.
-Obiecuję, że to zrobię kochanie. Zrobię to. Obiecuję. Wiesz. Kiedy trzymasz mnie tak w ramionach jak teraz to robisz, czuję że jestem pełna sił i wiem, że jestem tak cholernie bezpieczna jak nigdy nie byłam.
Mówię wprost w jego usta, a on obdarza mnie tym cudownym uśmiechem. Nie mogę nadal uwierzyć, że to przed chwilą zrobiłam. Że doprowadziłam Liama do orgazmu ręką i ustami. Nie mogę uwierzyć w to, że połknęłam to cholerstwo, które było tak cholernie słone, że myślałam, że za moment naprawdę zwymiotuję. Nagle słyszymy, że na korytarzu wszyscy zaczynają biegać, a Christian coś krzyczy. Babcia woła tatę, a ja totalnie nie mam pojęcia co robić. Szybko zakładam na siebie jakiś sweterek, a w Liama cisnę koszulą, którą zapina w momencie. Boję się, że stało się to o czym myślałam przez całe święta. Boję się, że spełnił się jeden z moich czarnych scenariuszy i mama nie wytrzymała. Wybiegam z pokoju w tym samym momencie, kiedy Chris łapie mnie i nie pozwala mi się ruszyć. Kręci przecząco głową, ale adrenalina buzująca w mojej krwi, sprawia że wyrywam mu się i popycham go na ścianę. Słyszę tylko ciche przeklnięcie mojego brata i nic innego nie dobiega do moich uszu. Boję się tego zobaczyć. Boję się spojrzeć w te otwarte drzwi. Zaczynam płakać kiedy widzę, że mama leży na podłodze, a tata robi jej sztuczne oddychanie. Wiedziałam, że to się tak skończy. Wiedziałam, że nie mogą być to zwyczajne święta. Ale dlaczego akurat dzisiaj? Dlaczego Liam musiał to zobaczyć. Podbiegam do mamy i dostrzegam na jej szyi czerwony ślad, co świadczy że chciała się udusić. Rozglądam się i dopiero teraz zauważam na żyrandolu zwisający krawat ojca. Nawet nie wiem dlaczego ale uderzam mamę w policzek. Po prostu tym razem przesadziła. Nigdy nie zrobiła nic gorszego. Jej zaburzenia są coraz bardziej silne. Nie wiem czy w końcu uda jej się jakoś z tym przezwyciężyć, ale naprawdę bym chciała. Widzę, że nie oddycha, a jej dłoń jest zimna. Czy ona umarła? Tatusiu, czy mama od nas odeszła? Spoglądam na mojego ojca, który ma oczywiście na sobie jakiś jebany garnitur, chuj wie po co on mu jest skoro już wszyscy poszli, ale teraz dopiero zauważam, że mama ma na sobie czerwoną, wieczorową sukienkę. Czy oni mieli gdzieś wyjść? Dlaczego? Jak? Po co? Oni się nienawidzą? Oni dwoje? To mieszanka wybuchowa. Widzę jak tata naciska na klatkę piersiowa mamy i nagle ktoś mnie od niej odciąga. Mam ochotę kopać i bić tą osobę, ale nie mam siły. Czuję, że to Liam. Jego silne ramiona trzymają mnie przy sobie w momencie kiedy mamę, wyprowadza kilka lekarzy. Ojciec coś do nich mówi, ale kompletnie nic nie słyszę. Jestem w jak w tym cholernym śnie. Gdzie widzisz coś strasznego, ale nie możesz uciec, nic nie słyszysz i nie możesz nic powiedzieć. Jest to najgorszy z rodzajów snu. Zawszę bałam się zasnąć, bo myślałam, że gdy zamknę oczy powrócę do ciągu dalszego. Tylko, że to nie jest pieprzony sen. To wszystko dzieję się naprawdę. Ratownicy wychodzą z mamą z domu, ojciec, babcia i dziadek wychodzą za nimi, a ja zaczynam się cała trząść. Nie wiem co mam robić. Rozglądam się dookoła i dostrzegam tam Christiana i Rickiego. Liam. Liam. Tak bardzo go teraz potrzebuję. Odwracam się na pięcie w jego stronę i mocno przywieram do jego ciała. Całuje czubek mojej głowy i delikatnie masuję skórę karku.
-Cichutko, maleńka. Wszystko będzie dobrze, wiesz o tym skarbie. Twoja mama jest silną kobietą. Zobaczysz wyjdzie z tego.
-Liam, tak bardzo się boję. Nigdy nie bałam się o nią bardziej niż teraz.
-Cichutko. Jutro do niej pojedziemy i zobaczysz, że będzie z nami normalnie rozmawiać.
-Dlaczego jutro? Musimy dzisiaj! Ja ją chcę zobaczyć dzisiaj.
-Sarah. Posłuchaj Liama. Jutro do niej wszyscy pojedziemy. Dzisiaj już tyle się wydarzyło. Idź połóż się do łóżka. Dobrze ci to zrobi, a lepiej żebyś zobaczyła mamę jutro, kiedy będzie już okej niż teraz kiedy nie oddychała i była sina.
-Ricky, ale dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego?
Rzucam się z pięściami na mojego brata i zaczynam uderzać o jego twardy tors, który nie przypomina kompletnie Liama. Jest jeszcze bardziej napakowany. Czuję jak łzy spływają po mojej twarzy, a moja adrenalina coraz bardziej się zmniejsza. Nagle odpuszczam, a mój brat przyciąga mnie do uścisku. Owijam swoje ramiona wokół jego ciała i przyciskam go do siebie. Błagam, żeby wszystko się udało. Żeby mama wyszła z tego wszystkiego. Muszę się uspokoić, choć wiem, że nie dam rady. Nie dam rady do cholery tego zrobić. Odchylam się od Rickiego i dostrzegam Christiana trzymającego w jednej dłoni szklankę z wodą, a w drugiej jakieś leki. Mówi coś do Liama, który przytakuje i znika w moim pokoju. Liam. Nie zostawiaj mnie. Nie możesz tego zrobić, rozumiesz? Potrzebuję cię. W momencie wyrywam się z uścisku mojego brata i biegnę w kierunku mojego pokoju. Kiedy do niego wbiegam zauważam, że chłopak do kogoś dzwoni, a leki i woda odstawione są na szafkę nocną. Zamykam drzwi i z trudnością łapię oddech. Znowu nic nie słyszę do momentu, kiedy Liam odwraca się w moją stronę.
-Rozumiesz, masz załatwić pani Anastasi Miller najlepszego lekarza na tej pieprzonej Ziemi i pierdoli mnie jak to zrobisz po prostu ma być już w tym jebanym szpitalu. Mam nadzieję, że rozumiesz? Tyle możesz zrobić dla mnie w te jebane święta. Do widzenia.
Odkłada telefon na szafkę nocną i podchodzi do mnie. Klęka tuż przede mną i chwyta moją twarz w swoje dłonie. Pociera kciukami moje policzki i uśmiecha się. Dlaczego on się uśmiecha? Nie powinien tego robić. Przecież tutaj nie ma się z czego cieszyć. Chyba, że.. on po prostu próbuje mnie pocieszyć.
-Skarbie wszystko będzie okej. Twoja mama będzie biała bardzo dobrego lekarza. Christian dał mi leki na uspokojenie. Zażyjesz je, dobrze?
-Nie chcę żadnych leków. Jeśli ona nie przeżyje, ja nie chcę żyć dobra? Dasz mi wtedy jakieś środki nasenne i zasnę. Okej? Zasnę na zawsze.
-Przestań tak mówić. Skończ z tym. Kocham cię. Chcę dla ciebie jak najlepiej tak jak twoi bracia, więc przestań. Chodź.
-A będziesz przy mnie?
-Nie opuszczę cię nawet na krok, Sarah. Ale zażyjesz leki i wszystko się skończy.

---------------------------

Siadam na krześle przy łóżku mamy, która uśmiecha się i promienieje. Jak ona to cholera robi? Jeszcze w nocy próbowała odebrać sobie życie, a teraz kurwa jak gdyby nigdy nic uśmiecha się i jest szczęśliwa. Te leki uspakajające dużo mi dały. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Spoglądam na Liama, który stoi tuż za mną i chwytam dłoń mamy. 
-Wszystko dobrze?
Potakuje. Lekarz powiedział, że nie może mówić, ponieważ przy podduszeniu krtań się zaciska i nie można nic mówić, bo występuje takie samo zachowanie jak przy zapaleniu. Dłoń Liama, spoczywa na moim ramieniu, a ja przypominam sobie wczorajszy wieczór zanim zasnęłam. Kiedy wtulałam się w niego, a on powtarzał w kółko, że wszystko będzie okej. Kochałam go wtedy mocniej niż zwykle, jeśli jeszcze mocniej da się w ogóle kochać. Kocham go tak mocno jak cholera, nikogo innego. Jest dla mnie wszystkim. Mój świat jest złożony z jego oddechu. Gdyby, nie on nie wiem czy potrafiłabym się odnaleźć w tej sytuacji. Gdyby nie on wczoraj ja bym umarła, albo zrobiła jakieś popieprzone głupstwo, którego później bym żałowała. Zanim zasnęłam powiedział mi, że mnie bardzo mocno kocha i że kiedyś opowie mi o swoim życiu w szczegółach. Opowie mi o swojej rodzinie, opowie mi o przeszłości. Kiedy zadzwonił wtedy Harry i powiedział, że powinniśmy jakąś większą grupką wybrać się na lodowisko, nie wiedziałam co powiedzieć. Bo jeśli tam będzie Liam ciężko nam będzie tak po prostu udawać przed nimi wszystkimi. Oni wszyscy coś do cholery podejrzewają, niektórzy za dużo słyszeli. Kiedy mój chłopak powiedział mi, że bardzo mocno za mną tęskni, że jestem bardzo ważna i mocno mnie kocha moje serce zaczęło bić mocniej. Pierwszy raz na wyznanie Harry'ego cokolwiek poczułam, ale na pewno moje wszystkie uczucia należą do Liama. Na pewno. On jest zawsze przy mnie gdy tego potrzebuję. Już za dużo dowiedział się o mojej rodzinie, widział matkę w najgorszym wydaniu. Kiedyś to my widzieliśmy ją w podobnych. Gdy byliśmy mali. Kiedyś leżałam obok niej przez godzinę, bo myślałam, że po prostu śpi, ale kiedy przyszedł tata, śmierdział papierosami i alkoholem powiedział, że matka umiera. Popłakałam się wtedy bardzo mocno, byłam mała. Nie wiedziałam co mam robić. Pobiegłam wtedy do Shawna i schowałam się u niego w pokoju. Nie było jego, ani jego rodziców w domu, ale wiedziałam gdzie trzymają klucz. Pamiętam jak się wtedy trzęsłam i płakałam. Podobno długo mnie szukali i nie wiem ile dni minęło odkąd nie widziałam człowieka, dopóki nie wszedł do pokoju Shawn i pytał co tutaj robię. Pamiętam to jakby to było dzisiaj. Nagle powracam do rzeczywistości, dzięki Liamowi, który trzyma mnie na rękach i gdzieś niesie. Co się stało? Dlaczego on gdzieś ze mną idzie? O co tutaj chodzi? Zaczynam wiercić się, ale on zaciska swój uścisk. Nagle wprowadza mnie do jakiegoś gabinetu i kładzie na twardej kozetce. Co ja tutaj robię? Rozglądam się dookoła, a Liam siada na jakimś fotelu i mi się przygląda. Co chwilę pociera swoje czoło, jakby nad czymś intensywnie myślał. Kiedy do sali wchodzi lekarz, nie wiem czy mam uciekać, czy robić coś innego, ale postanawiam zostać. Zostanę dla Liama. Ale nadal nie mam pojęcia jak się tutaj znalazłam.
-Jadła coś dzisiaj, Liam?
-Tak. Razem ze mną. Jedliśmy razem śniadanie. Tylko wczoraj zażyła kilka tabletek uspakajających, myśli pan, że to mogło jej zaszkodzić?
-Zależy ile ich było.
-Trzy, może cztery.
-Nie. To nie mogło zaszkodzić, to są ziołowe tabletki. Nic jej nie powinno być Liam.
-Co ja tutaj robię?
-Zemdlałaś, kiedy siedziałaś przy swojej matce. Liam wtedy od razu nas zawołał, a ja kazałem mu przyprowadzić cię tutaj. Musimy porozmawiać. Chcesz żeby Liam był przy tej rozmowie?
Spoglądam na chłopaka, który siedzi na fotelu i obraca w palcach długopis. Chcę żeby tutaj był? Chcę, żeby usłyszał to co powiem? Na pewno tego chcę? Chyba nie jestem tego pewna. Jeśli ten lekarz nie zada mi tego niewygodnego pytania to wszystko będzie okej. Przytakuję, a on przysuwa sobie krzesło do mojej kozetki. Przygryzam wargę i patrzę prosto w jego oczy, które są tak cholernie niebieskie. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że kogoś mi przypomina. Te brązowe włosy i te cholerne oczy. To jest tata Nialla, mogę się założyć. Jest cholernie do niego podobny. Moment. Ojciec Nialla jest lekarzem? Dlaczego nigdy o tym nie wspominał. Nie rozumiem.
-Powiedz mi Sarah jesteś wobec nas szczera? Zjadłaś dzisiaj to śniadanie, dobrze wierzymy ci w to, ale czy nie pozbyłaś się go z siebie w jakiś sposób? Proszę powiedz szczerze. Nie wiemy co ci jest. Może być to przemęczenie, wyczerpanie albo serce. Musisz odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
Nagle milknę. Nie wiem co powiedzieć. Może, to że po kryjomu weszłam do toalety przed wyjazdem do szpitala i zwymiotowałam w toalecie, choć obiecałam, że tego nie zrobię? Przecież on będzie zły, będzie krzyczał. Nie pozwoli mi już na nic. Nie będę mogła już nigdzie wychodzić, a on będzie pilnował każdego mojego kroku. Nie chcę tego. Nagle Liam wstaje i podchodzi do nas. Jego mina wskazuje na to, że już jest wściekły, a jeszcze nic nie powiedziałam. Przymykam powieki tylko po to aby znów je otworzyć i nabieram głęboki oddech.
-Tak.
Cicho szepczę i zamykam powieki spomiędzy, których wypływają stróżki słonej wody. Starałam się temu zapobiec ale nie dałam rady, to było silniejsze ode mnie. Musiałam zwymiotować. Spoglądam na Liama, któremu szczęka się zacisnęła, a mała żyłka na czole coraz bardziej pulsuje.
-Wiedziałem! Mógłby jej pan do cholery wytłumaczyć, że jest to niepoważne, nieodpowiedzialne i niebezpieczne jak dla niej?! Dla tak drobnej dziewczyny?! Zresztą dla każdej dziewczyny jest to jakieś zagrożenie.
-Po pierwsze Liam, przestań krzyczeć jeśli chcesz tutaj nadal być, a po drugie Sarah. Liam ma rację. Ryzykujesz własne życie, przez to co robisz. Niszczysz swój przewód pokarmowy i jamę ustną. Kwasy zżerają cię za każdym razem gdy zrobisz coś takiego. Czy zdarza ci się to często?
-Ostatnio mniej razy, ale kiedyś zdarzało się częściej. Nawet jeśli mam mało w żołądku, czuję że muszę to zrobić bo jestem gruba. Kiedy powstrzymuję się od jedzenia, wszystko jest okej. Ale czasem nie potrafię. Na przykład teraz w święta. Jak mogłam nie jeść? Musiałam to robić. Ale za każdym razem gdy zostawałam sama wymiotowałam. Chciałam pozbyć się tego wszystkiego z siebie żeby nie przytyć, bo jak widzi pan jestem już strasznie gruba i nie radzę sobie normalnie z odchudzaniem. Nie potrafię tak jak inne dziewczyny systematycznie chodzić na siłownię. Nie mam czasu na robienie takich pierdół. Chodzę na studia prawnicze i muszę dużo się uczyć. Moja przyszła praca jest też związana z moim wyglądem. Bo jak pan myśli, czy ktoś będzie chciał zatrudnić jakąś grubą prawniczkę? Nie. Właśnie w tym jest problem. Ludzie teraz nie patrzą na umiejętności, tylko na to jak ktoś się prezentuje.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest to choroba? A właściwie w twoim przypadku to już uzależnienie? Z tego co mówisz, prawdopodobnie masz anoreksję i bulimię. Musimy zrobić ci szereg badań. Spędzisz tutaj kilka godzin, dobrze? Musimy cię zmierzyć i zważyć. Pobrać próbkę krwi i moczu. Jeśli nie chcesz żeby Liam tutaj był podczas niektórych rzeczy po prostu to powiedz.
-Nie. Nie chcę żeby tu był. Nie chcę żeby patrzył na mnie.
-Okej.
Wzrusza tylko ramionami i wychodzi z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi. Będzie się na mnie wydzierał i jestem tego pewna, ale nie chcę żeby widział to jak ten lekarz będzie mnie rozbierał i oglądał moje ciało. Bałabym się jego reakcji, choć już wiele razy mnie widział, ale zazwyczaj było ciemno, ale zaświecona była tylko mała lampka. Nie chcę wchodzić na wagę, jak zwykle pewnie przytyłam. Nienawidzę tego momentu. Moja waga cały czas się waha. Ważę albo 49.9 albo 53.4. Boję się tego co teraz się stanie. Wstaję do pozycji siedzącej i patrzę na ojca Nialla. Pisze coś na swoim laptopie i co chwilę na mnie spogląda. Nie chciałam żeby to tak się skończyło.
-Jeśli nie wiesz jestem Greg Horan. Ojciec Nialla.
-Tak, wiem.
-Rozbierz się teraz Sarah. Muszę obejrzeć twoje ciało, czy masz jakieś obrzęki. Później się zważysz i zmierzymy twój wzrost. Na końcu pójdziesz do toalety aby oddać próbkę moczu i pobierzemy ci krew. A teraz odpowiedz mi na kilka pytań. Od kiedy to się zaczęło?
-Nie wiem. Nie lubię o tym rozmawiać. To dla mnie dziwny temat, to tak jakby pana zapytano o jakiś nieprzyjemny temat.
-Wiem, Sarah ale od tej chwili jestem twoim lekarzem. Musisz mówić mi o wszystkim. Rozumiesz?
-Dobrze. Nie wiem kiedy to się zaczęło. Nie pamiętam dokładnej daty, ale zaczęłam to robić jak chodziłam do liceum. Wszyscy wtedy powtarzali, że jestem gruba nawet matka, a nie miałam sił do żadnej diety. Albo jadłam wszystko, albo nic. Wie pan jak to jest. Niszczą twój idealny świat przez takie słowa. Może i jest to ciężkie do zrozumienia, ale to wszystko jest silniejsze ode mnie. Próbowałam nawet kiedyś z tym skończyć i skończyłam może na jakiś miesiąc. Wtedy zauważyłam, że coraz bardziej tyję. Wie pan jak się przestraszyłam? Sądziłam, że ludzie będą mówić o tym jaka cholernie gruba jestem.
-Sarah wiele razy mierzyłem się z takimi przypadkami jak ty, wiele osób wychodziło z tego. Słyszałem wiele o tobie od Nialla. Opowiadał mi o tobie, że powinnaś iść do lekarza bo na pewno jesteś chora, twoja sylwetka nie jest zdrowa. Nie wierzyłem mu początkowo, myślałem, że sobie ze mnie żartuje. Ale miał rację. Jesteś okropnie chuda. Przepraszam, że muszę ci to mówić, ale możliwe, że nie pożyjesz zbyt długo przy takim zachowaniu. Musisz w końcu zebrać się w sobie i przestać. No dobrze, ale teraz rozbierz się i wejdź na wagę.
Moje serce bije coraz mocniej i dziękuję za to, że miałam siłę na to, aby przykryć wszystkie blizny. Zdejmuję z ramion moją bluzę i żeby przedłużyć chwilę kiedy ojciec Nialla zobaczy moje posiniaczone ciało składam ją w równiutką kostkę. Ściągam buty i skarpetki. Został mi tylko biały t-shirt i rurki. Czuję, że w moich oczach pojawiają się łzy i przygryzam wargę. Przed moimi oczami robi się ciemno, ale szybkim ruchem pozbawiam się koszulki i po chwili spodni. Próbuję zakryć dłońmi swoje ciało, ponieważ nikt nie widział mnie nago prócz Liama. Zresztą nawet on wiecznie widział mnie po ciemku albo przy słabym świetle. Uśmiecham się do lekarza, a on wskazuje mi na ścienę. Kieruję się w jej stronę i staję na czerwonym x-ie. Facet podchodzi do mnie i sięga ponad moją głową aby przyłożyć do mnie miarkę.
-No, a więc Sarah 1.65. Teraz biegnij na wagę.
Uśmiecham się do niego, ponieważ już teraz to jest pewne, że mam 1.65, a kiedyś jeszcze wahałam się między tym wzrostem. Raz było pokazane 1.64 a raz 1.65. Przechodzę przez pomieszczenie i staję na zimnej posadce. Teraz będzie rozgrywał się największy dramat. Nie poradzę sobie z tym, już teraz czuję, że cała się trzęsę. Patrzę w sufit i z trudnością powstrzymuję łzy. Kiedy ojciec Nialla podchodzi do mnie i zmienia ciężarki wypuszcza z siebie zrezygnowane powietrze. Spoglądam w jego błękitne oczy, a on kręci głową.
-51.9. Nie możesz już więcej chudnąć, bo będziesz miała niedowagę. Rozumiesz? Twoje BMI jest bardzo dobre. Sarah jesteś piękną dziewczyną, pewnie wiele chłopaków chciałoby mieć taką dziewczynę jak ty skarbie. Powiem ci jedno. Nie możesz być zbyt koścista, faceci tego nie lubią. Musisz nabrać trochę ciała. Twoje żebra, obojczyki i kości biodrowe są bardzo mocno zarysowane. Teraz ubierz się i pójdziemy pobrać ci krew i próbkę moczu.

------------------------

Spoglądam jeszcze raz na swoje badania, na których ewidentnie występuje w mojej krwi brak żelaza i magnezu. Tak, wiem. Mam anemię, tata Nialla powiedział mi do dokładnie. Choruję na anemię, bulimię i anoreksję. To ostatnie to jest choroba psychiczna, ale nic nie mogę na nią poradzić. Będę musiała jakoś sobie z  tym wszystkim poradzić. Liam nadal się do mnie nie odzywa. Kiedy kilka minut próbowałam podjąć próbę jakiejkolwiek rozmowy to zbył mnie. Powiedział mi, żebym była cicho bo prowadzi. Teraz kiedy czekamy na zamówienie z McDrive'a muszę z nim porozmawiać. To moja jedyna możliwość. Cisza między nami zawsze jest najgorsza. Najgorsze jest to, kiedy nie wiem o czym on myśli i jak bardzo mnie nienawidzi.
-Proszę odezwij się do mnie.
-No, ale po co? I tak okłamujesz mnie z każdym słowem. Dlaczego ci ufałem? Dlaczego ufałem ci tak wiele razy, co? Albo inaczej, dlaczego ty wmawiałaś mi, że z tym skończyłaś kurwa? Nawet nie wiesz jak bardzo zapadłem się pod ziemię kiedy to usłyszałem. Kiedy powiedziałaś, że znowu wymiotowałaś. 
-Przepraszam.
-Zwykłe przepraszam tutaj nie wystarczy Sarah. Narażasz swoje pierdolone życie i narażasz też mnie na to wszystko. Czy naprawdę chcesz żebym taki był? Chcesz żebym kupował ci pieprzone jedzenie i patrzył jak jesz, a później pilnował cię cały czas? Chcesz żebym na ciebie tylko wrzeszczał? Chcesz tego Sarah? 
-Nie, ja tylko..
-Co tylko? Nie ma żadnego tylko. Jesteś posraną małolatą, która myśli że jak się odchudza i wymiotuje jest fajna. Nie sądziłem, że aż tak jesteś kurwa bezmyślna. Przecież jesteś bardzo inteligentną dziewczyną, dlaczego ty to robisz?
-Bo chcę być idealna. Chcę być idealna dla ciebie, dla siebie, dla wszystkich. Żebyś nie oglądał się za innymi dziewczynami, tylko mógł kiedyś powiedzieć "o patrzcie to moja dziewczyna, patrzcie jaka jest idealna", a nie musiał się wstydzić. Chcę być idealna dlatego, że boję się tego, że kiedyś mogę cię naprawdę stracić. 
-Boże Sarah, naprawdę? Jesteś mega chuda, niech to w końcu do ciebie dotrze dziewczyno. Jesteś idealna. Zawsze marzyłem o takiej dziewczynie jak ty. Sądzisz, że nawet jeśli miałabyś jakieś kilka kilogramów więcej nie podobałabyś mi się? Jasne, że byś się podobała.
-Teraz tak mówisz. Dlaczego w takim razie nie chciałeś być z Amy?
-Byłem z nią, Sarah. Ja z nią byłem. Ale to był tylko przelotny związek. Ona też mi się podobała. Ej czy ty właśnie powiedziałaś, że ona jest gruba?
Patrzy na mnie i głupkowato się uśmiecha. Nie chciałam, żeby to musiało tak zabrzmieć to był przypadek. Ale fakt, chyba powiedziałam, że jest grubsza. Chcę mi się śmiać dlatego wybucham śmiechem, a Liam razem ze mną. Boże jak ja go kocham i kocham jego wszystkie humory. Kiedy się uspokajam chwytam jego dłoń, a on szybko składa pocałunek na moich ustach. Jest taki słodki. Ojciec Nialla przepisał mi magnez i żelazo, które mam zażywać codziennie i postaram się to robić, a teraz chyba naprawdę jestem głodna, ale nie jestem pewna. 
-Kocham cię skarbie, jesteś wszystkim co mam i pamiętaj o tym.
Naprawdę boję się, że kiedyś go stracę i między innymi też dlatego chciałam być tak cholernie idealna dla niego i nadal chcę. Nie chcę żeby to wszystko kiedyś się skończyło. Nie dałabym rady bez niego. Bardzo mocno go kocham i jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Wspiera mnie i jest zawsze obok mnie gdy tego potrzebuję. Biorę swój telefon do dłoni i odblokowuję ekran. Mam kilka nieodebranych od Harry'ego, Nialla i Amy. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Bo całym wczorajszym i dzisiejszym zajściu jestem strasznie zmęczona. Chcę dzisiaj spędzić czas sama. Bez Liama. Tylko ja. W moich oczach po raz kolejny tego dnia pojawiają się pojedyncze łzy, a dłonie zaczynają się trząść. Nie wiem co się ze mną dzieje. Liam spogląda na mnie i marszczy czoło. Kręcę tylko przecząco głową, a on przytakuję i rozdziela nasze dłonie tylko po to aby zabrać torbę z jedzeniem od sprzedawcy. Odkładam telefon do torebki i sięgam do środka. Wyciągam z niej porcję frytek i zaczynam jeść.

----------------------------

Uśmiecham się do Liama, kiedy kończymy oglądać kolejny odcinek "Scream Queens". Skończyliśmy jeść już wszystko co kupiliśmy. Jestem pełna i czuję to, ale nie chcę wymiotować, przynajmniej nie dzisiaj. Poprawiam się na kanapie i delikatnie całuję jego policzek. Mogłoby tak zostać. My razem, bez nikogo. Kochający się. Będący jednością. Nic ani nikt nam nie przeszkadza. Ricki i Christian mieli wrócić godzinę temu, ale nadal ich nie ma. Pewnie pojechali jeszcze do cioci, aby powiedzieć babci, że z mamą wszystko już okej. Tata pewnie został i Bóg tylko wie co on tam robi z matką. Liam nagle rzuca się na mnie i zaczyna łaskotać moje ciało. Przestań. Błagam cię. Przestań. Jego dłonie idealnie odnajdują miejsca w których mam te cholerne łaskotki. Śmieję się na cały głos, a on przygryza swoją dolną wargę. Boże wygląda tak seksownie, nie zasłużyłam sobie na niego. Jestem tak okropnie brzydka, a on tak idealny. Większość dziewczyn na naszym akademiku chciałoby być z nim, ale dlaczego to ja muszę być tą jedyną? Dlaczego aż tak bardzo mnie kocha? Wiele razy zadawałam sobie to pytanie, ale nadal nie potrafię na nie odpowiedzieć. Sięgam po telefon, który jest na stoliku do kawy i nie sprawdzając kto dzwoni odbieram go. Przykładam słuchawkę do ucha w momencie, kiedy usta Liama stykają się z moją szyją.
-Taakk?
-Hej, skarbie. Co tam robisz? Niall mi powiedział, że twoja mama jest w szpitalu. Wszystko z nią już okej?
-Teraz właśnie skończyłam oglądać serial i idę się chyba położyć. Jestem strasznie wykończona. Z mamą jest już naprawdę dobrze. 
Nagle Liam odrywa się ode mnie i szybko całuje moje usta. Odchodzi i znika gdzieś za drzwiami kuchni. 
-Jesteś tam sama? Wydawało mi się, że ktoś jest z tobą.
-Tak, właściwie to nie. Są moi bracia. 
-Sarah! Sarah! Chodź tutaj! Nie mogę sobie poradzić z tym ekspresem do kawy!
-To brzmi jak głos Liama! Sarah, czy Liam jest u ciebie?
-Harry, ty jesteś nienormalny, ja go prawie nie znam. A nawet jeśli musiałby być kretynem żeby tutaj lecieć dwanaście godzin. Trzeba być pojebanym. Weź się ogarnij. To Ricky. 
-Przepraszam. Dobrze idź już mu tam pomóż i połóż się.
-Dobranoc.
Rozłączam się i wkładam telefon do kieszeni. Wstaję z kanapy i idę w stronę kuchni. Co on sobie wyobraża? Przecież Harry już coś podejrzewa. On jest pojebany czy pojebany? Nie mam pojęcia ale coraz bardziej zaczyna działać mi na nerwy. Pokazuję mu środkowy palec i wychodzę po schodach na górę. Kiedy jestem już u szczytu słyszę, że Liam wyłącza telewizor. Przyspieszam kroku i wchodzę do swojego pokoju zamykając go na klucz. Opadam na łóżko i zakrywam się szczelnie kołdrą. Ciekawe co on teraz zrobi. Nagle kroki urywają się, a on naciska na klamkę. Prawie wybucham śmiechem kiedy cicho przeklina. Zaczyna pukać, a ja krzyczę żeby spadał. 
-Zobaczymy Sarah, kto jeszcze przyjdzie do kogo w nocy. Nie przejmuj się ja nie zamknę drzwi, skarbie.
Kiedy słyszę, że zamyka za sobą drzwi idę pod swoje i otwieram je. Rozbieram się i zostaję w samym białym topie i czarnych, koronkowych majtkach. Nie pójdę tam. Idę o zakład, że to on tutaj przyjdzie. Nagle dostaję sms'a i sięgam po telefon. Odblokowuję ekran i widzę, że Liam wysłał mi zdjęcie, że idzie spać. Zaczynam się śmiać na cały głos i zapisuję zdjęcie. Mam tak wiele jego zdjęć. Naprawdę. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest tego tak wiele. Robię je kiedy nie jest w stanie tego zauważyć. Przygryzam wargę i jeszcze raz spoglądam na swój ekran główny, na którym jesteśmy szczęśliwi zanim blokuję telefon. Odkładam go na szafkę nocną i zamykam oczy. Wyłączam lampkę i okrywam się miękkim materiałem kołdry. Nagle słyszę, że drzwi się otwierają i mam ochotę krzyknąć "ha, wiedziałam, że będziesz pierwszy", Chciałam być sama, ale jednak jest to trudne, kiedy wiem że jest w pokoju obok. Uśmiecham się kiedy materac ugina się po mojej prawej stronie, a ktoś oddycha prosto w moją szyję. Odwracam się i prawie zderzam z ustami chłopaka, który jest dla mnie stworzony. 
-Wiedziałam, że przyjdziesz.
-Jestem aż tak przewidywalny?
-Tak. Ale dobrze, że to zrobiłeś. Chciałam tego, a dobrze wiesz, że ja bym nie przyszła.
Całuję jego wargi i przerzucam jedną nogę przez jego biodra w taki sposób, że jesteśmy jeszcze bliżej siebie. Czuję jego przyrodzenie i delikatnie dotykam jego nagiego torsu. Kocham każdy skrawek jego ciała. Kiedy jego język odnajduje mój i delikatnie masuje go zaczynam się o niego ocierać. Co chwila mocniej na niego napieram i odchylam się. Szybkim ruchem siadam na nim okrakiem i obejmuję jego biodra swoimi udami. Kiedy wiszę nad nim, on odgarnia moje włosy, które opadają na jego twarz. Jego dotyk jest tak cholernie perfekcyjny. Taki delikatny i miękki. Uwielbiam go. Pochylam się, aby złączyć nasze usta, a on oddycha ciężej, ponieważ mocniej naparłam na jego penisa. Jego dłonie przenoszą się na moje biodra i wyjeżdżają wyżej aby dotknąć mojej nagiej skóry. Kiedy odchyla mój top, moje serce bije coraz szybciej i przestaję kontrolować swoje ruchy. Odrywam się od niego w momencie, kiedy chce ściągnąć ze mnie top. Pozwalam mu na to, a na moim ciele pozostaje tylko czarny stanik. Dotykam delikatnie jego obojczyk i przejeżdżam palcem po zagłębieniach jego mięśni docierając do podbrzusza. Wkładam swoje palce pod gumkę jego spodni do spania i ciągnę je w dół rzucając je gdzieś w ciemny pokój. W momencie Liam pozbywa się ze mnie majtek, a ja unoszę się aby łatwo było je zsunąć. Po raz kolejny opadam na jego ciało, a on wypuszcza z siebie oddech. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że już jest twardy. Boże, pierwszy raz czuję jego penisa tak blisko mojej kobiecości. Ocieramy się o siebie tak bez niczego. To takie cholernie nowe uczucie. Kołyszę biodrami, a on trzyma mnie mocno, blisko siebie. Chciałabym czegoś więcej, ale z drugiej strony to za szybko. Uśmiecham się do Liama i pochylam aby po raz kolejny złączyć nasze usta. Delikatnie pocieram swoje wrażliwe miejsce o jego napięty mięsień, a on wzdryga się i odpycha mnie delikatnie od siebie. Auć to bolało Liam. Naprawdę. Nie chcę żeby tak było. Dlaczego to zrobił? Spoglądam na niego z dziwnym wyrazem twarzy i dopiero teraz zauważam, że jego oddech jest bardzo szybki, a mięśnie co chwila się napinają. Dlaczego on już jest tak blisko? Czy to ja tak na niego działam? Nie rozumiem, przecież miał tak wiele dziewczyn. Nie powinien tak szybko się podniecać. Pamiętam, że kiedyś wspominał o tym, że przy mnie czuje się inaczej, ale co to znaczy? Nadal nie mam pojęcia. Uśmiecham się do niego, a on delikatnie dotyka mojego ramienia. Jego chrypa w głosie sprawia, że czuję przepływające dreszcze i dostaję gęsiej skórki.
-Kurwa mać. Sarah przestań to robić!
-Dlaczego? Przecież zawsze ci się to podobało.
-Dobrze, ale do cholery już przeszliśmy na taki etap, że robimy dziwne rzeczy. A teraz mam ochotę cię przelecieć, a oboje tego przecież na razie nie chcemy. 
-No to, po co przyszedłeś tutaj?
-Bo chciałem się do ciebie przytulić i zasnąć przy tobie. Nie mogę spać tak po prostu z myślą, że śpisz w pokoju naprzeciwko, a ja nic nie mogę z tym zrobić. To jest silniejsze ode mnie. Muszę spędzić z tobą wszystkie nawet te najmniejsze chwile, ponieważ po świętach znowu wrócimy do normalności.
-Co masz na myśli?
-Znowu będziesz mnie ignorować i będziesz dziewczyną Harry'ego.
-Pamiętaj o tym, że jestem twoja. Tylko twoja. Nie zapominaj o tym.



Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

Obserwatorzy