BARDZO WAŻNA NOTKA NA DOLE!!! PROSZĘ PRZECZYTAJ :)
"Ty układasz sobie plany, a życie robi swoje"~ 'Zostań, jeśli kochasz'- Gayle Forman
Zaczynam śmiać się pod nosem kiedy dostrzegam Sarę przeciskającą się na swoje miejsce. Co chwile przeprasza kogoś, kto został przez przypadek przez nią dotknięty. Naprawdę, ona serio traktuje tą przestrzeń osobistą. Kiedy spogląda na mnie cały w środku zamieram. Dostrzegam to jak bardzo ją zraniłem. Pierwszy raz dostrzegam ból w jej oczach. Nigdy nie widziałem nic podobnego. Nie u niej. Nie u mojej kochanej Sary. Jej blada cera doprowadza mnie do szału i mam ochotę się na nią wydrzeć, żeby się ogarnęła, ale nie mogę. Nie mogę tego zrobić, bo wiem, że to moja wina. To przeze mnie tak teraz wygląda. Chciałbym jej wszystko wytłumaczyć. Nie wiedziałem co wtedy robię, a po drugie tam byli nasi wspólni przyjaciele. Nie chciałem im mówić, że szaleję za tą dziewczyną i kocham ją całym sercem, ponieważ sama chciała powiedzieć Harry'emu jak jest. Byłem pijany. Dzwoniłem do niej. Próbowałem. Za każdym razem włączała się poczta głosowa lub po prostu nikt nie odbierał. Nie mogę na nią patrzeć. Nie mogę. Rozkleję się. Jeszcze chwilkę temu chciałem z nią rozmawiać, ale teraz nie. Nie potrafię tak po prostu z nią porozmawiać jakby nic się nie wydarzyło. Odwracam wzrok i spoglądam na mokre podłoże na którym stoi teraz nasz samolot. Jestem takim skurwielem. Musiałem wiele namieszać w jej życiu. Mam nadzieję, że wybaczy mi to i będzie chciała jeszcze kiedyś ze mną porozmawiać, bo ja naprawdę nie chciałem. Nie chciałem jej tak bardzo zranić.
-Miałeś lecieć innym samolotem.
-Nie było już miejsc, przepraszam.
-Huh. Okej. Ale udawajmy tak jakbyśmy się nie znali.
-Nie możemy normalnie porozmawiać o tym co się stało? Proszę cię.
-Dobrze porozmawiajmy.
Moje serce zamiera w momencie kiedy odwraca się w moją stronę i chwyta moje moje dłonie. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego do cholery? Przecież to nie jest realne, żeby tak szybko mi wybaczyła. Ja chciałem tylko porozmawiać o tym wszystkim co się tam wydarzyło, a nie zmuszać ją do tego żeby mi wybaczyła. Przełykam ślinę i spoglądam tuż za jej plecy żeby dostrzec, jakiegoś młodego chłopaka, który nam się przygląda. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale momentalnie skupiam się na dziewczynie, która siedzi przede mną.
-Posłuchaj. Nie ważne co teraz powiesz. Nie wiem. Choćbyś płakał, wyzywał Boga. Cokolwiek. Nic nie sprawi, że wybaczę ci to co zrobiłeś. To mnie zniszczyło. Przestałam wierzyć w to, że wiele dla kogoś znaczę. Wiesz co? I chyba nawet w pewnym sensie pomogłeś mi się wyleczyć. Wyleczyłeś mnie z tej chorej plątaniny w której siedziałam od tylu miesięcy. Skończyłam już z udawaniem. Może w głębi gdzieś coś jeszcze do ciebie czuję, ale pewne jest to, że kocham Harry'ego i to jemu chcę poświęcić swój czas. Jemu. Chyba trzeba będzie w jakiś sposób rozwiązać problem, który wystąpi z twoimi korkami, bo chyba logiczne, że nie będziemy się teraz widywać. Nie możemy. Nie mogę na ciebie patrzeć, bo wszystko we mnie pęka. Moje wszystkie emocje się zbierają i mam ochotę teraz coś tak bardzo rozwalić, ale nie mogę tego zrobić. Nienawidzę cię Liam za to, co powiedziałeś. Najlepiej będzie jak nauczymy się żyć bez siebie. Może kiedyś naprawdę bardzo mocno cię potrzebowałam. Chciałam żebyś był i zasypiał obok mnie, dlatego dzwoniłam w nocy, ale teraz wszystko będzie musiało się zmienić. Będzie ciężko wiem. Ale po miesiącu już nawet nie będziesz pamiętał kim byłam. Minie twój kolejny rok na uczelni, a ja będę nadal tą samą dziewczyną, którą byłam. Tylko, zmieni się to, że moim chłopakiem będzie osoba z którą będziesz utrzymywał kontakt.
-Wyjadę. Na drugim semestrze już mnie nie zobaczysz. Wyjadę studiować do innego stanu. Nie będziesz musiała mnie widywać. A i korkami nie musisz się martwić. Jakoś sobie poradzę tylko pamiętaj jeszcze o jednym. Ja tak łatwo nie odpuszczę, bo jesteś osobą, która jest dla mnie wyjątkowa, bo nigdy nie zakochałem się w nikim tak jak w tobie. Nikogo nie darzyłem takim uczuciem, które rozpierdala mnie od środka. Z każdym dniem kocham cię coraz mocniej. Jesteś moim wszystkim, ale lepiej będzie dla nas jak wyjadę. Naprawdę. Masz rację. Zapomnijmy o sobie. Niszczymy się tylko wzajemnie. Pewne jest tylko to, że nigdy o tobie nie zapomnę. Jeśli kiedykolwiek naprawdę mnie kochałaś powiedz coś teraz, proszę. Powiedz coś.
-Dobrze, że zrozumiałeś tą sytuację i chcesz zniknąć.
Momentalnie puszczam jej dłonie i zapinam swój pas. Odwracam się do niej plecami i spoglądam przez to malutkie okienko, które jest delikatnie zarysowane od zewnątrz ze względu na pęd powietrza, który uderza w samolot podczas lotu. Czuję, że moje oczy zachodzą mgłą i już po chwili płaczę jak mały chłopiec. Chciałbym, żeby ktoś teraz mnie przytulił. Najbardziej chciałbym żeby była to Sarah, ale nawet nie liczę na to. Nie zapomnę o niej. Nie odpuszczę sobie jej. Naprawdę. Korków nie będzie musiała mi udzielać, ale znajdę inny sposób na to, aby spędzać z nią ten cholerny czas. Muszę ją odzyskać. Muszę odzyskać jej pieprzone zaufanie.
Sarah's Pov
W mojej głowie nadal rozbrzmiewają jego słowa, kiedy mówi, że wyjedzie. Nie chcę żeby to robił. Chcę żeby mnie przytulił. Tylko tego chcę. Uzależniłam się od niego. Te kilka dni bez rozmowy z nim były dla mnie udręką. Moje życie nadal ją będzie, bo nie chcę być z osobą dla której nic nie znaczę, która udaje swoje uczucia i nie potrafi być szczera. Spoglądam na niego kątem oka w momencie kiedy wzbijamy się w górę. Dostrzegam, że przykłada prawą dłoń do twarzy. Czy on płacze? Przygryzam wargę i chcę chwycić jego lewą dłoń, ale on nagle cofa ją tak jakby coś przeczuwał. Chcę być cały czas z nim. Chcę budzić się z myślą, że zobaczę go i znowu będę mogła poczuć jego zapach, ale będę musiała się odzwyczaić. Będę musiała się nauczyć żyć bez niego. Nie wiem ile mi to zajmie, ale jestem pewna, że będę płakać, będę miała chwile słabości, będę chciała zadzwonić, żeby dowiedzieć się tylko co u niego. Czy dobrze się czuje. Odwracam głowę w drugą stronę i dostrzegam tego gnojka, który cały czas mi się przyglądał.
-Nie wiem co ci zrobił, ale i tak nie powinnaś go tak traktować.
-Gdybyś tylko wiedział zmieniłbyś zdanie. Nie jesteś w temacie, więc najlepiej będzie jeśli się zamkniesz, okej?
-Ale będziecie cierpieć.
-Znalazł się znawca natury ludzkiej. Lepiej pilnuj swoich interesów. Nikt tutaj nie będzie tęsknił.
Przewracam oczami i odwracam się do niego plecami rozpinając mój pas bezpieczeństwa. Jednym przyciskiem delikatnie obniżam swój fotel w dół upewniając się wcześniej, że kobiecie, która za mną siedzi to nie przeszkadza. Tak na wszelki wypadek składam podłokietnik, który jest między nami z nadzieją, że się przytuli. Wiem, że później będę musiała zrobić jakąś awanturę, ale nie ważne. Chce mi się spać, więc przymykam powieki. Cały czas myślę o chłopaku, który leży tuż przede mną i cicho łka. Przypominam sobie moment w którym opowiadał mi te wszystkie okropieństwa, kiedy zamknęli go na oddziale psychiatrycznym. Miał wtedy na sobie tylko koszulę nocną i nic poza tym. Nawet bielizny. Dawali mu do jedzenia codziennie to samo. Na śniadanie kasza gryczana z mlekiem, na obiad przecierana zupa grochowa, na drugie jakieś zmielone ziemniaki i mięso. Pamiętam, że przechodziły przeze mnie wtedy ciarki. Kiedy to opowiadał, myślałam o tym, że gdyby naprawdę coś mu się stało nie wytrzymałabym tego. Nie wiem co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żebym go znienawidziła, ale ja nie potrafię. Kocham go całą sobą i nie potrafię tego zmienić. Nie wiem co powie na to Christian i Ricky, którzy nie spali przez mnie te noce, pilnując mnie żebym nie zrobiła sobie nic głupiego. Staram się odpłynąć w krainę, gdzie będę tylko ja i moje myśli. Moje marzenia związane z Liam'em i w końcu szczęśliwym związkiem.
Liam's Pov
Patrzę nadal na jej idealną twarz i nie potrafię sobie wyobrazić tego, że chce to wszystko zakończyć. Wszyscy śpią, tylko ja jak jakiś psychopata jej się przyglądam. Wszystkie rolety są już zasunięte, ponieważ jest noc, a samolot oświetlają tylko blade lampki. Jedną z nich jest jedna nad moją głową. Oświetla jej cudowną twarz. Ale zaraz ją przyciemnię. Muszę się przespać. Jestem cholernie zmęczony. Delikatnie unoszę dłoń, aby poprawić jej kosmyk włosów, który spadł na jej twarz. Chcę ją zapamiętać taką jaką była. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane dotknąć jej ciepłej, delikatnie obrośniętej włoskami skóry, miękkich warg. Nigdy nie zobaczę jej niewinnego wzroku, kiedy leży w łóżku i robimy coś na co nie jest jeszcze gotowa. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to wszystko tak po prostu zniknie. Że ja pójdę w swoją stronę, a ona w swoją. W przerwę zimową złożę papiery do byle jakiej uczelni tylko po to, żeby mogła być szczęśliwa przez kolejne lata swojej nauki na NYU. Chciałbym z nią na spokojnie porozmawiać, ale i tak wiem, że ta rozmowa dobrze by się nie skończyła. Pewnie krzyczelibyśmy na siebie i rozwalali wszystko co wpadłoby nam w ręce. Niczym Holly i Kyle z Geordie Shore. Nie żebym to oglądał, choć czasem lubię się trochę odmóżdżyć i oglądam takie badziewia. Kocham kiedy Sarah to ogląda, śmieje się z nich i naśladuje ich zachowania. Jest przy tym taka idealna. Uwielbiam jak udaje Charlotte, a ja jestem Gary'm. Kiedy negujemy związek Holly i Kyle jakbyśmy byli najlepszą parą na świecie. Hipokryci. Zaczynam cicho śmiać się pod nosem i podnoszę wzrok na tego chłopaka. Ma zamknięte oczy i także pogrążony jest w śnie. Delikatnie pochylam się i całuję jej czoło, które delikatnie marszczy się pod dotykiem moich ust. Oddalam się od niej i odwracam w drugą stronę. Nie chcę, żeby myślała, że gapiłem się na nią przez cały czas i słuchałem jej spokojnego oddechu. Delikatnie podsuwam roletę do góry i kompletnie nic nie widzę. Co się dziwić. Jest przecież noc. Chce mi się śmiać z mojej głupoty, ale za to przymykam powieki i staram się zapomnieć o tym co się wydarzyło. Nigdy nie będziemy tak idealni jak Heazel i Augustus z Gwiazd Naszych Wina, ale możemy próbować. Możemy stać się idealni sami dla siebie, ale będzie to ciężkie. Najpierw będę musiał odbudować jej zaufanie, ale obiecuję, że jeśli nic się nie zmieni ja wyjadę. Nie będę chciał przebywać z nią na jednym kampusie z myślą, że udajemy to, że nic się między nami nie wydarzyło. Chciałbym powiedzieć Harry'emu, że kocham ją z całego serca, a ona też mnie kocha, tylko że teraz Sarah może się wszystkiego wyprzeć i naprawdę nie zdziwiłoby mnie to. Nagle czuję, że jej ramie oplata się wokół mojego torsu, a jej ciało jest bliżej mojego. Czuję jak moje serce przyspiesza, a ciało robi się gorące. Łzy zaczynają jeszcze bardziej szczypać moje oczy kiedy kładę swoją dłoń na jej. Biorę głębszy oddech i wydycham go głośno. Sarah nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile dla mnie znaczy i ile mógłbym jej zaoferować i dać na zawsze. Jak bardzo mógłbym poświęcić się dla miłości, którą ją darzę. Chciałbym żeby wiedziała jak bardzo ją kocham i chciałbym spędzić z nią najlepsze chwile w moim życiu. Chcę ją przeprosić, ale wiem, że już teraz mi nie wybaczy. Wszystko spieprzyłem.
-Nie możemy normalnie porozmawiać o tym co się stało? Proszę cię.
-Dobrze porozmawiajmy.
Moje serce zamiera w momencie kiedy odwraca się w moją stronę i chwyta moje moje dłonie. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego do cholery? Przecież to nie jest realne, żeby tak szybko mi wybaczyła. Ja chciałem tylko porozmawiać o tym wszystkim co się tam wydarzyło, a nie zmuszać ją do tego żeby mi wybaczyła. Przełykam ślinę i spoglądam tuż za jej plecy żeby dostrzec, jakiegoś młodego chłopaka, który nam się przygląda. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale momentalnie skupiam się na dziewczynie, która siedzi przede mną.
-Posłuchaj. Nie ważne co teraz powiesz. Nie wiem. Choćbyś płakał, wyzywał Boga. Cokolwiek. Nic nie sprawi, że wybaczę ci to co zrobiłeś. To mnie zniszczyło. Przestałam wierzyć w to, że wiele dla kogoś znaczę. Wiesz co? I chyba nawet w pewnym sensie pomogłeś mi się wyleczyć. Wyleczyłeś mnie z tej chorej plątaniny w której siedziałam od tylu miesięcy. Skończyłam już z udawaniem. Może w głębi gdzieś coś jeszcze do ciebie czuję, ale pewne jest to, że kocham Harry'ego i to jemu chcę poświęcić swój czas. Jemu. Chyba trzeba będzie w jakiś sposób rozwiązać problem, który wystąpi z twoimi korkami, bo chyba logiczne, że nie będziemy się teraz widywać. Nie możemy. Nie mogę na ciebie patrzeć, bo wszystko we mnie pęka. Moje wszystkie emocje się zbierają i mam ochotę teraz coś tak bardzo rozwalić, ale nie mogę tego zrobić. Nienawidzę cię Liam za to, co powiedziałeś. Najlepiej będzie jak nauczymy się żyć bez siebie. Może kiedyś naprawdę bardzo mocno cię potrzebowałam. Chciałam żebyś był i zasypiał obok mnie, dlatego dzwoniłam w nocy, ale teraz wszystko będzie musiało się zmienić. Będzie ciężko wiem. Ale po miesiącu już nawet nie będziesz pamiętał kim byłam. Minie twój kolejny rok na uczelni, a ja będę nadal tą samą dziewczyną, którą byłam. Tylko, zmieni się to, że moim chłopakiem będzie osoba z którą będziesz utrzymywał kontakt.
-Wyjadę. Na drugim semestrze już mnie nie zobaczysz. Wyjadę studiować do innego stanu. Nie będziesz musiała mnie widywać. A i korkami nie musisz się martwić. Jakoś sobie poradzę tylko pamiętaj jeszcze o jednym. Ja tak łatwo nie odpuszczę, bo jesteś osobą, która jest dla mnie wyjątkowa, bo nigdy nie zakochałem się w nikim tak jak w tobie. Nikogo nie darzyłem takim uczuciem, które rozpierdala mnie od środka. Z każdym dniem kocham cię coraz mocniej. Jesteś moim wszystkim, ale lepiej będzie dla nas jak wyjadę. Naprawdę. Masz rację. Zapomnijmy o sobie. Niszczymy się tylko wzajemnie. Pewne jest tylko to, że nigdy o tobie nie zapomnę. Jeśli kiedykolwiek naprawdę mnie kochałaś powiedz coś teraz, proszę. Powiedz coś.
-Dobrze, że zrozumiałeś tą sytuację i chcesz zniknąć.
Momentalnie puszczam jej dłonie i zapinam swój pas. Odwracam się do niej plecami i spoglądam przez to malutkie okienko, które jest delikatnie zarysowane od zewnątrz ze względu na pęd powietrza, który uderza w samolot podczas lotu. Czuję, że moje oczy zachodzą mgłą i już po chwili płaczę jak mały chłopiec. Chciałbym, żeby ktoś teraz mnie przytulił. Najbardziej chciałbym żeby była to Sarah, ale nawet nie liczę na to. Nie zapomnę o niej. Nie odpuszczę sobie jej. Naprawdę. Korków nie będzie musiała mi udzielać, ale znajdę inny sposób na to, aby spędzać z nią ten cholerny czas. Muszę ją odzyskać. Muszę odzyskać jej pieprzone zaufanie.
Sarah's Pov
W mojej głowie nadal rozbrzmiewają jego słowa, kiedy mówi, że wyjedzie. Nie chcę żeby to robił. Chcę żeby mnie przytulił. Tylko tego chcę. Uzależniłam się od niego. Te kilka dni bez rozmowy z nim były dla mnie udręką. Moje życie nadal ją będzie, bo nie chcę być z osobą dla której nic nie znaczę, która udaje swoje uczucia i nie potrafi być szczera. Spoglądam na niego kątem oka w momencie kiedy wzbijamy się w górę. Dostrzegam, że przykłada prawą dłoń do twarzy. Czy on płacze? Przygryzam wargę i chcę chwycić jego lewą dłoń, ale on nagle cofa ją tak jakby coś przeczuwał. Chcę być cały czas z nim. Chcę budzić się z myślą, że zobaczę go i znowu będę mogła poczuć jego zapach, ale będę musiała się odzwyczaić. Będę musiała się nauczyć żyć bez niego. Nie wiem ile mi to zajmie, ale jestem pewna, że będę płakać, będę miała chwile słabości, będę chciała zadzwonić, żeby dowiedzieć się tylko co u niego. Czy dobrze się czuje. Odwracam głowę w drugą stronę i dostrzegam tego gnojka, który cały czas mi się przyglądał.
-Nie wiem co ci zrobił, ale i tak nie powinnaś go tak traktować.
-Gdybyś tylko wiedział zmieniłbyś zdanie. Nie jesteś w temacie, więc najlepiej będzie jeśli się zamkniesz, okej?
-Ale będziecie cierpieć.
-Znalazł się znawca natury ludzkiej. Lepiej pilnuj swoich interesów. Nikt tutaj nie będzie tęsknił.
Przewracam oczami i odwracam się do niego plecami rozpinając mój pas bezpieczeństwa. Jednym przyciskiem delikatnie obniżam swój fotel w dół upewniając się wcześniej, że kobiecie, która za mną siedzi to nie przeszkadza. Tak na wszelki wypadek składam podłokietnik, który jest między nami z nadzieją, że się przytuli. Wiem, że później będę musiała zrobić jakąś awanturę, ale nie ważne. Chce mi się spać, więc przymykam powieki. Cały czas myślę o chłopaku, który leży tuż przede mną i cicho łka. Przypominam sobie moment w którym opowiadał mi te wszystkie okropieństwa, kiedy zamknęli go na oddziale psychiatrycznym. Miał wtedy na sobie tylko koszulę nocną i nic poza tym. Nawet bielizny. Dawali mu do jedzenia codziennie to samo. Na śniadanie kasza gryczana z mlekiem, na obiad przecierana zupa grochowa, na drugie jakieś zmielone ziemniaki i mięso. Pamiętam, że przechodziły przeze mnie wtedy ciarki. Kiedy to opowiadał, myślałam o tym, że gdyby naprawdę coś mu się stało nie wytrzymałabym tego. Nie wiem co jeszcze musiałoby się wydarzyć, żebym go znienawidziła, ale ja nie potrafię. Kocham go całą sobą i nie potrafię tego zmienić. Nie wiem co powie na to Christian i Ricky, którzy nie spali przez mnie te noce, pilnując mnie żebym nie zrobiła sobie nic głupiego. Staram się odpłynąć w krainę, gdzie będę tylko ja i moje myśli. Moje marzenia związane z Liam'em i w końcu szczęśliwym związkiem.
Liam's Pov
Patrzę nadal na jej idealną twarz i nie potrafię sobie wyobrazić tego, że chce to wszystko zakończyć. Wszyscy śpią, tylko ja jak jakiś psychopata jej się przyglądam. Wszystkie rolety są już zasunięte, ponieważ jest noc, a samolot oświetlają tylko blade lampki. Jedną z nich jest jedna nad moją głową. Oświetla jej cudowną twarz. Ale zaraz ją przyciemnię. Muszę się przespać. Jestem cholernie zmęczony. Delikatnie unoszę dłoń, aby poprawić jej kosmyk włosów, który spadł na jej twarz. Chcę ją zapamiętać taką jaką była. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane dotknąć jej ciepłej, delikatnie obrośniętej włoskami skóry, miękkich warg. Nigdy nie zobaczę jej niewinnego wzroku, kiedy leży w łóżku i robimy coś na co nie jest jeszcze gotowa. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to wszystko tak po prostu zniknie. Że ja pójdę w swoją stronę, a ona w swoją. W przerwę zimową złożę papiery do byle jakiej uczelni tylko po to, żeby mogła być szczęśliwa przez kolejne lata swojej nauki na NYU. Chciałbym z nią na spokojnie porozmawiać, ale i tak wiem, że ta rozmowa dobrze by się nie skończyła. Pewnie krzyczelibyśmy na siebie i rozwalali wszystko co wpadłoby nam w ręce. Niczym Holly i Kyle z Geordie Shore. Nie żebym to oglądał, choć czasem lubię się trochę odmóżdżyć i oglądam takie badziewia. Kocham kiedy Sarah to ogląda, śmieje się z nich i naśladuje ich zachowania. Jest przy tym taka idealna. Uwielbiam jak udaje Charlotte, a ja jestem Gary'm. Kiedy negujemy związek Holly i Kyle jakbyśmy byli najlepszą parą na świecie. Hipokryci. Zaczynam cicho śmiać się pod nosem i podnoszę wzrok na tego chłopaka. Ma zamknięte oczy i także pogrążony jest w śnie. Delikatnie pochylam się i całuję jej czoło, które delikatnie marszczy się pod dotykiem moich ust. Oddalam się od niej i odwracam w drugą stronę. Nie chcę, żeby myślała, że gapiłem się na nią przez cały czas i słuchałem jej spokojnego oddechu. Delikatnie podsuwam roletę do góry i kompletnie nic nie widzę. Co się dziwić. Jest przecież noc. Chce mi się śmiać z mojej głupoty, ale za to przymykam powieki i staram się zapomnieć o tym co się wydarzyło. Nigdy nie będziemy tak idealni jak Heazel i Augustus z Gwiazd Naszych Wina, ale możemy próbować. Możemy stać się idealni sami dla siebie, ale będzie to ciężkie. Najpierw będę musiał odbudować jej zaufanie, ale obiecuję, że jeśli nic się nie zmieni ja wyjadę. Nie będę chciał przebywać z nią na jednym kampusie z myślą, że udajemy to, że nic się między nami nie wydarzyło. Chciałbym powiedzieć Harry'emu, że kocham ją z całego serca, a ona też mnie kocha, tylko że teraz Sarah może się wszystkiego wyprzeć i naprawdę nie zdziwiłoby mnie to. Nagle czuję, że jej ramie oplata się wokół mojego torsu, a jej ciało jest bliżej mojego. Czuję jak moje serce przyspiesza, a ciało robi się gorące. Łzy zaczynają jeszcze bardziej szczypać moje oczy kiedy kładę swoją dłoń na jej. Biorę głębszy oddech i wydycham go głośno. Sarah nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile dla mnie znaczy i ile mógłbym jej zaoferować i dać na zawsze. Jak bardzo mógłbym poświęcić się dla miłości, którą ją darzę. Chciałbym żeby wiedziała jak bardzo ją kocham i chciałbym spędzić z nią najlepsze chwile w moim życiu. Chcę ją przeprosić, ale wiem, że już teraz mi nie wybaczy. Wszystko spieprzyłem.
-----------------------------------
Sarah's Pov
Budzę się w momencie kiedy stewardessa mówi przez mikrofon, aby ustawić fotele w pozycji pionowej i zapiąć pasy, ponieważ wpadniemy w wir powietrza i będą turbulencje. Czuję, że moja dłoń leży na obcym ciele. Boję się otworzyć oczy.Boję się, że zobaczę tam jego. Ale muszę się podnieść, żeby nie robić kłopotów. Delikatnie rozwieram powieki i dostrzegam, że jestem tuż przy nim i oplatam go swoimi ramionami. Nie. To nie możliwe. Muszę zrobić jakąś akcję. Przecież, nie mogę po tym wszystkim tak po prostu go przytulać. Przecież to nienormalne. Odklejam się od niego i szybko siadam w swoim fotelu poprawiając go. Zapinam swój pas i delikatnie szturcham jego ramię.
-Jeszcze dziesięć minut kochanie. Tak odwiozę Emily do przedszkola. Daj mi dziesięć minut. Proszę.
Chce mi się śmiać z tego co on gada. Przypominam sobie jego sny i te dni kiedy o nich opowiadał. Tym razem mocniej go uderzam, ale nic. Błagam Liam wstań. Nie chcę żeby którekolwiek z nas miało problemy.
-Liam. Wstań. Nie ma tu żadnej Emily. Wstań do cholery. Musisz się zapiąć, bo wpadamy w turbulencje. Liam.
-Gdzie jestem?
-Wracamy do Stanów, nie pamiętasz? Za jakieś cztery godziny lądujemy na lotnisku w Nowym Jorku.
-Ahhhh.. no. tak.
Spoglądam na niego, jak odwraca się w moją stronę i otwiera oczy. Wygląda tak słodko, ale zarazem seksownie. Przygryzam wargę aby się nie uśmiechnąć gdy przeciąga się i wydaje cichy pisk. Kocham go za te wszystkie małe rzeczy dzięki którym mogę się uśmiechać. W momencie kiedy samolot zaczyna delikatnie kołysać się i drżeć chwytam jego dłoń. Tylko dlatego, że boję się turbulencji, dlatego zbyt często nie latam do rodziny. Mocno ściskam jego skórę i zamykam oczy odrzucając głowę do góry. Chcę zapomnieć gdzie jestem i co tutaj właściwie robię. Głośno przełykam ślinę i czuję, że Liam gładzi moje knykcie swoim kciukiem. Już tak kiedyś było. Trzymałam go równie mocno. Jechaliśmy wtedy do domu bractwa.
-Sarah dlaczego nadal z nim jesteś?
-Bo nie chcę go ranić Liam. Ale dobrze wiesz, że to ty jesteś dla mnie wszystkim. To dla ciebie mogłabym zrobić wszystko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie znaczysz. Jak bardzo cię kocham i jak potrzebuję.
-Kiedy wczoraj byłem na kontroli, lekarz powiedział, że moje zachowanie diametralnie się zmieniło. To dzięki tobie kochanie.
Uśmiecham się do Liama i mam ochotę go teraz tak mocno pocałować, ale jesteśmy już tuż pod domem bractwa, więc nie mogę. Puszczam jego dłoń, a on delikatnie masuje skórę mojego uda zataczając na nich małe okręgi.
-Kocham cię Sarah.
-Ja ciebie też.
Uśmiecham się raczej sama do siebie i do tego w myślach, a moje zęby nadal są zaciśnięte. Otwieram powieki i dostrzegam, że Liam także się boi. Ma zamknięte oczy, a drugą dłoń, która nie jest złączona z moją ma zaciśniętą w pięść. Nie sądziłam, że jakikolwiek chłopak będzie bał się cholernych turbulencji. Ale zapomniałam. Przecież Liam jest wyjątkowy w każdej sprawie, nikt nie będzie potrafił mu dorównać.
Budzę się w momencie kiedy stewardessa mówi przez mikrofon, aby ustawić fotele w pozycji pionowej i zapiąć pasy, ponieważ wpadniemy w wir powietrza i będą turbulencje. Czuję, że moja dłoń leży na obcym ciele. Boję się otworzyć oczy.Boję się, że zobaczę tam jego. Ale muszę się podnieść, żeby nie robić kłopotów. Delikatnie rozwieram powieki i dostrzegam, że jestem tuż przy nim i oplatam go swoimi ramionami. Nie. To nie możliwe. Muszę zrobić jakąś akcję. Przecież, nie mogę po tym wszystkim tak po prostu go przytulać. Przecież to nienormalne. Odklejam się od niego i szybko siadam w swoim fotelu poprawiając go. Zapinam swój pas i delikatnie szturcham jego ramię.
-Jeszcze dziesięć minut kochanie. Tak odwiozę Emily do przedszkola. Daj mi dziesięć minut. Proszę.
Chce mi się śmiać z tego co on gada. Przypominam sobie jego sny i te dni kiedy o nich opowiadał. Tym razem mocniej go uderzam, ale nic. Błagam Liam wstań. Nie chcę żeby którekolwiek z nas miało problemy.
-Liam. Wstań. Nie ma tu żadnej Emily. Wstań do cholery. Musisz się zapiąć, bo wpadamy w turbulencje. Liam.
-Gdzie jestem?
-Wracamy do Stanów, nie pamiętasz? Za jakieś cztery godziny lądujemy na lotnisku w Nowym Jorku.
-Ahhhh.. no. tak.
Spoglądam na niego, jak odwraca się w moją stronę i otwiera oczy. Wygląda tak słodko, ale zarazem seksownie. Przygryzam wargę aby się nie uśmiechnąć gdy przeciąga się i wydaje cichy pisk. Kocham go za te wszystkie małe rzeczy dzięki którym mogę się uśmiechać. W momencie kiedy samolot zaczyna delikatnie kołysać się i drżeć chwytam jego dłoń. Tylko dlatego, że boję się turbulencji, dlatego zbyt często nie latam do rodziny. Mocno ściskam jego skórę i zamykam oczy odrzucając głowę do góry. Chcę zapomnieć gdzie jestem i co tutaj właściwie robię. Głośno przełykam ślinę i czuję, że Liam gładzi moje knykcie swoim kciukiem. Już tak kiedyś było. Trzymałam go równie mocno. Jechaliśmy wtedy do domu bractwa.
-Sarah dlaczego nadal z nim jesteś?
-Bo nie chcę go ranić Liam. Ale dobrze wiesz, że to ty jesteś dla mnie wszystkim. To dla ciebie mogłabym zrobić wszystko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile dla mnie znaczysz. Jak bardzo cię kocham i jak potrzebuję.
-Kiedy wczoraj byłem na kontroli, lekarz powiedział, że moje zachowanie diametralnie się zmieniło. To dzięki tobie kochanie.
Uśmiecham się do Liama i mam ochotę go teraz tak mocno pocałować, ale jesteśmy już tuż pod domem bractwa, więc nie mogę. Puszczam jego dłoń, a on delikatnie masuje skórę mojego uda zataczając na nich małe okręgi.
-Kocham cię Sarah.
-Ja ciebie też.
Uśmiecham się raczej sama do siebie i do tego w myślach, a moje zęby nadal są zaciśnięte. Otwieram powieki i dostrzegam, że Liam także się boi. Ma zamknięte oczy, a drugą dłoń, która nie jest złączona z moją ma zaciśniętą w pięść. Nie sądziłam, że jakikolwiek chłopak będzie bał się cholernych turbulencji. Ale zapomniałam. Przecież Liam jest wyjątkowy w każdej sprawie, nikt nie będzie potrafił mu dorównać.
------------------------------------
Chwytam swoją walizkę i jeszcze raz spoglądam na Liam'a, który czeka na swój bagaż. Nie potrzebnie się na niego uniosłam w samolocie, gdy turbulencje ustały. Nie powinnam tego robić. Ale wiem co teraz muszę zrobić. Muszę zmierzyć się z rzeczywistością. Muszę przyzwyczajać się do życia bez niego. Wychodzę na korytarz gdzie czekają bliscy osób, które przyleciały i dostrzegam Harry'ego. Stoi w pierwszym rzędzie i uśmiecha się. Szybko ciągnę za sobą walizkę i uderzam w jego ciało w taki sposób, że wszystko zaczyna mnie boleć.
-Skarbie tak bardzo za tobą tęskniłem.
-Ja za tobą też. Te święta były totalnie do dupy.
-Czekamy na Christiana i Rickiego?
-Nie. Dziewczyny mają po nich przyjechać.
Mruczę cicho w jego tors, a on całuje czubek mojej głowy. Czuję nieznane mi dotąd uczucie, które zazwyczaj czułam tylko przy Liam'ie, ale nigdy Harry'm. Uśmiecham się i staję na palcach aby złożyć pocałunek na jego ustach. Pachnie tak cudownie. Gumą, papierosami, jakimiś drogimi perfumami i Harry'm. Po prostu pachnie sobą. Dobrze jest jednak wrócić do kraju w którym czuję się wolno. Chwytam za tył jego głowy i przyciągam do siebie. Zaczynam poruszać swoimi wargami w taki sposób jaki nigdy tego nie robiłam. Czuję jego kolczyka, który jak zwykle jest zimny. Mój pocałunek jest tak cholernie desperacki. Chcę żeby zobaczył to Liam. Chcę mu pokazać, że mogę stać się wrakiem bez niego i przez niego, ale że można żyć bez powietrza. Nagle Harry odrywa się ode mnie i pokazuje na coś palcem. Odwracam się i dostrzegam Liam'a, który idzie w naszą stronę, ciągnąc swoją walizkę i rozmawiając przez telefon. Uśmiecha się do nas, a ja nie wiem co mam robić. Nie chcę żeby tutaj był. Przewracam oczami, kiedy kończy rozmowę i wita się z Harry'm. Wkładam dłonie do kieszeni swojej parki i cicho wypuszczam powietrze. Nie chcę na niego patrzeć. Nie. Naprawdę. Nie mogę tego robić. Znowu zmięknę. A nie chcę tego.
-Lecieliście razem?
-Nie. Nie widziałem Sary w samolocie. Raczej nie.
-A gdzie ty stary byłeś?
-U znajomych. Zaprosili mnie na święta i jakoś tak się przedłużyło.
-Harry, czy możemy już iść? Jestem zmęczona. Proszę cię. Chodźmy już.
-Sarah, czasem zachowujesz się jak mała dziewczynka. W sumie to nawet fajne. Dobra Liam, my spadamy. Sarah musi się przespać. Widzimy się za kilka godzin w bractwie. Ahh.. pewnie jeszcze nie słyszałeś ale organizujemy imprezę dzisiaj. Będzie dużo ludzi.
-Żadna nowość. Ale ja chyba sobie jednak odpuszczę. Położę się w pokoju. Jestem zmęczony tym wszystkim co wydarzyło się u moich znajomych. Strasznie się zawiodłem na sobie i na innych osobach.
-Okej. Ale powiem ci, że będzie Rose. Przez całe święta pieprzyła o tym, że chciałaby się z tobą pieprzyć. Odpuściła sobie mnie, ale przerzuciła się na ciebie. Nawet dobrze, że odpuściła, bo ja mam największy skarb już przy sobie i nie potrzebuję nikogo innego do szczęścia.
-Tak. Fajnie. Ale jednak chyba odpuszczę.
-Twoja strata.
Moment co?! Rose, chce pieprzyć się z Liam'em. Boże o co tutaj chodzi? Najpierw słyszę, że podoba jej się Harry, później że Liam. To jakieś cholerne błędne koło. Ona się uwzięła na chłopaków z którymi może mnie coś łączyć. O co tutaj chodzi? Nie pozwolę jej na to, żeby zabrała mi Liam'a. Nie ma mowy. Przetrzymam go jeszcze trochę. Już za niedługo będzie wyjazd i z naszych znajomych jedziemy tylko my do Werony. Harry żegna się z Liam'em, a ja toczę ze sobą wewnętrzną wojnę żeby nie wybuchnąć i nie zacząć gadać jakichś głupot. Jestem zmęczona, tak. Racja. Ale chcę iść na tą imprezę. Chcę się upić. Chcę żeby Liam znowu mnie uratował. Najważniejsze jest to, żeby ta suka go nie dotknęła. Nigdy. Nikt nie może go dotykać prócz mnie. Czemu ja się tak zachowuję? Przecież miało mnie gówno obchodzić jego pieprzone życie. Dlaczego nie potrafię od niego uciec, nie potrafię zapomnieć? Dlaczego do cholery. Czuję się tak chujowo. Nigdy nie było ze mną aż tak źle jak jest teraz. Chcę zapomnieć, ale nie mogę. Czuję, że muszę mieć go blisko. Czuję, że mogę go stracić przez to wszystko. A ja go nadzwyczajnie w życiu, kocham. Jest jedyną osobą, którą darzę tak wielkim uczuciem. Byłabym zdolna skończyć za nim w ogień. Tylko żeby być blisko niego, jego zapachu i uśmiechu. Boję się, że on naprawdę wyjedzie. Że będzie chciał o mnie zapomnieć. To najgorsze uczucie pod słońcem. Nigdy się tak nie czułam. Z jednej strony chciałabym go przytulić, pocałować i powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim nie zważając na to, że jest tu Harry, a z drugiej muszę trzymać go na dystans, bo nie mogę mu uwierzyć, że nie chciał tego powiedzieć. Nie potrafię tego zrobić. Obiecuję, że od jutrzejszego dnia dajemy sobie spokój z naszą znajomością. Od jutra. Jeszcze dzisiaj na tej imprezie chcę się zapić i trafić do jego łóżka. Przytulić się do niego i zasnąć w jego bezpiecznych ramionach, które będą mnie ciasno oplatać, jego usta delikatnie dotykać skóry na moim uchu, a ciepły oddech będzie ogrzewał moją skórę na karku.
-Lecieliście razem?
-Nie. Nie widziałem Sary w samolocie. Raczej nie.
-A gdzie ty stary byłeś?
-U znajomych. Zaprosili mnie na święta i jakoś tak się przedłużyło.
-Harry, czy możemy już iść? Jestem zmęczona. Proszę cię. Chodźmy już.
-Sarah, czasem zachowujesz się jak mała dziewczynka. W sumie to nawet fajne. Dobra Liam, my spadamy. Sarah musi się przespać. Widzimy się za kilka godzin w bractwie. Ahh.. pewnie jeszcze nie słyszałeś ale organizujemy imprezę dzisiaj. Będzie dużo ludzi.
-Żadna nowość. Ale ja chyba sobie jednak odpuszczę. Położę się w pokoju. Jestem zmęczony tym wszystkim co wydarzyło się u moich znajomych. Strasznie się zawiodłem na sobie i na innych osobach.
-Okej. Ale powiem ci, że będzie Rose. Przez całe święta pieprzyła o tym, że chciałaby się z tobą pieprzyć. Odpuściła sobie mnie, ale przerzuciła się na ciebie. Nawet dobrze, że odpuściła, bo ja mam największy skarb już przy sobie i nie potrzebuję nikogo innego do szczęścia.
-Tak. Fajnie. Ale jednak chyba odpuszczę.
-Twoja strata.
Moment co?! Rose, chce pieprzyć się z Liam'em. Boże o co tutaj chodzi? Najpierw słyszę, że podoba jej się Harry, później że Liam. To jakieś cholerne błędne koło. Ona się uwzięła na chłopaków z którymi może mnie coś łączyć. O co tutaj chodzi? Nie pozwolę jej na to, żeby zabrała mi Liam'a. Nie ma mowy. Przetrzymam go jeszcze trochę. Już za niedługo będzie wyjazd i z naszych znajomych jedziemy tylko my do Werony. Harry żegna się z Liam'em, a ja toczę ze sobą wewnętrzną wojnę żeby nie wybuchnąć i nie zacząć gadać jakichś głupot. Jestem zmęczona, tak. Racja. Ale chcę iść na tą imprezę. Chcę się upić. Chcę żeby Liam znowu mnie uratował. Najważniejsze jest to, żeby ta suka go nie dotknęła. Nigdy. Nikt nie może go dotykać prócz mnie. Czemu ja się tak zachowuję? Przecież miało mnie gówno obchodzić jego pieprzone życie. Dlaczego nie potrafię od niego uciec, nie potrafię zapomnieć? Dlaczego do cholery. Czuję się tak chujowo. Nigdy nie było ze mną aż tak źle jak jest teraz. Chcę zapomnieć, ale nie mogę. Czuję, że muszę mieć go blisko. Czuję, że mogę go stracić przez to wszystko. A ja go nadzwyczajnie w życiu, kocham. Jest jedyną osobą, którą darzę tak wielkim uczuciem. Byłabym zdolna skończyć za nim w ogień. Tylko żeby być blisko niego, jego zapachu i uśmiechu. Boję się, że on naprawdę wyjedzie. Że będzie chciał o mnie zapomnieć. To najgorsze uczucie pod słońcem. Nigdy się tak nie czułam. Z jednej strony chciałabym go przytulić, pocałować i powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim nie zważając na to, że jest tu Harry, a z drugiej muszę trzymać go na dystans, bo nie mogę mu uwierzyć, że nie chciał tego powiedzieć. Nie potrafię tego zrobić. Obiecuję, że od jutrzejszego dnia dajemy sobie spokój z naszą znajomością. Od jutra. Jeszcze dzisiaj na tej imprezie chcę się zapić i trafić do jego łóżka. Przytulić się do niego i zasnąć w jego bezpiecznych ramionach, które będą mnie ciasno oplatać, jego usta delikatnie dotykać skóry na moim uchu, a ciepły oddech będzie ogrzewał moją skórę na karku.
-------------------------------------
-Tak jestem pewna Harry. Jedź do bractwa. Ja przyjadę z Amy taksówką. Proszę cię idź już. Chcę się jeszcze chwilę przespać. Jestem zmęczona całą tą podróżą. Spanie w samolocie nie jest tym samym co spanie w łóżku.
-Okej.
Uśmiecham się do mojego chłopaka, który wkłada moją walizkę do szafy z której już wcześniej wypakowaliśmy moje wszystkie ciuchy. Babcia wyprała mi je przed samym wyjazdem i pachną tak cudownie. Domem. Naprawdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tęskniła za domem. Nie chciałam tego robić, nie czułam tej potrzeby. Ale teraz. Chcę tam wrócić. Chcę wrócić do dnia kiedy Liam tam przyjechał. Kiedy byliśmy szczęśliwi. Całuję w usta mojego chłopaka i staram się zapomnieć o tym co tam się działo. Kiedy Harry wychodzi z pokoju ja zamykam go na klucz i odkładam go na biurko tak, żeby Amy mogła wejść. Chce mi się płakać. Miliony uczuć przebiegają przeze mnie i moje ciało. Nie wiem co mam robić. Gaszę lampkę przy moim łóżku i odwracam się do ściany. Jest zbyt jasno. Za bardzo. Nie zasnę. Nie potrafię zasnąć przez dzień. Ale jestem zmęczona. Tak cholernie zmęczona. Muszę na chwilę. Chociaż chwilę. Muszę jakoś to odespać, żeby na tej imprezie się nachlać i zapomnieć o wszystkim. Najgorsze jest to, że chyba wracam do starej Sary. Do tej która próbuje uciec od problemów poprzez picie. Boję się, że nic mnie już nie uratuje. Że nie będę potrafiła normalnie żyć. Alkohol będzie moim jedynym przyjacielem. Skubię kawałek poduszki i zamykam oczy z nadzieją, że to wszystko to sen i obudzę się w ciepłych ramionach Liama. Czuję stróżki wody spływające po moich policzkach, ale wmawiam sobie, że to przecież nic. Że to tylko jeden, cholerny koszmar. Zaciskam jeszcze mocniej powieki i coraz bardziej się zataczam. Jest ciemno. Bardzo ciemno.
-Liam, mam już dość tego wszystkiego. To mnie wykończy. Ciągłe malowanie, sprzątanie. Klęczę na kolanach od godziny, żeby domyć te cholerne płytki w kuchni.
-Wiem, że wolisz inne zabawy na kolanach, ale sama chciałaś robić wszystko samemu. Mówiłem zamówmy ekipę do sprzątania i malowania, ale nie bo wielka Sarah Payne uparła się na swój pomysł. Nadal zastanawiam się dlaczego jesteś moją żoną.
-Dzięki. Wiesz. Dzięki. Wiem, że jestem gruba i brzydka, ale nie musisz mi tego mówić. Ja już to wiem.
-A przede wszystkim jesteś głupia. Ja tylko żartowałem, a ty od razu mówisz takie rzeczy. Jesteś idiotką. W sumie nawet fajnie jest mieszkać w mieszkaniu, które jest wyremontowane przez nas.
Spoglądam na mojego męża, który ma na sobie krótkie spodenki i jakąś starą koszulkę. Stoi nade mną i się uśmiecha. Nagle dostrzegam jego dłonie, które są całe umoczone w białej farbie. Mam ochotę krzyczeć i kopać go, ale się powstrzymam. Szybko wstaję na równe nogi i zaczynam uciekać.
-Nie dotykaj mnie. Nawet się nie waż. Będę musiała się od razu umyć.
-Nawet ci w tym pomogę.
-Zboczeniec. Cholerny zboczeniec.
Wbiegam po schodach i nie wiem gdzie kompletnie uciekać, ponieważ tutaj jeszcze nie ma cholernych drzwi. Na górze jeszcze nic nie jest zrobione. Mam ochotę tupać nogami jak mała dziewczynka, ponieważ znowu zniszczy mi kolejne, podkreślam kolejne spodenki.Kiedy odwracam się na pięcie wiem, że już nigdzie nie ucieknę. Dostrzegam Liam'a, tuż za mną. Uśmiecha się i wstawia swoje białe od farby dłonie. Zaczynam piszczeć, ale on nic sobie z tego nie robi, podbiega do mnie i unosi do góry, chwytając za tyłek. Mam ochotę wyzywać go od najgorszych kretynów, ale odpuszczam sobie to, dlatego, że chcę go pocałować. Naprawdę chcę to zrobić. Pochylam się i składam delikatne muśnięcie na jego wargach pozostawiając go pragnącym. Uśmiecha się do mnie, a ja delikatnie przeczesuję swoją dłonią, jego gęste włosy. Nie widzieliśmy się już od dwóch tygodni. Był na jakiejś ważnej sprawie w Karolinie Północnej. Sprzątałam tutaj przez dwa tygodnie i dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Nie chcę tego robić. Przecież zabroni mi czegokolwiek dotykać i zacznie się wydzierać, żebym nawet nie podnosiła wiaderka. Wiem jak było przy poprzedniej ciąży. Wtedy się nie udało. Miałam przedwczesny poród i się nie udało. Pamiętam, że wszyscy płakali. Najbardziej Liam. Ja się załamałam. Naprawdę. Nie wiedziałam co mam robić. Miałam ochotę się zabić. Na USG była już widoczna nasza mała córeczka. Zaczęliśmy powoli kupować ubranka dla niej. Ale się pomyliliśmy. Pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy na kanapie poczułam okropny ból w dole brzucha. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież na poród było za wcześnie. Racja czytałam o wielu przypadkach, kiedy porody zdarzały się nawet w siódmym miesiącu. Zauważyłam, że krwawię. W szpitalu próbowali ją jeszcze uratować. Włożyli ją do inkubatora, ale nie pozwolili nam na nią patrzeć. Wiedzieli, że umrze. Nie dawali jej szans. W sumie nawet dobrze, że jej nie widziałam. Byłby to chyba najgorszy widok na świecie.
-O czym myślisz?
-Nie. Wiem. Tak, jakoś.....
-Przypomniało ci się to wszystko co wydarzyło się w tamtym roku.
-Skąd wiesz?
-Bo czuję to. Za każdym razem gdy sobie to przypominasz patrzysz przed siebie, ciężej oddychasz i co chwilę przygryzasz policzek od środka. Wiesz, że to nie była twoja wina. Tak musiało być, skarbie. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Posłuchaj jesteśmy małżeństwem już dwa lata, ale przeżyliśmy rzeczy jakich nie przeżyło nawet pięcioletnie małżeństwo. Jesteś dla mnie wszystkim skarbie i obiecuję ci, że następnym razem gdy będziesz w ciąży nie będę spuszczał cię z oka, odmówię wszelkich spraw sądowych, wezmę zwolnienie. Żeby tylko być przy tobie i z tobą rozmawiać.
-Powiem ci coś. Ale to będzie nasza tajemnica, okej?
-Sarah, tylko że ja wiem, że jesteś w ciąży. Widziałem wyniki badań lekarskich. Zostawiłaś je w moim gabinecie i szukając jakichś papierów znalazłem je.
-To dlaczego pozwalasz mi robić te wszystkie rzeczy w nowym mieszkaniu?
-Bo póki jestem przy tobie, wiem, że jesteś bezpieczna. Że nasze dziecko jest bezpieczne.
-Okej.
Uśmiecham się do mojego chłopaka, który wkłada moją walizkę do szafy z której już wcześniej wypakowaliśmy moje wszystkie ciuchy. Babcia wyprała mi je przed samym wyjazdem i pachną tak cudownie. Domem. Naprawdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tęskniła za domem. Nie chciałam tego robić, nie czułam tej potrzeby. Ale teraz. Chcę tam wrócić. Chcę wrócić do dnia kiedy Liam tam przyjechał. Kiedy byliśmy szczęśliwi. Całuję w usta mojego chłopaka i staram się zapomnieć o tym co tam się działo. Kiedy Harry wychodzi z pokoju ja zamykam go na klucz i odkładam go na biurko tak, żeby Amy mogła wejść. Chce mi się płakać. Miliony uczuć przebiegają przeze mnie i moje ciało. Nie wiem co mam robić. Gaszę lampkę przy moim łóżku i odwracam się do ściany. Jest zbyt jasno. Za bardzo. Nie zasnę. Nie potrafię zasnąć przez dzień. Ale jestem zmęczona. Tak cholernie zmęczona. Muszę na chwilę. Chociaż chwilę. Muszę jakoś to odespać, żeby na tej imprezie się nachlać i zapomnieć o wszystkim. Najgorsze jest to, że chyba wracam do starej Sary. Do tej która próbuje uciec od problemów poprzez picie. Boję się, że nic mnie już nie uratuje. Że nie będę potrafiła normalnie żyć. Alkohol będzie moim jedynym przyjacielem. Skubię kawałek poduszki i zamykam oczy z nadzieją, że to wszystko to sen i obudzę się w ciepłych ramionach Liama. Czuję stróżki wody spływające po moich policzkach, ale wmawiam sobie, że to przecież nic. Że to tylko jeden, cholerny koszmar. Zaciskam jeszcze mocniej powieki i coraz bardziej się zataczam. Jest ciemno. Bardzo ciemno.
-Liam, mam już dość tego wszystkiego. To mnie wykończy. Ciągłe malowanie, sprzątanie. Klęczę na kolanach od godziny, żeby domyć te cholerne płytki w kuchni.
-Wiem, że wolisz inne zabawy na kolanach, ale sama chciałaś robić wszystko samemu. Mówiłem zamówmy ekipę do sprzątania i malowania, ale nie bo wielka Sarah Payne uparła się na swój pomysł. Nadal zastanawiam się dlaczego jesteś moją żoną.
-Dzięki. Wiesz. Dzięki. Wiem, że jestem gruba i brzydka, ale nie musisz mi tego mówić. Ja już to wiem.
-A przede wszystkim jesteś głupia. Ja tylko żartowałem, a ty od razu mówisz takie rzeczy. Jesteś idiotką. W sumie nawet fajnie jest mieszkać w mieszkaniu, które jest wyremontowane przez nas.
Spoglądam na mojego męża, który ma na sobie krótkie spodenki i jakąś starą koszulkę. Stoi nade mną i się uśmiecha. Nagle dostrzegam jego dłonie, które są całe umoczone w białej farbie. Mam ochotę krzyczeć i kopać go, ale się powstrzymam. Szybko wstaję na równe nogi i zaczynam uciekać.
-Nie dotykaj mnie. Nawet się nie waż. Będę musiała się od razu umyć.
-Nawet ci w tym pomogę.
-Zboczeniec. Cholerny zboczeniec.
Wbiegam po schodach i nie wiem gdzie kompletnie uciekać, ponieważ tutaj jeszcze nie ma cholernych drzwi. Na górze jeszcze nic nie jest zrobione. Mam ochotę tupać nogami jak mała dziewczynka, ponieważ znowu zniszczy mi kolejne, podkreślam kolejne spodenki.Kiedy odwracam się na pięcie wiem, że już nigdzie nie ucieknę. Dostrzegam Liam'a, tuż za mną. Uśmiecha się i wstawia swoje białe od farby dłonie. Zaczynam piszczeć, ale on nic sobie z tego nie robi, podbiega do mnie i unosi do góry, chwytając za tyłek. Mam ochotę wyzywać go od najgorszych kretynów, ale odpuszczam sobie to, dlatego, że chcę go pocałować. Naprawdę chcę to zrobić. Pochylam się i składam delikatne muśnięcie na jego wargach pozostawiając go pragnącym. Uśmiecha się do mnie, a ja delikatnie przeczesuję swoją dłonią, jego gęste włosy. Nie widzieliśmy się już od dwóch tygodni. Był na jakiejś ważnej sprawie w Karolinie Północnej. Sprzątałam tutaj przez dwa tygodnie i dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Nie chcę tego robić. Przecież zabroni mi czegokolwiek dotykać i zacznie się wydzierać, żebym nawet nie podnosiła wiaderka. Wiem jak było przy poprzedniej ciąży. Wtedy się nie udało. Miałam przedwczesny poród i się nie udało. Pamiętam, że wszyscy płakali. Najbardziej Liam. Ja się załamałam. Naprawdę. Nie wiedziałam co mam robić. Miałam ochotę się zabić. Na USG była już widoczna nasza mała córeczka. Zaczęliśmy powoli kupować ubranka dla niej. Ale się pomyliliśmy. Pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy na kanapie poczułam okropny ból w dole brzucha. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież na poród było za wcześnie. Racja czytałam o wielu przypadkach, kiedy porody zdarzały się nawet w siódmym miesiącu. Zauważyłam, że krwawię. W szpitalu próbowali ją jeszcze uratować. Włożyli ją do inkubatora, ale nie pozwolili nam na nią patrzeć. Wiedzieli, że umrze. Nie dawali jej szans. W sumie nawet dobrze, że jej nie widziałam. Byłby to chyba najgorszy widok na świecie.
-O czym myślisz?
-Nie. Wiem. Tak, jakoś.....
-Przypomniało ci się to wszystko co wydarzyło się w tamtym roku.
-Skąd wiesz?
-Bo czuję to. Za każdym razem gdy sobie to przypominasz patrzysz przed siebie, ciężej oddychasz i co chwilę przygryzasz policzek od środka. Wiesz, że to nie była twoja wina. Tak musiało być, skarbie. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Posłuchaj jesteśmy małżeństwem już dwa lata, ale przeżyliśmy rzeczy jakich nie przeżyło nawet pięcioletnie małżeństwo. Jesteś dla mnie wszystkim skarbie i obiecuję ci, że następnym razem gdy będziesz w ciąży nie będę spuszczał cię z oka, odmówię wszelkich spraw sądowych, wezmę zwolnienie. Żeby tylko być przy tobie i z tobą rozmawiać.
-Powiem ci coś. Ale to będzie nasza tajemnica, okej?
-Sarah, tylko że ja wiem, że jesteś w ciąży. Widziałem wyniki badań lekarskich. Zostawiłaś je w moim gabinecie i szukając jakichś papierów znalazłem je.
-To dlaczego pozwalasz mi robić te wszystkie rzeczy w nowym mieszkaniu?
-Bo póki jestem przy tobie, wiem, że jesteś bezpieczna. Że nasze dziecko jest bezpieczne.
Liam's Pov
Kiedy wróciłem do domu bractwa poczułem, że już nic nie będzie inaczej. Że ona zniknie i nigdy już nie wróci. Teraz siedzę w pokoju jak pieprzony psychopata w jednej ręce trzymając nasze zdjęcie, a w drugiej żyletkę. Nienawidzę tych najgorszych dni. Kiedy nie wiem co ze sobą zrobić. Chcę poczuć wolność, ale boję się, że może być to ostatnia rzecz jaką będę mógł zrobić w swoim życiu. Obiecałem jej, że już nigdy tego nie zrobię, ale ona też wiele razy obiecywała. Obiecywała, że będzie na zawsze. A teraz? Wiem, że zjebałem, ale byłem pijany, oni byli pijani, mówiłem wszystko tak, aby ją obronić. Ale, ona nie rozumie. Nie dziwię jej się, tylko, że ja ją kocham. Kiedy zobaczyłem jak z premedytacją całowała tego gnoja na lotnisku, patrząc na mnie wyciągnąłem telefon i udawałem, że rozmawiam. Myślałem, że mnie nie zauważą i w spokoju dojadę do domu bractwa. Ale oczywiście, że ten kretyn mnie zauważył. Kiedy wszedłem do pokoju rzuciłem walizką w kąt i zacząłem płakać. Rozpłakałem się jak mała, pieprzona, nastolatka. Słyszę dźwięki z dołu co oznacza, że szykują się już do imprezy. Nie chcę jej. Nie dzisiaj. Chociaż. Chcę się upić i trafić do łóżka z przypadkową dziewczyną, której twarz i tak będzie wyglądała jak Sarah. Przynajmniej spróbuję, żeby tak wyglądała. Mam nadzieję, że jej tutaj nie będzie, że będzie na tyle zmęczona że nie przyjdzie. Nie chcę być blisko niej. Boję się, że się rozpadnę. Wszystko we mnie pęknie i powiem prawdę, choć nie chcę tego robić, bo ją kocham. Ona kocha jego i nie chcę aby musiała cierpieć. Szybkim ruchem rozcinam sobie skórę na nadgarstku i spoglądam jak krew spływa na moją czarną pościel. Tak jest najlepiej. Czuję się wolny. W końcu. Może to tylko sen, a ona tak naprawdę nadal mnie kocha. Może nadal jesteśmy szczęśliwi, może tak jak w tym śnie mamy śliczną córkę, Może tak jak w tym śnie jesteśmy tylko w separacji, ale się kochamy. Może to tylko jedno pieprzone bagno, które się nigdy nie wydarzyło.
-Jesteś do dupy skurwysynie!
Wydzieram się na cały pokój i robię wiele ciętych ran na moim nadgarstku. Rozcinam gdzie popadnie, tylko żeby sobie ulżyć. Szybciej, więcej, mocniej. To jest moje lekarstwo na cały ból, który mnie rozpiera. Na wszystkie emocje, które są we mnie. Jak mogłem stracić kogoś, kogo tak mocno kocham? Jak? Trzeba być totalnym dupkiem. Nie trzeba było jej chronić. Trzeba było powiedzieć pieprzoną prawdę. Przecież wiedziałem jak mnie kocha, przecież zrozumiałaby to co bym powiedział jakbym tylko nie był pijany. Jakbym tylko się do chuja nie schlał, wszystko byłoby okej. Nagle cisnę żyletką gdzieś na drugi koniec pokoju, a sam przyciskam kolana do klatki piersiowej i zaczynam głośno płakać. Klnę na siebie. Jak mogłem stracić taki skarb? Moją kochaną Sarę. Przecież już nigdy jej nie odzyskam. Chciałbym powiedzieć jak bardzo ją kocham. Muszę to zrobić. Sięgam po swój telefon i wybieram ikonkę z jej zdjęciem. Kiedy słyszę sygnały moje serce wybija niespokojny rytm, nagle dźwięki się urywają i początkowo słyszę szum.
-Sarah. Proszę nie rozłą..
-Tutaj Sarah Miller, jeśli chcesz przekazać coś ważnego nagraj wiadomość po sygn...
-Oczywiście, kurwa. Jakże by inaczej do chuja.
Wyłączam go całkowicie i zaczynam ciężej oddychać. Błagam tylko nie to. Nie teraz. Nienawidzę tego. Uderzam swoją głową w kolana i w końcu wszystko wraca do normalności. Przestaję płakać, moje serce bije spokojnym rytmem, a oddech się ustabilizował. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi od łazienki, aby do niej wejść i spokojnie się wysikać i umyć. Mam nadzieję, że ta impreza będzie naprawdę udana, że jej tutaj nie będzie i wszyscy będą mogli się świetnie bawić.
-Jesteś do dupy skurwysynie!
Wydzieram się na cały pokój i robię wiele ciętych ran na moim nadgarstku. Rozcinam gdzie popadnie, tylko żeby sobie ulżyć. Szybciej, więcej, mocniej. To jest moje lekarstwo na cały ból, który mnie rozpiera. Na wszystkie emocje, które są we mnie. Jak mogłem stracić kogoś, kogo tak mocno kocham? Jak? Trzeba być totalnym dupkiem. Nie trzeba było jej chronić. Trzeba było powiedzieć pieprzoną prawdę. Przecież wiedziałem jak mnie kocha, przecież zrozumiałaby to co bym powiedział jakbym tylko nie był pijany. Jakbym tylko się do chuja nie schlał, wszystko byłoby okej. Nagle cisnę żyletką gdzieś na drugi koniec pokoju, a sam przyciskam kolana do klatki piersiowej i zaczynam głośno płakać. Klnę na siebie. Jak mogłem stracić taki skarb? Moją kochaną Sarę. Przecież już nigdy jej nie odzyskam. Chciałbym powiedzieć jak bardzo ją kocham. Muszę to zrobić. Sięgam po swój telefon i wybieram ikonkę z jej zdjęciem. Kiedy słyszę sygnały moje serce wybija niespokojny rytm, nagle dźwięki się urywają i początkowo słyszę szum.
-Sarah. Proszę nie rozłą..
-Tutaj Sarah Miller, jeśli chcesz przekazać coś ważnego nagraj wiadomość po sygn...
-Oczywiście, kurwa. Jakże by inaczej do chuja.
Wyłączam go całkowicie i zaczynam ciężej oddychać. Błagam tylko nie to. Nie teraz. Nienawidzę tego. Uderzam swoją głową w kolana i w końcu wszystko wraca do normalności. Przestaję płakać, moje serce bije spokojnym rytmem, a oddech się ustabilizował. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi od łazienki, aby do niej wejść i spokojnie się wysikać i umyć. Mam nadzieję, że ta impreza będzie naprawdę udana, że jej tutaj nie będzie i wszyscy będą mogli się świetnie bawić.
--------------------------------
Jestem już na serio mocno wstawiony. Nie sądziłem, że będę potrafił po tym wszystkim tak po prostu się napić. Ale najważniejsze, że jeszcze nie trafiłem na tego kutasa, ani Sarę. To jest najważniejsze. Nie wiem z iloma dziewczynami się już obmacywałem i całowałem, ale każda miała jej twarz. Mam nadzieję, że w końcu gdzieś kurwa będą jakieś pijackie zabawy typu "siedem minut w niebie', 'podkochuję się w..", "rozbierana butelka" czy coś takiego, kurwa. Nikt tutaj nie gra w żadne gry prócz na konsoli i jeszcze piwnego ping-ponga. Przechodząc przez korytarz na piętrze słyszę rozmowy i śmiechy z pokoju gościnnego. O Boże czyżby moje wybawienie? Otwieram drzwi i dostrzegam ją tam. Jest. Kurwa. Ona tutaj jest. Nie miało jej tu być. Patrzę na nią równie zszokowany jak ona na mnie. Siedzi u tego frajera na kolanach. Ma na sobie jakieś dżinsowe spodnie w których totalnie nie widać jej krągłości, jakąś bluzkę na grubszych ramiączkach i kwiatowy wianek na głowie. Wygląda tak ślicznie. Moja śliczna Sarah.
Oblizuję usta, ponieważ wyobrażam sobie ją wtedy kiedy pierwszy raz robiła mi dobrze. Uśmiecham się i zauważam w co grają. Trafiłem idealnie. "Siedem minut w niebie". Uwielbiam tą grę. W końcu będę mógł jej pokazać, że potrafię bez niej żyć.
-No dalej Liam. Wiemy, że lubisz w to grać. Teraz kręci Sarah, a później Rose. Może ci się poszczęści.
Przewracam oczami na słowa Harry'ego. Ale tak. Mam nadzieję, że mi się poszczęści. Może trafię na Sarę. Nie. Co ja gadam. Muszę trafić na Rose. Muszę. Siadam na podłodze, tuż obok dziewczyny z którą spało już ponad pół kampusu i spoglądam jeszcze raz na Sarę. Ma czerwone oczy. Wygląda tak jak wtedy. Momentalnie trzeźwieję. Mam nadzieję, że nie dali jej żadnych narkotyków. Rozglądam się w poszukiwaniu plastikowego opakowania, ale nic. Widzę, że wyciąga rękę przed siebie i obraca butelkę puszczając ją. Moje serce przyspiesza kiedy butelka zwalnia i w końcu, zatrzymuje się na mnie. Przełykam głośno ślinę, a wszyscy wydają z siebie dziwny dźwięk. Taki, że niby Harry miałby być zazdrosny.
-No to dobra. Idziecie teraz do tej łazienki. Dajemy wam siedem minut. Bawcie się dobrze.
Pierwszy wstaję z podłogi i podaję dłoń Sarze, tak aby mogła się unieść z kolan swojego chłopaka. Chcę z nią porozmawiać, tylko porozmawiać. Naprawdę nic więcej. Cicho chichocze kiedy zamykają nas w łazience, a ja momentalnie sadzam ją na toalecie.
-Sarah, skarbie dlaczego znowu piłaś, obiecałaś mi, że już tego nie zrobisz.
-Po pierwsze, nie jestem żadnym twoim skarbem. A po drugie nie dotykaj mnie. Proszę. Nie rób tego.
-Dlaczego?
-Bo boję się tego uczucia. Ono nadal mnie przerasta. Nie zniknęło z dnia na dzień. Tak mocno cię kocham. Staram się o tobie nie myśleć, ale to wszystko jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię zapobiec temu.
-Też cię kocham kochanie. Postaram się wszystko odbudować. Naprawdę. Tylko proszę cię, nie rób tego więcej.
-Nie. Nie, Liam. Nie możesz tego ode mnie wymagać. Nie jestem już twoja. Pamiętasz jak oglądaliśmy Geordie Shore i Gary rozmawiał z Charlotte? Powiedział jej wtedy, że nadal ją kocha, ale ma dziewczynę. Po czym ona powiedziała, że też go kocha, ale nie mogą być razem. Rozumiesz, Liam? To nie jest nam pisane. Spotkaliśmy się w nieodpowiednim czasie tak jak oni.
Przygryzam policzek od środka tylko po to aby się nie rozpłakać i unoszę swoją rękę do góry, aby poprawić kosmyk jej włosów, który wyszedł zza jej ucha. Wygląda tak niewinnie. Wtula się w mój nadgarstek. Zamykam oczy. Chcę zapamiętać to na zawsze. Nagle czuję, że odsuwa się od mojej ręki na znaczą odległość. Nawet nie zauważyłem kiedy rękaw mojej koszuli uniósł się do góry odsłaniając moje rany. Wiem, że czuć to podczas dotyku. Musiała to poczuć.
-Dlaczego Liam?
-Bo nie potrafię sobie bez ciebie radzić.
-Przepraszam, ale sam wybrałeś.
-Wiem. Dlatego zniknę jak najszybciej.
Nagle czuję jej ciepłe usta na moich. Jej wargi delikatnie przesuwają się po moich, a ja zamieram. Jest totalnie pijana. Nie wiem czy tego, chce czy nie. Nie lubię jej za to. Nie lubię jej za to, że kiedy jest pijana robi rzeczy, których nie chce. Chwytam ją za biodra i przenoszę na swoje uda. Nadal mnie całuje. Muszę to zapamiętać. Nie mogę o tym zapomnieć. Jest to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Ona jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Tak bardzo ją kocham. Może faktycznie Gary i Charlotte nie mogą być razem, bo spotkali się w nieodpowiednim czasie, ale nie my. Ona wie więcej o mnie niż kto inny. Dotykała moich blizn. Ja dotykałem jej blizn, widziałem jej matkę w najgorszym stanie. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że już za dwa miesiące nie będę jej widział. Że za dwa miesiące wyjadę na jakąś beznadziejną uczelnię, która przyjmie takiego frajera jak ja. Delikatnie chwytam za podstawę jej włosów i szarpię je tak abym mógł jeszcze bardziej ją zapamiętać. Każdy milimetr jej delikatnych warg, jej ciała, jej dotyku. Nagle czuję, że słona woda wdziera się do moich ust i wiem, że to nie ja. Ja już nie mam czym płakać. Już wszystko ze mnie uleciało, kiedy próbowałem się pocieszać. Sądziłem, że życie bez niej będzie naprawdę proste, ale ja nawet nie potrafię wytrzymać godziny bez patrzenia na nią, czy słuchania jej głosu.
-Sarah, czekaj. Popełniamy błąd. Musimy nauczyć się żyć bez siebie. Nie możemy tak po prostu, najpierw odchodzić od siebie, a później się całować. Nie możemy, rozumiesz?
-Ale ja tak bardzo cię potrzebuję, jesteś wszystkim co mam, Liam. Zrobiłeś to cholerne świństwo, ale ja nadal cię kocham. Nie wiem co musiałoby się jeszcze wydarzyć abym cię znienawidziła. To nie powinno się wydarzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam. Muszę stąd iść. Muszę wrócić do akademika, nie mogę tutaj zostać. Wszystko przypomina mi ciebie.
-Dobrze, że wychodzisz. Nie potrafię patrzeć na ciebie, gdy jesteś z nim. A zwłaszcza kiedy jesteś pijana.
-Ej. Wcale nie jestem pijana.
-Nie. Nie. Wcale.
Zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną. Wygląda tak cudownie. Delikatny makijaż, który ma na twarzy jest tylko dopełnieniem wszystkiego.
-Zamówić ci taksówkę, albo coś?
-Tak, proszę tylko jak my stąd wyjdziemy?
-Pójdę pod pretekstem, że źle się czuję i wyjdę do swojego pokoju,a ty później powiesz, że musisz zadzwonić do taty czy z mamą jest wszystko okej. Wcale się nie przejmuj, że u nich jest siódma nad ranem. Nie przejmuj się.
-Okej. To tak za pięć minut przyjdę do ciebie do pokoju.
-Ale przestań płakać. Nie mogą tego zauważyć.
Szybko otwieram drzwi od łazienki i uśmiecham się do nich wszystkich. Wyglądają jak pojebańcy, którzy chcą się dowiedzieć, co tam robiłem z Sarą. Plus jest taki, że chociaż oni są normalni i nie podsłuchują. Żegnam się z nimi i szybkim korkiem zmierzam do swojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i siadam na fotelu przy biurku. Odgarniam włosy z czoła i zanoszę się płaczem. Patrzę przez okno i dostrzegam światła policyjne. Mam, to kurwa gdzieś. Będę udawał, że spałem. Pierdoli mnie to wszystko. Ale kurwa, przecież tutaj ktoś na pewno ma dragi. Ja pierdole. Przecież znowu będzie, że to ja. Znowu mnie zamkną. Muszę poczekać aż Sarah tutaj wejdzie. Będę musiał ją jakoś stąd zabrać. Będziemy musieli wyjść. Tylnym wyjściem, a później przez płot. Tylko czy to będzie możliwe, żeby nikt nas nie zauważył? Nie mam pojęcia, ale muszę spróbować. Wstaję z fotela i zakładam na siebie moją kurtkę moro i wkładam do wewnętrznej kieszeni portfel, dokumenty i prezent, który miałem dać Sarze na święta, ale kompletnie o nim zapomniałem. Siadam na swoim łóżku, a ona nagle wchodzi.
-Musimy stąd już iść. Już.
-Dlaczego?
-Bo ktoś zadzwonił na policję i jak znam życie przeszukają całe bractwo i znajdą jakieś prochy i pójdzie na mnie. A ja nie chcę znowu odsiadywać za kłamstwo innych.
-Siedziałeś kiedyś?
-Tak, ale to stara historia, teraz chodź.
Chwytam ją za rękę i upewniając się, że nikt nas nie widzi wychodzimy jakoś tyłami domu przeciskając się przez tłum. Sarah jest kompletnie pijana. Nie wiem czy mogę to zrobić, ale najbliżej mi do domu rodziców. Muszę ją tam zabrać. Nie dam rady dotrzeć z nią w inne miejsce. Pomagam jej przejść przez płot chwytając ją za tyłek, a ona cicho chichocze. Naprawdę musi być pijana. Kiedy na mnie czeka już po drugiej stronie, a ja męczę się z przeskoczeniem tego. Czuję, że gapi się na mnie cały czas. Mam już jej dość. Chcę, żeby już położyła się w łóżku i zasnęła. Rozglądam się czy aby na pewno nikt nas nie zauważył. Uśmiecha się do mnie i w momencie do mnie przywiera ustami. Odpycham ją w taki sposób żeby nie upadła. Za jej plecami dostrzegam policję, która już przyjechała na miejsce. Chwytam Sarę i biorę ją na ręce coraz szybciej biegnąc. Jest cięższa przez tą cholerną kurtkę i alkohol, ale dam radę. Kocham ją tak bardzo mocno, że nie mogę pozwolić na to, aby była zamieszana w to cholerne gówno.
Nagle czuję jej ciepłe usta na moich. Jej wargi delikatnie przesuwają się po moich, a ja zamieram. Jest totalnie pijana. Nie wiem czy tego, chce czy nie. Nie lubię jej za to. Nie lubię jej za to, że kiedy jest pijana robi rzeczy, których nie chce. Chwytam ją za biodra i przenoszę na swoje uda. Nadal mnie całuje. Muszę to zapamiętać. Nie mogę o tym zapomnieć. Jest to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Ona jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Tak bardzo ją kocham. Może faktycznie Gary i Charlotte nie mogą być razem, bo spotkali się w nieodpowiednim czasie, ale nie my. Ona wie więcej o mnie niż kto inny. Dotykała moich blizn. Ja dotykałem jej blizn, widziałem jej matkę w najgorszym stanie. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że już za dwa miesiące nie będę jej widział. Że za dwa miesiące wyjadę na jakąś beznadziejną uczelnię, która przyjmie takiego frajera jak ja. Delikatnie chwytam za podstawę jej włosów i szarpię je tak abym mógł jeszcze bardziej ją zapamiętać. Każdy milimetr jej delikatnych warg, jej ciała, jej dotyku. Nagle czuję, że słona woda wdziera się do moich ust i wiem, że to nie ja. Ja już nie mam czym płakać. Już wszystko ze mnie uleciało, kiedy próbowałem się pocieszać. Sądziłem, że życie bez niej będzie naprawdę proste, ale ja nawet nie potrafię wytrzymać godziny bez patrzenia na nią, czy słuchania jej głosu.
-Sarah, czekaj. Popełniamy błąd. Musimy nauczyć się żyć bez siebie. Nie możemy tak po prostu, najpierw odchodzić od siebie, a później się całować. Nie możemy, rozumiesz?
-Ale ja tak bardzo cię potrzebuję, jesteś wszystkim co mam, Liam. Zrobiłeś to cholerne świństwo, ale ja nadal cię kocham. Nie wiem co musiałoby się jeszcze wydarzyć abym cię znienawidziła. To nie powinno się wydarzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam. Muszę stąd iść. Muszę wrócić do akademika, nie mogę tutaj zostać. Wszystko przypomina mi ciebie.
-Dobrze, że wychodzisz. Nie potrafię patrzeć na ciebie, gdy jesteś z nim. A zwłaszcza kiedy jesteś pijana.
-Ej. Wcale nie jestem pijana.
-Nie. Nie. Wcale.
Zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną. Wygląda tak cudownie. Delikatny makijaż, który ma na twarzy jest tylko dopełnieniem wszystkiego.
-Zamówić ci taksówkę, albo coś?
-Tak, proszę tylko jak my stąd wyjdziemy?
-Pójdę pod pretekstem, że źle się czuję i wyjdę do swojego pokoju,a ty później powiesz, że musisz zadzwonić do taty czy z mamą jest wszystko okej. Wcale się nie przejmuj, że u nich jest siódma nad ranem. Nie przejmuj się.
-Okej. To tak za pięć minut przyjdę do ciebie do pokoju.
-Ale przestań płakać. Nie mogą tego zauważyć.
Szybko otwieram drzwi od łazienki i uśmiecham się do nich wszystkich. Wyglądają jak pojebańcy, którzy chcą się dowiedzieć, co tam robiłem z Sarą. Plus jest taki, że chociaż oni są normalni i nie podsłuchują. Żegnam się z nimi i szybkim korkiem zmierzam do swojego pokoju. Zamykam za sobą drzwi i siadam na fotelu przy biurku. Odgarniam włosy z czoła i zanoszę się płaczem. Patrzę przez okno i dostrzegam światła policyjne. Mam, to kurwa gdzieś. Będę udawał, że spałem. Pierdoli mnie to wszystko. Ale kurwa, przecież tutaj ktoś na pewno ma dragi. Ja pierdole. Przecież znowu będzie, że to ja. Znowu mnie zamkną. Muszę poczekać aż Sarah tutaj wejdzie. Będę musiał ją jakoś stąd zabrać. Będziemy musieli wyjść. Tylnym wyjściem, a później przez płot. Tylko czy to będzie możliwe, żeby nikt nas nie zauważył? Nie mam pojęcia, ale muszę spróbować. Wstaję z fotela i zakładam na siebie moją kurtkę moro i wkładam do wewnętrznej kieszeni portfel, dokumenty i prezent, który miałem dać Sarze na święta, ale kompletnie o nim zapomniałem. Siadam na swoim łóżku, a ona nagle wchodzi.
-Musimy stąd już iść. Już.
-Dlaczego?
-Bo ktoś zadzwonił na policję i jak znam życie przeszukają całe bractwo i znajdą jakieś prochy i pójdzie na mnie. A ja nie chcę znowu odsiadywać za kłamstwo innych.
-Siedziałeś kiedyś?
-Tak, ale to stara historia, teraz chodź.
Chwytam ją za rękę i upewniając się, że nikt nas nie widzi wychodzimy jakoś tyłami domu przeciskając się przez tłum. Sarah jest kompletnie pijana. Nie wiem czy mogę to zrobić, ale najbliżej mi do domu rodziców. Muszę ją tam zabrać. Nie dam rady dotrzeć z nią w inne miejsce. Pomagam jej przejść przez płot chwytając ją za tyłek, a ona cicho chichocze. Naprawdę musi być pijana. Kiedy na mnie czeka już po drugiej stronie, a ja męczę się z przeskoczeniem tego. Czuję, że gapi się na mnie cały czas. Mam już jej dość. Chcę, żeby już położyła się w łóżku i zasnęła. Rozglądam się czy aby na pewno nikt nas nie zauważył. Uśmiecha się do mnie i w momencie do mnie przywiera ustami. Odpycham ją w taki sposób żeby nie upadła. Za jej plecami dostrzegam policję, która już przyjechała na miejsce. Chwytam Sarę i biorę ją na ręce coraz szybciej biegnąc. Jest cięższa przez tą cholerną kurtkę i alkohol, ale dam radę. Kocham ją tak bardzo mocno, że nie mogę pozwolić na to, aby była zamieszana w to cholerne gówno.
---------------------------------
Sarah's Pov
Już tak dawno nie rozmawiałam z Liam'em. Od tamtej imprezy w bractwie, kiedy rano znalazłam się w jego pokoju w domu rodzinnym przestałam z nim rozmawiać. Pamiętam jak płakał, gdy nie chciałam zabrać ze sobą prezentu, który mi dał. Wzięłam go, bo było mi go żal, ale też dlatego, że ten naszyjnik tak bardzo mi się podobał. Dzisiaj pojechaliśmy z Harry'm do parku rozrywki, bo naprawdę jest ładna pogoda. W Anglii jest śnieg, a tutaj jest naprawdę słonecznie i ciepło. Nie wiem dlaczego tak jest. Pewnie "ocieplenie klimatu". Uśmiecham się do mojego chłopaka i jeszcze raz składam pocałunek na jego ustach. Wygląda tak cudownie w promieniach słońca, które padają na jego twarz. Nie widzę jego oczu, ponieważ ma na nosie ray-bany. Kocham go. Naprawdę zaczynam wiele do niego czuć. Przytulam się do niego, a on opiera swoją brodę o moją głowę. Czasem denerwuje mnie to jak bardzo jest wysoki, ale za to go kocham. Czekamy już w tej kolejce od dwudziestu minut, a ja już chcę wejść na te cholerne atrakcje.
-Za tydzień wyjazd.
-Tak. Ale wiesz, że za dwa dni jest ten cholerny egzamin z literatury.
-Tak, wiem. Nic kompletnie nie umiem.
-Ja też.
-Jasne, kochanie. Zawsze tak mówisz, a zawsze najlepsza ocena w grupie.
Zaczynamy się śmiać, a przez moje myśli przebiega Liam, który ma naprawdę coraz lepsze oceny. Profesorowie przychodzą do mnie i mi dziękują, za to, że sprawiłam, że zaczął się uczyć. Czuję się wtedy fajnie, ale wiem, że to nie moja zasługa. Sam to robi. Jestem z niego dumna. Ja miałam tylko mu pomóc złapać tego bakcyla i chyba mi się udało.
-O czym myślisz?
-O tym wyjeździe. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wydarzy się tam coś złego.
-Nie martw się na zapas. Wszystko jak na razie jest dobrze, a teraz idziemy do kasy. Poproszę dwa ulgowe.
-Poproszę jakieś dokumenty, które mówią, że są państwo studentami.
Dajemy jej karty akademickie, a ona wydaje nam dwa cholerne świstki papieru, na których jest napisane, że mamy wstęp na wszystkie atrakcje. Przechodzimy przez bramki, a ja chwytam dłoń Harry'ego, ponieważ słyszę te cholerne krzyki ludzi. Mój chłopak obejmuje mnie ramieniem i całuje mnie w czoło. Zaczynam się wycierać, a on jeszcze bardziej całuje moją twarz. Wystawiam mu język, a on wskazuje palcem na coś, a raczej kogoś. Dostrzegam tam Liama z jakimś dzieckiem i jakąś dziewczyną. Jest bardzo ładna. W ich wieku. Ale czyje to dziecko. Mam ochotę stąd uciec, ale nie jest mi to dane. Harry zaczyna im machać, ale Liam odwraca wzrok, jakby chciał uniknąć spotkania, w sumie tak jak ja. Ale to na nic. W końcu mój chłopak zaczyna nas prowadzić coraz bliżej nich. Moje serce przyspiesza, a mózg przestaje pracować. Chwytam w palce naszyjnik, który dostałam od Liama i wykładam go na koszulkę. Nie wiem czy go zauważy, ale chciałabym tego. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu.
-Hej stary!
-O hej. Cześć Saro.
-Cześć.
-Czy to jest Annie?
-Tak. Dzisiaj pojechaliśmy z Chanel do parku rozrywki, bo już długo nas męczyła.
-Moment, to jest Chanel? Jeju jak ona urosła. Podobna do ciebie, Liam.
-Tak. Na pewno.
-No mówię ci.
Widzę jak Liam się czerwieni i przygryza wargę. Nie wiem czy się denerwuje, czy chce coś ukryć, ale ja wiem jedno. Ta dziewczynka wcale go nie przypomina. Uśmiecham się do niej, a ona jeszcze ciaśniej przyciska się do nogi Liama. Patrzę na dziewczynę, która stoi obok Liam'a i trzyma jego rękę. Jest wysoka, chuda i do tego jest blondynką.
-Liam, moglibyśmy już iść? Za pół godziny mamy być u moich rodziców dobrze o tym wiesz.
-Tak, przepraszam. Do zobaczenia.
-Pa.
Odpowiadamy razem z Harry'm, a moje serce rozwala się na kawałki. Dlaczego on mi nie powiedział? Dlaczego do cholery? Kurwa, czy byłam na tyle głupia, żeby nic nie zauważyć? Muszę się dowiedzieć, czy to jest jego dziecko.
-Harry, czy to była...
-Tak była dziewczyna Liam'a i ich dziecko. Jak widać stara miłość nie rdzewieje. Zaszła w ciążę jeszcze w liceum, ale to stara historia.
-Kochali się?
-Tak. Byli kiedyś nierozłączni. Ale kiedy zaszła w ciąże, wszystko się zmieniło. Odsunęli się od siebie. Wiele się zmieniło kiedy zamieszkała razem z Chanel w Miami. Nie mieli dla siebie czasu. Liam studiował, a ona była zajęta wychowaniem córki. Z tego co wiem to wysyłał im pieniądze. Czasem do nich przylatywał, przynajmniej do czasu kiedy Annie nie bała się wozić samolotem Chanel.
-Mhm.
-Tak, wiem. Nic kompletnie nie umiem.
-Ja też.
-Jasne, kochanie. Zawsze tak mówisz, a zawsze najlepsza ocena w grupie.
Zaczynamy się śmiać, a przez moje myśli przebiega Liam, który ma naprawdę coraz lepsze oceny. Profesorowie przychodzą do mnie i mi dziękują, za to, że sprawiłam, że zaczął się uczyć. Czuję się wtedy fajnie, ale wiem, że to nie moja zasługa. Sam to robi. Jestem z niego dumna. Ja miałam tylko mu pomóc złapać tego bakcyla i chyba mi się udało.
-O czym myślisz?
-O tym wyjeździe. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że wydarzy się tam coś złego.
-Nie martw się na zapas. Wszystko jak na razie jest dobrze, a teraz idziemy do kasy. Poproszę dwa ulgowe.
-Poproszę jakieś dokumenty, które mówią, że są państwo studentami.
Dajemy jej karty akademickie, a ona wydaje nam dwa cholerne świstki papieru, na których jest napisane, że mamy wstęp na wszystkie atrakcje. Przechodzimy przez bramki, a ja chwytam dłoń Harry'ego, ponieważ słyszę te cholerne krzyki ludzi. Mój chłopak obejmuje mnie ramieniem i całuje mnie w czoło. Zaczynam się wycierać, a on jeszcze bardziej całuje moją twarz. Wystawiam mu język, a on wskazuje palcem na coś, a raczej kogoś. Dostrzegam tam Liama z jakimś dzieckiem i jakąś dziewczyną. Jest bardzo ładna. W ich wieku. Ale czyje to dziecko. Mam ochotę stąd uciec, ale nie jest mi to dane. Harry zaczyna im machać, ale Liam odwraca wzrok, jakby chciał uniknąć spotkania, w sumie tak jak ja. Ale to na nic. W końcu mój chłopak zaczyna nas prowadzić coraz bliżej nich. Moje serce przyspiesza, a mózg przestaje pracować. Chwytam w palce naszyjnik, który dostałam od Liama i wykładam go na koszulkę. Nie wiem czy go zauważy, ale chciałabym tego. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu.
-Hej stary!
-O hej. Cześć Saro.
-Cześć.
-Czy to jest Annie?
-Tak. Dzisiaj pojechaliśmy z Chanel do parku rozrywki, bo już długo nas męczyła.
-Moment, to jest Chanel? Jeju jak ona urosła. Podobna do ciebie, Liam.
-Tak. Na pewno.
-No mówię ci.
Widzę jak Liam się czerwieni i przygryza wargę. Nie wiem czy się denerwuje, czy chce coś ukryć, ale ja wiem jedno. Ta dziewczynka wcale go nie przypomina. Uśmiecham się do niej, a ona jeszcze ciaśniej przyciska się do nogi Liama. Patrzę na dziewczynę, która stoi obok Liam'a i trzyma jego rękę. Jest wysoka, chuda i do tego jest blondynką.
-Liam, moglibyśmy już iść? Za pół godziny mamy być u moich rodziców dobrze o tym wiesz.
-Tak, przepraszam. Do zobaczenia.
-Pa.
Odpowiadamy razem z Harry'm, a moje serce rozwala się na kawałki. Dlaczego on mi nie powiedział? Dlaczego do cholery? Kurwa, czy byłam na tyle głupia, żeby nic nie zauważyć? Muszę się dowiedzieć, czy to jest jego dziecko.
-Harry, czy to była...
-Tak była dziewczyna Liam'a i ich dziecko. Jak widać stara miłość nie rdzewieje. Zaszła w ciążę jeszcze w liceum, ale to stara historia.
-Kochali się?
-Tak. Byli kiedyś nierozłączni. Ale kiedy zaszła w ciąże, wszystko się zmieniło. Odsunęli się od siebie. Wiele się zmieniło kiedy zamieszkała razem z Chanel w Miami. Nie mieli dla siebie czasu. Liam studiował, a ona była zajęta wychowaniem córki. Z tego co wiem to wysyłał im pieniądze. Czasem do nich przylatywał, przynajmniej do czasu kiedy Annie nie bała się wozić samolotem Chanel.
-Mhm.
---------------------------------
Chwytam telefon z mojego biurka i wykręcam numer. Amy powiedziała, że Liam faktycznie kiedyś jej wspominał o jakimś dziecku. Już nie wiem o co tutaj chodzi. Kilka głuchych sygnałów i zaczynam słyszeć jakiś szum.
-Halo, Liam?
-Tak. Hej Sarah. Po co dzwonisz?
-Posłuchaj. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz dziecko?
-A czym się tutaj chwalić, co?
-Nie, niczym. Nie ważne. Tylko mogłeś być szczery. Ja byłam.
-Boże Sarah. Chcesz usłyszeć prawdę? Naprawdę? Nie chciałem tego mówić kurwa, ale sama chcesz. Byłem z tobą zawsze szczery w moich uczuciach i nie tylko. Annie jest moją przyjaciółką odkąd tylko pamiętam. Mieliśmy kiedyś okres, że próbowaliśmy być razem, ale wtedy przespała się z Harry'm. To on zrobił jej to dziecko. Chciałem jej tylko pomóc, dlatego wysyłam jej co miesiąc pieniądze i kupiłem im dom w Miami. Chciała być jak najdalej od niego.
-Ale moment. Harry powiedział mi, że to ty jesteś ojcem.
-Naprawdę, wierzysz mu? Naprawdę. A po drugie on nic nie wie. Może i racja w metryce urodzenia Chanel jestem jej biologicznym ojcem. Tak jest tam wyraźnie napisane Liam James Payne, ale tylko to nas łączy. Nic poza tym. Chanel ma nazwisko Annie. Nawet nie wiesz jak ona była mi wdzięczna, kiedy zaoferowałem jej pomoc z tym wszystkim co dla niej robię.
-Przepraszam, że mogłam pomyśleć, że masz dziecko.
-Każdy mógł się pomylić. Ale nie ważne. Nie powinniśmy rozmawiać. Już sobie dobrze radziliśmy. Powiedz mi po co tak naprawdę zadzwoniłaś?
-Bo tęsknię za tobą i chciałam usłyszeć twój głos.
-Widzisz i tu jest z nami problem. Nawet jeśli się nienawidzimy, kochamy się tak mocno, że nie potrafimy długo bez siebie wytrzymać. Nie powinniśmy być tacy. Już dawno to wszystko powinno się skończyć.
-Kocham cię. Proszę uratuj mnie. Nie chcę dalej tak żyć.
-Co masz na myśli, Sarah?
-Wychodzę z nim na miasto, wracam. Wiele czuję. Wyobrażam sobie czasem, że to ty. Wracam do akademika i się uczę. Uczę się i staram o wszystkim zapomnieć. Ale to silniejsze ode mnie. Kiedy dzisiaj cię zobaczyłam z tą dziewczyną, czułam, że cała się rozpadam. Udawałam, że wszystko jest okej.Tylko, że ona była tak cholernie idealna, tak bardzo do siebie pasowaliście, że wiem że to będzie już na zawsze.
-Nie. Proszę nie myśl tak. Mnie z nią nic nie łączy, choć faktycznie zbliżyliśmy się do siebie. Rozmawialiśmy bardzo dużo, zaprosiłem Annie tutaj ale tylko dlatego, że chciałem uciec i w jakiś inny sposób radzić sobie z tym wszystkim. Wiem, że jest to dla nas ciężkie, ale nie możemy być razem. Kiedy tworzymy jedność wszystko się niszczy. My niszczymy wszystkich, a zwłaszcza samych siebie. Nie możemy być już nigdy razem.
-Chciałabym, żebyś tu był.
-Wiem, ale nie możemy musimy wszystko to skończyć.
______________________
OKEJ, a więc bardzo, bardzo, bardzo dużo zastanawiałam się nad tym co napisałam w poprzednim poście i nadal rozważam zawieszenie bloga. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym sądzicie. Komentują może dwie, trzy osoby i ja nic kompletnie nie mogę z tego wywnioskować. Potrzebuję rad. Co mogę zmienić. Piszcie jak myślicie co stanie się w życiu Liama i Sary. Naprawdę to jest dla mnie bardzo ważne i wiele dla mnie znaczy. Słowa krytyki też będą dla mnie świetne. Lepsze są te gorsze komentarze lecz szczere niż te nieszczere lub ich brak. Przemyślcie to wszystko ja też jeszcze pomyślę. Ale jak na razie miłego czytania. Enjoy xxxxxxx.
-Kocham cię. Proszę uratuj mnie. Nie chcę dalej tak żyć.
-Co masz na myśli, Sarah?
-Wychodzę z nim na miasto, wracam. Wiele czuję. Wyobrażam sobie czasem, że to ty. Wracam do akademika i się uczę. Uczę się i staram o wszystkim zapomnieć. Ale to silniejsze ode mnie. Kiedy dzisiaj cię zobaczyłam z tą dziewczyną, czułam, że cała się rozpadam. Udawałam, że wszystko jest okej.Tylko, że ona była tak cholernie idealna, tak bardzo do siebie pasowaliście, że wiem że to będzie już na zawsze.
-Nie. Proszę nie myśl tak. Mnie z nią nic nie łączy, choć faktycznie zbliżyliśmy się do siebie. Rozmawialiśmy bardzo dużo, zaprosiłem Annie tutaj ale tylko dlatego, że chciałem uciec i w jakiś inny sposób radzić sobie z tym wszystkim. Wiem, że jest to dla nas ciężkie, ale nie możemy być razem. Kiedy tworzymy jedność wszystko się niszczy. My niszczymy wszystkich, a zwłaszcza samych siebie. Nie możemy być już nigdy razem.
-Chciałabym, żebyś tu był.
-Wiem, ale nie możemy musimy wszystko to skończyć.
______________________
OKEJ, a więc bardzo, bardzo, bardzo dużo zastanawiałam się nad tym co napisałam w poprzednim poście i nadal rozważam zawieszenie bloga. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym sądzicie. Komentują może dwie, trzy osoby i ja nic kompletnie nie mogę z tego wywnioskować. Potrzebuję rad. Co mogę zmienić. Piszcie jak myślicie co stanie się w życiu Liama i Sary. Naprawdę to jest dla mnie bardzo ważne i wiele dla mnie znaczy. Słowa krytyki też będą dla mnie świetne. Lepsze są te gorsze komentarze lecz szczere niż te nieszczere lub ich brak. Przemyślcie to wszystko ja też jeszcze pomyślę. Ale jak na razie miłego czytania. Enjoy xxxxxxx.