piątek, 25 września 2015

Rozdział 8

Rozdział został dedykowany przypadkowej osobie wylosowanej poprzez generator , która skomentowała (na bloggerze lub wattpadzie) lub dała gwiazdkę na wattpadzie. Dedykacja dla @Magda. Całuję bardzo mocno i mam nadzieję, że ten rozdział także wam się spodoba. Miłego czytania. All the love, x.

"Miłości nie udowadnia się słowami" ~Nikołaj Gogol

Spoglądam na moją mamę, która szczerze się uśmiecha, kiedy otwiera prezent ode mnie i moich braci. Kupiliśmy jej jakąś biżuterię i sukienkę. Nie miałam pojęcia, czy będzie dobra, bo mierzyłam ją na sobie, a przecież jestem gruba. Uśmiecham się do mojej rodziny, kiedy czuję, że wreszcie wszyscy są mną zainteresowani. Kiedy mama zauważa czerwony materiał sukienki wieczorowej, którą jej wybraliśmy, przygryza wargę. Wiem, że zawsze chciała taką sukienkę. Specjalnie poszliśmy do Prady, żeby cokolwiek znaleźć. Mama nigdy nie ubierała się w tanich sklepach, z resztą tak jak my. Nigdy nie mieliśmy tanich ubrań. Mamy szacunek do pieniądza, ale jesteśmy przyzwyczajeni od maleńkości, że zazwyczaj kupujemy jakieś markowe ciuchy. Odpakowuję swój prezent i aż zastygam. Dopiero co kupili mi nowy telefon, a znowu mam kolejny. Jest śliczny. Naprawdę taki chciałam. Pewnie tata wybierał. Właściwie to on zawsze wybierał mi laptopy, telefony czy inne rzeczy elektroniczne. Chwytam mojego nowego IPhone'a 6 plus w moją dłoń. On jest taki okropnie wielki. Wyglądam jakbym miała strasznie małe dłonie, ale tak nie jest.
-Może być?
-Jasne, że tak. Dobrze wiedziałeś, że taki chciałam. Dziękuje wam.
-Właściwie to jeszcze nie koniec twoich prezentów. Jest ich więcej pod choinką, ale ten chcieliśmy dać ci pierwszy, aby sprawdzić twoją reakcję.
-Sarah, możemy pogadać?
Głos mojej matki przerywa mi wreszcie, chyba jedyną szczęśliwą chwilę z moim tatą, a ja daję radę tylko przytaknąć. Uśmiecha się do mnie i trzyma w dłoniach czerwoną sukienkę. Czy coś jest nie tak? Wstaję tuż po tym kiedy przechodzi obok mnie i idę tuż za nią, prawie depcząc jej po stopach, na których oczywiście są super, zajebiste, wysokie szpilki. Nie rozumiem jej czasem. Wchodzimy po schodach na górę, a ja coraz bardziej się denerwuję. Kiedy wchodzimy do sypialni moich rodziców ogarnia mnie jakieś dziwne uczucie. Ona zrobi lub powie coś niemiłego wiem o tym. Nie chcę tego słyszeć ani widzieć. Wiem, że się załamię.
-Dziękuję za tą sukienkę skarbie, ale ja się w nią nie zmieszczę. To jest 34. Nie ma mowy żebym w nią weszła.
-Ja ją przymierzałam, a dobrze wiesz, że moje ciuchy są na ciebie za duże. Będzie dobra. Tobie się tylko wydaje, że będzie mała. Zakładaj.
Uśmiecham się do niej, a ona ściąga z siebie koszulę rozpinając guzik po guziku. Kiedy odsłania swoją skórę dostrzegam na niej delikatne rany. Nie chcę wiedzieć co sobie robiła, ale zapewne są to oparzenia po papierosach. Staram się nie zwracać uwagi kiedy zsuwa z nóg swoje czarne spodnie, a na jej udach są ślady po cięciach. Ona coś mi przypomina. Raczej kogoś. Ona przypomina mi mnie. Jesteśmy tak cholernie do siebie podobne. Przypominam sobie dzień w którym ostatni raz się cięłam i mocniej zaciskam dłonie w pięści na moich kolanach i przygryzam wargę. Nie chciałam tego robić, obiecałam Liamowi, że tego nie zrobię. Ale musiałam. Znowu przytyłam. Znowu ważyłam dwa gramy więcej. Widzę jak mama wchodzi do sukienki i po chwili wciska się w jej delikatny materiał. Kiedy wsuwa ją na ramiona wstaję aby pomóc jej zapiąć zamek. Uśmiecha się i odwraca plecami w moją stronę, unosząc włosy do góry. Kiedy już w połowie jest dopięta, nie da rady. Christian i Ricky mieli rację, trzeba było wziąć rozmiar większą. Przeklinam na siebie w myślach. Przecież tak dobrze na mnie leżała, nawet delikatnie mnie opinała.
-Nie rozumiem, to jakaś pomyłka. Przecież na mnie była dobra.
-Sarah posłuchaj mnie. Nie wiem czy ktoś ci to mówił, czy nie ale ty jesteś cholernie chuda. Kiedyś może faktycznie byłaś gruba, ale nie teraz. Twoje kości policzkowe mają coraz mocniejsze zarysy, obojczyki są na zewnątrz i to nie tak jak u zdrowej kobiety, tylko anorektyczki. Powiedz mi jak ty siebie widzisz w lustrze?
-Normalnie. Taką jaką jestem. Widzę te okropne fałdki na brzuchu, szerokie biodra, wielki tyłek i te cholernie masywne uda.
-Wiesz, że taka nie jesteś? Wiesz ile dziewczyn chciałoby wyglądać jak ty? Wiesz ile chciałoby mieć twoją figurę? Może i biodra masz szerokie, ale tak ma każda dziewczyna w naszej rodzinie. Powinnaś się cieszyć naprawdę. Jesteś taka idealna. Twój chłopak na pewno jest taki szczęśliwy i dumny z tego, że z nim jesteś. Pewnie za każdym razem mówi ci jaką wspaniałą dziewczyną jesteś. Chciałabym go poznać. Ma na imię Harry, tak?
-Tak.
Odpowiadam szybko, ponieważ zaczynam się dusić. Muszę wyjść z tego pokoju. Wstrzymuję powietrze i rozpinam zamek jej sukienki. Szybkim krokiem wychodzę i zamykam ze spokojem za sobą drzwi. Opieram się o ścianę i zaczynam cicho skomleć. Jestem jak pieprzony pies. Dlaczego nie mogę wybrać? Dlaczego nie potrafię napisać tego ostatniego sms'a do Harry'ego i powiedzieć mu, że kocham Liama? Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego mama opowiada takie brednie na temat mojego, pieprzonego wyglądu. To, że nie zmieściła się w tą sukienkę nie oznacza tego, że ja jestem chuda, tylko ona najwyraźniej przytyła. Wyciągam z kieszeni telefon i wpisuję pin. Dostrzegam tam zdjęcie moje i Harry'ego i się uśmiecham. Jeszcze wczoraj w nocy tak strasznie na niego narzekałam przy Liamie, a teraz udaję, że wszystko jest okej. O wilku mowa. Dzwoni Liam. Wchodzę do swojego pokoju i delikatnie układam się na łóżku. Przeciągam zieloną słuchawkę i słyszę ciszę. Co się dzieje? Nagle słyszę jakiś cichy jęk.
-Hej, Liam. Jak się czujesz?
-Mmmm.. wszystko w porządku, a u cieeebie Sara...rah?
-Czemu mówisz tak dziwnie?
-Nie..ee wi..em.
-Liam, czy ty właśnie się masturbujesz?
-Nie. Ja..asne, że nieeee. Powiedz mi jak teraz jesteś ubrana?
-Mam na sobie tylko cienką, koronkową bieliznę.
Kłamię. Wiem, że właśnie sobie zwala, rozpoznaję to w jego głosie. Nie lubię gdy to robi. Denerwuje mnie takim zachowaniem, bo wiem, że to moja wina. Gdybym już dawno zgodziła się na to, żeby się z nim kochać nie musiałby tego robić.
-Proo..szę, mów da..alej.
-Wiedziałam. Gdybyś tu był mógłbyś odchylić moje majtki i zrobiłbyś mi dobrze. Czułabym się wspaniale. Później ja bym ci zrobiła dobrze.
-Sa..arah, że co..oo?
-Oj matko zrobiłabym ci loda, tak trudno to zrozumieć?
-Chr...ryste. Mów. Dalej. Za..araz. Dojd..dę.
-Objęłabym cię delikatnie wargami i wirowała językiem o twój napletek. Włożyłabym cię najgłębiej jak bym tylko mogła. A tam gdzie by mi się nie udało pomagałabym sobie ręką. Patrzyłabym na ciebie.
Nawet nie wiem co mówię. Nigdy normalnie nie wypowiedziałabym takich słów. Ale zadzwonił w konkretnym celu. Chciał dojść. Pomogę mu w tym. Nie lubię być egoistyczną suką bez uczuć. Kiedy słyszę, że jego oddech jest coraz bardziej urwany, a z ust wydobywają się ciche jęki zaczynam się uśmiechać i przygryzam wargę. Nie sądziłam, że będę potrafiła tak na niego zadziałać. Kiedy wypowiada moje imię wiem, że skończył.
-Chcę wreszcie poczuć to uczucie.
Wypowiada te słowa, a ja w momencie robię się czerwona. Jestem jego. Jestem jego. Przy nim tracę pieprzoną kontrolę. Nie mogę nad sobą zapanować. Tak mocno go kocham. Uwielbiam go całować, pozostaje mi później pamiątka po nim.
-Ups. Pobrudziłem mojej cioci czarne kafelki w łazience. Muszę je zmyć. A jak ty się czujesz? Wszystko dobrze? Jakieś prezenty?
-Tak. Kilka. Mama powiedziała mi dzisiaj, że jestem chuda. Zaczęłam wmawiać mi głupoty. Mówiła, że wiele dziewczyn zazdrości mi tego jak wyglądam. Przymierzyła sukienkę, która była na mnie dobra, a na nią za ciasna. To po prostu musiał być wypadek. Mama przytyła i to jest ten powód.
-Sarah. Naprawdę jesteś chuda. Nie wiem co mam zrobić, żebyś w to uwierzyła. Pewnie nigdy w to nie uwierzysz, ale jesteś cholernie chuda. Wiem, że miałaś trudne dzieciństwo, ale zaufaj mi. Co dzisiaj jadłaś?
-Jabłko. No i zjadłam jakąś rybę, którą zwymiotowałam od razu po zjedzeniu.
-Kurwa. Mam zadzwonić do Chrisa i powiedzieć mu jak jest naprawdę? Że jego kochana siostra tak naprawdę wymiotuje każdy zjedzony posiłek. Zjesz coś? Zjesz?
-Tak.
-Przysięgasz?
-Tak.

-----------------------------

Odwracam głowę i uśmiecham się do Julie, która ma teraz odpoczynek i robi nam selfie. Nie lubię robić sobie zdjęć. Zawsze tak chujowo wychodzę. Spoglądam na moją dawną przyjaciółkę, a ona zaczyna się śmiać.
-To o której się spotykamy u ciebie?
-Impreza zaczyna się koło szóstej to tak o czwartej będzie okej. 
Uśmiecham się do niej, a masażysta podchodzi do mnie i spuszcza ręcznik w taki sposób, że mam go tylko owiniętego wokół tyłka. Kiedy jego delikatne dłonie jeżdżą po moim ciele w górę i w dół wykonując małe kółka co chwilę, czuję jakby to był Liam. Kiedyś on mnie tak dotykał, tylko, że bez żadnego olejku. Zamykam oczy i całkowicie mu się poddaje. 
-Mam nadzieję, że kiedyś przedstawisz mi tego super sławnego Liama?
-Też tak myślę. Nie wiem czy którekolwiek z was go polubi, a nawet jeśli to wątpię, że on polubi was. Jest strasznie irytujący i wybredny. Dąży do swojego celu i stara się zdobyć coś nawet jeśli miałby iść po tak zwanych trupach. Może ty mi coś wyjaśnisz. Ty i Austin? Przecież wy zawsze się nienawidziliście, byliście przeciwieństwem mnie i Shawna. 
-Tak, ale kiedy wyjechałaś zaczęliśmy jeszcze częściej się spotykać. Właściwie ja i Austin wyjechaliśmy razem na studia do Nottingham no i zamieszkaliśmy razem. Początkowo wszystko dobrze się układało, nadal się przyjaźniliśmy, ale pewnego dnia zapytał się czy może poszłabym z nim na drinka. Zgodziłam się, bo dobrze wiesz, że lubię pić. Jesteśmy razem już od miesiąca, totalnie straciłam dla niego głowę. 
Zaczynam się śmiać, ponieważ pamiętam jak między nimi było. Shawn zawsze starał się mi zaimponować, ale nigdy nie zauważałam, że mu na mnie zależy. Zawsze liczyło się tylko moje szczęście dopóki po jednej z imprez kiedy odprowadziłam go tak cholernie pijanego do domu, on przygniótł mnie do materaca tylko po to, żeby powiedzieć, że mnie kocha. Pamiętam to do dzisiaj. Nie miał złych zamiarów. Chciał tylko mi to powiedzieć, a Austin i Julie. Oni? Oni nienawidzili się od samego początku. Byli do siebie odkąd pamiętam złowrogo nastawieni. Wyzywali się za każdym razem kiedy się spotykaliśmy. Delikatne dłonie tego faceta doprowadzają mnie do cholernego szału, trafia dokładnie w te miejsca w które nie powinien. Tylko Liam może. Właściwie Harry też. Wmówiłam wszystkim przyjaciołom, że to Liam jest moim chłopakiem, a rodzina wie co innego. Dlaczego jestem taka popieprzona? W momencie kiedy masażysta kończy swoją pracę na razie, owijam się ręcznikiem i idę w stronę swojej torebki. Wyciągam z niej swój nowy telefon i wybieram numer Liama. 
-Hej, kochanie. Co u ciebie?
-Właśnie jestem w SPA. I obsługiwał mnie taki miły pan, który miał dłonie jak ty i dotykał mnie w tych miejscach w których zazwyczaj ty lubisz mnie dotykać. 
-No, dobrze. A więc kiedy mam u ciebie być? Którym samolotem przylecieć? Nikt nie będzie cię dotykał, okej? Nie wolno, rozumiemy się? Przyjebie temu facetowi jak go tylko zobaczę.
-Serio przylecisz?
-Nie. To tylko, żart. Ale naprawdę Sarah, nie chcę żeby ktokolwiek cię dotykał, to takie kurwa obrzydliwe. Cały czas myślę o tym, że jakiś inny koleś może cię teraz obmacywać, a ja jestem tak chujowo daleko i nie mogę nic z tym zrobić, że to aż przytłaczające. 
-Widzisz jak ja się czuję, kiedy chodzisz na te imprezy do bractwa lub gdziekolwiek? Też wiem, że jakaś dziewczyna cię dotyka. No i co? I nic nie poradzę. Taki już jesteś. Lubisz być adorowany przez kobiety. 
-A ty masz faceta i zdradzasz go ze mną i co teraz powiesz?
-Ohh.. zamknij się, okej? Dobrze, wiesz że to nic nie znaczy.
-My nic nie znaczymy?
-Nie. Jego związek ze mną. 
-Chciałbym żeby naprawdę tak było. 

----------------------------

Uśmiecham się do Julie, która jeszcze delikatnie poprawia sobie makijaż. Zakładam sobie zegarek i jeszcze raz spoglądam w lustro. Moje nogi. Oh.. matko. Czuję się tak chujowo. Spoglądam na Julie, która jest tak cholernie chuda. Wygląda jak jakaś pieprzona bogini, a ja jak wielka kupa gówna. Otwieram drzwi i zbiegam na dół tylko po to aby wziąć z komody moje szpilki. Spoglądam do salonu w którym siedzą o dziwo rodzice i wreszcie się nie kłócą. Wczorajszy wieczór po wyjściu dziadków do ciotki Anity był piekłem. Wyzywali się wzajemnie. Matka groziła śmiercią, a ojciec powiedział, że tak się spije, że już nigdy nie wróci do domu i totalnie o nas zapomni. Czułam się wtedy jak w dzieciństwie kiedy uciekałam pod werandę i tam zatykałam sobie dłońmi uszy, aby niczego nie słyszeć. Nie skutkowało nigdy. Zawsze ich słuchałam. Christian i Ricky dołączali do mnie, ale kiedy ich zabrakło radziłam sobie z tym sama. Budziłam się w nocy słysząc jak mama wrzeszczy. Wbiło mi się to w pamięć i nie potrafię z niej tego wymazać. Kiedy wchodzę po schodach patrząc w dół nagle potykam się o mojego brata. Widzę jego nagie stopy, a on trzyma moje ramiona. Podnoszę głowę, a on ma minę, której nie mogę rozczytać. Przyciąga mnie tylko do uścisku, a ja opuszczam buty na podłogę. 
-Sarah nie idź tam. Wczoraj po kłótni rodziców, jak poszłaś do Shawna wróciłaś cholernie pijana. Pomagałem ci całą noc. Trzymałem twoje włosy kiedy wymiotowałaś. Nie możesz tam iść. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało. Nie chcę żeby wciągnęli cię w takie samo gówno z jakiego jeszcze nie tak całkiem dawno cię wyciągaliśmy. Nie pamiętasz tego jaka byłaś? Nie wiedziałaś co robisz? Nie potrafiłaś wrócić do domu? Kiedy w końcu jeden z jego kolegów chciał cię zgwałcić opamiętałaś się, kurwa. Wtedy też prawie zabiłaś tego chłopaka, pamiętasz? Nie możesz tam iść, rozumiesz? 
-Nie wytykaj mi starych błędów, okej? To było dawno. Wczoraj się spiłam bo miałam taką zasraną ochotę. Dzisiaj tego nie zrobię, bo nie chcę kurwa mać wymiotować. Nie będziesz mnie pouczał. Jestem dorosła i mogę robić co tylko mi się podoba. Nie możesz zakazać mi wyjścia. 
-Ale mogę zadzwonić do Liama.
-No i co mu powiesz, Christian? On jest dwanaście godzin stąd. Nie zdąży nawet tutaj przylecieć, a ja już będę w domu i zapewne będę spała. Więc proszę cię. Nie groź mi Liamem bo ci się to nie uda. Pójdę na tą pieprzoną imprezę, bo mam taką kurwa zasraną ochotę. Tutaj w Anglii jestem bezkarna. Mogę pić, mogę robić wszystko, kurwa. Nikt mi tego nie zabroni, okej? A zwłaszcza ty, rozumiesz? 
-Sarah, chcę twojego dobra. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało, rozumiesz? Kocham cię. Jesteś moją jedyną siostrą. Jeśli oni coś ci zrobią masz mi to powiedzieć. Zabiję każdego. Nie ważne, że zapewne dostanę dożywocie ale oni będą martwi. Na zawsze pożałują tego, że cię dotknęli. 
-Powinieneś się tak martwić o Lillah, a nie mnie.
-Nie. Właśnie nie o nią. Ona wie co robi, a ty? Nie, nie myślisz. Kocham cię ponad własne życie, liczysz się bardziej niż ona, a wiesz dlaczego? Bo jesteś moją zasraną siostrą.
-Nic mi nie będzie Christian, obiecuję.
-A mogę zadzwonić do Liama?
-A rób sobie co chcesz. Zostaliście chyba najlepszymi przyjaciółmi. Opowiadał mi o tym jak składaliście sobie życzenia świąteczne. Wiesz, to jest nawet słodkie. Wy jesteście tacy słodcy. I podobni.
-Ja do niego? Nie. Nigdy. Chociaż nie, no. Jedno nas łączy. Potrafilibyśmy zabić kogoś ze względu na miłość do ciebie.
-Dlaczego jesteś taki pewny, że on mnie kocha?
-Hmm.. nie jestem ślepy. Patrzy na ciebie jakbyś była jakimś cudem świata. Hmm.. ponieważ przyjechał na to pieprzone lotnisko, choć nie wiedział, czy będzie tam Harry czy nie. Nie obawiał się tego, wiesz dlaczego? Bo nie liczy się on tylko ty. Ty dla niego się liczysz.
Staję na palcach i składam pocałunek na policzku mojego brata. Delikatnie dotykam jego nagiego torsu i uświadamiam sobie, że tutaj też są podobni. Liam jest dokładnie tak samo umięśniony jak mój brat. Uśmiecham się do niego i pochylam się aby podnieść z ziemi moje szpilki. Kiedy staję na równe nogi jego już nie ma. Mam nadzieję, że tak naprawdę nie zadzwoni do Liama, bo jeśli ten się dowie to będę miała niezłą jazdę. Obiecałam mu, że nie będę piła nigdy więcej. Kiedy wchodzę do pokoju Julie jest już gotowa i zakłada swoje buty. Uśmiecham się do niej i w momencie zakładam swoje. Chwytam jeszcze torebkę i telefon i wychodzimy. Kiedy otwieram drzwi nieprzyjemny chłód owiewa moje ciało, które pokryte jest tylko tkaniną, cudownej sukienki, którą dostałam od rodziców. Julie ma na sobie czerwoną sukienkę, która opina się na niej.

Szybko przebiegamy na drugi koniec ulicy i zaczynamy słyszeć głośną muzykę. Coś mi to przypomina. Tak. Oczywiście, że imprezy kojarzą mi się z bractwem. Przeklinam kiedy potykam się o coś na chodniku przed domem Shawna. Śmiejemy się z Julie na cały głos.

Liam's Pov

-Sorki, Chris miałem samolotowy. Właśnie wylądowałem. Jeszcze czekam na bagaż. Sarah jest w domu?
-Nie. Poszła na tą chujową imprezę. Nie mogłem jej ubłagać. Naprawdę się starałem. Nie przejmuj się, Shawn mieszka naprzeciw nas. Na spokojnie będziesz mógł się rozpakować w gościnnym i wtedy pójdziesz po nią. Ja nie mam na to po prostu siły. Wczoraj się spiła, dzisiaj pewnie też to zrobi. Dobra, okej. Ale wczoraj miała pieprzony powód. Rodzice znowu się kłócili.
-Dobra, Christian. Muszę kończyć. Widzimy się za około trzy godziny.
-Jak ty to zrobisz przecież tutaj normalnie jedzie się tak co najmniej cztery godziny jeśli chcesz dojechać w jednym kawałku.
-Nie. Za pół godziny mam samolot do Manchesteru. Polecę tam, a już później mam bliziutko.
-Racja. Dlaczego my nie byliśmy tak mądrzy?
-Bo nie chcieliście być tak blisko osoby, którą mocno się kocha. Dobra jest jedenasta. Kończę. Ktoś się do mnie jeszcze dobija. Do zobaczenia.
Czuję jak po moim ciele przepływają ciarki, ale raczej jedne z tych miłych. Uśmiecham się na myśl, że wreszcie będę mógł ją zobaczyć. Nie ważne w jakim stanie będzie, najważniejsze, że w końcu ją zobaczę. Będę zawiedziony jeśli wypije, bo obiecała mi że nie będzie tutaj pić. Mam nadzieję, że te miliony godzin spędzone w tych zatłoczonych terminalach i samolotach nie są na marne. Mam nadzieję, że ona się do cholery ucieszy. Kiedy dostrzegam swoją walizkę odrzucam połączenie i czekam, aż do mnie podjedzie. Udaje mi się ją złapać i po chwili właściwie wybiegam aby zdążyć na odprawę. Nie ma wielu ludzi, ale z pewnością dlatego, że większość jest już po kontroli bezpieczeństwa. A ja oczywiście mam jakieś zajebane spóźnienie tak jak miałem w Ameryce. Jak zwykle muszę się spóźnić. Mam nadzieję, że nie spóźnię się chociaż na swój ślub. Moja wyobraźnia płata mi figle i widzę Sarę, która ma na sobie długą, białą sukienkę, jej włosy okala welon wykonany z delikatnej koronki, a w dłoniach trzyma jakieś cudowne, niebieskie kwiaty. Wygląda tak cholernie nieziemsko. Wybijam sobie to z głowy w momencie, kiedy zostaję wezwany do odprawy. Mam ochotę nawrzeszczeć na tą kobietę, żeby ruszała się szybciej bo muszę jeszcze wykonać ważny telefon i przejść przez tą strefę bezpieczeństwa, ale nie mogę jej obwiniać. Jest jedenasta w nocy. Nic na to nie poradzę. Kiedy wreszcie słyszę, że mogę iść do kontroli oddycham z ulgą. Mam jeszcze piętnaście minut. Szybko spoglądam na ekran i dostrzegam że dzwoniła Sarah. Zanim dam radę wybrać jej numer, ona dzwoni po raz kolejny. Przeciągam słuchawkę i poprawiam swoją torbę.
-Heeeeejj, Liaaaam. Czuuuję się taaaak wspaniale.
-Piłaś. Obiecałaś. Ile kurwa mać wypiłaś? Wsiadam w samolot i lecę do ciebie, rozumiesz? Kurwa pożałujesz tego, że się opiłaś. Obiecałaś mi, że tego do chuja ciężkiego nie zrobisz. Zaufałem ci. Wykorzystałaś to jak cię kocham. Nie myśl, że teraz będzie okej. Pożałujesz tego kurwa mać. Pożałujesz tego mała gówniaro. Obiecuję ci to. Mam dosyć tego jak mnie traktujesz. Nie jestem kurewskim śmieciem.
-Ojjjj, juuuuż nieee bądźźźźź takiiiiiiiiiii sztyyyyywnyyyy.
-Nie jestem sztywny. Po prostu się zawiodłem. Po raz kolejny zawiodłem się na tobie.
Widzę, że jeden z ochroniarzy gapi się na mnie, ale kompletnie mam to gdzieś. Podchodzę do kontroli bezpieczeństwa i przechodzę przez bramki. Już nie ma odwrotu, będę musiał zmierzyć się z ciemną stroną dziewczyny, którą tak mocno kocham. Wbiegam do mojej bramki i widzę, że mi się udało. Ludzie stoją i czekają na samolot. Kompletnie ignorowałem wszelkie informacje, ale teraz czytam na ekranie, że jest opóźnienie. Kurwa mać. Nie mogę już dłużej, czekać muszę być już przy niej. Muszę zabrać ją z tego miejsca w którym się znajduje. Ona nie może tam dłużej przebywać. Boję się, że to iż pije źle się skończy. Tego najbardziej się do cholery obawiam. Spoglądam na jakąś małą dziewczynkę, która przytula się do swojej mamy. Uśmiecham się do nich, a one odwzajemniają mój gest. Ludzie w Anglii, naprawdę są mili. Denerwuje mnie tylko ich dziwny akcent, ale przyzwyczajam się do niego ze względu na Sarę. Ona mówi tak ładnie. Jej głos jest taki cudowny, usta z których wychodzą jej mądre słowa są takie pełne. Chcę, żeby była tuż obok mnie i się przytuliła. Powiedziała, że przeprasza, za to że wypiła. Kiedy drzwi zostają otwarte ludzie rzucają się w ich stronę, ale ja byłem mądrzejszy. Przecisnąłem się na sam początek. Widzę nasz samolot, który jest naprawdę mały. Czy aby na pewno tyle ludzi zmieści się do tak małego wnętrza? Nie ważne. Najważniejsze, że ja już wchodzę po schodach i teraz dzieli mnie od Sary jedynie kilka godzin. Mam nadzieję, że w tym czasie nie wydarzy się nic gorszego poza tym, że tak cholernie się spiła.

---------------------------

Pukam do drzwi domu państwa Millerów i jeszcze raz upewniam się czy to aby na pewno jest ten adres. Ale tak nie mylę się. Drzwi otwiera mi jej matka, która się uśmiecha. Właściwie dlaczego ona nie śpi o drugiej w nocy i jest ubrana jakby gdzieś wychodziła? Nie ważne. Stop ona się uśmiecha. Co tutaj się dzieje? Zaczynam się śmiać sam do siebie, a ona niespodziewanie przyciąga mnie do uścisku.
-Co tutaj robisz Liam?
-Przyjechałem, ponieważ mam kilka ważnych spraw do załatwienia z Christianem dotyczącą naszej drużyny piłkarskiej. 
-Okej. Sary nie ma w domu.
-Wiem.
Cedzę przez zęby, ale w taki sposób, że nie wyczuwa tego. Słyszałem tą chujową muzykę kiedy wysiadłem z mojego wynajętego samochodu. Spoglądam przez ramię zauważając Christiana, który ma minę jakby ktoś go zabił. Kręci przecząco głową, a ja oddalam się do jego matki, która zamyka drzwi po moim wejściu. Spodziewałem się, że zrobi jakąś dziwną awanturę, że nie powinno mnie tutaj być, że nie byłem zaproszony albo coś w tym stylu. Racja, okłamałem ją z tym Chrisem, ale co miałem powiedzieć? Że jej córka znowu wchodzi w świat z którego kiedyś ją wszyscy próbowali uratować? Nie. Nie chciałem jej tego mówić. Przewracam oczami na pijaną Sarę, którą zobaczę za kilka minut. Ten widok cholernie mnie zaboli, ale muszę dać radę. Witam się z jej ojcem, który ma na sobie oczywiście spodnie od garnituru i czarną koszulę. i idę z Christianem na górę. Witam się z Rickim, który siedzi przed komputerem i gada z tą swoją pizdą. Kiedy jestem w pokoju gościnnym rzucam torbę na łóżko. Kurwa, ten pokój wygląda jak pieprzony pałac.
-Tutaj będziesz spał. Pokój Sary jest na przeciwko, mój jest obok więc nie próbuj do niej przychodzić w nocy, rozumiemy się?
-Jasne. Wierzysz, że nie pójdę do niej którejś nocy?
-Nie, ale i tak nawet nie próbuj.
Zaczynamy się śmiać na cały głos, a ja wyciągam z walizki moje ubrania. Przypominam sobie po co tutaj przyjechałem. Sarah. W jakim ona jest teraz stanie? Może nie jest aż tak źle. Może zachowuje się w miarę, okej.
-Dom tego kutasa to ten na przeciwko, tak?
-Tak. 
-Idę tam. 
-Dasz sobie radę sam?
-Rozpierdolę tam wszystkich, a ją wyniosę nawet jeśli by się opierała. Nie mam zamiaru jej tam zostawiać. Ona ma dopiero dziewiętnaście lat. Nie może tego robić. 
Christian wzrusza ramionami, a ja go wymijam. Kieruję się w stronę drzwi wyjściowych i zakładam swoje buty. Właściwie wybiegam z tego domu i przechodzę przez ulicę. Czuję gulę w gardle, ponieważ naprawdę nie wiem co tam zobaczę. Jeśli ona będzie robić coś z innym kolesiem i nie będzie chciała ze mną iść to powiem wszystko Harry'emu. Powiem to jak się zachowuje. Że go zdradza. Przysięgam sobie to. Pukam, a właściwie walę do drzwi, które otwiera mi jakiś chłopak, nieźle już wstawiony. Wygląda na geja, na pewno jest gejem i nawet znam go. Grał w jakimś programie na MTV, nie to żebym oglądał te bzdury, ale czasem Sarah nie ma co do kurwy robić i ogląda tam jakieś brednie.
-Hej. Jestem Michael, aktor z serialu Faking It. A ty kim jesteś?
-Przyszedłem po Sarę i nie udawaj, że jej tu nie ma, bo wiem że jest. Jestem Liam, jej chłopak. Natychmiast masz ją tutaj przyprowadzić gnojku.
-Przykro mi, naprawdę. Ale zniknęła mi z oczu. Widziałem jak wchodziła na górę z Austinem, Shawnem i Julie. Już od dłuższego czasu nie ma ich na dole. Pewnie się zabawiają. 
Krew we mnie wrze, kiedy wypowiada te ostatnie słowa. Sarah by tego nie zrobiła, prawda? Nie puściłaby się? Wybijam sobie z głowy najważniejszą osobę w moim świecie pieprzącą się z jakimś kretynem. Popycham tego kolesia i przepycham się między ludzi. Kiedy dochodzę do schodów, szybkimi ruchami wbiegam po nich co drugi stopień. Kiedy jestem na górze uświadamiam sobie, że tutaj w ogóle nie ma ludzi. A jeśli oni jej coś zrobili? Tu jest tyle chujowych pokoi. Kurwa, jak ja ją do chuja znajdę. Zaglądam do każdej sypialni i do chuja wszyscy się tutaj pieprzą. To jest gorsze niż impreza w bractwie. Nie chcę zobaczyć Sary w takim stanie. W momencie kiedy dochodzę do końca korytarza słyszę jej cichy śmiech przedzierający się przez drzwi. Wszystko w momencie we mnie pęka. Czuję jak moje kości drętwieją, a krew uderza z prędkością światła w moją głowę. Czuję, że moje wszystkie żyły pulsują w taki sposób, jakby miały wybuchnąć. Wbiegam do pokoju prawie rozwalając drzwi i widzę, że siedzi na kolanach u jednego z tych pizd. Dlaczego oni są w samych bokserkach? Dlaczego one ocierają się o nich? Dlaczego on dotyka jej ciała, które zakrywa tylko cienki materiał tej białej sukienki? Dotyka jej piersi, ja zaraz do cholery nie wytrzymam. Podoba jej się to. Widzę. Kiedy pochyla się aby pocałować tą dziewczynę, wszystko we mnie zastyga. Cały świat znika, jestem tylko ja i ona. Ona, która liże się z tą panienką. Może i jest to seksowne, ale nie pozwolę jej na to. Kurwa. Co tutaj do chuja się dzieje? Nie zauważają mnie do momentu, kiedy podbiegam do nich i chwytam Sarę pod pachy ściągając ją z kolan tego popierdoleńca. Odsuwam go od niej i stawiam ją za mną. Patrzy na mnie błędnymi oczami. Jej oczy są przekrwione i cała jest spocona. Czy ona cokolwiek mieszała? Jeśli tak, to chyba nie wie, że za moment może zejść. Jestem wściekły tak cholernie wściekły.
-Liam, kochanie co ty tutaj robisz?
-Jesteś ślepa, do kurwy. Kurwa mać doprowadzasz mnie do jebanego szaleństwa. A ty sukinsynu już nigdy jej nie dotkniesz, rozumiesz?
-Wyluzuj.
-Dotykałeś moją dziewczynę, nie wyluzuję. 
-Najwyraźniej nie potrzebuje cię. Chciała się tylko z nami zabawić. Zgodziła się na to.
-Bo ją do chuja Bóg wie czym naćpaliście, gnoje. 
Nawet nie wiem kiedy do niego podchodzę i zaczynam kopać. Widzę tylko czerwień. Mam ochotę go zabić. Nie może dotykać Sary i niech zapamięta to sobie raz na zawsze. Widzę, że kuli się aby zamortyzować moje kopnięcia, ale nic z tego gnoju. Zapamiętaj sobie, że mojej dziewczyny się nie dotyka. Tylko ja mogę to robić no i Harry. Nie mogę tego wykluczać, bo on nadal z nią jest. Spoglądam na Sarę, która przygląda mi się, a jej dłonie i nogi całe się trzęsą. Kurwa skurcz mięśni. Co oni do cholery jej dali. Szybko wyciągam ją z tego pieprzonego pokoju i przerzucam ją przez ramię. Wiem, że będzie wymiotować dlatego, szybko idziemy do toalety, której drzwi zamykam od razu po naszym wyjściu. Sadzam ją na sedesie i jej się przyglądam. Czy ona wyglądała tak, póki nie przyjechała do Stanów. Jeśli tak, nie chciałbym jej wtedy znać. Jest to jeden z gorszych widoków. Jej czerwone oczy, gapią się na mnie, a kropelki potu na szyi i głowie oraz skurcze mięśni doprowadzają mnie do jebanego szaleństwa. Chwilę tutaj posiedzimy. Chcę, żeby coś przynajmniej zwymiotowała. Nie chcę przyprowadzać jej do domu w takim stanie, zwłaszcza, że jej rodzice jeszcze nie śpią. Zapewne widzieli ją już w takim stanie, ale nie chcę, żeby znowu historia musiała zataczać swoje jebane koło. Patrzy na mnie cały czas i pochyla się w taki sposób,  że widzę jej jasny stanik i skórę na piersiach. Jestem tak cholernie zły. W momencie upada na kolana i otwiera deskę wymiotując. Podtrzymuję jej włosy i delikatnie gładzę plecy. Nie wiem co oni jej tam nawtykali, ale nie wygląda to za dobrze. Widziałem wiele osób pod wpływem i nieźle spitych, ale ona wygląda jakby ktoś wyssał z niej totalnie życie. Nienawidzę jej przyjaciół. Nienawidzę siebie, za to że powiedziałem jej przez telefon, żeby świetnie się bawiła. Oni chcieli ją skrzywdzić. Jestem tego pewien. Kiedy słyszę, że ktoś dobija się do drzwi, krzyczę żeby spierdalał. Ona cały czas wymiotuje. Ani na moment nie przestała. Czy ona cokolwiek dzisiaj jadła, kurwa? Jeśli nie, to jesteśmy już totalnie w niebie. Najgorsze co mogła zrobić to spić się i naćpać na pusty żołądek. To wszystko musiało uderzyć w nią z większą siłą. Czuję, że po mojej twarzy spływają pojedyncze łzy. Nie mogę się teraz popłakać. Jeśli ona to zobaczy, zacznie mówić jaki jestem słaby. Ale ja po prostu nie chcę widzieć czegoś podobnego do tej sytuacji sprzed roku. Kiedy ledwo udało nam się uratować Luke'a. Uważał, że on może wszystko. Ale kiedy wymiotował przez dwadzieścia minut bez przerwy, zaczął się odwadniać i kiedy zawieźliśmy go do szpitala, praktycznie był martwy. Zrobili mu jakieś jebane płukanie żołądka, a ja jako jedyny stałem na tym korytarzu jak idiota i się martwiłem. Reszta miała to jakoś szczególnie gdzieś. Pamiętam ten moment, kiedy usłyszałem, że wszystko jest okej, że wypłukali alkohol, choć właściwie nie było już z czego, bo nie miał nic w organizmie poprzez wymioty. Leżał pod kroplówką kiedy do niego wszedłem. Wyglądał okropnie. Wyglądał tak jak Sarah w tym momencie. Był tak samo blady. Nagle wyobrażam sobie na jego miejscu Sarę i aż robi mi się nie dobrze. Kiedy widzę, że dziewczyna podnosi się i podchodzi do umywalki oddycham z ulgą.
-Gdzie masz telefon?
-W torebce. Ale po co ci mój telefon?
-Bo muszę napisać Amy, że wszystko z tobą okej i żyjesz. Obiecałem jej to zanim przyleciałem. Też wiedziała, że tutaj przyszłaś.
-Moment. Stop. Ty gadasz z Amy?
-Tak. Co w tym dziwnego?
-Hmmm.. może to, że się nienawidzicie?
-Życie.
Chwytam jej torebkę, którą nadal ma przewieszoną przez ramię i wyciągam z niej telefon. Oczywiście, że jest to nowy IPhone 6 plus. Co innego mogłaby dostać na święta. Przewracam oczami i wracam do tego, żeby napisać do Amy. Odblokowuję go i dostrzegam ich zdjęcie z Harry'm. Kurwa. Nie ważne. Oczywiście, że ma hasło. No jakże by inaczej. Wpisuję cyferki, które mogą tworzyć moje imię. I bum. Mam rację. Zaczynam się uśmiechać kiedy dostrzegam na ekranie nasze wspólne zdjęcie. Czyli to taka przykrywka. Spoglądam na nią, a ona siedzi na sedesie i patrzy na mnie bez wyrazu. Klikam ikonkę wiadomości i wybieram Amy. Pisała z nią. Pewnie Amy mówiła jej o tym, żeby wycofała się z idiotycznego pomysłu urodzin. I oczywiście, że mam rację. Moje palce zręcznie przesuwają się po klawiaturze jej telefonu. 'Już wszystko opanowane Amy. Trochę się spiła, a oni dali jej trochę dragów. Opowiem ci jutro. Dzisiaj jeszcze w jakiś sposób muszę wyciągnąć ją z tej meliny, żeby normalnie wróciła do domu. To jest gorsze niż impreza w bractwie. Pieprzą się za każdymi drzwiami. Liam, x'. Blokuję ekran i spoglądam na Sarę. Jest pobudzona widzę to. Jej usta drżą, a oczy są coraz bardziej otwarte. Zaraz będzie faza nic nie kumam, co tu robię? Aż w końcu zemdleje i pójdzie spać. Klękam przed nią, a ona delikatnie wkłada swoje palce w moje włosy. Tak dawno tego nie czułem. Nie czułem jej ciepłego dotyku, który rozpala mnie od środka.
-Liam, ale co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś?
-Chris do mnie zadzwonił w wigilię w nocy, po tym jak wróciłaś tak cholernie pijana. Mówił, że jesteś cholernie smutna i zaczęłaś od nowa ze starymi kumplami. Kiedy byłaś w tym spa i mówiłem, że lecę ze względu na tego masażystę siedziałem z rodzicami i zamawiałem przez telefon pieprzone bilety na samoloty. Nie pozwolę ci się stoczyć, rozumiesz? Nie chcę żebyś wracała do tego co było dawniej, skarbie. Nie tym razem. A teraz proszę grzecznie przedstawisz mnie tym osobom, które były z tobą w pokoju albo dokończę ten bajzel z tym chłopakiem. Chcesz tego?
-Nie. Chodź. Przedstawię ci ich, ale proszę cię. Zachowuj się normalnie.
Uśmiecha się do mnie i podtrzymuje się o moje ramiona kiedy wstaje. Długo nie wytrzyma widzę to, kiedy jej oddech przyspiesza, a ona przymyka powieki.
-Ale jestem taka pijana, że nie wiem co robię. Kim ty właściwie jesteś? Jak masz na imię?
-Jestem Liam, pamiętasz? Jestem twoim chłopakiem. Sarah, pamiętasz mnie?
-Huh. Chyba tak. Jesteś Liam. Tak. Liam Payne. Chłopak w którym zakochałam się w momencie, kiedy odezwał się do mnie podczas literatury. Chłopak, którego nienawidzę i jest nikim. Mój chłopak ma na imię Harry, nie Liam. Nie jesteś moim chłopakiem.
Auć. To naprawdę mnie zabolało. Skoro nie jestem jej chujowym chłopakiem, to po co właściwie tutaj przyleciałem? Dlaczego jego tutaj nie ma, skoro to on powinien być na moim miejscu, co? Bo on nic nie wie, a nawet jeśli wie to za bardzo tym się nie przejmuje. Sądzi, że ona jest rozsądna, ale tak wcale nie jest. Ona nie jest taka jak wszystkim innym się wydaje i tylko jak na razie ja znam jej ciemną stronę. W momencie opada na mnie, a ja podnoszę się razem z nią. Zemdlała. Jej oddech jest równomierny. Chwytam ją pod pachami i unoszę do góry. Delikatnie podnoszę ją do góry i wkładam jedną z dłoni pod jej kolana, a drugą pod plecy. Jej ciało jest takie zimne. Było zimne od momentu kiedy tutaj przyszedłem. Nie powinna się tak ubierać, jeszcze zachoruje. Odblokowuję drzwi i wychodzę z nią na korytarz. Cicho jęczy, kiedy poprawiam sobie rękę pod jej kolanami. Niespodziewanie oplata dłonie wokół mojej szyi i jeszcze bardziej do mnie przylega. To nic nie znaczy, przecież nawet nie jestem jej chłopakiem. Spoglądam na nią i zauważam, że jest mniej ludzi niż jak wchodziłem. Ile my siedzieliśmy w tej łazience? Wtedy nie liczyłem czasu, chciałem tylko żeby ona była bezpieczna. Otwieram drzwi frontowe i zderzam się z zimnym powietrzem. Sarah wciąga powietrze co znaczy, że jej też jest zimno. Przechodzę przez ulicę nadal ją trzymając i zastanawiam się czy ona aby na pewno znowu nie schudła. Wydaje mi się, jakby ostatni raz kiedy ją tak trzymałem była cięższa, ale może to tylko jest moja chora wyobraźnia. Nie mam pojęcia. Jakimś cudem otwieram drzwi od jej domu i modlę się, żeby jej rodzice już spali. Kiedy ściągam buty na dole, widzę że światło w salonie nadal się świeci. Ale kiedy przechodzę przez korytarz prowadzący mnie do schodów, uświadamiam sobie, że oni śpią. Oddycham z ulgą i wchodzę z dziewczyną z moich snów na górę. Mijam pokój Christiana, bez żadnego słowa. Na pewno jeszcze nie śpi. Martwił się o nią. Tak samo jak ja martwię się o Theresę. Powiem mu wszystko jak wreszcie położę Sarę do łóżka. Wchodzimy do jej pokoju, a ja odkładam ją na miękką pościel. Jej pokój jest taki inny. Kolory ścian są idealnie dobrane tak samo jak meble. Pewnie to wnętrze jak i cały dom urządzał najlepszy architekt w Anglii. Ona żyje jak pierdolona księżniczka, ma wszystko co chce. Wcześniej też tak musiało być. Bogactwo jej ojca nie mogło tak po prostu pojawić się z dnia na dzień. Dlaczego ona to wszystko robiła kilka lat temu? Może próbowała wtedy zwrócić uwagę swojej rodziny na siebie? Nie mam jasnego pojęcia, ale teraz mam całkiem inny problem do załatwienia. Sarah kurczowo się mnie trzyma. Próbuję w jakiś sposób wydostać się z jej uścisku, ale ona jeszcze bardziej naciera na moje ciało. Ciągnie mnie na siebie w taki sposób, że jej sukienka podwija się do jej bioder, odsłaniając jej białe majtki. Kurwa. Ja zaraz tutaj zwariuje. Nie może do niczego dojść. Ona jest nieświadoma tego co robi. Nic nie może się tutaj do chuja zaraz wydarzyć. Naciska stopami na moje pośladki przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie. Opieram ręce po obu stronach jej głowy, a ona cicho jęczy. Doprowadza mnie to do cholernego szału, ale wcale nie twardnieje. Nie tracę panowania nad sobą. Nie potrafię tego zrobić po tym co widziałem. Po tym jak ocierała się o tego chłopaka, a on dotykał jej piersi i talii. Chce mi się wymiotować na samą myśl o tym. Nie rozbiorę jej, nie dam rady. Będzie spała w tej sukience. Tak ona potrzebuje snu. Ona potrzebuje jebanego snu. Szybkim ruchem wydostaję się z jej ramion i podsuwam ją w miejsce w którym powinna leżeć. Mruczy coś pod nosem, a ja delikatnie unoszę jej nogi do góry, aby wyciągnąć spod nich kołdrę, którą ją przykrywam. Jutro będzie naprawdę tego żałować i jak znam życie połowy nie będzie nawet pamiętała. To jest właśnie minus picia i ćpania. Wszystko kompletnie wychodzi ci z głowy, a nawet jeśli chcesz sobie przypomnieć twoja głowa pęka z bólu i nie masz siły aby przezwyciężyć ten ból. Idę tyłem potykając się o jej pieprzonego psa, którego nawet nie wiedziałem, że ma. Wiedziałem, że ma kota, ale nie że psa. Jest tak mały i tak bardzo zlewa się z ciemnym tłem, że nawet nie mogę go zauważyć. Kiedy wychodzę z pokoju on wychodzi za mną i stoi przy mojej nodze. Zamykam drzwi pokoju w którym śpi dziewczyna z moich marzeń i idę w stronę pokoju Christiana. Pukam w nie i bez jego pozwolenia wchodzę tam. Żałuję tego. Kurwa żałuję. Widzę jakąś dziewczynę, która na nim siedzi i całuje jego wargi. Nie jest to Lilah na pewno. To jakaś blondynka.
-Sarah już śpi.
-Dobrze. Dzięki Liam.
Szepcze, a ja szybkim krokiem wychodzę z tego pokoju. No proszę, proszę. Może ich cała rodzina zdradza. Ojciec ma kochankę, matka to samo. Christian zdradza narzeczoną, a Sarah swojego chłopaka. Kiedy wchodzę do pokoju w którym śpię oddycham głęboko i idę w stronę okna by choć na chwile je otworzyć. Opadam ciężko na łóżko i przykrywam się po sam nos kołdrą, która pachnie świeżością. Czy oni się mnie spodziewali? Może dlatego mama Sary, była dla mnie taka miła? Może wiedziała, że mam tutaj przyjechać. Zamykam swoje powieki i wyobrażam sobie najcudowniejszą dziewczynę na świecie, która śpi w pokoju obok i nie wie co dokładnie wydarzyło się jakąś godzinę temu.

-----------------------------

Czuję, że moja twarz jest mokra i ktoś delikatnie nadal mnie oblizuję. Ej. Otwieram oczy i dostrzegam przed sobą psa Sary, który siedzi i gapi się na mnie. Wczoraj musiał wejść ze mną do pokoju. Przeklinam sam na siebie i próbuję jeszcze raz zasnąć, ale mi się nie udaję. Mały terrier skiałczy, a ja podchodzę do drzwi i mu je otwieram. Kiedy zamykam drewnianą strukturę, spoglądam na zegarek. Jest ósma rano, a ja już z pewnością nie zasnę. Ciekawe co u Sary i jak się czuje. Przypominam sobie co robiła jeszcze kilka godzin temu. Jak bardzo wymiotowała, jak bardzo miała przekrwione oczy i jak jej całe ciało trzęsło się pod wpływem skurczu mięśni. Pamiętam to wszystko tak cholernie mocno, że zaczyna boleć mnie serce. Przełykam ślinę i rzucam się znowu na łóżko. Ciekawe, czy ona wie, że ja tutaj w ogóle jestem. Możliwe, że nie bo nie była zbyt świadoma tego co dzieje się wokół niej, kiedy po nią przyszedłem. Gdybym wtedy nie wszedł Bóg wie co mogłoby jej się stać i co mogliby zrobić ci jej zajebiści "przyjaciele". Nie chcę nawet o tym myśleć. Na samą pieprzoną myśl o tym co tam się działo czuję, że krew buzuje mi w żyłach wybijając coraz szybsze tętno. Krzyczę w materac i uderzam pięściami. Podchodzę do szafy i zabieram z niej czarną koszulkę, dżinsową koszulę i luźne spodnie od dresu. Należy wreszcie zmyć z siebie ten brud, którym zostałem obsypany dzisiejszej nocy. Wychodzę z pokoju i spotykam się z jej mamą, która się uśmiecha. Tak. Wiem dlaczego. Mam na sobie tylko spodnie od piżamy. 
-Śniadanie będzie za pół godziny. 
-Dobrze pani Miller.
Uśmiecham się do niej i przechodzę obok aby wreszcie trafić do łazienki. Przewracam oczami, ponieważ wiem, że nadal się na mnie gapi. Co w tym tak cholernie dziwnego, że chłopak ma nagi tors? Jakby była na plaży też by się tak na mnie gapiła? Otwieram drzwi i od razu je blokuję, ponieważ nie chcę jakiejś posranej akcji, kilka minut po ósmej. Z tego co wiem są tutaj jeszcze dziadkowie Sary i nie wiem co zrobiliby widząc mnie nagiego pod prysznicem, zwłaszcza że zaraz będą jedli ze mną śniadanie. Ciekawe, czy ona zejdzie na dół. Ciekawe, czy działo się z nią coś tej nocy kiedy wyszedłem. Opuszczam moje spodnie w dół i wchodzę za szklaną powłokę, która oddziela mnie od reszty łazienki. Zimna woda, która obmywa moje ciało, sprawia, że choć na chwilę staram się zapomnieć o tym co wczoraj się wydarzyło. O tym, że Sarah powiedziała, że nie jest moją dziewczyną. 'Jesteś Liam. Tak. Liam Payne. Chłopak w którym zakochałam się w momencie, kiedy odezwał się do mnie podczas literatury. Chłopak, którego nienawidzę i jest nikim.' Słowa Sary uderzają we mnie po raz kolejny. Kiedy próbowałem zasnąć po powrocie do domu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Te słowa były dla mnie jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. Byłem tak cholernie zły. Miałem ochotę rozwalić wszystko. Dosłownie wszystko wokół mnie. Ponieważ ona do kurwy, powiedziała mi rzeczy, których nigdy nie chciałem słyszeć z jej ust. Uderzam pięścią w ścianę i pozwalam aby woda ściekała po moich włosach. 
-Kurwa.
Mówię sam do siebie i wyłączam wodę. Szybkimi ruchami zaczynam się wycierać i od razu wrzucam ręcznik do kosza na pranie. Zapewne tutaj codziennie jest ono robione, ponieważ jej matka wygląda na taką chujową pedantyczną pizdę, którą zapewne jest. Zakładam na siebie bokserki i wsuwam nogi w szare dresy. Spoglądam w lustro i przygryzam wargę. Nie jestem sobą. Nie jestem Liamem sprzed kilku jebanych miesięcy. Kiedy Sarah przyszła zwiedzać NYU poczułem coś dziwnego. Moje serce zabiło szybciej, gdy zobaczyłem jej śmiech, kiedy szła z braćmi i rodzicami. Wydawała się taka szczęśliwa. A teraz wiem. Wiem, że wyjechała stąd tylko po to aby uciec przed problemami, które są przeszłością. Tylko obawiam się, że mogą wrócić tak nagle. Z dnia na dzień. Sięgam do kupki ubrań, które przyniosłem i szybko zaczynam szczotkować zęby. Kiedy są już dobrze wyszczotkowane zakładam na siebie koszulkę, a na nią koszulę. Wychodzę z pomieszczenia zabierając z nich moje spodnie i szczoteczkę. Uśmiecham się krzywo do Rickiego, kiedy wychodzi ze swojego pokoju i darzy mnie gestem, którego naprawdę nigdy nie wiedziałem. Choć nie. Uśmiecha się tylko do tej swojej dziwki i do rodziny. Do nikogo innego. Wchodzę do pokoju w którym spałem i prawie podskakuję kiedy dostrzegam na łóżku Sarę. 
-Przepraszam. Niewiele pamiętam z wczoraj, a właściwie dzisiaj. Pamiętam jak powiedziałam te okropne rzeczy. Pamiętam wiele z tamtego momentu. Pamiętam twoją minę, kiedy to usłyszałeś. Ale później to już totalna pustka. Pamiętam moment w którym wymiotowałam do toalety gdzieś dwie godziny temu. 
-Nie. Nie przepraszaj mnie, Sarah. Nie masz, za co naprawdę. Zasługiwałem na te wszystkie słowa, bo wiesz co? Jestem bez serca. Jestem bez jebanego serca i nikt mnie nie naprawi, wiesz?
-Przestań tak mówić. Kocham cię Liam.

Sarah's Pov

Naprawdę żałuję słów, które wczoraj wypowiedziałam. Nie chciałam aby to wszystko tak wyszło. Pamiętam naprawdę tylko przebłyski niektórych zdarzeń, tak jak te kilka lat temu, kiedy każdy wieczór spędzałam właśnie w taki sposób. Widzę, że Liam wcale nie łagodnieje. Jego mina jest obojętna od momentu kiedy tutaj wszedł. Wiem, że nie chcę mnie widzieć, ale ja naprawdę tego żałuję. Nie chciałam tego do cholery powiedzieć. Nie mogę się skupić, ponieważ te dresowe spodnie tak cholernie opinają się na jego kroczu. Czuję, że od samego patrzenia budzi się we mnie pożądanie. On jest tak cholernie duży nawet bez wzwodu. Matko, o czym ja myślę. Przestań gapić się na jego kutasa, tylko patrz mu w oczy. Moje serce mówi patrz na niego, ale ciało robi coś innego. Nie panuję nad sobą. Nadal mu się przyglądam, a on w końcu to zauważa i zaczyna się śmiać. Podchodzi do mnie odrzucając swoje spodnie od piżamy gdzieś w kąt i opierając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
-Wiesz, co Sarah. To jest takie dziecinne. Mówisz mi, że mnie nienawidzisz, a teraz patrzysz się na mojego fiuta. To jest aż popieprzone.
-Wiem. Bo ja jestem popieprzona. Przepraszam, po prostu te spodnie tak cholernie. Kurwa mać..
Nie mogę dokończyć, ponieważ przyciska swoje usta do moich. Pachnie pastą, a jego usta są cholernie zimne. Staram się go pociągnąć w dół, ale on nadal mocno opiera się o ścianę. 
-Jestem tak chujowo zły na ciebie Sarah. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-No to proszę ukaż mnie. Uderz, nawrzeszcz czy cokolwiek chcesz. Nie chcę żebyś nagradzał mnie swoimi ustami, chcę żebyś mnie potrafił ukarać, za rzecz, którą zrobiłam źle. 
-Nie potrafię. Nie potrafię podnieść na ciebie ręki. Nie potrafię na ciebie krzyczeć. Nie potrafię cię skrzywdzić.
-No dawaj i tak już wiele razy mnie skrzywdziłeś. Kolejny raz mi nie zaszkodzi. Uderz mnie kurwa.
Prawię syczę w jego twarz i w momencie moja dłoń zderza się z jego twarzą. Krzywi się z bólu, a ja zamykam powieki. 
-Uderz mnie do kurwy.
Krzyczę i modlę się aby rodzice nie usłyszeli tego na dole. Przyciskam mocniej powieki i zanim mogę cokolwiek zrobić on rozpina moje spodnie i ciągnie je w dół. Szybkim ruchem odwraca mnie na brzuch i siada na moich udach. Pochyla się nade mną i delikatnie przejeżdża językiem po linii mojego kręgosłupa wprawiając mnie tym samym w cholerną gęsią skórkę. Delikatnie wiercę się pod jego czułym dotykiem i prawie zapominam co miał mi zrobić. Do momentu kiedy jego silna dłoń uderza w moje pośladki. Słychać tylko charakterystyczny "plask" i po chwili mój cichy jęk. Kurwa jak mnie to bolało. Nie wyobrażałam sobie tego, że będzie aż tak cholernie źle. Ale podoba mi się to. W końcu wiem, że potrafi być także agresywny. Nie tylko czuły i miły, ale agresywny. 
-Przepraszam Sarah. Nie mam wyboru. Zmuszasz mnie do tego.
Jeszcze raz zderza się z moim pośladkiem, a ja zamykam powieki i zaciskam pięści na białej pościeli przepełnionej jego zapachem. Kiedy schodzi z moich ud i podaje mi spodnie, czuję się dziwnie. Naprawdę tak cholernie dziwnie. Nigdy nie chciałam żeby ktokolwiek mnie bił, bo sądziłam że mnie skrzywdzi. Ale to co zrobił Liam, nawet mnie nie skrzywdziło. Czułam w końcu coś cholernie innego. Poczułam coś o czym marzy wiele dziewczyn na tym świecie. Zasługiwałam na to. Zasługiwałam na to, żeby mnie uderzył. 
-Sądziłam, że żartujesz, mówiąc, że tutaj lecisz. To też pamiętam.
-Właściwie byłem już wtedy na lotnisku w Londynie i czekałem na przesiadkę do Manchesteru. Kiedy usłyszałem twój pijany głos totalnie się załamałem. Nie potrafiłem bez ciebie wytrzymać, nie wiedziałem do czego zdolni są ci twoi cali "przyjaciele".
Nakreśla cudzysłów w powietrzu i nawet mu się nie sprzeciwiam. Ma chyba rację. Przecież przyjaciele nie upijali by kogoś do nieprzytomności i wciskali mu jakieś dragi. Nawet do cholery nie wiem co to było, chciałam się odstresować i zapomnieć o wszystkim złym co jest wokół mnie. Spoglądam na Liama, który koncentruje się na tym aby nie upaść ze schodów. Wiem, że go nie interesuję. Przegięłam dzisiejszej nocy. Boję się, że nie wybaczy mi tych słów. Chwytam jego dłoń i on wcale nie protestuję. Kiedy jesteśmy już w jadalni wszyscy nam się przyglądają. Babcia o dziwo się uśmiecha, dziadek otwiera szerzej oczy, a ciotki i wujkowie patrzą na nas dziwnym wzrokiem.
-A więc, to jest Liam. Liam Payne. 
-Twój chłopak, Sarah?
Nie wiem kompletnie co mam odpowiedzieć na pytanie zadane przez moją jedną z kuzynek. Nie wiem co o tym myśleć, przecież jeszcze wczoraj powiedziałam, że go nienawidzę. Nie mogę tak nagle zmienić zdania. Biję się z myślami, kiedy do moich uszu dostaje się jego donośny głos, który właściwie za mnie odpowiada.
-Tak. Jestem chyba chłopakiem Sary. Bardzo mi miło.


Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.


8 komentarzy:

  1. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie. Kocham Sarę i Liama kiedy są szczęśliwi. Dziękuję za dedykację /Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, za to że ci się podoba. Nie masz za co dziękować z tą dedykacją :*

      Usuń
  2. Naprawdę uwielbiam tego bloga. Nie rozumiem dlaczego nikt tego nie komentuje. To smutne. Ale najważniejsze, że super piszesz i masz czas aby to robić. ILY /Nadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh.. też nie mam pojęcia dlaczego ludzie tego nie komentują, choć jest strasznie dużo wejść. Może nie szanują tego co piszę, nie mam bladego pojęcia. Też mi jest smutno z tego powodu, ale cóż to jest prawdziwe życie niestety. Też cię kocham skarbie :*

      Usuń
  3. Pierwszy raz weszłam na tego bloga, ale się zakochałam. Uwielbiam go. Jest jednym z ulubionych tuż za BIAS'em . Kocham to jak piszesz. /Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoho.. tuż za BIAS'em. No to kurczę, muszę być dobra, tylko szkoda że niewiele osób to docenia i czyta, ale nie komentuje. To naprawdę przykre, ale jakoś dam radę. Najważniejsze, że kilka osób traktuje mnie serio i pozostawia po sobie komentarz :)

      Usuń
  4. Dziś miałam czas, żeby przeczytać wybacz ;/
    Ale nie miałam czasu na taki długi rozdział, i żeby jeszcze skomentować xd
    Ale teraz to nadrabiam więc tak...
    Czemu ona dalej uważa, że jest gruba? No kurde to jakas na prawdę patologia ;/ Nie chciałabym takiego dzieciństwa jakie ona miała, bo widzę, że było to piekło i jeszcze skończyła ze znajomymi, którzy hmmm myślałam, że są okej a to co do czego to ją upili i Boże co?! Naćpali i chcieli wykorzystać zajebiście po prostu mieć takich znajomych jej -.-
    Nie spodziewałam się, że Liam tu przyleci i taka niespodzianka : P
    Oni są uroczy, a raczej on ją tak kocha i jest w stanie się poświęcić dla niej ; > A ona co ona mu powiedziała? No nieeee serio jakaś faza musiała być ostra skoro powiedziała, że nie jest jej chłopakiem tylko jest nim Harry musiało zaboleć i to bardzo ... ; /
    Jej brat jest taki kochany, bo się o nią strasznie martwi ^^ Też chciałabym takiego kochającego ; d Ale jej rodzina na prawe jest masakryczna, a że dają fajne prezenty to pewnie dlatego, że chcą hmm nadrobić to wszystko? Albo po prostu by uważano i ch za szczęśliwą rodzinę ; /
    Końcówka taka awww ^^
    Czekam na następny wybacz za błędy, ale szybko piszę ; P
    Pozdrawiam! ; 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się to co piszę :) Dziękuję Ci, za komentarz i także bardzo mocno pozdrawiam. All the love, R.

      Usuń

Obserwatorzy