piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 14

"Miłość to jedyna siła, która zmienia wroga w przyjaciela"~Martin Luther King


Uśmiecham się do Jade w momencie kiedy Ashton przytula się do niej. Nie wiem co jej mówi, ale widzę, że jest szczęśliwa. Nie rozmawiałam z nią cały dzień, ale wiem, że stara się zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się tamtego dnia. Nie wiem gdzie jest Liam, ale mam już tego dość, ponieważ znika co chwilę nic mi nie mówiąc. Mieliśmy razem spędzać czas, a cały czas gdzieś lata. Przewracam oczami i zaczynam robić kolejne zdjęcia. Kiedy dostrzegam jakąś parę, która siedzi na ławce,a za nimi maluje się różowe niebo z zachodzącym słońcem, wiem, że muszę zrobić zdjęcie. Robię kilka ujęć i w momencie przy moich nogach klęka Liam. Trzyma w dłoni jedną różę, a ja zaczynam się śmiać jak idiotka.
-I co teraz zamierzasz być romantykiem, tak? W nocy jest coś innego.
-Zawsze byłem romantykiem. Zawsze do ciebie. Wiedziałem, że muszę inaczej cię traktować, wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. I nadal to wiem. Kocham cię zawsze i pomimo wszystko. Jesteś moim wszystkim. 
-Tak też cię kocham, ale wstań nie rób z siebie błazna i już nie wymyślaj tych ckliwych tekścików. Zauważyłam, że coraz częściej mnie to denerwuje. 
Wstaje z kolan i wyciąga coś z kieszeni spodni. Jest to pudełeczko. Moje serce podchodzi do gardła i jeśli to pierścionek, który ma coś oznaczać odmówię. Jeszcze nie jestem pewna tego wszystkiego. Mam nadzieję, że to jednak nie jest to o czym myślę. Uśmiecham się do niego kiedy spogląda w moje oczy, ale nie jestem pewna swojej reakcji. Nie chcę od niego drogich prezentów już za dużo mi dał, a ja dałam mu cholernie mało, choć chciałabym dużo. Kiedy dostrzegam, że w pudełeczku jest śliczny, złoty naszyjnik z zawieszką z małym diamencikiem. W moich oczach pojawiają się łzy, nawet nie wiem dlaczego. 
-Jest śliczny Liam, ale nie mogę go przyjąć. Kosztował z kilka tysięcy.
-Nie to żebym był biedny.
-Nie o to chodzi. Ty już dałeś mi tak wiele prezentów. Cholernie drogich prezentów, a ja nie dałam ci nic. To jest nie fair.
-Jest fair. Kochasz mnie, a to jest teraz najważniejsze. Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu i to się liczy. Cholernie mocno. Dałaś mi tyle co nikt inny. A to jest bezcenne. Tego nie można sprzedać, to można tylko dać. 
-Dobrze, przyjmę go, ale obiecaj mi, że jak kupię ci coś co będzie kosztowało więcej niż przewiduje twój umysł, to przyjmiesz to, okej?
-Nie. Nie będziesz wydawać na mnie pieniędzy.
-Nie to żebym była biedna.
Wypowiadam te słowa celowo, ponieważ wiedziałam że się uśmiechnie, a ja kocham jego uśmiech. Muszę wymyślić coś co mega mu się spodoba. To nie może być zwykły zegarek, to musi być coś wyjątkowego. Nawet nie wiem w którym momencie Liam tuli się do mnie i całuje czubek głowy. Jestem tak cholernie szczęśliwa. Tak strasznie szczęśliwa od początku tego wyjazdu. Chcę żeby było tak zawsze. Ja. On. My. Bezpiecznie w jego ramionach. Chroniąc mnie przed światem i osobami, które nie są dla mnie dobre, nawet jeśli znałam je przez wiele lat.


---------------------------


Całuję go jeszcze raz zanim znika mi z oczu i biegnie gdzieś z chłopakami w stronę morza. To jest smutne, że już jutro stąd wyjeżdżamy i jedziemy do Werony, gdzie już tak nie będzie. Nie będzie morza. Przymykam powieki i staram się zapomnieć o tym co dzieje się w moim życiu. O tym co będzie się działo po powrocie do Stanów. O tym, że będę musiała mu powiedzieć prawdę i zranić go choć dobrze wiem, że na to nie zasługuje. Przygryzam wargę wyobrażając sobie jego smutną twarz i to jak mówi, że przecież nic się nie dzieje. To będzie najgorsze. Otwieram oczy i spoglądam na Jade, która trzyma w jednej dłoni książkę, a drugą gładzi swój brzuch. Ona jest tak cholernie perfekcyjna, dlaczego ja nie mogę? Nie mogę być tak idealna. Owijam się swoim pareo jeszcze szczelniej, aby nikt nie mógł zauważyć tego jak gruba jestem. Teraz mogę spokojnie tutaj leżeć. Nie wiem dlaczego, ale już zmęczył mnie trochę ten wyjazd. Minęło już dwa i pół tygodnia, a ja chcę wrócić. Jedyne z czego się cieszę, to z tego, że rodzice do mnie prawie nie dzwonią. Tata próbował się dodzwonić raz, ale jak nie odebrałam to już nie próbował. Przypominam sobie ten dzień kiedy mama trafiła do szpitala. Jak wtedy było mi tak cholernie wstyd przed Liam'em. Naprawdę to było chyba najgorsze co mógł zobaczyć. Nie chociaż nie. Jest kilka gorszych rzeczy, których nigdy nie może zobaczyć. Tak. Moje kartoteki. Nigdy nie może ich zobaczyć. Ani tych szkolnych, ani tych ze szpitala. Załamałby się. Byłby smutny, a ja nic nie mogłabym na to poradzić. Patrzyłabym na to jak bardzo się smuci. Jak wiele złego zrobiłam. Jak prawie zabiłam tamtego biednego, niewinnego chłopaka. Jak dosypałam nauczycielce środków usypiających nie myśląc o tym, że może się to dla niej źle skończyć. Byłam wtedy tak cholernie głupia i w końcu to dostrzegam. Zaufałam ludziom, którym nie powinnam nigdy w życiu ufać. Nadal popełniam te same błędy i znowu im wtedy zaufałam i znowu wydarzyło się to samo. Czasem boję się, że jest tutaj ktoś komu też nie mogę ufać. Kto nie jest ze mną stu procentowo szczery. Jest ktoś kto ukrywa coś przede mną. Niepewność jest cholernie najgorszą rzeczą jaka istnieje na tym świecie. Przymykam powieki i oddaję się delikatnej morskiej bryzie, która owiewa moją skórę. Cieszę się tym do momentu w którym nagle czuję na sobie coś mokrego. A właściwie mega mokrego i zimnego. Od razu otwieram oczy. Zaczynam się wydzierać chyba na całą plażę, a Liam pochyla się nade mną i zakrywa swoją dłonią moje usta. Próbuję ugryźć jego dłoń, lecz nie udaję mi się to. Zamiast tego Liam robi jakąś dziwną minę i unosi brwi ku górze. Po chwili puszcza mnie, a ja zaczynam uderzać jego tors, który swoją drogą jest mega gorący tak jak on.
-Liam jesteś kretynem. Złaź ze mnie. Jesteś cały mokry.
Zaczyna się śmiać, a ja nie mogę się oprzeć jego ciału więc zaczynam błądzić swoimi dłońmi po jego całym torsie, który jest tak cholernie umięśniony, że pewnie nikt nie mógłby się mu oprzeć. Właśnie. Inne dziewczyny. One są tutaj problemem. Ja jestem mega brzydka, a on jest przystojny. Zastanawiam się jak to wszystko jest możliwe. Czy to nie jest cholerny sen, który zaraz się rozsypie i tak naprawdę nadal będę tą głupią nastolatką, która robi te gówniane rzeczy i ma nadzieje, że kiedyś ułoży sobie życie u boku jakiegoś przystojnego faceta. Faceta który jest jak Liam. Przystojny i kochający mnie całym swoim sercem. Jego zęby nadgryzają płatek mojego ucha i w momencie przez całe moje ciało przepływają ciarki.
-Przyznaj, że to lubisz. Ja uwielbiam kiedy jesteś mokra.
-Boże przestań.
-Dlaczego mam przestać? Bo co? Bo robisz się morka od tego co mówię? Bo lubisz gdy tak mówię? Bo lubisz kiedy jestem tak niebezpiecznie blisko w miejscu publicznym? Bo lubisz gdy cię dotykam w takie sposób jak nikt inny cię nie dotyka? Bo lubisz czuć mój oddech tuż przy twojej skórze? Bo to sprawia, że umierasz od środka?
-Jezu przestań i zejdź w końcu ze mnie. Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to tak uwielbiam kiedy mnie dotykasz i o mój Boże.. Liam.
-Widzisz jak na mnie działasz.
Wybucha śmiechem, a ja robię się momentalnie cała rozgrzana. Jeśli on teraz wstanie to połowa osób, która jest w promieniu kilku metrów od nas zobaczy jego wzwód. Zasłaniam sobie oczy dłońmi, a on delikatnie zakrywa je swoimi i przenosi na swoje ramiona. Puszcza je i rozsuwa moje uda w taki sposób, że siada między moimi nogami. Robi mi się jeszcze bardziej gorąco kiedy zaczyna masować moją skórę na bruchu.
-Nie, proszę nie rób tego Liam.
-Bo co? Bo może jesteś gruba? Skończ już do cholery. Mówiłem ci, że mam dość. Jeśli tak dalej będzie obiecuję ci, że zaciągnę cię siłą do psychiatry.
-Jak?
-Wyciągnę cię z akademika za nogę i będę wlókł całą drogę za sobą, aż w końcu się zmienisz i będziesz mówić o swoim ciele dobrze. Bo jest mega gorące i ja je kocham. Uwielbiam każdy gram twojego ciała. Powiem ci w tajemnicy, że najbardziej lubię twoje biodra. Są tak cholernie pełne, ale jednak wystają kości miednicze.
-O mój Boże zamknij się i idź już.
Mówię poprawiając swoje okulary, a on wstaje i kładzie się na swoim leżaku. Jeżeli dzisiaj ma tak wyglądać ten dzień. Ostatni dzień tutaj, to ja się powieszę. Jeszcze mam dostać okres co jeszcze bardziej mnie zabija. A jego zachowanie jest kolejną rzeczą, która mnie denerwuje.

---------------------------

Robię kolejne zdjęcie Liam'owi i chowam swój telefon do torebki. Mój chłopak tak już oficjalnie chłopak wchodzi do morza i mówi żebym zrobiła to samo. Kręcę przecząco głową, ponieważ wiem jaka woda musi być cholernie zimna. Zamykam oczy i w momencie czuję, że podnosi mnie do góry. Zaczynam śmiać się jak idiotka.
-Postaw mnie na ziemi albo pożałujesz!
Krzyczę na niego, ale on nic sobie z tego nie robi. Dalej zachowuje się jak typowy kutas. Kiedy już prawie zaczynam płakać, ponieważ naprawdę nie chcę wejść do tej wody wycofuje się i opuszcza mnie niżej nadal trzymając mnie za pośladki. Składa delikatny pocałunek na moich ustach. Theresa i Kate zaczynają nam bić brawo, a ja śmieję się prosto w twarz mojemu chłopakowi. Schodzę z jego rąk i nagle słyszę, że dzwoni mi telefon. Wyciągam go z torebki i dostrzegam, że to on. Mój drugi chłopak, który teraz siedzi na drugim końcu pierdolonej Europy i nie wie co tutaj się dzieje. Przeciągam zieloną słuchawkę i słyszę jego zachrypnięty głos.
-Harry, jesteś chory?
-Chyba tak. Ta rodzina u której mieszkam z Niall'em jest bardzo miła. Matka tego chłopaka cały czas daje mi jakieś leki, tylko najgorsze jest to, że teraz cały czas siedzę w domu i nic nie mogę zrobić. Nie mogę wyjść, a oni wszyscy pojechali zwiedzać Warszawę. Choroba ssie.
-Trzeba było się normalnie ubierać, a nie chodzić jak pojebany w rozpiętej kurtce, bez szalika i czapki. Masz rację dalej mnie nie słuchaj. Bo przecież ja chcę najgorszego.
-Przepraszam, kochanie. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. Gadałem z Liam'em. Mówił, że jesteś grzeczna i nie robisz żadnych głupot. Mam nadzieję, że będzie tak już do końca wyjazdu.
-Tak też mam taką nadzieję i myślę, że w końcu nauczysz się, że należy mnie słuchać, a nie naśmiewać się z tego, że pakuję ci do walizki miliony beanies, szalików i rękawiczek. Może w końcu mnie docenisz.
-Sarah ja cię zawsze doceniam. Chciałbym cię teraz mieć przy sobie. Chciałbym cię przytulić i nie wypuszczać ze swoich ramion. Poczuć twój zapach.
-Tak. Też chciałabym tam być.
-Czemu jesteś jakaś taka obojętna?
-Nie jestem obojętna. Po prostu jestem zmęczona, a jeszcze jutro o siódmej rano wyjeżdżamy do Werony, długo się pakowaliśmy, a teraz dopiero wyszliśmy na chwilę na plażę. Zaraz będziemy wracać.
-O mój Boże, Theresa to nie tak. Jesteś zwykłą świnią. Usuń te zdjęcia. Nie wiem jak je zrobiłaś, ale usuń je. Proszę cię. Przecież wiesz, że to miała być tajemnica. Jeśli tego teraz nie zrobisz to cię zniszczę. Usuń.
-Czy oni znowu się kłócą?
-Tak cały czas.
-O co tym razem?
-Nie mam pojęcia. Jakieś zdjęcia. Wiesz co, muszę już kończyć. Zadzwonię wieczorem. Obiecuję. Zadzwonię.
-Pa.
Żegnam się z moim chłopakiem i wracam do moich przyjaciół. Uśmiecham się sztucznie do Liam'a, który przyciąga mnie do siebie. Pachnie tak ładnie. Tak jak może pachnieć tylko mój Liam. Chcę płakać, ponieważ tak mocno go kocham.
-Nie uwierzysz co one zrobiły. Jak byłaś u mnie zeszłej nocy w pokoju to weszły na balkon i zaczęły nam robić zdjęcia.
-No i co?
-ZACZĘŁY NAM ROBIĆ ZDJĘCIA, SARAH ROZUMIESZ?!
-W sensie?
-Dobra nie ważne. Dziewczyny odejdziecie na chwilę?
-Tak, jasne. Huh- spoglądam na dziewczyny błagalnym wzrokiem, bo nie chcę żeby odchodziły. Będę musiała szczerze porozmawiać z Liam'em co nigdy dobrze się nie kończy. Albo ja coś spieprzę, albo on i nie potrafimy tego kontrolować. Słowa same wypływają z naszych ust. Spoglądam jeszcze raz na niego i przeklinam w myślach na to jaka jestem. Nie potrafię się zdecydować, nie potrafię odrzucić osoby, której chyba jednak nie kocham. Ranię tym samym i Liama i Harry'ego. Mocniej zaciskam dłonie, wbijając sobie tym samym paznokcie w delikatną skórę wewnątrz. Siadam na piasku, a mój chłopak tuż obok mnie. Wiem to, że go kocham, ale musimy się opanować.
-O czym znowu chcesz rozmawiać? Może znowu zaczniesz temat tego, że nie powinniśmy być razem? Może znowu nie chcesz ranić tego dupka co?-spoglądam na niego i w momencie odbiera mi dech. Zauważam coś czego nigdy nie widziałam. Na skórze jego nóg dostrzegam małe plamki. Takie same jak u mamy. Przypala skórę, albo kiedyś to robił. Dlaczego ja tak cholernie mało o nim wiem? Dlaczego jestem z osobą, której tak naprawdę nie znam? Zawsze wydawał się odpowiedni, ale teraz już sama się pogubiłam. Nadal mu ufam, ale wydaję mi się, że teraz może być tylko gorzej. Jego twarz nie wyraża żadnych uczuć. Nie mam pojęcia czy jest wściekły, czy coś jest nie tak.
-Liam proszę posłuchaj mnie. Proszę, tylko mnie wysłuchaj.
-Nie! Już za dużo razy cię słuchałem. Za każdym razem, gdy z nim rozmawiasz powstaje między nami dystans. Inaczej wymawiasz moje imię. Wydaję mi się, że przestajesz mnie na moment kochać, a kiedy on znika pozostaję tylko ja i musisz jakoś się pocieszyć. Powiedzieć ci coś? Ja do niego dzwonię. Powiem mu do cholery prawdę. Mam dość tego pieprzonego ukrywania się. Z niego robimy największego dupka, a powiedzieć ci co jest najlepsze? Nigdy ci tego nie mówiłem, bo twierdziłem, że to tylko spieprzy to wszystko. My nie jesteśmy tylko najlepszymi przyjaciółmi, w naszych żyłach płynie ta sama krew, rozumiesz to Sarah?-w moich płucach brakuje powietrza, a ja nie wiem co mam robić. Przecież to nie możliwe. Oni nie mogą być braćmi. Ich rodziny są całkiem inne-Nie martw się nie jesteśmy braćmi, ale jesteśmy kuzynami. Opowiedzieć ci pewną historię i tak wiem, że to będzie kolejna zasrana historia typu "najlepszy przyjaciel okazał się tym najgorszym". Kiedyś z Harrym bardzo się nienawidziliśmy. Nasze matki już nie wiedziały co miały robić, bo na każdym wspólnym obiedzie potrafiliśmy się pobić, albo chociaż pokłócić. Kiedyś zrobiłem mu najgorsze świństwo jakie mogłem zrobić. Racja odbiłem mu dziewczynę, ale to nie to było najgorsze. Przyprowadziłem ją następnego dnia na nasz rodzinny obiad. Wyobraź miny jego rodziny i jego samego. Wiesz wtedy mnie to bawiło, myślałem, że mogę bawić się jego uczuciami, bo już kiedyś mnie skrzywdził. Jakiś tydzień przed tym wszystkim napisał mi sms'a, że świetnie bawił się z moją dziewczyną, jeszcze wtedy nie wiedziałem o co tak naprawdę chodzi. Dopiero ona napisała, że ze mną zrywa, bo spodobał jej się ktoś inny. I wiesz kto tym kimś był? No zgaduj. Mój ukochany kuzyn. Musiałem się odegrać za to wszystko. On także potrafił mnie do cholery niszczyć. Zniszczył jakiekolwiek uczucia, które żywiłem do kogokolwiek. Później znowu się zakochałem stało się to samo, ale tym razem na to nie pozwolę. Jemu zawsze się udawało, ale nie tym razem-wstaje z miejsca obok mnie, wyciąga swój telefon i wybiera numer. Szybko wstaję z piasku i podbiegam do niego. On chyba sobie jaja robi. Próbuję wyrwać mu telefon, ale mi się nie udaje. Ktoś odzywa się z drugiej strony, a Liam tylko się uśmiecha-siemka stary. Muszę ci coś powiedzieć. Ja i Sarah. Stary nie słyszę cię. Coś do cholery przerywa. Słuchaj wyraźnie. Ja i Sarah...-spoglądam na niego, a w jego oczach zbierają się łzy. Kręcę przecząco głową, a on tylko przeklina pod nosem-Ja i Sarah w końcu się dogadaliśmy i obiecuję ci, będę jej strzec jak tylko będę potrafił. Właściwie zadzwoniłem tylko po to. Już ci nie przeszkadzam.
-Dziękuję.
-Ależ nie masz za co. Tylko ja już tego nie będę znosił. Nawet nie próbuj za mną iść. Nie odzywaj się do mnie. Nie pisz, ani nie dzwoń. Najlepiej trzymaj się jak najdalej. Muszę to wszystko przemyśleć, bo jak na razie nie ma to dla mnie najmniejszego sensu.
-I co teraz będziemy zachowywać się jak dzieci w przedszkolu?
-Przykro mi, ty tak zachowujesz się już od dawna-spoglądam na niego po raz ostatni. Liam wzrusza ramionami, odwraca się na pięcie i idzie w przeciwną stronę. Zimne powietrze owiewa moje ciało, a ja mam ochotę za nim pobiec, ale nie dam mu tej satysfakcji. Przygryzam wargi i odwracam się w drugą stronę. Muszę zrobić coś, aby o nim zapomnieć. Cokolwiek.

-----------------------

Wchodzę do baru w którym jest już tyle osób, że wszyscy dotykają się. Przeciskam się między nimi i w końcu dochodzę do lady. Uśmiecham się do barmana, a on odwzajemnia to. Przeciera drewnianą powłokę, na chwilę odrywając ode mnie wzrok i ignorując mężczyznę mówiącego, że chcę dolewkę piwa spogląda jeszcze raz na mnie.
-Co taka śliczna dziewczyna jak ty robi tutaj sama? Czy widzisz tutaj chociaż jedną dziewczynę, która jest sama. 
-Właściwie to przed chwilą chyba zakończyłam swój jedyny, najlepszy i prawdziwy związek z osobą, którą wybrałam i naprawdę kochałam. 
-Woah. To musi być dłuższa historia. Czego chcesz się napić?
-Podaj mi wódkę z colą. Tak w ogóle jestem Sarah.
-A ja Nathan. Miło mi cię poznać. Nie jesteś stąd prawda? Nie masz takiego charakterystycznego akcentu jak my tylko bardziej brytyjski, prawda?
-Tak. Choć mieszkam w Stanach już kilka miesięcy. Nie mogę pozbyć się tego pieprzonego akcentu. Nigdy mi się to nie uda-spoglądam jeszcze raz na tego chłopaka i dostrzegam jego białą koszulę z krótkim rękawem, która opina każdy, idealnie wyrzeźbiony mięsień. Jego ciemna opalenizna i brązowe włosy sprawiają, że wygląda jak jakiś Grecki Bóg. Kiedy podaje mi szklankę z moim drinkiem upijam łyk, krzywię się ale po chwili w jednej sekundzie pozbywam się reszty naczynia. Z gorąca i gorzkości zaczynam trzepać głową, a chłopak wybucha śmiechem. Spoglądam na niego, a on tylko potakuje głową-no co?
-Nigdy nie widziałem tutaj takiej dziewczyny. W sensie takiej, która by wypiła na raz szklankę drinka. Niezła jesteś. Chciałabyś coś jeszcze?
-Jasne. To samo-uśmiecham się i odwracam się do niego plecami, aby rzucić okiem na klub w którym mało się dzieje. Niektórzy ludzie tańczą. Niektórzy stoją i rozmawiają, a niektórzy po prostu patrzą się na innych. Czuję delikatne uderzenie w ramię, szybko odwracam się i zauważam, że kolejna szklanka stoi tuż przede mną. Chwytam ją w dłoń i po raz kolejny wypijam duszkiem napój. Wiem, że takie picie jest najgorsze. Mało dzisiaj jadłam, a po drugie wystarczy mi bardzo mało żebym się upiła. Wołam Nathana, ale nie odzywa się, a przy barze pojawia się jakiś inny koleś. Wydmuchuję powietrze z płuc i płacę mu za te dwa drinki. Ze zrezygnowaniem odchodzę na ogródek, ale dostrzegam go. Wyrzuca śmieci i zakłada sobie plecak na plecy. Podbiegam do niego.
-Skończyłem już pracę. Jak chcesz możemy pogadać. I tak pewnie nigdy się już nie spotkamy,a lepiej wygadać się o swoich problemach z nieznajomym. 
-A masz jakąś wódkę, czy coś? Proszę powiedz, że masz. Jeśli nie masz to pójdę do sklepu i kupię. 
-Mam. Spokojnie. Zawsze dostajemy od szefa-zaczynam się śmiać kiedy wypowiada te słowa nawet nie wiem dlaczego. Kierujemy się w stronę plaży i siadamy na już zimnym piasku. Nathan wyciąga butelkę z alkoholem i podaje mi ją do ręki-mogę zacząć pierwszy opowiadać jeśli się wstydzisz. Opowiem ci o mojej historii. Ogólnie jestem turkiem. Gdy miałem pięć lat moi rodzice uciekli z Turcji. Początkowo mieszkaliśmy w Grecji, ale nie szło mi najlepiej. W szkole musiałem uczyć się greckiego, którego nawet teraz nie potrafię. W wieku trzynastu lat znalazłem sobie tam przyjaciółkę. Naprawdę bardzo mocno się zżyliśmy. Jakieś dwa lata później tato powiedział, że znalazł posadę jako menadżer hotelu tutaj w Wenecji. No i znowu ruszyliśmy. Obiecaliśmy sobie z tą dziewczyną, że utrzymamy kontakt, że będziemy do siebie przyjeżdżać. Wiesz co było najgorsze? Nawet nie to, że nie rozmawialiśmy, nawet nie to, że o mnie zapomniała tylko to, że dowiedziałem się o jej ślubie dzień przed całą uroczystością. Rozumiesz. Wyszła za mojego najlepszego kumpla. Teraz są szczęśliwą rodziną. Mają córkę i teraz drugie jest w drodze. A ja? Stoję w miejscu. Studiuję architekturę, pracuję tutaj i poza tym nie mam życia prywatnego. Mieszkam u rodziców. Przeżyłem tutaj koszmar. Pamiętam jak pojechałem do Grecji do miejsca w którym mieszkałem. Teraz tam mieszka jakieś bogate małżeństwo. Podszedłem pod jej dom i miałem zapukać. Zapytać się co u niej słychać. I może gdybym to wtedy zrobił nie doszłoby do tego ślubu. Może ona by tutaj przyjechała, albo ja bym wrócił. Zrobiłbym wszystko dla tej dziewczyny. Rzuciłbym studia, gdyby powiedziała, że jest gotowa na to, aby być ze mną. No to teraz znasz chociaż kawałek mojego życia. Teraz ty. Opowiadaj.
-Moja historia jest o wiele gorsza niż twoja. Mieszkałam z braćmi i rodzicami w małej wsi w Anglii. Rodzice nigdy się nie kochali, nadal tego nie robią. Byli ze sobą na siłę, bo byliśmy my. Tata miał kochanki, mama kochanków i oboje o tym wiedzieli. Często się kłócili. W wieku czternastu lat spróbowałam alkoholu i narkotyków. Wpadałam w alkoholizm. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jaka to ciężka choroba dopóki sama jej nie doznałam. Moi bracia wyjechali do Nowego Jorku, kilka lat później ja zrobiłam to samo. Chciałam uciec. Nie chciałam żyć w tym domu. Poznałam tam najlepszą przyjaciółkę i inne przyjaciółki. Poznałam też swojego pierwszego chłopaka w którym naprawdę się zakochałam. Wydawało mi się, że to on będzie tym jedynym, że to z nim już do końca wytrzymam-momentalnie oczy zachodzą mi mgłą i upijam duży łyk z butelki. Gardło mnie pali, ale muszę dalej mówić-poznałam też jego najlepszego przyjaciela. Nie wiem czy to był przypadek czy nie, ale nie żałuję tego, że się pojawił. Teraz wiem, że mój chłopak był błędem. Zakochałam się w jego najlepszym przyjacielu. Jesteśmy teraz na wymianie i nie pojechałam z moim chłopakiem. Pojechałam z tym jego kumplem. Straciłam z nim dziewictwo. Dzisiaj dowiedziałam się, że są kuzynami. Powiedz mi może być gorzej? Może być do cholery gorzej?-spoglądam w jego niebieskie oczy i upijam kolejny łyk. Jeśli nawalę się to przynajmniej zapomnę.
-Chodź tutaj do mnie. Nie przejmuj się nimi. Wszystko będzie dobrze. Tylko musisz zaufać sobie. Nie twojemu chłopakowi. Nie jego kuzynowi. Tylko sobie. Musisz polegać na sobie. Przyrzeknij mi, że zrobisz to co podpowiada ci serce.
-Przyrzekam ci Nathan-uśmiecham się do niego, a on owija swoje ramię wokół mnie delikatnie tuląc do siebie. Pachnie papierosami, ale nic dziwnego. Wypijam duszkiem jeszcze pół butelki i zamykam oczy. Mam nadzieję, że to tylko jeden pieprzony sen i nic cholernego się już dzisiaj nie wydarzy. Dziękuję Bogu za to, że zesłał mi kogoś takiego jak ten barman. Może miał rację. Najlepiej wygadać się obcej osobie, która i tak o tobie zapomni. I tak następnego dnia nie będzie pamiętała jak wyglądasz czy jak się nazywasz. I tak już nigdy się nie spotkacie. Patrzę w księżyc, który rzuca srebrną łunę na fale obijające się o kamienie. 

Liam's Pov

Spoglądam po raz ostatni na te dziewczyny, które tak cholernie się spiły i tańczą na stole. Czy tylko ja jestem tutaj trzeźwy? Nie wypiłem ani kropli. Nie potrafiłem. Cały czas miałem przed oczami żałosną twarz Sary. Mam tylko nadzieję, że poszła prosto do hotelu po tym jak się pokłóciliśmy. Płaczę barmanowi za wszystkie szklanki z colą, które od niego dostałem i wychodzę z baru. Biorę głęboki oddech i idę plażą w stronę naszego hotelu. Nie sądziłem, że nasz wyjazd sprawi, że aż tak się od siebie oddalimy. Co chwilę spoglądam w fale uderzające z głośnym hukiem o skały, które oddzielają prywatne plaże od tych normalnych. Wyciągam z kieszeni spodni papierosy, wyciągam jednego z paczki i podpalam go. Drażniący dym wkrada się do mojej tchawicy i płuc. Czuję przyjemność rozlewającą się po moim cholernym ciele. Cały czas myślę co widzę w tej dziewczynie? Dlaczego akurat ona mi się podoba? Przecież nie jest taka jak inne dziewczyny? Inna uroda, inna budowa. I dlaczego akurat to kolejna dziewczyna mojego kuzyna. Nie wiem czy to ma jakikolwiek sens. Mszczę się na nim za wszystko co zrobił mi, ale nie wiem czy to jest najlepsze wyjście. Może powinienem się zmienić. Przyspieszam swój krok w momencie kiedy słyszę za sobą krzyki mojej siostry. Jeszcze nie wie, że to ja idę przed nimi, ale pewnie za moment się zorientuje. Chcę zostać sam. Naciągam kaptur mojej bluzy na głowę i zaczynam biec. Dobrze mi to zrobi. Wyrzucam papierosa do następnego kosza i wbiegam w jakąś dziewczynę.
-Mógłbyś uważać-prycha, a ja natychmiast na jej miejscu zauważam Sarę. Ona kiedyś powiedziałaby to samo. Uśmiecham się tylko i mówię ciche "sorry". Rozglądam się i dostrzegam, że co druga para na tej promenadzie trzyma się za dłonie, albo przytula. Przeklinam pod nosem i znowu zaczynam biec. Kiedy w końcu dobiegam do drzwi hotelu dostrzegam w hallu Luke'a i Jesse'a. Są pijani, a ja kompletnie nic sobie z tego nie robiąc popycham ich.
-Lepiej popychaj tego kolesia co teraz zabawia się z twoją panienką-słowa blondyna odbijają się w mojej głowie jak jakaś mantra. Przełykam głośno ślinę. Zauważam, że winda jest na naszym piętrze więc to pewnie oni. Szybko zaczynam wybiegać po schodach co drugi schodek. Kiedy w końcu dobiegam zauważam jak jakiś chłopak trzyma ją za ramię, a ona się uśmiecha. Wyglądają razem ładnie. Na pewno lepiej niż my razem. Zaciskam pięści, ale nie potrafię ruszyć się z miejsca. Moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Nie potrafię nawet postawić, ani jednego kroku naprzód. Wchodzą razem do pokoju, a moje serce zamiera. Jeżeli oni cokolwiek tam zrobią ja umrę. Przecież nie mogłem do tego dopuścić. Wciskam kartę do moich drzwi, które po chwili otwieram i uderza we mnie mocny wiatr z zewnątrz. Nie odczułem tego nad plażą. Rzucam wszystkie rzeczy na łóżko, a agresja w moim ciele zaczyna narastać. Jeżeli zaraz się nie uspokoję zrobię coś czego będę żałował. Zaczynam uderzać w ścianę. Pozostawiam na białej powłoce ślady swoich knykci. Pojawia się coraz więcej krwi, a ja biję coraz mocniej, jakbym nie mógł przestać. Mój umysł przyćmiewa tylko Sarah wykorzystywana przez tego faceta. Nagle uderzam tak mocno, że przebijam się na drugą stronę ściany. Dziękuję Bogu za to, że to jest ściana od garderoby. Przeklinam cicho i uderzam jeszcze kilka razy wybijając jeszcze większą dziurę. Co się ze mną dzieje? 

_______________________________
Dłuuuugo mnie nie było, ale myślę że powracam. Jak na razie rozdziały powinny być regularnie choć nic nie obiecuję. Kocham was bardzo mocno i pozdrawiam.
x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy