"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając do miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie"~Jan Twardowski
Połykam kolejnego shota, a po moim ciele rozpływa się ciepła fala wywołana przez alkohol. Spoglądam na Amy, która rozmawia z jakimś chłopakiem. Uśmiecham się i opadam ciężko na kanapę. Za dużo wypiłam. Kręci mi się w głowie i nie wiem kompletnie co mam robić do cholery. Nagle dosiada się do mnie jakiś chłopak i kładzie swojego drinka na stoliku, gdzie były nasz zamówiony alkohol.
-Jesteś sama?
-Nie. Z koleżanką.
-To fajnie. Zatańczysz?
Przytakuję, a on chwyta moje dłonie. Jest wyższy od Harry'ego i bardziej umięśniony. Uśmiecham się do niego i obracam się w taki sposób, aby być przodem do niego. Bolą mnie stopy. Cholernie mnie bolą i nie wiem co mam robić. Zbyt dużo tańczyłam dzisiaj z Amy. Umieram. Mam ochotę położyć się w wygodnym łóżku i zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Już zapomniałam o moim chłopaku i Liamie, którego uczucia są nie jasne.
-Muszę siku.
-Huh. Okej.
Idę w stronę stolika i biorę ze sobą telefon. Rozglądam się aby dostrzec Amy w gronie kilku chłopaków i oddycham z ulgą kiedy wchodzę do korytarza prowadzącego do toalet. Jest strasznie duża kolejka. Odblokowuję ekran i widzę na nim zdjęcie moje i Harry'ego zrobione przed tygodniem. Byliśmy tacy szczęśliwi, naprawdę. Widzę także kilka nieodebranych połączeń i wiadomości od mojego chłopaka. Mam to gdzieś. Nie będę z nim pisać. Nagle na moim ekranie pojawia się ikonka Liama. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu się pojawiła. Klikam na nią i zanim zdążę sobie cokolwiek uświadomić on odbiera.
-Sarah?
-Ohh.. Liam. Nie rozumiem cię. Jesteś taki dziwny. Raz mówisz, tak kocham cię Sarah, to nie miało tak wyjść. Przeżyłem tylko dla ciebie, a następnym że jestem nikim, że ci się nawet nie podobam. Weź się zdecyduj człowieku, bo mnie to boli. Jesteś tak cholernie, kurwa dziwny.
-Jesteś pijana, kurwa. Gdzie ty jesteś?
-Jasne, że w akademiku.
-Wiem, że cię tam nie ma. Słyszę to wszystko. Powiedz mi gdzie jesteś, albo..
-Albo co? Znowu mnie zwyzywasz, znowu powiesz zbyt wiele co za bardzo mnie zrani. Nie Liam, nie tym razem. Pa.
Rozłączam się i zaczynam śmiać się jak głupia. Co mi odwala? Naprawdę, coraz bardziej się zmieniam. Kiedy kolejka się przesuwa, uśmiecham się bo naprawdę mam ochotę na siku.
Pan Perfekcyjny ♥: Już po ciebie jadę.
Suzan: Nawet nie wiesz gdzie jestem. :P
Pan Perfekcyjny ♥: Oj zdziwisz się. Zdziwisz.
Wreszcie jedna z kabin zwalnia się, a ja idę do niej aby wreszcie się wysikać, bo jeszcze chwila, a bym popuściła w majtki. Wychodzę z toalet i chcę choć na chwilę opuścić ten klub. Muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zakładam sobie na ramiona płaszcz i biorę torebkę kierując się w stronę wyjścia. Kiedy stoję tuż na chodniku, nagle ten sam chłopak podchodzi do mnie i chwyta moje ramię.
-Dasz mi buziaka?
-Nie.
-Jednego?
-Powiedziałam nie.
I nagle jak grom z jasnego nieba, Liam napada na niego i uderza go pięścią prosto w twarz. Jego oddech jest postrzępiony, a mięśnie napinają się co chwila, nawet przez tą czarną bluzę.
-Jeśli pani powiedziała nie, to znaczyło, że nie chce, a teraz spierdalaj. Wszystko okej Sarah?
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem po ciebie. Nie mogłem zostawić cię w takim stanie samej.
-Ale w jakim stanie? Jestem bardzo trzeźwa, Liam. Wypiłam tylko kilka shotów, dwa piwa i drinka. Nic mi nie jest. Chyba.
Nagle czuję, jak jego silne ramiona mnie oplatają, a ja zaczynam chichotać jak jakaś idiotka. Wkłada rękę pod moje kolana, a drugą kładzie mi na plecach. Jestem taka ciężka, matko. Nie chcę, żeby się przeciążył, czy cokolwiek. Ale najważniejsze. Po. Co. Do. Chuja. Pieprzony. Liam. Payne. Przyjeżdżał. Tutaj. Po. Mnie. I. Spierdolił. Całą. Zabawę. Bawię się jego włosami na karku i coraz bardziej się śmieje. On jest taki dziwny. Nie mogę go już totalnie zrozumieć. Tu powinien być Harry, a nie on. Mój chłopak, a nie ten popaprany chłopak, który nic nie wie o życiu i wymyśla tylko jakieś popierdolone bajki o tym, że jest taki cholernie nieszczęśliwy, że przez mojego chłopaka, nie potrafi nikogo pokochać. Jest zakochany w jednej osobie. W sobie. W pieprzonym, kurwa Liamie Paynie, który jest idealny. Delikatnie pochylam się, żeby dmuchnąć w jego szyję, ale on jakimś sposobem unika mojego oddechu. Po chwili stawia mnie na ziemi, a ja jęczę z niezadowolenia. Otwiera mi drzwi swojego SUV-a i pomaga do niego wsiąść. Halo, nie jestem małym dzieckiem. Jeszcze potrafię wsiąść do samochodu. Mój mózg totalnie przestaje myśleć, a ja sama nie wiem co teraz robię. Spoglądam na Liama, który wsiada do wnętrza samochodu i przygryzam wargę. Kurwa. Jest taki seksowny. Jego kilkudniowy zarost i te perfumy, które same ciągną mnie do niego. Kładę jedną z dłoni na jego udzie, zbyt wysoko, a on delikatnie się unosi i patrzy na mnie. Po chwili jednak odwraca wzrok i przekręca kluczyk w stacyjce. Mam ochotę scałować całą jego twarz i dotykać go tam, gdzie dotykałam go w nocy przed jego zniknięciem. Jego kości policzkowe delikatnie się ruszają, ponieważ nadal ma w ustach gumę. Zapewne miętową, jak zwykle. Przewracam oczami na myśl, że wiem nawet jaką gumę żuje. To mnie po prostu przeraża.
-Jedziemy do ciebie, Liam. Proszę. Jedźmy do ciebie.
-I tak nie miałabyś za dużego wyboru. Albo dom bractwa, albo dom moich rodziców. Wiem, że wolisz to drugie, bo nie będziesz musiała zmierzyć się z Harry'm. A do akademika bym cię nie zawiózł, bo jeszcze byś coś odpierdoliła idiotycznego.
Wypuszczam z siebie powietrze i spoglądam na niego jeszcze raz. Próbowałam wymówić to zdanie najseksowniej jak umiem, a oczywiście mi się nie udało. On jest znowu zimny. Zimny jak pieprzony lód. Ej, lody nie są pieprzone. Są takie kurewsko dobre.
-Zjadłabym loda.
-Sądzę, że u moich rodziców w zamrażarce jest ich dużo. Ale zanim tam dojedziemy już będziesz spała, uwierz mi. To 20 minut drogi, a ty jesteś tak zalana, że zaraz zaśniesz.
-Muszę siku.
-Huh. Okej.
Idę w stronę stolika i biorę ze sobą telefon. Rozglądam się aby dostrzec Amy w gronie kilku chłopaków i oddycham z ulgą kiedy wchodzę do korytarza prowadzącego do toalet. Jest strasznie duża kolejka. Odblokowuję ekran i widzę na nim zdjęcie moje i Harry'ego zrobione przed tygodniem. Byliśmy tacy szczęśliwi, naprawdę. Widzę także kilka nieodebranych połączeń i wiadomości od mojego chłopaka. Mam to gdzieś. Nie będę z nim pisać. Nagle na moim ekranie pojawia się ikonka Liama. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu się pojawiła. Klikam na nią i zanim zdążę sobie cokolwiek uświadomić on odbiera.
-Sarah?
-Ohh.. Liam. Nie rozumiem cię. Jesteś taki dziwny. Raz mówisz, tak kocham cię Sarah, to nie miało tak wyjść. Przeżyłem tylko dla ciebie, a następnym że jestem nikim, że ci się nawet nie podobam. Weź się zdecyduj człowieku, bo mnie to boli. Jesteś tak cholernie, kurwa dziwny.
-Jesteś pijana, kurwa. Gdzie ty jesteś?
-Jasne, że w akademiku.
-Wiem, że cię tam nie ma. Słyszę to wszystko. Powiedz mi gdzie jesteś, albo..
-Albo co? Znowu mnie zwyzywasz, znowu powiesz zbyt wiele co za bardzo mnie zrani. Nie Liam, nie tym razem. Pa.
Rozłączam się i zaczynam śmiać się jak głupia. Co mi odwala? Naprawdę, coraz bardziej się zmieniam. Kiedy kolejka się przesuwa, uśmiecham się bo naprawdę mam ochotę na siku.
Pan Perfekcyjny ♥: Już po ciebie jadę.
Suzan: Nawet nie wiesz gdzie jestem. :P
Pan Perfekcyjny ♥: Oj zdziwisz się. Zdziwisz.
Wreszcie jedna z kabin zwalnia się, a ja idę do niej aby wreszcie się wysikać, bo jeszcze chwila, a bym popuściła w majtki. Wychodzę z toalet i chcę choć na chwilę opuścić ten klub. Muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zakładam sobie na ramiona płaszcz i biorę torebkę kierując się w stronę wyjścia. Kiedy stoję tuż na chodniku, nagle ten sam chłopak podchodzi do mnie i chwyta moje ramię.
-Dasz mi buziaka?
-Nie.
-Jednego?
-Powiedziałam nie.
I nagle jak grom z jasnego nieba, Liam napada na niego i uderza go pięścią prosto w twarz. Jego oddech jest postrzępiony, a mięśnie napinają się co chwila, nawet przez tą czarną bluzę.
-Jeśli pani powiedziała nie, to znaczyło, że nie chce, a teraz spierdalaj. Wszystko okej Sarah?
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem po ciebie. Nie mogłem zostawić cię w takim stanie samej.
-Ale w jakim stanie? Jestem bardzo trzeźwa, Liam. Wypiłam tylko kilka shotów, dwa piwa i drinka. Nic mi nie jest. Chyba.
Nagle czuję, jak jego silne ramiona mnie oplatają, a ja zaczynam chichotać jak jakaś idiotka. Wkłada rękę pod moje kolana, a drugą kładzie mi na plecach. Jestem taka ciężka, matko. Nie chcę, żeby się przeciążył, czy cokolwiek. Ale najważniejsze. Po. Co. Do. Chuja. Pieprzony. Liam. Payne. Przyjeżdżał. Tutaj. Po. Mnie. I. Spierdolił. Całą. Zabawę. Bawię się jego włosami na karku i coraz bardziej się śmieje. On jest taki dziwny. Nie mogę go już totalnie zrozumieć. Tu powinien być Harry, a nie on. Mój chłopak, a nie ten popaprany chłopak, który nic nie wie o życiu i wymyśla tylko jakieś popierdolone bajki o tym, że jest taki cholernie nieszczęśliwy, że przez mojego chłopaka, nie potrafi nikogo pokochać. Jest zakochany w jednej osobie. W sobie. W pieprzonym, kurwa Liamie Paynie, który jest idealny. Delikatnie pochylam się, żeby dmuchnąć w jego szyję, ale on jakimś sposobem unika mojego oddechu. Po chwili stawia mnie na ziemi, a ja jęczę z niezadowolenia. Otwiera mi drzwi swojego SUV-a i pomaga do niego wsiąść. Halo, nie jestem małym dzieckiem. Jeszcze potrafię wsiąść do samochodu. Mój mózg totalnie przestaje myśleć, a ja sama nie wiem co teraz robię. Spoglądam na Liama, który wsiada do wnętrza samochodu i przygryzam wargę. Kurwa. Jest taki seksowny. Jego kilkudniowy zarost i te perfumy, które same ciągną mnie do niego. Kładę jedną z dłoni na jego udzie, zbyt wysoko, a on delikatnie się unosi i patrzy na mnie. Po chwili jednak odwraca wzrok i przekręca kluczyk w stacyjce. Mam ochotę scałować całą jego twarz i dotykać go tam, gdzie dotykałam go w nocy przed jego zniknięciem. Jego kości policzkowe delikatnie się ruszają, ponieważ nadal ma w ustach gumę. Zapewne miętową, jak zwykle. Przewracam oczami na myśl, że wiem nawet jaką gumę żuje. To mnie po prostu przeraża.
-Jedziemy do ciebie, Liam. Proszę. Jedźmy do ciebie.
-I tak nie miałabyś za dużego wyboru. Albo dom bractwa, albo dom moich rodziców. Wiem, że wolisz to drugie, bo nie będziesz musiała zmierzyć się z Harry'm. A do akademika bym cię nie zawiózł, bo jeszcze byś coś odpierdoliła idiotycznego.
Wypuszczam z siebie powietrze i spoglądam na niego jeszcze raz. Próbowałam wymówić to zdanie najseksowniej jak umiem, a oczywiście mi się nie udało. On jest znowu zimny. Zimny jak pieprzony lód. Ej, lody nie są pieprzone. Są takie kurewsko dobre.
-Zjadłabym loda.
-Sądzę, że u moich rodziców w zamrażarce jest ich dużo. Ale zanim tam dojedziemy już będziesz spała, uwierz mi. To 20 minut drogi, a ty jesteś tak zalana, że zaraz zaśniesz.
-Po co przyjechałeś?
-Bo, nie wiem co by się stało gdybyś wypiła więcej. Zapewne jakiś facet by się do ciebie dobierał, a tobie by to nie przeszkadzało. I nie chcę już nawet myśleć o tym co on mógłby ci do kurwy zrobić.
-Kto by pomyślał, że tak bardzo się mną, kurwa przejmujesz.
-Ja. Kurwa. Rozumiesz. Ja.
Nagle zatrzymujemy się na poboczu, a Liam włącza światła awaryjne. Odpina swój pas i pochyla się nade mną, aby złączyć nasze wargi. Co on do cholery robi? Za kogo się uważa? Kurwa jestem za bardzo pijana, żeby opierać się jego delikatnym wargom. Nasze oddechy mieszają się, a guma, którą miał jeszcze przed chwilą w ustach, już właściwie jej nie ma. Nie wiem co się z nią stało. Odpinam swój pas, aby mieć jeszcze lepszy dostęp do jego ust i pochylam się bardziej pogłębiając tym samym pocałunek. Jest on może niechlujny, ale prawdziwy. Kładę dłoń tym razem naprawdę za wysoko, ponieważ Liam zasysa powietrze w momencie, kiedy dotykam jego krocza. Przeginam, wiem. Ale nic na to nie poradzę. To wszystko przez alkohol.
-Co ty robisz?
-Jestem delikatnie wstawiony, ale chcę ci pokazać, że się tobą przejmuję. Chcę pokazać, że nie chcę stracić. A najważniejsze, chcę ci pokazać, że cię do kurwy kocham Saro Miller. Że cię kurwa mać kocham.
-Wiesz, że jutro połowy z tego wszystkiego nie będę pamiętać?
-Wiem, dlatego to robię. Robię to, na co nie zgodziłabyś się na trzeźwo.
Przytakuję, a on opiera swój nos o mój. Z jego oczu wypływają pojedyncze łzy, a ja wycieram je kciukami. Alkohol przestaje tak bardzo mieszać się w moich żyłach. On płacze. On nie, może płakać. Nie chcę, żeby to robił. Boję się, że nie wytrzymam. Że też się rozpłaczę, a on wtedy to wykorzysta i powie, że jestem słaba psychicznie. On jest taki śliczny. Idealny. Nie zasługuję na niego. Nigdy nie powinnam, nawet z nim rozmawiać. Nie jestem taka jak inne dziewczyny. Nie jestem osobą, którą można kochać, bo mnie nie da się kochać. Wszyscy tylko udają, że mnie kochają, a ja wiem że tak nie jest. Jak miałam pięć lat słyszałam jak tata z mamą rozmawiali o tym, że jestem dodatkowym balastem, że mnie nigdy nie pokochają i że jestem pieprzoną wpadką. Miałam wtedy nadzieję, że kłamią, ale zawsze gdy się z nimi spotykam wiem, że jest to kurewska prawda. Mam dość ich, dość pieprzonego życia, mogłabym się zabić i nikt by tego kurwa nawet nie zauważył. Nikt by się mną nie przejął. Nawet nie wiem czy ktokolwiek chciałby przyjść na mój pogrzeb. Liam nachyla się nade mną i jeszcze raz łączy nasze języki. Jest to już spokojny pocałunek. Delikatny, pozbawiony negatywnych emocji. Romantyczny. Wygląda to tak jakbyśmy oboje tego pragnęli. Ale nie wiem czy tak jest. Ja tego pragnę. Nie wiem jak on. Nagle puszcza moją twarz i zamyka w swoich wargach moją.
-Śpij, Sarah. Tak będzie teraz najlepiej.
Przytakuję, a on uśmiecha się. Biorę dłoń z jego krocza i odwracam się od niego obniżając fotel w dół. Podkładam dłonie pod głowę i patrząc przez szybę w której migocze miliony gwiazd i lamp, dzięki którym droga jest oświetlona, zaczynam zasypiać, mając nadzieję, na to że wreszcie wszystko w moim życiu zacznie się układać.
Liam's Pov
Nie wiem co przed chwilą we mnie wstąpiło. Tego zachowania, nie można racjonalnie wyjaśnić. Po prostu miałem dość tego, że ona zawsze musi mieć pieprzoną rację i udaje najmądrzejszą na świecie, choć wcale tak nie jest. Nie zna moich prawdziwych uczuć. Uderzam dłonią w kierownicę i zanoszę się żałosnym płaczem. Jestem pieprzoną cipą. Wiem, że ona nic i tak z tego nie będzie pamiętała. Kurwa, mać. Jestem taki chory. Chory bo kurwa ją kocham. Jest wszystkim co mnie najlepszego spotkało w życiu. Nie powiedziałem dziewczynom gdzie jadę i jak znam życie wkurwią się, bo obiecałem że już nie będę zadawał się z Suzan poza korkami. Jestem taki popieprzony, ona ma rację. Boję się wyznać moich prawdziwych uczuć, bo boję się że zostanę wyśmiany. Trudne? Chyba nie. Spoglądam na nią i przygryzam wargę. Jej małe, drobne ciało jest tak krzywo ułożone, że już bardziej nie może być. Wiem, że śpi, bo jej oddech jest równomierny. Kładę dłoń na jej udzie i delikatnie go gładzę. Wszystkie samochody nas wyprzedzają, ale mnie to nie przeszkadza, bo wcale mi się nie spieszy. Ona jest jeszcze taka młoda. Ma dopiero osiemnaście lat. Jest bezbronną dziewczyną, która nie radzi sobie z życiem. Za około piętnaście minut będziemy na miejscu. Muszę wreszcie przestać płakać. Delilah i Theresa nie mogą zobaczyć tego, że znowu to robiłem i że znowu przez nią. Mają jej już dość. To wszystko jest już na tyle popieprzone, że ja już czasem mam tego dość i chcę się z tego wszystkiego wycofać. Wymazać pamięć i nigdy nie poznać Sary Miller.
-Liam, proszę. Powiedz mi to. Chcę usłyszeć dlaczego? Nie powinieneś i tak tego robić. Kocham cię i zrobię wszystko dla ciebie. Harry się już nie liczy, tylko ty.
Jej słowa wzbudzają we mnie radość, moje serce przyspiesza coraz szybciej, ale w końcu uświadamiam sobie, że ona nadal śpi. Ona mówi przez sen. To nigdy się nie wydarzy, ona nigdy tego do cholery nie powie, bo mnie nie kocha. Bo ona mnie nienawidzi. Zabieram rękę z jej uda i manewruję kierownicą, kiedy jakiś palant wyprzedza nas a z naprzeciwka jedzie duży tir. Przyhamowuję delikatnie, upewniając się, że nikt za nami nie jedzie i pozwalam mu wjechać przed nas. Dziękuje mi, a ja mam tylko jedno określenie na niego. Palant. Nigdy aż tak źle nie jeździłem. Lubię jazdę na krawędzi, ale jeśli jestem tylko sam. Nigdy nie pozwoliłbym aby Sarze stało się coś złego. Wtedy kiedy Harry przyprowadził ją na wyścigi sióstr syjamskich, myślałem że moje serce eksploduje. Dziękuję Bogu, za to że Harry jest dobrym kierowcą i potrafił ją w miarę uratować. Lubię go, ale od pewnego momentu zaczął działać mi cholernie na nerwy. Nie wiem co Sarah mówiąc, że jest do czegoś zmuszana ma na myśli, ale sądzę że to nie jest nic dobrego. Kiedy skręcam już na drogę prowadzącą na nasze osiedle oddycham z ulgą. Ona jest taka cudowna, jak śpi. Będę chyba cały czas na nią patrzył tej nocy, nie zasnę. Nie dam rady.Już nigdy nie będzie dane mi jej takiej zobaczyć, więc muszę ten ostatni raz to zrobić. Wjeżdżam na podjazd, który jest tak chujowo oświetlony, że bolą mnie już całe oczy. Kiedy gaszę silnik światło w salonie się momentalnie zaświeca. Kurwa,nie śpią. Wiedziałem.Przecież już zasnęły jak oglądaliśmy Szubienicę, ale nie, przecież trzeba było się do chuja pana obudzić. Wysiadam z samochodu i podchodzę do drzwi Sary. Otwieram je, a ona zasysa powietrze, bo najwyraźniej poczuła chłód bijący z zewnątrz. Chwytam jej torebkę i biorę za dłuższy pasek przewieszając sobie ją przez ramię. Delikatnie tak, żeby jej nie obudzić wkładam jedną z dłoni pod jej kolana, a drugą pod plecy. Unoszę ją do góry i w końcu wyciągam z samochodu. Zamykam drzwi nogą i udaje mi się jakimś sposobem zamknąć wszystkie drzwi.
-Tak mi dobrze, Liam. Dziękuję, że jesteś ze mną. Jesteś najlepszą rzeczą jaką spotkałam w życiu. Kocham cię skarbie.
Przygryzam wargę. Czy ona serio musi śnić o mnie? Musi mówić, przez sen? Nie chce tego słuchać, bo jeszcze bardziej się tym dobiję. Kiedy próbuję nacisnąć klamkę, drzwi same się otwierają, a właściwie otwiera je Delilah.
-Wiedziałam, że pojechałeś po nią. Po co to zrobiłeś?
-Bo jest totalnie pijana. Nie wiedziała co robi. Jakiś koleś się do niej dobierał, nie mogłem pozwolić na to, żeby cokolwiek jej się stało.
-Liam, ale ona ma chłopaka.
-Tylko, że zadzwoniła do mnie, a nie do niego.
Rzucam ostre spojrzenie mojej siostrze i wychodzę po schodach na górę. Kiedy wreszcie udaje mi się dotrzeć do mojego pokoju idę na ślepo idealnie kładąc Sarę na środku łóżka. Jęczy coś cicho, a ja zapalam lampkę nocną i ściągam jej torebkę ze swojego ramienia. Dźwięk wiadomości. Szukam jej telefonu i po chwili go znajduję.
Harry: Jak się czujesz kochanie? Wszystko dobrze?
Sarah: Tak. Idę się właśnie położyć. Pa.
Odkładam jej telefon na szafkę nocną i ściągam z jej stóp buty. Przygryza wargę i wygina ciało w łuk. Boże, co jej się śni? Kiedy delikatnie rozpinam jej spódnicę, jej oddech przyspiesza. Czy ja robię coś źle? Rozpinam guziki koszuli i ściągam ją razem z szarym płaszczem. Wszystko składam i odkładam na kanapę pod oknem.
-Liam. Tak. Proszę tutaj. Jezu. Jak mi dobrze. Rób tak jeszcze. Proszę. Tak. Liam.
Czy jej się właśnie śni, że uprawiamy seks? Huh. No to ciekawie. Sięgam po jakiś biały T-Shirt i idę w stronę Sary, aby jej go założyć. Zanim się orientuję, wiszę nad nią i jedną nogę mam na łóżku, a druga nadal stoi na ziemi. Jak ona to zrobiła?
-Nie śpię Liam. Proszę cię. Pieprz mnie. Nie, ja cię nie proszę ja tego po prostu kurwa chcę. Chcę żebyś mnie pieprzył.
Jej ostre słowa uderzają we mnie ze zdwojoną siłą w taki sposób, że mój penis sam twardnieje. Spoglądam na nią, a ona się uśmiecha. Przygryza delikatnie wargę i sięga dłonią w dół, chwytając mnie za krocze. Zamieram. Jeszcze chwila, a naprawdę ją przelecę. Nie chcę tego, bo wiem że i tak nie będzie tego pamiętała. Nachylam się nad nią i łączę nasze usta w jedność. Jej język delikatnie masuję mój, a dłonie wędrują tuż na guzik od spodni. Coś złego dzieje się z nią od pewnego czasu, a ja nie mam pojęcia co? Kiedy zjeżdżam swoimi pocałunkami w dół na jej szyję, ona przenosi swoje ręce na moje plecy. Jej oddech staje się równomierny, co oznacza, że wreszcie zasnęła. Dziękuję Ci Panie Boże, za to. Nie wiem do czego ona jeszcze byłaby zdolna. Unoszę jej tułów do góry i szybkim ruchem zakładam na nią moją koszulkę. Wkładam swoje spodnie od piżamy i kładę się tuż obok niej. Gaszę lampkę nocną i odwracam się do niej tyłem. Nie chcę żeby obudziła się przytulona do mnie i pomyślała sobie, że nie wiadomo co tutaj robiliśmy. Wiem, że i tak pewne rzeczy będę musiał jej wyjaśnić. Dlaczego się tutaj znalazła i co robi w moim łóżku. To wszystko będzie takie cholernie trudne ale dam radę. Mój penis nadal jest twardy, ale muszę po prostu zasnąć. Nie mam już dzisiaj siły na nic, tylko na to żeby zasnąć. Słucham spokojnego oddechu Sary i uśmiecham się sam do siebie. Kocham ją, tak bardzo ją do cholery kocham. Chciałbym ją trzymać cały czas przy sobie, ale wiem, że to nie jest realne.
-Bo, nie wiem co by się stało gdybyś wypiła więcej. Zapewne jakiś facet by się do ciebie dobierał, a tobie by to nie przeszkadzało. I nie chcę już nawet myśleć o tym co on mógłby ci do kurwy zrobić.
-Kto by pomyślał, że tak bardzo się mną, kurwa przejmujesz.
-Ja. Kurwa. Rozumiesz. Ja.
Nagle zatrzymujemy się na poboczu, a Liam włącza światła awaryjne. Odpina swój pas i pochyla się nade mną, aby złączyć nasze wargi. Co on do cholery robi? Za kogo się uważa? Kurwa jestem za bardzo pijana, żeby opierać się jego delikatnym wargom. Nasze oddechy mieszają się, a guma, którą miał jeszcze przed chwilą w ustach, już właściwie jej nie ma. Nie wiem co się z nią stało. Odpinam swój pas, aby mieć jeszcze lepszy dostęp do jego ust i pochylam się bardziej pogłębiając tym samym pocałunek. Jest on może niechlujny, ale prawdziwy. Kładę dłoń tym razem naprawdę za wysoko, ponieważ Liam zasysa powietrze w momencie, kiedy dotykam jego krocza. Przeginam, wiem. Ale nic na to nie poradzę. To wszystko przez alkohol.
-Co ty robisz?
-Jestem delikatnie wstawiony, ale chcę ci pokazać, że się tobą przejmuję. Chcę pokazać, że nie chcę stracić. A najważniejsze, chcę ci pokazać, że cię do kurwy kocham Saro Miller. Że cię kurwa mać kocham.
-Wiesz, że jutro połowy z tego wszystkiego nie będę pamiętać?
-Wiem, dlatego to robię. Robię to, na co nie zgodziłabyś się na trzeźwo.
Przytakuję, a on opiera swój nos o mój. Z jego oczu wypływają pojedyncze łzy, a ja wycieram je kciukami. Alkohol przestaje tak bardzo mieszać się w moich żyłach. On płacze. On nie, może płakać. Nie chcę, żeby to robił. Boję się, że nie wytrzymam. Że też się rozpłaczę, a on wtedy to wykorzysta i powie, że jestem słaba psychicznie. On jest taki śliczny. Idealny. Nie zasługuję na niego. Nigdy nie powinnam, nawet z nim rozmawiać. Nie jestem taka jak inne dziewczyny. Nie jestem osobą, którą można kochać, bo mnie nie da się kochać. Wszyscy tylko udają, że mnie kochają, a ja wiem że tak nie jest. Jak miałam pięć lat słyszałam jak tata z mamą rozmawiali o tym, że jestem dodatkowym balastem, że mnie nigdy nie pokochają i że jestem pieprzoną wpadką. Miałam wtedy nadzieję, że kłamią, ale zawsze gdy się z nimi spotykam wiem, że jest to kurewska prawda. Mam dość ich, dość pieprzonego życia, mogłabym się zabić i nikt by tego kurwa nawet nie zauważył. Nikt by się mną nie przejął. Nawet nie wiem czy ktokolwiek chciałby przyjść na mój pogrzeb. Liam nachyla się nade mną i jeszcze raz łączy nasze języki. Jest to już spokojny pocałunek. Delikatny, pozbawiony negatywnych emocji. Romantyczny. Wygląda to tak jakbyśmy oboje tego pragnęli. Ale nie wiem czy tak jest. Ja tego pragnę. Nie wiem jak on. Nagle puszcza moją twarz i zamyka w swoich wargach moją.
-Śpij, Sarah. Tak będzie teraz najlepiej.
Przytakuję, a on uśmiecha się. Biorę dłoń z jego krocza i odwracam się od niego obniżając fotel w dół. Podkładam dłonie pod głowę i patrząc przez szybę w której migocze miliony gwiazd i lamp, dzięki którym droga jest oświetlona, zaczynam zasypiać, mając nadzieję, na to że wreszcie wszystko w moim życiu zacznie się układać.
Liam's Pov
Nie wiem co przed chwilą we mnie wstąpiło. Tego zachowania, nie można racjonalnie wyjaśnić. Po prostu miałem dość tego, że ona zawsze musi mieć pieprzoną rację i udaje najmądrzejszą na świecie, choć wcale tak nie jest. Nie zna moich prawdziwych uczuć. Uderzam dłonią w kierownicę i zanoszę się żałosnym płaczem. Jestem pieprzoną cipą. Wiem, że ona nic i tak z tego nie będzie pamiętała. Kurwa, mać. Jestem taki chory. Chory bo kurwa ją kocham. Jest wszystkim co mnie najlepszego spotkało w życiu. Nie powiedziałem dziewczynom gdzie jadę i jak znam życie wkurwią się, bo obiecałem że już nie będę zadawał się z Suzan poza korkami. Jestem taki popieprzony, ona ma rację. Boję się wyznać moich prawdziwych uczuć, bo boję się że zostanę wyśmiany. Trudne? Chyba nie. Spoglądam na nią i przygryzam wargę. Jej małe, drobne ciało jest tak krzywo ułożone, że już bardziej nie może być. Wiem, że śpi, bo jej oddech jest równomierny. Kładę dłoń na jej udzie i delikatnie go gładzę. Wszystkie samochody nas wyprzedzają, ale mnie to nie przeszkadza, bo wcale mi się nie spieszy. Ona jest jeszcze taka młoda. Ma dopiero osiemnaście lat. Jest bezbronną dziewczyną, która nie radzi sobie z życiem. Za około piętnaście minut będziemy na miejscu. Muszę wreszcie przestać płakać. Delilah i Theresa nie mogą zobaczyć tego, że znowu to robiłem i że znowu przez nią. Mają jej już dość. To wszystko jest już na tyle popieprzone, że ja już czasem mam tego dość i chcę się z tego wszystkiego wycofać. Wymazać pamięć i nigdy nie poznać Sary Miller.
-Liam, proszę. Powiedz mi to. Chcę usłyszeć dlaczego? Nie powinieneś i tak tego robić. Kocham cię i zrobię wszystko dla ciebie. Harry się już nie liczy, tylko ty.
Jej słowa wzbudzają we mnie radość, moje serce przyspiesza coraz szybciej, ale w końcu uświadamiam sobie, że ona nadal śpi. Ona mówi przez sen. To nigdy się nie wydarzy, ona nigdy tego do cholery nie powie, bo mnie nie kocha. Bo ona mnie nienawidzi. Zabieram rękę z jej uda i manewruję kierownicą, kiedy jakiś palant wyprzedza nas a z naprzeciwka jedzie duży tir. Przyhamowuję delikatnie, upewniając się, że nikt za nami nie jedzie i pozwalam mu wjechać przed nas. Dziękuje mi, a ja mam tylko jedno określenie na niego. Palant. Nigdy aż tak źle nie jeździłem. Lubię jazdę na krawędzi, ale jeśli jestem tylko sam. Nigdy nie pozwoliłbym aby Sarze stało się coś złego. Wtedy kiedy Harry przyprowadził ją na wyścigi sióstr syjamskich, myślałem że moje serce eksploduje. Dziękuję Bogu, za to że Harry jest dobrym kierowcą i potrafił ją w miarę uratować. Lubię go, ale od pewnego momentu zaczął działać mi cholernie na nerwy. Nie wiem co Sarah mówiąc, że jest do czegoś zmuszana ma na myśli, ale sądzę że to nie jest nic dobrego. Kiedy skręcam już na drogę prowadzącą na nasze osiedle oddycham z ulgą. Ona jest taka cudowna, jak śpi. Będę chyba cały czas na nią patrzył tej nocy, nie zasnę. Nie dam rady.Już nigdy nie będzie dane mi jej takiej zobaczyć, więc muszę ten ostatni raz to zrobić. Wjeżdżam na podjazd, który jest tak chujowo oświetlony, że bolą mnie już całe oczy. Kiedy gaszę silnik światło w salonie się momentalnie zaświeca. Kurwa,nie śpią. Wiedziałem.Przecież już zasnęły jak oglądaliśmy Szubienicę, ale nie, przecież trzeba było się do chuja pana obudzić. Wysiadam z samochodu i podchodzę do drzwi Sary. Otwieram je, a ona zasysa powietrze, bo najwyraźniej poczuła chłód bijący z zewnątrz. Chwytam jej torebkę i biorę za dłuższy pasek przewieszając sobie ją przez ramię. Delikatnie tak, żeby jej nie obudzić wkładam jedną z dłoni pod jej kolana, a drugą pod plecy. Unoszę ją do góry i w końcu wyciągam z samochodu. Zamykam drzwi nogą i udaje mi się jakimś sposobem zamknąć wszystkie drzwi.
-Tak mi dobrze, Liam. Dziękuję, że jesteś ze mną. Jesteś najlepszą rzeczą jaką spotkałam w życiu. Kocham cię skarbie.
Przygryzam wargę. Czy ona serio musi śnić o mnie? Musi mówić, przez sen? Nie chce tego słuchać, bo jeszcze bardziej się tym dobiję. Kiedy próbuję nacisnąć klamkę, drzwi same się otwierają, a właściwie otwiera je Delilah.
-Wiedziałam, że pojechałeś po nią. Po co to zrobiłeś?
-Bo jest totalnie pijana. Nie wiedziała co robi. Jakiś koleś się do niej dobierał, nie mogłem pozwolić na to, żeby cokolwiek jej się stało.
-Liam, ale ona ma chłopaka.
-Tylko, że zadzwoniła do mnie, a nie do niego.
Rzucam ostre spojrzenie mojej siostrze i wychodzę po schodach na górę. Kiedy wreszcie udaje mi się dotrzeć do mojego pokoju idę na ślepo idealnie kładąc Sarę na środku łóżka. Jęczy coś cicho, a ja zapalam lampkę nocną i ściągam jej torebkę ze swojego ramienia. Dźwięk wiadomości. Szukam jej telefonu i po chwili go znajduję.
Harry: Jak się czujesz kochanie? Wszystko dobrze?
Sarah: Tak. Idę się właśnie położyć. Pa.
Odkładam jej telefon na szafkę nocną i ściągam z jej stóp buty. Przygryza wargę i wygina ciało w łuk. Boże, co jej się śni? Kiedy delikatnie rozpinam jej spódnicę, jej oddech przyspiesza. Czy ja robię coś źle? Rozpinam guziki koszuli i ściągam ją razem z szarym płaszczem. Wszystko składam i odkładam na kanapę pod oknem.
-Liam. Tak. Proszę tutaj. Jezu. Jak mi dobrze. Rób tak jeszcze. Proszę. Tak. Liam.
Czy jej się właśnie śni, że uprawiamy seks? Huh. No to ciekawie. Sięgam po jakiś biały T-Shirt i idę w stronę Sary, aby jej go założyć. Zanim się orientuję, wiszę nad nią i jedną nogę mam na łóżku, a druga nadal stoi na ziemi. Jak ona to zrobiła?
-Nie śpię Liam. Proszę cię. Pieprz mnie. Nie, ja cię nie proszę ja tego po prostu kurwa chcę. Chcę żebyś mnie pieprzył.
Jej ostre słowa uderzają we mnie ze zdwojoną siłą w taki sposób, że mój penis sam twardnieje. Spoglądam na nią, a ona się uśmiecha. Przygryza delikatnie wargę i sięga dłonią w dół, chwytając mnie za krocze. Zamieram. Jeszcze chwila, a naprawdę ją przelecę. Nie chcę tego, bo wiem że i tak nie będzie tego pamiętała. Nachylam się nad nią i łączę nasze usta w jedność. Jej język delikatnie masuję mój, a dłonie wędrują tuż na guzik od spodni. Coś złego dzieje się z nią od pewnego czasu, a ja nie mam pojęcia co? Kiedy zjeżdżam swoimi pocałunkami w dół na jej szyję, ona przenosi swoje ręce na moje plecy. Jej oddech staje się równomierny, co oznacza, że wreszcie zasnęła. Dziękuję Ci Panie Boże, za to. Nie wiem do czego ona jeszcze byłaby zdolna. Unoszę jej tułów do góry i szybkim ruchem zakładam na nią moją koszulkę. Wkładam swoje spodnie od piżamy i kładę się tuż obok niej. Gaszę lampkę nocną i odwracam się do niej tyłem. Nie chcę żeby obudziła się przytulona do mnie i pomyślała sobie, że nie wiadomo co tutaj robiliśmy. Wiem, że i tak pewne rzeczy będę musiał jej wyjaśnić. Dlaczego się tutaj znalazła i co robi w moim łóżku. To wszystko będzie takie cholernie trudne ale dam radę. Mój penis nadal jest twardy, ale muszę po prostu zasnąć. Nie mam już dzisiaj siły na nic, tylko na to żeby zasnąć. Słucham spokojnego oddechu Sary i uśmiecham się sam do siebie. Kocham ją, tak bardzo ją do cholery kocham. Chciałbym ją trzymać cały czas przy sobie, ale wiem, że to nie jest realne.
------------------------------
-Posłuchaj. Płaczesz przez nią, próbujesz się zabić przez nią. Wiesz, że kurwa nie masz jebanych szans, a nadal do chuja masz pieprzone nadzieje. Ona z tobą pogrywa, Liam. Ona cię nie kocha. Mówi to, bo wie, że chcesz to usłyszeć. Nie na tym polega pieprzona miłość. Chodzi w niej o to, że ludzie kochają się wzajemnie tak jak ja z Jakiem. Wiążemy wspólną przyszłość, a z nią? Nic z tego nie będzie. Jest młodą dziewczyną, która chce się po prostu kurwa zabawiać na studiach.
-Przestań tak o niej mówić. Jest wychowywana w bardzo katolickiej rodzinie. Zagubiła się w swoim życiu, okej? Nie jest jej łatwo. Nie wiesz jak ciężko jest w jej życiu.
-A może ty wiesz?
-Jeszcze wiele przede mną, ale dużo mi już powiedziała. Nikomu nigdy się tak nie zwierzała jak mi.
-Jesteś naiwny Liam. Jeśli dalej chcesz to ciągnąć, wybacz ale ja nie będę się już mieszała w twoje życie. Bardzo cię kocham braciszku, ale nie będę ci już mówiła co jest złe, a co dobre. Sam zadecydujesz. Tylko pamiętaj nie przychodź do mnie z płaczem i nie mów jak ona bardzo cię zraniła, bo nie będę chciała tego słuchać.
-Dobrze, okej.
Uderzam szklanką o drewnianą posadzkę wyspy i wychodzę z kuchni. Mam ochotę znowu popłakać się, bo Delilah chyba ma rację. Jestem tylko zastępcą Harry'ego i nie jestem jej potrzebny. Wiele razy mówiła mi, że mnie kocha, ale nie wiem czy można w to wierzyć. Kiedy sam sobie o tym myślałem sądziłem, że może i jest to wszystko realne, ale teraz wiem, że to jest do dupy, a ja robię z siebie tylko błazna i chłopca na posyłki Sary. Kiedy tylko zadzwoni już do niej lecę, to musi się zmienić kurwa. Ja muszę się wreszcie zmienić i przestać z siebie robić pieprzonego kretyna. Wychodzę po schodach i uderzam dłonią w ścianę. To wszystko jest takie chore. Nie wiem dlaczego to wszystko się dzieje. Chcę z tym skończyć. Chcę zapomnieć o dziewczynie w której się zakochałem, ale wiem że nie dam rady. Teraz kiedy wejdę do pokoju znowu zmięknę. I tak się dzieje. Kiedy widzę jak leży skulona na moim łóżku i ma delikatnie otwarte usta, mam ochotę się do niej przytulać i nie wypuszczać jej z ramion. Jest dopiero jedenasta, Sarah i ja zaczynamy razem zajęcia o pierwszej. Mamy jeszcze czas. Siadam wygodnie na kanapie i przyglądam jej się. Wygląda tak słodko i niewinnie.
-Przepraszam Harry, nie chciałam ci tego mówić. Ale to jest koniec. Już od dłuższego czasu cię nie kocham. Mam innego. Tak, jestem z Liamem. Zbliżyliśmy się do siebie już dawno.
Nienawidzę gdy, ktoś mówi przez sen. To zawsze dobija. Bo wiem, że ta osoba nie mówi tego serio, tylko śni jej się coś co nigdy może się nie wydarzyć. Wyciągam telefon i zaczynam robić jej zdjęcia. Będę patrzył na nie kiedy będę sobie zwalał. Kiedy tylko pomyślę o niej w samej bieliźnie cały twardnieję. A kiedy wyobrażam sobie, że przede mną tańczy i ociera się o mnie mogę nawet dojść. Ona tak chujowo na mnie działa jak żadna inna. Jej ciało, które jest cholernie miękkie. Jej krągłości, po prostu jest kurwa idealna. Przygryzam dolną wargę i uśmiecham się raczej sam do siebie z nadzieją, że może kiedyś między nami będzie dobrze. Nagle dostaję sms'a. Szybko wyłączam aparat i zaczynam czytać:
Caroline: Hej Liam. Za miesiąc wychodzę za Nicka. Przepraszamy, że nie możemy zaprosić cię osobiście, ale jesteśmy teraz w Londynie u babci i nie możemy przylecieć do Nowego Jorku. Chcieliśmy zaprosić cię na nasz ślub, który odbędzie się 4 grudnia w Cecconi's Miami Beach o godzinie 15:00. Możesz zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Będzie nam miło jeśli przyjdziesz na nasze wesele. Całuski xx.
Liam: Dziękuję bardzo za zaproszenie. Postaram się być. Nie wiem czy przyprowadzę osobę towarzyszącą, bo dziewczyna z którą mógłbym iść raczej nie byłaby tym zainteresowana. Ale zobaczę. Ja będę na pewno. Do zobaczenia za miesiąc.
Nawet nie będę pytał się Sary, bo znam jej odpowiedź. Powie mi nie. I wiem to kurwa. Dlatego najlepiej będzie jak nic już nie powiem. Moje oczy się szklą i nagle słyszę cichy pomruk dobiegający z łóżka. Sarah się obudziła. Odkładam telefon na stolik i poprawiam się na kanapie. Pewnie nic nie pamięta, nie wie co stało się poprzedniej nocy.
-Liam?
Szepcze, a ja wstaję na równe nogi i podchodzę do niej. Spogląda na mnie delikatnie przymkniętymi powiekami i uśmiecha się. Wygląda tak cudownie, nawet jeśli jest zaspana. Nic nie pamięta i idę o zakład. Na pewno. Była tak pijana, że ciężko jest pamiętać co się zrobiło tuż przed zaśnięciem. Kładę się obok niej, a ona mnie obejmuję przerzucając swoją rękę przez mój tors. Boże, co tutaj się do cholery dzieje?
-Cześć, Sarah.
-Dziękuję ci za to, że wczoraj po mnie przyjechałeś. Musiałam być nieźle zalana. Jeśli robiłam lub mówiłam coś niestosownego to cię przepraszam. Nie pamiętam nic po tym jak po mnie przyjechałeś. Dosłownie nic. Tylko ciemność.
-Nie masz za co przepraszać. Może faktycznie byłaś strasznie pijana, ale jakoś dawałaś radę. Było okej.
-Nie wiem co by się stało gdybyś po mnie nie przyjechał. Pewnie ten koleś nadal by się do mnie dobierał. Jestem tak cholernie głupia. Gadałam coś przez sen?
-Nie. Może odrobinę, ale nie słuchałem. I uprzedzam twoje następne pytanie. Nic nie robiliśmy. Tylko cię rozebrałem i założyłem swoją koszulkę na ciebie. Tyle, przysięgam.
-Dobrze, okej. Która godzina?
-Wpół do dwunastej. Mogę cię odwieźć do akademika, a później pojedziemy razem na uczelnie jeśli to jest okej.
-Sądzę, że tak. Przepraszam, za to że zadzwoniłam, ale po prostu byłam tak pijana, że nie wiedziałam co robię. Harry do mnie pisał, ale miałam go gdzieś. Zadzwoniłam do ciebie, bo chciałam ci powiedzieć o tym jak się czuję. Przepraszam, kurwa.
-Przestań przepraszać, okej? Nie masz za co.
-Mam Liam. Mam.
W momencie kiedy mam powiedzieć, żeby wreszcie przestała, ona przybliża się do mnie i łączy nasze usta. Nie powinniśmy tego robić, naprawdę. Kurwa. Przyciągam ją bliżej, a ona przerzuca nogę przez moje udo. Zjeżdżam dłonią na jej tyłek i ściskam go, a ona cicho jęczy w moje usta. Zanim się orientuję Sarah wjeżdża dłonią pod moją koszulkę i dotyka swoją zimną dłonią mojego ciała. Co my do cholery robimy?
Sarah's Pov
Kiedy widzę jego pełne usta mam ochotę go kurwa całować. Nie wiem co robiłam tamtej nocy, ale obawiam się, że coś złego tylko Liam nic mi nie mówi. Pamiętam wszystko do momentu, kiedy wsiadłam do samochodu. Później tylko ciemność. Szybkim ruchem przysuwam się do Liama i naciskam na jego usta. Szybkim ruchem przerzucam nogę przez jego udo, kiedy przyciąga mnie jeszcze bliżej. Jest taki cudowny, jego usta są takie miękkie. Dłonie bez odcisków. Kiedy ściska moje pośladki czuję ciepło uderzające w moje łono i cicho jęczę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to kurewsko niesamowite. On jest niesamowity. Moja dłoń wkłada się pod jego koszulkę i delikatnie dotykam jego mięśni. Napinają się co chwila. Przyciskam swoje biodra do niego, a on zaczyna kręcić swoimi. Jego spodnie od piżamy są zbyt mało kryjące, więc czuję jego penisa, który jest już twardy. Czuję się jak tamtej nocy, kiedy leżeliśmy u mnie na podłodze i dzieliła nas tylko kołdra. Teraz dzielą nas moje majtki i spodnie Liama. Zaczynam płakać, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu. Nagle drzwi od pokoju się otwierają i słyszę głos Delilah, który jest wyraźnie wkurzony lub zdenerwowany, Ona mnie nienawidzi. Wiem to. Tak jak Theresa. One już po prostu mają dość tego, że cały czas kręcę się wokół Liama.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale chciałam tylko zapytać na którą macie na zajęcia.
-Na pierwszą, Delilah, a co?
-No bo Jake pojechał do rodziców, a mój samochód jest na parkingu przy jego mieszkaniu, no i się zastanawiałam czy ktoś by mnie nie odwiózł. Ale mam na dwunastą. Więc zamówię sobie taksówkę. Jeszcze raz przepraszam.
Liam cały czas patrzył w moje oczy, nawet jak mówił do swojej siostry. Uśmiecham się do niego i jeszcze raz całuję jego czoło. Przyciąga mnie do siebie i mocno trzyma. To fajne, kiedy leżymy wtuleni w siebie. Czuję się przy nim bezpiecznie i wiem, że niczego ode mnie nie oczekuje. Harry wręcz przeciwnie. Często wymusza na mnie coś czego nie chcę robić. Mówiłam mu tyle razy, żeby sobie odpuścił, ale musi być tak jak on do kurwy jebanej chce.
-Czy nasza znajomość właśnie tak będzie wyglądać? Że będziesz się upijać, będziesz dzwonić do mnie ja jak kretyn będę po ciebie przyjeżdżał, a rano będziesz się ze mną całować. Po czym wrócisz do tego dupka? Na tym będzie to polegać?
-Nie, Liam. To się zmieni. Przysięgam ci. Ale daj mi jeszcze trochę czasu. Ja muszę się do cholery nad tym zastanowić.
-Ile to będzie trwało? Ile będę na ciebie czekał co Sarah? Ja cię do chuja kocham, a ty robisz ze mnie chuja. Powiedz mi ile kurwa będę musiał czekać?
-Nie wiem Liam. Proszę daj mi jeszcze czas, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy nie musiałam wybierać. Zachowujmy się normalnie.
-Czy uważasz, że to zachowanie jest normalne? Rzucasz się na mnie i całujesz. Nie to, że tego nie chcę, bo wręcz przeciwnie, ale dajesz mi pieprzoną nadzieję.
-Przepraszam. Teraz już tak nie będzie obiecuję.
-Pójdziemy do kina za tydzień?
-Huh. Okej.
-Przestań tak o niej mówić. Jest wychowywana w bardzo katolickiej rodzinie. Zagubiła się w swoim życiu, okej? Nie jest jej łatwo. Nie wiesz jak ciężko jest w jej życiu.
-A może ty wiesz?
-Jeszcze wiele przede mną, ale dużo mi już powiedziała. Nikomu nigdy się tak nie zwierzała jak mi.
-Jesteś naiwny Liam. Jeśli dalej chcesz to ciągnąć, wybacz ale ja nie będę się już mieszała w twoje życie. Bardzo cię kocham braciszku, ale nie będę ci już mówiła co jest złe, a co dobre. Sam zadecydujesz. Tylko pamiętaj nie przychodź do mnie z płaczem i nie mów jak ona bardzo cię zraniła, bo nie będę chciała tego słuchać.
-Dobrze, okej.
Uderzam szklanką o drewnianą posadzkę wyspy i wychodzę z kuchni. Mam ochotę znowu popłakać się, bo Delilah chyba ma rację. Jestem tylko zastępcą Harry'ego i nie jestem jej potrzebny. Wiele razy mówiła mi, że mnie kocha, ale nie wiem czy można w to wierzyć. Kiedy sam sobie o tym myślałem sądziłem, że może i jest to wszystko realne, ale teraz wiem, że to jest do dupy, a ja robię z siebie tylko błazna i chłopca na posyłki Sary. Kiedy tylko zadzwoni już do niej lecę, to musi się zmienić kurwa. Ja muszę się wreszcie zmienić i przestać z siebie robić pieprzonego kretyna. Wychodzę po schodach i uderzam dłonią w ścianę. To wszystko jest takie chore. Nie wiem dlaczego to wszystko się dzieje. Chcę z tym skończyć. Chcę zapomnieć o dziewczynie w której się zakochałem, ale wiem że nie dam rady. Teraz kiedy wejdę do pokoju znowu zmięknę. I tak się dzieje. Kiedy widzę jak leży skulona na moim łóżku i ma delikatnie otwarte usta, mam ochotę się do niej przytulać i nie wypuszczać jej z ramion. Jest dopiero jedenasta, Sarah i ja zaczynamy razem zajęcia o pierwszej. Mamy jeszcze czas. Siadam wygodnie na kanapie i przyglądam jej się. Wygląda tak słodko i niewinnie.
-Przepraszam Harry, nie chciałam ci tego mówić. Ale to jest koniec. Już od dłuższego czasu cię nie kocham. Mam innego. Tak, jestem z Liamem. Zbliżyliśmy się do siebie już dawno.
Nienawidzę gdy, ktoś mówi przez sen. To zawsze dobija. Bo wiem, że ta osoba nie mówi tego serio, tylko śni jej się coś co nigdy może się nie wydarzyć. Wyciągam telefon i zaczynam robić jej zdjęcia. Będę patrzył na nie kiedy będę sobie zwalał. Kiedy tylko pomyślę o niej w samej bieliźnie cały twardnieję. A kiedy wyobrażam sobie, że przede mną tańczy i ociera się o mnie mogę nawet dojść. Ona tak chujowo na mnie działa jak żadna inna. Jej ciało, które jest cholernie miękkie. Jej krągłości, po prostu jest kurwa idealna. Przygryzam dolną wargę i uśmiecham się raczej sam do siebie z nadzieją, że może kiedyś między nami będzie dobrze. Nagle dostaję sms'a. Szybko wyłączam aparat i zaczynam czytać:
Caroline: Hej Liam. Za miesiąc wychodzę za Nicka. Przepraszamy, że nie możemy zaprosić cię osobiście, ale jesteśmy teraz w Londynie u babci i nie możemy przylecieć do Nowego Jorku. Chcieliśmy zaprosić cię na nasz ślub, który odbędzie się 4 grudnia w Cecconi's Miami Beach o godzinie 15:00. Możesz zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Będzie nam miło jeśli przyjdziesz na nasze wesele. Całuski xx.
Liam: Dziękuję bardzo za zaproszenie. Postaram się być. Nie wiem czy przyprowadzę osobę towarzyszącą, bo dziewczyna z którą mógłbym iść raczej nie byłaby tym zainteresowana. Ale zobaczę. Ja będę na pewno. Do zobaczenia za miesiąc.
Nawet nie będę pytał się Sary, bo znam jej odpowiedź. Powie mi nie. I wiem to kurwa. Dlatego najlepiej będzie jak nic już nie powiem. Moje oczy się szklą i nagle słyszę cichy pomruk dobiegający z łóżka. Sarah się obudziła. Odkładam telefon na stolik i poprawiam się na kanapie. Pewnie nic nie pamięta, nie wie co stało się poprzedniej nocy.
-Liam?
Szepcze, a ja wstaję na równe nogi i podchodzę do niej. Spogląda na mnie delikatnie przymkniętymi powiekami i uśmiecha się. Wygląda tak cudownie, nawet jeśli jest zaspana. Nic nie pamięta i idę o zakład. Na pewno. Była tak pijana, że ciężko jest pamiętać co się zrobiło tuż przed zaśnięciem. Kładę się obok niej, a ona mnie obejmuję przerzucając swoją rękę przez mój tors. Boże, co tutaj się do cholery dzieje?
-Cześć, Sarah.
-Dziękuję ci za to, że wczoraj po mnie przyjechałeś. Musiałam być nieźle zalana. Jeśli robiłam lub mówiłam coś niestosownego to cię przepraszam. Nie pamiętam nic po tym jak po mnie przyjechałeś. Dosłownie nic. Tylko ciemność.
-Nie masz za co przepraszać. Może faktycznie byłaś strasznie pijana, ale jakoś dawałaś radę. Było okej.
-Nie wiem co by się stało gdybyś po mnie nie przyjechał. Pewnie ten koleś nadal by się do mnie dobierał. Jestem tak cholernie głupia. Gadałam coś przez sen?
-Nie. Może odrobinę, ale nie słuchałem. I uprzedzam twoje następne pytanie. Nic nie robiliśmy. Tylko cię rozebrałem i założyłem swoją koszulkę na ciebie. Tyle, przysięgam.
-Dobrze, okej. Która godzina?
-Wpół do dwunastej. Mogę cię odwieźć do akademika, a później pojedziemy razem na uczelnie jeśli to jest okej.
-Sądzę, że tak. Przepraszam, za to że zadzwoniłam, ale po prostu byłam tak pijana, że nie wiedziałam co robię. Harry do mnie pisał, ale miałam go gdzieś. Zadzwoniłam do ciebie, bo chciałam ci powiedzieć o tym jak się czuję. Przepraszam, kurwa.
-Przestań przepraszać, okej? Nie masz za co.
-Mam Liam. Mam.
W momencie kiedy mam powiedzieć, żeby wreszcie przestała, ona przybliża się do mnie i łączy nasze usta. Nie powinniśmy tego robić, naprawdę. Kurwa. Przyciągam ją bliżej, a ona przerzuca nogę przez moje udo. Zjeżdżam dłonią na jej tyłek i ściskam go, a ona cicho jęczy w moje usta. Zanim się orientuję Sarah wjeżdża dłonią pod moją koszulkę i dotyka swoją zimną dłonią mojego ciała. Co my do cholery robimy?
Sarah's Pov
Kiedy widzę jego pełne usta mam ochotę go kurwa całować. Nie wiem co robiłam tamtej nocy, ale obawiam się, że coś złego tylko Liam nic mi nie mówi. Pamiętam wszystko do momentu, kiedy wsiadłam do samochodu. Później tylko ciemność. Szybkim ruchem przysuwam się do Liama i naciskam na jego usta. Szybkim ruchem przerzucam nogę przez jego udo, kiedy przyciąga mnie jeszcze bliżej. Jest taki cudowny, jego usta są takie miękkie. Dłonie bez odcisków. Kiedy ściska moje pośladki czuję ciepło uderzające w moje łono i cicho jęczę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to kurewsko niesamowite. On jest niesamowity. Moja dłoń wkłada się pod jego koszulkę i delikatnie dotykam jego mięśni. Napinają się co chwila. Przyciskam swoje biodra do niego, a on zaczyna kręcić swoimi. Jego spodnie od piżamy są zbyt mało kryjące, więc czuję jego penisa, który jest już twardy. Czuję się jak tamtej nocy, kiedy leżeliśmy u mnie na podłodze i dzieliła nas tylko kołdra. Teraz dzielą nas moje majtki i spodnie Liama. Zaczynam płakać, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu. Nagle drzwi od pokoju się otwierają i słyszę głos Delilah, który jest wyraźnie wkurzony lub zdenerwowany, Ona mnie nienawidzi. Wiem to. Tak jak Theresa. One już po prostu mają dość tego, że cały czas kręcę się wokół Liama.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale chciałam tylko zapytać na którą macie na zajęcia.
-Na pierwszą, Delilah, a co?
-No bo Jake pojechał do rodziców, a mój samochód jest na parkingu przy jego mieszkaniu, no i się zastanawiałam czy ktoś by mnie nie odwiózł. Ale mam na dwunastą. Więc zamówię sobie taksówkę. Jeszcze raz przepraszam.
Liam cały czas patrzył w moje oczy, nawet jak mówił do swojej siostry. Uśmiecham się do niego i jeszcze raz całuję jego czoło. Przyciąga mnie do siebie i mocno trzyma. To fajne, kiedy leżymy wtuleni w siebie. Czuję się przy nim bezpiecznie i wiem, że niczego ode mnie nie oczekuje. Harry wręcz przeciwnie. Często wymusza na mnie coś czego nie chcę robić. Mówiłam mu tyle razy, żeby sobie odpuścił, ale musi być tak jak on do kurwy jebanej chce.
-Czy nasza znajomość właśnie tak będzie wyglądać? Że będziesz się upijać, będziesz dzwonić do mnie ja jak kretyn będę po ciebie przyjeżdżał, a rano będziesz się ze mną całować. Po czym wrócisz do tego dupka? Na tym będzie to polegać?
-Nie, Liam. To się zmieni. Przysięgam ci. Ale daj mi jeszcze trochę czasu. Ja muszę się do cholery nad tym zastanowić.
-Ile to będzie trwało? Ile będę na ciebie czekał co Sarah? Ja cię do chuja kocham, a ty robisz ze mnie chuja. Powiedz mi ile kurwa będę musiał czekać?
-Nie wiem Liam. Proszę daj mi jeszcze czas, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy nie musiałam wybierać. Zachowujmy się normalnie.
-Czy uważasz, że to zachowanie jest normalne? Rzucasz się na mnie i całujesz. Nie to, że tego nie chcę, bo wręcz przeciwnie, ale dajesz mi pieprzoną nadzieję.
-Przepraszam. Teraz już tak nie będzie obiecuję.
-Pójdziemy do kina za tydzień?
-Huh. Okej.
------------------------
Już nigdy nie pójdę na żaden horror, przysięgam sobie to. Nigdy, nigdy nigdy. Tak cholernie się bałam. Spoglądam na Liama, który się ze mnie śmieje i co chwile na mnie patrzy. Wiem, że jestem gruba i brzydka. Oraz, że złym wyjściem było założenie tego crop-topu, ale już niestety jest za późno.
-Wyglądasz tak ślicznie Sarah.
-Pierdolisz, Liam. Wyglądam okropnie. To ty ślicznie wyglądasz w tej koszulce i tych spodniach.
-Nie mogłoby tak być? Nie mogło?
-Chciałabym żeby tak właśnie było. Żebyśmy byli szczęśliwi. Przez ten tydzień wiele o tym wszystkim myślałam, naprawdę. Kiedy przychodziłeś na korki czułam, że uśmiechnę się nawet jeśli miałam chujowy dzień. Jesteś dla mnie wielkim szczęściem Liam.
-Ty dla mnie też Sarah. Uwielbiam patrzyć jak się uśmiechasz. To najlepszy widok na świecie. A właśnie wracając, dzisiaj się uczymy, tak? Amy dzisiaj jest?
-Nie ma. Ale do niczego nie dojdzie tym razem, Liam. Do niczego, rozumiesz?
-Zawsze tak mówisz, a robimy coraz śmielsze rzeczy, jeśli jesteśmy sami u ciebie w akademiku. Coraz bardziej się zbliżamy za każdym razem, no chyba że jest Amy.
-Ale tym razem tak nie będzie.
-Oczywiście. Zobaczymy Sarah. Zobaczymy.
Śmiejemy się razem, bo obydwoje wiemy, że znowu do czegoś dojdzie. Za każdym razem kiedy przychodzi, a nie ma mojej przyjaciółki, mówię że tym razem nic. A w końcu kiedy kończymy się już uczyć, dzieje się inaczej. Zazwyczaj kończymy w momencie kiedy Liam już nie daje rady, bo czuje, że już za chwile naprawdę wybuchnie. Nie widziałam Harry'ego już bardzo długo, nie licząc zajęć, ale wydaję mi się że jakoś szczególnie za nim nie tęsknię. Wydaję mi się, że ja tak naprawdę go już nie potrzebuję. Potrzebny jest mi tylko Liam, który jest właściwie ze mną cały czas. Stara się być ze mną w każdej chwili, jakby wiedział że coś sobie robię. Jakby to wyczuwał. Przecież za każdym razem miałam przypudrowane rany w taki sposób, że nic nie było widać. Nie chcę mu mówić, że się tnę, ani nic tego typu, bo później może coś komuś powiedzieć. Nie to, że mu nie ufam, bo ufam ale do cholery po prostu się boję. Przytulam się do niego, a on delikatnie gładzi moje włosy.
-Wiesz, że nie będę cię do niczego zmuszał.
-Wiem. Jak znam życie, znowu będę nachalna. Znowu to ja zacznę. Ty nigdy nie zaczynasz, tylko ja.
-Bo wiem, że jakbym zaczął to nie pozwoliłbym przerwać.
-Dzisiaj jest ta impreza no nie?
-Tak. Tęsknisz za nim?
-Jakoś szczególnie nie. Ty jesteś przy mnie i to mi wystarczy. Z każdym dniem uśmiecham się, bo wiem, że będziesz obok mnie.
Całuję jego ramie i opuszczam jego ramiona. Widzę w jego oczach łzy i od razu wycieram jedną z nich z jego policzka. Nie lubię gdy jest smutny. Za każdym razem gdy płaczę, staram się go pocieszyć w jakikolwiek sposób.
-Nie płacz, okej?
-Wiem. Ale gdy ostatnio widziałem jak się całujecie, myślałem że się rozpadnę i zacznę ryczeć przy wszystkich. To było totalnie chujowe. Poczułem się jak gówno.
-Przepraszam.
-Wiem. Nic nie mogę poradzić na to, że jesteście razem i się całujecie. Jakoś przeżyję.
-Ty dla mnie też Sarah. Uwielbiam patrzyć jak się uśmiechasz. To najlepszy widok na świecie. A właśnie wracając, dzisiaj się uczymy, tak? Amy dzisiaj jest?
-Nie ma. Ale do niczego nie dojdzie tym razem, Liam. Do niczego, rozumiesz?
-Zawsze tak mówisz, a robimy coraz śmielsze rzeczy, jeśli jesteśmy sami u ciebie w akademiku. Coraz bardziej się zbliżamy za każdym razem, no chyba że jest Amy.
-Ale tym razem tak nie będzie.
-Oczywiście. Zobaczymy Sarah. Zobaczymy.
Śmiejemy się razem, bo obydwoje wiemy, że znowu do czegoś dojdzie. Za każdym razem kiedy przychodzi, a nie ma mojej przyjaciółki, mówię że tym razem nic. A w końcu kiedy kończymy się już uczyć, dzieje się inaczej. Zazwyczaj kończymy w momencie kiedy Liam już nie daje rady, bo czuje, że już za chwile naprawdę wybuchnie. Nie widziałam Harry'ego już bardzo długo, nie licząc zajęć, ale wydaję mi się że jakoś szczególnie za nim nie tęsknię. Wydaję mi się, że ja tak naprawdę go już nie potrzebuję. Potrzebny jest mi tylko Liam, który jest właściwie ze mną cały czas. Stara się być ze mną w każdej chwili, jakby wiedział że coś sobie robię. Jakby to wyczuwał. Przecież za każdym razem miałam przypudrowane rany w taki sposób, że nic nie było widać. Nie chcę mu mówić, że się tnę, ani nic tego typu, bo później może coś komuś powiedzieć. Nie to, że mu nie ufam, bo ufam ale do cholery po prostu się boję. Przytulam się do niego, a on delikatnie gładzi moje włosy.
-Wiesz, że nie będę cię do niczego zmuszał.
-Wiem. Jak znam życie, znowu będę nachalna. Znowu to ja zacznę. Ty nigdy nie zaczynasz, tylko ja.
-Bo wiem, że jakbym zaczął to nie pozwoliłbym przerwać.
-Dzisiaj jest ta impreza no nie?
-Tak. Tęsknisz za nim?
-Jakoś szczególnie nie. Ty jesteś przy mnie i to mi wystarczy. Z każdym dniem uśmiecham się, bo wiem, że będziesz obok mnie.
Całuję jego ramie i opuszczam jego ramiona. Widzę w jego oczach łzy i od razu wycieram jedną z nich z jego policzka. Nie lubię gdy jest smutny. Za każdym razem gdy płaczę, staram się go pocieszyć w jakikolwiek sposób.
-Nie płacz, okej?
-Wiem. Ale gdy ostatnio widziałem jak się całujecie, myślałem że się rozpadnę i zacznę ryczeć przy wszystkich. To było totalnie chujowe. Poczułem się jak gówno.
-Przepraszam.
-Wiem. Nic nie mogę poradzić na to, że jesteście razem i się całujecie. Jakoś przeżyję.
--------------------------------
Uśmiecham się do Liama, kiedy w końcu rozumie o co mi chodzi. Uwielbiam, gdy jest zdenerwowany tym, że coś nie idzie po jego myśli. Patrzy na mnie, a ja się cały czas śmieję. Przypominam sobie o dzisiejszej imprezie w bractwie i to, że Harry znów się upije i zaćpa. Mam już tego po prostu dość.
-No ale że co sądzisz, że wolisz spędzać czas ze mną niż z przyjaciółmi na jakiejś szalonej imprezie w bractwie?
-Tak. U ciebie w akademiku jest inaczej niż w domu naszego bractwa. Tak ciepło i przyjaźnie. A po drugie przy tobie mogę się czegoś nauczyć i sprawić że nauczyciele, moi rodzice i inni wreszcie będą patrzeć na mnie jak na normalnego chłopaka, a nie na jakiegoś pojebanego chuja który robi złe rzeczy.
-Liam, nie mów tak! Nie jesteś pojebanym chujem tylko po prostu zagubiłeś się na swojej drodze.
-Tak jak ty zagubiłaś się kiedyś?
-Ale co masz na myśli?
-Nie udawaj. Kiedy raz siedzieliśmy, a ja czytałem tą książkę na literaturę, ty położyłaś się na łóżku. Zasnęłaś szybciej niż się spodziewałem. Wtedy chciałem żebyś się nie budziła więc szybko ściągnąłem z ciebie wszystko pozostawiając na tobie tylko bieliznę i widziałem te wszystkie rany. Nie wiem dlaczego to robiłaś, ale na pewno nie było warto.
-Przepraszam Liam, nie mogę o tym rozmawiać.
Odpowiadam i momentalnie czuję jak pierwsza łza ląduje na moim policzku. Chłopak stanowczo kładzie dłoń na moim kolanie i wiem, że wcale nie chce jej zdejmować. Moje serce bije mocniej gdy ściska je i stara się poczuć jak wszystko cholernie mnie bolało. Wiem, że nigdy mnie tak naprawdę nie zrozumie, ale jest chyba jedyną osobą której mogę zaufać. Szybko rzucam się w jego ramiona, a on oplata mnie i całuje czubek głowy.
-Lepiej będzie jak już pójdę.
-Nie, proszę nie idź. Zostań ze mną.
Szybko chwytam jego twarz w swoje dłonie i łącze nasze wargi. On wstaje z łóżka Amy i przenosi nas na moje. Góruje nade mną, a ja ściągam z niego biały T-Shirt, który miałam ochotę ściągnąć już od chwili kiedy zobaczyłam go w nim przed pójściem do kina. On zjeżdża pocałunkami na moją szczękę i rozpina guzik spodni. Nie martwię się tym, że mogę stracić dziewictwo. Jakoś szczególnie mnie to nie przeraża. Wypycham biodra do góry w momencie kiedy on jednym ruchem ściąga ze mnie majtki i spodnie. Nie przejmuję się już bliznami, którymi dzisiaj się nie zajmowałam. Nie sądziłam, że byłoby to konieczne. Liam zjeżdża swoją prawą dłonią w dół mojego ciała i naciska kciukiem w miejsce, dzięki któremu przez moje ciało przepływa ciepło. Cicho jęczę w jego usta, kiedy on zaczyna zataczać kółka wokół tego miejsca. Z jednej strony chcę, żeby przestał ale z drugiej tak cholernie mi się to podoba. Moje dłonie mocno ściskają plecy Liama, ale w momencie kiedy on obniża się, a jego głowa ląduje między moimi nogami. Poprawiam się, ponieważ chcę go widzieć. Jest to dla mnie cholernie nieznane uczucie, ale zaczyna mi się podobać. Kiedy Liam przejeżdża po moim wrażliwym miejscu czubkiem języka, czuję, że zaraz się rozpłynę. Chwytam między palce jego włosy i zaczynam je ciągnąć. Jego palce ściskają moje uda w momencie kiedy mój przyjaciel przyspiesza swoje ruchy językiem. Wyginam plecy w łuk, kiedy czuję, że jestem coraz bliżej końca. Ale Liam przerywa to podnosząc głowę do góry i powracając do całowania mnie. Czemu to zrobił do cho...? Nawet nie dam rady dokończyć tego pytania, ponieważ wsuwa we mnie swoje dwa palce. Porusza nimi delikatnie patrząc na moją reakcję. Jest to trochę dziwne uczucie, ale on jest taki cudowny, że rozpływam się pod jego dotykiem. Zaczyna poruszać palcami szybciej i kręcić nimi we mnie, a mój oddech coraz bardziej przyspiesza. Zaraz skończę. Kurwa. Tak. O mój, Boże.
-Kurwa, Liam.
Nagle uderza w mój punkt G. Kiedy dosuwa palce trzy razy w to samo miejsce krzyczę. Cholernie krzyczę, a on uśmiecha się w moje usta i jeszcze raz mnie całuje. Wysuwa ze mnie palce i po chwili wstaje z łóżka. Widzę, że jego spodnie opinają mu się w kroku. Moja pierś unosi się w górę i w dół coraz bardziej się uspokajając.
-To było niesamowite Sarah.
-Pierwszy raz czułam coś takiego.
-Cieszę się, że ten pierwszy raz jest ze mną, a nie z nim.
-Nie, proszę nie idź. Zostań ze mną.
Szybko chwytam jego twarz w swoje dłonie i łącze nasze wargi. On wstaje z łóżka Amy i przenosi nas na moje. Góruje nade mną, a ja ściągam z niego biały T-Shirt, który miałam ochotę ściągnąć już od chwili kiedy zobaczyłam go w nim przed pójściem do kina. On zjeżdża pocałunkami na moją szczękę i rozpina guzik spodni. Nie martwię się tym, że mogę stracić dziewictwo. Jakoś szczególnie mnie to nie przeraża. Wypycham biodra do góry w momencie kiedy on jednym ruchem ściąga ze mnie majtki i spodnie. Nie przejmuję się już bliznami, którymi dzisiaj się nie zajmowałam. Nie sądziłam, że byłoby to konieczne. Liam zjeżdża swoją prawą dłonią w dół mojego ciała i naciska kciukiem w miejsce, dzięki któremu przez moje ciało przepływa ciepło. Cicho jęczę w jego usta, kiedy on zaczyna zataczać kółka wokół tego miejsca. Z jednej strony chcę, żeby przestał ale z drugiej tak cholernie mi się to podoba. Moje dłonie mocno ściskają plecy Liama, ale w momencie kiedy on obniża się, a jego głowa ląduje między moimi nogami. Poprawiam się, ponieważ chcę go widzieć. Jest to dla mnie cholernie nieznane uczucie, ale zaczyna mi się podobać. Kiedy Liam przejeżdża po moim wrażliwym miejscu czubkiem języka, czuję, że zaraz się rozpłynę. Chwytam między palce jego włosy i zaczynam je ciągnąć. Jego palce ściskają moje uda w momencie kiedy mój przyjaciel przyspiesza swoje ruchy językiem. Wyginam plecy w łuk, kiedy czuję, że jestem coraz bliżej końca. Ale Liam przerywa to podnosząc głowę do góry i powracając do całowania mnie. Czemu to zrobił do cho...? Nawet nie dam rady dokończyć tego pytania, ponieważ wsuwa we mnie swoje dwa palce. Porusza nimi delikatnie patrząc na moją reakcję. Jest to trochę dziwne uczucie, ale on jest taki cudowny, że rozpływam się pod jego dotykiem. Zaczyna poruszać palcami szybciej i kręcić nimi we mnie, a mój oddech coraz bardziej przyspiesza. Zaraz skończę. Kurwa. Tak. O mój, Boże.
-Kurwa, Liam.
Nagle uderza w mój punkt G. Kiedy dosuwa palce trzy razy w to samo miejsce krzyczę. Cholernie krzyczę, a on uśmiecha się w moje usta i jeszcze raz mnie całuje. Wysuwa ze mnie palce i po chwili wstaje z łóżka. Widzę, że jego spodnie opinają mu się w kroku. Moja pierś unosi się w górę i w dół coraz bardziej się uspokajając.
-To było niesamowite Sarah.
-Pierwszy raz czułam coś takiego.
-Cieszę się, że ten pierwszy raz jest ze mną, a nie z nim.
Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.
O kurdeeee xdd
OdpowiedzUsuńSra ty pijaku xdd Ale Liam dobrze zrobił niczym Grey : > Jakiś szpieg z niego? hahahha
Nie sądziłam, ze jednak Sara chce być z Liamem skoro niby kochała Harrego xd Już jej nie czaje ma trudny wybór, no ale niech się zdecyduje i chyba wybór jest oczywisty - Liam xd
Czekam na następny! ; *