środa, 29 lipca 2015

Rozdział 2

"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy" ~Wisława Szymborska


Uśmiecham się na smsa, którego przed chwilą dostałam od Harry'ego, powiedział że przyjedzie po mnie za dwadzieścia minut. Zdążyłam już się wykąpać, wyciągnąć jakieś ubranie, a teraz siedzę przy lekcjach i staram się dokończyć ostatnie zadanie z historii antycznej, które mam na poniedziałek. Teraz szybko muszę przypudrować wszystkie rany po cięciach i będzie dobrze. Sięgam po puderniczkę i zaczynam od nóg. Delikatnie przyciskam gąbkę i sądzę, że jest coraz lepiej, już prawie ich nie widać. Nie wiem czemu, ale po prostu lubię sobie to robić. Wydaję mi się, że wtedy wszystkie problemy znikają, a moja krew wyrzuca ze mnie wszystkie niemiłe wspomnienia i uczucia. Kiedy wreszcie udaję mi się skończyć to wszystko pudrować sięgam po czarny lakier i dokładnie maluję każdy paznokieć. Jeszcze tylko make-up, ubranie i będzie wprost perfekcyjnie, choć ja sama nie jestem perfekcyjna. Potrząsam dłońmi w powietrzu aby szybciej wysuszyć lakier kiedy w oknie dostrzegam Amy przytulającą się do Mattiego. Są tacy razem szczęśliwi jak ja pewnie nigdy nie będę. Przewracam oczami na tą myśl i już po chwili nakładam sobie grubszą kreskę eyelinerem, tuszuję rzęsy i maluję usta na różowo. Spoglądam w lusterko i zauważam, że wyglądam inaczej. Jestem trochę inna. Prawie nigdy się tak bardzo nie maluję. Czasem nakładam trochę podkładu i tuszuję rzęsy, ale to naprawdę rzadko. Spoglądam na zegarek i właśnie w tej chwili drzwi od mojego pokoju otwierają się, a zza nich wyjawia się ciemna czupryna. Mam ochotę spalić się ze wstydu, ponieważ jestem w samym ręczniku, a Harry właśnie przyszedł. Nie przejmując się niczym zamyka je za sobą i podchodzi do mnie aby delikatnie cmoknąć mnie w głowę. Odwracam się w jego stronę i zauważam, że ma na sobie czarną koszulę rozpiętą na trzy guziki i czarne obcisłe rurki. Na stopach musi mieć jakieś drogie buty, ponieważ nie mają żadnej przyszytej metki jak większość tych butów z sieciówek.
-Mówiłem, że będę za dwadzieścia minut.
-Przepraszam to tak szybko minęło. Jeszcze muszę się ubrać.
Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ nie wiem czemu ale fajnie się czuję. Po raz pierwszy ktoś zaprosił mnie na imprezę, po raz pierwszy ten ktoś po mnie przyjechał i po raz pierwszy ktoś zobaczył mnie praktycznie nago nie licząc moich braci. Wstaję z krzesła upewniając się, że ręcznik aby na pewno dobrze trzyma się na moim ciele i gdy jestem pewna przemierzam odległość od biurka do szafy. Harry siada na łóżku i przygląda się dosłownie każdemu mojemu ruchowi. Czuję jak jego szmaragdowe tęczówki wbijają się we mnie. Wyciągam z szafy czarny kombinezon, kremową marynarkę i tego samego koloru szpilki. Przewracam oczami, ponieważ on nadal się gapi, a ja chcę ubrać jakąś bieliznę czy coś. Wybieram czarne, koronkowe majtki i pasujący do nich stanik. 
-A teraz grzecznie się odwrócisz.
-Dobrze proszę pani.
Zaczynamy obydwoje się śmiać, a kiedy upewniam się, że już na pewno nie patrzy, zakładam bieliznę pozbywając się ręcznika z mojego ciała. Lustruję je jeszcze raz i gdy jestem pewna, że nie widać ani jednej blizny zakładam resztę ubioru. Przeklinam w myślach, gdy nie mogę zapiąć suwaka od kombinezonu. Mam już ochotę poprosić Harry'ego aby mi pomógł, ale nareszcie mi się udaje. Zakładam marynarkę i wsuwam stopy w kremowe szpilki. Wyciągam jeszcze małą torebkę od Henriego Bendela i spoglądam w lustro. Jest okej, chociaż moje nogi nie są. Ale nie ważne. Trudno. Muszę nadal się odchudzać.


-Woah, Sarah. Wyglądasz nieziemsko.
-Daj spokój Harry.
-Zanim tam pójdziemy, mogę się coś ciebie zapytać?
-Jasne.
-Umówisz się ze mną?
-Hmm.. czemu nie? To może być ciekawe doświadczenie.
Wybuchamy śmiechem, lecz już po chwili przyciąga mnie do uścisku i całuje delikatnie moje czoło. Nawet nie wiem czemu się zgodziłam, ale prostu chcę gdzieś z nim wyjść. Może otworzy się przede mną i pokaże mi jaki naprawdę jest. Szybko chwytam mój telefon, kilka rzeczy do makijażu, dokumenty i wciskam je do torebki. Harry śmieje się ze mnie nawet nie wiem dlaczego, ale mam ochotę wystawić mu język, albo pokazać środkowy palec. Kto by pomyślał, że taka dziewczyna jak ja kiedykolwiek pójdzie na imprezę. Przecież jestem inna niż wszyscy. Jestem także inną dziewczyną niż wszyscy myślą. Kryję wiele tajemnic, o których prawie nikt nie wie. Prócz moich braci, którzy muszą wiedzieć prawie wszystko na mój temat. Harry uśmiecha się kiedy mówię, że jestem gotowa. Podnosi się z mojego łóżka, odrzucając jakąś książkę, którą się bawił na bok. Chwyta moją dłoń, a drugą otwiera drzwi od mojego pokoju. W ostatniej chwili mam szansę zgasić światło. Przekręcam kluczyk w drzwiach i wiem, że teraz nie ma odwrotu. Już teraz nie ucieknę. Muszę zmierzyć się z tym wszystkim od początku. Będę musiała w jakiś sposób zapobiec wszystkim wspomnieniom, ponieważ obiecałam że zapomnę to co działo się jeszcze w Anglii. Że będzie trudno, ale zapomnę. Ale nie zapomniałam i chyba nie zapomnę tego dnia nigdy. Tej chujowej imprezy, na której tak kurewsko się upiłam. Nie, nie mogę teraz zakrzątać sobie tym myśli. Nawet nie wiem dlaczego ale szybkim ruchem chwytam Harry'ego za ramiona i przyciskam do ściany w korytarzu. Nie opiera mi się, kiedy moje usta odnajdują jego, a mój język chce delikatnie dotykać jego podniebienia. Pozwala mi na to, a jego dłonie znajdują się na moim tyłku. Totalnie to ignoruję, ponieważ chcę teraz zapomnieć o tym o czym właśnie sobie przypomniałam. Nie mogę o tym pamiętać. Przecież do kurwy obiecałam im wszystkim. Kiedy odrywam się od Harry'ego nie starcza mi tchu, uśmiecha się do mnie i zakłada kosmyk moich włosów za ucho.
-Co to było?
-Nie wiem, po prostu chciałam ci podziękować za to, że bierzesz mnie na tą imprezę, chcesz iść na randkę i ogólnie.
-Jeszcze będziesz miała czas na dziękowanie, maleńka.
Czuję, że na jego słowa na moich policzkach wybucha brunatny rumieniec. Nie wiem co miało oznaczać to ostatnie, ale wiem, że nic dobrego. Nie mogę się tym teraz przejmować, teraz najważniejsze jest to żebym przetrwała tą imprezę i nie zaliczyła żadnej wpadki. Mocno i stanowczo chwytam dłoń Harry'ego i kierujemy się korytarzem do drzwi wyjściowych z mojego akademika. 

--------------------------------

Podjeżdżamy pod dom rodzinny Theresy. Jest duży, cholernie duży, a białe ściany jeszcze bardziej podkreślają ten śliczny budynek. Parkujemy przy krawężniku, a ja nadal przyglądam się tym wszystkim ludziom stojącym na trawniku. Harry podbiega do moich drzwi i już po chwili uchyla je podając mi dłoń. Chwytam ją i wychodzę z samochodu. Jest taki miły, jak nigdy nie był. Jednym przyciskiem zamyka drzwi od czarnego SUV-a. Uśmiecha się do mnie i mocniej zaciska uścisk na mojej dłoni, gdy próbuję mu się wyrwać zauważając jego przyjaciół. Przystaję w miejscu, ponieważ już teraz serio nie chcę tam być. Nie chcę z nim tam być, będą później gadać jaka to ja nie jestem, że jestem kolejną dziwką Harry'ego, a naprawdę tego nie chcę. Rzucam mu zaniepokojone spojrzenie, a on odwraca się w moją stronę i chwyta moją twarz w swoje dłonie. Opiera nos o mój i przełyka ślinę. 
-Coś się stało?
Szepcze, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Nie chcę mu mówić, że przez jego przyjaciół po prostu mam ochotę stąd uciec i nigdy nie wrócić, ale wtedy będzie sądzić, że jestem tchórzem i że nigdy sobie z niczym w życiu nie poradzę. Że jestem słaba psychicznie. Akurat to jest prawdą po tych wszystkich moich przejściach, ale przecież obiecałam sobie, że nikt się nie dowie więc tym bardziej nie. Uśmiecham się do niego i kładę swoje dłonie na jego karku mocno przyciskając swoje usta do jego. Smakuje pieprzoną miętą i papierosami co sprawia, że moje serce bije coraz szybciej. 
-Nie.
Harry przytakuje i całuje mnie jeszcze raz tylko tym razem w głowę. To czułe i po prostu miłe. Nie spodziewałam się, że może taki być. Chwytam jego dłoń i wchodzimy przez frontowe drzwi do domu w którym jest głośno od muzyki, szalonych wrzasków i śmierdzi potem, alkoholem i różnymi perfumami, czy dezodorantami. 
-Przynieść ci coś do picia? 
-Wódkę z colą. 
-Robi się ślicznotko. Tylko uważaj na innych. Najlepiej tutaj zostań, okej?
Harry przekrzykuje muzykę, a ja tylko przytakuję. Matko dlaczego zgodziłam się na ten chujowy alkohol, a tak zawsze miałam to niego pociąg. Zawsze lubiłam pić. Do tamtego wieczoru. Gdy prawie zabiłam tamtego chłopaka. Nie wiem kim był, ale chodził do mojej szkoły. To był ostatni jebany raz, kiedy cokolwiek piłam. Wtedy się zmieniłam. Zaczęłam chodzić do kościoła, inaczej się ubierać. Ogólnie tak cholernie się zmieniłam. Rodzice byli bardzo ze mnie dumni, choć wiedziałam, że to i tak nic między nimi nie zmieni. Że nadal będą się zdradzać, ale przed innymi udawać jaką są przykładową rodziną. Przewracam oczami na moje myśli i opieram się o białą ścianę w korytarzu przyglądając się obleśnie całującym się parą. Tak, to są właśnie te szalone imprezy na studiach. Spoglądam na swoje ciało, po czym przenoszę wzrok na ciało jakiejś dziewczyny. Ona jest taka perfekcyjna. Długie, zgrabne nogi. Brzuch bez żadnej fałdki, a ja? Kartofel, który już chyba gorszy być nie może. Chce mi się płakać, ale tego nie zrobię. Nie teraz. Odwracam od niej wzrok i dostrzegam Harry'ego niosącego dwa czerwone kubki, które wypełnione są prawie do brzegów. Uśmiecham się do niego i chwytam jeden z nich. Pociągam pierwszy łyk i czuję gorzkie uczucie przepływające wzdłuż mojego przełyku pozostawiając piekące uczucie po sobie. 
-Hola, hola. Nie tak szybko, maleńka. Upijesz mi się za szybko- Harry poprawia kosmyk moich włosów i delikatnie przystawia czerwony kubek do swoich ust pociągając z niego łyk. Do jasnej cholery jak my wrócimy do domu, jeśli on będzie chciał w ogóle do niego wracać- jesteś śliczna, wiesz?
Mam ochotę zachichotać tak jak zrobiłaby to reszta dziewczyn, ale nie jestem jak one. Jestem gruba, niska, brzydka, a do tego jestem kujonem. A one są śliczne, zgrabne i nie uczą się za wiele co właśnie kręci wszystkich facetów. Uśmiecham się tylko do niego i czuję jak na moje policzki wpływa brunatny rumieniec. Dlaczego on tutaj jeszcze ze mną stoi? Przecież już dawno mógłby pieprzyć jakąś laskę. Ah tak, jest tutaj ze mną i jak znam życie nie odstąpi mnie na krok. Pociągam kolejny łyk z czerwonego kubka, a alkohol promieniuje po całym ciele sprawiając, że mam żar pod skórą. Kręci mi się w głowie. Kurwa nic dzisiaj prawie nie zjadłam, to chujowe uczucie. Niedobrze mi. Nie mogę teraz zwymiotować. Powracam myślami do chłopaka, który intensywnie wpatruje się w moje tęczówki i co chwila pokazuje rządek swoich białych zębów. Są takie śliczne, zresztą jak on. Matko wszyscy są tutaj perfekcyjni tylko nie ja, mam ochotę się rozpłakać, ale zamiast tego, owijam ramiona wokół torsu Harry'ego nie przejmując się czy cokolwiek wyleciało mi z kubka. Jest zaskoczony moim zachowaniem bo wzdycha ciężko i klnie pod nosem najwyraźniej rozlewając zawartość swojego kubka na podłogę. Całuje czubek mojej głowy i zaczyna delikatnie pocierać dłonią moje plecy. Tak ślicznie pachnie. Nawet nie wiem czym, ale po prostu cudownie. Nagle wszystko w mojej głowie przyspiesza i ciągnę go na prowizoryczny parkiet i wpadamy w tłum ludzi. Śmierdzą potem, alkoholem i innymi rzeczami, ale wcale mi to nie przeszkadza. Nadal trzymamy w dłoniach nasze kubki, ale mocno się obejmujemy. Tak naprawdę, wiem że nic nas nie łączy, nawet nie wiem czy chciałabym żeby nas łączyło, ale teraz desperacko muszę się kogoś tutaj trzymać, ponieważ nawet nie wiem kogo mogłabym jeszcze tutaj ujrzeć. Poruszamy się w rytm muzyki, nawet nie bardzo zwracając uwagę na innych.
-To jest mój pierwszy raz.
-Pierwszy raz, co?
-Eh.. nigdy nie tańczę na imprezach. Zawsze siedzę na tyłku i przyglądam się innym zastanawiając się kto niewinny może dostać dzisiaj w mordę.
-Ah..
Żałuję, że zapytałam. Wcale nie musiałam tego wiedzieć. Uśmiecham się sztucznie do mojego partnera, a on chyba zauważa moje zdezorientowanie, ponieważ chwyta moją dłoń i mocno zaciska na niej uścisk. Spoglądam w jego zielone tęczówki, które są inne niż zwykle. Łagodniejsze i sprawiają, że staje się młodszy.  Mam ochotę go teraz pocałować, ale on ubiega moje myśli i mocno przyciska swoje usta do moich. Są takie miękkie, a metalowy kolczyk przyprawia mnie o gęsią skórkę. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Wspinam się na palcach i przechylam głowę, aby pogłębić nasz pocałunek. Matko nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się zachowywałam. Oczy rozszerzają mi się w chwili kiedy Harry zjeżdża jedną ze swoich dłoni w dół mojego ciała i opiera ją na pośladku delikatnie go masując opuszkami palców. Nie wiem czy go kocham, ale jego dotyka sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej. Mocno napieram swoim ciałem na niego, a on cicho jęczy w moje usta. Nie mam pojęcia czy ktoś nam się przygląda, ale jest tutaj tak wiele ludzi, że sama zaczynam w to wątpić. Jego język delikatnie wiruje wokół mojego i delikatnie go masuje. Mam ochotę jęknąć mu prosto w usta ale się powstrzymuję. Nie mogę mu pokazać, że mi na nim zależy, bo sama nie wiem czy to jest prawda. Sięgam jedną dłonią za jego kark i przyciągam go jeszcze bliżej chwytając jego włosy u nasady. Delikatnie masuję skórę jego głowy, a on totalnie poddaje się mojemu dotykowi. Kiedy wreszcie oddalamy się od siebie nie mam czym oddychać, nie mogę złapać porządnego oddechu, a jego policzki są całe czerwone. Przygryza swoją dolną wargę, a ja nie potrafię przestać się na niego gapić. Jest taki cudowny, nawet ten kolczyk w wardze sprawia, że jest śliczny.
-Woah, Sarah. To było niesamowite. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak ty potrafi aż tak nieźle całować.
-No widzisz. Jeszcze tak naprawdę mnie nie znasz.
-A opowiesz mi o sobie?
-Może nie teraz. To bardzo długa i dziwna historia. Nie wiem czy będziesz potrafił to wszystko zrozumieć.
-Dobrze. Zaczekam. Zaczekam tyle ile będzie ci potrzebne.
Wiem, że ta odpowiedź to wyzwanie. Będę musiała zmierzyć się z kimś takim jak Harry. Tylko czy ja będę potrafiła po raz kolejny powrócić do podobnego życia jak tamto. Czy będę potrafiła wybaczyć sobie ten cholerny błąd, który popełniłam tamtej nocy. Słowa Harry'ego są też w pewnym sensie obietnicą. To, że zaczeka oznacza też to, że nie chce się spieszyć i wiem to. Nawet nie wiem skąd, ale po prostu to wiem. Uśmiecham się do niego, a on nachyla się jeszcze raz ale tym razem tylko po to aby tym razem przycisnąć wargi do mojego czoła. Chichoczę w myślach, ponieważ nie chcę wyjść na głupią idiotkę i przymykam powieki żeby choć na chwilę wyobrazić sobie, że mnie tutaj wcale nie ma. Nadal zastanawiam się co jest między nami, ale jak znam życie pewnie nic. Nawet się z tego powodu cieszę, choć naprawdę chciałabym coś zmienić w swoim życiu w którym teraz będzie mi ciężej niż zwykle. Pojawi się w nim ten kutas Liam. Nie mogę teraz o nim myśleć, to jeszcze nie ta pora. Nadejdzie czas kiedy będę musiała mu poświęcać wszystkie wolne chwile, spokojnie, nie mogę się tym teraz zadręczać. Nie powiem nic Harry'emu, ponieważ nie jesteśmy razem, a po drugie nie chciałabym żeby wiedział, ponieważ sprawdzałby pewnie na każdym kroku czy aby na pewno Liam mnie nie wykorzystuje. A od tego mam jak na razie Nialla, który bardzo dobrze sobie z tym radzi.

-----------------------

Harry's Pov

-Sarah! Gdzie ty jesteś? Sarah, do kurwy. Nie bawimy się w kotka i myszkę. Odezwij się chociaż błagam.
Mam ochotę popełnić teraz co najmniej samobójstwo, ponieważ ona jest kompletne pijana. Gdybym wiedział, że te kilka drinków tak bardzo zawróci jej w głowie nie pozwoliłbym jej wypić ani łyka tej pieprzonej wódki. Wreszcie dostrzegam ją jak siedzi na jednej z ławek koło oczka wodnego. Wypuszczam z siebie oddech, który wstrzymywałem kiedy nie mogłem jej znaleźć i szybkim krokiem zbliżam się w jej stronę. Chichocze i pokazuje coś na niebie. 
-Popatrz Harry. To gwiazdy, a to księżyc. 
-Kurwa szukałem cię, miałaś tam być do chuja. Nie wiesz jak bardzo się martwiłem. Serce podeszło mi do gardła i waliło jakbym dostał jakiejś palpitacji. Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego wyszłaś z domu?
-Matko, Harry! Jesteś takim dupkiem. Przecież, nic by mi się nie stało. Żyję i oddycham. 
Wstaje z ławki i szybkim ruchem chwyta za moje ramiona co oznacza, że nawet nie potrafi utrzymać tej chujowej równowagi. To będzie zabawne, naprawdę zabawne. Śmierdzi alkoholem, a jej oczy się świecą. Nawet teraz wygląda ślicznie. Jej krągłości są idealne, a śniada cera sprawia, że jest jeszcze cudowniejsza. Siadamy na ławce, a ona zaczyna się śmiać. Owijam swoje ramię wokół jej ciała i przyciągam ją mocniej do siebie. Nachylam się nad nią i delikatnie łącze nasze wargi. Nie odwzajemnia tego pocałunku co oznacza, że jest coś nie tak. I już po chwili wiem o co chodzi. Nachyla się nad oczkiem wodnym i wymiotuje wprost do niego. To obrzydliwe, ale co poradzę, że chyba się w niej zakochałem. Nie wiem czy to możliwe, ale mam nadzieję, że wreszcie mi się udało. Chwytam w dłoń jej włosy, aby sobie ich nie pobrudziła. Jest mi niedobrze, serio nie dobrze.  Ale muszę się jakoś postarać o to, aby poczuła się ze mną bezpiecznie. 
-Styles wyruchałeś już tą laskę?
-Zamknij się Hemmings. Nie twój zasrany interes kurwo.
-Okej, okej.
Kiedy spoglądam na Lucasa on podnosi ręce w obronnym geście.  Czemu zawsze musi pojawić się w najmniej odpowiednim momencie.  Spoglądam na Sarah,  a ona przeciera dłonią swoje usta. Nie wygląda najlepiej. Spogląda na mnie i w momencie robi się czerwona. Czy ona nie rozumie, że nie musi się przede mną wstydzić. Każdy ma jakieś wpadki,  a ona zaliczyła dzisiaj jedną z nich. Przygryzam policzek od środka, kiedy delikatnie poprawia swoje włosy i dekolt kombinezonu, który odkrył jej delikatnie owłosioną skórę i małe piersi. Dlaczego aż tak bardzo do cholery jej pragnę?  Jest całkiem inna niż wszystkie dziewczyny z którymi się pieprzyłem. One były wysokie, miały duże piersi i zazwyczaj były blondynkami do cholery. Patrzę w jej oczy i dostrzegam w nich wstyd. Chwytam jej drobną dłoń i unoszę do swoich ust, aby delikatnie dotknąć ją moimi wargami.
-Czemu jeszcze nie poszedłeś?
-Bo jesteś w okropnym stanie, a ja nie mam później zamiaru zabierać z ciebie łap innego kolesia. Obiecałaś, że będziesz moja.
-Wiem.
Spogląda na swoje palce i zaczyna zdzierać lakier z paznokci. Spoglądam na nią jeszcze raz tylko bardziej i dostrzegam małą bliznę na szyi, cholernie wystające obojczyki, małe piersi, chude ręce,  małe fałdki na brzuchu i trochę grubsze nogi niż mają normalne dziewczyny.  Jest taka śliczna i niewinna. Gdyby ktoś ją skrzywdził zabił bym go. Potrafiłbym do cholery zabić. Ona będzie moja i tylko moja i zniszczę każdego kto mi ją odbierze. Mam ochotę zbesztać sam siebie za to co mówię, ale nie mogę. Serio bym go zniszczył. Jeśli ja nie mogę jej mieć, nikt jej nie będzie do chuja miał.
-Chodź, pójdziemy do gościnnego, a rano pojedziemy. 
-Wiesz gdzie jest gościnny?
-Tak. Spałem tutaj kilka razy. 
-Oh.. 
Uśmiecham się do dziewczyny w której chyba się zakochałem i wyciągam dłoń w jej stronę.  Zaczyna chichotać co sprawia, że w moim brzuchu pojawiają się po raz kolejny te przysłowiowe motylki. Nigdy nie miałem czegoś takiego, to uczucie jest cholernie nieznane i dziwne. Nie mogę obiecać,  że nigdy jej nie zdradzę, bo zapewne to zrobię, ale będę ją kochał, a ona będzie czuła się bezpiecznie. Kiedy chwyta moją dłoń jednym ruchem podnoszę nas z ławki. Zaczyna chichotać wprost w moje usta w momencie kiedy nasze ciała uderzają o siebie. Mam ochotę się uderzyć za to, że pozwoliłem jej tyle wypić. Ale skąd do cholery mogłem wiedzieć, że aż tak bardzo się upije. Szybko chwytam ją w pasie i podrzucam do góry, aby później ją złapać. Kładę jedną ze swoich dłoni na jej plecach a drugą pod kolanami. Jest lekka, zabójczo lekka. Ciekawe ile waży. Nie nie mogę teraz o tym myśleć, muszę po prostu spokojnie doprowadzić ją całą i zdrową na piętro i położyć w gościnnym. Zostać z nią całą noc, aby nie musieć się martwić, że jakiś zjeb będzie chciał ją dotykać, albo zgwałcić. Wyrzucam z myśli ten obraz i słucham co szepcze mi do ucha, a właściwie szyi sądząc, że to ucho. Mam ochotę się z niej śmiać. Kiedy wchodzimy do środka nikt nawet nie zauważa, tego że trzymam tą księżniczkę na rękach i niosę ją gdzieś na górę. I tak by pomyśleli, że chcę ją pieprzyć, czy coś w tym stylu. Przecież taki właśnie jestem. Pieprze każdą dziewczynę, która wpadnie mi w ręce. Kiedy wchodzę po schodach jest mi coraz ciężej, nawet nie wiem dlaczego po prostu, a moje włosy spadają mi luźnymi pasmami na twarz. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach i mam przekręcić gałkę słyszę najgorszy głos na świecie. To Rose Craig. Moja ulubienica, którą pieprzyłem już chyba na milion sposobów.
-Hej Harrrryyy.. Coooooooo tamm u mojegooo ulubieńcaaaa?
-Jesteś pijana Rose. Nie będziemy teraz rozmawiać.
-Harry kto to jest?
-Sarah, to Rose. Siostra Renee. Już idziemy do pokoju i pójdziemy spać.
-Ohohoh.. Widzę, że chceszzz przeleciećććć paniąąąą święęętoszkowatąąąąą..
-Zamknij mordę.
Zatrzaskuję drzwi stopą i odkładam Sarah na miękki materac w gościnnym i zanim mogę się podnieść i ściągnąć z siebie ubrania, ona ciągnie mnie na siebie i odnajduje moje usta, które idealnie wpasowują się w moje. Chwyta za koniec mojej koszuli i ciągnie ją ku górze. Kiedy odpuszcza, chwyta pasek moich spodni i zaczyna go rozluźniać. Śmierdzi alkoholem tak jak ja, ale muszę się opamiętać.
-Przestań, za dużo wypiłaś!
-Harrrrryyyyyy, alllleee noooo nieee jeeesteeeem pijaaaanaa.
Przeciąga każde słowo co tym bardziej nie wpływa na jej korzyść. Ciekawe kiedy ostatni raz piła, bo nie wygląda zbyt dobrze.
-Jesteś Sarah. Jesteś. Jeśli to teraz zrobimy, jutro będziesz tego żałować.
-Powinieneś się zgodzić, bo taka okazja nigdy się może nie zdarzyć.
Przytakuję, bo i tak wiem, że zaraz zemdleję. Rozsuwam jej nogi kolanem i nadal ją całuję. Prześlizguję swoją dłoń przez nogawkę jej kombinezonu i dotykam jej delikatnie owłosionego brzucha, który na pewno jest idealny. Nie ma innej opcji. Musi być kurwa idealny. Nagle czuję, że odpuszcza, a jej usta przestają się ruszać razem z moimi. Zasnęła. Nareszcie zasnęła. Schodzę z niej i składam spodnie oraz koszulę na kupkę i odkładam na krześle przy biurku. Podchodzę do niej i zdejmuję jej te okropne buty, które na pewno zostawiły odciski, które mógłbym scałować. Zsuwam jej marynarkę i po chwili także kombinezon pozostawiając na niej tylko czarną bieliznę. Jest idealna i nie myliłem się. Jej piersi są małe, ale wcale mi to nie przeszkadza, brzuch jest idealny, a uda nie są tak chujowo chude jak u innych i bardzo dobrze. Mam ochotę żeby zaciskały się wokół mojej głowy. To jest moje jedyne marzenie na teraz. Podchodzę do drzwi i przekręcam klucz, aby nikt nam nie wszedł do pokoju. Musimy być bezpieczni, przynajmniej ona musi. Nie wytrzymałbym jeśli ktoś by ją skrzywdził. Kładę się obok niej na łóżku i przykrywam nas kocem. Zasypiam z myślą, o tym że Sarah mocno zaciska uda na mojej głowie kiedy robię jej dobrze językiem. 

Sarah's Pov

Mam ochotę zacząć się śmiać w chwili kiedy Harry bierze mnie na ręce. Kiedy wejdziemy do tego cholernego domu i nas ktoś zauważy będą jaja. Wszyscy będą gadać o mnie i o nim, a nie chcę tego, ponieważ moi bracia mogą się znów dowiedzieć, że pije. Po tym wszystkim obiecałam, że już nigdy tego nie zrobię. Przed oczami znowu pojawia mi się ten chłopak, gdy patrzy się na mnie w szpitalu, a jego głowa owinięta jest bandażami, a do twarzy przylega mu maska. Jego brązowe oczy wwiercały się wtedy we mnie. Pamiętam to jak dziś. Pochylam się w stronę Harry'ego.
-Chciałabym żebyś mnie pieprzył, pierdolił mnie przy wszystkich. Robił mi tylko co byś chciał, a ja zgadzałabym się na wszystko. Ciekawe czy bez koszulki też wyglądasz tak seksownie, na pewno. Niall ostrzegał mnie przed tobą, ale jebać Nialla to jebany kutas, który myśli tylko o swoim szczęściu. Chciałabym żebyś bardzo mocno mnie rżnął zrzucając ze mnie wszystkie ubrania. Nie pozwalając na to abym się zakrywała.
Przestaję szeptać w chwili kiedy wybija mnie głośna muzyka, musieliśmy wejść do środka. Nawet nie mam siły otworzyć tych pieprzonych oczu. Za dużo wypiłam, za dużo się stało. Czuję ciężki oddech Harry'ego na moich włosach kiedy wchodzimy po schodach. Wiem, że jestem ciężka i gruba, dlatego nigdy nie chciałam pozwolić na to aby ktokolwiek brał mnie na jebane ręce. Ale teraz jestem tak pijana, że nic mi nie przeszkadza. Nagle słyszę piskliwy głos, który wprawia mnie w osłupienie. Mam ochotę znowu wymiotować, tylko tym razem na jej twarz. Na twarz jebanej Rose Craig.
-Hej Harrrryyy.. Coooooooo tamm u mojegooo ulubieńcaaaa?
-Jesteś pijana Rose. Nie będziemy teraz rozmawiać.
Poruszam się nerwowo na rękach mojego wybawiciela z nadzieją, że zrozumie, że nie mam ochoty na to, żeby z nią teraz rozmawiał. Cisza, która panuje między ich dwójką wprawia mnie w osłupienie, więc muszę udawać, że nie wiem kim jest.
-Harry kto to jest?
-Sarah, to Rose. Siostra Renee. Już idziemy do pokoju i pójdziemy spać.
-Ohohoh.. Widzę, że chceszzz przeleciećććć paniąąąą święęętoszkowatąąąąą..
-Zamknij mordę.
Słowa Rose odbijają się w mojej głowie echem i coraz bardziej zaczynam się zapadać. Boję się, że właśnie tak wszystko się skończy, ludzie będą się ze mnie śmiali, a Harry będzie miał mnie głęboko w dupie i będzie potrafił zapomnieć o mnie zatapiając się w innej. Nagle drzwi zatrzaskują się, a on delikatnie odkłada mnie na materac, a ja nie pozwalam mu odejść i ciągnę go za sobą. Przyciska swoje usta do moich i delikatnie zaczyna je masować. Chwytam za koniec jego koszuli podciągając ją wyżej aby dotknąć jego torsu. Mam ochotę żeby mnie przeleciał i mówię to naprawdę. Chwytam za pasek jego spodni i zaczynam go luzować, aż w końcu udaje mi się go odpiąć.
-Przestań, za dużo wypiłaś!
-Harrrrryyyyyy, alllleee noooo nieee jeeesteeeem pijaaaanaa.
Każde słowo padające z moich ust jest wypowiadane tak wolno, jak nigdy, za to Harry zaczął strasznie szybko mówić, zbyt szybko.
-Jesteś Sarah. Jesteś. Jeśli to teraz zrobimy, jutro będziesz tego żałować.
Kiedy rozsuwa kolanem moje uda moje serce przyspiesza do najszybszych możliwych obrotów. Nie jestem świadoma tego co właśnie w tej chwili robię. Otwieram oczy aby spojrzeć w szmaragdowy odcień oczu Harry'ego i widzę jak jego włosy opadają luźnymi pasmami na jego twarz. Jest idealny. Mój oddech zaczyna się rwać, kiedy opuszkami swoich palców, które mają liczne odciski przejeżdża po skórze na moim brzuchu. Jeszcze raz stykamy wargi i nagle koniec. Widzę ciemność. Straciłam świadomość, po prostu zasnęłam.

------------------------

W pokoju jest za jasno. Jest za jasno do cholery. Otwieram powoli oczy i dostrzegam biały sufit. Nie jestem w domu? Nie wróciłam? Nie pamiętam wczorajszej nocy. Spoglądam pod kołdrę i dostrzegam na sobie tylko bieliznę. Czy ja coś robiłam z nim? Czy ja coś robiłam kurwa z jebanym Harry'm Stylesem? Nie, nie to nie możliwe. Moja głowa pulsuje, a w ustach mam sucho. Biorę głęboki oddech i przecieram dłonią całą twarz myśląc, że wszystko ze mnie tak po prostu spłynie. Piszczę cicho, ponieważ nie jestem u siebie w domu. Spoglądam na szafkę nocną i dostrzegam szklankę z sokiem pomarańczowym. Obok picia położona jest mała, biała karteczka "Wypij mnie. Poczujesz się lepiej". Pamiętał o mnie. Nie zostawił jak innych. Uśmiecham się jak głupia do tego soku, nawet jeśli nie czuję się najlepiej. Kurwa, miałam już nigdy nie pić. Od tamtego wypadku obiecałam sobie to i znowu jebana kurwa mać to zrobiłam. Znowu źle się skończyło. Moja głowa pulsuje, a ja mam już dość. Dobrze, że dzisiaj nie mamy zajęć. Szybko chwytam za telefon. Dostrzegam tam imię mojego brata.
Ricky: Dzisiaj mamy jechać po twojego Priusa. Rodzice przysłali Ci pieniądze, na ten jebany samochód.
Ricky: Sarah, odpisz jak będziesz mogła.
Ricky: Co się z tobą dzieje?
Ricky: Gdzie ty do kurwy jesteś!!!!!!!
Ricky: Sarah, kurwa mać. Rozpierdolę każdego jeśli nie odpiszesz.
Ricky: Jest już czternasta, a Prius nie będzie czekał. Zadzwoń.
W momencie wspomnienia tamtej nocy powracają w powolnym tempie. To jak tańczyłam z Harry'm i on mi powiedział, że to jego pierwszy raz, jak uciekłam za dom choć kazał mi być w środku. Jak patrzyłam w gwiazdy, a on się wkurzył gdy nie reagowałam na jego wołanie choć słyszałam go bardzo dobrze. Chciało mi się wtedy z niego śmiać i to właśnie robiłam. Kiedy przybliżył się do mnie i delikatnie całował moje wargi. Kiedy rozmawialiśmy o tym jaka jestem nieodpowiedzialna. Pamiętam, że prawie na niego zwymiotowałam to było okropne. Wtedy tak się tym wszystkim przejął, że wziął mnie na ręce, a ja prawie zasnęłam w jego ramionach, ale wtedy ta suka Rose zaczęła gadać. W mojej głowie nadal odbija się echem jej piskliwy głosik i to jak flirtowała z nim. Tak po prostu z nim, przecież nie jesteśmy razem. Pamiętam jeszcze jak całowaliśmy i dotykaliśmy się ale nic poza tym. Nic. Matko, czy coś było dalej? Nic nie pamiętam, chyba straciłam świadomość. Spoglądam jeszcze w dół na swój brzuch, matko musiał zobaczyć jaka jestem gruba i zapewne już śmieje się ze mnie ze swoimi kolegami. Chwytam za szklankę i wypijam łyk lekko schłodzonego soku pomarańczowego, który mi przyniósł podczas gdy wybieram numer do mojego brata. Kilka sygnałów i wreszcie odbiera.
-Sarah co z tobą nie tak? Prosiłem cię, żebyś nie robiła już tak nigdy więcej.
-Ricky będę na szesnastą u ciebie w mieszkaniu, okej? Po prostu wczoraj w nocy strasznie dużo się uczyłam i zasnęłam koło szóstej.
-Okej. Dobrze. Czwarta. Jeśli spóźnisz się o minutę nigdzie z tobą kurwa nie pojadę.
-Nie przeklinaj.
-Dobrze. Pa.
Rozłącza się i pozostawia mnie samą z moimi myślami, które są rozbiegane. Szybko wychodzę z łóżka zrzucając tym samym z siebie kołdrę i zostając w samej bieliźnie. Dopijam sok i przechodzę przez cały pokój aby dotrzeć do swojego kombinezonu i założyć go na siebie. Kiedy nachylam się aby go złapać nagle drzwi się otwierają. Szybko chwytam za materiał i zasłaniam się nim. Odwracam się na pięcie i dostrzegam nie nikogo innego jak pieprzonego Liama Jamesa Payne'a. Moje serce przyspiesza, a on przygryza dolną wargę. Zamyka drzwi i siada na krawędzi łóżka. Uśmiecha się do mnie, a ja słabo odwzajemniam ten gest, wygląda to raczej jakbym się krzywiła. 
-A więc spałaś z Harry'm, tak?
-No tak jakoś wyszło.
-Czyli teraz jesteście tak jakby parą?
-Nie. Matko. Liam, nie. Ohh.. matko, to nie tak. Po prostu byłam strasznie pijana i położył mnie do łóżka.
-Okej, to nie moja sprawa. Ale mówię ci tylko, żebyś uważała. Może wydawać się fajny, ale tak nie jest nawet nie wiadomo jak bardzo byś chciała. On nie jest chłopakiem dla ciebie.
-Za to może ty jesteś?
-Nie, nie jestem ciebie warty. I on też. Nigdy nie zasługiwałbym na ciebie, on też. Póki masz czas to uciekaj jak najdalej od niego, żebyś nie trafiła w jego jakąś kolejną pułapkę.
-Kolejną pułapkę, o czym ty mówisz Liam?
-Ehh.. dowiesz się w swoim czasie, a jak na razie ubieraj się i wyjdź stąd jak najszybciej. To dom moich rodziców, wyprowadzę cię tylnym wejściem, żebyś na niego nie wpadła.
-Powiedz mi o co do kurwy chodzi!
-Harry nie jest fajny. Najpierw pieprzy laski, a jak przyjdzie co do czego to je zostawia bez słowa pożegnania. Nawet kilka dziewczyn zostało przez niego zgwałconych, nagrywał niektóre. On to ogląda. On nie jest normalny uwierz mi.
-A ty jesteś?
-Nie jestem Sarah, ale nigdy nie zrobiłbym nic podobnego. Wyjdziesz ze mną z tego domu okej? Mój samochód stoi na podjeździe pomiędzy samochodem Theresy i Harry'ego. Nikt cię nie zauważy, przysięgam. 
-Ohh, okej. Ale mogę się przebrać?
-Jasne. 
Uśmiecham się do niego i pokazuję dłonią aby się odwrócił. On zaczyna się śmiać po czym wybucha śmiechem i odwraca się. Dlaczego tak bardzo mu zależy na tym, żebym aż tak bardzo znienawidziła Harry'ego. Co on takiego złego robi. Nie wierzę w jego opowieści, ale muszę z nim wyjść aby wreszcie dał mi spokój. Chcę przeżyć ten dzień bez zbędnych kłótni, naprawdę. Podchodzę do niego i delikatnie stukam jego ramię kiedy już jestem gotowa. Odwraca się na pięcie i spogląda na mnie.
-Woah, tak wyglądałaś wczoraj? Nie dziwię się, że tylu facetów o tobie mówiło. Znaczy nie konkretnie o tobie, ale domyśliłem się, że chodzi o ciebie. Mówili o jakiejś dziewczynie, która przyszła na imprezę z Harrym. Mówili też, że znają cię z uczelni i zajęć, ale nie wiedzieli kim jesteś. Mówili jak bardzo jesteś seksowna, a ja nie mogłem tego słuchać. 
-Proszę cię, już nie gadaj pierdół, Liam. 
-Naprawdę, wyglądasz tak seksownie, że mógłbym przelecieć cię tutaj zaraz natychmiast, bo od samego patrzenia na ciebie, mój penis staje się twardszy.
-Jesteś obrzydliwy.
Krzyczę na niego i zakrywam twarz dłońmi, aby nie zauważył czerwonych rumieńców, które wpłynęły pod wpływem chwili na moje policzki i całą twarz. Zaczyna się śmiać i mocno przyciska mnie do swojego torsu całując czubek głowy. Nie wiem, czy będę potrafiła wytrzymać w jego towarzystwie tyle czasu, przecież to całe dnie. Te pieprzone korepetycje, dlaczego ja? 

--------------------------

-Właściwie powiedz mi o co chodzi? Dlaczego mówisz mi te wszystkie okropne rzeczy o Harrym? Chcesz, żebym go znienawidziła?
-Nie, to nie tak Sarah. Po prostu nie chcę żeby on cię skrzywdził, nie zasługujesz na to, naprawdę. Mam nadzieję, że przejdzie ci on.
Kiedy maluję sobie usta mój telefon dzwoni, przeciągam zieloną słuchawkę i przykładam telefon do ucha.
-Jestem pod twoimi drzwiami, otwórz.
-Gdzie jesteś?
-Za drzwiami, otwórz.
-Dobra.
Rozłączam się i nie wiem kompletnie co myśleć. Liam leży u mnie na łóżku, a Rickiego wcale nie miało tutaj być. Liam miał mnie do niego odwieść, a nie. Ja pierdole, co teraz.
-Mój brat tu jest. Wstań. Albo przynajmniej po prostu siedź.
Przekręcam w drzwiach klucz i szybkim ruchem je otwieram. Spoglądam na mojego brata, który ma na sobie tylko bordowy t-shirt i czarne sprane jeansy. Jest chyba zdezorientowany, ponieważ niepewnie się uśmiecha i drapie po karku.



-Ehh.. tak. To jest Liam mój kolega, a to Ricki jeden z moich braci.
-Hej. Miło mi. Jedziesz z nami po Priusa, dla Sary?
-Ohh..Będziesz miała nowy samochód, dlaczego nie mówiłaś?
-Nie wiem.
-Jasne, że pojadę.
Kurwa mać, dlaczego mój brat musi być taki otwarty do każdego. Gdyby wiedział jaki jest Liam, to nawet nie zaprosiłby go na wspólne oglądanie tego pieprzonego samochodu. Uśmiecham się do nich i chwytam za torebkę, która leży na krześle przy moim biurku.
-Poczekam na zewnątrz.
-Masz, to kluczyki do mojego samochodu. Tam poczekaj.
Co jest? Dlaczego Liam daje mu kluczyki zamiast iść z nim. Mój brat wychodzi zamykając za sobą drzwi mojego pokoju. Nie daję rady się odwrócić, ponieważ ciepłe ciało Liama przywiera do mojego i mocno przyciska do blatu biurka. Z moich ust wyrywa się cichy jęk, a on kładzie dłonie dokładnie na moich.
-Widzę, że nasza znajomość, przeszła na kolejny szczebel. Jestem już kolegą. Wczoraj byłem wrogiem, dziś jestem kolegą. Kurwa jesteś taka seksowna. Dlaczego umawiasz się z tym palantem? Powinnaś być ze mną. Traktowałbym cię jak księżniczkę, myślałbym o twoich dłoniach na moim ciele, o twoich ustach na moich wargach. Nigdy bym cię nie zranił. Potrafiłbym sprawić, że poczułabyś się jak nigdy. Byłbym przy tobie cały czas.
-Przestań Liam, nie mogę.
-Dlaczego, nie możesz? Nie jesteś z nim do kurwy! Wiem, że jest super rozchwytywany, ale nie jest idealny. Nikt nie jest idealny. Posłuchaj, jeśli on cię skrzywdzi ja sobie tego nie wybaczę, okej? Zabiję go.
-Boże, przestań tak mówić. Jesteście najlepszymi kumplami.
-Tylko to ja przechodziłem przez niego przez piekło kilka lat temu, kurwa, a nie ty!
-Co masz na myśli?
-Twój brat już czeka.
W mojej głowie pojawiają się różne myśli, niektóre całkiem nienormalne, a niektóre po prostu zbyt okropne. Czy Harry kiedyś zrobił coś Liamowi? Nie, to nie możliwe. Tak świetnie się dogadują. Nie mógłby mu nic zrobić. Spoglądam na niego, a on mocno chwyta moją dłoń i ciągnie w stronę drzwi. Niemal je zatrzaskuje i przekręca klucz wkładając go do kieszeni swoich ciasnych jeansów. Jest zły i wiem to. Jeśli będzie tak się zachowywał podczas naszych korepetycji, to ja tego nie przeżyję. Chyba się zabiję. Naprawdę. Spoglądam na niego. Ma zaciśniętą szczękę. Wygląda zarazem tak niewinnie i tak groźnie. Jest taki seksowny. Jego kilkudniowy zarost sprawia, że wygląda bardziej poważnie. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach wyjściowych z akademika on mocno przyciska swoje usta do mnie sprawiając, że nie mogę oddychać. Moje wargi wbrew mnie współpracują z nim. Tak cholernie współpracują. Już sama nie wiem w co się pakuję. Nie wiem komu ufać. Nie wiem kto mówi prawdę. Nie wiem, co mam jeszcze zrobić żeby wszystko się ułożyło. Kiedy odrywa się ode mnie, nie odzywa się słowem tylko wychodzi na zewnątrz pozostawiając mnie z gonitwą myśli. Wychodzę na świeże powietrze i dziękuję Bogu, że nie pozwolił mi się tam udusić. On jest taki trudny. Nie wiem jak do niego dotrzeć, ale w końcu znajdę na niego ten pieprzony sposób. Podchodzę do jego SUV-a i wsiadam na tylne siedzenie. Spoglądam na niego, ale on jakby mnie nie zauważał.

----------------------

-Co jest z tobą nie tak do kurwy? 
-Ze mną co jest nie tak? To ty nie chcesz dać mi szansy, tylko tej kurwie. Tak ogólnie twój brat myśli, że jesteśmy razem. Widział jak się całowaliśmy. Zapytał się mnie czy jesteśmy razem. Oczywiście powiedziałem, że nie. Na co się zaśmiał i powiedział, że widać, że jesteś we mnie zakochana. 
-To jest właśnie jeden z tych problemów dlaczego nie moglibyśmy być razem. Bo tylko ja mogłabym być zakochana, a ty nie. 
-Kto mówi o związku? Ja pierdole.
-To o czym mówisz?
-O pewnej umowie między nami. 
Zauważam Rickiego, który idzie w nasza stronę z przedstawicielem Toyoty. Skądś go znam. To jest przecież. To jest najlepszy przyjaciel mamy. Nienawidzę go.
-Kurwa.
-Nie klnij gówniaro.
-Nic nie rozumiesz.
Moje serce zamiera w chwili kiedy niejaki Thomas Hendris podchodzi do mnie i uśmiecha się jak dawniej. Ujmuję moją dłoń i delikatnie nią potrząsa. Drugą dłonią niespodziewanie chwytam Liama i zaciskam na nim swój uścisk. Moje ciało ogarnia dreszcz, ponieważ dostałam od tego gnoja wiele bolesnych chwil kilka lat temu. Obrażał mnie. Pamiętam to. Pamiętam to jak dzisiaj.
-To ty Sarah? Strasznie się zmieniłaś. Zeszczuplałaś. Tak jakoś urosłaś. Wyładniałaś.
Ohh zamknij się gnoju. Próbowałam zapomnieć o tym jak cierpiałam przez ciebie, wtedy kiedy mówiłeś, że byłam trzecim błędem moich rodziców, że mama mogła wtedy zrobić skrobankę i miałaby święty spokój bez takiego potwora jak ja. Wtedy tak naprawdę zaczęła się gorsza część mojego życia o której wie tylko moja rodzina i znajomi z tamtego popierdolonego miasteczka.
-Dobra. Chcemy kupić samochód, a nie rozwodzić się nad tym, czy Sarah jest ładna. Każdy wie, że jest.
Odwracam głowę w stronę Liama i dostrzegam na jego twarzy grymas niezadowolenia. Jego szczęka zaciska się co chwile, a dłoń nie puszcza mojej. Przygryzam wargę, choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. Boję się, że ktoś tutaj dowie się o tym co ze mną się działo. Boję się, że ktoś przyprowadzi te wszystkie sprawy tutaj do Nowego Jorku i wszyscy dowiedzą się jaką suką byłam. Jak bardzo zmieniłam się w jeden wieczór. Co robiłam, jak wiele kłopotów było ze mną. Wtedy gdy pod koniec szkoły już wszyscy gadali tylko o tym jaka jestem miałam już dość. Codziennie wracałam i płakałam. Przepraszałam Boga za to co zrobiłam. Co właściwie nadal robię.
-Ej, czemu płaczesz?
Nagle widzę przed sobą Liama, który delikatnie dotyka wolną dłonią mojego policzka. Jego dłonie są takie miękkie, bez żadnej skazy. Jakby były po prostu idealne.
-Posłuchaj jeśli on ci coś zrobił, to powiedz mi teraz.
-On? Nie. To jeden z przydupasów mojej matki. Właściwie nie widziałam go już rok, ale po prostu wszystko powróciło w chwili.
-Ale co się stało?
-Nie chcę o tym rozmawiać. To nie jest rozmowa na teraz, rozumiesz?
-Spokojnie. Nie płacz już. Będziemy mieli wiele czasu. Teraz będziemy spędzać większość wieczorów razem. Nie jestem twoim chłopakiem, więc będziesz mogła mówić mi wszystko. Będziemy tylko kumplami okej?
Przytakuję i mocno owijam ramiona wokół niego, a on przyciska mnie do siebie i gładzi moje włosy, opierając brodę o czubek mojej głowy. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła powiedzieć mu o tym jak mam pojebaną rodzinę. O tym jakich miałam przyjaciół.
-Właściwie dlaczego tak dostajesz samochód?
-Za tydzień mam urodziny, no i rodzice nie będą pewnie mogli przyjechać. Niestety. Dostanę tylko to co chcę, a teraz przysłali pieniądze, a dawno chciałam jakiś samochód. Tak po prostu.
-Okej.

-----------------------------

-Nie, to nie tak Liam. O matko. 
Uderzam dłonią w czoło i zaczynam śmiać się po raz tysięczny dzisiejszego dnia. Pisanie eseju nie wychodzi mu zbyt dobrze. Po raz dziesiąty tłumaczę mu to, że musi napisać dokładnie wszystko o autorze książki, a później dopiero opisywać ją samą. Już tydzień daje mu korepetycje i widzę, że chyba naprawdę coś łapie, ponieważ na lekcjach naprawdę kilka razy się zgłosił. Wszyscy patrzyli na niego i nie dowierzali. Nawet sam pan Green. Zawsze gdy Liam mówił coś dobrze uśmiechał się do mnie. Sądziłam, że to wszystko będzie jakąś cholerną katorgą. Miałam dzisiaj iść gdzieś z Harry'm, ale wolałam zostać z Liamem. Czy to jest dziwne, że wolę zostać z kolegą i dawać mu korepetycje, niż spędzać czas ze swoim chłopakiem? Może trochę, ale naprawdę wydaje mi się, że zaczynam go lubić. Dziękuję Bogu, za to że Harry nie wie o tym, że za jego plecami daje korepetycje i nie poświęcam mu dlatego czasu. Zawsze wykręcam się tym, że źle się czuję, czy coś tego typu. Spoglądam na Liama. Jego uśmiech szerzy się na całej twarzy. Jest taki słodki jak na dwadzieścia jeden lat. Dzisiaj jego skóra na policzkach jest gładka, ogolił się. Lubię go raczej w tym drugim wydaniu.
-Czemu mi się przyglądasz?
-Sa..sama nie wiem. Po prostu.
Wybuchamy śmiechem, a on po chwili wstaje z mojego łóżka i idzie w stronę swojej skórzanej kurtki. Grzebie w wewnętrznej kieszeni i wyciąga z niej małe pudełeczko. O co chodzi? Mam ochotę się zaśmiać. Widzę, że strasznie się zawstydził tak jak w pierwszy dzień korepetycji, kiedy przez przypadek wylał na mnie wodę. Byłam wtedy taka wkurzona. Ogólnie byłam wkurzona, na to wszystko bo myślałam, że to jest jeden pieprzony błąd, ale się pomyliłam. Uśmiecha się do mnie i podaje mi pudełeczko, na którym widnieje napis Tiffany&Co. To musiało być drogie, cholernie drogie.
-Wszystkiego najlepszego Sarah.
Nachyla się, aby ucałować mój policzek i nawet nie wiem dlaczego ale przekręcam twarz tak, że stykam się z nim ustami. Jego delikatne wargi pocierają moje, sprawiając, że wszystko we mnie drży. Z oczu wypływają mi łzy, ponieważ tak naprawdę nikt nie pamiętał o moich urodzinach prócz braci ich dziewczyn, rodziców, Amy, Dave'a i Jade Craig. Tylko tyle. Pamiętam, że dawniej pamiętało wiele ludzi, ale teraz już coraz mniej. Nawet babcia nie zadzwoniła. To bardzo boli. Wiem, że gdy wyjechałam jak bracia po prostu przestała utrzymywać z nami kontakt. Ze swoimi jedynymi wnukami, które nie chcą być przy niej. Tylko to nie chodzi o nią. Tutaj kurwa chodzi o pieprzonych rodziców. Liam opada kolanami uderzając w podłogę nie przestając mnie całować. Moje słone łzy wpływają między nasze rozgrzane usta i pozostawiają po sobie smak. Kiedy wreszcie przerywamy, uśmiecham się do niego, a on pociera kciukami łzy, które pozostały na moich policzkach. Otwieram pudełeczko i dostrzegam w nim cudowne kolczyki z szafirami i do tego delikatny naszyjnik, także z tym kamieniem.
-Ale Liam, to musiało być cholernie drogie, nie mogę tego przyjąć.
-Sarah proszę cię. Moi rodzice mają miliony, a tylko tak mogę ci się odwdzięczyć za to co dla mnie robisz, że czasem zarywasz nocki, nawet jeśli jest tutaj Amy. A po drugie to twoje urodziny, chciałem dać ci coś wartościowego. Jesteś cudowną osobą. Zastanawiałaś się gdzie pojedziesz na tą całą wymianę?
-Harry mówi, żebyśmy jechali do Krakowa, ale ja chcę do Werony.
-Nie musisz być pod jego dyktando. Ja jadę do Werony. I z tego co wiem, jadą tam same debile. Same pojebane kujony. Błagam jedź tam ze mną.
-Mam jeszcze dużo czasu. Do wymiany zostały cztery miesiące. Ale obiecuję, że się zastanowię.
Wyciągam naszyjnik z pudełeczka, a Liam zapina mi go kiedy ja podnoszę włosy do góry. Przygryza wargę jeszcze raz spoglądając na mnie.
-No co?
-Kurwa, Sarah. Jesteś pieprzonym ideałem każdego chłopaka. Mam pewien plan. Dzisiaj jest sobota, odpuścimy sobie naukę. Napiszę jutro do południa ten pieprzony esej, a później przyjdę do ciebie, a ty go sprawdzisz. Okej?
-No ale co będziemy robić?
-Może pogadamy? Opowiesz mi coś o tobie, a ja o sobie co?
-Huh. Okej. Tylko jest jeden problem. Właściwie nie wiem od czego zacząć.
-Ja zacznę. przesuń się trochę.
Uśmiecham się do niego i najpierw zbieram nasze książki i odkładam je na biurko obok. Przesuwam się na drugi koniec łóżka, poprawiając poduszkę pod moją głową, aby było mi wygodniej. Zignorowałam kilka telefonów, pewnie to Harry. Nie interesuje mnie to. Nie mam ochoty dzisiaj z nim gadać. Już się z nim pokłóciłam dzisiaj i wystarczy. Liam kładzie się obok mnie i przekłada rękę nad moją głowę dotykając opuszkami palców mój bark. Odwracam się na bok, aby widzieć doskonale jego twarz kiedy będzie to wszystko mówił. Kiedy będzie mówił kawałek ze swojego życia. Tylko jeden minus jest taki, że ja też będę musiała coś powiedzieć, a właściwie nie wiem co. Chyba zacznę od tego jaka kiedyś byłam i wyjaśnię mu kim jest Thomas Hendris.
-Moje życie ssie. Już od dzieciństwa byłem olewany przez moich rodziców. Zajmowała się mną babcia, albo po prostu opiekunka. Liczyły się tylko pieniądze. W moim domu chodziło tylko o to, żeby zapewnić przetrwanie. Wiesz, czasem myślałem o tym, dlaczego mam takich pojebanych rodziców, dlaczego mnie tak traktują. Chciałem choć na chwilę zamienić się z kimkolwiek. Kiedy urodziła się Theresa, wszystko się zmieniło. Ona chorowała, dlatego mama zostawała w domu. Na mnie nikt nie zwracał uwagi. Czułem się właściwie nie potrzebny. Zaczęli się mną interesować dopiero gdy skończyłem dwanaście lat i pierwszy raz zapaliłem trawkę z kolegami z drużyny i złapali nas. Policja przywiozła mnie wtedy do domu. Pamiętam to jak dziś. To wtedy nie było takie zabawne, ale teraz to wszystko jest cholernie śmieszne. Wydaje mi się czasem, że nawet nie jestem tym samym chłopakiem. I wtedy moje życie pociągnęło mnie w dół. Problemy, narkotyki, picie.
-Co masz na myśli mówiąc problemy?
-Po prostu wiele razy trafiłem do szpitala, miałem sesje z psychiatrą. Dobra na razie ci wystarczy, teraz ty.
-Ehhh. Na początku wyjaśnię ci kim jest ten cały Hendris. Tak jak wspominałam w salonie jest to przydupas mojej matki. Wiesz, tylko najgorsze jest to, że ona sama zastanawiała się, czy on nie jest moim ojcem. Kurwa przeżywałam wtedy koszmar. Nigdy nie chciałabym takiego ojca, wolę już takiego jakiego mam. Kiedyś wyzywał mnie od grubasek i brzydul. Mówił mi, że jestem najgorszym co może chodzić po Ziemi. Było mi wtedy tak przykro. Wydawało mi się, że wszyscy się ze mnie śmieją. Nawet mówił mojej matce dlaczego nie zrobiła sobie wtedy skrobanki jak chciała, przynajmniej nie musiałaby patrzeć na potwora, którym jestem.
-Skurwiel.
-Dobra teraz opowiem ci coś o mnie. Kiedy miałam piętnaście lat byłam totalną suką. Wiem, nie wierzysz w to. Ale słuchaj dalej. Miałam taki mały gang. Moje dwie przyjaciółki były równie wredne jak ja. Wyżywałyśmy się na innych jak tylko popadło. Chodziłyśmy na wiele pieprzonych imprez, ale nigdy ale to przenigdy żaden chłopak nie śmiał mnie dotknąć. Bał się, że zjadę go równo. Uważałam, że jestem królową szkoły,  że jestem idealną dziewczyną w każdym calu. Zakrywałam tym samym swoje wady, wyżywając się na innych. Właściwie to działo się do pewnego wieczoru. Wtedy wypiłam za dużo. Od tamtego momentu strasznie się zmieniłam. Stałam się idealnym dzieckiem dla moich rodziców, nie przynosiłam już nikomu wstydu. Mogli już normalnie się do mnie przyznawać, nie tak jak wcześniej. Zaczęłam chodzić do kościoła, a to był wielki postęp, ponieważ nigdy przedtem nie weszłabym to tego budynku i nie słuchałabym pastora.
-A co stało się w tamtym momencie?
-Może kiedyś ci opowiem, a na razie jestem zmęczona. Możesz już iść.
-Nie. Zostanę dopóki nie zaśniesz.
Uśmiecham się do niego i delikatnie całuję jego policzek. Liam podnosi biodra do góry żebym mogła wyciągnąć spod niego kołdrę. Przykrywam nas oboje i przytulam się do jego torsu. Wyłącza lampkę na biurku i mocniej oplata mnie swoim ramieniem, wciskając mnie tym samym w swój tors. Jeszcze kilka razy jego usta muskają moje włosy i całują czubek głowy. Już po chwili słyszę, że jego głos się uspokoił. Zasnął. Wiem to. Już nie będę go budzić.
-Nie odchodź jak na razie. Sądzę, że nasza przygoda jako kumpli dopiero się zaczyna.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Taki długi i w ogóle. Fajnie sie to czyta. Czekam na kolejny. Mogę wiedzieć kiedy będzie? Pozdrawiam i życzę weny <3
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial cieszę się ze takie długie piszesz,bo są mega cudowne ��������/Martyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę jest boskie to co napisałaś *-* czytałam to z takim zaciekawieniem i czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo kurde taki długi, że nie wiem co napisać, bo to byłoby jak esej Liama takie pewnie długie hahahah : >
    Sarah z rozdziału na rozdział daje nam czytelnikom dojść do siebie i jakoś ją poznać co jest ciężkie. Mam nadzieję, że jednak Liam się w niej zakocha, bo byłoby to urocze na 100 pro ^^
    Czemu Harry jak niósł ją na górę chciał by reszta sądziła, że to kolejna laska do łóżka? To nie fair Harry.. ;/ Ale co się wtedy stało, że się zmieniła? Sądzę, że jechała po pijaku autem i potrąciła kogoś.. ;/ Nie mogę jej słuchać jak narzeka na swoje ciało i wszystko co z nią związane ;c Ma takie problemy z akceptacją samej siebie ; <
    Wszyscy mają jakieś jebane problemy ; <
    A Harry czy on jest taki jak Liam go opisał? Kurde tyle mam jebanych pytań, a zero odpowiedzi xd Tylko muszę dalej czytać, bo blog mimo długaśnych rozdziałów przyciąga mnie ciekawością czy Sarah będzie z Payne, czy on się poprawi w nauce dzięki niej i czy będzie dobrze.. I co z Harrym?
    Czytam dalej pozdrawiam! ; 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś moim wybawieniem! Jestem mega chora, i myślałam, że będę się nudzić, a tu znalazłam ciebie! Serdeczne dzięki!!!
    Opowiadanie jest świetne i takie na swój sposób prawdziwe- Fenomenalnie opisujesz uczucia. BRAWO TY! XD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy