sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 12

" Życie ludzkie to tryliony drobnych zdarzeń. O jednych zapominamy, o innych pamiętamy przez całe nasze życie"~ 'Cztery Pokoje" -Chester


-Mam już dość mojego życia!
-Sarah nie możesz się teraz poddać. Minęły już dwa tygodnie od momentu kiedy ostatni raz z nim rozmawiałaś. Ten wyjazd nic nie zmieni.
-Boże Amy to jest cholerny miesiąc. Nawet ja wiem, że tam coś się wydarzy. Nie wytrzymamy miesiąca bez kontaktu z sobą. Przecież ja prawie nikogo nie będę tam znać do cholery.
-Musisz być silna, rozumiesz? Nie możesz mu znowu zaufać. On nie mówił ci wszystkiego o sobie. Opowiadał ci o szpitalu psychiatrycznym?
-Że..co?
Przestaję odbijać tą cholerną piłeczkę, lecz Amy odbija ją po raz ostatni a ta ląduje tuż na mojej skroni. Cicho przeklinam, ale to nie jest teraz problemem. To co powiedziała Amy jest wielkim problemem.
-Nie znam szczegółów, ale wiem, że był w szpitalu psychiatrycznym.
-To nie oznacza, że jest jakimś cholernym psychopatą.
-Nie o to mi chodzi po prostu martwię się o ciebie.
-Ale nie masz o co, jestem dorosła i wiem co robię.
Chwytam za moją butelkę z wodą i wybiegam z sali w której ćwiczyłyśmy. Wycieram się ręcznikiem i wpadam na kogoś.
-Co do kurwy?
Słyszę głos Nialla, który rozrywa mnie od środka. Dawno go nie widziałam. Przewracam oczami, a on bierze mnie w ramiona i mocno do siebie przytula.
-Sarah ty grasz w squasha? Musimy kiedyś razem zagrać.
-Tak, ale nie mam na to czasu. Muszę się jeszcze dopakować, bo jutro już lecę. Halo. Ziemia do Nialla wszyscy jutro wyjeżdżamy.
-Wiem. Znaczy nie. Poczekaj. Uważaj na siebie tam w Weronie. Nie ufaj ludziom, którzy na to nie zasługują.
-Huh. Czy to jest jakiś pieprzony zjazd 'nie ufaj Liamowi bo raz cię oszukał'? Będę robić co chcę bo jestem dorosła. Nie jesteście moimi cholernymi rodzicami, więc nie możecie mi zabronić spotykania się z osobą, która znaczy dla mnie tak wiele jak nikt inny. Zrozumcie to wreszcie i tak wrócimy do siebie. I tak się kochamy. Bez względu na wszystko.
-O mój Boże Sarah on już przeleciał pół drużyny cheerleaderek, ale mów dalej że cię kocha. Wmawiaj sobie to, kurwa. Tylko później nie przychodź do nas i nie mów że mamy rację. My po prostu chcemy cię od niego uratować.
Pokazuję mu środkowy palec i idę w stronę szatni. Siadam na drewnianej ławeczce, ponieważ zaczęło kręcić mi się cholernie w głowie. Za dużo wysiłku, a za mało jedzenia. Wiem, zauważyłam to. Nagle słyszę, że w szafce wibruje telefon i jest to mój dzwonek. Szybko wstaję i przekręcam kluczyk. Jest to sms od Harry'ego, który mówi, że będzie tutaj za dziesięć minut. Ohhh, nie. Nie lubię jeździć na motorze, a ostatnimi czasy tylko tym cholernym transportem się poruszam, bo mój kochany chłopak ostatnio się przerzucił. Przewracam oczami i idę pod prysznic. Jutro wszystko może się zmienić. Ten miesiąc może być istnym koszmarem lub idealnym wyjazdem. Zależy to od nas. Czy w końcu się dogadamy czy nadal będziemy dla siebie tacy jacy byliśmy przez ostatnie dwa tygodnie. Czyli nie będziemy rozmawiać i będziemy mieli siebie w dupie. W sumie i tak już się przyzwyczaiłam, że go nie ma. Że nie ma kogoś kto będzie wspierał mnie w chwili kiedy myślę o śmierci. Mam nadzieję, że jednak wszystko się ułoży.

-------------------------------

Kiedy dojeżdżamy na lotnisko jest 5:36. Zbiórkę mamy za dziesięć szósta. Jestem tak cholernie zaspana, a Harry zaczął żwawo opowiadać o tym co stało się wczoraj wieczorem gdy pakował swoją walizkę, a tej nagle rozwalił się zamek i musiał kupować nową. Przewracam jeszcze raz oczami na tą historię i wysiadam z samochodu trzaskając drzwiami. Nie mam dzisiaj humoru na nic. Chcę w końcu przespać się w tym cholernym samolocie i zapomnieć o wszystkim. Ciekawa jestem ile w końcu osób leci do tej Werony. Od wczorajszego wyjścia z treningu słowa Nialla o tym, że Liam przespał się już z całą drużyną cheerleaderek rozsadzają moją głowę. Staram się o tym zapomnieć ale to mi się nawet śniło. Śniło mi się jak siedzi w szatni, a dziewczyny tańczą dla niego. Ja się przyglądam z drugiego końca szatni. On mnie widzi, ale nawet się nie wzrusza. Ma to wszystko gdzieś. Czekam aż Harry otworzy bagażnik i wyciągnie nasze walizki na mokrą nawierzchnię.
-Zostawiasz tutaj samochód?
-Tak. Trochę będzie mnie to kosztowało, ale wolę mieć go tutaj na miejscu. Bo jak wrócimy to będziemy mogli jechać, a nie czekać na taksówkę lub cokolwiek.
-Huh. Okej.
-Wiesz, że będę za tobą tęsknił, tak?
-Wiem skarbie. Ja za tobą też. Nie wiem co ja bez ciebie zrobię.
Mówię to szczerze. Chyba się zakochałam. Znaczy nadal kocham Liama, chyba. Ale zakochałam się w moim prawdziwym chłopaku. Przez czas w którym trzymałam się jak najdalej od chłopaka dla którego byłam tylko zabawką, spędziłam wiele czasu z Harry'm. Dowiedziałam się wielu rzeczy o nim, tak jak on o mnie. Gadaliśmy szczerze, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, prócz jednej. Kiedy zapytał się mnie czy miałam już palcówkę, minetkę, obciągałam komuś lub uprawiałam seks odpowiedziałam, że trzy pierwsze tak. Oraz że uprawiałam tak zwany 'suchy seks'. Kiedy zadał pytanie czy zna osobę z którą robiłam te wszystkie rzeczy powiedziałam, że nie. A co miałam powiedzieć? Tak Harry, zdradzałam cię z Liam'em. To on dawał mi tak wiele rozkoszy. Nie było o tym mowy. Chwytam jego dłoń i kierujemy się w stronę drzwi wejściowych do terminalu. Widzę wszystkich. Stoją w grupkach, a my dołączamy się do jednej z nich.


Rose, Rey, Niall, Zayn, Liam, Kendall, Louis, Eleanor i Clarie witają się z nami, ale moją uwagę przyciąga dłoń Liama, która złączona jest z tą cholerną dziwką Kendall. Ona z nami nie jedzie prawda? Prawda? Przygryzam wargę aby się nie rozpłakać, a Harry obejmuje mnie ramieniem w taki sposób, że opadam na jego klatkę piersiową. Widzę jak Rose nam się przygląda ale nie przeszkadza mi to. Nie interesuje mnie ta dziewczyna. Mam ją gdzieś. Wszystko już zaczęło się układać. Jak Harry nie miał kontaktu z nią, a ja z Liamem. Wtulam się w pierś mojego chłopaka i zaciągam się jego zapachem tak żeby nie zapomnieć. Na wszelki wypadek. Nagle słyszę, że wywołują listę osób lecących do Polski. Kiedy słyszę imię i nazwisko mojego chłopaka, przyciągam go bliżej siebie, a on zjeżdża dłońmi niebezpiecznie nisko. Nie przeszkadza mi to. Nasze usta łączą się, a ja nie chcę tracić tej chwili. Nie mogę jej stracić. Harry delikatnie porusza językiem i już nie czuję metalu. Kazałam mu ściągnąć tamtego kolczyka. Teraz jest tak cholernie idealnie.
-Stary no już koniec. To nie jest koniec waszej miłości. Wrócicie tu jeszcze. Idziemy.
-Pa kochanie.
Macham mu na pożegnanie i mam ochotę się popłakać, ponieważ znika ciągnąc za sobą swoją walizkę. Czuję się jakbym już nigdy miała go nie zobaczyć. Wiem, że to chore, ale po prostu nie będę widziała go przez miesiąc, a nasze stosunki naprawdę się poprawiły i to tak cholerne boli. Dlaczego życie to jedno wielkie gówno. W naszej grupie zostałam tylko ja i Liam. Patrzę na swoje stopy i nie wiem czy mogę się odezwać. Nie chcę się odezwać. Nie potrzebuję tego.
-Hej Sarah.
-H..hej.
-Co u ciebie. Co u was?
-Nie chcę rozmawiać na ten temat, okej? Jest lepiej o wiele lepiej niż było.
-Dlaczego mnie zbywasz?
-Nie zbywam cię. Po prostu staram się żyć bez ciebie. Jak zauważyłeś można żyć bez powietrza.
-Poro..
Jego słowa przerywa nasz nauczyciel literatury, który jedzie z nami do Werony. Wyczytuje wszystkich po kolei. Okazuje się, że jedzie też siostra Liama ze swoją dziewczyną, siostra Rose i kilka innych osób, które kojarzę tylko i wyłącznie z imion i nazwisk. Nigdy w życiu z nimi nie rozmawiałam.
-Miejsca będą wybierane przypadkowo. Standardowe miejsca po trzy osoby. Jeśli chcecie być obok siebie musicie jakoś się ułożyć.
Stoję tuż przy Jade. A za mną Liam. Błagam żeby nie miał fotela obok mnie. Nie chcę czuć się niezręcznie.
-No to widzę, że Harry naprawdę się już zakochał.
-Czemu tak sądzisz?
-Nigdy nie widziałam go aż tak szczęśliwego. Nawet gdy był z moją siostrą nie był taki. Zawsze coś ukrywał. Nie pokazywał uczuć publicznie, a tutaj proszę. Nauczyłaś go dobrych manier i bardzo dobrze. Tak właśnie powinno być na tym świecie. Dobre dziewczyny powinny być ze złymi chłopcami, aby mogły ich naprawić.
Zaczynam się śmiać na słowa Jade, ale już po chwili nie jest mi do śmiechu. Do odprawy zostało kilka osób, właściwie tylko Kate, Jade, ja i Liam żyję z nadzieją, że będę z dziewczynami. Błagam. W momencie kiedy mamy się przesunąć, a ja chcę złapać walizkę, Liam przykrywa swoją dłonią moją. Ciężej oddycham i mam ochotę na niego nawrzeszczeć. Kolejka szybko się przesuwa i w końcu nadchodzi kolej na mnie. Oczywiście, że mam nadbagaż i muszę dopłacić. No, ale w sumie co to dla mnie, przecież mam bogatych rodziców. Jezu jak to brzmi. Miły mężczyzna prosi mnie o paszport i co chwilę na mnie zerka.
-Nie dałbym pani tyle lat. Wygląda pani o wiele młodziej.
-No bez jaj. My przyszliśmy się tutaj odprawiać, a nie flirtować.
-Zamknij się.
Syczę na Liama. Chłopak najwyraźniej przestraszył się Liama, więc moja walizka wjechała na taśmę, a ja otrzymałam znowu swój paszport i bilet. Nie. Mam środkowe miejsce. Czyli to oznacza, że zapewne siedzę pomiędzy Jade, a Liamem. Muszę coś wymyślić. Siostra Rose i Rey czeka na mnie i uśmiecha się co chwilę. Może zostaniemy przyjaciółkami, kto wie, kto wie. Idziemy w stronę bramek i przechodzimy przez nie bez problemu. Za pół godziny startujemy. Widzę Harry'ego, który chodzi razem z Zayn'em po holu gdzie czekają podróżni i zaczynam mu machać, on odwzajemnia mi ten gest ale nie podchodzi. W sumie, to nawet nie miałabym czasu. Szybko kierujemy się do portu, który krzyczy jakiś koleś przez głośniki i nagle czuję, że jest. Oplata mnie swoimi umięśnionymi ramionami i szybko odwraca w swoją stronę. Przelotnie całuje moje usta i poprawia włosy.
-Szczęśliwej podróży wam życzę, żebyście wspaniale spędziły czas i wróciły wypoczęte oraz całe i zdrowe.
Dziękujemy mu i idziemy do miejsca, gdzie stoją wszyscy nasi znajomi. Wychodzimy na zewnątrz i kierujemy się w stronę samolotu. Nasi wykładowcy mówią, że najpierw wchodzą osoby, które nie są z naszej uczelni, a później po pięć osób z przodu i pięć z tyłu. Odwracam się jeszcze raz i dostrzegam Harry'ego, który mi macha. Wchodzę po schodach tuż za Jade i w końcu wchodzimy do środka. Jak zwykle duży samolot. Przecież inne nie latają do Europy. Siadamy na wyznaczonych miejscach i okazuje się, że ten idiota siedzi obok mnie. Muszę coś wymyślić.
-Sarah zamieniłabyś się ze mną miejscem. Nie lubię latać, a co dopiero siedzieć przy oknie. Proszę. Prooooszę.
-Dobrze.
Nie musi mnie długo przekonywać. Muszę być jak najdalej od tego idioty. Przechodzimy na sąsiednie miejsca, a ja zaczynam ściągać kurtkę, oraz wkładam plecak pod fotel osoby, która siedzi przede mną. Chcę jakimś sposobem włożyć kurtkę do tego luku bagażowego, ale jakoś mi to nie wychodzi. Słyszę jak Liam chichoczę, ale już po chwili wstaje, ściąga swoją kurtkę i delikatnie muskając moją dłoń wkłada je na górę. Jeszcze raz opadam na fotel z nadzieją, że to naprawdę będzie udany wyjazd. Że wszystko się ułoży, a ja w końcu odpocznę o tego wszystkiego. Od tej cholernej bieganiny i od życia, które funduje mi mama. Zapinam swój pas i patrzę przez okienko. Poruszamy się do tyłu żeby wycofać i zaczynamy jechać na pas, który jest dla nas przeznaczony. Kiedy samolot przyspiesza Jade chwyta moją dłoń, a ja spoglądam na nią i widzę, że ma zaciśnięte powieki i zagryza wargi. Chyba naprawdę nie lubi latać samolotem.

----------------------------

Nie jest tak ciepło jak przypuszczałam, ale jednak jest lepiej niż w Nowym Jorku. Będzie można się poopalać, ponieważ świeci strasznie słońce. Znaczy się ja nie będę mogła się opalać, mam świeże blizny, nie chcę żeby ktoś je zauważył. Teraz już wiem dlaczego na te wyjazdy powyjeżdżały tylko najbogatsze osoby z uczelni. Każdy ma osobny pokój, nawet nie wiem po co. Mogłabym dzielić pokój z Jade lub kimkolwiek. Nie lubię być sama. Zawsze wtedy mam czarne myśli. Uderzam plecami o delikatny materiał pościeli na moim łóżku i czuję, że po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Chcę zadzwonić do mojego chłopaka. Tak bardzo za nim tęsknię. Ale obiecałam mu, że to on pierwszy zadzwoni. Odblokowuję ekran i włączam wifi. Nagle przychodzi mi mega dużo powiadomień. Mam kilka snapów od Harry'ego. Klikam na ikonkę z jego imieniem i widzę pięć czerwonych kwadracików i jeden fioletowy, co oznacza filmik. Kilkam na pierwszy i dostrzegam, że zrobił mi jakimś cudem zdjęcie przy odprawie i napisał 'moje słońce zaraz wylatuje do werony'. Przygryzam wargę, żeby się nie rozpłakać. Następny ze snapów to on i Zayn robiący głupie miny. Zaczynam chichotać jak mała dziewczynka. Klikam na kolejny i widzę mnie i Jade jak wchodziłyśmy do hali odlotów 'mój skarb zaraz mnie zostawi'. Mam już dość. Nie chcę tego oglądać, bo tak mocno tęsknię. Żałuję tak bardzo tego, że wybrałam tą cholerną Weronę. Tak kurwa bardzo tego żałuję. Następny to ja i Jade stojące przy wypuszczaniu nas na płytę pasu bocznego 'już tak mało brakuje, a poleci'. Klikam na kolejny i tam jestem ja, która mu macham, wyglądam tak cholernie dziwnie, ale on oczywiście napisał 'moja piękna'. W końcu dochodzę do filmiku, na którym wchodzę po schodkach do samolotu, a za mną idzie Liam. Zauważam, że przygląda się mojemu tyłkowi i wybucham śmiechem, ponieważ jeśli to Harry zauważył to może być zabawnie. Muszę w jakiś sposób zapomnieć o tęsknocie, która ogarnia mnie po tym gdy przypominam sobie uśmiechniętego Harry'ego jak przyjechał po mnie do akademika i stał nad moim łóżkiem przez dobre dwadzieścia minut bo nie mogłam się obudzić. W końcu zaczął mnie całować i jakoś mnie obudził. Szybko wstaję z łóżka i wpisuję kod przy zamku walizki. Otwiera się, a ja sięgam do kosmetyczki i wyjmuję paczkę żyletek. Nie. Chyba nigdy nie przestanę tego robić. Wchodzę do łazienki i zamykam ją na zamek. Przecież nikt mi nie wejdzie do pokoju. Nikogo nie interesuje taka osoba jak ja. Jedynie może Jade. Ale ona nie wejdzie, bo jest w przeciwieństwie do swoich sióstr dobrze wychowana. Wyciągam jedną z nich i odsłaniam rękaw bluzy. Raz, drugi i trzeci wykonuję cięcia jakby to było nic. Zaczynam płakać, ponieważ jak można być aż tak głupią idiotką jak ja. Nie powinnam nikomu ufać. Powinnam być zamknięta na ludzi, ale się otwarłam. Na jedną osobę otwarłam się zbytnio i to mnie kurwa zniszczyło. Stałam się na pewien okres czasu wrakiem człowieka, ale później wszystko potoczyło się inaczej. Starałam się być szczęśliwa. Nagle słyszę, że drzwi do mojego pokoju się otwierają, ale nikt nic nie mówi. Wrzucam żyletkę do kosza i przecieram rękę chusteczką higieniczną, która też ląduje w koszu. Przecieram swoje oczy z nadzieją, że jakoś mega się nie rozmaże i przekręcam zamek. Zaczynam się uśmiechać, ale to co widzę zaczyna rozrywać mnie od środka. Na moim łóżku siedzi Liam i patrzy się w swój telefon. Już mam mu coś powiedzieć, ale on mi przerywa.
-Przyszedłem tylko dlatego, że cię szukają. Mogę skorzystać z toalety. 
Patrzy się na mnie, a ja tylko kiwam głową i przepuszczam go obok siebie zaciągając się zapachem jego perfum. Dlaczego nie czuję papierosów? Dlaczego? Halo. Sięgam do walizki i wyciągam z niej jakiś sweterek, ponieważ mamy wyjść nad morze, a już na balkonie czuć jak wieje. Przewracam oczami i wkładam telefon do mojej torebki. Szybko ściągam z siebie bluzę i zakładam cieniutką bluzeczkę a na to zarzucam sweterek. Czekam, aż w końcu Liam wyjdzie. Kiedy już jest gotowy po raz kolejny uśmiecham się, a on odwzajemnia mój gest. Nie mogę się złamać, nie mogę. Ale muszę się dowiedzieć jednego i wiem, że pewnie wyjdę na cholerną desperatkę czy coś w tym typie, no ale trudno. Ja chcę się dowiedzieć. Zasuwam rolety zewnętrzne do końca w taki sposób, że mogę spokojnie zostawić otwarte drzwi balkonowe i wychodzę tuż za Liamem. Czeka na mnie gdy zamykam drzwi i już po chwili zaczyna mówić.
-Wiesz, tęskniłem za tobą.
-Tak. Tylko słyszałam inne rzeczy.
-Jakie?
-Że przespałeś się z całą drużyną cheerleaderek.
-Ja pierdole. Gówno prawda. Tylko z Kendall. Tylko i wyłącznie.
-Właśnie, wracając do Kendall. To z nią to poważna sprawa?
-W sensie?
-W tym sensie, że trzymaliście się na lotnisku za dłonie i ją całowałeś. To poważne?
-A chciałabyś, żebym ci powiedział 'tak to poważna sprawa'?
-Nie, nie chciałabym. Ale wiesz jesteś dorosły, możesz robić cokolwiek chcesz.
-A między wami jak?
-Gdy zerwałam z tobą kontakt, a raczej ty ze mną zaczęło się układać. Spędzaliśmy dużo czasu razem. Rozmawialiśmy bardzo długo. Spędzaliśmy czasem całe noce na rozmawianiu. 
-Dowiedział się o nas?
-Nie. I nigdy się nie dowie. Rozumiesz? Nie może. To go zniszczy od środka?
-Tak jak mnie zniszczyło kiedyś jego cholerne zachowanie, ale masz rację lepiej niech nie wie. 
Przygryzam wargę i zaczynam się zastanawiać co Liam miał na myśli. Przypominam sobie słowa Amy, że Liam był w szpitalu psychiatrycznym. Może to przez Harry'ego? Wchodzimy do windy, a ja dostaję sms'a od Chrisa 'Harry kazał ci napisać, że wylądowaliśmy ale rozładował mu się telefon i nie może napisać ani zadzwonić'.
-Dolecieli już na miejsce.
-Już do ciebie napisał?
-Nie to Christian. 
-Huh. Okej. 
Szukam w jego oczach odpowiedzi na kilka pytań, które zadaje mi moja podświadomość. Nie chcę mówić, że między nami jest okej bo nie jest i nigdy już raczej nie będzie. Ale możemy być kumplami. Tak to będzie najlepsze rozwiązanie. Uśmiecham się do niego kiedy drzwi otwierają się a my wchodzimy do recepcji. Przyglądam się młodej kobiecie, która gapi się na chłopaka idącego obok mnie i przewracam oczami. Widzę, że kilka osób czeka na nas na zewnątrz. Mieliśmy iść brzegiem morza i tak też będzie. Musimy tylko wrócić za jakąś godzinę, ponieważ za dwie mamy kolację. Uśmiecham się do Jade i mam zamiar do niej podbiec ale nagle czuję silną dłoń Liama na moim ramieniu. Ała. Mam ochotę go teraz uderzyć. 
-Marniejesz w oczach.
-Ohh.. zamknij się.

----------------------------

Uśmiecham się do Jade, która siedzi w kącie i wcale dobrze się nie bawi. Pokazuję jej na szklankę z alkoholem, ale ona kręci przecząco głową. Zbyt grzeczna. Też byłam w sumie taka, gdy znów nie wróciłam do Anglii, gdy to zrobiłam pije codziennie. Wypijam nawet jedno piwo żeby się tylko uspokoić. Mam na sobie beżowy kombinezon, szpilki oraz czarną narzutkę tylko dlatego, że na zewnątrz nie jest specjalnie dobra pogoda. 


Delikatnie dotykam dłoni Luke'a, a on się uśmiecha. Nie wiem dlaczego do cholery. Dlaczego on się uśmiecha? Czy my wszyscy już jesteśmy aż tak pijani? Widzę Liama, który przygląda się naszej wymianie gestów. Moje serce bije mocniej kiedy wstaje i już po chwili gdzieś idzie. Nie mam pojęcia gdzie. Nie będę za nim szła. Nie chcę. Spoglądam na Luke'a, a on delikatnie przygryza wargę. 
-Pójdziesz zatańczyć?
-No, okej. Tylko musisz wiedzieć, że nie umiem.
-Widziałem jak tańczysz z Harry'm. Umiesz to robić. 
Wybucham śmiechem, ale już po chwili chwytam jego dłoń, która jest tak delikatna jak u niemowlęcia. Może to wszystko mi się śni? Może to jakiś chory sen? Kiedy zaczynam szczypać swoją skórę już wiem, że to nie sen bo to boli. Wchodzimy na środek parkietu i zaczynamy poruszać się w rytm muzyki, tuż przy sobie. Niebezpiecznie blisko siebie. Nie przeszkadza mi to. Właściwie nic mi nie przeszkadza gdy jestem pijana. Uśmiecham się do Luke'a, kiedy przysuwa się jeszcze bliżej w taki sposób, że kiedy podniosę głowę do góry nasze usta mogą się spotkać. Czy to on da mi ukojenie na tej wymianie? Czy to on sprawi, że ta podróż, będzie dla mnie wyjątkowa? Nagle zaczyna zjeżdżać dłońmi w dół mojego ciała zatrzymując się na pośladkach i niebezpiecznie je masować. Jedną rękę nagle odrywa od mojego tyłka i przenosi na brodę tak aby unieść moją głowę do góry. Zaczyna mnie całować, a ja mam poczucie winy. Odpycham go od siebie i zaczynam uciekać. Jest ciężko przemieszczać się w tych cholernych butach, a ja nawet nie mam przy sobie telefonu, kluczy do pokoju i portfela, bo wszystko jest w torebce Jade. W końcu kiedy wybiegam na zewnątrz zaczynam oddychać. Biorę głęboki wdech i podchodzę do barierki aby się oprzeć. Poczułam to. Pierwszy raz poczułam, że go zdradzam. Czy ja naprawdę zakochałam się w Harry'm, czy to jest możliwe? Nagle z moich oczu zaczynają spływać stróżki wody. Wiem co się dzieje. Tak właśnie reaguję na stres. Głośno przeklinam i nagle czuję jak czyjeś dłonie dotykają mnie w talii. Odwracam się z nadzieją, że może to jednak będzie Liam. Że zapyta się co się stało. Ale nie to Luke. 
-Ostatni raz, proszę.
-Nie. Spierdalaj. Nie będę cię całować. Kocham Harry'ego.
-Tak ale pieprzysz się z Liamem. Jesteś chorą dziwką Sarah, wiesz? 
-Nie pieprze się z nim. Zrozum to. Kurwa mać aż na tyle jesteś pojebany żeby w to wszystko wierzyć? 
-Nie dotykaj jej okej?
-Ale Liam ja nawet z tobą nie jestem. Nigdy nie byliśmy razem. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że mnie nienawidzisz. 
Luke próbuje mnie dotknąć, ale mu się nie udaje, ponieważ Liam chwyta go za kark i rzuca na ziemię. Jezu. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie. 
-Kurwa powiedziałem ci popierdoleńcu. Nie dotykaj jej, albo upierdolę ci najpierw ręce, a później jaja. Rozumiesz kurwa?
-Liam przestań!
Uśmiecham się w duchu kiedy chłopak wstaje i znika w tłumie ludzi, którzy próbują dostać się do klubu. Moment. Teraz zostałam sama z Liamem. Co się teraz stanie? Mam nadzieję, że nic mu do cholery nie odwali. Nie mam ochoty dzisiaj słuchać jego dziwnych wyznań.
-Co mam przestać Sarah? Obiecałem mu, że się tobą zaopiekuję, rozumiesz? Obiecałem mu. On tak cholernie martwi się o ciebie. Masz się słuchać mnie rozumiesz? A po drugie tutaj już nie chodzi o niego. Chodzi o mnie. Kocham cię i nie pozwolę na to, żeby ktoś się dotykał.
-Ostatnio mówiłeś inaczej. Że to wszystko nic nie znaczy. Więc zrezygnowałam. A po drugie spałeś z Kendall.
-Boże święty. Byłem pijany. Potrzebowałem czyjejś bliskości. A wtedy powiedziałem tak, bo byli tam nasi wspólni koledzy. Chciałaś żeby Harry się dowiedział, że razem śpimy? Chciałaś tego? Nie i nie przerywaj mi. A po drugie byłem już naprawdę mega wkurwiony o to że obiecałeś mi, że to zakończysz a jednak tego nie zrobiłaś.
-Nie płacz proszę.
-Chciałem się zabić Sarah. Chciałem się zabić przez miłość do ciebie, bo wiem, że to i tak się nie uda, że to nigdy nie przetrwa. Wtedy czułem już ten dystans. Mówiłaś, że za mną tęsknisz, ale wiedziałem, że to nie jest prawda. Że masz do mnie cholerny żal i cierpisz. Kiedy wróciłem wtedy do domu. Tak po tym gdy widzieliśmy się w wesołym miasteczku miałem ochotę się zabić. Widziałem was szczęśliwych, a to najgorszy z możliwych widoków. Ciężko to kurwa zrozumieć Sarah?
-Naprawdę Liam?
-Tak. Próbowałem sobie podciąć żyły. Mam ci to udowodnić? Mam, kurwa? 
-Liam to nie tak. Ja tego wszystkiego po prostu nie wytrzymywałam. Chciałam twojego kontaktu. A miałam dystans bo twierdziłam, że już nie będę z tobą rozmawiać, bo może sobie tego nie życzysz. Tak bardzo cię przepraszam. Zrobię wszystko co będziesz chciał, tylko proszę już nigdy nie rób sobie krzywdy i nie płacz już. Wszystko będzie dobrze. 
-Ty też masz przestać rozumiesz! Wiem, że się dalej tniesz. Wtedy kiedy siedziałaś w łazience od razu po przylocie wszedłem do pokoju no bo cię szukaliśmy. Słyszałem jak płaczesz. A później kiedy wyszłaś uśmiechałaś się. Wiedziałem, że jest coś nie tak. Dlatego pod pretekstem sikania poprosiłem cię o skorzystanie z toalety, ale tak naprawdę grzebałem w koszu i znalazłem żyletkę i zakrwawioną chusteczkę. 
-Boże, po prostu mnie pocałuj.
-C..co?
-To co słyszałeś. Pocałuj mnie kurwa.
 Niemal skaczę na niego kiedy wypowiadam te słowa, a on mocno obejmuje mnie w talii. Nasze usta łączą się razem tak jakbyśmy od zawsze siebie pragnęli. Jakbyśmy byli jedną z tych par co są na odległość i widzą się raz na rok. Czuję jego łzy, które wpadają pomiędzy nasz usta.  A może to moje łzy? Teraz już sama nie wiem. Nagle odrywamy się od siebie, a ja widzę smutek w jego oczach.
-Dlaczego wkroczyłaś do mojego życia jak nie możesz być moja na zawsze?
-Mogę, ale już dawno nie chciałeś. Teraz nie wiem czy wszystko może być jak dawniej. Ale jedno wiem. Mogę być twoja na ten wieczór. Będziemy mogli porozmawiać, poprzytulać się i w końcu dowiedzieć się całej prawdy o sobie.
-Co masz na myśli? Przecież dużo o mnie wiesz?
-Chodzi mi o szpital psychiatryczny. Wiem, że w nim byłeś. Nigdy mi o tym nie opowiadałeś, a ja chciałabym znać tą historię, ponieważ czuję do ciebie taką więź jak do nikogo innego. Kiedy Luke mnie pocałował, czułam że zdradzam Harry'ego, ale teraz kiedy całowałam ciebie świat nie istniał. Byliśmy tylko my. 
-Możesz obiecać mi jedno?
-Hmm?
-Dzisiaj nie będzie tematu Harry'ego, okej. Nie mam ochoty o nim rozmawiać. 
-Okej, dzisiaj będę tylko twoja obiecuję. Ale wszystkie rzeczy mam w klubie w torebce Jade. Muszę po to wszystko iść. 
-Nie, nie pójdziesz tam. Ja tam pójdę. Nie będziesz go oglądać.
-Liam, ale on znowu będzie mnie wyzywał od dziwek tak jak wcześniej, nie chcę tego!
-Idę tam. Zostajesz tutaj Sarah, rozumiesz?
-Nie! Liam! Proszę cię. Sama pójdę. 
Mam ochotę za nim pobiec, ale już tak bardzo bolą mnie nogi, że nie dam rady. Opieram się o barierkę, dzielącą mnie od plaży i czekam, aż Liam wyjdzie z klubu. Dzisiaj postaram się wiele rzeczy naprawić, ale nie obiecuję, że się uda. Nie wiem, czy będę potrafiła być dla niego taka jaka byłam przed tym gdy powiedział, te wszystkie świństwa. Jak na razie chcę wiedzieć tylko jedno. Dlaczego był w szpitalu psychiatrycznym? Jak długo? Gdzie? I kiedy? Jeśli on mi odpowie na te wszystkie pytania, ja też mu opowiem o kilku ważnych rzeczach w moim życiu, o których nikt nie wie. Nikt by się nie domyślił, że dziecko z tak dobrego domu, może mieć aż tak źle ułożone w głowie. Mam nadzieję, że ta rozmowa zostanie tylko i wyłącznie między nami i nikt nie dowie się, że Liam spędził tyle czasu u mnie w pokoju. Patrzę w gwiazdy i mam nadzieję, że mój chłopak teraz dobrze bawi się w Polsce. Mam nadzieję, że jemu też mija tak szybko czas jak mi. 

-------------------------------

Uśmiecham się do Liama, kiedy po raz kolejny cicho przeklina gdy nie może zrobić sobie "idealnego" snapa. Dlaczego ten chłopak taką cholerną głupotą, potrafi zadziałać na mnie jak nikt inny? Mam ochotę go teraz pocałować. Nie mam pojęcia ile siedzimy już u mnie w pokoju, ale ja czuję jakbym była jeszcze bardziej pijana niż wcześniej chociaż nic już nie wypiłam. 
-Opowiesz mi o co z tym wszystkim chodzi?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? 
-Tak.
-Opowiadałem ci już, że moje dzieciństwo nie było kolorowe, że nie byłem kochany i inne bla, bla, bla. No dobra. Nie sądziłem, że komukolwiek będę musiał o tym opowiadać. Gdy miałem sześć lat po raz pierwszy trafiłem do szpitala. Podejrzewali, że popełniłem zabójstwo. Nasza sprzątaczka pewnej nocy spadła ze schodów i podobno ktoś mnie widział w kuchni chwilę potem. Tylko, że jeszcze wtedy miałem pokój na dole i lunatykowałem. To nie jest łatwe mieć sześć lat, cholernie, popierdoloną całą rodzinę, bez wyjątku i iść do wariatkowa. Siedzieć z dzieciakami, które są bardziej jebnięte niż ty. Kiedy wyszedłem miałem już siedem lat. Wypuścili mnie w moje urodziny. Ale przecież co by to było, gdyby tata czegoś nie odpierdolił. Oczywiście, że nie przyjechał. Był zawsze moim jedynym oparciem, bo mama zawsze kochała dziewczyny. I wtedy nie przyjechał, zawiodłem się na nim. Zawiodłem się na nim jak na nikim innym. Wtedy już nic się dla mnie nie liczyło. Nawet jak wrócił wiedziałem, że nic się nie zmieni. Nie potrafiłem kochać nikogo, bo ostatnia osoba, która mnie bardzo mocno kochała mnie zawiodła. Popadałem w tarapaty. W wieku jedenastu czy tam dwunastu lat już dokładnie nie pamiętam podciąłem sobie tą tętnicę na udzie. Prawie umarłem. Uratowali mnie i znowu wsadzili do psychiatryka. I tak było za każdym razem. Rozumiesz? Za każdym razem. Mamie było na rękę wysyłanie mnie do psychiatryka, bo nie musiała się zajmować kolejnym dzieckiem. Moje życie ssało i nadal tak jest, ale teraz mama się trochę zmieniła i zaczęła mnie zauważać. 
-Była sobie kiedyś szczęśliwa trzyletnia dziewczynka, miała dwóch wspaniałych braci i idealną rodzinę. Myślała, że nic nie może tego zniszczyć. Pewnego dnia do domu przyszedł jej ojciec, pijany tak cholernie, że słaniał się na nogach. Matka wpadła w szał trzymając dziewczynkę na rękach. Zeszła z nią na dół, żeby zobaczyć co z mężem. Widok, który zobaczyła aż tak ją osłupił, że dziewczynka upadała na podłogę i nieszczęśliwie uderzyła się w kant stolika do kawy. Wszyscy powtarzali, że będzie dobrze, że odzyska pamięć. Ale się nie udało. Nie pamięta nic co wydarzyło się przed wypadkiem. Sam wypadek pamięta w szczegółach, jakby tylko to zostawało w jej pamięci na zawsze. Kiedy dorastała patrzyła na swoich rodziców, którzy się nie szanują, wrzeszczą na siebie, a co najważniejsze nawet się nie kochają. Chciała sobie znaleźć chłopaka, który będzie z nią na zawsze i mimo wszystko. Wiele razy trafiała do szpitala. A to przez alkohol, narkotyki, czy nadmierne odchudzanie. Trafiła dwa razy do oddziału zamkniętego, żałowała tego. Naprawdę. Nie nadawała się tam. Może nie była idealną córką czy siostrą, ale starała się ich kochać bardzo mocno, choć całe jej życie było trudne. Kiedy jej bracia wyjechali na studia i została sama z rodzicami, nie wiedziała co ma robić. Patrzyła na ból matki, na jej blizny czy siniaki. Chciała sprawiać sobie taki sam ból. I udawało jej się. Za każdym razem robiła coraz gorsze rzeczy. Cięła się. Zażywała tabletki. Uderzała się o łóżko. Wieszała na lampie krawat ojca i owijała sobie pętelkę wokół szyi. Skakała z balkonu. Miała nadzieje, że w końcu jej się uda. Że uda jej się wyrwać z tej szarej rzeczywistości. Kiedy skończyła szkołę, podjęła decyzję. Chciała wyjechać. Tęskniła za swoimi braćmi. Kiedy poznała tam swojego chłopaka, nie wiedziała, że jej życie potoczy się do góry nogami. Drugi chłopak, który zawrócił jej w głowie. Pokochała go całym swoim sercem, znał jej najskrytsze sekrety, ale ją zranił. Nie wybrał dla nich dobrej drogi. To przecież była tylko głupia zabawa. Przecież fajnie jest się bawić. 
-Nie jesteś głupią zabawą Sarah. Też cię mocno kocham.
Zanim mogę coś jeszcze powiedzieć Liam rzuca się na mnie i zaczyna delikatnie poruszać swoimi wargami o moje. Początkowo próbuję go odepchnąć, ale po chwili odpuszczam. Przejeżdżam dłońmi na jego plecy i delikatnie wkładam dłonie pod jego koszulkę. Tak dawno tego nie czułam. Tak dawno nie czułam mojego Liama. Prawie o nim zapomniałam. Liam delikatnie przenosi jedną ze swoich dłoni na moje piersi, których oczywiście, że jest brak przez moje cholerne odchudzanie i zaczyna delikatnie jedną z nich masować. Boże. Dlaczego jestem taka głupia i chcę znowu mu zaufać? Chcę znowu zaufać człowiekowi, który mnie zranił?
-Liam zaczekaj. Nie powinniśmy się spieszyć.
-Wiem, ale tak bardzo chciałem jeszcze raz poczuć twoje usta przed tym gdy pójdę. Chciałem zobaczyć, czy nadal za mną tak cholernie tęsknisz i pragniesz. Nawet nie wiesz jak te cholerne dwa tygodnie mi się dłużyły. Kiedy nie mogłem do ciebie zadzwonić i zapytać się co tam u ciebie? Przeżywałem cholerny koszmar. Walkę z samym sobą, ale teraz wiem, że kocham tylko ciebie. Tylko ciebie chcę. Nie żadną inną. Tylko ciebie. 
-Jestem tak cholernie pijana, że jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz to cię przelecę. Mam na ciebie cholerną ochotę Payne. Nawet sobie nie zdajesz sprawy. Ale musisz wyjść. Musisz, rozumiesz? 
-Wiem, Ale, nie mogę...
-Nie, nie możesz.
-Ale teraz przynajmniej wiem, że tylko na mnie potrafisz być taka zła.
-Zapewne jutro nie będę pamiętała co dzisiaj zrobiłam, więc nie myśl sobie, że jutro będę dla ciebie taka miła.
-Ja lubię jak jesteś dla mnie ostra.
Wypowiada to tuż przy moim uchu w taki sposób, że całe ciepło z mojego ciała uderza w mój najczulszy punkt. Ja pierdole. Biorę głęboki oddech i staram się zapomnieć, ale Liam nadal wisi nade mną i się śmieje. 
-Już wychodzę. Widzimy się jutro na śniadaniu.
-Huh.. tak, jasne. 
Kulę się w sobie, ponieważ ja nie jem śniadań. Przeważnie. Ja nie jem żadnych posiłków. Znowu zaczęłam się odchudzać, bo znowu przytyłam. Ważę już 55.4. Pobijam wszystkie swoje rekordy do cholery. Uśmiecham się do Liama opuszczającego mój pokój i już po chwili gaszę światło. Powietrze wiejące przez otwarte drzwi balkonowe owiewa moje ciało. Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ dzisiaj pocałowałam Liama. Tak bezinteresownie. Potrzebowałam jego bliskości. Tylko najgorsze jest to, że zrobiłam to po pijaku. Jutro może nie będę tego pamiętać. I tego co za chwilę zrobię. Wybieram ikonkę Liama i wysyłam mu sms'a 'Hej, Liam. Nie mogę spać, więc piszę. Co tam u ciebie?'. Zaczynam śmiać sie jak głupia do momentu kiedy on odpisuje 'Sarah przestań, bo będę jeszcze skłonny wrócić do twojego pokoju i położyć się obok ciebie. Chciałbym poczuć twoje ramiona wokół mnie'. Przewracam oczami i przypominam sobie tekst, który przeczytałam na tumblrze. Może załapie o co chodzi 'ZW'. Czekam aż odpisze i mam nadzieję, że da dobrą odpowiedź, tak żebym mogła to napisać. 'Okej". 'Czyli się zgadzasz?'. Moje serce przyspiesza do najszybszych możliwych obrotów, a oddech staje się głębszy. 'Nic nadzwyczajnego. Zgodziłem się na to, że za chwilkę wrócisz. Pewnie idziesz do toalety'. Moje palce drżą, kiedy wiem, że już teraz muszę napisać tą cholernie głupią wiadomość. Ale chcę żeby on wiedział. Nawet jeśli to jest po pijaku, po prostu chcę żeby wiedział. 'Nie. Zgodziłeś się na to, że zostaniesz wiecznie'. Blokuję ekran i odkładam telefon na szafkę nocną. Ściągam z siebie ten cholerny kombinezon i zostaję w samej bieliźnie. Przykrywam się delikatną tkaniną kołdry i patrzę w czarną otchłań morza. Słyszę fale uderzające o te kamienie, dzięki, którym zrobione są te mini baseniki jeśli tak to można nazwać. Zaczynam się śmiać na swoje słowotwórstwo. Nagle słyszę, że drzwi się otwierają, a już po chwili przed moimi oczami ukazuje się sylwetka. Błagam Liam. Błagam. Sięgam do lampki nocnej i zapalam ją. Tak to Liam. Na szczęście. Ale moment on jest w samych bokserkach, czyli musiał już się kłaść kiedy to pisałam. Mam ochotę go przeprosić, ale on mi tylko to utrudnia.
-Na zawsze skarbie. 
Uśmiecha się do mnie i pochyla się aby ucałować mój policzek. Chcę żeby został na noc. Tak bardzo tego pragnę. Spoglądam jeszcze raz na jego nogi i uda i dostrzegam te wszystkie blizny. Jak tak idealny chłopak, może znęcać się nad sobą. Nie rozumiem tego do cholery. Uśmiecham się do niego i odprowadzam go wzrokiem do drzwi. Dobrze robi. On wie co by się stało gdyby został na noc. Rano bym się na niego wydarła co tutaj robi. Tak, to właśnie ja. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi aby przekręcić kluczyk i choć na chwilę poczuć się bezpiecznie. Przymykam powieki i pogrążam się w moim ukochanym śnie. Gdzie wszystko jest idealne. Ja i Liam jesteśmy w końcu jednym kawałkiem, a nie dwoma, które się szukają. Gdzie mama i tata to wspaniałe małżeństwo, a rodzice Liama to idealnie opiekunowie dzieci. Mam nadzieję, że mój chłopak teraz świetnie się bawi. Nie chcę żeby wszystko co zdążyliśmy naprawić się zepsuło. Boję się, że tak właśnie będzie, gdy jeszcze bliżej zbliżę się do Liama. Czasem warto ryzykować. I wiem jedno. Dla Liama warto jest ryzykować, bo jest człowiekiem, który przeszedł bardzo wiele jak na swój wiek. Mało osób może się z nim równać. Nikt go nie rozumie, tak jak mnie. Znam ten sam ból. Dlatego chcę się przenieść do świata gdzie wszystko jest dobrze.

-----------------------------

Otwieram oczy i w momencie chwytam się za moją głowę, ponieważ tak cholernie mnie boli. Ten chujowy budzik nie mógł zadzwonić później? Przeklinam cicho na ten mechanizm i wyciągam rękę po telefon, lecz zamiast niego chwytam coś zimnego i w miarę ciężkiego. Moje oczy rozszerzają się, gdy dostrzegam że jest to zegarek. Boże, co ja wczoraj robiłam? Z kim? Dlaczego znowu tak cholernie się schlałam? Rozglądam się po pokoju i znajduję dżinsową kurtkę. Podchodzę do niej i zaczynam grzebać po kieszeniach. Nie pamiętam kto miał wczoraj taką na sobie. W końcu znajduję zapalniczkę, papierosy i jakąś kartę. Odwracam ją i oddycham z ulgą, ponieważ to karta Liama. Uśmiecham się sama do siebie, choć tak naprawdę nie pamiętam co się działo. Pamiętam jeszcze tylko moment kiedy całowałam go przed klubem i obiecał mi, że opowie mi o szpitalu psychiatrycznym. Miną jakieś dwie godzinki to przypomnę sobie wszystko. Zawsze tak do cholery mam. Najpierw się budzę, czarna pustka, a później wszystko do mnie dociera. Spoglądam na zegar i dostrzegam, że muszę być do około dziesięciu minut na dole, żeby "zjeść" to cholerne śniadanie i żeby nikt mam na myśli Liama, się nie czepiał, że nic nie jem, bo później chcę iść trochę pobiegać, ponieważ mieliśmy iść dzisiaj na plażę, ale raczej nic z tego, ponieważ pogoda nie jest idealna. Szybko biegnę do łazienki, biorę szybki prysznic i zaczynam sobie nakładać puder. Rano wystarczy tylko puder. Kiedy wychodzę z łazienki zastanawiam się co na siebie założyć, ale już wiem. Wciskam się w moją białą, spódnicę maksi, czarny t-shirt i na to zakładam kurtkę Liama, która oczywiście, że jest za duża. Szybko zgarniam ze stolika nocnego telefon i zegarek. Wkładam sandałki, szybko wychodzę z pokoju i zamykam go na klucz. Wpadam na kogoś. Słyszę cichy jęk, ale już po chwili widzę Luke'a. Uśmiecha się do mnie.
-Hej, Sarah. No to co idziemy na śniadanie? Trochę mi się pospało. Pamiętasz coś z wczoraj?
-Właśnie w tym jest problem, że nic. Kompletnie. Przypomnę sobie za kilka godzin, ale teraz to jeszcze jest dla mnie za wcześnie.
Oboje wybuchamy śmiechem i wybieramy prostą drogę na parter. Luke wciska przycisk windy, a ta automatycznie otwiera nam drzwi. Wsiadamy do niej, a mnie zaczynają oślepiać halogeny, które są w niej. To jest minus wady wzroku do cholery. To jest jebany minus. Uśmiecham się mimo wszystko i staram się wrócić do naszej rozmowy.
-No to jak rozmawiałaś już z Harry'm?
-Nie. Nie miałam czasu żeby zadzwonić i on raczej też. 
-Hmm. rozumiem. Do mnie dzwoniła Kendall przed chwilą. Mówiła, że wszystko okej, tylko że Liam nie odbiera od niej telefonów. Napisał do niej, że to koniec, a ona próbowała się później dodzwonić, ale już nie odbierał. Dziwne, to nie w stylu Liama. Zrywać z jedną z najlepszych lasek na całej uczelni, oczywiście nie licząc ciebie.
Czuję się nieswojo i w końcu dziękuję Bogu za to, że drzwi się otwierają, a my kierujemy się w stronę jadalni. Widzę stolik przy którym siedzi Liam, Theresa, Kate i Jade. Jest jeszcze jedno wolne miejsce, ale nie mam pojęcie czy mogę usiąść. Żegnam się z Lukiem podając całując go w policzek i wtedy dostrzegam wzrok Liama na sobie. Nie patrz mu w oczy, proszę nie patrz mu w oczy. Pokazuje dłonią abym usiadła z nimi, a ja przytakuję i kieruję się w stronę tego stolika. Siadam na swoim stołku i dostrzegam przed sobą pełny talerz. Od razu chce mi się wymiotować. 
-Cześć.
-Moment. Moment. Moment. Liam! Przecież to jest do cholery twoja kurtka, dlaczego Sarah ma ją na sobie?
-No, bo..
-Pozwól, że ja powiem, okej. Chociaż raz ja powiem. Wczoraj wynikła niemiła sytuacja z Lukiem i Sarah prosiła mnie, żebym odprowadził ją do hotelu, a było jej zimno, więc dałem jej swoją kurtkę. 
-Kto by pomyślał, że z ciebie taki dżentelmen.
-A zamknij się suko. 
-Sam się zamknij gównojadzie. 
-Jezu, ludzie. Jesteśmy na śniadaniu. Zachowujcie się normalnie. Tu też są inni ludzie, nie tylko my. 
Moment, ale jaka sytuacja z Lukiem, nie pamiętam tego do chuja pana. Przewracam oczami na zachowanie Theresy i Liama. Jeszcze raz spoglądam na mój talerz i tak naprawdę nie jest tego dużo. Jeden plasterek jakiejś szynki, pomidory, sałata, ogórki. Chcę się tylko dowiedzieć, kto mi przyniósł do stołu. Jak znam życie ten kretyn. Spoglądam na niego, ale on jakby mnie nie zauważał. Sięgam po szklankę z herbatą i powoli ją sączę, może się nie kapnie, że nic nie zjadłam. Przecież oni już swoje zjedli, to pewnie zaraz pójdą, a ja poprzerzucam im po jednej rzeczy na każdy talerz, tak żeby kucharze nie myśleli, że nic nie jem. Udaję zaspaną, kiedy piję kolejny łyk herbaty i nie sięgam po jedzenie. Niech on już idzie. Błagam. Nagle Theresa, Kate i Jade wstają od stołu. Patrzę kątem oka na Liama, czy on też już wstał, ale nie dalej siedzi i przegląda coś na telefonie.
-To my idziemy już do pokoju. 
-No. Okej, okej. Tylko bądźcie grzeczne, wiecie co mam na myśli.
-Jesteś obleśny, Liam.
-Obleśna to jest twoja stopa. 
Ja pierdole, czasem zastanawiam się z kim ja żyję. Przecież oni do chuja już są dorośli, a zachowują się jak małe, rozkapryszone dzieci. Odkładam szklankę na stolik i opieram się o krzesło w taki sam sposób jak robi to Liam.
-Jeśli myślisz, że ja stąd pójdę to się grubo mylisz. Ja będę tutaj siedział, dopóki nie zjesz swojego śniadania. Wziąłem ci najnormalniejsze rzeczy i do cholery po jednym plasterku. Weź się nade mną zlituj.
-Jaka sytuacja z Lukiem?
-Nie zmieniajmy tematu. Porozmawiamy jak zjesz.
-Tylko, że ja po śniadaniu pójdę biegać.
-No to pójdę z tobą. Boże co za problem. 
-Dlaczego zerwałeś z Kendall i nie odbierasz od niej telefonów?
-Bo wczoraj ci coś obiecałem. Wiem, że nie pamiętasz. Obiecałem ci, że będę z tobą wiecznie i wyznałem ci cholerną miłość. Boże Sarah, nie będę z kimś z kim nie jestem szczęśliwy. A teraz jedz, nie mam zamiaru się denerwować. 
Przewracam oczami i biorę do jednej z dłoni nóż, a do drugiej widelec. Zaczynam kroić sobie kawałek szynki i wkładam go sobie od ust. Żuję i żuję. Staram się jak najwolniej tak żeby nic nie zauważył, ale jak na złość wkłada telefon do kieszeni i zakłada ramiona na torsie. 
-Możemy siedzieć tutaj nawet do wieczora, tylko nie zrobisz sobie swojego treningu. 
-Dobra, już, zamknij się. 
Pokazuję mu środkowy palec, a on zaczyna się śmiać. Dobra zwymiotuję to jak wyjdę na górę. Co za różnica. Zaczynam napychać sobie buzię wszystkimi produktami, które mam na talerzu i przepijam je herbatą.
-Zadowolony?
-Tak. Widzimy się za pół godziny u ciebie w pokoju, a za jakąś godzinkę pójdziemy biegać.
-No, proszę. Ktoś tutaj jest władczy. Po co chcesz przychodzić do mnie wcześniej?
-Chyba będziemy musieli o czymś porozmawiać. 
-Huh. Okej.
Wstajemy od stołu i kierujemy się w stronę windy. Liam przyciska guzik, a drzwi znowu się otwierają. Wchodzimy do środka, a ja czuję jego wzrok na sobie. Wiem, Liam. Kurwa przytyłam, okej? Wiem, że widać do chuja dlatego się odchudzam i zaczęłam ćwiczyć. Oddycham z ulgą w momencie kiedy wreszcie mogę się od niego uwolnić. Idę w stronę swojego pokoju i w ostatniej chwili przypominam sobie, że mam jego kurtkę na sobie. Ściągam ją ze swoich ramion i zaczynam iść w jego stronę. 
-Liam, zaczekaj. Mam twoją kurtkę. Zegarek jest w środku.
-Okej. 
W ostatniej chwili potykam się, nawet nie wiem o co, a Liam chwyta mnie w swoje ramiona. Patrzę w jego oczy i wiem, że to jest błąd. Nie powinnam tego robić do cholery. Nagle słyszę głosy, które zbliżają się ku nam i za plecami Liama, dostrzegam Luke'a i Ashtona. Uśmiecham się tylko kiedy przechodzą obok nas i widzą tą dziwną scenkę. Ja z kurtką dla Liama, a on trzymający mnie za nadgarstki. Jakimś cudem udaje mi się od niego oderwać i wyciągam jeszcze z kieszeni kurtki mój telefon i klucze do pokoju. Żegnam się z nim i podchodzę do swoich drzwi, aby przekręcić kluczyk. Wchodzę do środka i rzucam się na łóżko. Poleżę jeszcze chwilkę i zwymiotuję, zanim przyjdzie Liam. Włączam telewizor i przełączam programy, żeby znaleźć chociaż jeden angielski. Kiedy mi się to udaje, mam ochotę przybić sobie piątkę. Przewracam się na plecy i zaczynam oglądać. Nie wiem ile czasu mija, ale wiem, że już teraz na to pora. Idę do łazienki, przymykam drzwi i pochylam się nad muszlą. Wkładam sobie palce do gardła i nagle wszystko ze mnie wypływa. Wszystko co zjadłam na śniadanie. Jestem z siebie tak cholernie dumna. Wstaję na równe nogi, spłukuję to wszystko i zaczynam przemywać sobie twarz i usta. Tak. Teraz jestem gotowa na trening. Ja chcę być gotowa na trening. Wychodzę z łazienki i podskakuję do góry, ponieważ widzę Liama siedzącego na łóżku. Ma na sobie jakiś t-shirt drużyny koszykarskiej i szare spodenki. 
-Po co to robisz? Co chcesz przez to osiągnąć?
-Bo jestem gruba. Chcę być idealna jak Rose, czy Kendall.
-Ale po co? Kochamy cię obaj za to jaka jesteś.
-Wiem, ale ja chcę być idealna dla was. 
-Dobra. Jesteś idealna. Nie jesteś gruba. Wczoraj w nocy gdy się całowaliśmy, nawet przez te cholerne ubrania czułem twoje kości biodrowe, a uwierz mi że jest to najgorsze uczucie pod słońcem. 
Przewracam oczami i sięgam do walizki. Wyciągam z niej czarne legginsy, biały t-shirt, bluzę i snap back nike. 


Pokazuję Liam'owi, że ma się obrócić, ale on zaczyna się śmiać i wcale tego nie robi. To ja odwracam się do niego tyłem i ściągam z siebie t-shirt i zamieniam go na nowy. Kiedy jestem już gotowa, Liam wyłącza telewizor, i wkłada do kieszeni swój telefon. Ja wkładam swój do kieszeni bluzy i wychodzimy z mojego pokoju. Znowu podróż na dół wygląda tak samo, tylko, że tym razem kierujemy się w stronę plaży. Zaczynamy się razem rozciągać, a ja nie mogę przestać patrzeć się na jego mięśnie, które napinają się za każdym jego poruszeniem się. Zaczynam się śmiać, kiedy widzę parę staruszków przyglądającą się nam. 
-To robimy raczej taki trucht, czy sprint?
-Wolałabym trucht.
-To zrobimy tak. Najpierw dobiegamy do tamtej willi sprintem, później biegniemy truchtem. 
-Okej. 
-Kto pierwszy ten lepszy. 
Zaczynam biec ile sił mam w nogach i widzę, że Liam jest za mną. Jak znam życie daje mi fory, bo przecież jak on by mi nie dał. Mogłoby tak zostać na zawsze. Naprawdę dobrze się dogadujemy, aż za dobrze, co mnie trochę przeraża. Nagle zaczyna do mnie dobiegać, ale ja przyspieszam i gdy już jestem prawie przy tej willi on chwyta mnie na ręce i przewraca na piasek. 
-Co ty robisz kretynie?
-Tylko, nie kretynie. Chciałem z tobą porozmawiać. 
-No, to mów.
-Pamiętasz cokolwiek z wczorajszej nocy?
-Nie za bardzo. 
-Opowiadałaś mi o tym jak byłaś mała i że pokochałaś mnie całym swoim sercem a ja cię zraniłem. Przepraszam cię za to. Postaram się to naprawić, tylko daj mi ostatnią szansę. Proszę, Sarah daj mi ostatnią szansę, a obiecuję ci, że tym razem będzie o wiele lepiej. Będziemy szczęśliwi. Tylko ty i ja. Rozumiesz? Tylko my. 
-Liam. Tylko, że już było kilka tych ostatnich szans, a ty się nie zmieniasz. Nadal traktujesz mnie jak nic niewartą dziwkę. Dlaczego tak jest, Liam? Dlaczego inne dziewczyny, mogą mieć tak idealne życie? Idealnych chłopaków i rodzinę? Dostaje się do już tam na górze? Jeśli tak to dlaczego ja nie dostałam? 
-Bo tobie Bóg zaufał. Pozwolił ci wybierać między chłopakami, tak abyś natknęła się w końcu na miłość swojego życia. 
-Masz na myśli siebie?
-Nie wiem. Obiecuję ci, że tym razem pokażę ci jak mocno cię kocham i jak bardzo jesteś dla mnie ważna Sarah. 
Pochyla się nade mną i łączy nasze usta w jedność. Poddaję się mu całkowicie, ponieważ ufam mu. Tym razem będzie inaczej i jestem tego pewna. Mam nadzieję, że moja intuicja nie płata mi figlów i mam rację. Uda nam się tym razem i będziemy razem szczęśliwi. Bez ranienia innych a przede wszystkim, siebie wzajemnie.

______________________
No, a więc kolejny rozdział. Postanowiłam nie odchodzić. Dostałam bardzo miłe komentarze na wattpadzie, oraz w wiadomościach prywatnych. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży i zawsze będę znajdować czas, żeby chociaż troszkę dla was napisać. Pamiętajcie, że kocham was bardzo mocno i o tym, że każdy komentarz lub/i gwiazdka motywuje mnie do dalszego działania.
All the love, R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy