środa, 29 lipca 2015

Rozdział 2

6 komentarzy:

"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy" ~Wisława Szymborska


Uśmiecham się na smsa, którego przed chwilą dostałam od Harry'ego, powiedział że przyjedzie po mnie za dwadzieścia minut. Zdążyłam już się wykąpać, wyciągnąć jakieś ubranie, a teraz siedzę przy lekcjach i staram się dokończyć ostatnie zadanie z historii antycznej, które mam na poniedziałek. Teraz szybko muszę przypudrować wszystkie rany po cięciach i będzie dobrze. Sięgam po puderniczkę i zaczynam od nóg. Delikatnie przyciskam gąbkę i sądzę, że jest coraz lepiej, już prawie ich nie widać. Nie wiem czemu, ale po prostu lubię sobie to robić. Wydaję mi się, że wtedy wszystkie problemy znikają, a moja krew wyrzuca ze mnie wszystkie niemiłe wspomnienia i uczucia. Kiedy wreszcie udaję mi się skończyć to wszystko pudrować sięgam po czarny lakier i dokładnie maluję każdy paznokieć. Jeszcze tylko make-up, ubranie i będzie wprost perfekcyjnie, choć ja sama nie jestem perfekcyjna. Potrząsam dłońmi w powietrzu aby szybciej wysuszyć lakier kiedy w oknie dostrzegam Amy przytulającą się do Mattiego. Są tacy razem szczęśliwi jak ja pewnie nigdy nie będę. Przewracam oczami na tą myśl i już po chwili nakładam sobie grubszą kreskę eyelinerem, tuszuję rzęsy i maluję usta na różowo. Spoglądam w lusterko i zauważam, że wyglądam inaczej. Jestem trochę inna. Prawie nigdy się tak bardzo nie maluję. Czasem nakładam trochę podkładu i tuszuję rzęsy, ale to naprawdę rzadko. Spoglądam na zegarek i właśnie w tej chwili drzwi od mojego pokoju otwierają się, a zza nich wyjawia się ciemna czupryna. Mam ochotę spalić się ze wstydu, ponieważ jestem w samym ręczniku, a Harry właśnie przyszedł. Nie przejmując się niczym zamyka je za sobą i podchodzi do mnie aby delikatnie cmoknąć mnie w głowę. Odwracam się w jego stronę i zauważam, że ma na sobie czarną koszulę rozpiętą na trzy guziki i czarne obcisłe rurki. Na stopach musi mieć jakieś drogie buty, ponieważ nie mają żadnej przyszytej metki jak większość tych butów z sieciówek.
-Mówiłem, że będę za dwadzieścia minut.
-Przepraszam to tak szybko minęło. Jeszcze muszę się ubrać.
Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ nie wiem czemu ale fajnie się czuję. Po raz pierwszy ktoś zaprosił mnie na imprezę, po raz pierwszy ten ktoś po mnie przyjechał i po raz pierwszy ktoś zobaczył mnie praktycznie nago nie licząc moich braci. Wstaję z krzesła upewniając się, że ręcznik aby na pewno dobrze trzyma się na moim ciele i gdy jestem pewna przemierzam odległość od biurka do szafy. Harry siada na łóżku i przygląda się dosłownie każdemu mojemu ruchowi. Czuję jak jego szmaragdowe tęczówki wbijają się we mnie. Wyciągam z szafy czarny kombinezon, kremową marynarkę i tego samego koloru szpilki. Przewracam oczami, ponieważ on nadal się gapi, a ja chcę ubrać jakąś bieliznę czy coś. Wybieram czarne, koronkowe majtki i pasujący do nich stanik. 
-A teraz grzecznie się odwrócisz.
-Dobrze proszę pani.
Zaczynamy obydwoje się śmiać, a kiedy upewniam się, że już na pewno nie patrzy, zakładam bieliznę pozbywając się ręcznika z mojego ciała. Lustruję je jeszcze raz i gdy jestem pewna, że nie widać ani jednej blizny zakładam resztę ubioru. Przeklinam w myślach, gdy nie mogę zapiąć suwaka od kombinezonu. Mam już ochotę poprosić Harry'ego aby mi pomógł, ale nareszcie mi się udaje. Zakładam marynarkę i wsuwam stopy w kremowe szpilki. Wyciągam jeszcze małą torebkę od Henriego Bendela i spoglądam w lustro. Jest okej, chociaż moje nogi nie są. Ale nie ważne. Trudno. Muszę nadal się odchudzać.


-Woah, Sarah. Wyglądasz nieziemsko.
-Daj spokój Harry.
-Zanim tam pójdziemy, mogę się coś ciebie zapytać?
-Jasne.
-Umówisz się ze mną?
-Hmm.. czemu nie? To może być ciekawe doświadczenie.
Wybuchamy śmiechem, lecz już po chwili przyciąga mnie do uścisku i całuje delikatnie moje czoło. Nawet nie wiem czemu się zgodziłam, ale prostu chcę gdzieś z nim wyjść. Może otworzy się przede mną i pokaże mi jaki naprawdę jest. Szybko chwytam mój telefon, kilka rzeczy do makijażu, dokumenty i wciskam je do torebki. Harry śmieje się ze mnie nawet nie wiem dlaczego, ale mam ochotę wystawić mu język, albo pokazać środkowy palec. Kto by pomyślał, że taka dziewczyna jak ja kiedykolwiek pójdzie na imprezę. Przecież jestem inna niż wszyscy. Jestem także inną dziewczyną niż wszyscy myślą. Kryję wiele tajemnic, o których prawie nikt nie wie. Prócz moich braci, którzy muszą wiedzieć prawie wszystko na mój temat. Harry uśmiecha się kiedy mówię, że jestem gotowa. Podnosi się z mojego łóżka, odrzucając jakąś książkę, którą się bawił na bok. Chwyta moją dłoń, a drugą otwiera drzwi od mojego pokoju. W ostatniej chwili mam szansę zgasić światło. Przekręcam kluczyk w drzwiach i wiem, że teraz nie ma odwrotu. Już teraz nie ucieknę. Muszę zmierzyć się z tym wszystkim od początku. Będę musiała w jakiś sposób zapobiec wszystkim wspomnieniom, ponieważ obiecałam że zapomnę to co działo się jeszcze w Anglii. Że będzie trudno, ale zapomnę. Ale nie zapomniałam i chyba nie zapomnę tego dnia nigdy. Tej chujowej imprezy, na której tak kurewsko się upiłam. Nie, nie mogę teraz zakrzątać sobie tym myśli. Nawet nie wiem dlaczego ale szybkim ruchem chwytam Harry'ego za ramiona i przyciskam do ściany w korytarzu. Nie opiera mi się, kiedy moje usta odnajdują jego, a mój język chce delikatnie dotykać jego podniebienia. Pozwala mi na to, a jego dłonie znajdują się na moim tyłku. Totalnie to ignoruję, ponieważ chcę teraz zapomnieć o tym o czym właśnie sobie przypomniałam. Nie mogę o tym pamiętać. Przecież do kurwy obiecałam im wszystkim. Kiedy odrywam się od Harry'ego nie starcza mi tchu, uśmiecha się do mnie i zakłada kosmyk moich włosów za ucho.
-Co to było?
-Nie wiem, po prostu chciałam ci podziękować za to, że bierzesz mnie na tą imprezę, chcesz iść na randkę i ogólnie.
-Jeszcze będziesz miała czas na dziękowanie, maleńka.
Czuję, że na jego słowa na moich policzkach wybucha brunatny rumieniec. Nie wiem co miało oznaczać to ostatnie, ale wiem, że nic dobrego. Nie mogę się tym teraz przejmować, teraz najważniejsze jest to żebym przetrwała tą imprezę i nie zaliczyła żadnej wpadki. Mocno i stanowczo chwytam dłoń Harry'ego i kierujemy się korytarzem do drzwi wyjściowych z mojego akademika. 

--------------------------------

Podjeżdżamy pod dom rodzinny Theresy. Jest duży, cholernie duży, a białe ściany jeszcze bardziej podkreślają ten śliczny budynek. Parkujemy przy krawężniku, a ja nadal przyglądam się tym wszystkim ludziom stojącym na trawniku. Harry podbiega do moich drzwi i już po chwili uchyla je podając mi dłoń. Chwytam ją i wychodzę z samochodu. Jest taki miły, jak nigdy nie był. Jednym przyciskiem zamyka drzwi od czarnego SUV-a. Uśmiecha się do mnie i mocniej zaciska uścisk na mojej dłoni, gdy próbuję mu się wyrwać zauważając jego przyjaciół. Przystaję w miejscu, ponieważ już teraz serio nie chcę tam być. Nie chcę z nim tam być, będą później gadać jaka to ja nie jestem, że jestem kolejną dziwką Harry'ego, a naprawdę tego nie chcę. Rzucam mu zaniepokojone spojrzenie, a on odwraca się w moją stronę i chwyta moją twarz w swoje dłonie. Opiera nos o mój i przełyka ślinę. 
-Coś się stało?
Szepcze, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Nie chcę mu mówić, że przez jego przyjaciół po prostu mam ochotę stąd uciec i nigdy nie wrócić, ale wtedy będzie sądzić, że jestem tchórzem i że nigdy sobie z niczym w życiu nie poradzę. Że jestem słaba psychicznie. Akurat to jest prawdą po tych wszystkich moich przejściach, ale przecież obiecałam sobie, że nikt się nie dowie więc tym bardziej nie. Uśmiecham się do niego i kładę swoje dłonie na jego karku mocno przyciskając swoje usta do jego. Smakuje pieprzoną miętą i papierosami co sprawia, że moje serce bije coraz szybciej. 
-Nie.
Harry przytakuje i całuje mnie jeszcze raz tylko tym razem w głowę. To czułe i po prostu miłe. Nie spodziewałam się, że może taki być. Chwytam jego dłoń i wchodzimy przez frontowe drzwi do domu w którym jest głośno od muzyki, szalonych wrzasków i śmierdzi potem, alkoholem i różnymi perfumami, czy dezodorantami. 
-Przynieść ci coś do picia? 
-Wódkę z colą. 
-Robi się ślicznotko. Tylko uważaj na innych. Najlepiej tutaj zostań, okej?
Harry przekrzykuje muzykę, a ja tylko przytakuję. Matko dlaczego zgodziłam się na ten chujowy alkohol, a tak zawsze miałam to niego pociąg. Zawsze lubiłam pić. Do tamtego wieczoru. Gdy prawie zabiłam tamtego chłopaka. Nie wiem kim był, ale chodził do mojej szkoły. To był ostatni jebany raz, kiedy cokolwiek piłam. Wtedy się zmieniłam. Zaczęłam chodzić do kościoła, inaczej się ubierać. Ogólnie tak cholernie się zmieniłam. Rodzice byli bardzo ze mnie dumni, choć wiedziałam, że to i tak nic między nimi nie zmieni. Że nadal będą się zdradzać, ale przed innymi udawać jaką są przykładową rodziną. Przewracam oczami na moje myśli i opieram się o białą ścianę w korytarzu przyglądając się obleśnie całującym się parą. Tak, to są właśnie te szalone imprezy na studiach. Spoglądam na swoje ciało, po czym przenoszę wzrok na ciało jakiejś dziewczyny. Ona jest taka perfekcyjna. Długie, zgrabne nogi. Brzuch bez żadnej fałdki, a ja? Kartofel, który już chyba gorszy być nie może. Chce mi się płakać, ale tego nie zrobię. Nie teraz. Odwracam od niej wzrok i dostrzegam Harry'ego niosącego dwa czerwone kubki, które wypełnione są prawie do brzegów. Uśmiecham się do niego i chwytam jeden z nich. Pociągam pierwszy łyk i czuję gorzkie uczucie przepływające wzdłuż mojego przełyku pozostawiając piekące uczucie po sobie. 
-Hola, hola. Nie tak szybko, maleńka. Upijesz mi się za szybko- Harry poprawia kosmyk moich włosów i delikatnie przystawia czerwony kubek do swoich ust pociągając z niego łyk. Do jasnej cholery jak my wrócimy do domu, jeśli on będzie chciał w ogóle do niego wracać- jesteś śliczna, wiesz?
Mam ochotę zachichotać tak jak zrobiłaby to reszta dziewczyn, ale nie jestem jak one. Jestem gruba, niska, brzydka, a do tego jestem kujonem. A one są śliczne, zgrabne i nie uczą się za wiele co właśnie kręci wszystkich facetów. Uśmiecham się tylko do niego i czuję jak na moje policzki wpływa brunatny rumieniec. Dlaczego on tutaj jeszcze ze mną stoi? Przecież już dawno mógłby pieprzyć jakąś laskę. Ah tak, jest tutaj ze mną i jak znam życie nie odstąpi mnie na krok. Pociągam kolejny łyk z czerwonego kubka, a alkohol promieniuje po całym ciele sprawiając, że mam żar pod skórą. Kręci mi się w głowie. Kurwa nic dzisiaj prawie nie zjadłam, to chujowe uczucie. Niedobrze mi. Nie mogę teraz zwymiotować. Powracam myślami do chłopaka, który intensywnie wpatruje się w moje tęczówki i co chwila pokazuje rządek swoich białych zębów. Są takie śliczne, zresztą jak on. Matko wszyscy są tutaj perfekcyjni tylko nie ja, mam ochotę się rozpłakać, ale zamiast tego, owijam ramiona wokół torsu Harry'ego nie przejmując się czy cokolwiek wyleciało mi z kubka. Jest zaskoczony moim zachowaniem bo wzdycha ciężko i klnie pod nosem najwyraźniej rozlewając zawartość swojego kubka na podłogę. Całuje czubek mojej głowy i zaczyna delikatnie pocierać dłonią moje plecy. Tak ślicznie pachnie. Nawet nie wiem czym, ale po prostu cudownie. Nagle wszystko w mojej głowie przyspiesza i ciągnę go na prowizoryczny parkiet i wpadamy w tłum ludzi. Śmierdzą potem, alkoholem i innymi rzeczami, ale wcale mi to nie przeszkadza. Nadal trzymamy w dłoniach nasze kubki, ale mocno się obejmujemy. Tak naprawdę, wiem że nic nas nie łączy, nawet nie wiem czy chciałabym żeby nas łączyło, ale teraz desperacko muszę się kogoś tutaj trzymać, ponieważ nawet nie wiem kogo mogłabym jeszcze tutaj ujrzeć. Poruszamy się w rytm muzyki, nawet nie bardzo zwracając uwagę na innych.
-To jest mój pierwszy raz.
-Pierwszy raz, co?
-Eh.. nigdy nie tańczę na imprezach. Zawsze siedzę na tyłku i przyglądam się innym zastanawiając się kto niewinny może dostać dzisiaj w mordę.
-Ah..
Żałuję, że zapytałam. Wcale nie musiałam tego wiedzieć. Uśmiecham się sztucznie do mojego partnera, a on chyba zauważa moje zdezorientowanie, ponieważ chwyta moją dłoń i mocno zaciska na niej uścisk. Spoglądam w jego zielone tęczówki, które są inne niż zwykle. Łagodniejsze i sprawiają, że staje się młodszy.  Mam ochotę go teraz pocałować, ale on ubiega moje myśli i mocno przyciska swoje usta do moich. Są takie miękkie, a metalowy kolczyk przyprawia mnie o gęsią skórkę. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Wspinam się na palcach i przechylam głowę, aby pogłębić nasz pocałunek. Matko nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się zachowywałam. Oczy rozszerzają mi się w chwili kiedy Harry zjeżdża jedną ze swoich dłoni w dół mojego ciała i opiera ją na pośladku delikatnie go masując opuszkami palców. Nie wiem czy go kocham, ale jego dotyka sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej. Mocno napieram swoim ciałem na niego, a on cicho jęczy w moje usta. Nie mam pojęcia czy ktoś nam się przygląda, ale jest tutaj tak wiele ludzi, że sama zaczynam w to wątpić. Jego język delikatnie wiruje wokół mojego i delikatnie go masuje. Mam ochotę jęknąć mu prosto w usta ale się powstrzymuję. Nie mogę mu pokazać, że mi na nim zależy, bo sama nie wiem czy to jest prawda. Sięgam jedną dłonią za jego kark i przyciągam go jeszcze bliżej chwytając jego włosy u nasady. Delikatnie masuję skórę jego głowy, a on totalnie poddaje się mojemu dotykowi. Kiedy wreszcie oddalamy się od siebie nie mam czym oddychać, nie mogę złapać porządnego oddechu, a jego policzki są całe czerwone. Przygryza swoją dolną wargę, a ja nie potrafię przestać się na niego gapić. Jest taki cudowny, nawet ten kolczyk w wardze sprawia, że jest śliczny.
-Woah, Sarah. To było niesamowite. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak ty potrafi aż tak nieźle całować.
-No widzisz. Jeszcze tak naprawdę mnie nie znasz.
-A opowiesz mi o sobie?
-Może nie teraz. To bardzo długa i dziwna historia. Nie wiem czy będziesz potrafił to wszystko zrozumieć.
-Dobrze. Zaczekam. Zaczekam tyle ile będzie ci potrzebne.
Wiem, że ta odpowiedź to wyzwanie. Będę musiała zmierzyć się z kimś takim jak Harry. Tylko czy ja będę potrafiła po raz kolejny powrócić do podobnego życia jak tamto. Czy będę potrafiła wybaczyć sobie ten cholerny błąd, który popełniłam tamtej nocy. Słowa Harry'ego są też w pewnym sensie obietnicą. To, że zaczeka oznacza też to, że nie chce się spieszyć i wiem to. Nawet nie wiem skąd, ale po prostu to wiem. Uśmiecham się do niego, a on nachyla się jeszcze raz ale tym razem tylko po to aby tym razem przycisnąć wargi do mojego czoła. Chichoczę w myślach, ponieważ nie chcę wyjść na głupią idiotkę i przymykam powieki żeby choć na chwilę wyobrazić sobie, że mnie tutaj wcale nie ma. Nadal zastanawiam się co jest między nami, ale jak znam życie pewnie nic. Nawet się z tego powodu cieszę, choć naprawdę chciałabym coś zmienić w swoim życiu w którym teraz będzie mi ciężej niż zwykle. Pojawi się w nim ten kutas Liam. Nie mogę teraz o nim myśleć, to jeszcze nie ta pora. Nadejdzie czas kiedy będę musiała mu poświęcać wszystkie wolne chwile, spokojnie, nie mogę się tym teraz zadręczać. Nie powiem nic Harry'emu, ponieważ nie jesteśmy razem, a po drugie nie chciałabym żeby wiedział, ponieważ sprawdzałby pewnie na każdym kroku czy aby na pewno Liam mnie nie wykorzystuje. A od tego mam jak na razie Nialla, który bardzo dobrze sobie z tym radzi.

-----------------------

Harry's Pov

-Sarah! Gdzie ty jesteś? Sarah, do kurwy. Nie bawimy się w kotka i myszkę. Odezwij się chociaż błagam.
Mam ochotę popełnić teraz co najmniej samobójstwo, ponieważ ona jest kompletne pijana. Gdybym wiedział, że te kilka drinków tak bardzo zawróci jej w głowie nie pozwoliłbym jej wypić ani łyka tej pieprzonej wódki. Wreszcie dostrzegam ją jak siedzi na jednej z ławek koło oczka wodnego. Wypuszczam z siebie oddech, który wstrzymywałem kiedy nie mogłem jej znaleźć i szybkim krokiem zbliżam się w jej stronę. Chichocze i pokazuje coś na niebie. 
-Popatrz Harry. To gwiazdy, a to księżyc. 
-Kurwa szukałem cię, miałaś tam być do chuja. Nie wiesz jak bardzo się martwiłem. Serce podeszło mi do gardła i waliło jakbym dostał jakiejś palpitacji. Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego wyszłaś z domu?
-Matko, Harry! Jesteś takim dupkiem. Przecież, nic by mi się nie stało. Żyję i oddycham. 
Wstaje z ławki i szybkim ruchem chwyta za moje ramiona co oznacza, że nawet nie potrafi utrzymać tej chujowej równowagi. To będzie zabawne, naprawdę zabawne. Śmierdzi alkoholem, a jej oczy się świecą. Nawet teraz wygląda ślicznie. Jej krągłości są idealne, a śniada cera sprawia, że jest jeszcze cudowniejsza. Siadamy na ławce, a ona zaczyna się śmiać. Owijam swoje ramię wokół jej ciała i przyciągam ją mocniej do siebie. Nachylam się nad nią i delikatnie łącze nasze wargi. Nie odwzajemnia tego pocałunku co oznacza, że jest coś nie tak. I już po chwili wiem o co chodzi. Nachyla się nad oczkiem wodnym i wymiotuje wprost do niego. To obrzydliwe, ale co poradzę, że chyba się w niej zakochałem. Nie wiem czy to możliwe, ale mam nadzieję, że wreszcie mi się udało. Chwytam w dłoń jej włosy, aby sobie ich nie pobrudziła. Jest mi niedobrze, serio nie dobrze.  Ale muszę się jakoś postarać o to, aby poczuła się ze mną bezpiecznie. 
-Styles wyruchałeś już tą laskę?
-Zamknij się Hemmings. Nie twój zasrany interes kurwo.
-Okej, okej.
Kiedy spoglądam na Lucasa on podnosi ręce w obronnym geście.  Czemu zawsze musi pojawić się w najmniej odpowiednim momencie.  Spoglądam na Sarah,  a ona przeciera dłonią swoje usta. Nie wygląda najlepiej. Spogląda na mnie i w momencie robi się czerwona. Czy ona nie rozumie, że nie musi się przede mną wstydzić. Każdy ma jakieś wpadki,  a ona zaliczyła dzisiaj jedną z nich. Przygryzam policzek od środka, kiedy delikatnie poprawia swoje włosy i dekolt kombinezonu, który odkrył jej delikatnie owłosioną skórę i małe piersi. Dlaczego aż tak bardzo do cholery jej pragnę?  Jest całkiem inna niż wszystkie dziewczyny z którymi się pieprzyłem. One były wysokie, miały duże piersi i zazwyczaj były blondynkami do cholery. Patrzę w jej oczy i dostrzegam w nich wstyd. Chwytam jej drobną dłoń i unoszę do swoich ust, aby delikatnie dotknąć ją moimi wargami.
-Czemu jeszcze nie poszedłeś?
-Bo jesteś w okropnym stanie, a ja nie mam później zamiaru zabierać z ciebie łap innego kolesia. Obiecałaś, że będziesz moja.
-Wiem.
Spogląda na swoje palce i zaczyna zdzierać lakier z paznokci. Spoglądam na nią jeszcze raz tylko bardziej i dostrzegam małą bliznę na szyi, cholernie wystające obojczyki, małe piersi, chude ręce,  małe fałdki na brzuchu i trochę grubsze nogi niż mają normalne dziewczyny.  Jest taka śliczna i niewinna. Gdyby ktoś ją skrzywdził zabił bym go. Potrafiłbym do cholery zabić. Ona będzie moja i tylko moja i zniszczę każdego kto mi ją odbierze. Mam ochotę zbesztać sam siebie za to co mówię, ale nie mogę. Serio bym go zniszczył. Jeśli ja nie mogę jej mieć, nikt jej nie będzie do chuja miał.
-Chodź, pójdziemy do gościnnego, a rano pojedziemy. 
-Wiesz gdzie jest gościnny?
-Tak. Spałem tutaj kilka razy. 
-Oh.. 
Uśmiecham się do dziewczyny w której chyba się zakochałem i wyciągam dłoń w jej stronę.  Zaczyna chichotać co sprawia, że w moim brzuchu pojawiają się po raz kolejny te przysłowiowe motylki. Nigdy nie miałem czegoś takiego, to uczucie jest cholernie nieznane i dziwne. Nie mogę obiecać,  że nigdy jej nie zdradzę, bo zapewne to zrobię, ale będę ją kochał, a ona będzie czuła się bezpiecznie. Kiedy chwyta moją dłoń jednym ruchem podnoszę nas z ławki. Zaczyna chichotać wprost w moje usta w momencie kiedy nasze ciała uderzają o siebie. Mam ochotę się uderzyć za to, że pozwoliłem jej tyle wypić. Ale skąd do cholery mogłem wiedzieć, że aż tak bardzo się upije. Szybko chwytam ją w pasie i podrzucam do góry, aby później ją złapać. Kładę jedną ze swoich dłoni na jej plecach a drugą pod kolanami. Jest lekka, zabójczo lekka. Ciekawe ile waży. Nie nie mogę teraz o tym myśleć, muszę po prostu spokojnie doprowadzić ją całą i zdrową na piętro i położyć w gościnnym. Zostać z nią całą noc, aby nie musieć się martwić, że jakiś zjeb będzie chciał ją dotykać, albo zgwałcić. Wyrzucam z myśli ten obraz i słucham co szepcze mi do ucha, a właściwie szyi sądząc, że to ucho. Mam ochotę się z niej śmiać. Kiedy wchodzimy do środka nikt nawet nie zauważa, tego że trzymam tą księżniczkę na rękach i niosę ją gdzieś na górę. I tak by pomyśleli, że chcę ją pieprzyć, czy coś w tym stylu. Przecież taki właśnie jestem. Pieprze każdą dziewczynę, która wpadnie mi w ręce. Kiedy wchodzę po schodach jest mi coraz ciężej, nawet nie wiem dlaczego po prostu, a moje włosy spadają mi luźnymi pasmami na twarz. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach i mam przekręcić gałkę słyszę najgorszy głos na świecie. To Rose Craig. Moja ulubienica, którą pieprzyłem już chyba na milion sposobów.
-Hej Harrrryyy.. Coooooooo tamm u mojegooo ulubieńcaaaa?
-Jesteś pijana Rose. Nie będziemy teraz rozmawiać.
-Harry kto to jest?
-Sarah, to Rose. Siostra Renee. Już idziemy do pokoju i pójdziemy spać.
-Ohohoh.. Widzę, że chceszzz przeleciećććć paniąąąą święęętoszkowatąąąąą..
-Zamknij mordę.
Zatrzaskuję drzwi stopą i odkładam Sarah na miękki materac w gościnnym i zanim mogę się podnieść i ściągnąć z siebie ubrania, ona ciągnie mnie na siebie i odnajduje moje usta, które idealnie wpasowują się w moje. Chwyta za koniec mojej koszuli i ciągnie ją ku górze. Kiedy odpuszcza, chwyta pasek moich spodni i zaczyna go rozluźniać. Śmierdzi alkoholem tak jak ja, ale muszę się opamiętać.
-Przestań, za dużo wypiłaś!
-Harrrrryyyyyy, alllleee noooo nieee jeeesteeeem pijaaaanaa.
Przeciąga każde słowo co tym bardziej nie wpływa na jej korzyść. Ciekawe kiedy ostatni raz piła, bo nie wygląda zbyt dobrze.
-Jesteś Sarah. Jesteś. Jeśli to teraz zrobimy, jutro będziesz tego żałować.
-Powinieneś się zgodzić, bo taka okazja nigdy się może nie zdarzyć.
Przytakuję, bo i tak wiem, że zaraz zemdleję. Rozsuwam jej nogi kolanem i nadal ją całuję. Prześlizguję swoją dłoń przez nogawkę jej kombinezonu i dotykam jej delikatnie owłosionego brzucha, który na pewno jest idealny. Nie ma innej opcji. Musi być kurwa idealny. Nagle czuję, że odpuszcza, a jej usta przestają się ruszać razem z moimi. Zasnęła. Nareszcie zasnęła. Schodzę z niej i składam spodnie oraz koszulę na kupkę i odkładam na krześle przy biurku. Podchodzę do niej i zdejmuję jej te okropne buty, które na pewno zostawiły odciski, które mógłbym scałować. Zsuwam jej marynarkę i po chwili także kombinezon pozostawiając na niej tylko czarną bieliznę. Jest idealna i nie myliłem się. Jej piersi są małe, ale wcale mi to nie przeszkadza, brzuch jest idealny, a uda nie są tak chujowo chude jak u innych i bardzo dobrze. Mam ochotę żeby zaciskały się wokół mojej głowy. To jest moje jedyne marzenie na teraz. Podchodzę do drzwi i przekręcam klucz, aby nikt nam nie wszedł do pokoju. Musimy być bezpieczni, przynajmniej ona musi. Nie wytrzymałbym jeśli ktoś by ją skrzywdził. Kładę się obok niej na łóżku i przykrywam nas kocem. Zasypiam z myślą, o tym że Sarah mocno zaciska uda na mojej głowie kiedy robię jej dobrze językiem. 

Sarah's Pov

Mam ochotę zacząć się śmiać w chwili kiedy Harry bierze mnie na ręce. Kiedy wejdziemy do tego cholernego domu i nas ktoś zauważy będą jaja. Wszyscy będą gadać o mnie i o nim, a nie chcę tego, ponieważ moi bracia mogą się znów dowiedzieć, że pije. Po tym wszystkim obiecałam, że już nigdy tego nie zrobię. Przed oczami znowu pojawia mi się ten chłopak, gdy patrzy się na mnie w szpitalu, a jego głowa owinięta jest bandażami, a do twarzy przylega mu maska. Jego brązowe oczy wwiercały się wtedy we mnie. Pamiętam to jak dziś. Pochylam się w stronę Harry'ego.
-Chciałabym żebyś mnie pieprzył, pierdolił mnie przy wszystkich. Robił mi tylko co byś chciał, a ja zgadzałabym się na wszystko. Ciekawe czy bez koszulki też wyglądasz tak seksownie, na pewno. Niall ostrzegał mnie przed tobą, ale jebać Nialla to jebany kutas, który myśli tylko o swoim szczęściu. Chciałabym żebyś bardzo mocno mnie rżnął zrzucając ze mnie wszystkie ubrania. Nie pozwalając na to abym się zakrywała.
Przestaję szeptać w chwili kiedy wybija mnie głośna muzyka, musieliśmy wejść do środka. Nawet nie mam siły otworzyć tych pieprzonych oczu. Za dużo wypiłam, za dużo się stało. Czuję ciężki oddech Harry'ego na moich włosach kiedy wchodzimy po schodach. Wiem, że jestem ciężka i gruba, dlatego nigdy nie chciałam pozwolić na to aby ktokolwiek brał mnie na jebane ręce. Ale teraz jestem tak pijana, że nic mi nie przeszkadza. Nagle słyszę piskliwy głos, który wprawia mnie w osłupienie. Mam ochotę znowu wymiotować, tylko tym razem na jej twarz. Na twarz jebanej Rose Craig.
-Hej Harrrryyy.. Coooooooo tamm u mojegooo ulubieńcaaaa?
-Jesteś pijana Rose. Nie będziemy teraz rozmawiać.
Poruszam się nerwowo na rękach mojego wybawiciela z nadzieją, że zrozumie, że nie mam ochoty na to, żeby z nią teraz rozmawiał. Cisza, która panuje między ich dwójką wprawia mnie w osłupienie, więc muszę udawać, że nie wiem kim jest.
-Harry kto to jest?
-Sarah, to Rose. Siostra Renee. Już idziemy do pokoju i pójdziemy spać.
-Ohohoh.. Widzę, że chceszzz przeleciećććć paniąąąą święęętoszkowatąąąąą..
-Zamknij mordę.
Słowa Rose odbijają się w mojej głowie echem i coraz bardziej zaczynam się zapadać. Boję się, że właśnie tak wszystko się skończy, ludzie będą się ze mnie śmiali, a Harry będzie miał mnie głęboko w dupie i będzie potrafił zapomnieć o mnie zatapiając się w innej. Nagle drzwi zatrzaskują się, a on delikatnie odkłada mnie na materac, a ja nie pozwalam mu odejść i ciągnę go za sobą. Przyciska swoje usta do moich i delikatnie zaczyna je masować. Chwytam za koniec jego koszuli podciągając ją wyżej aby dotknąć jego torsu. Mam ochotę żeby mnie przeleciał i mówię to naprawdę. Chwytam za pasek jego spodni i zaczynam go luzować, aż w końcu udaje mi się go odpiąć.
-Przestań, za dużo wypiłaś!
-Harrrrryyyyyy, alllleee noooo nieee jeeesteeeem pijaaaanaa.
Każde słowo padające z moich ust jest wypowiadane tak wolno, jak nigdy, za to Harry zaczął strasznie szybko mówić, zbyt szybko.
-Jesteś Sarah. Jesteś. Jeśli to teraz zrobimy, jutro będziesz tego żałować.
Kiedy rozsuwa kolanem moje uda moje serce przyspiesza do najszybszych możliwych obrotów. Nie jestem świadoma tego co właśnie w tej chwili robię. Otwieram oczy aby spojrzeć w szmaragdowy odcień oczu Harry'ego i widzę jak jego włosy opadają luźnymi pasmami na jego twarz. Jest idealny. Mój oddech zaczyna się rwać, kiedy opuszkami swoich palców, które mają liczne odciski przejeżdża po skórze na moim brzuchu. Jeszcze raz stykamy wargi i nagle koniec. Widzę ciemność. Straciłam świadomość, po prostu zasnęłam.

------------------------

W pokoju jest za jasno. Jest za jasno do cholery. Otwieram powoli oczy i dostrzegam biały sufit. Nie jestem w domu? Nie wróciłam? Nie pamiętam wczorajszej nocy. Spoglądam pod kołdrę i dostrzegam na sobie tylko bieliznę. Czy ja coś robiłam z nim? Czy ja coś robiłam kurwa z jebanym Harry'm Stylesem? Nie, nie to nie możliwe. Moja głowa pulsuje, a w ustach mam sucho. Biorę głęboki oddech i przecieram dłonią całą twarz myśląc, że wszystko ze mnie tak po prostu spłynie. Piszczę cicho, ponieważ nie jestem u siebie w domu. Spoglądam na szafkę nocną i dostrzegam szklankę z sokiem pomarańczowym. Obok picia położona jest mała, biała karteczka "Wypij mnie. Poczujesz się lepiej". Pamiętał o mnie. Nie zostawił jak innych. Uśmiecham się jak głupia do tego soku, nawet jeśli nie czuję się najlepiej. Kurwa, miałam już nigdy nie pić. Od tamtego wypadku obiecałam sobie to i znowu jebana kurwa mać to zrobiłam. Znowu źle się skończyło. Moja głowa pulsuje, a ja mam już dość. Dobrze, że dzisiaj nie mamy zajęć. Szybko chwytam za telefon. Dostrzegam tam imię mojego brata.
Ricky: Dzisiaj mamy jechać po twojego Priusa. Rodzice przysłali Ci pieniądze, na ten jebany samochód.
Ricky: Sarah, odpisz jak będziesz mogła.
Ricky: Co się z tobą dzieje?
Ricky: Gdzie ty do kurwy jesteś!!!!!!!
Ricky: Sarah, kurwa mać. Rozpierdolę każdego jeśli nie odpiszesz.
Ricky: Jest już czternasta, a Prius nie będzie czekał. Zadzwoń.
W momencie wspomnienia tamtej nocy powracają w powolnym tempie. To jak tańczyłam z Harry'm i on mi powiedział, że to jego pierwszy raz, jak uciekłam za dom choć kazał mi być w środku. Jak patrzyłam w gwiazdy, a on się wkurzył gdy nie reagowałam na jego wołanie choć słyszałam go bardzo dobrze. Chciało mi się wtedy z niego śmiać i to właśnie robiłam. Kiedy przybliżył się do mnie i delikatnie całował moje wargi. Kiedy rozmawialiśmy o tym jaka jestem nieodpowiedzialna. Pamiętam, że prawie na niego zwymiotowałam to było okropne. Wtedy tak się tym wszystkim przejął, że wziął mnie na ręce, a ja prawie zasnęłam w jego ramionach, ale wtedy ta suka Rose zaczęła gadać. W mojej głowie nadal odbija się echem jej piskliwy głosik i to jak flirtowała z nim. Tak po prostu z nim, przecież nie jesteśmy razem. Pamiętam jeszcze jak całowaliśmy i dotykaliśmy się ale nic poza tym. Nic. Matko, czy coś było dalej? Nic nie pamiętam, chyba straciłam świadomość. Spoglądam jeszcze w dół na swój brzuch, matko musiał zobaczyć jaka jestem gruba i zapewne już śmieje się ze mnie ze swoimi kolegami. Chwytam za szklankę i wypijam łyk lekko schłodzonego soku pomarańczowego, który mi przyniósł podczas gdy wybieram numer do mojego brata. Kilka sygnałów i wreszcie odbiera.
-Sarah co z tobą nie tak? Prosiłem cię, żebyś nie robiła już tak nigdy więcej.
-Ricky będę na szesnastą u ciebie w mieszkaniu, okej? Po prostu wczoraj w nocy strasznie dużo się uczyłam i zasnęłam koło szóstej.
-Okej. Dobrze. Czwarta. Jeśli spóźnisz się o minutę nigdzie z tobą kurwa nie pojadę.
-Nie przeklinaj.
-Dobrze. Pa.
Rozłącza się i pozostawia mnie samą z moimi myślami, które są rozbiegane. Szybko wychodzę z łóżka zrzucając tym samym z siebie kołdrę i zostając w samej bieliźnie. Dopijam sok i przechodzę przez cały pokój aby dotrzeć do swojego kombinezonu i założyć go na siebie. Kiedy nachylam się aby go złapać nagle drzwi się otwierają. Szybko chwytam za materiał i zasłaniam się nim. Odwracam się na pięcie i dostrzegam nie nikogo innego jak pieprzonego Liama Jamesa Payne'a. Moje serce przyspiesza, a on przygryza dolną wargę. Zamyka drzwi i siada na krawędzi łóżka. Uśmiecha się do mnie, a ja słabo odwzajemniam ten gest, wygląda to raczej jakbym się krzywiła. 
-A więc spałaś z Harry'm, tak?
-No tak jakoś wyszło.
-Czyli teraz jesteście tak jakby parą?
-Nie. Matko. Liam, nie. Ohh.. matko, to nie tak. Po prostu byłam strasznie pijana i położył mnie do łóżka.
-Okej, to nie moja sprawa. Ale mówię ci tylko, żebyś uważała. Może wydawać się fajny, ale tak nie jest nawet nie wiadomo jak bardzo byś chciała. On nie jest chłopakiem dla ciebie.
-Za to może ty jesteś?
-Nie, nie jestem ciebie warty. I on też. Nigdy nie zasługiwałbym na ciebie, on też. Póki masz czas to uciekaj jak najdalej od niego, żebyś nie trafiła w jego jakąś kolejną pułapkę.
-Kolejną pułapkę, o czym ty mówisz Liam?
-Ehh.. dowiesz się w swoim czasie, a jak na razie ubieraj się i wyjdź stąd jak najszybciej. To dom moich rodziców, wyprowadzę cię tylnym wejściem, żebyś na niego nie wpadła.
-Powiedz mi o co do kurwy chodzi!
-Harry nie jest fajny. Najpierw pieprzy laski, a jak przyjdzie co do czego to je zostawia bez słowa pożegnania. Nawet kilka dziewczyn zostało przez niego zgwałconych, nagrywał niektóre. On to ogląda. On nie jest normalny uwierz mi.
-A ty jesteś?
-Nie jestem Sarah, ale nigdy nie zrobiłbym nic podobnego. Wyjdziesz ze mną z tego domu okej? Mój samochód stoi na podjeździe pomiędzy samochodem Theresy i Harry'ego. Nikt cię nie zauważy, przysięgam. 
-Ohh, okej. Ale mogę się przebrać?
-Jasne. 
Uśmiecham się do niego i pokazuję dłonią aby się odwrócił. On zaczyna się śmiać po czym wybucha śmiechem i odwraca się. Dlaczego tak bardzo mu zależy na tym, żebym aż tak bardzo znienawidziła Harry'ego. Co on takiego złego robi. Nie wierzę w jego opowieści, ale muszę z nim wyjść aby wreszcie dał mi spokój. Chcę przeżyć ten dzień bez zbędnych kłótni, naprawdę. Podchodzę do niego i delikatnie stukam jego ramię kiedy już jestem gotowa. Odwraca się na pięcie i spogląda na mnie.
-Woah, tak wyglądałaś wczoraj? Nie dziwię się, że tylu facetów o tobie mówiło. Znaczy nie konkretnie o tobie, ale domyśliłem się, że chodzi o ciebie. Mówili o jakiejś dziewczynie, która przyszła na imprezę z Harrym. Mówili też, że znają cię z uczelni i zajęć, ale nie wiedzieli kim jesteś. Mówili jak bardzo jesteś seksowna, a ja nie mogłem tego słuchać. 
-Proszę cię, już nie gadaj pierdół, Liam. 
-Naprawdę, wyglądasz tak seksownie, że mógłbym przelecieć cię tutaj zaraz natychmiast, bo od samego patrzenia na ciebie, mój penis staje się twardszy.
-Jesteś obrzydliwy.
Krzyczę na niego i zakrywam twarz dłońmi, aby nie zauważył czerwonych rumieńców, które wpłynęły pod wpływem chwili na moje policzki i całą twarz. Zaczyna się śmiać i mocno przyciska mnie do swojego torsu całując czubek głowy. Nie wiem, czy będę potrafiła wytrzymać w jego towarzystwie tyle czasu, przecież to całe dnie. Te pieprzone korepetycje, dlaczego ja? 

--------------------------

-Właściwie powiedz mi o co chodzi? Dlaczego mówisz mi te wszystkie okropne rzeczy o Harrym? Chcesz, żebym go znienawidziła?
-Nie, to nie tak Sarah. Po prostu nie chcę żeby on cię skrzywdził, nie zasługujesz na to, naprawdę. Mam nadzieję, że przejdzie ci on.
Kiedy maluję sobie usta mój telefon dzwoni, przeciągam zieloną słuchawkę i przykładam telefon do ucha.
-Jestem pod twoimi drzwiami, otwórz.
-Gdzie jesteś?
-Za drzwiami, otwórz.
-Dobra.
Rozłączam się i nie wiem kompletnie co myśleć. Liam leży u mnie na łóżku, a Rickiego wcale nie miało tutaj być. Liam miał mnie do niego odwieść, a nie. Ja pierdole, co teraz.
-Mój brat tu jest. Wstań. Albo przynajmniej po prostu siedź.
Przekręcam w drzwiach klucz i szybkim ruchem je otwieram. Spoglądam na mojego brata, który ma na sobie tylko bordowy t-shirt i czarne sprane jeansy. Jest chyba zdezorientowany, ponieważ niepewnie się uśmiecha i drapie po karku.



-Ehh.. tak. To jest Liam mój kolega, a to Ricki jeden z moich braci.
-Hej. Miło mi. Jedziesz z nami po Priusa, dla Sary?
-Ohh..Będziesz miała nowy samochód, dlaczego nie mówiłaś?
-Nie wiem.
-Jasne, że pojadę.
Kurwa mać, dlaczego mój brat musi być taki otwarty do każdego. Gdyby wiedział jaki jest Liam, to nawet nie zaprosiłby go na wspólne oglądanie tego pieprzonego samochodu. Uśmiecham się do nich i chwytam za torebkę, która leży na krześle przy moim biurku.
-Poczekam na zewnątrz.
-Masz, to kluczyki do mojego samochodu. Tam poczekaj.
Co jest? Dlaczego Liam daje mu kluczyki zamiast iść z nim. Mój brat wychodzi zamykając za sobą drzwi mojego pokoju. Nie daję rady się odwrócić, ponieważ ciepłe ciało Liama przywiera do mojego i mocno przyciska do blatu biurka. Z moich ust wyrywa się cichy jęk, a on kładzie dłonie dokładnie na moich.
-Widzę, że nasza znajomość, przeszła na kolejny szczebel. Jestem już kolegą. Wczoraj byłem wrogiem, dziś jestem kolegą. Kurwa jesteś taka seksowna. Dlaczego umawiasz się z tym palantem? Powinnaś być ze mną. Traktowałbym cię jak księżniczkę, myślałbym o twoich dłoniach na moim ciele, o twoich ustach na moich wargach. Nigdy bym cię nie zranił. Potrafiłbym sprawić, że poczułabyś się jak nigdy. Byłbym przy tobie cały czas.
-Przestań Liam, nie mogę.
-Dlaczego, nie możesz? Nie jesteś z nim do kurwy! Wiem, że jest super rozchwytywany, ale nie jest idealny. Nikt nie jest idealny. Posłuchaj, jeśli on cię skrzywdzi ja sobie tego nie wybaczę, okej? Zabiję go.
-Boże, przestań tak mówić. Jesteście najlepszymi kumplami.
-Tylko to ja przechodziłem przez niego przez piekło kilka lat temu, kurwa, a nie ty!
-Co masz na myśli?
-Twój brat już czeka.
W mojej głowie pojawiają się różne myśli, niektóre całkiem nienormalne, a niektóre po prostu zbyt okropne. Czy Harry kiedyś zrobił coś Liamowi? Nie, to nie możliwe. Tak świetnie się dogadują. Nie mógłby mu nic zrobić. Spoglądam na niego, a on mocno chwyta moją dłoń i ciągnie w stronę drzwi. Niemal je zatrzaskuje i przekręca klucz wkładając go do kieszeni swoich ciasnych jeansów. Jest zły i wiem to. Jeśli będzie tak się zachowywał podczas naszych korepetycji, to ja tego nie przeżyję. Chyba się zabiję. Naprawdę. Spoglądam na niego. Ma zaciśniętą szczękę. Wygląda zarazem tak niewinnie i tak groźnie. Jest taki seksowny. Jego kilkudniowy zarost sprawia, że wygląda bardziej poważnie. Kiedy jesteśmy już przy drzwiach wyjściowych z akademika on mocno przyciska swoje usta do mnie sprawiając, że nie mogę oddychać. Moje wargi wbrew mnie współpracują z nim. Tak cholernie współpracują. Już sama nie wiem w co się pakuję. Nie wiem komu ufać. Nie wiem kto mówi prawdę. Nie wiem, co mam jeszcze zrobić żeby wszystko się ułożyło. Kiedy odrywa się ode mnie, nie odzywa się słowem tylko wychodzi na zewnątrz pozostawiając mnie z gonitwą myśli. Wychodzę na świeże powietrze i dziękuję Bogu, że nie pozwolił mi się tam udusić. On jest taki trudny. Nie wiem jak do niego dotrzeć, ale w końcu znajdę na niego ten pieprzony sposób. Podchodzę do jego SUV-a i wsiadam na tylne siedzenie. Spoglądam na niego, ale on jakby mnie nie zauważał.

----------------------

-Co jest z tobą nie tak do kurwy? 
-Ze mną co jest nie tak? To ty nie chcesz dać mi szansy, tylko tej kurwie. Tak ogólnie twój brat myśli, że jesteśmy razem. Widział jak się całowaliśmy. Zapytał się mnie czy jesteśmy razem. Oczywiście powiedziałem, że nie. Na co się zaśmiał i powiedział, że widać, że jesteś we mnie zakochana. 
-To jest właśnie jeden z tych problemów dlaczego nie moglibyśmy być razem. Bo tylko ja mogłabym być zakochana, a ty nie. 
-Kto mówi o związku? Ja pierdole.
-To o czym mówisz?
-O pewnej umowie między nami. 
Zauważam Rickiego, który idzie w nasza stronę z przedstawicielem Toyoty. Skądś go znam. To jest przecież. To jest najlepszy przyjaciel mamy. Nienawidzę go.
-Kurwa.
-Nie klnij gówniaro.
-Nic nie rozumiesz.
Moje serce zamiera w chwili kiedy niejaki Thomas Hendris podchodzi do mnie i uśmiecha się jak dawniej. Ujmuję moją dłoń i delikatnie nią potrząsa. Drugą dłonią niespodziewanie chwytam Liama i zaciskam na nim swój uścisk. Moje ciało ogarnia dreszcz, ponieważ dostałam od tego gnoja wiele bolesnych chwil kilka lat temu. Obrażał mnie. Pamiętam to. Pamiętam to jak dzisiaj.
-To ty Sarah? Strasznie się zmieniłaś. Zeszczuplałaś. Tak jakoś urosłaś. Wyładniałaś.
Ohh zamknij się gnoju. Próbowałam zapomnieć o tym jak cierpiałam przez ciebie, wtedy kiedy mówiłeś, że byłam trzecim błędem moich rodziców, że mama mogła wtedy zrobić skrobankę i miałaby święty spokój bez takiego potwora jak ja. Wtedy tak naprawdę zaczęła się gorsza część mojego życia o której wie tylko moja rodzina i znajomi z tamtego popierdolonego miasteczka.
-Dobra. Chcemy kupić samochód, a nie rozwodzić się nad tym, czy Sarah jest ładna. Każdy wie, że jest.
Odwracam głowę w stronę Liama i dostrzegam na jego twarzy grymas niezadowolenia. Jego szczęka zaciska się co chwile, a dłoń nie puszcza mojej. Przygryzam wargę, choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. Boję się, że ktoś tutaj dowie się o tym co ze mną się działo. Boję się, że ktoś przyprowadzi te wszystkie sprawy tutaj do Nowego Jorku i wszyscy dowiedzą się jaką suką byłam. Jak bardzo zmieniłam się w jeden wieczór. Co robiłam, jak wiele kłopotów było ze mną. Wtedy gdy pod koniec szkoły już wszyscy gadali tylko o tym jaka jestem miałam już dość. Codziennie wracałam i płakałam. Przepraszałam Boga za to co zrobiłam. Co właściwie nadal robię.
-Ej, czemu płaczesz?
Nagle widzę przed sobą Liama, który delikatnie dotyka wolną dłonią mojego policzka. Jego dłonie są takie miękkie, bez żadnej skazy. Jakby były po prostu idealne.
-Posłuchaj jeśli on ci coś zrobił, to powiedz mi teraz.
-On? Nie. To jeden z przydupasów mojej matki. Właściwie nie widziałam go już rok, ale po prostu wszystko powróciło w chwili.
-Ale co się stało?
-Nie chcę o tym rozmawiać. To nie jest rozmowa na teraz, rozumiesz?
-Spokojnie. Nie płacz już. Będziemy mieli wiele czasu. Teraz będziemy spędzać większość wieczorów razem. Nie jestem twoim chłopakiem, więc będziesz mogła mówić mi wszystko. Będziemy tylko kumplami okej?
Przytakuję i mocno owijam ramiona wokół niego, a on przyciska mnie do siebie i gładzi moje włosy, opierając brodę o czubek mojej głowy. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła powiedzieć mu o tym jak mam pojebaną rodzinę. O tym jakich miałam przyjaciół.
-Właściwie dlaczego tak dostajesz samochód?
-Za tydzień mam urodziny, no i rodzice nie będą pewnie mogli przyjechać. Niestety. Dostanę tylko to co chcę, a teraz przysłali pieniądze, a dawno chciałam jakiś samochód. Tak po prostu.
-Okej.

-----------------------------

-Nie, to nie tak Liam. O matko. 
Uderzam dłonią w czoło i zaczynam śmiać się po raz tysięczny dzisiejszego dnia. Pisanie eseju nie wychodzi mu zbyt dobrze. Po raz dziesiąty tłumaczę mu to, że musi napisać dokładnie wszystko o autorze książki, a później dopiero opisywać ją samą. Już tydzień daje mu korepetycje i widzę, że chyba naprawdę coś łapie, ponieważ na lekcjach naprawdę kilka razy się zgłosił. Wszyscy patrzyli na niego i nie dowierzali. Nawet sam pan Green. Zawsze gdy Liam mówił coś dobrze uśmiechał się do mnie. Sądziłam, że to wszystko będzie jakąś cholerną katorgą. Miałam dzisiaj iść gdzieś z Harry'm, ale wolałam zostać z Liamem. Czy to jest dziwne, że wolę zostać z kolegą i dawać mu korepetycje, niż spędzać czas ze swoim chłopakiem? Może trochę, ale naprawdę wydaje mi się, że zaczynam go lubić. Dziękuję Bogu, za to że Harry nie wie o tym, że za jego plecami daje korepetycje i nie poświęcam mu dlatego czasu. Zawsze wykręcam się tym, że źle się czuję, czy coś tego typu. Spoglądam na Liama. Jego uśmiech szerzy się na całej twarzy. Jest taki słodki jak na dwadzieścia jeden lat. Dzisiaj jego skóra na policzkach jest gładka, ogolił się. Lubię go raczej w tym drugim wydaniu.
-Czemu mi się przyglądasz?
-Sa..sama nie wiem. Po prostu.
Wybuchamy śmiechem, a on po chwili wstaje z mojego łóżka i idzie w stronę swojej skórzanej kurtki. Grzebie w wewnętrznej kieszeni i wyciąga z niej małe pudełeczko. O co chodzi? Mam ochotę się zaśmiać. Widzę, że strasznie się zawstydził tak jak w pierwszy dzień korepetycji, kiedy przez przypadek wylał na mnie wodę. Byłam wtedy taka wkurzona. Ogólnie byłam wkurzona, na to wszystko bo myślałam, że to jest jeden pieprzony błąd, ale się pomyliłam. Uśmiecha się do mnie i podaje mi pudełeczko, na którym widnieje napis Tiffany&Co. To musiało być drogie, cholernie drogie.
-Wszystkiego najlepszego Sarah.
Nachyla się, aby ucałować mój policzek i nawet nie wiem dlaczego ale przekręcam twarz tak, że stykam się z nim ustami. Jego delikatne wargi pocierają moje, sprawiając, że wszystko we mnie drży. Z oczu wypływają mi łzy, ponieważ tak naprawdę nikt nie pamiętał o moich urodzinach prócz braci ich dziewczyn, rodziców, Amy, Dave'a i Jade Craig. Tylko tyle. Pamiętam, że dawniej pamiętało wiele ludzi, ale teraz już coraz mniej. Nawet babcia nie zadzwoniła. To bardzo boli. Wiem, że gdy wyjechałam jak bracia po prostu przestała utrzymywać z nami kontakt. Ze swoimi jedynymi wnukami, które nie chcą być przy niej. Tylko to nie chodzi o nią. Tutaj kurwa chodzi o pieprzonych rodziców. Liam opada kolanami uderzając w podłogę nie przestając mnie całować. Moje słone łzy wpływają między nasze rozgrzane usta i pozostawiają po sobie smak. Kiedy wreszcie przerywamy, uśmiecham się do niego, a on pociera kciukami łzy, które pozostały na moich policzkach. Otwieram pudełeczko i dostrzegam w nim cudowne kolczyki z szafirami i do tego delikatny naszyjnik, także z tym kamieniem.
-Ale Liam, to musiało być cholernie drogie, nie mogę tego przyjąć.
-Sarah proszę cię. Moi rodzice mają miliony, a tylko tak mogę ci się odwdzięczyć za to co dla mnie robisz, że czasem zarywasz nocki, nawet jeśli jest tutaj Amy. A po drugie to twoje urodziny, chciałem dać ci coś wartościowego. Jesteś cudowną osobą. Zastanawiałaś się gdzie pojedziesz na tą całą wymianę?
-Harry mówi, żebyśmy jechali do Krakowa, ale ja chcę do Werony.
-Nie musisz być pod jego dyktando. Ja jadę do Werony. I z tego co wiem, jadą tam same debile. Same pojebane kujony. Błagam jedź tam ze mną.
-Mam jeszcze dużo czasu. Do wymiany zostały cztery miesiące. Ale obiecuję, że się zastanowię.
Wyciągam naszyjnik z pudełeczka, a Liam zapina mi go kiedy ja podnoszę włosy do góry. Przygryza wargę jeszcze raz spoglądając na mnie.
-No co?
-Kurwa, Sarah. Jesteś pieprzonym ideałem każdego chłopaka. Mam pewien plan. Dzisiaj jest sobota, odpuścimy sobie naukę. Napiszę jutro do południa ten pieprzony esej, a później przyjdę do ciebie, a ty go sprawdzisz. Okej?
-No ale co będziemy robić?
-Może pogadamy? Opowiesz mi coś o tobie, a ja o sobie co?
-Huh. Okej. Tylko jest jeden problem. Właściwie nie wiem od czego zacząć.
-Ja zacznę. przesuń się trochę.
Uśmiecham się do niego i najpierw zbieram nasze książki i odkładam je na biurko obok. Przesuwam się na drugi koniec łóżka, poprawiając poduszkę pod moją głową, aby było mi wygodniej. Zignorowałam kilka telefonów, pewnie to Harry. Nie interesuje mnie to. Nie mam ochoty dzisiaj z nim gadać. Już się z nim pokłóciłam dzisiaj i wystarczy. Liam kładzie się obok mnie i przekłada rękę nad moją głowę dotykając opuszkami palców mój bark. Odwracam się na bok, aby widzieć doskonale jego twarz kiedy będzie to wszystko mówił. Kiedy będzie mówił kawałek ze swojego życia. Tylko jeden minus jest taki, że ja też będę musiała coś powiedzieć, a właściwie nie wiem co. Chyba zacznę od tego jaka kiedyś byłam i wyjaśnię mu kim jest Thomas Hendris.
-Moje życie ssie. Już od dzieciństwa byłem olewany przez moich rodziców. Zajmowała się mną babcia, albo po prostu opiekunka. Liczyły się tylko pieniądze. W moim domu chodziło tylko o to, żeby zapewnić przetrwanie. Wiesz, czasem myślałem o tym, dlaczego mam takich pojebanych rodziców, dlaczego mnie tak traktują. Chciałem choć na chwilę zamienić się z kimkolwiek. Kiedy urodziła się Theresa, wszystko się zmieniło. Ona chorowała, dlatego mama zostawała w domu. Na mnie nikt nie zwracał uwagi. Czułem się właściwie nie potrzebny. Zaczęli się mną interesować dopiero gdy skończyłem dwanaście lat i pierwszy raz zapaliłem trawkę z kolegami z drużyny i złapali nas. Policja przywiozła mnie wtedy do domu. Pamiętam to jak dziś. To wtedy nie było takie zabawne, ale teraz to wszystko jest cholernie śmieszne. Wydaje mi się czasem, że nawet nie jestem tym samym chłopakiem. I wtedy moje życie pociągnęło mnie w dół. Problemy, narkotyki, picie.
-Co masz na myśli mówiąc problemy?
-Po prostu wiele razy trafiłem do szpitala, miałem sesje z psychiatrą. Dobra na razie ci wystarczy, teraz ty.
-Ehhh. Na początku wyjaśnię ci kim jest ten cały Hendris. Tak jak wspominałam w salonie jest to przydupas mojej matki. Wiesz, tylko najgorsze jest to, że ona sama zastanawiała się, czy on nie jest moim ojcem. Kurwa przeżywałam wtedy koszmar. Nigdy nie chciałabym takiego ojca, wolę już takiego jakiego mam. Kiedyś wyzywał mnie od grubasek i brzydul. Mówił mi, że jestem najgorszym co może chodzić po Ziemi. Było mi wtedy tak przykro. Wydawało mi się, że wszyscy się ze mnie śmieją. Nawet mówił mojej matce dlaczego nie zrobiła sobie wtedy skrobanki jak chciała, przynajmniej nie musiałaby patrzeć na potwora, którym jestem.
-Skurwiel.
-Dobra teraz opowiem ci coś o mnie. Kiedy miałam piętnaście lat byłam totalną suką. Wiem, nie wierzysz w to. Ale słuchaj dalej. Miałam taki mały gang. Moje dwie przyjaciółki były równie wredne jak ja. Wyżywałyśmy się na innych jak tylko popadło. Chodziłyśmy na wiele pieprzonych imprez, ale nigdy ale to przenigdy żaden chłopak nie śmiał mnie dotknąć. Bał się, że zjadę go równo. Uważałam, że jestem królową szkoły,  że jestem idealną dziewczyną w każdym calu. Zakrywałam tym samym swoje wady, wyżywając się na innych. Właściwie to działo się do pewnego wieczoru. Wtedy wypiłam za dużo. Od tamtego momentu strasznie się zmieniłam. Stałam się idealnym dzieckiem dla moich rodziców, nie przynosiłam już nikomu wstydu. Mogli już normalnie się do mnie przyznawać, nie tak jak wcześniej. Zaczęłam chodzić do kościoła, a to był wielki postęp, ponieważ nigdy przedtem nie weszłabym to tego budynku i nie słuchałabym pastora.
-A co stało się w tamtym momencie?
-Może kiedyś ci opowiem, a na razie jestem zmęczona. Możesz już iść.
-Nie. Zostanę dopóki nie zaśniesz.
Uśmiecham się do niego i delikatnie całuję jego policzek. Liam podnosi biodra do góry żebym mogła wyciągnąć spod niego kołdrę. Przykrywam nas oboje i przytulam się do jego torsu. Wyłącza lampkę na biurku i mocniej oplata mnie swoim ramieniem, wciskając mnie tym samym w swój tors. Jeszcze kilka razy jego usta muskają moje włosy i całują czubek głowy. Już po chwili słyszę, że jego głos się uspokoił. Zasnął. Wiem to. Już nie będę go budzić.
-Nie odchodź jak na razie. Sądzę, że nasza przygoda jako kumpli dopiero się zaczyna.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 1

3 komentarze:

"Nigdy nie tłumacz się ze swoich uczuć. Nigdy nie przepraszaj za to, że kochasz chociaż wolałbyś, by tak wcale nie było."


Spoglądam przez okno, gdy czekam na lekcję literatury. Wszyscy na korytarzu rozmawiają, a ja czuje się znowu odsunięta. Nawet nie ma tutaj Amy, moich braci ani nikogo z kim mogłabym porozmawiać. No właśnie, gdzie są moi bracia, przecież już tak dawno ich nie widziałam, a studiujemy na tej samej uczelni. Zazwyczaj spotykaliśmy się rano, ale od pewnego czasu wcale. Ja kończę zaraz zajęcia.  Amy nie widziałam odkąd wyszłyśmy z akademika. Mamy pokój razem i naprawdę dużo czasu poświęcamy sobie nawzajem. Czasem faktycznie nie ma jej w pokoju, ale i tak staramy się być razem. Tak szczerze dostaje jakiegoś dziwnego napadu, gdy ktoś inny oprócz niej się do mnie odezwie. Przecież nie powinni ze mną gadać. Jestem raczej niewidzialna. Przynajmniej staram się żeby tak było. Przeszkadza mi w tym jedynie to, że obok mnie siedzi Niall kurewski Horan, a po drugiej stronie Harry kutas Styles. Nienawidzę ich i jego kolegów. Denerwują mnie dokładnie na każdej lekcji literatury. Dobrze, że reszty zajęć nie mam z nimi tylko z ich kolegami, którzy nawet pewnie nie wiedzą, że w ogóle istnieję. I gdy czytają moje nazwisko po raz setny oni myślą, że jestem nowa. Tęsknię za rodzicami i to cholernie. Nie sądziłam, że gdy wyjadę będzie mi ich brakowało, ponieważ naprawdę nie powinnam raczej tęsknić za tymi wszystkimi kłótniami. Kiedy dzwonek zaczyna dzwonić i rozbrzmiewa po całym korytarzu, próbuję wejść do klasy jako pierwsza, ponieważ wtedy nikt mnie nie zauważy. Szybko przechodzę obok pana Greena i zajmuję swoje zwyczajowe miejsce, czyli w przedostatnim rzędzie. Odkładam swojego macbooka na stolik i otwieram go. Przewracam oczami kiedy do sali wchodzi ucieszony Harry z koszulą rozpiętą prawie do samego pępka. Ciekawe ile dziewczyn przeleciał i czy będzie opowiadał mi ze szczegółami tak jak zwykle. Te studia są jakąś porażką, ponieważ przepraszam kto taki jak Harry Styles, Niall Horan czy Liam Payne dostał się na tą uczelnię. Oni nic nie umieją, no dobra przepraszam umieją równo pierdolić laski i grać w drużynie piłkarskiej. Uśmiecham się do niego, choć tak naprawdę nie mam ochoty znowu słuchać tych jego bredni, tym razem mam nadzieję że Niall też się pojawi na lekcji, ponieważ wtedy przekazują sobie jakieś chore karteczki z Bóg wie czym i odezwą się tylko kilka razy. Serio nienawidzę ich. Są dla mnie jak kamień u nogi. Boże dlaczego akurat upatrzyli sobie miejsca obok mnie.
-Hej Sarah.
Głos Harry'ego sprawia, że dreszcze przepływają wzdłuż mojego kręgosłupa i wymiotować mi się chce. Zdobywam się tylko na to, że podnoszę rękę do góry i uśmiecham się niezauważalnie. Moje serce bije mocniej kiedy kładzie dłoń na moim udzie i porusza znacząco brwiami. O mój Boże zaraz się zacznie. Będzie mi gadał, że przeleciał tą, tamtą i jeszcze którąś tam. Moją uwagę od niego odwraca Liam, który wchodzi do klasy, a wszystkie dziewczyny piszczą na jego widok, no co najmniej jakby był jakimś stworzeniem, które rzadko występuje na naszym świecie. Kręcę głową z dezaprobatą i patrzę na Nialla, który wbiega do klasy i gestem typu "już jestem", czyli z rozłożonymi rękami w różne strony zaczyna krzyczeć.
-Siema wszystkim!
Zaczynam się śmiać i zakrywam dłońmi twarz, żeby nikt nie zauważył że śmieje się jak jakaś głupia. Chciałam żeby teraz te wszystkie książki i czarny macbook wypadł mu z dłoni. Tylko tyle brakowało, żebym zaśmiała się na całą klasę. Moja twarz dalej schowana jest za moimi dłońmi, a on siada tuż obok mnie i przybija sobie z Harrym piątkę nad moją głową.
-Siemka Sarah!
-Hej.
-Co to kurwa ma być? Do niego "hej", a mi tylko rękę pokazałaś.
-No bo mam większego kutasa niż ty i ona po prostu bardziej chce żebym ja ją przeleciał, a nie ty.
Czuję jak na mojej twarz powstają rumieńce, ponieważ tak raz widziałam kutasa Nialla i serio jest ogromny, znaczy nie mam z czym go porównać, bo nigdy nie widziałam żadnego innego. Czuję jakbym miała zapaść się pod ziemię, gdy Niall zaczyna się śmiać i momentalnie przyciąga mnie do uścisku. Przewracam oczami i biję jego ramie żeby mnie puścił, ale on wcale nie chce tego robić.
-Dobrze. Teraz już cisza. Zaczynamy lekcję.
Uśmiecham się w momencie, gdy silne ramiona Nialla puszczają moje ciało, a ja spokojnie mogę wpisać hasło na swojego macbooka. Na tapecie mam moją rodzinę. Za każdym razem kiedy ich widzę na mojej twarzy pojawia się uśmiech i wydaje mi się, że chłopcy też się patrzą wtedy w ten ekran. Przewracam oczami gdy pierwszy liścik został już podany przeze mnie Harry'emu. Spoglądam na pana Greena i widzę jak włącza prezentację dotyczącą pozytywizmu. Nagle czuję jak materiał mojej białej koszuli od Armaniego zostaje delikatnie pociągnięty, odwracam się i mam zamiar krzyknąć "spierdalaj chuju", ale kiedy widzę, że to Liam mój oddech na chwilę ustaje a głośne przełknięcie śliny nie jest dobrym rozwiązaniem. Uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia. Nie lubię go, ale coś sprawia, że po prostu potrafię na chwilę stracić przy nim głowę.
-Powiedz tym idiotom, że dzisiaj mamy trening pół godziny później.
Przytakuję i odwracam się w stronę swojego macbooka. Patrzę najpierw na Nialla, który nawet nie zwraca na mnie zbytnio uwagi. Znowu powracam do lekcji, ponieważ ten idiota, przerwał mi moje rozumowanie. Czy on tylko myśli o tych treningach i innych takich, ponieważ to naprawdę staje się już nudne. Pierwszy raz mogę stwierdzić że Harry i Niall są tak serio zainteresowani wykładem, jeszcze nigdy nie wiedziałam ich tak bardzo skupionych. Mam ochotę się zaśmiać, ale powstrzymuję to delikatnie przygryzając wargę. Może wreszcie się czegoś nauczą, ponieważ od pewnego czasu nie zbyt dobrze im to idzie. Przewracam oczami kiedy ciepła dłoń Nialla ląduje na mojej, nawet nie wiem dlaczego. Staram się cofnąć rękę do tyłu, ale on ją mocno trzyma. Od pewnego czasu staliśmy się bliżsi dla siebie niż wcześniej, ale nic do niego nie czuję. Nadal chcę pozostać niezauważana na korytarzach, a nie być rozpoznawalna tylko dlatego, że mój chłopak gra w drużynie piłkarskiej. Nie mogę się skupić na lekcji, ponieważ dłoń Harry'ego spoczywa na moim kolanie. Mój Boże czy oni są takimi idiotami, że rywalizują między sobą. Kręcę głową z dezaprobatą i modlę się tylko o to, żeby wreszcie był dzwonek.
-Dzisiaj macie trening pół godziny później.
-Skąd wiesz?
-Mam swoje źródła.
Spoglądam najpierw na bruneta, a później na blondyna. Chcę mi się śmiać z ich min, ponieważ wyglądają jakby mieli się posrać. Spoglądam na pana Greena, który ma na sobie obcisły garnitur sprawiający, że wygląda jeszcze młodziej niż normalnie.
-Panie Payne, kto to był John Austin?
-Zapewne ktoś kto tworzył w pozytywizmie.
-A mógłby pan więcej rozwinąć?
-Jeśli chce pan więcej po to jest wikipedia, jeśli pan chce dowiedzieć się dosłownie wszystkiego o tym Austinie może pan sobie wpisać po prostu.
Przewracam oczami, ponieważ tak ten kretyn Liam nawet nie ma najmniejszego pojęcia kim był Austin. Czuję się jakbym była w grupie idiotów. Nie wiem co ten kretyn sobie myśli, że jest jakiś inny niż my i może wyjeżdżać ze swoją gadką do wszystkich. Chciałabym żeby ktoś wreszcie poszedł do rektora i powiedział jak się zachowuje. Boże jak ja tego pragnę od pewnego czasu. Uśmiecham się raczej sama do siebie, bo po raz kolejny wiem, że to jest idiota. Moje przypuszczenia cały czas się sprawdzają. Jestem z siebie dumna. "Sarah jesteś taka inteligentna" moja podświadomość uśmiecha się do mnie i porusza znacząco brwiami.
-Czy ktoś może wie kto to był?
-Ja wiem. John Austin to był angielski prawnik i filozof prawa. Żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Jest też twórcą rozkazowej teorii prawa. Jego najważniejszym dziełem jest The Province of Jutisprudence Determined.
-Brawo. Dostaje pani szóstkę.
Czuję, że wszyscy się na mnie patrzą i nie jest to miłe, ponieważ wyglądają jakby chcieli mnie zabić. A usta Nialla są rozchylone w zdziwieniu, jakby nie wiedział że bardzo dużo się uczę. A właśnie ostatnio uczyłam się o tym Johnie Austinie. Czuję się z siebie dumna, choć reszta pewnie już zaczyna gadać o tym, jaka to ja nie jestem. Że nie mam życia poza książkami, ale ja naprawdę chcę ukończyć te studia z dobrymi kwalifikacjami i znaleźć odpowiednią dla mnie pracę. Lekcja powraca do normalności, a dłonie Harry'ego i Nialla lądują dokładnie w tych samych miejscach co wcześniej. Czuję się naprawdę niepewnie, ponieważ nie mam pojęcia czy oni sobie w tym momencie robią jaja, czy serio tak rywalizują między sobą. Modlę się tylko o to żeby ta chora lekcja się szybko skończyła, żebym znowu wyszła na korytarz i na reszcie spotkała Amy, której do cholery nie mogłam spotkać cały dzień.

----------------------------------

Czuję jak każda osoba patrzy na mnie gdy Harry i Niall idą obok mnie i śmieją się ze mną. Czy naprawdę to musi być takie dziwne, że szara myszka, rozmawia z chłopakami z drużyny. Ja naprawdę nie widzę nic w tym dziwnego. Słyszę szepty z pytaniami kim tak naprawdę jestem i dlaczego oni w ogóle ze mną idą. Chciałabym żeby wreszcie to się skończyło, a oni odeszli ode mnie i dali mi trochę wolności.
-No dobrze chłopcy, możecie już iść do swoich. Amy już tutaj idzie. 
Uśmiecham się do nich. A oni nadal stoją w tych samych miejscach. Pokazuje im gestem żeby wreszcie do kurwy odeszli, ponieważ mam ochotę pobyć choć na chwilę sama. Niall delikatnie zbliża swoje usta do mojego policzka i przyciska je. Czuję się jak jakaś dziwka, która całuje się z każdym napotkanym kolesiem. Czekam aż Harry zrobi swoją powinność i kiedy to się dzieje odchodzą, a ja zauważam że wszyscy jeszcze bardziej gapią się na mnie. Modlę się tylko o to żeby jakimś cudem Amy wzięła mnie stąd, żebym mogła spokojnie uciec. Przygląda mi się krzywo, a ja przewracam oczami, ponieważ serio denerwuje mnie to. Zna mnie na tyle, że wie że nigdy nie zadawałabym się z kimś takim jak Harold Edward Styles czy Niall James Horan. Otwiera swoje ramiona i mocno przyciąga mnie do siebie. Czuje że spojrzenia nieznajomych mi osób wreszcie ustają. Dziękuje Bogu za to, że choć na chwilę mi się udało. Jest trochę wyższa ode mnie i ma więcej krągłości. Kurwa, znowu myślę o swoim ciele a serio nie powinnam. Nie mam się czym chwalić. Moje piersi są małe, ważę 55 kg a wzrostu mam zaledwie 164. Wszyscy lekarze mówią, że wszystko ze mną okej, ale ja widzę te wszystkie fałdy, mój brzuch który jest wprost okropny.
-Ej, wiesz, że dzisiaj są wyścigi sióstr syjamskich.
-Czyli znowu cię nie będzie całą noc. Idziesz z Davem jak znam życie, no nie?
-No tak, ale nie o to chodzi. Jak coś to będziesz mnie kryła przed matką, błagam. Zostawię telefon w akademiku, ale jakby dzwoniła to błagam cię żebyś ją jakoś zbyła. Powiedziała, że uczę się albo jestem na zajęciach.
Boże i znowu muszę ją kryć, ponieważ po raz kolejny są te pieprzone wyścigi. Nienawidzę tego, choć nawet nie wiem na czym to do cholery polega. Znaczy oglądałam raz film i widziałam. To jest naprawdę dziwne. Wiem, tylko tyle, że to jest serio niebezpieczne. Zresztą każda rzecz, którą oni robią jest zła i niebezpieczna. Dlaczego akurat musiałam trafić na Amy w akademiku, gdyby trafiła na jakąś poukładaną dziewczynę np. siostrę Rose, Jade Craig, byłoby ekstra. Spędzałybyśmy dużo czasu razem na nauce i innych tego typu rzeczach. Lubię Amy, serio. Ale nie mam ochoty po raz setny w tym miesiącu, kryć ją przed matką. Nienawidzę tego. Po prostu mam dość tego, że tak po prostu może okłamywać swoją mamę. Nawet ja po tym wszystkim co wydarzyło się w domu nie potrafiłbym okłamać mojej.
-Nie tym razem Amy. Musisz sobie sama poradzić.
Odwracam się na pięcie, choć wiem że i tak będę musiała powrócić do wcześniejszej pozycji, ponieważ moja szafka jest w tamtą stronę. Przewracam oczami i jest mi żal, tego że tym razem tak po prostu nie mogę jej pomóc. Podbiega do mnie i chwyta mój nadgarstek w taki sposób, że w momencie odwracam się w jej stronę. W moich oczach maluje się strach, nawet nie wiem dlaczego. Boję się chyba tego, że po raz kolejny się zgodzę na to wszystko. Bądź silna Sarah, błagam bądź silna. Nie pozwól aby po raz kolejny tak po prostu cię wykorzystała. Nie możesz się na to godzić. Okłamywanie jej matki nic nie da i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw, to że ma słabe oceny. Chyba sobie odpuszcza, ponieważ jej dłoń zwalnia uścisk. Uśmiecha się do mnie i tak po prostu pozwala mi odejść co jest wprost dziwne. Nigdy tak szybko sobie nie odpuszczała, zawsze starała się zatrzymać mnie, albo przekonać do czegoś na co nie miałam najmniejszej ochoty. Może wreszcie, zauważy że ja też mam coś do gadania, a nie tylko ona ustala te pieprzone reguły gry. Mocniej ściskam książki, które mam w rękach i głęboko oddycham. Szybkim ruchem toruję sobie drogę między nią, a innymi ludźmi których nie znam i przechodzę. Boże, chcę już wrócić do domu, dziękuję że dzisiaj już koniec. Nie będę musiała oglądać nikogo poza moimi książkami i może jeszcze P.S Kocham Cię. Otwieram swoją szafkę i wyciągam rzeczy, które będą mi potrzebne. Podskakuję do góry kiedy czuje jak ktoś delikatnie łaskocze moją talię. Odwracam się i mam ochotę przyłożyć Kate. Nienawidzę tej suki czasem, choć serio nawet ją lubię. Ma czasem jakieś chore odpały, ale nieźle się uczy.
-Cześć. Jak tam? Może wpadłabyś do Theresy, jutro?
-Nie. Kate muszę się uczyć.
-Szkoda, byłaby niezła impreza. Byłabym ja, jej brat i jego przyjaciele. I ej no weź, jutro już piątek.
Kręcę przecząco głową i zamykam szafkę. Składam delikatny pocałunek na jej policzku i opuszczam budynek szkoły. Kurwa, myślałam, że ten deszcz ustanie. Zaciskam mocniej w ramionach swoje rzeczy i szybkim krokiem idę w stronę akademika. Zimny deszcz moczy moje włosy, co sprawia że zaraz chyba zwariuję. Kiedy wchodzę do budynku wypuszczam z siebie zrezygnowany oddech, ponieważ tak jestem cała mokra, a moja biała koszula zaczyna prześwitywać. Oj tak i jeszcze deszcz przestaje padać, ohh bardzo dziękuję. Przewracam oczami i wchodzę po schodach totalnie wypompowana. Szukam kluczy w torebce i kiedy je znajduję jest już za późno.
-No powiem ci Sarah, wyglądasz ślicznie w tej bluzeczce. Powiedz Armaniemu, że ładniej wygląda mokra.
Po raz kolejny przewracam oczami, ponieważ to jest Harry. Skąd on się tutaj do kurwy wziął, przecież mieszka w bractwie z Niallem i innymi osobami. Uśmiecham się do niego krzywo i przekręcam kluczyk w drzwiach. I chwila skąd on wie, że ta koszulka jest od Armaniego. Czy on mnie szpieguje, czy coś w tym stylu? Próbuję zatrzasnąć za sobą drzwi, lecz on w chwili blokuje je przytrzymując białą strukturę.
-Harry daj spokój, jestem zmęczona.
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że jutro jest impreza u Theresy. Może byś wpadła?
-Nie, dziękuję. Musze się uczyć.
-Boże, jaka ty jesteś nudna.
-Chcesz coś jeszcze do kurwy powiedzieć! Nie ja cię tutaj zapraszałam, sam sobie wszedłeś.
W momencie wszystkie moje emocje wybuchają. Dlaczego on jest taki irytujący. Nie byłoby dnia, żeby mnie nie obraził. Nie może się powstrzymać od tych posranych komentarzy. Zna mnie bardzo dobrze i wie, że nie chodzę na imprezy, bo wolę się uczyć. Już od pewnego czasu nie płaczę, staram się powstrzymywać łzy. Nienawidzę go. Rzucam rzeczami o biurko i odwracam się w jego stronę. Na jego twarzy pojawia się mały uśmiech, a ja mam ochotę przyłożyć mu żeby wreszcie przestał. Proszę bądź silna Sarah, nie płacz. Nie możesz mu pokazać, że po raz kolejny doprowadza cię do łez. Nasze oddechy są słabe, lecz mój puls staje się coraz silniejszy w momencie kiedy z każdym krokiem zbliża się w moją stronę. Głośno przełykam ślinę i zaczynam się dusić w tym pokoju. Jesteśmy sami, pierwszy raz sami. Nie ma nikogo wokół nas, a ja wcale nic do niego nie czuje. Nie wiem dlaczego tak reaguje. Jego włosy wyglądają jakby dopiero wstał z łóżka. Głębia jego oczu sprawia, że zaczynam cała drżeć. Nieprzyjemny dreszcz przepływa przez całe moje ciało w chwili w której chwyta moje dłonie i delikatnie przenosi je na swój tors. Mój Boże, dotykam jego nagiego ciała. Jego usta wykrzywiają się w uśmiechu. Mój oddech staje się postrzępiony, gdy chwyta za guzik mojej koszuli. Napięcie ogarnia całe moje ciało, a w dole brzucha zaczyna budować się gorąc. O mój Boże, jeszcze nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu do jakiego doprowadza mnie Harry. Mam ochotę uderzyć go w twarzy i powiedzieć żeby przestał, ale po prostu nie potrafię. Coś sprawia, że po prostu nie mogę tego zrobić. Kiedy delikatnie rozpina guzik na górze mojej koszuli zjeżdża dłońmi niżej na moje biodra i zaciska na nich swoje palce. Podskakuję, a on zbliża nasze ciała jeszcze bliżej siebie. Czuje jego erekcję na brzuchu co sprawia, że moje zmysły przestają pracować. Jego usta zbliżają się do mojego ucha, a ja nie potrafię poruszyć się nawet na milimetr. Nie potrafię oderwać swoich dłoni od jego ciepłego torsu, choć jego dotyk tak bardzo pali moje ciało.
-Nikt jeszcze, nigdy cię tak nie dotykał, prawda?
Przytakuję i głośno przełykam ślinę. Nawet jego głos w tym momencie staje się inny niż normalnie. Jest bardziej głębszy niż normalnie. Czuję jego oddech na mojej szyi, który sprawia, że coraz bardziej słabnę.
-Przyjdziesz na tą imprezę, proszę?
-Cz..czemu ci tak na tym zależy?
-Po prostu chcę żebyś tam była. To tak czy nie?
-Tak.
Mój głos jest tak postrzępiony jak nigdy. Pragnienie, sprawia że po prostu zgodziłabym się na wszystko. I właśnie to mnie denerwuje. On ma nade mną kontrolę, ma nade mną tą kurewską kontrolę. W odpowiedzi uśmiecha się i znów mocno zaciska palce na moich biodrach. W chwili mój oddech zamiera, kiedy jego nos zderza się z moim. Jedną dłoń przenosi na tył mojej głowy. Z moich ust wydostaje się cichy jęk, kiedy po raz kolejny napiera swoim kroczem na mój brzuch. Po raz pierwszy pragnę kogoś pocałować, bo tak naprawdę nigdy tego nie robiłam. Nie wiem jak to się robi, zawsze bałam się przyznać, ale nie całowałam się. Jego wargi wreszcie odnajdują moje i delikatnie napierają na nie. Kolczyk w jego dolnej wardze przyprawia mnie o niemiły dreszcz. Moje usta otwierają się, a on ociera swoim językiem o mój. Wiem, że dla niego to nic nie znaczy, ponieważ pieprzy się z każdą napotkaną dziewczyną, ale dla mnie znaczy to tak wiele. Moje dłonie w chwili przenoszą się z jego torsu i zaplatają na jego karku. Oplata swoje ramiona wokół mojej talii i jeszcze mocniej przyciska mnie do siebie wydając gardłowy jęk. Uśmiecham się w jego usta, a on delikatnie mnie podszczypuje. Nagle mój tyłek zderza się z blatem mojego biurka co teraz tak serio mi nie przeszkadza  bo ja jeszcze bardziej pragnę jego dotyku. Pierwszy raz tak naprawdę pragnę czyjegoś dotyku. Tak właściwie nie spodziewałam się, że to właśnie Harry będzie tym którego będę pragnąć. Czuję jak napiera torsem na moje małe piersi, a jego usta starają się zaprzestać naszym pocałunkom.
-Proszę, nie..nie przestawaj.
Wręcz błagam go o to, żeby nie pozwolił przerwać tej chwili. Nie chcę aby teraz wyszedł, po prostu nie chcę zostać sama ponieważ zwariuje. Najpierw jego arogancja, a teraz namiętność. Właśnie takiego Harry'ego znam z opowiadań innych i żałuje, że sama muszę się z tym zmierzyć. Mój oddech staje się płytki w chwili kiedy jego język zjeżdża na linie mojej szczęki i pozostawia na niej ślad po sobie. Silne napięcie przepływające po moim ciele pojawia się po raz kolejny, a ja boję się że za chwilę zostawi mnie tak jak każdą dziewczynę po udanym seksie. Nagle opamiętuję się i delikatnie odpycham go od siebie. Spogląda na mnie ze zdziwieniem, a ja przygryzam dolną wargę.
-Harry nie powinniśmy.
-Dlaczego?
-Bo mnie nienawidzisz. Zresztą jak większość osób, które kręcą się wokół ciebie. Wszyscy z twoich przyjaciół mnie nienawidzą.
Staram się zwiększyć dystans między nami, więc wymijam go i siadam na swoim łóżku, zapinając guzik, który wcześniej był rozpięty przez Harry'ego.
-Zastanawiałaś się dlaczego cię nienawidzą? Może dlatego, że jesteś śliczna i dziewczyny ci zazdroszczą urody. A chłopacy może dlatego, że nie pozwolisz się im przelecieć?
Spoglądam na niego z miną chyba cię popierdoliło i zaczynam się śmiać. On kładzie swoje dłonie na biodrach i wcale się nie śmieje. On jest poważny i to przeraźliwie poważny. No jak nie on kurwa. Wiem, że pewnie teraz w duchu wyśmiewa się z tego jaka jestem słaba i jak szybko mogłabym mu się oddać, ale nie robi tego przy mnie. Wychodzi bez pożegnania, trzaskając drzwiami, jakby był na coś nieźle wkurwiony. Zostałam sama z moimi myślami i z narastającym pragnieniem Harry'ego. Mój oddech staje się spokojniejszy, lecz serce nadal bije jak nigdy. Sarah jesteś głupia, miałaś mu nigdy nie ulec. Jeden pieprzony raz to zrobiłaś dzisiaj i teraz będzie cię wykorzystywał. Będzie mówił, że jesteś jego kolejną ofiarą. Ludzie będą mówić, że jesteś dziwką, a jak Ricky i Chris się o tym dowiedzą chyba cię zabiją, przecież cię ostrzegali że jest niebezpieczny. Opadam ciężko na łóżko i zaplatam sobie ręce na brzuchu. Chwila, czy ja zgodziłam się na tą imprezę? Kurwa. Jak ja nienawidzę tego jaka jestem. Dlaczego musiałam mu ulec? Dlaczego tak bardzo chciał żebym przyszła? Przecież jeszcze nikt nie zaprosił mnie na żadną imprezę, albo jak zapraszali to i tak odmawiałam. I o co mu chodziło z tym, że dziewczyny zazdroszczą mi urody, jestem brzydka i do tego gruba. A inne, są śliczne, mają figury więc nawet nie muszą się do mnie porównywać. A pewnie żaden chłopak nie chciałby mnie przelecieć, bo jestem nudna i zajmuje się tylko nauką. Nigdy tak naprawdę nie kochałam. Za bardzo napatrzyłam się na ból który panował między naszymi rodzicami. Były to najgorsze chwile. Kiedy mama pisała pożegnalne listy, a nam ledwo udawało się ją ratować. Kiedy tata mówił, że jest zwykłym śmieciem, chciałabym o tym zapomnieć i wymazać to z pamięci. Nie jestem tak silna jak moi bracia. Oni są inni niż ja. Nerwy im czasem puszczają ale tylko w tych najgorszych przypadkach. Chcę tylko aby wreszcie wszystko między nimi się ułożyło, aby kochali się tak jak dawniej. Pragnęłam o tych studiach, bo chciałam być jak najdalej nich. Tak samo jak Chris i Ricky. Oni też studiują tutaj, ponieważ nie mieli ochoty spędzać czasu z rodzicami. Tak naprawdę nie wiem co teraz się u nich dzieje, ponieważ nie rozmawiałam z mamą przed dłuższy czas i serio tego żałuje. Kocham ją tak bardzo mocno jak nikogo innego.
-Hej, widziałaś Harry'ego?
Męski głos sprawia że w chwili siadam. Spoglądam w stronę drzwi i przewracam oczami, ponieważ to jest Liam. Najgorszy chłopak jakiego mogłam poznać w swoim życiu. Najgorszy z najgorszych. Nie ma gorszego. Nie będę dla niego uprzejma, bo on nigdy nie był uprzejmy dla mnie. Jest skurwielem i tylko tyle mogę o nim powiedzieć. Nienawidzę go i nienawidzić będę. Nikt mi tego nie zabroni, ponieważ to moje posrane życie. Ale nie dam mu tej satysfakcji, że nie wiem gdzie jest Harry, powiem mu prawdę, powiem mu jak było. Pierwszy raz będę na tyle odważna, żeby przyznać się przed samą sobą, że potrafię być silna, potrafię pokazać jaka naprawdę jestem. Uśmiecham się do niego i wstaję krzyżując sobie ramiona na piersiach. Wiem, że nadal jestem mokra i Liam widzi każdy minus mojego ciała, ale mam ochotę powiedzieć mu to co siedzi w mojej głowie.
-Umm.. Nie wiem. Straciłam wątek. Nagle się pokłóciliśmy. Nie wiem. A było tak dobrze.
Jego dłoń mocniej zaciska się na drzwiach, a ja kompletnie nie wiem o co chodzi. Chce mi się śmiać, gdy widzę że jego usta otwierają się w szerokie "O", a oczy zaczynają błyszczeć. Tak Liam, ja też potrafię się całować, też potrafię dotknąć człowieka. Nie jestem zimną suką, za którą wszyscy mnie uważacie. Jestem po prostu zamknięta w sobie, bo nie mam ochoty wynosić rodzinnych problemów poza grono najbliższych. Nie tak jak ty chwaląc się, że twoi rodzice są chuj wie gdzie i nie chcesz aby nigdy nie wracali do Nowego Jorku, ponieważ nigdy ich nie kochałeś. Jesteś kutasem, nie wiesz co to znaczy gdy wszystko wali ci się na głowę, nie rozumiesz jak trudno jest żyć z rodzicami, którzy się kłócą, bo nigdy nawet tego nie doznałeś. Chwila w której mi się przygląda sprawia, że staje się coraz mniej pewna. Przepływa przeze mnie to nieprzyjemne uczucie i mam ochotę skulić się w jak najmniejszą kulkę i sprawić, żeby zniknąć. Muszę zachować silną krew i pokazać, że nie jestem taka słaba jak uważają wszyscy. Choć racja, jestem słaba i to cholernie i niektórzy kiedyś mogą wykorzystać to przeciwko mnie. Uśmiecham się jeszcze raz do niego, a on przytakuje i zamyka za sobą drzwi. Wypuszczam z siebie powietrze, które przez dłuższy czas trzymałam w sobie, bo bałam się że wybuchnę jakąś niepohamowaną histerią. Siadam na blacie biurka i ściągam z siebie bluzkę, która jest całkiem przemoczona, chwytam za bluzę i dresy i zakładam je szybko. Modle się tylko o to, abym nie dostała kolejnej niezapowiedzianej wizyty, ponieważ mam ich już na dzisiaj serdecznie dość. Najpierw Harry, który delikatnie dotykał mojego ciała, a jego język delikatnie zderzał się z moim. Mój Boże Sarah, musisz o tym jak najszybciej zapomnieć, to nic nie znaczyło, on przecież nie chodzi na randki. Nie możesz go pokochać i nie zrobisz tego. Rozumiesz? Moja podświadomość walczy cały czas z moim sercem, które cały czas czuje oddech Harry'ego na mojej mokrej skórze. Boje się, że tym razem umysł tym razem przegra tą walkę. Boje się, że będę skłonna zakochać się w tak pustym chłopaku jakim jest Harry Edward Styles. Bez uczuć, bez jakichkolwiek emocji. Szybko wyrzucam swoje myśli z głowy i tak muszę wreszcie zacząć się uczyć, a nie myśleć o tym wszystkim co dzisiaj się zdarzyło. Najpierw dłoń Harry'ego i Nialla na wykładzie, później Harry w moim pokoju, Liam. Przewracam szybko oczami i otwieram swoje książki, zapalam lampkę i siadam przy swoim biurku. W chwili gdy ledwo co zauważam niektóre rzeczy, na marginesie jak ja tego kurwa szczerze nienawidzę. Gdy jest już trochę ciemno literki zaczynają mi się rozmazywać i muszę zakładać moje okulary. Szybko znajduje je w torebce i zakładam na nos. Biorę długopis w ręce i całkowicie pogrążam się w nauce starając się zapomnieć o rzeczach, które miały miejsce jakieś pół godziny temu.

----------------------------------

Przeklinam w myślach, kiedy moją chwilę z pisaniem eseju na następny tydzień przerywa dźwięk telefonu. Kurwa. To nie jest mój telefon. Jednak to zrobiła. Ta suka Amy zostawiła go. Pewnie jej matka dzwoni zapytać się co u niej, a ja po raz setny będę musiała udawać, że wszystko jest okej. Mój Boże jak ja tego szczerze nienawidzę. Czasem, żałuje że trafiłam na taką współlokatorkę. Pamiętam gdy pierwszy raz weszłam do pokoju. Spodobały mi się te białe ściany, ciemne panele, białe meble i ten duży regał na książki, który był tylko dla mnie. Mama miała ochotę zrobić awanturę kiedy zobaczyła Amy, ponieważ stwierdziła, że nie jest ona odpowiednia jak dla mnie. Że sprowadzi mnie na złą drogę. Ale mamo wbrew pozorom, ona naprawdę jest fajna, a ja jeszcze żyję na tym uniwerku, a minął już prawie rok. Szybko pod poduszkami szukam aparatu wydającego dźwięk. Kiedy wreszcie mi się udaje dostrzegam karteczkę na ekranie "przepraszam, skarbie x". Przewracam oczami i wystawiam język nawet nie wiem po co i do kogo. Przeciągam zieloną słuchawkę i biorę głęboki oddech.
-Dobry wieczór. Tutaj współlokatorka Amy, Sarah. 
-Cześć Sarah? Jak się czujesz?
Mój Boże ta kobieta zna mnie chyba lepiej niż swoją własną córkę. Ze mną rozmawia praktycznie co dwa dni, kiedy to właśnie ja muszę odbierać ten popierdolony telefon. Jest naprawdę bardzo miła i nadal się dziwie, że jeszcze nie zauważyła tego, że historia powtarza się cały czas. Albo Amy jest pod prysznicem, albo się uczy, albo Bóg wie co robi, a tak naprawdę jest na jakiejś dzikiej imprezie w bractwie, albo robi inne głupoty. 
-Wszystko w porządku. Trochę dzisiaj popadało, zmoczyło mnie. Ale wszystko jest okej.
-To dobrze. Jest tam Amy?
-Hmm.. nie. Bierze prysznic.
Kłamię. Jak jak nienawidzę udawać. To jest serio okropne. Przecież prędzej czy później jej matka pozna całą prawdę. Wtedy to ona będzie musiała się tłumaczyć, a nie ja. 
-No to dobrze. Przekaż jej, że za trzy godziny razem z jej ojcem będziemy u was w akademiku.
-Dobrze.
Odpowiadam i rozłączam się. Że co przepraszam, kurwa? Ona tu będzie? Co ja teraz zrobię. Staram sobie przypomnieć, gdzie są te wyścigi i wiem. Szybko zmieniam spodnie na czarne rurki i zakładam białe nike na stopy, wkładam telefony do kieszeni. Przekręcam kluczyk w drzwiach, a moje serce wybija coraz głośniejszy rytm. Nie zastanawiając się zbiegam po schodach, naciągam kaptur na głowę i zaczynam biec w miejsce do którego kiedyś zaprowadziła mnie Kate. Moje nogi same mnie niosą, a ja oddycham coraz głośniej. Czuje jak moje policzki stają się czerwone, a ciało które nie jest idealne wcale mi w tym nie pomaga. Spoglądam na przechodniów, którzy patrzą się na mnie jakbym co najmniej zabiła im połowę rodziny. Przymykam powieki i staram się jak najszybciej tam być. Nagle słyszę dźwięk silnika. Zwalniam swój rytm i spoglądam w bok. Widzę Harry'ego, który siedzi na swoim czarnym ścigaczu i czeka aż zapali się zielone światło. Przewracam oczami, gdy mnie zauważa i gestykuluje ręką abym podeszła. Nawet nie wiem dlaczego, ale jednak to robię. On stacza się na pobocze, a ja czuje jak moje serce po raz kolejny dostaje ataku. Pragnę jego dotyku jeszcze bardziej niż wtedy, jego zimnych palców na mojej rozgrzanej skórze. Uśmiecham się nieśmiało do niego, a on pokazuje mi abym podeszła bliżej. Delikatnie chwyta mnie za podbródek i całuje moje wargi. Kurwa znowu to uczucie. Co najmniej jakby kopnął mnie prąd. Jego kąciki ust unoszą się ku górze. 
-Gdzie się wybierasz?
-Na te posrane wyścigi. Muszę powiedzieć Amy, że jej matka będzie w akademiku za kilka godzin. Proszę pomóż mi.
-I tak miałem tam jechać, wskakuj mała. A w ogóle okulary?
I tak teraz sobie przypomniałam, że zapomniałam ich zdjąć. Wzruszam ramionami, ponieważ tylko to teraz potrafię zrobić. To określenie nigdy nie brzmiałoby dobrze w ustach innego faceta, ale w jego wydaje się takie prywatne i namiętne. Wiem, że pewnie nazywał tak wiele dziewczyn, które pierdolił, ale nie chcę o tym jak na razie myśleć. Jechałam tylko raz na motorze i boje się na niego wsiąść. Przekładam nogę na drugą stronę i zaciskam uda na siedzeniu. Przywieram swoim ciałem do jego pleców, a on wydaje z siebie stłumiony jęk. Owijam ramiona wokół jego torsu i mocno zaciskam je. Jego zapach sprawa, że zaczynam się uzależniać. Jego delikatne włosy, które łaskoczą moje czoło. Mogłoby tak zostać na zawsze. Ja pieprze co ja w ogóle gadam. Ja i on? Nigdy. Przewracam oczami i słyszę dźwięk silnika, który chodzi coraz głośniej. Czuje jak jego mięśnie naprężają się co chwile i pragnę zobaczyć jego tatuaże, każdy. Co do jednego. Po prostu pragnę je wszystkie zobaczyć i dowiedzieć się co mogą znaczyć. Cisza, która panuję między nami sprawia, że jest jeszcze bardziej prywatnie. Uśmiecham się raczej sama do siebie. Kiedy zwalniamy, moje serce wreszcie czuje, że może odpocząć. Kiedy dłonie Harry'ego, delikatnie dotykają moich wyczuwam na nich delikatne odciski. 
-Jesteśmy już Sarah.
Tak naprawdę nie mam ochoty go puszczać, mam ochotę go tulić i nie przestawać. Kiedy uświadamiam sobie, że niektórzy ludzie na nas patrzą, postanawiam jednak odejść od niego i poszukać Amy. Tej kurwy, dla której musiałam przerwać naukę, ponieważ jej matka chce sobie przyjechać. Przewracam oczami, kiedy ktoś chwyta mój łokieć i pociąga w swoją stronę. Matko błagam, żeby to był Harry. Błagam, nie chcę żeby był to ktoś inny. Tak bardzo o to proszę. Oddech więźnie mi w gardle kiedy jestem tylko kilka centymetrów od jego ust. Przypomina mi się ta chwila dzisiaj u nas w pokoju, kiedy delikatnie jego palce wędrowały po mojej skórze i podszczypywały ją. Chciałabym, żeby to powtórzył, ale tylko delikatnie ociera kciukiem mój policzek i nachyla się aby ucałować moje czoło. Czuję, że robię się purpurowa, bo przecież wszyscy patrzą się na nas. Tak wiem, że nie jestem jedyną, którą całuje i przez to moja podświadomość staje się przeciwna mi i nie chce abym go dotykała. Szybkim ruchem wydostaje się z jego uścisku, a on patrzy na mnie zdezorientowany. Chwyta moją dłoń i przejeżdża kciukiem po każdym knykciu. Polegasz Sarah, musisz teraz walczyć, a nie poddawać się jego zajebistemu wyglądowi.
-Musimy to jeszcze powtórzyć. Naprawdę mi się podobało, było inaczej. Jesteś bardzo delikatna i niedoświadczona.
Rumienię się po raz kolejny, ponieważ wiem co ma na myśli, chodzi mu o to że się całowaliśmy. Ehh.. tak, wiem że jestem niedoświadczona, ponieważ byłeś pierwszym chłopakiem, którego po raz pierwszy pocałowałam. Matko, czuję się z tym trochę dziwnie, ponieważ myślałam że będzie to ktoś bardziej porządny, a nie on. Przewracam oczami, a on zaczyna się śmiać tak że wokół jego oczu i na czole pojawiają się zmarszczki, a w policzku powstaje mała dziurka. Wygląda słodko i szczerze nigdy nie zwracałam na to uwagi. Do dzisiaj. Kurwa, co ja zrobiłam. Nie mam ochoty go puszczać, ponieważ wydaje mi się jakbyśmy byli sami. Tylko ja i Harry, który delikatnie ociera swoim kciukiem moje kostki i uśmiecha się. Nie wiem ile już tutaj stoimy, ale wydaje mi się jakby to było już kilka godzin. Kręci przecząco głową i w chwili, chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie jak najbliżej. Nasze wargi łączą się, a nosy uderzają o siebie. Jęczę w jego usta, ponieważ tak to bolało. Staje na palcach, ponieważ jestem kurwa za niska. Jego dotyk nawet przez moją bluzę sprawia, że przez moje ciało przepływa jakiś wstrząs, a ja zaczynam cała drżeć. Jego wargi są bardzo przyjemne, a kolczyk sprawia, że włosy stają mi dęba, jest zimny i smakuje metalicznie. Jego silne ręce podtrzymują mnie w talii, pewnie gdyby nie to już dawno bym stąd uciekła i jak najszybciej chciała znaleźć Amy. Moje okulary unoszą się w chwili kiedy on delikatnie opuszcza moje usta i jedzie nosem aby dotrzeć do mojego czoła. Pierwszy raz czuje się bezpieczna, na tyle abym mogła spojrzeć na innych, którzy tak naprawdę mnie nienawidzą. Po chwili słyszę jak ktoś bije brawo, a inni się śmieją. Matko teraz będą coś gadać. Chcę zapaść się pod ziemie w chwili, kiedy ktoś odciąga mnie do Harry'ego i chwyta w swoje ramiona. Staram się poruszyć, ale one silnie mnie trzymają. Spoglądam do góry aby uświadomić sobie, że jest to Dave. Spoglądam na innych, którzy gapią się raz na mnie raz na Harry'ego. Dostrzegam Liama stojącego w towarzystwie Rose, Renee i Nialla.


Oddycham głęboko, a Dave delikatnie zwalnia uścisk. Kurwa, powiedz mi lepiej gdzie jest Amy, a nie trzymaj mnie, ponieważ nie zrobiłam nic złego. Tylko całowałam Harry'ego. Przewracam oczami, kiedy szepcze do mojego ucha abym się uspokoiła, ponieważ to i tak nic nie pomoże. Słychać tylko jakieś ciche rozmowy, a Harry spogląda na mnie i uśmiecha się bardzo seksownie, co sprawia ze nogi zamieniają mi się w watę. Matko to dziwne, że nawet każdy jego najmniejszy ruch lub gest sprawia że wszystko we mnie narasta. Kiedy wreszcie wszystko staje się takie jakie było, czyli reszta idzie do swoich spraw, a Dave wreszcie mnie puszcza mój oddech staje się płytki. Pragnę Harry'ego. Pragnę Harry'ego, który i tak nigdy nie będzie mój. Patrzę cały czas na niego jak on na mnie. Nie wiem, czy jestem głupia, ale chyba się zakochałam. Może po prostu to tylko zauroczenie. Widzę jak jego dłonie wystukują jakiś rytm w powietrzu. Nie wiem, czy ktoś jeszcze nam się przygląda, ale to musi być śmieszne. Jęczę, kiedy ciepła dłoń owija się wokół mojego nadgarstka i odwracam się w stronę intruza. Jest to Amy, nawet nie wiem dlaczego ale jestem wściekła. Drugą dłonią mierzę w jej policzek i wreszcie spotykam się z jej skórą. Skomli żałośnie i ociera dłonią miejsce w które przed chwilą uderzyłam. 
-Mój Boże przepraszam Amy. 
W chwili przyciągam ją do siebie, a ona wcale nie protestuje, owija ramiona wokół mnie i delikatnie gładzi swoją dłonią materiał mojej bluzy na plecach. Chwila milczenia między nami sprawia, że czuje się jakby nikogo nie było. Wiem, że Harry patrzy wciąż na nas, Oddycham coraz spokojniej wtulając się w zagłębienie między obojczykami a twarzą. Pierwszy raz uderzyłam kogokolwiek, to jest serio dziwne. Coś złego dzieje się ze mną od chwili kiedy pocałowałam Harry'ego. Przebiega przeze mnie dreszcz i przypominam sobie po co tak naprawdę tutaj przyjechałam. Chwytam jej ramiona i patrzę na nią.
-Twoja matka i twój ojciec. Amy. Oni tutaj przyjadą. Powiedzieli, że za trzy godziny no już teraz dwie. 
Jej mina staje się strasznie poważna i w chwili mnie zostawia. Biegnie gdzieś, a ja nawet nie mam pojęcia po co i do kogo. Poprawiam sobie okulary i odwracam się w stronę Harry'ego. Nie ma go tam. Zniknął. Jego motor jest, ale jego nie. Wypuszczam ze zrezygnowaniem powietrze i przewracam oczami. Jak ja teraz wrócę do domu? Na piechotę? Nie mam nawet pieniędzy na tą pieprzoną taksówkę. Mam ochotę krzyczeć, kiedy wreszcie czuje ciepłe ramiona owijające się wokół mnie. Nie możliwe żeby to był on, przecież on się tak nie zachowuje. Nie przytula się, ani nic w tym stylu. Lubi się tylko całować i pieprzyć. Ale jednak to on. Czuje jego zapach i po raz kolejny mnie przytłacza. Czuję jego nos w moich włosach, co sprawia że doznaję nowego uczucia. Kurwa, po raz kolejny pierwszy raz. I to wszystko w jeden dzień. Nie wierzę w to. To musi być jakiś popieprzony sen. Przecież nie możliwe jest to, że Harry Styles mnie całował. Staram się uszczypnąć, ale to nic nie daje. 
-To było gorące Sarah. Czy mnie też tak uderzysz? 
Odwracam się w jego stronę i przewracam oczami. Po raz kolejny się uśmiecha i tak to jest zaraźliwe. Moje usta także formują się w nieśmiały uśmiech. Matko, on jest taki dziwny. Z jednej strony jest tym złym, przed którym zawsze ostrzegają rodzice, kiedy masz gdzieś wyjechać. A z drugiej wydaje się bardzo miły. Przewierca mnie wzrokiem, a ja czuje że kulę się w najgłębszej części mojego ciała. Mój oddech staje się płytki kiedy jego dłoń wędruje wzdłuż mojego ramienia, poprzez talię i zatrzymuje się na biodrze. Teraz żałuje tych dodatkowych kilogramów, których nie potrafię się pozbyć. Matko i znowu to uczucie. Czuje się tak beznadziejnie. Jestem gruba. Nie chcę już jego dotyku,po prostu go nie pragnę. Nie chcę go odpychać, ale po prostu nie mam ochoty. Dziękuje Bogu za to, że już po chwili chwyta moją dłoń i idziemy w stronę motoru. 
-Jedziesz ze mną?
-Mogę?
-Jasne, a wiesz jak to się robi?
Przytakuję, ponieważ serio wiem. Amy opowiadała mi to nie raz, a po drugie widziałam to w Trzy Metry Nad Niebem. Pamiętam wszystko. W chwili kiedy Harry wyciąga ze spodni skórzany pasek, chuj wie jakim cudem w ogóle go tam włożył i wciska mi go w dłoń. Uśmiecham się do niego i szczerze nie jestem pewna czy da radę objąć naszą dwójkę, ze względu na moje ciało. Matko i znowu to samo. Nie powinnam o tym myśleć. Będzie działo się to samo, a serio nie chciałabym tego. Już tak dawno tego wszystkiego nie robiłam. Uhh.. nienawidzę tych wspomnień. Wsiadam tuż za Harry'm i po raz kolejny przylegam do jego ciała, tym razem mocno ściskając pasek w dłoni. Kiedy podjeżdżamy do miejsca w którym czeka na nas reszta moje serce przyspiesza. Staram się rozpoznać osoby i wreszcie mi się udaje. Liam jedzie z Rose, Niall z Renee, a David z Amy. Kurwa, co ona tu jeszcze robi. Powinna już wrócić do akademika. Słyszę prośbę o to abyśmy zeszły z motorów i owinęły pasek wokół talii. Czuję się jakbym miała w tym wprawę, ponieważ naprawdę dobrze mi to idzie. Już po chwili siadam plecami do Harry'ego i przypinamy się razem. Nie jest tak źle. Jesteśmy zapięci na trzecią dziurkę od końca. Oddycham głęboko kiedy słyszę charakterystyczny warkot silników. Owijam ramiona wokół jego torsu, a on po raz ostatni chwyta moją dłoń i ściska ją najmocniej jak może, jakby chciał powiedzieć mi że wszystko jest okej, a on jest świetny w tym co robi. Przymykam powieki w chwili kiedy słyszę głośny wybuch racy. Otwieram je dopiero wtedy kiedy jedziemy naprawdę szybko i zostawiamy innych z tyłu. Chcę mi się płakać, nawet nie wiem dlaczego. Nigdy tego nie robiłam, może to jest ten największy problem. Widzę Dave'a, który próbuje nas dogonić, ale Harry jest szybszy. Spoglądam na bok i dostrzegam obok siebie Liama. Rose uśmiecha się do mnie, ponieważ tak naprawdę nic do mnie nigdy nie miała. 
-Gumy w górę!
Moje serce podchodzi do gardła w chwili kiedy Harry zaczyna jechać na jednym kole. Wydaje mi się jakbym miała teraz spaść z tego motoru, jestem tak blisko ziemi, a jeśli przeważę to wszystko. Moje myśli są różnorodne. Krzyczę tylko dlatego, że naprawdę się tego boję. Czuje jak łzy same napływają mi do oczu. Oddech więźnie w gardle, do kurwy dlaczego ja się zgodziłam. Nie powinnam tego robić. A jeśli coś mi się stanie? Kiedy znowu opadamy na dwa koła, Harry po raz kolejny ściska moją dłoń w opiekuńczym geście. Widzę, że wyprzedziliśmy resztę i jesteśmy pierwsi, ale nie daje mi to satysfakcji, mam ochotę zabić Harry'ego, ponieważ nie myślałam, że będzie aż tak źle. Oddycham coraz spokojniej, ale dalej czuję się jakbym miała zemdleć. Kiedy wreszcie blondynka o długich nogach, której jeszcze nigdy na oczy nie widziałam macha flagą, a my zatrzymujemy się w momencie, moimi drżącymi dłońmi staram się wypiąć od Harry'ego. Szybko schodzę z motoru i już po chwili słyszę koguty policji. Kurwa, no po prostu zajebiście. Przewracam oczami, a wszyscy zaczynają zjeżdżać się. Spoglądam na Harry'ego, który cały czas podtrzymuje jedną nogą ciężar motoru i czeka. W chwili widzę jak policja zaczyna przyjeżdżać na miejsce w którym jesteśmy, a ja kompletnie nie wiem co robić. Staje się oniemiała, a moje kończyny nie pozwalają mi się poruszać. Patrzę na pierwsze osoby, które łapią. Nawet nie zauważyłam w której chwili Harry tak po prostu odjechał, zostawiając mnie tutaj na pastwę losu. W moich oczach zbierają się łzy i przymykam powieki żeby choć na chwilę pomyśleć, że to jest tylko popieprzony sen, który tak naprawdę nigdy nie mógłby być prawdą, ponieważ Harry Styles nie pocałowałby takiej dziewczyny jaką jestem ja. Krzyczę sama na siebie, ponieważ byłam taka głupia, że tutaj przyjechałam. Ale musiałam to zrobić. Chciałam żeby Amy była tylko bezpieczna i nie wpadła w kłopoty, gdy przyjadą jej rodzice. Uhh.. nienawidzę się za to że jestem naiwna i w ogóle pozwoliłam jej wyjść z domu.Z zamyślenia wyrywa mnie czyjaś ciepła dłoń. Ktoś mocno mnie trzyma i wcale nie ma zamiaru puścić. Otwieram oczy i spoglądam znajomą mi twarz. To Liam. To jest Liam Payne.
-Jeśli chcesz bezpiecznie jechać do domu, to chodź zawiozę cię. Tylko szybko.
Bez zastanowienia wsiadam na jego motor i owijam ramiona wokół jego torsu. Ehh.. Jest inaczej niż z Harry'm. Strasznie sztywno. Przewracam oczami w chwili kiedy zaczyna coraz szybciej jechać. Widzę w lusterkach policyjny radiowóz podążający cały czas za nami. Oddycham głęboko i bardziej przylegam do jego ciała w chwili kiedy zaczynami ich powoli gubić. Nagle on zatrzymuje się przy jakiś krzakach.
-Musisz jak na razie się schować. Wrócę po ciebie. Obiecuję.
Mówi, a ja w chwili odskakuję od niego i rzucam się w stronę naturalnego schronienia. On szybko odjeżdża od miejsca w którym mnie zostawił, a teraz podąża za nim radiowóz. Moje serce przestaje tak mocno walić jak wcześniej, a oddech staje się spokojniejszy. Kurwa, teraz uświadamiam sobie, że już dawno powinnam być w akademiku. Nie wiem ile czasu upłynęło od chwili kiedy wyszłam z akademika, ale wiem że jest źle. Chce się jak najszybciej znaleźć w naszym pokoju, włożyć przyjemną piżamę i przykryć się pod sam nos. Matko jak tu zimno. Pocieram dłońmi moje ramiona, na których mam tylko materiał mojej bluzy. Już po chwili widzę jak Liam wraca. Wychodzę na drogę, a on uśmiecha się do mnie.
-No. Grzeczna dziewczynka.
Po raz kolejny siadam za nim i mocno przylegam do jego ciała. Oplatam dłońmi jego tors, a on dotyka moich dłoni i przekłada je sobie odrobinę niżej. Oddycham głęboko, ponieważ to dla mnie za dużo, nie powinnam tego robić, skoro już dzisiaj z Harrym całowałam się tak wiele razy. Przewracam oczami, wiedząc że dla niego to nic nie znaczyło. Mam ochotę choć na chwilę zapomnieć, o tym wszystkim co się wydarzyło, ale zapach Liama mi nie pozwala. Jest całkiem inny niż Harry'ego. Delikatniejszy, ale także bardzo męski. Napawam się nim, a on napina swoje mięśnie, co sprawia że moje dłonie tak dobrze czują się na jego ciele. Biorę głębszy oddech i zatrzymuję w sobie powietrze. Karcę sama siebie, za myśli które mam przez tego chłopaka. Matko, wcześniej miałam takie same o Harry'm. Już po chwili jesteśmy na kampusie, a mnie się wydaję że wszyscy nas obserwują. Boję się najbardziej tego, że któryś z moich braci to widzi, a to byłoby z tego wszystkiego najgorsze. Nie chcę żeby widzieli mnie z innymi chłopakami, zwłaszcza takimi. Kiedy zatrzymujemy się przed budynkiem, wcale nie mam ochoty wchodzić do środka. Światło się nie świeci w naszym pokoju co oznacza, że jeszcze nikogo nie ma. Och, świetnie. Przewracam oczami. Słyszę jak Liam wyłącza silnik i po chwili jego kroki na chodniku gdy idzie za mną. Oddycham głęboko, ponieważ tak serio dlaczego on to robi. Powinien jechać do domu bractwa i tam zostać, a nie łazić za mną. To jest serio denerwujące. A po drugie nie chcę, aby ktokolwiek widział, że z nim przyjechałam. Odwracam się w jego stronę, a on udaje zaskoczonego.
-Chciałem tylko, żebyś bezpiecznie trafiła do pokoju. Jak już będzie okej, to sobie pójdę.
Uśmiecha się i kładzie dłoń na moim ramieniu. Obdarzam go dużym uśmiechem, nawet nie mam pojęcia dlaczego. Jego dotyk pali mnie bardziej, niż dotyk Harry'ego. Matko co za posrany dzień, o co w nim chodzi. Wszystko jest nie po mojej myśli. Przebiega przede mnie i chwyta mój nadgarstek. Chcę mi się z niego śmiać, nawet nie wiem dlaczego. Tak po prostu. Wbiegamy po schodach i idziemy w ciemnościach. Czyli tak, coś stało się z prądem, ponieważ to nie jest możliwe żeby nigdzie nie było światła. Zaczynamy razem się śmiać, kiedy nie mogę trafić do dziurki na klucz. Boje się tego, że w końcu ktoś nas zobaczy. Czuje jego oddech za sobą, a miał przecież już iść. Przecież, jestem już bezpieczna. Nic mi nie będzie, już nie ucieknę. Nawet nie miałabym na to siły, ponieważ ten dzień był serio wyczerpujący. Kiedy wreszcie mi się udaje, on kładzie dłoń na mojej kiedy staram się nacisnąć klamkę. Spoglądam na niego i żałuję tego, że nie mogę zobaczyć jego wyrazu twarzy. Nie wiem czy jest szczęśliwy, zły lub zadowolony, a serio bym chciała. Mam nadzieję, że teraz tak po prostu wyjdzie i pozwoli zostać mi samej, ale się mylę. Wchodzi ze mną i zamyka drzwi za sobą. Oddycham głęboko kiedy chwyta mój nadgarstek i odwraca w swoją stronę. Matko jest taki okropny. Nie delikatny, chciałabym dobrać słowa tak żebym mogła go zbesztać i wreszcie żeby stąd wyszedł, ale nie daję rady. Mocno przyciska swoje wargi do moich i próbuje znaleźć drogę do mojego języka. Nie jest to samo co z Harrym, bo tamtego chciałam, a tego nie koniecznie. Przewracam oczami w chwili kiedy delikatnie trzymając mnie za łokcie prowadzi w stronę mojego łóżka. Czuje ja za kolanami, a on chwyta moje włosy i mocniej przyciska swoje usta do moich. Pragnę więcej, pragnę więcej niż z Harrym. Moje pragnienia zmieniają się cały czas, choć tak naprawdę nie powinnam. Żałuje tego, że nie mogę spojrzeć w jego oczy. Opuszkami palców dotykam jego gęste włosy i pociągam je, a on wydaje z siebie jęk. Po chwili opadam na łóżko, a on przygniata mnie swoim ciężarem. O, matko. Nigdy nie czułam się tak jak teraz. Jego dłonie wędrują w dół mojego ciała, a ja czuje że coraz bardziej słabnę. Napięcie tuż pod moim brzuchem staje się silniejsze, a oddech cały czas należy do jego ust. Są takie pełne. Delikatnie zaczynam zsuwać z jego ramion kurtkę, a on chwyta za koniec mojej bluzy delikatnie podciągając ją do góry. Mój oddech przyspiesza, kiedy jego palce dotykają mojej nagiej skóry. Jest całkiem inaczej niż z Harrym. Jego dłonie są delikatne, język wykonuje delikatne muśnięcia, a sam on sprawia że jest inaczej. Przewracam oczami, bo na pewno wyczuwa fałdki na moim brzuchu. O mój Boże Sarah, to nie jest teraz najważniejsze. Czuje jak jego wzwód delikatnie ociera się o moje udo, a ja ciesze się, że wywołałam u niego taką reakcję. Nie sądziłam, że będę potrafiła tak kiedyś zrobić. Matko, przecież całowałam dzisiaj Harry'ego i to nie raz. Kilka razy, a teraz leżę z Liamem w pokoju, nie ma prądu, dotykamy się i całujemy. Opiera swój nos o mój i ciężko wzdycha. Nie wiem czy patrzy w moje oczy, ale ja staram się odnależć jego. Moje dłonie nadal znajdują się na jego biodrach od kiedy zrzuciłam jego kurtkę. 
-Po co ci te okulary? 
-Mam wadę wzroku. Nie dużą, ale mam.
Wypowiadam te słowa na jednym wdechu, ponieważ naprawdę nie mam siły. On nadal leży na mnie całym swoim ciężarem, a mnie to nie przeszkadza. Jedną nogę ma między moimi, a druga leży obok mojej. Delikatnie nachyla się i przygryza moją dolną wargę sprawiając, że wyginam się w łuk. Mój Boże, jak on na mnie działa. Słyszę głosy ludzi idących korytarzem i cieszę się, że nie jest to nikt znajomy. Dłonie Liama nadal są na mojej talii, a ja staje się coraz bardziej niecierpliwa.
-Spójrz co ze mną zrobiłaś. Nie powinnaś nosić tych okularów. Wyglądasz w nich tak seksownie.
Mówi i po chwili znów jest tuż przy moich ustach. Jego język nieustannie szuka mojego, a ja staram się jak najlepiej pomagać mu w tym. Matko, czuje się dziwnie, ponieważ wszystko buduje się w dole mojego brzucha, a ja czuje jakby za chwilę każda kończyna miała odmówić mi posłuszeństwa. Czułe dłonie Liama delikatnie dotykają mojej skóry, a ja czuję jak powstaje mi gęsia skórka. Matko. Jeszcze nigdy nie całowałam się tyle z chłopakiem, z dwoma chłopakami w jeden dzień. Racja ja nigdy nie całowałam się do tego dnia. Czuje się wspaniale, jak nigdy. Oddycham szybciej kiedy chwyta w palce guzik moich dżinsów i odpina go. Matko nie wiem co się teraz wydarzy, a jeśli on. Nie ja tego nie chcę, naprawdę nie chcę żebyśmy uprawiali seks. Nagle w pokoju robi się jasno, ponieważ na korytarzu zaświeciło się światło,a drzwi zostały otwarte. Kurwa. W momencie spoglądamy z Liamem w to samo miejsce i widzimy Amy i jej rodziców.
-O mój Boże. 
Głos Amy wydaje się o kilka tonów wyższy i już po chwili zamyka za sobą drzwi. Czerwienię się w chwili, a Liam jeszcze raz całuje moje wargi. Wstaje ze mnie, zakłada kurtkę, a ja zapinam spodnie. Czuję się dziwnie, ponieważ nigdy jeszcze, nikt nie widział mnie w takim stanie, w całkowitym nieładzie. 
-Musimy to jeszcze powtórzyć, Sarah.
Uśmiecha się, a ja oblewam się rumieńcem. Matko on zna moje imię, nie spodziewałam się tego i mówię to szczerze. Myślałam, że nikt mnie nie zna. Ale to nie jest najważniejsze, ja już te słowa słyszałam. Stara się odkopać we wspomnieniach te słowa i wreszcie mi się to udaję. Tak Harry, powiedział mi to wtedy gdy dojechaliśmy na te pieprzone wyścigi. I wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Pojechałam z Liamem, trafiłam do akademika w którym on rozłożył mnie na łopatki swoimi pocałunkami, a teraz wszystko się zepsuło. A teraz mam wyrzuty sumienia wobec Harry'ego. Liam całuje mój policzek i wychodzi z pokoju, delikatnie przymykając drzwi tak, jakby bał się że może kogoś obudzić. Mój umysł się wyłącza, a ja wiem że teraz będę musiała zmierzyć się z Amy i jej rodzicami. To będzie dla mnie cholernie wstydliwe.

---------------------------

Czuję, że nie powinno mnie tu być. Powinnam być gdzieś na korytarzu albo chociaż kąpać się w łazience. Czujny wzrok Amy cały czas błądzi po mnie i moich czerwonych policzkach. Wzdycham ciężko, wyginam palce i wbijam wzrok w moje dłonie. Czuję się dziwnie, naprawdę dziwnie. Dlaczego musieli akurat wejść w tym momencie. Moja podświadomość wypycha biodra do tyłu, wydyma wargi i zaczyna klaskać "Ohh..przestań. Przecież nic się takiego nie stało, zobaczyli cię tylko w stanie jakiego nie wyobrażałaś sobie jeszcze wczoraj". Cisza panująca w tym pokoju dobija mnie jeszcze bardziej i nie mam pojęcia dlaczego wszyscy milczymy, czy z powodu tego czego oni byli świadkiem, czy Amy wreszcie się do wszystkiego przyznała.
-Przepraszam.
W chwili zrywam się z mojego łóżka na którym siedzi też Tina, mama Amy. Przyprawia mnie to wszystko o mdłości. Muszę wyjść z tego popieprzonego pokoju i jak najszybciej uciec myślami do mamy. Ocieram pierwszą łzę spływającą po moim policzku i wychodzę na korytarz. Panuje na nim błoga cisza, a ja przykładam sobie dłoń do ust i zaczynam krzyczeć. Matko, nienawidzę siebie za to co dzisiaj się zdarzyło to nigdy nie powinno mieć miejsca. Ani ja i Harry, ani ja i Liam. Uderzam głową w ścianę tuż obok drzwi i po chwili tego żałuję. Osuwam się na podłogę i przyciągam kolana do klatki piersiowej. Jesteś taka głupia Sarah. Nigdy nie widziałam głupszej dziewczyny niż ty. Oni tak naprawdę na ciebie nie lecą. Chcą cię po prostu rozdziewiczyć i na tym im tylko tak naprawdę zależy. A ty nie możesz dać im tej satysfakcji, musisz walczyć. Moja wewnętrzna bogini wychyla wzrok znad Dumy i Uprzedzenia Jane Austin i porusza znacząco brwiami. Totalnie ją ignoruję, ponieważ jak zwykle chce abym wcieliła ten popieprzony plan w życie. Moje serce nadal wali jak wtedy gdy byłam tak blisko z Liamem, ale powoli przestaje. Zwalnia swój rytm, a oddech jest spokojniejszy.
-Sarah, co się stało?
Odwracam głowę w prawo i dostrzegam białe Jordany. Wiem, kto to jest i wcale się z tego nie cieszę. Co go do kurwy, tutaj przywiało? Nie mają lepszych zajęć tylko przychodzenie tutaj i denerwowanie mnie na okrągło. Podnoszę wzrok i się nie mylę. To jest Niall. W całej swojej cudownej okazałości. Jego włosy są w nieładzie, a biała koszulka w czarne paski idealnie przylega do jego cudownego ciała. Czarne dżinsy subtelnie zwisają z jego bioder, kiedy staje tuż nade mną. Podnoszę na niego wzrok i krzyżujemy nasze spojrzenia. Ohh.. matko, błagam żeby nie pytał się czemu płakałam ani nic w tym stylu, nie chcę mu mówić, że rodzice Amy i ona sama przyłapali mnie na chwili intymnej (może dla Liama nie, ale dla mnie tak) na moim łóżku. Delikatnie kuca przy mnie i przygląda się mojej twarzy. Matko co oni z tym mają. Wyciąga do mnie swoją rękę, a ja oddycham głośniej kiedy nie wiem co chce mi zrobić. Chwyta wolne pasmo moich włosów i przenosi je za ucho. Obdarza mnie szerokim uśmiechem, a ja po prostu nie potrafię się do niego nie uśmiechnąć. Muszę wyglądać głupio taka rozmazana i do tego nadal w tych popieprzonych okularach. "Spójrz co ze mną zrobiłaś. Nie powinnaś nosić tych okularów. Wyglądasz w nich tak seksownie." słowa Liama odbijają się echem w mojej głowie uderzając cały czas w czuły punkt, który sprawia że cała zamieram, a moje kończyny odmawiają posłuszeństwa. Nawet nie zauważyłam kiedy Niall usiadł naprzeciwko mnie po turecku i przeniósł moje nogi na swoje kolana tak, że mam rozłożone nogi. Nasz wzrok wędruje do jakiejś pary wracającej z łazienki.
-Tak. Łazienki koedukacyjne.
Wypowiadamy te słowa w tej samej chwili i zaczynamy się śmiać. Spoglądam na Nialla i oh wygląda tak młodo. Jakby miał dopiero piętnaście lat. Uśmiecham się na myśl o chłopcu, który próbuje poderwać dziewczynę, na jakiś słaby sposób, a teraz, teraz każda go chce. Spogląda na mnie, a jego wzrok jest dziwny. Nie potrafię nic z niego odczytać, no dosłownie jakby nie miał żadnych uczuć. Przygryzam dolną wargę, aby się nie zaśmiać po raz kolejny, bo serio chyba on nie ma pojęcia o co mi chodzi. Próbuję wydostać nogi z jego uścisku, ale on mocniej wbija opuszki palców w moje łydki sprawiając, że skóra zaczyna szczypać.
-Ciebie coś bawi?
-Nie, tylko tak pomyślałam. Co robiłeś jak miałeś piętnaście lat?
-Moi rodzice wtedy zginęli w wypadku samochodowym. Wracali od babci. Pewnie jakbym z nimi pojechał także bym zginął, ale tata dał mi karę za palenie trawki. Czasem, dziękuje Bogu, że akurat wtedy się dowiedział. Był to dla mnie trudny okres. Trafiłem do ośrodka adopcyjnego w Mullingar. Wtedy jakaś para szukała idealnego dziecka dla siebie. Wybrali akurat mnie, zawsze zastanawiam się dlaczego, ale nie chcę wiedzieć. Cieszę się, że są moimi rodzicami. Kocham ich jak tych prawdziwych. Kiedy trafiłem do ich domu, okazało się że mam starszego brata. Był naprawdę fajny. Po kilku latach rodzice adoptowali kolejne dziecko, ale tym razem dziewczynkę.
W moich oczach pojawia się obraz piętnastoletniego chłopca, który siedzi samotnie w swoim małym pokoju w ośrodku adopcyjnym i klęczy przy swoim łóżku modląc się za rodziców. Musiał być wtedy tak cholernie słaby. Nie chciałabym przeżywać tego co on, choć sama nie mam zbyt dobrze w domu. Rodzice na pewno nie odpuścili sobie tych wszystkich kłótni po moim wyjeździe. Nie rozmawiałam z nimi od dłuższego czasu i nie mam pojęcia co się z nimi dzieje. Przewracam oczami na myśl, gdy przypominam sobie jak tata uderzył po raz pierwszy i ostatni mamę. Byłam wtedy taka mała, ściskałam swoją barbie i patrzyłam na to wszystko. Rickiego ani Chrisa wtedy nie było w domu, bo byli na jakimś wyjeździe szkolnym. Pamiętam to jak dziś, kiedy on ją wyzywał, a ona wydzierała się na niego ze łzami w oczach. Byłam wtedy małą dziewczynką, nie świadomą tego, co znaczy miłość dana drugiej osobie, nie licząc tej którą dawali mi rodzice. Bo wiem jedno, to że się kłócą wcale nie oznacza, że mnie nie kochają. Bo wiem, że jestem cholernie dla nich ważna i kochają mnie najbardziej na świecie.
-Ej, nie płacz. To przeszłość, a po drugie ja przecież żyję.
Uśmiecha się do mnie, a ja wracam do otoczenia. Widzę te białe ściany na korytarzu i ciemnie panele na podłodze. Dopiero teraz zauważam, że zajmujemy całe przejście, ale nikomu akurat teraz nie chcę się tutaj chodzić. Wyciąga do mnie swoją dłoń, a ja bez zawahania chwytam ją. On delikatnie zasika swoje długie palce na moich i trzymamy je tak chwilę. Bez słów, po prostu nasze dłonie, oddechy, bicie serc, uśmiechy na twarzy.
-Przyjaciele.
Zaskakuje mnie tym co powiedział, sądziłam że będzie chciał mi się dobrać do majtek tak jak robi to Harry i Liam. Próbuję usunąć pamięć z dzisiejszego dnia, ale to jest tak cholernie trudne.
-Przyjaciele.
-To teraz mi powiedz co cię tak dręczy.
-No bo wiesz.. ten dzień był pokręcony. Gdy wróciłam do akademika, do naszego pokoju wtargnął pan zawsze przygotowany Styles i całował się ze mną. Później to wszystko z rodzicami Amy, znowu całowałam się z Harrym, a później gdy policja zjawiła się na miejscu wyścigów pojechałam z panem niezawodnym Paynem. Było ciemno i on zaproponował, że upewni się że trafię do pokoju. Ale później akcja potoczyła się szybko. Byłam na łóżku, on na mnie. Całowaliśmy się, a później weszła Amy i jej rodzice. Matko, to było takie upokarzające.
-I dlatego siedzisz na tej podłodze, za drzwiami płacząc. Słuchaj. To naprawdę dziwne, że oni tak nagle coś zaczęli do ciebie czuć, choć Liam już chyba trochę wcześniej bo często mówił o tobie różne rzeczy. Jesteś niegrzeczną dziewczynką, że nie zaprotestowałaś, ani jednemu ani drugiemu. Nie znałem cię od tej strony Miller.
Uśmiecham się do niego, a na policzki wpełza mi bordowy rumieniec. Spoglądam na niego spod okularów, a słowa które wypowiedział bębnią w moim ciele uderzając w podbrzusze. "To naprawdę dziwne, że oni tak nagle coś zaczęli do ciebie czuć, choć Liam już chyba trochę wcześniej bo często mówił o tobie różne rzeczy". Opieram głowę o ścianę nie spuszczając wzroku z blondyna, nasze dłonie nadal są złączone, a ja wreszcie zaczynam normalnie funkcjonować. Mój niepohamowany szloch wreszcie udało się uspokoić, a to tylko dzięki mojemu nowemu przyjacielowi. Jest inny niż wszyscy chłopcy, choć na pewno nie jest gejem bo podobno umawia się z Renee na randki. Nie wiem ile w tym prawdy, ale sądzę że fajny z niego chłopak i zasługuje na to aby być kochanym. Przeżył już tyle w swoim życiu i nie zasługuje na kolejne tortury. Jeśli ktokolwiek go zrani wydrapię mu oczy, ponieważ nie chcę aby znowu musiał cierpieć. Nie wiem jak było wtedy, ale mój umysł podpowiada mi że nie było zbyt dobrze. Nie chcę wiedzieć, co robił bo boję się że to zniszczyłoby mi całkowity obraz na tego cudownego chłopaka. Niall gestykuluje ręką abym usiadła mu na kolanach. Robię to z miłą chęcią i kiedy owija swoje ramiona wokół mnie i gładzi materiał mojej bluzy moje powieki stają się coraz cięższe, a ja czuje się bezpiecznie. Nareszcie bezpiecznie i wiem, że nic mi nie grozi. Spoglądam na niego i nagle coś sobie przypominam.
-Przecież ty mieszkasz w bractwie. Czemu cię tam nie ma?
-Przyjechałem tutaj aby sprawdzić czy wszystko z tobą okej. A teraz mam zamiar czekać z tobą dopóki rodzice Amy nie przestaną z nią rozmawiać.
Całuje delikatnie moje czoło, a ja jeszcze raz przymykam powieki. Wydaję mi się, że jestem za ciężka jak dla Nialla, lecz kiedy próbuję się zsunąć, on mocniej zaciska swój uścisk. Opieram głowę o jego bark i wreszcie pogrążam się w cholernie długo oczekiwany sen. Nareszcie będę mogła zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Te wszystkie emocje opadły i mam nadzieję, że ani Liam ani Harry nie będą o tym jutro pamiętać.

----------------------------------

-Hej.
Uśmiecham się do Nialla, który o dziwo jest już na swoim miejscu. Wita się ze mną i po chwili wraca do rozmowy z jakimś chłopakiem o dzisiejszej imprezie. Zaspałam. Wczorajszy dzień przysporzył mi tyle atrakcji, że nie słyszałam budzika. Siadam tuż obok niego i kładę swojego macbooka na wyznaczonym miejscu. Długopis wypadł mi z ręki. Kurwa. Schylam się i kiedy wreszcie go mam widzę buty. I to nie zwykłe buty, wiem kto to jest. To Harry. Błagam, żeby nic nie pamiętał. Nie chcę żeby pamiętał, on nie może pamiętać. Głośno przełykam ślinę i postanawiam zachowywać się najnormalniej na świecie. Prostuję się i obdarzam bruneta uśmiechem.
-Hej, Harry.
-Cześć, Sarah jak ci minął wieczór?
O matko, czy on wie? On wie? Rozglądam się w poszukiwaniu Liama i długo nie muszę tego robić, ponieważ kręci się na swoim krześle jakby coś go uwierało, ale przygląda się nam. Jest ciekawy? Jest ciekawy co odpowiem Harry'em. Ciekawe jak długo tutaj siedzi. O mój Boże. Moja deska ratunkowa to Niall, trzymajmy się wersji z nim.
-Bardzo fajnie. Rozmawiałam dużo z Niallem.
Odwracam się do niego, a on wzrusza tylko ramionami. Mój wyraz twarzy sprawia, że zaczyna się ze mnie śmiać, a ja mam ochotę go uderzyć. "Powiedz coś kurwa, albo koniec z przyjaźnią" wypowiadam bezgłośnie, a on wciąga powietrze do siebie jakby miał wygłosić jakąś cholernie długą mowę. Uśmiecham się do niego kiedy wreszcie postanawia coś powiedzieć.
-Tak. Fajnie było. Musimy to jeszcze powtórzyć. Dużo się dowiedziałem. Znalazłem ją płaczącą na korytarzu, ponieważ wydarzyło się coś cholernie nieprzyjemnego. Opowiedziała mi wszystko i wiecie nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.
O matko! Czyli o też zasnął na tym korytarzu. Dobra, teraz to już jest nie ważne. Niestety wiem, że te wszystkie słowa były skierowane do Liama. Spoglądam na niego, a on przygląda mi się z delikatnie rozchylonymi wargami i bezradnością w oczach. Nie będę go przepraszać, niech sobie pomarzy. Nie zniżę się do takiego poziomu. Nigdy go nie przeproszę. Wiem, że wszyscy gapią się na nie i Liama, gdy patrzymy tak na siebie bez żadnych słów, ale wcale nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie, chce żeby wszyscy wiedzieli, że coś łączyło nas tego wieczora. Ohh.. no dobra prawda jest taka, że zdaniem Liama to nic, ale dla mnie było to coś więcej. Moje policzki rumienią się na wspomnienie tamtego wieczora. Kiedy ta cała akcja się rozkręcała, nagle w pokoju pojawiła się Amy i jej rodzice. To była chyba najgorsza rzecz z tego wszystkiego. Uśmiecham się do Liama nawet nie wiem dlaczego i on odwzajemnia uśmiech. Dla niego to było nic, wiem o tym, ale teraz. Teraz tylko trzeba zmierzyć się z większym problemem. Tym większym problemem jest Harry Styles. Jest dla mnie cholerną zagadką i nie wiem o co w tym chodzi. Mam nadzieję, że to nie jest nic głupiego, a ja nie zakopałam się w tym po uszy. Mam nadzieję, że to tylko głupia zabawa i już sobie to odpuści. Nie chcę, mieć z nim nic do czynienia. Odwracam się wreszcie w stronę podwyższenia na którym zaraz stanie nasz nauczyciel i kładę dłonie na blacie. Prawie podskakuję w chwili kiedy dłoń Harry'ego delikatnie łączy się z moją, a palce zaciskają się. Nie spławię go. Wiem, że to nie będzie proste. On się nie mógł zakochać, on się nigdy nie zakochał. Krzywię się sama do siebie, a moja wewnętrzna bogini gryzie zausznik swoich ray-banów i czeka na dalszy ciąg zdarzeń. A chce sobie pograć? Pogram razem z nim tylko żeby się nie zdziwił. Też potrafię być arogancka i inne tego typu. Uśmiecham się do niego słodko i już po chwili przenoszę nasze splecione dłonie na moje udo, tak żeby nikt nie zauważył naszego, małego, skromnego gestu. Oj, zdziwi się jeszcze. Nachyla się nade mną i kiedy dmucha powietrze w moje ucho zaczynam chichotać.
-Słuchaj, chcę żebyś była moja. Chcę mieć cię tylko dla siebie. Jeśli ktoś inny cię dotknie pożałuje tego, rozumiesz?
-Tak.
Bez wahania odpowiadam na jego pytanie, a on kiwa głową. 1:0 dla mnie. Sądził, że mu się pewnie sprzeciwię, ale nic z tych rzeczy. Będę twardo grać o swoje, nie pozwolę na to aby mnie wykorzystywał, ja też się trochę zabawię. Do klasy wchodzi pan Green, oczywiście ubrany w ciasny garnitur w którym wygląda jak zwykle oszałamiająco. Odrywam od niego wzrok w chwili kiedy Harry mocniej zaciska swoją dłoń na mojej  i opuszkami kciuka muska materiał moich dżinsów. Ohh.. to takie głupie. Ale pociągnę to. Muszę to zrobić. Spoglądam na Nialla a on przygląda mi się z zaciekawieniem. Wzruszam ramionami i uśmiecham się do niego. "Czyli, że jesteście razem"? Mówi bezgłośnie, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Nie wiem czy stwierdzenie "chcę żebyś była moja" czy "chcę mieć cię tylko dla siebie" jest odpowiednie do ustalenia tego, czy ktoś jest razem. Wzruszam po raz kolejny ramionami i spoglądam na swojego macbooka. Wchodzę na pocztę kiedy pan Green tłumaczy coś o nowej książce którą mamy przeczytać. Widzę tam mejl, który przysparza mnie o szybsze bicie serca.
Nadawca: Liam James Payne.
Temat: Profesor Green.
Data: 23.05.2015 r.
Adresat: Sarah Jessica Miller
Hej. 
Chciałem ci tylko powiedzieć, że ładnie dzisiaj wyglądasz. Nie wiem o co chodzi z tym Harrym, ale uważaj. Nie ważne, nie o to tutaj chodzi. Przyszedłem dzisiaj wcześniej i spotkałem profesora Greena na korytarzu. Powiedział mi żebym ja i ty zostali u niego po wykładzie, ponieważ musi z nami porozmawiać. Nie wiem o co chodzi, ale może być fajnie.
L.J.P
Szczerzę się do ekranu i wiem, że to na pewno nie jest jakaś błahostka, ponieważ profesor Green nigdy nie prosi uczniów aby zostawali. Co ja zrobiłam? Co on do cholery zrobił? Coś mu powiedział? Jeśli tak to uduszę go własnymi rękami. Odwracam się w jego stronę i uśmiecham się. Kręci głową z dezaprobatą i wiem o co mi chodzi. Pisał w tym mejlu o Harrym. Nie wiem o co chodziło, ale będę musiała się od niego dowiedzieć. Nie będzie chciał powiedzieć po prostu wyduszę to do niego cholerną siłą. Musi mi powiedzieć. Przecież jakby to było nic to nie wspomniałby ani słowem o Harrym w tym mejlu, ani nie zachowywałby się tak jak teraz to robi. Wzruszam ramionami i powracam wzrokiem na swojego macbooka. Jest jeszcze kilka mejli, jeden od mamy, a drugi od jakiejś firmy. Ehh.. pewnie to tata.

-------------------------

-Płakałaś przeze mnie?
-Ha. Przez ciebie. Chyba sobie kpisz człowieku, przez ciebie to nawet mucha by nie płakała. Nie masz serca, więc chyba każdy inteligentny człowiek na tym świecie zacząłby się z tego wszystkiego śmiać. Przecież ty nie potrafisz pokochać nikogo.
-Zdziwiłabyś się.
-Dobrze. Daję ci dwa miesiące i pokaż mi, że potrafisz się zakochać, a wtedy zrobię dla ciebie wszystko. Przysięgam wszystko. A jeśli przegrasz to ty będziesz robić dla mnie wszystko co tylko zapragnę.
-Okej. 
Sztucznie uśmiecham się do Liama, który wstaje ze swojego miejsca i chwyta w swoje duże dłonie (tak dokładnie te które mnie wczoraj dotykały) swojego macbooka. Przygryzam wargę od środka, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Było fajnie. Serio fajnie i teraz nie żartuję. Podobało mi się. Przy Harrym to nie było to samo. Nie czułam tych przysłowiowych motylków o których wszyscy gadają. Jestem ciekawa czy wygram, a jeśli on się zakocha to będzie mój koniec. Będę musiała zrobić coś dla niego i wiem, że wymyśli coś naprawdę chorego. Wstaję ze swojego miejsca i wkładam swojego macbooka do torebki. Uśmiecham się do profesora Greena, który już na nas czeka. Stoi przy biurku opierając się o nie, a ręce ma założone na piersi. Wygląda naprawdę bardzo młodo. 
-Ahh, więc tak. Mam małą propozycję. Liam, masz małe problemy w nauce, a zbliża się koniec roku. Prosiłbym cię o to, żebyś jak na razie brał jakieś korepetycje od Sary, robilibyście później jakieś projekty razem, a może na koniec jakąś ważną pracę. Proszę zastanówcie się na tym. Sarah tobie podniosłoby to ocenę i miałabyś satysfakcję, że możesz nauczyć czegoś starszego od siebie chłopaka, a ty Liam nareszcie może wziąłbyś się do nauki.
-Dobrze profesorze.
Uśmiecham się do niego i wychodzę z sali. Matko muszę się na to zgodzić, muszę mieć dobre oceny, żeby pracować w jakiejś normalnej kancelarii. Muszę być silna. Dlaczego on? Dlaczego akurat to musi być Liam? Nie wiem, już wolałabym któregoś z jego tępych kolegów niż jego. On jest najgorszy z nich wszystkich. Przewracam oczami, lecz już po chwili czuję jak delikatnie ktoś pociąga mnie w swoją stronę. 
-Widzę, że jesteśmy na siebie skazani. Nie panikuj Sarah. Będę trzymał ręce przy sobie. Będę przychodził tylko wtedy gdy nie będzie w akademiku twojej współlokatorki, a z tego co mi wiadomo, często nocuje u tego swojego zajebistego chłopaka. Przysięgam ci, że będziemy się tylko uczyć. To, że mój ojciec opłaca tą pieprzoną uczelnię nie oznacza, że nie mam się uczyć. Zagubiłem się po prostu w tym wszystkim i nie potrafię. Proszę uratujesz mnie od samego siebie. Uratujesz mnie od mojej głupoty i mówię tym razem serio. Chcę żebyś mi pomogła. Zrobisz to dla mnie.
-Nic wielkiego.
Wzruszam ramionami i kieruję się w stronę podwórka na którym, pewnie spotkam wszystkich tych których nie chcę spotkać. Ale jest przerwa w zajęciach i wiem, że i tak bym nie uciekła. Czuję, że Liam cały czas idzie za mną, ponieważ pewnie sam chce iść do swoich kumpli. Z tego co wiem, teraz mam na szczęście zajęcia z  Rosie, Rickim, Chrisem i kilkoma innymi osobami. Wreszcie tymi normalnymi. Wreszcie dostrzegam moich braci dopalających swoich papierosy i szybkim krokiem zmierzam w ich stronę. Uśmiechają się do mnie. Boże, tak dawno ich nie widziałam.
-Nasza mała Sarah. Tęskniliśmy za tobą. Nie mieliśmy jak się nawet spotkać. Um.. mama dzwoniła do nas i pytała się co z tobą. Powiedzieliśmy, że okej. Jest okej?
Spoglądam na nich zdezorientowana, lecz po chwili wybuchamy śmiechem. Matko jak ja ich kocham. Są dla mnie jedynym ratunkiem na tej popieprzonej uczelni. Ricki przyciąga mnie do uścisku i cały czas mnie przy sobie trzyma. Słyszę miarowe bicie jego serca, co sprawia że choć na chwilę mogę zapomnieć. Teraz czeka nas historia antyczna. Chyba najgorszy przedmiot jaki ktokolwiek mógł wymyślić na całej ziemi. To jest naprawdę okropne. 
-Ej, bo słyszeliście o tej dzisiejszej imprezie?
-Jasne, że tak.
-Idziecie?
-Sam jeszcze nie wiem, nie wiem jak Chris, ale ja raczej nie. Jestem dzisiaj zajęty. 
-Ja raczej też, nie.
Dziękuję Bogu za to, ponieważ przynajmniej nie będę musiała się denerwować tym, że moi bracia mnie zauważą. Uśmiecham się do nich, a Chris delikatnie szczypie koniec mojego nosa. Widzę jakieś dziewczyny, które nam się przyglądają.
-Ej Sarah. Bo tamci faceci cię chyba obczajają. Znasz ich?
Odwracam się na pięcie i czuję jak przez moje ciało przepływają wszystkie emocje. Nie wierzę kurwa. Oni serio cały czas gapią się w tą stronę i uśmiechają się cały czas. W momencie jakby się zmówili wszyscy w trójkę podnoszą rękę i mi machają. Obdarowuję ich tym samym, tylko przewracam oczami i czuję jak na moje policzki wstępuje purpurowy rumieniec. 
-Tak. 
-To dobrze. Bo z tego co wiem to nieźli z nich dziwkarze. Jeśli by ci coś zrobili obiecuję że oderwałbym im jaja. 
Zaczynamy się smiać, a mnie wcale nie jest do śmiechu, ponieważ w pewnym sensie Liam i Harry już mnie skrzywdzili. Moje serce przyspiesza na samą myśl tego co zdarzyło się wieczorem. Ciepłe dłonie Liama, które zawędrowały za moją bluzę i delikatnie dotykały mojego ciała. Jego usta, które poruszały się w wolnym rytmie i język, który delikatnie gładził moje podniebienie. Nie zapomnę tego nigdy i jeszcze do cholery zgodziłam się na te pieprzone korki dla Liama nawet nie wiem czemu. Nie powinnam tego robić, bo przecież jeszcze coś może się wydarzyć. A jeśli po raz kolejny fala porządania uderzy w moją głowę i pozwoli mu na to, aby mógł robić co tylko chce. Przewracam oczami na samą myśl i spoglądam na moich braci, którzy zaczęli się o coś spierać. Cicho chichotam, a oni spoglądają na mnie również się uśmiechając. Tak bardzo ich kocham. Dzisiejsza impreza w co ja się ubiorę. Pewnie założę jakieś przetarte dżinsy, luźny t-shirt i bluzę. Sądzę, że to będzie dobry wybór jak na coś takiego. Nie mogę ubrać szortów, ponieważ moje nogi są grube i te wszystkie rany na nogach. No dobra, to akurat można zatuszować pudrem, ale grubych nóg niestety nie ukryję, choć bardzo bym tego chciała. Macham moim braciom i oddalam się od nich już po chwili czując, że ktoś jest w mojej bańce osobistej.
-Kto to był?
-Harry, daj spokój. Moi bracia. Christian i Ricky. Sądzę, że nie chcesz ich poznać, ponieważ nie lubią cię za bardzo. Zresztą nie dziwię się im, też gdybym mogła uważałabym na ciebie.
-Ale nie możesz. Czemu nie możesz?
-Ohhh.. Harry, bo ja cię serio lubię. Jesteś fajnym kumplem.
Uśmiecham się do niego, a on przyciąga mnie do uścisku. Dostrzegam przyglądającego się nam Liama, który dopala swojego papierosa i kieruje się w stronę uczelni. Ciepłe usta Harry'ego stykają się z moim czołem by po chwili mnie opuścić i krzyknąć "do zobaczenia". Te zajęcia są dla mnie jak płachta na byka. Siedzę obok Liama, nawet nie wiem czemu. Przecież, on zawsze siedzi w ostatnich ławkach. Muszę być silna i się nie łamać, nie mogę mu pokazać, że ten wieczór coś znaczył. Bo nie znaczył nic, prawda? Sądzę, że tak jest, ponieważ gdyby znaczył Liam wspominałby o tym, a tak nie jest. Poprawiam swoje włosy i podskakuję do góry w chwili kiedy ktoś łapie mnie za biodra. Odwracam się i dostrzegam Liama. Przewracam oczami, a on uśmiecha się.
-Masz mnie dość prawda?
-Nie.
-Nie chcesz mi dawać tych korków?
-Chcę.
-Ufasz mi?
-Tak.
-To dobrze. Naprawdę mam czyste intencje. Jesteś fajną dziewczyną, ale kompletnie nie w moim typie. Jesteś bardzo niewinna.
-Okej.
Uff.. ciężar spadł mi z serca. Czuję, że już teraz wszystko będzie okej. Nie jest we mnie zakochany, więc teraz wszystko powinno się ułożyć. Wchodzimy do budynku i już po chwili zajmujemy swoje miejsca na wykładzie. Jego perfumy drażnią moje nozdrza, ale muszę być silna i się nie poddawać. Obiecuję sobie to i słowa dotrzymam. Jestem silną kobietą. Jeszcze tylko przetrwać tą chorą imprezę. Teraz tylko to się liczy. Muszę ją przetrwać.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

Obserwatorzy