poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 5

1 komentarz:
"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając do miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie"~Jan Twardowski


Połykam kolejnego shota, a po moim ciele rozpływa się ciepła fala wywołana przez alkohol. Spoglądam na Amy, która rozmawia z jakimś chłopakiem. Uśmiecham się i opadam ciężko na kanapę. Za dużo wypiłam. Kręci mi się w głowie i nie wiem kompletnie co mam robić do cholery. Nagle dosiada się do mnie jakiś chłopak i kładzie swojego drinka na stoliku, gdzie były nasz zamówiony alkohol.
-Jesteś sama?
-Nie. Z koleżanką. 
-To fajnie. Zatańczysz?
Przytakuję, a on chwyta moje dłonie. Jest wyższy od Harry'ego i bardziej umięśniony. Uśmiecham się do niego i obracam się w taki sposób, aby być przodem do niego. Bolą mnie stopy. Cholernie mnie bolą i nie wiem co mam robić. Zbyt dużo tańczyłam dzisiaj z Amy. Umieram. Mam ochotę położyć się w wygodnym łóżku i zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Już zapomniałam o moim chłopaku i Liamie, którego uczucia są nie jasne.
-Muszę siku.
-Huh. Okej.
Idę w stronę stolika i biorę ze sobą telefon. Rozglądam się aby dostrzec Amy w gronie kilku chłopaków i oddycham z ulgą kiedy wchodzę do korytarza prowadzącego do toalet. Jest strasznie duża kolejka. Odblokowuję ekran i widzę na nim zdjęcie moje i Harry'ego zrobione przed tygodniem. Byliśmy tacy szczęśliwi, naprawdę. Widzę także kilka nieodebranych połączeń i wiadomości od mojego chłopaka. Mam to gdzieś. Nie będę z nim pisać. Nagle na moim ekranie pojawia się ikonka Liama. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu się pojawiła. Klikam na nią i zanim zdążę sobie cokolwiek uświadomić on odbiera.
-Sarah?
-Ohh.. Liam. Nie rozumiem cię. Jesteś taki dziwny. Raz mówisz, tak kocham cię Sarah, to nie miało tak wyjść. Przeżyłem tylko dla ciebie, a następnym że jestem nikim, że ci się nawet nie podobam. Weź się zdecyduj człowieku, bo mnie to boli. Jesteś tak cholernie, kurwa dziwny.
-Jesteś pijana, kurwa. Gdzie ty jesteś?
-Jasne, że w akademiku.
-Wiem, że cię tam nie ma. Słyszę to wszystko. Powiedz mi gdzie jesteś, albo..
-Albo co? Znowu mnie zwyzywasz, znowu powiesz zbyt wiele co za bardzo mnie zrani. Nie Liam, nie tym razem. Pa.
Rozłączam się i zaczynam śmiać się jak głupia. Co mi odwala? Naprawdę, coraz bardziej się zmieniam. Kiedy kolejka się przesuwa, uśmiecham się bo naprawdę mam ochotę na siku.
Pan Perfekcyjny ♥: Już po ciebie jadę.
Suzan: Nawet nie wiesz gdzie jestem. :P
Pan Perfekcyjny ♥: Oj zdziwisz się. Zdziwisz.
Wreszcie jedna z kabin zwalnia się, a ja idę do niej aby wreszcie się wysikać, bo jeszcze chwila, a bym popuściła w majtki. Wychodzę z toalet i chcę choć na chwilę opuścić ten klub. Muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zakładam sobie na ramiona płaszcz i biorę torebkę kierując się w stronę wyjścia. Kiedy stoję tuż na chodniku, nagle ten sam chłopak podchodzi do mnie i chwyta moje ramię.
-Dasz mi buziaka?
-Nie.
-Jednego?
-Powiedziałam nie.
I nagle jak grom z jasnego nieba, Liam napada na niego i uderza go pięścią prosto w twarz. Jego oddech jest postrzępiony, a mięśnie napinają się co chwila, nawet przez tą czarną bluzę.
-Jeśli pani powiedziała nie, to znaczyło, że nie chce, a teraz spierdalaj. Wszystko okej Sarah?
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem po ciebie. Nie mogłem zostawić cię w takim stanie samej.
-Ale w jakim stanie? Jestem bardzo trzeźwa, Liam. Wypiłam tylko kilka shotów, dwa piwa i drinka. Nic mi nie jest. Chyba.
Nagle czuję, jak jego silne ramiona mnie oplatają, a ja zaczynam chichotać jak jakaś idiotka. Wkłada rękę pod moje kolana, a drugą kładzie mi na plecach. Jestem taka ciężka, matko. Nie chcę, żeby się przeciążył, czy cokolwiek. Ale najważniejsze. Po. Co. Do. Chuja. Pieprzony. Liam. Payne. Przyjeżdżał. Tutaj. Po. Mnie. I. Spierdolił. Całą. Zabawę. Bawię się jego włosami na karku i coraz bardziej się śmieje. On jest taki dziwny. Nie mogę go już totalnie zrozumieć. Tu powinien być Harry, a nie on. Mój chłopak, a nie ten popaprany chłopak, który nic nie wie o życiu i wymyśla tylko jakieś popierdolone bajki o tym, że jest taki cholernie nieszczęśliwy, że przez mojego chłopaka, nie potrafi nikogo pokochać. Jest zakochany w jednej osobie. W sobie. W pieprzonym, kurwa Liamie Paynie, który jest idealny. Delikatnie pochylam się, żeby dmuchnąć w jego szyję, ale on jakimś sposobem unika mojego oddechu. Po chwili stawia mnie na ziemi, a ja jęczę z niezadowolenia. Otwiera mi drzwi swojego SUV-a i pomaga do niego wsiąść. Halo, nie jestem małym dzieckiem. Jeszcze potrafię wsiąść do samochodu. Mój mózg totalnie przestaje myśleć, a ja sama nie wiem co teraz robię. Spoglądam na Liama, który wsiada do wnętrza samochodu i przygryzam wargę. Kurwa. Jest taki seksowny. Jego kilkudniowy zarost i te perfumy, które same ciągną mnie do niego. Kładę jedną z dłoni na jego udzie, zbyt wysoko, a on delikatnie się unosi i patrzy na mnie. Po chwili jednak odwraca wzrok i przekręca kluczyk w stacyjce. Mam ochotę scałować całą jego twarz i dotykać go tam, gdzie dotykałam go w nocy przed jego zniknięciem. Jego kości policzkowe delikatnie się ruszają, ponieważ nadal ma w ustach gumę. Zapewne miętową, jak zwykle. Przewracam oczami na myśl, że wiem nawet jaką gumę żuje. To mnie po prostu przeraża.
-Jedziemy do ciebie, Liam. Proszę. Jedźmy do ciebie.
-I tak nie miałabyś za dużego wyboru. Albo dom bractwa, albo dom moich rodziców. Wiem, że wolisz to drugie, bo nie będziesz musiała zmierzyć się z Harry'm. A do akademika bym cię nie zawiózł, bo jeszcze byś coś odpierdoliła idiotycznego.
Wypuszczam z siebie powietrze i spoglądam na niego jeszcze raz. Próbowałam wymówić to zdanie najseksowniej jak umiem, a oczywiście mi się nie udało. On jest znowu zimny. Zimny jak pieprzony lód. Ej, lody nie są pieprzone. Są takie kurewsko dobre.
-Zjadłabym loda.
-Sądzę, że u moich rodziców w zamrażarce jest ich dużo. Ale zanim tam dojedziemy już będziesz spała, uwierz mi. To 20 minut drogi, a ty jesteś tak zalana, że zaraz zaśniesz.
-Po co przyjechałeś?
-Bo, nie wiem co by się stało gdybyś wypiła więcej. Zapewne jakiś facet by się do ciebie dobierał, a tobie by to nie przeszkadzało. I nie chcę już nawet myśleć o tym co on mógłby ci do kurwy zrobić.
-Kto by pomyślał, że tak bardzo się mną, kurwa przejmujesz.
-Ja. Kurwa. Rozumiesz. Ja.
Nagle zatrzymujemy się na poboczu, a Liam włącza światła awaryjne. Odpina swój pas i pochyla się nade mną, aby złączyć nasze wargi. Co on do cholery robi? Za kogo się uważa? Kurwa jestem za bardzo pijana, żeby opierać się jego delikatnym wargom. Nasze oddechy mieszają się, a guma, którą miał jeszcze przed chwilą w ustach, już właściwie jej nie ma. Nie wiem co się z nią stało. Odpinam swój pas, aby mieć jeszcze lepszy dostęp do jego ust i pochylam się bardziej pogłębiając tym samym pocałunek. Jest on może niechlujny, ale prawdziwy. Kładę dłoń tym razem naprawdę za wysoko, ponieważ Liam zasysa powietrze w momencie, kiedy dotykam jego krocza. Przeginam, wiem. Ale nic na to nie poradzę. To wszystko przez alkohol.
-Co ty robisz?
-Jestem delikatnie wstawiony, ale chcę ci pokazać, że się tobą przejmuję. Chcę pokazać, że nie chcę stracić. A najważniejsze, chcę ci pokazać, że cię do kurwy kocham Saro Miller. Że cię kurwa mać kocham.
-Wiesz, że jutro połowy z tego wszystkiego nie będę pamiętać?
-Wiem, dlatego to robię. Robię to, na co nie zgodziłabyś się na trzeźwo.
Przytakuję, a on opiera swój nos o mój. Z jego oczu wypływają pojedyncze łzy, a ja wycieram je kciukami. Alkohol przestaje tak bardzo mieszać się w moich żyłach. On płacze. On nie, może płakać. Nie chcę, żeby to robił. Boję się, że nie wytrzymam. Że też się rozpłaczę, a on wtedy to wykorzysta i powie, że jestem słaba psychicznie. On jest taki śliczny. Idealny. Nie zasługuję na niego. Nigdy nie powinnam, nawet z nim rozmawiać. Nie jestem taka jak inne dziewczyny. Nie jestem osobą, którą można kochać, bo mnie nie da się kochać. Wszyscy tylko udają, że mnie kochają, a ja wiem że tak nie jest. Jak miałam pięć lat słyszałam jak tata z mamą rozmawiali o tym, że jestem dodatkowym balastem, że mnie nigdy nie pokochają i że jestem pieprzoną wpadką. Miałam wtedy nadzieję, że kłamią, ale zawsze gdy się z nimi spotykam wiem, że jest to kurewska prawda. Mam dość ich, dość pieprzonego życia, mogłabym się zabić i nikt by tego kurwa nawet nie zauważył. Nikt by się mną nie przejął. Nawet nie wiem czy ktokolwiek chciałby przyjść na mój pogrzeb. Liam nachyla się nade mną i jeszcze raz łączy nasze języki. Jest to już spokojny pocałunek. Delikatny, pozbawiony negatywnych emocji. Romantyczny. Wygląda to tak jakbyśmy oboje tego pragnęli. Ale nie wiem czy tak jest. Ja tego pragnę. Nie wiem jak on. Nagle puszcza moją twarz i zamyka w swoich wargach moją.
-Śpij, Sarah. Tak będzie teraz najlepiej.
Przytakuję, a on uśmiecha się. Biorę dłoń z jego krocza i odwracam się od niego obniżając fotel w dół. Podkładam dłonie pod głowę i patrząc przez szybę w której migocze miliony gwiazd i lamp, dzięki którym droga jest oświetlona, zaczynam zasypiać, mając nadzieję, na to że wreszcie wszystko w moim życiu zacznie się układać.

Liam's Pov

Nie wiem co przed chwilą we mnie wstąpiło. Tego zachowania, nie można racjonalnie wyjaśnić. Po prostu miałem dość tego, że ona zawsze musi mieć pieprzoną rację i udaje najmądrzejszą na świecie, choć wcale tak nie jest. Nie zna moich prawdziwych uczuć. Uderzam dłonią w kierownicę i zanoszę się żałosnym płaczem. Jestem pieprzoną cipą. Wiem, że ona nic i tak z tego nie będzie pamiętała. Kurwa, mać. Jestem taki chory. Chory bo kurwa ją kocham. Jest wszystkim co mnie najlepszego spotkało w życiu. Nie powiedziałem dziewczynom gdzie jadę i jak znam życie wkurwią się, bo obiecałem że już nie będę zadawał się z Suzan poza korkami. Jestem taki popieprzony, ona ma rację. Boję się wyznać moich prawdziwych uczuć, bo boję się że zostanę wyśmiany. Trudne? Chyba nie. Spoglądam na nią i przygryzam wargę. Jej małe, drobne ciało jest tak krzywo ułożone, że już bardziej nie może być. Wiem, że śpi, bo jej oddech jest równomierny. Kładę dłoń na jej udzie i delikatnie go gładzę. Wszystkie samochody nas wyprzedzają, ale mnie to nie przeszkadza, bo wcale mi się nie spieszy. Ona jest jeszcze taka młoda. Ma dopiero osiemnaście lat. Jest bezbronną dziewczyną, która nie radzi sobie z życiem. Za około piętnaście minut będziemy na miejscu. Muszę wreszcie przestać płakać. Delilah i Theresa nie mogą zobaczyć tego, że znowu to robiłem i że znowu przez nią. Mają jej już dość. To wszystko jest już na tyle popieprzone, że ja już czasem mam tego dość i chcę się z tego wszystkiego wycofać. Wymazać pamięć i nigdy nie poznać Sary Miller.
-Liam, proszę. Powiedz mi to. Chcę usłyszeć dlaczego? Nie powinieneś i tak tego robić. Kocham cię i zrobię wszystko dla ciebie. Harry się już nie liczy, tylko ty.
Jej słowa wzbudzają we mnie radość, moje serce przyspiesza coraz szybciej, ale w końcu uświadamiam sobie, że ona nadal śpi. Ona mówi przez sen. To nigdy się nie wydarzy, ona nigdy tego do cholery nie powie, bo mnie nie kocha. Bo ona mnie nienawidzi. Zabieram rękę z jej uda i manewruję kierownicą, kiedy jakiś palant wyprzedza nas a z naprzeciwka jedzie duży tir. Przyhamowuję delikatnie, upewniając się, że nikt za nami nie jedzie i pozwalam mu wjechać przed nas. Dziękuje mi, a ja mam tylko jedno określenie na niego. Palant. Nigdy aż tak źle nie jeździłem. Lubię jazdę na krawędzi, ale jeśli jestem tylko sam. Nigdy nie pozwoliłbym aby Sarze stało się coś złego. Wtedy kiedy Harry przyprowadził ją na wyścigi sióstr syjamskich, myślałem że moje serce eksploduje. Dziękuję Bogu, za to że Harry jest dobrym kierowcą i potrafił ją w miarę uratować. Lubię go, ale od pewnego momentu zaczął działać mi cholernie na nerwy. Nie wiem co Sarah mówiąc, że jest do czegoś zmuszana ma na myśli, ale sądzę że to nie jest nic dobrego. Kiedy skręcam już na drogę prowadzącą na nasze osiedle oddycham z ulgą. Ona jest taka cudowna, jak śpi. Będę chyba cały czas na nią patrzył tej nocy, nie zasnę. Nie dam rady.Już nigdy nie będzie dane mi jej takiej zobaczyć, więc muszę ten ostatni raz to zrobić. Wjeżdżam na podjazd, który jest tak chujowo oświetlony, że bolą mnie już całe oczy. Kiedy gaszę silnik światło w salonie się momentalnie zaświeca. Kurwa,nie śpią. Wiedziałem.Przecież już zasnęły jak oglądaliśmy Szubienicę, ale nie, przecież trzeba było się do chuja pana obudzić. Wysiadam z samochodu i podchodzę do drzwi Sary. Otwieram je, a ona zasysa powietrze, bo najwyraźniej poczuła chłód bijący z zewnątrz. Chwytam jej torebkę i biorę za dłuższy pasek przewieszając sobie ją przez ramię. Delikatnie tak, żeby jej nie obudzić wkładam jedną z dłoni pod jej kolana, a drugą pod plecy. Unoszę ją do góry i w końcu wyciągam z samochodu. Zamykam drzwi nogą i udaje mi się jakimś sposobem zamknąć wszystkie drzwi.
-Tak mi dobrze, Liam. Dziękuję, że jesteś ze mną. Jesteś najlepszą rzeczą jaką spotkałam w życiu. Kocham cię skarbie.
Przygryzam wargę. Czy ona serio musi śnić o mnie? Musi mówić, przez sen? Nie chce tego słuchać, bo jeszcze bardziej się tym dobiję. Kiedy próbuję nacisnąć klamkę, drzwi same się otwierają, a właściwie otwiera je Delilah.
-Wiedziałam, że pojechałeś po nią. Po co to zrobiłeś?
-Bo jest totalnie pijana. Nie wiedziała co robi. Jakiś koleś się do niej dobierał, nie mogłem pozwolić na to, żeby cokolwiek jej się stało.
-Liam, ale ona ma chłopaka.
-Tylko, że zadzwoniła do mnie, a nie do niego.
Rzucam ostre spojrzenie mojej siostrze i wychodzę po schodach na górę. Kiedy wreszcie udaje mi się dotrzeć do mojego pokoju idę na ślepo idealnie kładąc Sarę na środku  łóżka. Jęczy coś cicho, a ja zapalam lampkę nocną i ściągam jej torebkę ze swojego ramienia. Dźwięk wiadomości. Szukam jej telefonu i po chwili go znajduję.
Harry: Jak się czujesz kochanie? Wszystko dobrze?
Sarah: Tak. Idę się właśnie położyć. Pa.
Odkładam jej telefon na szafkę nocną i ściągam z jej stóp buty. Przygryza wargę i wygina ciało w łuk. Boże, co jej się śni? Kiedy delikatnie rozpinam jej spódnicę, jej oddech przyspiesza. Czy ja robię coś źle? Rozpinam guziki koszuli i ściągam ją razem z szarym płaszczem. Wszystko składam i odkładam na kanapę pod oknem.
-Liam. Tak. Proszę tutaj. Jezu. Jak mi dobrze. Rób tak jeszcze. Proszę. Tak. Liam.
Czy jej się właśnie śni, że uprawiamy seks? Huh. No to ciekawie. Sięgam po jakiś biały T-Shirt i idę w stronę Sary, aby jej go założyć. Zanim się orientuję, wiszę nad nią i jedną nogę mam na łóżku, a druga nadal stoi na ziemi. Jak ona to zrobiła?
-Nie śpię Liam. Proszę cię. Pieprz mnie. Nie, ja cię nie proszę ja tego po prostu kurwa chcę. Chcę żebyś mnie pieprzył.
Jej ostre słowa uderzają we mnie ze zdwojoną siłą w taki sposób, że mój penis sam twardnieje. Spoglądam na nią, a ona się uśmiecha. Przygryza delikatnie wargę i sięga dłonią w dół, chwytając mnie za krocze. Zamieram. Jeszcze chwila, a naprawdę ją przelecę. Nie chcę tego, bo wiem że i tak nie będzie tego pamiętała. Nachylam się nad nią i łączę nasze usta w jedność. Jej język delikatnie masuję mój, a dłonie wędrują tuż na guzik od spodni. Coś złego dzieje się z nią od pewnego czasu, a ja nie mam pojęcia co? Kiedy zjeżdżam swoimi pocałunkami w dół na jej szyję, ona przenosi swoje ręce na moje plecy. Jej oddech staje się równomierny, co oznacza, że wreszcie zasnęła. Dziękuję Ci Panie Boże, za to. Nie wiem do czego ona jeszcze byłaby zdolna. Unoszę jej tułów do góry i szybkim ruchem zakładam na nią moją koszulkę. Wkładam swoje spodnie od piżamy i kładę się tuż obok niej. Gaszę lampkę nocną i odwracam się do niej tyłem. Nie chcę żeby obudziła się przytulona do mnie i pomyślała sobie, że nie wiadomo co tutaj robiliśmy. Wiem, że i tak pewne rzeczy będę musiał jej wyjaśnić. Dlaczego się tutaj znalazła i co robi w moim łóżku. To wszystko będzie takie cholernie trudne ale dam radę. Mój penis nadal jest twardy, ale muszę po prostu zasnąć. Nie mam już dzisiaj siły na nic, tylko na to żeby zasnąć. Słucham spokojnego oddechu Sary i uśmiecham się sam do siebie. Kocham ją, tak bardzo ją do cholery kocham. Chciałbym ją trzymać cały czas przy sobie, ale wiem, że to nie jest realne.

------------------------------

-Posłuchaj. Płaczesz przez nią, próbujesz się zabić przez nią. Wiesz, że kurwa nie masz jebanych szans, a nadal do chuja masz pieprzone nadzieje. Ona z tobą pogrywa, Liam. Ona cię nie kocha. Mówi to, bo wie, że chcesz to usłyszeć. Nie na tym polega pieprzona miłość. Chodzi w niej o to, że ludzie kochają się wzajemnie tak jak ja z Jakiem. Wiążemy wspólną przyszłość, a z nią? Nic z tego nie będzie. Jest młodą dziewczyną, która chce się po prostu kurwa zabawiać na studiach.
-Przestań tak o niej mówić. Jest wychowywana w bardzo katolickiej rodzinie. Zagubiła się w swoim życiu, okej? Nie jest jej łatwo. Nie wiesz jak ciężko jest w jej życiu.
-A może ty wiesz?
-Jeszcze wiele przede mną, ale dużo mi już powiedziała. Nikomu nigdy się tak nie zwierzała jak mi.
-Jesteś naiwny Liam. Jeśli dalej chcesz to ciągnąć, wybacz ale ja nie będę się już mieszała w twoje życie. Bardzo cię kocham braciszku, ale nie będę ci już mówiła co jest złe, a co dobre. Sam zadecydujesz. Tylko pamiętaj nie przychodź do mnie z płaczem i nie mów jak ona bardzo cię zraniła, bo nie będę chciała tego słuchać.
-Dobrze, okej.
Uderzam szklanką o drewnianą posadzkę wyspy i wychodzę z kuchni. Mam ochotę znowu popłakać się, bo Delilah chyba ma rację. Jestem tylko zastępcą Harry'ego i nie jestem jej potrzebny. Wiele razy mówiła mi, że mnie kocha, ale nie wiem czy można w to wierzyć. Kiedy sam sobie o tym myślałem sądziłem, że może i jest to wszystko realne, ale teraz wiem, że to jest do dupy, a ja robię z siebie tylko błazna i chłopca na posyłki Sary. Kiedy tylko zadzwoni już do niej lecę, to musi się zmienić kurwa. Ja muszę się wreszcie zmienić i przestać z siebie robić pieprzonego kretyna. Wychodzę po schodach i uderzam dłonią w ścianę. To wszystko jest takie chore. Nie wiem dlaczego to wszystko się dzieje. Chcę z tym skończyć. Chcę zapomnieć o dziewczynie w której się zakochałem, ale wiem że nie dam rady. Teraz kiedy wejdę do pokoju znowu zmięknę. I tak się dzieje. Kiedy widzę jak leży skulona na moim łóżku i ma delikatnie otwarte usta, mam ochotę się do niej przytulać i nie wypuszczać jej z ramion. Jest dopiero jedenasta, Sarah i ja zaczynamy razem zajęcia o pierwszej. Mamy jeszcze czas. Siadam wygodnie na kanapie i przyglądam jej się. Wygląda tak słodko i niewinnie.
-Przepraszam Harry, nie chciałam ci tego mówić. Ale to jest koniec. Już od dłuższego czasu cię nie kocham. Mam innego. Tak, jestem z Liamem. Zbliżyliśmy się do siebie już dawno.
Nienawidzę gdy, ktoś mówi przez sen. To zawsze dobija. Bo wiem, że ta osoba nie mówi tego serio, tylko śni jej się coś co nigdy może się nie wydarzyć. Wyciągam telefon i zaczynam robić jej zdjęcia. Będę patrzył na nie kiedy będę sobie zwalał. Kiedy tylko pomyślę o niej w samej bieliźnie cały twardnieję. A kiedy wyobrażam sobie, że przede mną tańczy i ociera się o mnie mogę nawet dojść. Ona tak chujowo na mnie działa jak żadna inna. Jej ciało, które jest cholernie miękkie. Jej krągłości, po prostu jest kurwa idealna. Przygryzam dolną wargę i uśmiecham się raczej sam do siebie z nadzieją, że może kiedyś między nami będzie dobrze. Nagle dostaję sms'a. Szybko wyłączam aparat i zaczynam czytać:
Caroline: Hej Liam. Za miesiąc wychodzę za Nicka. Przepraszamy, że nie możemy zaprosić cię osobiście, ale jesteśmy teraz w Londynie u babci i nie możemy przylecieć do Nowego Jorku. Chcieliśmy zaprosić cię na nasz ślub, który odbędzie się  4 grudnia w Cecconi's Miami Beach o godzinie 15:00. Możesz zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Będzie nam miło jeśli przyjdziesz na nasze wesele. Całuski xx.
Liam: Dziękuję bardzo za zaproszenie. Postaram się być. Nie wiem czy przyprowadzę osobę towarzyszącą, bo dziewczyna z którą mógłbym iść raczej nie byłaby tym zainteresowana. Ale zobaczę. Ja będę na pewno. Do zobaczenia za miesiąc.
Nawet nie będę pytał się Sary, bo znam jej odpowiedź. Powie mi nie. I wiem to kurwa. Dlatego najlepiej będzie jak nic już nie powiem. Moje oczy się szklą i nagle słyszę cichy pomruk dobiegający z łóżka. Sarah się obudziła. Odkładam telefon na stolik i poprawiam się na kanapie. Pewnie nic nie pamięta, nie wie co stało się poprzedniej nocy.
-Liam?
Szepcze, a ja wstaję na równe nogi i podchodzę do niej. Spogląda na mnie delikatnie przymkniętymi powiekami i uśmiecha się. Wygląda tak cudownie, nawet jeśli jest zaspana. Nic nie pamięta i idę o zakład. Na pewno. Była tak pijana, że ciężko jest pamiętać co się zrobiło tuż przed zaśnięciem. Kładę się obok niej, a ona mnie obejmuję przerzucając swoją rękę przez mój tors. Boże, co tutaj się do cholery dzieje?
-Cześć, Sarah.
-Dziękuję ci za to, że wczoraj po mnie przyjechałeś. Musiałam być nieźle zalana. Jeśli robiłam lub mówiłam coś niestosownego to cię przepraszam. Nie pamiętam nic po tym jak po mnie przyjechałeś. Dosłownie nic. Tylko ciemność.
-Nie masz za co przepraszać. Może faktycznie byłaś strasznie pijana, ale jakoś dawałaś radę. Było okej.
-Nie wiem co by się stało gdybyś po mnie nie przyjechał. Pewnie ten koleś nadal by się do mnie dobierał. Jestem tak cholernie głupia. Gadałam coś przez sen?
-Nie. Może odrobinę, ale nie słuchałem. I uprzedzam twoje następne pytanie. Nic nie robiliśmy. Tylko cię rozebrałem i założyłem swoją koszulkę na ciebie. Tyle, przysięgam.
-Dobrze, okej. Która godzina?
-Wpół do dwunastej. Mogę cię odwieźć do akademika, a później pojedziemy razem na uczelnie jeśli to jest okej.
-Sądzę, że tak. Przepraszam, za to że zadzwoniłam, ale po prostu byłam tak pijana, że nie wiedziałam co robię. Harry do mnie pisał, ale miałam go gdzieś. Zadzwoniłam do ciebie, bo chciałam ci powiedzieć o tym jak się czuję. Przepraszam, kurwa.
-Przestań przepraszać, okej? Nie masz za co.
-Mam Liam. Mam.
W momencie kiedy mam powiedzieć, żeby wreszcie przestała, ona przybliża się do mnie i łączy nasze usta. Nie powinniśmy tego robić, naprawdę. Kurwa. Przyciągam ją bliżej, a ona przerzuca nogę przez moje udo. Zjeżdżam dłonią na jej tyłek i ściskam go, a ona cicho jęczy w moje usta. Zanim się orientuję Sarah wjeżdża dłonią pod moją koszulkę i dotyka swoją zimną dłonią mojego ciała. Co my do cholery robimy?

Sarah's Pov

Kiedy widzę jego pełne usta mam ochotę go kurwa całować. Nie wiem co robiłam tamtej nocy, ale obawiam się, że coś złego tylko Liam nic mi nie mówi. Pamiętam wszystko do momentu, kiedy wsiadłam do samochodu. Później tylko ciemność. Szybkim ruchem przysuwam się do Liama i naciskam na jego usta. Szybkim ruchem przerzucam nogę przez jego udo, kiedy przyciąga mnie jeszcze bliżej. Jest taki cudowny, jego usta są takie miękkie. Dłonie bez odcisków. Kiedy ściska moje pośladki czuję ciepło uderzające w moje łono i cicho jęczę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to kurewsko niesamowite. On jest niesamowity. Moja dłoń wkłada się pod jego koszulkę i delikatnie dotykam jego mięśni. Napinają się co chwila. Przyciskam swoje biodra do niego, a on zaczyna kręcić swoimi. Jego spodnie od piżamy są zbyt mało kryjące, więc czuję jego penisa, który jest już twardy. Czuję się jak tamtej nocy, kiedy leżeliśmy u mnie na podłodze i dzieliła nas tylko kołdra. Teraz dzielą nas moje majtki i spodnie Liama. Zaczynam płakać, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu. Nagle drzwi od pokoju się otwierają i słyszę głos Delilah, który jest wyraźnie wkurzony lub zdenerwowany, Ona mnie nienawidzi. Wiem to. Tak jak Theresa. One już po prostu mają dość tego, że cały czas kręcę się wokół Liama.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale chciałam tylko zapytać na którą macie na zajęcia.
-Na pierwszą, Delilah, a co?
-No bo Jake pojechał do rodziców, a mój samochód jest na parkingu przy jego mieszkaniu, no i się zastanawiałam czy ktoś by mnie nie odwiózł. Ale mam na dwunastą. Więc zamówię sobie taksówkę. Jeszcze raz przepraszam.
Liam cały czas patrzył w moje oczy, nawet jak mówił do swojej siostry. Uśmiecham się do niego i jeszcze raz całuję jego czoło. Przyciąga mnie do siebie i mocno trzyma. To fajne, kiedy leżymy wtuleni w siebie. Czuję się przy nim bezpiecznie i wiem, że niczego ode mnie nie oczekuje. Harry wręcz przeciwnie. Często wymusza na mnie coś czego nie chcę robić. Mówiłam mu tyle razy, żeby sobie odpuścił, ale musi być tak jak on do kurwy jebanej chce.
-Czy nasza znajomość właśnie tak będzie wyglądać? Że będziesz się upijać, będziesz dzwonić do mnie ja jak kretyn będę po ciebie przyjeżdżał, a rano będziesz się ze mną całować. Po czym wrócisz do tego dupka? Na tym będzie to polegać?
-Nie, Liam. To się zmieni. Przysięgam ci. Ale daj mi jeszcze trochę czasu. Ja muszę się do cholery nad tym zastanowić.
-Ile to będzie trwało? Ile będę na ciebie czekał co Sarah? Ja cię do chuja kocham, a ty robisz ze mnie chuja. Powiedz mi ile kurwa będę musiał czekać?
-Nie wiem Liam. Proszę daj mi jeszcze czas, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nigdy nie musiałam wybierać. Zachowujmy się normalnie.
-Czy uważasz, że to zachowanie jest normalne? Rzucasz się na mnie i całujesz. Nie to, że tego nie chcę, bo wręcz przeciwnie, ale dajesz mi pieprzoną nadzieję.
-Przepraszam. Teraz już tak nie będzie obiecuję.
-Pójdziemy do kina za tydzień?
-Huh. Okej.

------------------------

Już nigdy nie pójdę na żaden horror, przysięgam sobie to. Nigdy, nigdy nigdy. Tak cholernie się bałam. Spoglądam na Liama, który się ze mnie śmieje i co chwile na mnie patrzy. Wiem, że jestem gruba i brzydka. Oraz, że złym wyjściem było założenie tego crop-topu, ale już niestety jest za późno. 
-Wyglądasz tak ślicznie Sarah.
-Pierdolisz, Liam. Wyglądam okropnie. To ty ślicznie wyglądasz w tej koszulce i tych spodniach.

-Nie mogłoby tak być? Nie mogło?
-Chciałabym żeby tak właśnie było. Żebyśmy byli szczęśliwi. Przez ten tydzień wiele o tym wszystkim myślałam, naprawdę. Kiedy przychodziłeś na korki czułam, że uśmiechnę się nawet jeśli miałam chujowy dzień. Jesteś dla mnie wielkim szczęściem Liam.
-Ty dla mnie też Sarah. Uwielbiam patrzyć jak się uśmiechasz. To najlepszy widok na świecie. A właśnie wracając, dzisiaj się uczymy, tak? Amy dzisiaj jest?
-Nie ma. Ale do niczego nie dojdzie tym razem, Liam. Do niczego, rozumiesz?
-Zawsze tak mówisz, a robimy coraz śmielsze rzeczy, jeśli jesteśmy sami u ciebie w akademiku. Coraz bardziej się zbliżamy za każdym razem, no chyba że jest Amy.
-Ale tym razem tak nie będzie.
-Oczywiście. Zobaczymy Sarah. Zobaczymy.
Śmiejemy się razem, bo obydwoje wiemy, że znowu do czegoś dojdzie. Za każdym razem kiedy przychodzi, a nie ma mojej przyjaciółki, mówię że tym razem nic. A w końcu kiedy kończymy się już uczyć, dzieje się inaczej. Zazwyczaj kończymy w momencie kiedy Liam już nie daje rady, bo czuje, że już za chwile naprawdę wybuchnie. Nie widziałam Harry'ego już bardzo długo, nie licząc zajęć, ale wydaję mi się że jakoś szczególnie za nim nie tęsknię. Wydaję mi się, że ja tak naprawdę go już nie potrzebuję. Potrzebny jest mi tylko Liam, który jest właściwie ze mną cały czas. Stara się być ze mną w każdej chwili, jakby wiedział że coś sobie robię. Jakby to wyczuwał. Przecież za każdym razem miałam przypudrowane rany w taki sposób, że nic nie było widać. Nie chcę mu mówić, że się tnę, ani nic tego typu, bo później może coś komuś powiedzieć. Nie to, że mu nie ufam, bo ufam ale do cholery po prostu się boję. Przytulam się do niego, a on delikatnie gładzi moje włosy.
-Wiesz, że nie będę cię do niczego zmuszał.
-Wiem. Jak znam życie, znowu będę nachalna. Znowu to ja zacznę. Ty nigdy nie zaczynasz, tylko ja.
-Bo wiem, że jakbym zaczął to nie pozwoliłbym przerwać.
-Dzisiaj jest ta impreza no nie?
-Tak. Tęsknisz za nim?
-Jakoś szczególnie nie. Ty jesteś przy mnie i to mi wystarczy. Z każdym dniem uśmiecham się, bo wiem, że będziesz obok mnie.
Całuję jego ramie i opuszczam jego ramiona. Widzę w jego oczach łzy i od razu wycieram jedną z nich z jego policzka. Nie lubię gdy jest smutny. Za każdym razem gdy płaczę, staram się go pocieszyć w jakikolwiek sposób.
-Nie płacz, okej?
-Wiem. Ale gdy ostatnio widziałem jak się całujecie, myślałem że się rozpadnę i zacznę ryczeć przy wszystkich. To było totalnie chujowe. Poczułem się jak gówno.
-Przepraszam.
-Wiem. Nic nie mogę poradzić na to, że jesteście razem i się całujecie. Jakoś przeżyję.

--------------------------------

Uśmiecham się do Liama, kiedy w końcu rozumie o co mi chodzi. Uwielbiam, gdy jest zdenerwowany tym, że coś nie idzie po jego myśli. Patrzy na mnie, a ja się cały czas śmieję. Przypominam sobie o dzisiejszej imprezie w bractwie i to, że Harry znów się upije i zaćpa. Mam już tego po prostu dość.
-No ale że co sądzisz, że wolisz spędzać czas ze mną niż z przyjaciółmi na jakiejś szalonej imprezie w bractwie?
-Tak. U ciebie w akademiku jest inaczej niż w domu naszego bractwa. Tak ciepło i przyjaźnie. A po drugie przy tobie mogę się czegoś nauczyć i sprawić że nauczyciele, moi rodzice i inni wreszcie będą patrzeć na mnie jak na normalnego chłopaka, a nie na jakiegoś pojebanego chuja który robi złe rzeczy.
-Liam, nie mów tak! Nie jesteś pojebanym chujem tylko po prostu zagubiłeś się na swojej drodze.
-Tak jak ty zagubiłaś się kiedyś?
-Ale co masz na myśli?
-Nie udawaj. Kiedy raz siedzieliśmy, a ja czytałem tą książkę na literaturę, ty położyłaś się na łóżku. Zasnęłaś szybciej niż się spodziewałem. Wtedy chciałem żebyś się nie budziła więc szybko ściągnąłem z ciebie wszystko pozostawiając na tobie tylko bieliznę i widziałem te wszystkie rany. Nie wiem dlaczego to robiłaś, ale na pewno nie było warto.
-Przepraszam Liam, nie mogę o tym rozmawiać.
Odpowiadam i momentalnie czuję jak pierwsza łza ląduje na moim policzku. Chłopak stanowczo kładzie dłoń na moim kolanie i wiem, że wcale nie chce jej zdejmować. Moje serce bije mocniej gdy ściska je i stara się poczuć jak wszystko cholernie mnie bolało. Wiem, że nigdy mnie tak naprawdę nie zrozumie, ale jest chyba jedyną osobą której mogę zaufać. Szybko rzucam się w jego ramiona, a on oplata mnie i całuje czubek głowy.
-Lepiej będzie jak już pójdę.
-Nie, proszę nie idź. Zostań ze mną.
Szybko chwytam jego twarz w swoje dłonie i łącze nasze wargi. On wstaje z łóżka Amy i przenosi nas na moje. Góruje nade mną, a ja ściągam z niego biały T-Shirt, który miałam ochotę ściągnąć już od chwili kiedy zobaczyłam go w nim przed pójściem do kina. On zjeżdża pocałunkami na moją szczękę i rozpina guzik spodni. Nie martwię się tym, że mogę stracić dziewictwo. Jakoś szczególnie mnie to nie przeraża. Wypycham biodra do góry w momencie kiedy on jednym ruchem ściąga ze mnie majtki i spodnie. Nie przejmuję się już bliznami, którymi dzisiaj się nie zajmowałam. Nie sądziłam, że byłoby to konieczne. Liam zjeżdża swoją prawą dłonią w dół mojego ciała i naciska kciukiem w miejsce, dzięki któremu przez moje ciało przepływa ciepło. Cicho jęczę w jego usta, kiedy on zaczyna zataczać kółka wokół tego miejsca. Z jednej strony chcę, żeby przestał ale z drugiej tak cholernie mi się to podoba. Moje dłonie mocno ściskają plecy Liama, ale w momencie kiedy on obniża się, a jego głowa ląduje między moimi nogami. Poprawiam się, ponieważ chcę go widzieć. Jest to dla mnie cholernie nieznane uczucie, ale zaczyna mi się podobać. Kiedy Liam przejeżdża po moim wrażliwym miejscu czubkiem języka, czuję, że zaraz się rozpłynę. Chwytam między palce jego włosy i zaczynam je ciągnąć. Jego palce ściskają moje uda w momencie kiedy mój przyjaciel przyspiesza swoje ruchy językiem. Wyginam plecy w łuk, kiedy czuję, że jestem coraz bliżej końca. Ale Liam przerywa to podnosząc głowę do góry i powracając do całowania mnie. Czemu to zrobił do cho...? Nawet nie dam rady dokończyć tego pytania, ponieważ wsuwa we mnie swoje dwa palce. Porusza nimi delikatnie patrząc na moją reakcję. Jest to trochę dziwne uczucie, ale on jest taki cudowny, że rozpływam się pod jego dotykiem. Zaczyna poruszać palcami szybciej i kręcić nimi we mnie, a mój oddech coraz bardziej przyspiesza. Zaraz skończę. Kurwa. Tak. O mój, Boże.
-Kurwa, Liam.
Nagle uderza w mój punkt G. Kiedy dosuwa palce trzy razy w to samo miejsce krzyczę. Cholernie krzyczę, a on uśmiecha się w moje usta i jeszcze raz mnie całuje. Wysuwa ze mnie palce i po chwili wstaje z łóżka. Widzę, że jego spodnie opinają mu się w kroku. Moja pierś unosi się w górę i w dół coraz bardziej się uspokajając.
-To było niesamowite Sarah.
-Pierwszy raz czułam coś takiego.
-Cieszę się, że ten pierwszy raz jest ze mną, a nie z nim.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 4

2 komentarze:
"Jeżeli miłość Twoja nie ma żadnych szans, powinieneś zamilknąć, bo nie należy mieszać miłości z niewolnictwem serca. Miłość, która prosi, jest piękna, ale ta, która błaga, jest uczuciem lokajskim" ~Antoine de Saint-Exupery

Wyrzuty sumienia tak strasznie zżerają mnie od środka, kiedy spoglądam na Harry'ego, który siedzi na ławce obok mnie i delikatnie gładzi moje nogi. Uwielbiam go takiego. Jest tak cholernie czuły, jak nikt nigdy dla mnie nie był. Kocham go nie ważne jaki jest. Kocham go takiego jaki jest przy mnie. Liama nie ma już na uczelni od trzech tygodni. Nie wiem co się z nim dzieje, a Theresa pojawia się tutaj raz na czas i nie mogę jej nigdy złapać. Chciałabym tylko dowiedzieć się co z Liamem. Zniknął tak z dnia na dzień i nic nikomu nie powiedział co jest aż dziwne. Nie chcę dawać mu już tych korków. Tamtej nocy naprawdę przesadziliśmy. To co się wtedy wydarzyło to była jedna wielka pomyłka, która nigdy się nie powtórzy. Obiecuję sobie to. Kocham mojego chłopaka i tylko jego. Żałuję tylko tego, że już nie mogę zmienić miejsca wyjazdu. Chciałabym jechać z moim chłopakiem i nawet z chłopakami z drużyny i tymi dziwkami, byle tylko nie z Liamem. Harry'ego, najwyraźniej coś gryzie i nie wiem co. Próbowałam rozmawiać z nim wiele razy ale nie mogę do niego dotrzeć. Nie potrafię tego zrobić. Boję się, że powiem po prostu za dużo. A nie chcę po raz kolejny widzieć tego jak mój chłopak się wścieka i krzyczy na mnie. Nagle dostrzegam zapłakaną Theresę, która biegnie w stronę wyjścia z kampusu. Nie będę do niej podchodzić, chociaż bardzo chcę. Chcę dowiedzieć się co jest nie tak z Liamem. 
-Harry, wiesz co się dzieje z Liamem?
-Czemu o to pytasz?
-Tak po prostu. Dawno go nie widziałam i tak się zastanawiam.
-Z tego co wiem jest już w domu. 
-Co mu jest?
-Nie wiem. Wiem tylko, że był w szpitalu. Prawie umarł, ale nie mam pojęcia dlaczego. Tak z dnia na dzień pojechał do szpitala, po czym przewieźli go na oddział psychiatryczny. A teraz leży już w domu od tygodnia. Podobno nie może wyjść z domu. Płacze prawie cały czas. Nie byłem u niego, bo zająłem się tobą. 
-Uh.. 
-Może pójdziemy do niego teraz razem? Obydwoje mamy teraz przerwę w zajęciach. 
-Nie wiem, czy on będzie chciał mnie widzieć. On mnie nie lubi i dobrze to wiesz.
-Chcesz go zobaczyć?
-Tak.
Krzywię się delikatnie, ale w środku cała skaczę. Nie wiem co o tym myśleć. Liam w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym? Przecież tam trafiają chorzy ludzie, narkomani, psychopaci i samobójcy. Właśnie, samobójcy. Sama wiele razy przebywałam na takim oddziale. Wiele razy patrzyłam na cierpienie innych, ale to nic nie dawało. Za każdym razem kończyło się tak samo. Kolejną wizytą w szpitalu na zwykłej sali, a później na oddziale psychiatrycznym. Mama też wiele razy tam trafiała. Mam nadzieję, że nie jest mu nic poważnego. Może się naćpał lub coś. Nie on na pewno nie jest jakimś pieprzonym samobójcą, tylko słabe osoby jak ja nie radzą sobie z życiem i to robią, ale nie on. On jest tak cholernie silny, tak cholernie. Jeśli on się poddał, oznacza to że ja już kompletnie nie mam po co żyć.

----------------------------

-Cześć Harry.
-Dzień dobry, jest może Liam?
-Tak. Jest u siebie, ale nie wiem czy będzie chciał was zobaczyć. Jest w okropnym stanie. Jedyny, kto może wejść do jego pokoju to Theresa, jest jedyną osobą. Ona wie wszystko, ale obiecała, że nikomu nic nie powie, więc my też nie wiemy dlaczego to zrobił.
Ale co sobie do cholery zrobił?! Mógłby ktoś do cholery wyjaśnić tą popieprzoną sprawę? Proszę. Nie chcę żyć w ciągłej niepewności. Nagle słyszę, że ktoś zbiega ze schodów. Za ramieniem matki Liama dostrzegam Theresę, która jest popuchnięta od płaczu. Była u niego, wiem to. Trzyma w dłoni pustą szklankę. Spogląda na mnie i szybko do nas podbiega.
-Harry mogę na chwilę wziąć Suzan? Muszę z nią pogadać.
O mój Boże. Czy ona coś do cholery jasnej wie? Czy on jej cokolwiek powiedział. Módlmy się żeby nie, błagam, błagam, błagam. Harry przytakuje, a ja puszczam jego dłoń. Pozostawiam go z mamą Liama, a sama idę do kuchni za siostrą naszego przyjaciela. Opieram się o blat wyspy i patrzę na jej roztrzęsione dłonie, które próbują zapełnić szklankę wodą. Podchodzę do niej i chwytam jej dłonie w swoje.
-Poczekaj ja to zrobię.
Uśmiecham się do niej serdecznie, a ona odchodzi na bok w momencie kiedy zaczynam nalewać wodę. Wiem, że mi się przygląda i chce coś powiedzieć, ale nie ma na to zbytnio siły. Zakręcam butelkę i podnoszę na nią wzrok.
-Jesteś jedyną osobą jaką do siebie dopuści prócz mnie. Widziałam jak na ciebie patrzy. Zakochał się w tobie. Proszę. Porozmawiaj z nim. Naprawdę jesteś mu potrzebna, uwierz mi Sarah. On cię kocha. Nie powiedział mi o tym wprost, ale powiedział jak fajnie czuje się w twoim towarzystwie, kiedy się uczycie i śmiejecie. Mój brat nigdy się nie zakochuje, ale tym razem chyba to zrobił.
-Theresa, ja wątpię, że on chce mnie widzieć.
-A ja nie. Idź zanieś mu tą wodę. Tylko proszę ostrożnie. Ja po prostu jestem już zmęczona. Płaczę cały czas kiedy widzę go takiego smutnego.  Jego pokój to ten na końcu po lewej.
-Dobrze.
Boję się wejść na górę. Boję się co wtedy zobaczę. A jeśli Liam jest w jakimś cholernym stanie. Jeśli jest po odwyku, albo coś. Boję się po prostu. Chwytam szklankę, a zimny dreszcz przepływa po moim ciele. Uśmiecham się do niej, a ona cicho dziękuje. Spoglądam na Harry'ego, który siedzi z Katie oraz mamą Liama. Rozmawiają o czymś. Moje serce bije coraz mocniej kiedy wchodzę po schodach coraz wyżej. Kochasz Harry'ego. Kochasz go. Nie ważne co się stanie. Kochasz go, okej? Jest dla ciebie najważniejszy. Wreszcie docieram do drewnianych drzwi. Moje serce łomocze, a ja delikatnie naciskam klamkę, ukazując tym samym straszny widok. Liam leży na łóżku i patrzy w sufit. Odkładam szklankę na komodę, ponieważ boję się, że mogłabym ją upuścić. Jego sińce pod oczami pokazują to, że nie spał. Obok jego łóżka stoi stojak z podłączoną kroplówką, a on coś mruczy pod nosem. Obrywa swoje skórki wokół paznokci. Kiedy podchodzę bliżej wreszcie słyszę. 
-Jestem do dupy. Jestem do dupy. Jestem do dupy. Nikogo nie potrafię przy sobie zatrzymać. Kocham ją. Jest wszystkim, ale nie potrafię jej przy sobie zatrzymać. Dlaczego znowu historia musi zataczać koło? Dlaczego on jest takim cholernym dupkiem? Theresa, przecież wiem, że tu jesteś. Mogłabyś podać mi szklankę z wodą, a później położyć się obok mnie i mocno przytulić. Potrzebuję cię teraz i to wiesz. 
-Theresa poszła chwilę odpocząć. Kazała mi przynieść ci tą wodę. Zaraz wyjdę, bo wiem że nie chcesz mnie widzieć.
-Sarah. Co ty tu robisz? Dlaczego tu jesteś?
-Martwiłam się o ciebie. Nie widziałam cię trzy tygodnie, myślałam że wyjechałeś. Myślałam, że zostawiłeś wszystko w cholerę. Co się z tobą działo? Tak bardzo wszyscy się o ciebie martwiliśmy, nie dawałeś żadnego znaku życia. Nie wiedziałam co o tym myśleć, nie wiedziałam co myśleć o tym co się stało tamtej nocy. Na następny dzień już cię nie było. Już nie wiedziałam co się z tobą dzieje. Po uczelni chodziły plotki o tym, że się zabiłeś, lub wyjechałeś. Przepraszam cię za to, co się wtedy stało. To nie powinno się wydarzyć. My nie powinniśmy tak bardzo się do siebie zbliżać. Powinnam zachowywać się przy tobie jak przy innych osobach, którym dawałam korepetycje. Tak mi głupio za to co stało się tamtego dnia. Za moich rodziców, po prostu za wszystko.
-Mam problemy psychiczne, Sarah. Nie jest łatwo o tym mówić. Próbowałem wiele razy się zabić. Zrozum. Tym razem też to zrobiłem. Nie wyobrażasz sobie jakie to jest cholerne uczucie kiedy całe twoje życie jest do dupy i nagle wydaje ci się, że jest ktoś kto mógłby to zmienić, ale jest zbyt daleko żeby to zrobić. Jest zbyt szczęśliwy. Zrozum ja nie robię tego dla zabawy, ja robię to naprawdę.
Podchodzę do niego i klękam przy łóżku. Chwytam jego dłoń i przykładam ją sobie do policzka. To chwila, taki odruch. Pewnie zaraz wyjdę z tego pokoju. Nie dam rady patrzeć na to jak on bardzo cierpi.
-Wiem co to znaczy Liam. Uwierz mi, że wiem.
-Moment. Co masz na myśli? Jeśli nie chcesz mówić to okej, nie będę nalegał. Po prostu wiedz, że jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chce żeby on zrobił ci cokolwiek. Dużo się zmieniło od momentu w którym zniknąłem?
-Właściwie to nic. Muszę już iść Liam. Naprawdę. Za dwadzieścia minut zaczynają mi się zajęcia. Nie mogę ich przegapić.
-Dobrze, rozumiem. Pa Sarah.
-Do zobaczenia Liam.
Uśmiecham się  i puszczam jego dłoń. Przygryzam wargę żeby się nie rozpłakać. Cały czas krążą mi w głowie słowa, że ma problemy psychiczne. On i problemy psychiczne? Przecież to jest niemożliwe. Przymykam za sobą drzwi i przykładam sobie dłoń do ust, aby zdusić krzyk, który wydobywa się z moich ust. On wygląda okropnie. Czy ja tak wyglądałam za każdym razem, kiedy próbowałam się zabić? Czy było ze mną aż tak źle? Spoglądam na zegarek i wiem, że spóźnię się na te zajęcia. Chyba nie pójdę na nie w ogóle. W tym stanie po prostu nie dam rady. Jeszcze to gdy mówił, że historia zatacza koło. O co z tym do cholery chodzi? Czy Harry zakochał się po raz kolejny w tej samej dziewczynie co on. Nie mam pojęcia. Czuję, że kolana uginają się pode mną, a każda blizna coraz bardziej szczypie. Biorę głęboki oddech i patrzę w sufit. Czuję się teraz okropnie. To wszystko, przez to że tak cholernie się nim zauroczyłam. Gdybym nie pozwoliła mu na to wszystko co ze mną robił, nigdy by do tego nie doszło. Wiem, że nie jestem powodem do samobójstwa. Ale tym razem obawiam się, że jednak mam coś z tym wspólnego. Obawiam się, że aż zbyt wiele. Nie idę na te pieprzone zajęcia, mam to do cholery gdzieś. Nigdzie nie pójdę w takim stanie. Chce się teraz tylko położyć i zastanowić się nad tym wszystkim.

-----------------------------

-Harry nie pójdę w tym, to jest zbyt wyzywające. 
-No to właśnie. Lubię kiedy jesteś ubrana wyzywająco. Lubię też kiedy się czerwienisz jak teraz. Wyglądasz tak cholernie niewinnie. 
-O, Boże przestań już okej?
-A co jeśli nie?
Podchodzę do niego i staję pomiędzy jego nogami. Popycham delikatnie jego ciało, aby upadł głową na miękki materiał mojej białej pościeli. Dziękuję, że Amy jest teraz u Mattiego. Wdrapuję się na Harry'ego i siadam na nim okrakiem, Delikatnie ocieram się o jego krok, a on zasysa powietrze. Uśmiecham się do niego i nachylam się nad jego ucha.
-Albo przyprawię cię o wzwód i później z ciebie jak najszybciej zejdę. 
-Tylko wiesz.. ja już go mam, skarbie. Wystarczy, że nie masz na sobie bluzki. 
Kręcę przecząco głową i opadam na jego tors. Owija swoje ramiona wokół mnie i delikatnie ściska. Jego spokojny oddech i bicie serca uspakajają mnie. Kocham go. Kocham mojego Harry'ego, który jest tylko dla mnie. Dla nikogo innego. Już teraz Rose nie ma nic tutaj do gadania. On jest mój. Pukanie do drzwi przyprawia mnie o dreszcze. Nikogo tutaj nie powinno być. 
-Ja otworzę, Sarah, a ty się ubierz. 
Przytakuję i chwytam za biały t-shirt Harry'ego, który leży na łóżku Amy po tym jak mój chłopak założył na siebie szarą bluzę z kapturem. Pokazuję mu, że już może otworzyć drzwi, a on pokazuje palcem na swoje krocze. Jego spodnie w tym miejscu są delikatnie wybrzuszone, a materiał tam opina się. Otwiera drzwi, a ja dostrzegam Liama. Tylko jego tutaj brakowało. Ma na głowie kaptur, a dłonie wciśnięte w przednie kieszenie spodni. Przygryza wargę i podnosi na mnie wzrok.
-Mogę z tobą porozmawiać.
-Jasne.
Przytakuję i spoglądam na Harry'ego, który jest zmieszany. Całuję jego wargi i zostawiam go w pokoju. Zamykam za sobą drzwi. Spoglądam na niego i dostrzegam na jego nadgarstku bandaż. On próbował podciąć sobie żyły, wiem to. Też miałam wiele razy zawinięte ręce czy nogi bandażem,
-Jesteś szczęśliwa, prawda?
-Huh. Raczej tak.
-Dla jasności to wtedy nic nie znaczyło, Sarah. To jak wyznałem ci miłość to był tylko impuls. Nawet mi się nie podobasz. Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Chciałem sprawdzić, czy jesteś taka święta jak mówią wszyscy, ale nie. Chciałaś tego. Chciałaś, żebym dotykał cię w taki sposób, jak nikt inny jeszcze nie mógł. Chciałaś się przede mną rozebrać. Ty tego wszystkiego chciałaś, a nawet mi się nie podobasz. Wiem, że jestem okropny.
-Ohh.. okej. Masz zamiar nadal przychodzić do mnie na te korki, czy nie?
-Sądzę, że tak. To jednak mi coś daje.
-Jesteś pieprzonym samolubem Liam. Nie wiem jak mogłam ci ufać w te wszystkie słowa. Pewnie te wszystkie historyjki o tym jaka ta twoja rodzina jest posrana są twoimi wymysłami i kłamstwami. Nie ważne co ci się stało. Mam to już gdzieś. Nie będziemy się już przyjaźnić. Nie chcę od ciebie już nic. Jesteś kurwą. Pieprzoną kurwą.
-To nie tak Sarah. To nie tak. Lubię cię. Polubiłem cię. Naprawdę.
-Ale ja cię nie lubię okej? Nie lubię i uświadom sobie to człowieku. Jesteś dla mnie skończonym gównem. Wiesz, oddałabym wszystko żeby tylko nie lecieć z tobą do tej pieprzonej Werony. Już nie mogę tego odwołać, ale tak bardzo bym tego kurwa chciała. Zrobiłam to, bo sądziłam że jestem dla ciebie kimś ważnym, że to wszystko na temat Harry'ego to prawda. Chciałam cię poznać bliżej, a ty mnie tylko wykorzystałeś. Już pewnie cała twoja rodzina gada o tym jaka moja jest posrana co? A twoi koledzy gadają o tym, że jestem taka łatwa i chętna. Mam rację no nie? Mam?
-Nie, nie masz. Nigdy nie powiedziałbym nikomu o twoich problemach rodzinnych i o tym co się wydarzyło między nami...
-No, tak bo przecież to wstyd. Masz rację, Liam. Masz rację. Tylko nie rozumiem jednego. Jak można być aż tak zakłamanym jak ty? Jak dajesz sobie z tym radę, co?
-Ale Sarah, daj mi dojść do słowa. Pozwól mi coś powiedzieć.
-Nie, Liam. Już za dużo powiedziałeś. Naprawdę potrafię wiele znieść, ale tym razem to za dużo. Jestem szczęśliwa z Harry'm, a tobie już nic do tego. Nie twój popieprzony interes, okej? Nie wpierdalaj się w nasze życie. Odkąd zniknąłeś, naprawdę zbliżyliśmy się do siebie. Jego rodzina mnie polubiła. Są bardzo mili. A nas, łączą teraz stosunki, korepetytor, uczeń. Nic więcej. Rozumiesz?
-Tak.
-No to teraz możesz już iść. Wychodzę z Harry'm i nie mam czasu na rozmawianie z kimś takim jak ty.
-Pa.
Odwracam się na pięcie i wchodzę do pokoju uśmiechając się sztucznie do mojego chłopaka. Siedzi na łóżku i patrzy w swój telefon. Podchodzę do niego i siadam u niego na kolanach wytrącając mu z ręki to ustrojstwo.

Liam's Pov

Musiałem jej powiedzieć, że to nic nie znaczyło. Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ja się zakochałem, chyba naprawdę. Po raz pierwszy się zakochałem. Kiedy ją widzę, czuję te przysłowiowe motylki w brzuchu. Nawet kiedy dzisiaj na mnie krzyczała miałem ochotę przyprzeć ją do ściany i zatracić się w jej pełnych ustach. Nie wykorzystałem jej naprawdę, ja ją kocham. Jest dla mnie wszystkim. Codziennie śni mi się w tych najgorszych koszmarach, że jest między nami dobrze i nagle pojawia się on. Zabiera mi ją, a ja krzyczę i nic nie mogę poradzić. Oni się oddalają, a ja nie mogę ruszyć się z miejsca. To jest jeden z tych koszmarów z których ciężko się wybudzić. Wydaje ci się, że zostaniesz w nim już na zawsze. Moje serce pękło w momencie, kiedy powiedziała że oddałaby wszystko tylko po to, żeby ze mną nie jechać. Wtedy miałem ochotę się przy niej rozpłakać. Nie sądziłem, że to tak wyjdzie. Uwielbiam jej uśmiech i to jak spogląda na mnie spod swoich okularów. Kiedy rumieni się za każdym razem kiedy wykonam zbyt śmiały krok. Sarah jest moją ucieczką od normalnego świata. Od tej pieprzonej codziennej rutyny, przez którą tyle złych rzeczy się wydarzyło.
-Kochasz ją Liam, prawda?
-Theresa i to nie wiesz jak. Oddałbym wszystko za to, żeby była szczęśliwa. Wiem, że teraz jest z Harry'm bo mi to powiedziała. Kiedy patrzyłem w jej oczy widziałem smutek, choć zasłaniała się gniewem. Nie mam pojęcia dlaczego powiedziałem te wszystkie bzdury. Nie chciałem żeby wiedziała, że jestem słaby.
-Ona też cię kocha, Liam. Widziałam to tamtego dnia, kiedy przyszła razem z Harry'm. Nim jest zauroczona, bo ma pieniądze, fajnie się ubiera i wygląda, a ciebie kocha. Kiedy rozmawiałyśmy w kuchni wydawała się strasznie cicha, ale wiem, że martwiła się o ciebie jak nikt inny. Wiem, że ciężko to zrozumieć, ale ona też cię kocha.
-Gówniane bzdury. Ona mnie nienawidzi. Od dzisiejszego dnia mnie nienawidzi. Jestem jej potrzebny jak kula u nogi. Idę się napić. Mam tego dość.
-Proszę, ale nie dużo. Tata znowu będzie krzyczał, że mu grzebałeś w barku jak go nie było, a mama się wścieknie, że znowu piłeś.
-Wiesz, co The.. Jebie mnie to. Może chcesz napić się ze mną co?
-Okej.
-Nie mogłem powiedzieć jej, że jest dla mnie wszystkim i jak bardzo ją kocham bo przecież nie uwierzyłaby mi nigdy.  Nie jestem osobą, której można ufać. Jest popieprzonym frajerem. Cieszę się, że wolisz dziewczyny bo inaczej nie pozwoliłbym zbliżyć ci się do jakiegokolwiek faceta.
Nalewam do niskich szklanek whisky i jedną z nich podaje Teresie, a drugą zostawiam dla siebie.  Po co ja tam poszedłem?  Z nadzieją,  że wszystko się ułoży? Miałem jej tylko powiedzieć, że myślę o niej każdego dnia i każdej nocy. Że moje serce i dusza tak bardzo ją kocha. Że przeżyłem tylko dla niej. Że to była jej wina,  że wtedy sobie to zrobiłem,  bo wiem że nasza miłość jeśli to można nazwać miłością raczej nie, jest nierealna. Ale kiedy zobaczyłem Harry'ego, który otworzył mi drzwi jej akademika zamiast niej miałem ochotę się popłakać. W momencie kiedy zapytałem się czy jest szczęśliwa wiedziałem, że to nie będzie miła rozmowa. Wtedy tak po prostu te słowa wypływały z moich ust. Nawet nie zastanowiłem się co mówię.  Chciałem ją zranić. Celowo ją zranić.  Żeby płakała tak jak ja to robiłem. Tak jak robiłem to po tej nocy spędzonej z nią. Następnego dnia było tak cholernie niezręcznie. Nienawidzę siebie za to do czego ją zmusiłem. Kurwa jestem takim posranym chujem, nie potrafię nikogo przy sobie zatrzymać,  a zwłaszcza jej.  
-Liam proszę cię przestań płakać.  Nie chcę znowu tego widzieć.  Zaraz sama się rozpłacze, a później zadzwonie do niej i powiem, że jest popieprzoną suką.
-Przestań o niej tak mówić Theresa. Jesteś okropna.
Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu,  który oznajmia, że przyszła mi wiadomość.  Boję się jej przeczytać ale wiem, że muszę. Sięgam dłonią do kieszeni spodni i wyciągam z niej mojego iPhone'a. Na ekranie widnieje imię Sary. 
Sarah ♥: To wiele znaczyło Liam. Wiele o sobie dowiedziałam się tamtej nocy. Wtedy myślałam,  że będę potrafiła cię pokochać ale pomyliłam się.  Tej nocy czułam się jakby świat wokół nas mógłby nie istnieć.  Moglibyśmy być tylko ja i ty. Kiedy położyliśmy się spać czułam jakbyśmy byli pieprzoną jednością. Kiedy delikatnie dotykałeś mojej skóry,  całowałeś mnie. Kiedy leżeliśmy tak blisko siebie w samej bieliźnie, myślałam że to miałoby sens. Przy tobie czułam się inaczej. Bezpiecznie i spokojnie. Nie wymagałeś niczego ode mnie. Czekałeś na mój ruch. A ja głupia ci zaufałam. Myślałam,  że jesteś naprawdę miły i moglibyśmy mieć wspólną przyszłość,  a teraz wiem że cię kocham. Uświadomiłam sobie to kiedy powiedziałeś, że nawet ci się nie podobam. Wtedy to zrozumiałam.  Miałam ochotę się do ciebie przytulić i usłyszeć że to jakiś popieprzony żart,  ale teraz wiem że to nie był żart.  Przepraszam cię,  za tamto. To nigdy się nie powtórzy.  A ja nigdy nie będę wspominać o moich uczuciach. Siedzę teraz jak idiotka w toalecie u rodziców Harry'ego i płaczę. Po prostu płaczę jak idiotka. Przepraszam,  że napisałam.  Przysparzam ci nowych zmartwień. Już nie napiszę. Do zobaczenia jutro i na zajęciach i na korkach.
Liam: Proszę Sarah nie płacz. Nie jestem wart tych łez. Mam nadzieję,  że dobrze się teraz bawisz. Jego rodzina jest fajna, naprawdę. Też bardzo ich lubię. Kiedyś nawet pomogli mi w kilku sprawach. Kiedyś wytłumaczę ci to wszystko.  Obiecuję. Zostały tylko trzy miesiące do tego wyjazdu. Jeśli do tego czasu mnie znienawidzisz dam ci spokój na zawsze, ale jeśli twoje uczucia będą silniejsze od ciebie samej wtedy zobaczymy co da się z tym zrobić. Mówiłem to wszystko w złości. Po prostu zobaczyłem jego zamiast ciebie i wszystko się we mnie zagotowało. Wszystkie skrajne emocje wybuchły. Obiecuję,  że na razie damy sobie z tym całym cyrkiem spokój.  W Weronie o wszystkim na spokojnie pogadamy. Nie płacz już.  Pa.
Wysyłam wiadomość i rzucam telefonem o drewniany stolik do kawy.  Opadam ciężko na kanape i biorę duży łyk tego palącego w gardle gówna. 
-W skali od 1-10 jakim kretynem jestem? 
-Zdecydowanie 10. Liam to, że kiedyś było podobnie nic nie znaczy. Ona była wtedy głupia. Poleciała na to, że był najlepszym chłopakiem w całym liceum. 
-Wiesz, zawsze powtarzasz to samo. Ale wiesz co? Może to nie w nim jest problem. Może to ja jestem tym pieprzonym problemem. Odkąd się urodziłem byłem do dupy. Nikt nie chciał się mną zajmować. Ty miałaś zawsze lepiej.  Ciebie zawsze wszyscy kochali. Racja dostawałem to co chciałem, ale ja potrzebowałem tej miłości, którą wszyscy darzyli ciebie.
-Proszę Liam nie płacz.  Nie wytrzymam tego kolejny raz.
-Wiem, wiem.

Sarah's Pov

Od ostatniego sms'a, którego wysłał mi Liam, stwierdziłam, że czas zacząć udawać. Nie chciałam już dłużej tam siedzieć, bo wiedziałam, że w pewnym momencie mogę zacząć ryczeć jak głupia. Powoli przestaję rozumieć tego chłopaka.  Wydawało mi się, że naprawdę go znam, ale się pomyliłam. Nie znam go. Jest cholernie obcy. Zbyt wiele skrywa. Nie wiem jakie są jego prawdziwe uczucia. Ale wiem to, że ja go kocham. Mógłby nie istnieć cały świat. Przeżyłabym tylko z nim. Wysiadam ze swojego Priusa i idę w stronę akademika. Udawałam, że źle się poczułam i pożegnałam się z moim chłopakiem i jego rodziną. Nie chciałam tam do cholery siedzieć, bo i tak długo bym do chuja nie wytrzymała. Cały czas o nim myślę. Moja każda myśl krąży wokół niego. Spoglądam na zegarek i wbiegam do budynku w momencie kiedy zaczyna padać. Mam dość. Mam dość siebie i tego jaka jestem. Mam dość Harry'ego, Liama i innych ludzi. Opieram się o ścianę i zakrywam usta dłonią w którą zaczynam krzyczeć. Tupię nogami jak małe dziecko. Dlaczego ja? Dlaczego na mnie padło? O co tutaj chodzi? Jest wiele innych dziewczyn, które są ładniejsze i mądrzejsze ode mnie do cholery, ale musiało paść na mnie do cholery. Wiem, że Amy jest w akademiku, ale mam to gdzieś. Już widziała jak płaczę. Kiedy wbiegam po schodach wpadam na coś, a raczej na kogoś i jest to pieprzony Niall. Niall Horan. Chwyta moje ramiona i potrząsa mną. Kiedy nie reaguję, on podnosi moją twarz do góry, a ja muszę z przymusu na niego spojrzeć. Jeszcze on. Pan, który wiecznie wie co jest dla mnie dobre.
-Nie płacz Sarah. Szukałem cię. Amy powiedziała, że poszłaś razem z Harry'm do jego rodziców. Myślałem, że już cię nie złapię. Musimy pogadać. To jest poważne. Naprawdę.
-Już dzisiaj nic mnie nie złamie po wahaniach nastroju Liama. Najpierw mówi, że mnie nie kocha, a później pisze, że to wszystko nie tak miało wyglądać. Już nic rozumiesz.
-Powiem krótko. Nie popełniaj błędu. Nie zdradzaj Harry'ego. Pożałujesz tego, a raczej pożałujecie. Znam go dłużej niż ty. Mścił się na dziewczynach i ich chłopakach, po tym gdy dowiedział się o zdradzie.
-Przecież go do chuja nie zdradzam.
-To powiedz mi co się działo tej nocy, przed zniknięciem Liama? Kto był u ciebie w pokoju? Słyszałem jak ktoś cię ucisza. Słyszałem wasze stłumione jęki. Sarah powiedz kto to do cholery był.
-Liam, okej? Ale to skończone. Ja i tak mu się nie podobam. Jak to określił, nie jestem dziewczyną dla niego, nie jestem w jego typie. Zabolało, okej?
-Dobrze zrobił. Wiedział co zrobić. Nie chciał ciebie ani samego siebie na nic narażać. Liam kiedyś mi opowiadał pewną historię, ale nie jest ona na teraz. Powiedz mi tak szczerze, którego kochasz? Który jest ci bliższy i który cały czas krąży ci w myślach.
-Prosta odpowiedź. Liam. Za każdym razem kiedy zamykam oczy widzę jak się do mnie uśmiecha. Kiedy tak długo nie miałam z nim kontaktu, czułam jakby cząstka mnie gdzieś tak po prostu uciekła i próbowałam się jakoś pocieszyć, dlatego zbliżyłam się bardziej do Harry'ego. Wiem, że brzmię jak tania dziwka, bo to on jest moim chłopakiem, ale to nie jest to Niall. To nie jest to. Przy nim czuję się bezpiecznie, ale on za dużo wymaga. Liam zawsze czekał na moją zgodę, a Harry jak czegoś chce to musi to mieć, bo inaczej nie będzie się odzywał i będzie pokazywał swoje fochy. Tak mi jest ciężko Niall. Naprawdę jest mi ciężko do cholery. Nie potrafię sobie z tym wszystkim radzić.
Szybko oplatam ramiona wokół niego i mocno się do niego przyciskam. Jest jedyną ostoją, jaką teraz mam. Nikt mnie nie zrozumie jak on. Płaczę w jego białą koszulkę rozmazując tusz, ale jemu to nie przeszkadza. Delikatnie gładzi moje włosy i kołyszę siebie wprawiając także mnie w ruch.
-Jesteś osobą, która liczy się dla mnie najbardziej, nie licząc Renee i rodziny. Tak dużo o mnie wiesz. Jesteś wszystkim Sarah? Wszystkim rozumiesz? Gdybym miał kiedyś wybór, zakochać się w tobie lub w Rey wybrałbym ciebie. Gdybym mógł się od nowa zakochać, gdybym mógł ją zostawić, ale do cholery nie mogę. Przejebałem to wszystko.
-Niall, ale ona nosi twoje dziecko. Tak bardzo mocno cię kocha. Jesteś dla niej numerem jeden. Ostatnio jak rozmawiałyśmy gadała tylko o tobie i o dziecku. Jak bardzo się cieszy, że będziecie mieli wspólne dziecko.
-Wiesz dlaczego tak mówi? Bo wie, że jestem z katolickiej i porządnej rodziny i nie zostawię jej. Będzie mogła mnie zatrzymać przy sobie choćby nie wiem co. O to chodzi.
-Sarah! Twój brat pobił się z moim bratem!
Krzyk Delilah przyprawia mnie o dreszcze. Co jeden z moich braci tam robił, co zrobił Liamowi? Dlaczego? Po tym wszystkim?
-Który?
-Christian. Zaczął wykrzykiwać, że Liam jest nic nie wartym gównem, że tylko przez niego cierpisz, że cały czas płaczesz. Kiedy mój brat powiedział mu, że nic do ciebie nie czuje, a ty masz chłopaka, wtedy się na niego rzucił. Proszę chodź ze mną. Tylko szybko do cholery. Sarah. Pojedziemy moim samochodem.

--------------------------

-Wy jesteście popieprzeni czy popieprzeni?
-Ale to nie tak Sarah. Przyszedłem tu, bo zadzwoniła do mnie Amy, że biegniesz do akademika cała we łzach. Wiedziałem, że to przez tego skurwiela, bo Harry zabrał cię do swoich rodziców. 
-Sarah on się kurwa na mnie rzucił, nie wiedziałem co mam robić. Zaczął gadać, że mam zniknąć raz na zawsze z twojego życia, albo pożałuje tego. 
-Zamknijcie się już obaj do kurwy!
Głośny i niski głos Nialla oderwał wszystkich od tej chorej kłótni. Głowy zostały zwrócone w jego stronę, a mnie zaczęła rosnąć gula w gardle. Nigdy nie widziałam go, aż tak zdenerwowanego. Ma dość tego wszystkiego, tak jak ja.
-Ja z Delilah odwieziemy Christiana do mieszkania, a Theresa i Sarah zajmą się Liamem, który ma więcej obrażeń.
-Czemu ona ma zostać z tym dupkiem?
-Bo musi z nim porozmawiać i muszą opatrzyć mu rany. Daj spokój Chris.
-Nie mów tak do mnie Niall. Już od dawna nie jesteśmy przyjaciółmi.
-Nie moja wina, że Renee wolała mnie. Masz swoją dziewczynę, więc się odpierdol.
Spoglądam na Nialla, którego szczęka zaciska się coraz mocniej. O co chodzi? Christian i Niall byli kiedyś przyjaciółmi? Czemu o tym nie wiem? I o co chodzi z Renee? To za dużo jak dla mnie. Szczerze mówiąc już nic nie chcę wiedzieć. Wolę żyć w niewiedzy niż dowiedzieć się, a później myśleć dlaczego tak jest. W moich oczach zbierają się łzy w chwili, kiedy Liam chwyta moja dłoń i mocno ją ściska. O chuj mu chodzi? Spoglądam na niego, a na jego twarzy widnieje grymas niezadowolenia. Widzę jak Niall i Delilah chwytają Chrisa i wychodzą z nim z domu Payne'ów.
-Theresa zostawisz nas na moment?
-Jasne.
Liam poklepuje miejsce obok siebie na kanapie, a ja patrzę jak jego młodsza siostra kieruję się w stronę schodów i po chwili znika już gdzieś na górze. Po co on kazał jej wyjść? Nie mamy o czym rozmawiać. Moje uczucia są już wiadome wszystkim. Nikt już nie musi nic wiedzieć. Liam kładzie dłoń na moim nagim kolanie, a ja aż się wzdrygam. Spoglądam na niego, a on odsuwa swoją dłoń. Nie o to chodzi, że nie chcę jego dotyku, ale to dla mnie zbyt wiele.
-Przepraszam za dzisiaj, nie powinienem tego mówić. Byłem zły i cała frustracja ze mnie tak po prostu spłynęła i przelałem to na ciebie.
-Przynajmniej wiem jakie są twoje prawdziwe uczucia.
-Ehh.. Kiedyś zakochałem się w takiej jednej dziewczynie, ale wybrała Harry'ego. To on grał w licealnej drużynie piłkarskiej,  był znany, a ja byłem cichym chłopakiem. Spędzała ze mną dużo czasu, naprawdę zbliżyliśmy się do siebie, a później on wkroczył do akcji. Wpierdolił się w jej życie i nagadał jej głupot, że chcę ją tylko wykorzystać. Wiesz jak się wtedy czułem? Myślałem, że cały świat mi się totalnie zawalił. Że już nigdy nie zaznam czegoś takiego jak miłość. Od tamtej chwili przestałem kochać nawet rodzinę. Sądziłem, że coś takiego nie istnieje. Że miłość nie istnieje. Nikogo nie potrafię przy sobie zatrzymać.
-Mieliśmy nie rozmawiać o naszych uczuciach. Wiesz jak to się skończy, a nie chcę żebyśmy tego żałowali.
Wstaję z kanapy i idę w stronę drzwi wyjściowych. Kiedy je otwieram zimne powietrze uderza w moją twarz i nogi. Pada do cholery. Nie mam pieniędzy. Nie wezmę taksówki, bo nie mam jak zapłacić. Zostawiłam wszystko w akademiku wpadając tam i wypadając przelotnie witając się z Amy. Kurwa. Zaczynam płakać i idę w kierunku uczelni. Będę około 45 minut szła w deszczu. Po prostu idealnie. Choroba gwarantowana. Odwracam się do tyłu z nadzieją, że Liam zaraz wybiegnie za mną i zacznie krzyczeć, żebym wracała, bo będę chora. Wiem, że to jest głupie, zdarza się to tylko w filmach, ale miałam jebane nadzieje. Spoglądam na zegarek i zaczynam biec, ponieważ za pół godziny jest msza. Muszę na nią iść. Dawno nie byłam w kościele. Strasznie za tym tęsknię. Może Bóg mnie wreszcie zrozumie.

-----------------------

-Jak się czujesz?
-Okej. Jest lepiej niż było. Znalazłam pomoc w kościele. Poczułam się o niebo lepiej. 
-Jak Liam?
-Huh. Okej. 
-Powiedz mi tak szczerze, o co z tym wszystkim tu chodzi? 
-Nie wiem. Mój świat się zmienił, a ja już sama nie wiem o co tutaj chodzi. To wszystko jest na tyle chore, że ja nawet nie mam pojęcia co wokół mnie się dzieje. 
-Chcesz iść na imprezę?
-Huh. Jutro mam pierwsze zajęcia o 14 sądzę, że tak. Muszę się napić.
Nie wierzę samej sobie w te słowa, ale mam ochotę do cholery zapomnieć choć na moment. Nie ważne, że później mogę tego żałować, chcę się napić i wreszcie zapomnieć. Wyciągam z szafy szary płaszcz i chwytam torebkę. Spoglądam na Amy, która zakłada na siebie białą sukienkę i trampki. Stałam się inna. Naprawdę.Widzę to po swoim zachowaniu i do cholery to boli. Naprawdę. Nie powinnam taka być. 


Wychodzimy z pokoju, a ja zamykam go na klucz. Prawie potykam się o swoje nogi, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, a ja zjadłam dzisiaj tylko jabłko i wypiłam wodę. Uśmiecham się do Amy, a ona chwyta moją dłoń i trzymając się za ręce wychodzimy z budynku.
-Dalej to robisz? Widzę te małe czerwone ślady na opuszkach palców. Wiem, że to robisz.
-To nie jest łatwe nagle przestać. Jestem jedną z tych, która ma zaburzenia odżywiania z powodu swojej nadwagi. 
-Nie masz pieprzonej nadwagi. Jesteś taka chuda, że większość dziewczyn chciałoby wyglądać jak ty. Martwię się o ciebie, naprawdę. Z każdym dniem wyglądasz coraz gorzej. To, że może jesteś chudsza to nic nie znaczy. Twoja twarz stała się inna. Jest strasznie koścista i blada. Nie wiem dziewczyno, nawet fluid ci nie pomaga. Wyglądasz jakbyś miała za moment umrzeć, a nie chcę żeby cię to spotkało. Za bardzo mi na tobie zależy. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, na którą zawszę mogę liczyć i mogę ci się zwierzać. Proszę nie rób sobie krzywdy. 
-Ale nie robię. Czuję się ze sobą dobrze. Naprawdę, Amy. Nie masz o co się martwić.
-Dobrze. Ufam ci.

_____________
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale byłam w Grecji i nie miałam czasu aby pisać. Mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. Love ya x.

Jeśli szanujesz moją prace i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Libster Blog Award!!!

1 komentarz:
Hej! Zostałam właśnie nominowana do LBA przez autorkę bloga I lived and I died for you. Za co niezmiernie jej dziękuję :) Miałam już wiele takich nominacji na innych blogach lecz dopiero po jakichś późniejszych rozdziałach. A tutaj dopiero trzy i już nominacja. Naprawdę bardzo, ale to bardzo za nią dziękuję :)

"Zasady są takie, że musisz odpowiedzieć na 11 pytań, wymyślić swoje 11, a następnie nominować 11 blogów, które muszą odpowiedzieć na te pytania"
No to dobrze. To są moje odpowiedzi na pytania, które zadała autorka bloga:

1. Co zainspirowało Cię do założenia bloga?
Hmmm.. trudno powiedzieć. Już od dawna piszę i interesuję się pisarstwem. Oczywiście inspiracje czerpię czasem z życia codziennego lub po prostu sama wymyślam. Moją inspiracją są także chłopcy z One Direction.

2. Masz jakieś zwierzaki? Jak tak, to ile?
Tak, mam. Są to dwie rybki.

3. Jeśli miałabyś do wyboru jedną osobę, którą mogłabyś stać się na jeden dzień, kto by to był?
Haha.. Bardzo fajne pytanie. Zdecydowanie Harry'm Stylesem. Chciałabym choć na chwilę być jak on. Hahahaha.

4. Gdzie pojechałabyś w podróż marzeń.
Zapewne dookoła świata, lecz jeśli to by się nie udało, chciałabym pojechać do Afryki. Pomóc dzieciom oraz ludziom, którzy zmagają się z przeróżnymi chorobami.

5. Jesteś nocnym markiem, czy rannym ptaszkiem? Jakie są zalety takiego trybu życia?
Raczej nocnym markiem. W moim przypadku największą zaletą jest to, że dostaję w nocy weny, ponieważ jestem sama i nikt mi nie przeszkadza.

6. Bez czego nie wychodzisz z domu?
Oczywiście, że bez ubrań. :P A tak serio, to nie wychodzę bez zegarka i telefonu komórkowego.

7. Czy masz taki swój ulubiony film, który oglądasz po sto razy?
Jasne, że mam. Nawet dwa. Ich tytuły brzmią "Sinister" oraz "Millerowie". Nie potrafiłabym żyć, bez tych dwóch filmów.

8. Kim marzyło Ci się zostać w młodości?
Chciałam być piosenkarką lub tancerką. Ale teraz już tak bardzo nie interesuję się tym jak wcześniej.

9. Jakiej piosenki słuchałaś jako ostatnią? A jaką nucisz nałogowo?
Ostatni raz słuchałam One Direction-"Drag Me Down", a nałogowo także nucę tą lub Margaret- "Heartbeat".

10. Masz listę "Thing to do before I die"(Rzeczy, które zrobię przed śmiercią". Co na niej jest, lub mogłoby być?
Nie mam takiej listy, ale zapewne na niej mogłyby się znaleźć naprawdę szalone rzeczy. Z tych mniej szalonych to na pewno skok ze spadochronem.

11. Jeżeli jutro miałabyś umrzeć co byś zrobiła?
Szczerze nie mam pojęcia. Pewnie zadzwoniłabym do Modestu! I zażądałabym numeru do Harry'ego Stylesa, choć wiem że by mi go nie dali. Ale warto próbować. Lub po prostu wykrzyczałabym ludziom w twarz jak bardzo ich nienawidzę i udawałam przed nimi, że ich lubię i są fajni.

Moje pytania:
1. Czy kiedykolwiek byłeś/aś zakochana?
2. Masz najlepszego/ą  przyjaciela/przyjaciółkę?
3. Twoje ulubione jedzenie?
4. Dlaczego zacząłeś/aś pisać swojego bloga?
5. Czy życie codzienne inspiruje cię do pisania twojego bloga?
6. Czy masz swojego ulubionego piosenkarza/piosenkarkę/zespół?
7. Gdzie chciałbyś/abyś mieszkać w przyszłości?
8. Kim chcesz zostać w przyszłości?
9. Stawiasz bardziej na przyjaźń czy miłość?
10. Jak spędzasz swój czas wolny?
11. Czy masz jakieś przezwisko? Jak tak to jakie?

Moje nominacje:
http://you-are-fire-starting-in-my-heart.blogspot.com
http://cherlloydandonedirection.blogspot.com
http://imagin1d.blogspot.com
http://imaginezonedirection.blogspot.com
http://harryhazzstory.blogspot.com
http://frozenxxhands.blogspot.com
http://innocence-fanfiction.blogspot.com
http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com
http://sinful-fanfic.blogspot.com
http://fear-of-the-truth.blogspot.com
http://girl-of-my-dream-onedirection.blogspot.com


Jeszcze raz bardzo mocno dziękuję za tą nominację. Kocham was wszystkich. Tych którzy zostawiają komentarze i tych, którzy tego nie robią. Ale niestety takie życie. A kiedy widzę, wiele komentarzy pod postem uśmiecham się sama do siebie. Kiedy są długie to naprawdę czytam je do końca i cieszę się, że naprawdę podoba wam się to ff.



poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 3

5 komentarzy:
-A może bliskość jest słuchaniem? ~Barbara Kosmowska

-Aha czyli jak mam nowego Priusa, to znaczy że teraz będziemy jeździć moim samochodem, a nie twoim tak?
-Nie. To nie tak kochanie, ale uwielbiam patrzeć jak prowadzisz, jesteś wtedy taka skupiona i taka seksowna.
-O Boże, Harry. Daj już sobie z tym spokój.
Spoglądam na mojego chłopaka w momencie kiedy stajemy na skrzyżowaniu, ponieważ jest czerwone światło. Jadę zawieść go do jego rodziców, ponieważ muszą o czymś ważnym pogadać. Chciał zabrać mnie z sobą, ale nie jestem przekonana żeby był to dobry pomysł. To sprawy rodzinne, a ja nie będę się wtrącać. Wracając do tego samochodu, to nie chodzi o to że jestem skupiona czy seksowna, tylko o to, że wczoraj się spił, mogę się założyć. Sięgam szybko po telefon, aby szybko przeczytać sms'a. Dostrzegam tą cholernie głupią nazwę, którą Liam sam wstukał mi na telefonie. Nigdy nie widziałam kogoś bardziej zakochanego w sobie.
Pan Perfekcyjny ♥: Jest piąteczka z eseju. Kocham cię Sarah :PPP Dzisiaj przyjedziesz po mnie do domu bractwa, tak? Przynajmniej tak zrozumiałem.
Odpiszę, później bo teraz jest już zielone. Ruszam, a Harry przygląda mi się z zaciekawieniem. Spoglądam na niego, a on tylko uśmiecha się do mnie. Jego ciemne rurki, tak bardzo opinają jego nogi, że wygląda jeszcze lepiej niż zwykle. Dłonie trzyma na kolanach, a ja przygryzam wargę przypominając sobie jak wczoraj przed powrotem do bractwa mocno się do mnie przytulił i pocałował mówiąc, że bardzo mu na mnie zależy.
-Kto to?
-Mój brat. Miałam dzisiaj do niego przyjechać, ale nie ważne. Mam cię później odebrać czy coś?
-Jutro jest sobota, więc możesz przyjechać jutro wieczorem.
-A może być po południu. Jestem zajęta wieczorem.
-Znowu będziesz się uczyć?
-Tak. Powinieneś do tego przywyknąć.
-Wiem. Ale za to cię kocham.
Kiedy wjeżdżam na podjazd oddycham z ulgą, ponieważ ta cała rozmowa stała się trochę niezręczna. Boję się, że on w którymś momencie dowie się prawdy. Jak na razie zna ją tylko Chris, Ricky, Liam, Amy i Niall. Nikt inny. Niall oczywiście miał miliony obiekcji do tego, czy to na pewno jest dobry pomysł, ale kiedy mu powiedziałam, że skoro przychodzi do Renee kilka pokoi dalej to może sobie sprawdzać, że tylko się uczymy. Oczywiście dowiedział się o tym, bo wparował do mojego pokoju w momencie kiedy z Liamem czytaliśmy notatki z zajęć. Amy dowiedziała się o tym dzień po moich urodzinach, kiedy nakryła mnie i Liama, jak leżymy razem w łóżku i podobno "się migdalimy". Przekręcam kluczyk aby zgasić silnik i już po chwili wychodzę z samochodu jak mój chłopak. Uśmiecham się do niego, podbiegam i staję na palcach aby przycisnąć moje wargi do jego. Wciska dłonie w tylne kieszenie moich dresowych spodni, a ja się uśmiecham.
-Wyglądasz tak seksownie w zwykłych dresach. Twój tyłek wygląda w nich nieziemsko.
-Dobra. Idź już.
Zaczynamy się śmiać, a ja jeszcze pozostawiam na jego ustach przelotny pocałunek. Idzie w stronę domu, a ja wsiadam do samochodu. Spoglądam na swojego iphone'a i odpisuję Liamowi.
Sarah: Będę za dwadzieścia minut. Jeśli chcesz możesz zostać dzisiaj na noc i spać w łóżku Amy, wreszcie jedzie do rodziców. Tylko weź ubrania na przebranie lub cokolwiek.
Od miesiąca cholernie zbliżyłam się z Liamem. Wydaję mi się, że tylko on mnie tak naprawdę rozumie. Już wiele razy spał u mnie i nie było żadnych niespodzianek prócz tych dwóch razy, kiedy miałam urodziny i kiedy tak cholernie się spił jak się uczyliśmy. Nawet nie zauważyłam kiedy wypił wtedy aż czteropak. Wyjeżdżam z podjazdu i macham ręką do mojego chłopaka, który jeszcze stoi w drzwiach i czeka aż wreszcie pojadę. Mój telefon kilkakrotnie wibruje, ale go ignoruję, ponieważ akurat na każdym skrzyżowaniu jest zielone światło. Dojeżdżam pod dom bractwa szybciej niż się spodziewałam i parkuję na chodniku. Spoglądam na telefon to mama, ale już dała spokój to okej. Wybieram numer Liama.
-Hej. Ja już na ciebie czekam.
-Uhm.. Okej. Wejdź do środka. Nie ma nikogo. Nagle wszystkich wywiało, a ja jeszcze się ubieram. Wiem, że chcesz zobaczyć mnie w bokserkach. No wiem to. Przyznaj to Sarah.
-Nie wcale nie chce. I złaź mi natychmiast. Masz pięć minut, albo odjeżdżam i sam będziesz musiał się tłuc samochodem, a później mieć problem z zaparkowaniem twojego SUV-a, bo ktoś tu nie ma zarezerwowanego miejsca.
-Dobra. To już schodzę.
-Takiej odpowiedzi oczekiwałam.
Zaczynam się śmiać. Zauważyłam, że od pewnego momentu, stałam się strasznie wyszczekana. Zaczęłam się inaczej odzywać i nie tylko ja to zauważam, ale także moi bracia, znajomi i mój chłopak. Wydaje mi się, że to przez Liama i to, że spędzam z nim prawie każdy wieczór, ale już sama nie wiem. Kiedy widzę jak wychodzi w czarnej bluzie, białej koszulce i dżinsowych spodniach mój uśmiech się szerzy. Boże, dlaczego on musi wyglądać tak Bosko, a ja jak grubas. Przewracam oczami kiedy wsiada do samochodu i rzuca swoją torbę z Adidasa na tylne siedzenie.
-Witaj nauczycielko.
Nachyla się aby pocałować mój policzek. Boże, dlaczego ja to robię. Czasem naprawdę tego żałuję. Uśmiecham się sztucznie i przekręcam kluczyk aby zapalić silnik. Liam przykłada telefon do ucha i po chwili zamawia pizzę. Zamawia pieprzoną pizzę, przez którą będę do cholery taka chujowo gruba.
-Co ty zrobiłeś?
-Zamówiłem tylko pizzę, żebyśmy mogli lepiej się uczyć, a coś jest nie tak?
-Nie, okej.
Syczę pod nosem i wyjeżdżam na ulicę. Mam ochotę zostawić go tutaj na chodniku i czekać aż przyjdzie na nogach do mojego akademika. Zrobił najgłupszą rzecz jaką mógł do cholery zrobić. Za to, że za dużo zjadłam najpierw się potnę,a później zwymiotuje, tylko tak żeby tego nie widział, bo jeszcze zbyt wiele będzie wiedział, a nie chcę tego.

-----------------------------

-Czemu nie jesz?
-Nie jestem specjalnie głodna. 
-Wiesz, tylko że ja nigdy nie widziałem, żebyś ty cokolwiek jadła. Nie wiem. Ty się głodzisz? 
-Nie. Boże. Nie. Co ci wpadło do twojej głupiej głowy Liam. Dla twojego spokoju zjem tą pieprzoną pizzę.
Biorę jeden z kawałków i wkładam go do buzi. Odgryzam i żuję go. Ten smak jest cudowny. Dawno nic nie miałam w buzi prócz jabłek i wody. Sięgam po serwetkę i udając, że wycieram usta wypluwam to. On to chyba zauważył. Wyszłam z wprawy. Patrzy na mnie spod byka, a ja się już teraz totalnie poddaję. Odgryzam po raz kolejny kawałek i gryzę go chwilę po czym go połykam.
-Zadowolony?
-Tak.
Wystawiam język w jego stronę po czym wybuchamy od razu śmiechem. Spoglądam na niego i wydaje mi się, że przy mnie zachowuje się inaczej. Jest inny, częściej się śmieje i jest tak cholernie delikatny. Jeszcze nigdy na mnie nie krzyczał, prócz tego jednego razu, kiedy zamiast pomagać mu w nauce gapiłam się na jego cholerne usta i kompletnie go nie słuchałam. Przymykam delikatnie oczy i odchylam głowę do tyłu. Siedzimy na przeciwległych łóżkach, a czuję jakby był tak blisko. Dzieli nas tylko moje biurko, ale wcale się tym nie przejmuję. Chciałabym już powiedzieć im wszystkim, że wyjeżdżam do Werony i sama o tym zdecydowałam, ale nie zrobię tego jak na razie. Nie jestem na to gotowa. Na krzyki Harry'ego, na to, żeby wszystko zmieniło się od wyjawienia tego wszystkiego.
-O czym myślisz?
-Właściwie to o niczym. Nie mam siły na to, żeby dzisiaj cię uczyć. Jestem tak cholernie zmęczona tym tygodniem. Tym wszystkim.
-Dokładnie jak ja. Tak bardzo jestem ci wdzięczny za to wszystko co dla mnie robisz. Jesteś moim aniołem.
-Przepraszam, ale muszę na chwilę do toalety.
Zbieram się z łóżka i dokładam kawałek pizzy znów do pudełka. Niedobrze mi, będę wymiotować. To jest cholerne przyzwyczajenie. Nie wymiotuję tylko po jabłkach i wodzie. To jedyne rzeczy, które mogę spokojnie jeść. Otwieram drzwi i prawie wpadam na jakiegoś chłopaka, który idzie korytarzem. Przepraszam go i nadal biegnę. Mam nadzieję, że Liam siedzi w pokoju i nie słyszał tego co tutaj się wydarzyło. Kiedy wpadam do łazienki szybko przymykam jedną z kabin i padam na kolana. Chwytam za swoje włosy i wymiotuję. Wszystko ze mnie wypływa, a ja czuję, że wreszcie jestem do cholery pusta. Nagle czuję kogoś kto wciska się do mojej kabiny i zamyka ją na zamek. Wiem, że to on kurwa. Usłyszał to wszystko po prostu. Martwił się. Przykuca obok, a ja spoglądam na niego dziękując Bogu, że to już koniec. Że już wszystko spłynęło.
-Sarah co ty do kurwy nędzy robisz?
-Liam proszę wyjdź stąd. nie chcę żebyś to widział. Nie chcę żebyś widział mnie w takim stanie.
-Przestań, kurwa. Harry wie?
-Nie, on nic tak naprawdę o mnie nie wie. Tylko ty wiesz o mnie bardzo dużo.
-Czyli jesteście razem ale tylko się całujecie?
-No coś w tym stylu.
-A opowiesz mi co się takiego stało że to robisz?
-Opowiadałam ci o Hendriksie, ale to nie wszystko. Ww dzieciństwie byłam prześladowana przez dzieci w przedszkolu i w podstawówce. Wytykały mnie palcami i nazywali grubaską. Nie wiesz jakie to popieprzone uczucie Liam. Kiedy wszyscy śmieją się z ciebie i czujesz się jak popieprzone gówno. Gdy wreszcie poszłam do tego liceum, gdzie prawie nikogo nie znałam zaczęłam być tą pieprzoną suką tak jak ci opowiadałam. Moja jedna z koleżanek też nie była specjalnie chuda i pokazała mi ten sposób. Zaczęłam to robić, na początku było trudno. Ale później samo to przychodziło po jedzeniu. Początkowo gdy za dużo zjadłam, to od razu szłam wymiotować, a później już nie ważne ile zjadłam. Jeśli to nie było jabłko lub woda, to kończyło się to w toalecie. Wiele razy trafiałam do szpitala, leżałam podpięta do miliona kroplówek, ale wcale to nie zadziałało. Byłam też raz u psychologa z tym wszystkim. Powiedziała mi tylko tyle, że to nie jest dobre dla mojego organizmu. Zwłaszcza w moim wieku, ale wiesz co miałam ją w dupie. Miałam ją w pieprzonej dupie. Musiałam po prostu za wszelką cenę chudnąć. Kiedy stawałam na wadze i było kilogram albo półtorej mniej to się cieszyłam. Cieszyłam się jak głupia. Ja nadal muszę chudnąć. Jestem tak cholernie gruba Liam. Jestem tak popieprzenie tłusta. Moje fałdy tłuszczu obrzydzają mnie za każdym razem gdy ściągnę wszystko, żeby wziąć prysznic czy przeprać. Moje nogi wyglądają jak dwie pieprzone parówki Liam. Mówię to tak cholernie serio.
Oboje wstajemy na równe na nogi. W tej kabinie jest tak mało miejsca, że dotykam Liama każdym milimetrem mojego pieprzonego ciała. Sięga za mnie aby spuścić to co ze mnie spłynęło. Spoglądam na niego, a on się krzywi.
-Sarah posłuchaj mnie do kurwy, dla mnie jesteś tam cholernie idealna. Jesteś idealna w każdym calu. Każdy gram twojego ciała, jest cudowny. Uwielbiam kiedy materiał twoich ciasnych spodni tak cholernie opina się na twoich biodrach, pupie i udach. Wtedy nie wiem co ze sobą zrobić.
-Co ty w ogóle mówisz kurwa Liam?
-Sarah proszę cię do kurwy nie udawaj głupiej, gdybyś mi się nie podobała nie siedziałbym z tobą tutaj na tych pieprzonych korkach, nie całowałbym cię. Nie przyglądałbym ci się za każdym razem kiedy na mnie nie patrzysz. Nie cieszyłbym się na spotkanie z tobą. Nie uśmiechał się na każdą myśl o tobie. Nie śniłbym o tobie i twoim uśmiechu. Nie trzymał się w ramionach dopóki nie zaśniesz. Nie spędzałbym z tobą mojego pieprzonego czasu Sarah. Kurwa mać. Pierdolić to wszystko.
Chwyta mnie w pasie i unosi do góry. Trzyma mnie i mocno ściska moją skórę. Przybliża swoje usta do moich, a krew odpływa mi z mózgu. Delikatnie oblizuje moją wargę, a ja zaczynam się wiercić. Nagle mocno przyciska mnie do siebie, a nasze języki odnajdują się. Poprawiam nogi i owijam je wokół jego pasa. Uderzam stopami o drzwi kabiny i obydwoje zaczynamy się śmiać w swoje usta. Delikatnie opuszkami palców bawię się końcówkami jego włosów. Mocno przyciskam go do drzwi kabiny. Jęczy w moje usta, tak jak ja w jego. Jest taki cudowny. Ocieram się o niego i czuję, że jego spodnie stają się coraz bardziej naprężone. Zaciskam dłonie na szczycie drzwi i jeszcze bardziej rozpaczliwie nasze języki się pragną. Jego ciepło sprawia, że po moim ciele rozpływa się fala podniecenia.
-Boże jesteś taka jebanie seksowna.
-Jadę do Werony.
-C..co?
-Jadę z tobą do Werony, Liam.
Nasze oddechy są urwane, a moje serce bije coraz mocniej. Ocieram się jeszcze mocniej i szybciej o niego. Chwyta moje pośladki i zaczyna je delikatnie masować. Uciska i zwalnia uścisk. Przytrzymuje moje biodra w miejscu, żebym wreszcie przestała, a ja odrywam się od jego ust i spoglądam na niego.
-Jeśli nie chcesz, żebym dostał orgazmu w koedukacyjnej toalecie to lepiej przestań i wróćmy do pieprzonego pokoju.
-Ale muszę jeszcze umyć zęby.
-Nic nie musisz. Już nie musisz.
Staję na nogach i czuję, że kolana uginają się pode mną. Liam ma całe czerwone policzki, no to pewnie ja nie wyglądam lepiej. Uśmiecham się do niego i całuję jeszcze raz jego policzek. Matko jestem taką dziwką. Mam chłopaka, a całuję się z jego najlepszym kumplem. To takie trochę chore. Wychodzimy z toalety i wychodzimy na korytarz. Liam jeszcze raz delikatnie podszczypuje mój tyłek, a ja uderzam w jego dłoń. Jest inny niż Harry. Bardziej opiekuńczy i miły. Wiem, że mnie naprawdę lubi, ja jego też. Otwiera przede mną drzwi, a ja prawie mdleję. Na moim łóżku siedzą rodzice, a na łóżku Amy Chris i Ricky. Moje serce przyspiesza. Spoglądam na Rickiego. Jego uśmiech się szerzy, a ja mam ochotę przyłożyć mu teraz w twarz. Oczy Chrisa wyglądają jakby miały wylecieć z orbit, ponieważ już pewnie zauważył, że kręcę raczej z Harry'm, bo na każdej przerwie między zajęciami trzyma mnie za rękę i stara się być przy mnie. Nie mogę się odezwać.
-Liam, a co ty tu robisz?
-No przecież dobrze wiecie, że Sarah daje mi korki.
-No ale torba?
-Mieliśmy zamiar uczyć się do późna, a Amy i tak nie ma w akademiku, bo pojechała do rodziców.
-Boże, Liam dlaczego ty za mnie mówisz?
Obydwoje wybuchamy śmiechem i wydaję mi się, że wszyscy nam się przyglądają, ale nie interesuje mnie to. Przygryzam wargę gdy przypominam sobie co przed chwilą się wydarzyło w tej toalecie.
-Dzień dobry. Jestem Liam Payne. Kolega Sary. Gram z państwa synami w drużynie uniwersyteckiej.
-Dzień dobry. James Miller, a to moja żona Anastasia.
-Miło mi państwa poznać. Sarah opowiadała mi o państwu same miłe rzeczy.
Niemal wybucham śmiechem na jego słowa, ponieważ do cholery właśnie ostatnio gadaliśmy o tym jacy są popieprzeni. To taka pieprzona ironia losu. Wiem, próbuje im się tylko przypodobać i mam nadzieję, że mu się to uda.
-Jest pan chłopakiem naszej córki?
-Nie, niestety nie. Nie dostąpiłem tego zaszczytu.
O, Boże ja zaraz umrę ze śmiechu. Jeśli on zaraz nie przestanie, ja wybuchnę niepohamowanym śmiechem. Spoglądam na Rickiego i Chrisa, którzy także wyglądają jakby mieli co najmniej się posikać. Delikatnie pociągam za białą koszulkę Liama i ciągnę go do tyłu. Podchodzę do rodziców i całuję ich oboje w policzek.
-A, więc Saro. Idziemy zaraz zjeść jakiś obiad. Mamy nadzieje, że ty i twój przyjaciel pójdziecie z nami.
-Tak, jasne. Tylko muszę się przebrać.
-Poczekamy wszyscy w samochodzie.
-Dobra.
Kiedy wychodzą z pokoju, mam ochotę zatłuc Liama czymś tępym, ale nic nie mam pod ręką. Spoglądam na niego i zaczynam się śmiać. Sięgam do szafy i wyciągam z niej czarne rurki i biały zwykły t-shirt, ale Liam oczywiście się wtrąca i wyciąga niebieską sukienkę w białe kropki i uśmiecha się do mnie. Szybko rozbieram się i zakładam ją na siebie, nawet nie zwracając uwagi na to, że Liam mógłby mi się przyglądać, bo mam to gdzieś. Wyciąga z torby czarną kurtkę i wkłada ją na białą koszulkę. Jak dla mnie wygląda lepiej w tej bluzie, ale wiem, że u rodziców by to nie przeszło. Kazaliby przestać mi się z nim widywać i zerwać wszelki kontakt. Właśnie za to ich nienawidzę. Wkładam kremowe szpilki i spoglądam w lustro. Widzę, że Liam stoi za mną i się uśmiecha. Trzyma w ręce naszyjnik, dokładnie ten który mi dał. Odgarniam włosy na bok, a on zapina go, po czym delikatnie nachyla się aby ucałować moją szyję. Zjeżdża dłońmi w dół mojego ciała i oplata je wokół mojego pasa przyciągając mnie bliżej. Oplatam ręką całą jego kark aby przycisnąć go bliżej. Boże, co we mnie wstępuje.
-Jesteście już gotowi. Mamy stolik w Le Bernardin na szóstą, a jest dziesięć po piątej.
W momencie odskakuję od Liama i dziękuję Bogu, za to że Ricky nie wszedł głębiej. Chwytam za torebkę, a Liam wkłada portfel i telefon w tylne kieszenie spodni. Zamykam szafę i już po chwili jesteśmy na świeżym powietrzu.
-Nie będzie ci tak zimno, Sarah?
-Nie.


Dziękuję Bogu, że Ricky ma Nissana Qashqaia +2, bo wszyscy możemy się tutaj spokojnie pomieścić. Nie lubię chodzić do La Bernardin, bo nigdy nie mogę nic dla siebie znaleźć. Zazwyczaj wybieram carpaccio z tuńczyka i na tym koniec. Siedzę razem z Liamem na dwóch dodatkowych miejscach w bagażniku i trzymamy się za ręce. Przede mną siedzi mama i co chwile odwraca się w naszą stronę. Spoglądam na Liama, który jest kompletnie nieobecny. Patrzy przez szybę na ulicę i kciukiem drugiej dłoni delikatnie pociera swoją wargę. 
-Śliczne kolczyki i naszyjnik Sarah. Od kogo dostałaś?
-To na urodziny. Liam mi kupił. 
-A Harry co ci dał?
-Moment jaki Harry?
-Chłopak Sary. 
Kurwa. Musiał wszystko wygadać. Nienawidzę Chrisa. Spoglądam na Liama, który w momencie puszcza moją dłoń i jeszcze bardziej się odsuwa. Kocham cię braciszku. Jesteś najlepszy.
-A od Harry'ego nic nie dostałam, nie pamiętał o urodzinach, no ale trudno.
-A jak sprawuje się nowy Prius?
-Bardzo dobrze.
-A jak tam u Thomasa?
-Powiedzieć pani jak u Thomasa? No nic poza tym, że nie obraził Sary. Powiedział jej że wyszczuplała i wyładniała. No. Nie powiedział, że jest gruba ani brzydka, bo gdyby to powiedział to obiecuję, że już leżałby przybity do ziemi.
-Liam uspokój się, proszę. 
-Nie, nie uspokoję się Sarah. Po tym co mi opowiedziałaś, jak mogę się uspokoić. 
-Ricky możemy się zatrzymać. Muszę porozmawiać z Christian. 
-Jasne i tak muszę zatankować.
Kiedy wreszcie skręcamy na stację benzynową, czuję że zaraz zemdleje. Nie dziwię się, że Liam wybuchł. Chris mówiący o Harrym, matka pytająca się o tego dupka. Tutaj wszystko jest popieprzone, bo to moja kurwa pojebana rodzina. Wysiadam z samochodu razem z Liamem i Christianem. Odchodzimy na chodnik obok kosza, a oni obaj wyciągają paczkę papierosów i odpalają po jednym.
-Christian po co do cholery wspominałeś o Harrym, prosił cię ktoś? 
-Nie, ale nie uważasz, że powinniście przestać spotykać się z Liamem, przecież nikt tu nie jest ślepy. Wszyscy widzieli, że jemu stał jak weszliście do tego pieprzonego pokoju. 
-Kurwa. Mać. Ale. Co. Ci. Kurwa. Do. Tego. Sarah robi co chce, ja jej do niczego nie zmuszam. I wiesz wyjeżdża ze mną do Werony, a nie z wami kutasami do Krakowa. 
-To prawda Sarah?
-Tak. I proszę cię już lepiej nic nie mów, bo mam już tego dość. Nie chcę żeby Liam nadmiernie się denerwował. Nie lubię gdy pali papierosy.
-Powiem ci tylko tyle. To jest cholernie chore, że tak chujowo o niego dbasz. Zachowujesz się jakby był twoją własnością.
-Ale kurwa nie jest, więc już przymknij się. Mam tego dość. Ja się nie wtrącałam w twoje popieprzone związki. 
Chwytam Liama za dłoń i ciągnę go w stronę samochodu. Wkładam dłoń w tylną kieszeń jego spodni i delikatnie masuję jego pośladek. 
-Spokojnie. Już się nie denerwuj. Mówiłam, że moja rodzina jest pojebana. Nie przejmuj się tym wszystkim. Jesteś tutaj ze mną. 

-------------------------

Lilah i Nadie uśmiechają się do mamy i rozmawiają o jakimś pieprzonym serialu, a ja przełykam kolejny kęs tego pieprzonego tuńczyka, uśmiechając się sztucznie do taty. Jest taki dziwny jak zawsze. Udaje pieprzony ideał, a wcale taki do cholery nie jest. Może jest bardziej wyluzowany, niż mama i lepiej dogaduje się ze wszystkimi ale jest tak samo pojebany jak ona. Tylko, że on nie próbuje się zabić, otruć czy inne tego typu, bo ktoś powie o jedno słowo za dużo. Nigdy też nie wpadłby na pomysł z pieprzonym listem pożegnalnym jak mama.
-Liam, a więc twój tata to zapewne jest Bob Payne, tak?
-Uhm, tak. Zna go pan?
-Tak. Moja firma kiedyś współpracowała z firmą twojego ojca. 
-Myślałeś kiedyś o tym, żeby przejąć to wszystko po ojcu? To duży majątek. 
-Kiedyś może i tak, ale teraz jakoś sam sobie chcę poradzić w życiu. Chcę zostać prawnikiem tak jak sobie postanowiłem. 
-No to też bardzo dobrze. Naprawdę ładnie razem wyglądacie. A ty córeczko, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Przynosisz mi taką cholerną dumę. W każdej chwili mogę powiedzieć ludziom, że masz genialne wyniki i nigdy mnie nie zawiedziesz. Wszyscy pytają się jak tam u ciebie. Caroline pytała jak się czujesz?
-Tato naprawdę? Chcesz żebym mówiła tobie jak się czuję, a później będziesz przekazywał swojej kochance to wszystko. Wiesz, co? Mam ją gdzieś. Nie lubię jej i nigdy jej nie lubiłam. Była zawsze moim najgorszym wrogiem nie licząc Thomasa. 
Uśmiecham się sztucznie do mojego ojca i wycieram usta serwetką. Popijam resztkę tuńczyka i wstaję od stołu, ponieważ muszę wyjść na świeże powietrze. Tutaj jest gorąco, tak cholernie gorąco, że zaraz się do cholery jasnej uduszę. Spoglądam na Liama i on także wstaje. Idziemy przez hol nie zamieniając ani słowa i wychodzimy na taras. Zimne powietrze uderza w moje nagie ramiona i uda. Stukam kremowymi szpilkami o twardą posadzkę tego tarasu i z każdym krokiem jest mi coraz zimniej. 
-Twoi rodzice mają tak na porządku dziennym?
-W sensie?
-Gadają o swoich kochankach?
-Jasne, że tak. Dla nich to nie jest różnica. Przecież i tak wiedzą, że się zdradzają. Mama zna nawet Caroline, a tata zna nowego kochanka mamy, ponieważ pracuje u niego w firmie. Mówiłam, że moja rodzina jest naprawdę chora.
-Dobrze, że ty taka nie jesteś.
-Jeszcze mnie tak do końca nie znasz Liam. Jestem całkiem inna niż ci się wydaje.
-Ja też jeszcze wiele ci nie powiedziałem, ale przecież dopiero się poznajemy, prawda?
-Jasne, że tak. Dziękuję, że tu ze mną jesteś. Wiesz, że mogłeś zostać w akademiku?
-Wiem, ale wolałem iść z tobą.

-----------------------

-Liam, ale ten serial jest chory. Ten koleś najpierw gwałci te kobiety, a później je myje, maluje paznokcie i wiąże. 
-Też bym cię tak z miłą chęcią przywiązał. 
Liam siedzi na mnie okrakiem i trzyma moje ręce nad głową. Delikatnie drugą dłonią rysuje po moim dekolcie. Boże, on jest tak blisko mnie,a  ja zaraz wybuchnę. Przygryzam wargę i wypycham biodra do góry. Jego stłumiony jęk sprawia, że moje wszystkie komórki pobudzają się do życia. Patrzę w jego oczy i wiem, że skrywa jeszcze wiele tajemnic, że jest inny niż wszystkim się do cholery wydaje. Nie wiem co zrobił mu kiedyś Harry, ale będę musiała się jak najszybciej dowiedzieć. Nie mogę żyć ze świadomością, że mój chłopak zrobił coś mojemu przyjacielowi. To jest trochę chore. 
-Zapędzasz się trochę. Ale okej. Mogę oglądnąć The Fall.
-Dziękuję księżniczko.
-Przestań mnie tak do cholery nazywać, rozumiesz Liam?
-Ale dlaczego księżniczko?
-No po prostu przestań, okej?
-Przepraszam księżniczko.
-Przeginasz. Za chwilę posikam ci twarz.
-To bardzo kusząca propozycja księżniczko. 
-Przestań. 
-Uwielbiam kiedy się denerwujesz. Jesteś taka seksowna. Albo jak prowadzisz. 
Słyszałam już dzisiaj te słowa. O mój Boże Harry. Przecież do mnie dzwonił. Nie wiem co się do cholery stało. Szybko wybieram jego numer, dwa głuche sygnały i odbiera.
-Coś się stało kochanie?
-Nie. Chciałem tylko usłyszeć, czy wszystko u ciebie okej.
-Jasne, że tak. 
-To, dobrze. Dobrej nocy skarbie. Do zobaczenia.
-Tobie też kochanie.
-Harry?
-Tak.
-Dlaczego ty z nim jeszcze jesteś?
-Bo chyba go kocham.
-No właśnie chyba. A ja? Ja? Zastanawiałaś się co ja czuję? Ja cię do cholery kocham Sarah. Zakochałem się w tobie, ciężko to do cholery zrozumieć? Nie chcę żeby on cię skrzywdził. Jest cholernie popieprzonym człowiekiem. Nie wiem co się stanie jeśli on cokolwiek ci zrobi.
-Nic mi nie zrobi. Jestem z nim bezpieczna.
-Tak ci się tylko kurwa wydaje.
Pukanie do drzwi przerwa naszą małą kłótnię. Spoglądam na Liama, a  moje serce przyspiesza, ponieważ nie spodziewam się żadnego gościa. Mam nadzieję, że nie będzie to Harry, ani nikt kogo nie mam ochoty oglądać. Właściwie teraz nie mam ochoty oglądać nikogo. Widok każdej osoby przyprawi mnie o mdłości. Liam wyznał mi miłość, to jest teraz najważniejsze, ale niby dlaczego miałby wyznawać mi pieprzoną miłość, przecież to jest nierealne. Spoglądam na niego, a on tylko nerwowo uderza palcami w podłogę.
-Ej, popatrz na mnie.
-Po co, Sarah? Po co?
-Bo jestem cała twoja. Tej nocy jestem cała twoja.
Momentalnie zeskakuję ze swojego łóżka i siadam na nim okrakiem w taki sposób, że uderza w podłogę swoimi plecami. Delikatnie poruszam się na nim, a on cicho jęczy w moje usta, które w momencie znalazły jego i zaczęły masować jego wargi. Moje włosy delikatnie łaskoczą jego twarz dlatego zapewne się śmieje. Nie przeszkadza mi już pukanie do drzwi, pragnę tylko jego. Jestem napalona jak nigdy. Delikatnie dotykam jego torsu, na którym są delikatne włoski, wprost przeciwnie niż u mojego chłopaka, który nie ma ani jednego. Duże dłonie Liama odnajdują gumkę moich spodni od piżamy i delikatnie ściągają je w dół nóg. Dziękuję Bogu, za to że światło jest zgaszone. Czuję, że penis Liama jest już gotowy. Nagle Liam całym swoim ciężarem przewraca nas tak, że jest już nade mną.
-Wiem, że nie jesteś gotowa. Więc zrobimy taki suchy seks. Położę między nami kołdrę. Będziesz mnie czuła, ale tylko przez kołdrę, chyba że chcesz zostać w bieliźnie to okej.
Bez zastanowienia chwytam za gumkę majtek i unoszę w górę biodra aby je zsunąć w dół ud. Wiem, że Liam nic nie widzi, więc się jakoś zbytnio tym nie przejmuję. Zimny materiał kołdry ląduje na mojej nagiej skórze. Mój przyjaciel wstaje na równe nogi i ściąga w dół swoje spodnie od piżamy. Słyszę tylko, że coś uderza w skórę Liama. Nagle upada obok mnie i kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy. Materiał kołdry delikatnie ociera się o moje wrażliwe miejsce. Gdyby nie usta Liama na moich już dawno cholernie bym krzyczała. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie dotykał. Właściwie jestem w samej koszulce i staniku, a Liam jest całkiem nagi. Czy to wystarczy określić dotykiem? Nie mam pojęcia, ale wiem że zaraz zwariuje. Kiedy porusza się coraz szybciej i coraz mocniej się o mnie ociera, pojawia się gorąc w dole mojego brzucha. Chłopak odrywa się ode mnie aby odetchnąć na moment. I wtedy ta chwila nadchodzi. Liam nie przestaje się ocierać. Wyginam swoje plecy w łuk, a on przykłada dłoń do moich ust. Krzyczę prosto w jego rozgrzaną skórę. Czuję, że wszystko ze mnie wypływa a ja spoglądam na Liama, który najwyraźniej nie doznał jeszcze spełnienia. Wychodzę spod niego, ponieważ chce mi się cholernie siku. Zapalam małą lampkę przy biurku. Kiedy mam otwierać drzwi, Liam wstaje na równe nogi.
-Proszę ściąg spodnie i koszulkę. Błagam Sarah.
Bez zastanowienia zdejmuję moją odzież i stoję na środku pokoju. Przyglądam się Liamowi, który przebiega wzrokiem przez moje ciało i coraz szybciej porusza swoją ręką. Nie popatrzę w dół. Nie, nie zrobię tego. Nie mogę tego zrobić.

-------------------------

-Tak, a więc Sarah to moja mama Anne, siostra Gemma jej córka Emily i mój ojczym Robin. 
-Bardzo miło mi państwa poznać. 
Uśmiecham się do mojego chłopaka, który przywiózł mnie do swojego rodzinnego domu, podczas naszej randki. To za szybko, nie chciałam poznawać jeszcze jego rodziny. Minął tydzień odkąd nie widziałam Liama ani na uczelni, ani nigdzie indziej. Nie wiem co się z nim dzieje. Theresa nic nie mówi, ale jest totalnie przybita. Martwię się o niego. Będę musiała dorwać ją następnym razem i poważnie z nią pogadać. Ona nie może ukrywać tego co dzieje się z moim przyjacielem. Dom Harry'ego jest duży ale bardzo przytulny. Cały czas trzymam jego dłoń i wcale nie chcę jej puścić. Zbliżyliśmy się od czasu kiedy nie widywałam Liama, może dlatego, że on tak cholernie mąci mi w głowie przez to wszystko. Nie mam pojęcie, ale chyba naprawdę zakochuję się w moim chłopaku, a to co zdarzyło się tydzień temu w akademiku podczas nieobecności Amy, nic nie znaczyło już prawie o tym zapomniałam. To był tylko pieprzony suchy seks i nie znaczył nic dla niego ani dla mnie. To głupi wybryk i chwila porywu. Kocham Harry'ego, tak kocham go. 
-Kocham cię kochanie.
-Ja ciebie też skarbie. Jesteś wszystkim co mam Sarah.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

Obserwatorzy