piątek, 25 września 2015

Rozdział 8

8 komentarzy:
Rozdział został dedykowany przypadkowej osobie wylosowanej poprzez generator , która skomentowała (na bloggerze lub wattpadzie) lub dała gwiazdkę na wattpadzie. Dedykacja dla @Magda. Całuję bardzo mocno i mam nadzieję, że ten rozdział także wam się spodoba. Miłego czytania. All the love, x.

"Miłości nie udowadnia się słowami" ~Nikołaj Gogol

Spoglądam na moją mamę, która szczerze się uśmiecha, kiedy otwiera prezent ode mnie i moich braci. Kupiliśmy jej jakąś biżuterię i sukienkę. Nie miałam pojęcia, czy będzie dobra, bo mierzyłam ją na sobie, a przecież jestem gruba. Uśmiecham się do mojej rodziny, kiedy czuję, że wreszcie wszyscy są mną zainteresowani. Kiedy mama zauważa czerwony materiał sukienki wieczorowej, którą jej wybraliśmy, przygryza wargę. Wiem, że zawsze chciała taką sukienkę. Specjalnie poszliśmy do Prady, żeby cokolwiek znaleźć. Mama nigdy nie ubierała się w tanich sklepach, z resztą tak jak my. Nigdy nie mieliśmy tanich ubrań. Mamy szacunek do pieniądza, ale jesteśmy przyzwyczajeni od maleńkości, że zazwyczaj kupujemy jakieś markowe ciuchy. Odpakowuję swój prezent i aż zastygam. Dopiero co kupili mi nowy telefon, a znowu mam kolejny. Jest śliczny. Naprawdę taki chciałam. Pewnie tata wybierał. Właściwie to on zawsze wybierał mi laptopy, telefony czy inne rzeczy elektroniczne. Chwytam mojego nowego IPhone'a 6 plus w moją dłoń. On jest taki okropnie wielki. Wyglądam jakbym miała strasznie małe dłonie, ale tak nie jest.
-Może być?
-Jasne, że tak. Dobrze wiedziałeś, że taki chciałam. Dziękuje wam.
-Właściwie to jeszcze nie koniec twoich prezentów. Jest ich więcej pod choinką, ale ten chcieliśmy dać ci pierwszy, aby sprawdzić twoją reakcję.
-Sarah, możemy pogadać?
Głos mojej matki przerywa mi wreszcie, chyba jedyną szczęśliwą chwilę z moim tatą, a ja daję radę tylko przytaknąć. Uśmiecha się do mnie i trzyma w dłoniach czerwoną sukienkę. Czy coś jest nie tak? Wstaję tuż po tym kiedy przechodzi obok mnie i idę tuż za nią, prawie depcząc jej po stopach, na których oczywiście są super, zajebiste, wysokie szpilki. Nie rozumiem jej czasem. Wchodzimy po schodach na górę, a ja coraz bardziej się denerwuję. Kiedy wchodzimy do sypialni moich rodziców ogarnia mnie jakieś dziwne uczucie. Ona zrobi lub powie coś niemiłego wiem o tym. Nie chcę tego słyszeć ani widzieć. Wiem, że się załamię.
-Dziękuję za tą sukienkę skarbie, ale ja się w nią nie zmieszczę. To jest 34. Nie ma mowy żebym w nią weszła.
-Ja ją przymierzałam, a dobrze wiesz, że moje ciuchy są na ciebie za duże. Będzie dobra. Tobie się tylko wydaje, że będzie mała. Zakładaj.
Uśmiecham się do niej, a ona ściąga z siebie koszulę rozpinając guzik po guziku. Kiedy odsłania swoją skórę dostrzegam na niej delikatne rany. Nie chcę wiedzieć co sobie robiła, ale zapewne są to oparzenia po papierosach. Staram się nie zwracać uwagi kiedy zsuwa z nóg swoje czarne spodnie, a na jej udach są ślady po cięciach. Ona coś mi przypomina. Raczej kogoś. Ona przypomina mi mnie. Jesteśmy tak cholernie do siebie podobne. Przypominam sobie dzień w którym ostatni raz się cięłam i mocniej zaciskam dłonie w pięści na moich kolanach i przygryzam wargę. Nie chciałam tego robić, obiecałam Liamowi, że tego nie zrobię. Ale musiałam. Znowu przytyłam. Znowu ważyłam dwa gramy więcej. Widzę jak mama wchodzi do sukienki i po chwili wciska się w jej delikatny materiał. Kiedy wsuwa ją na ramiona wstaję aby pomóc jej zapiąć zamek. Uśmiecha się i odwraca plecami w moją stronę, unosząc włosy do góry. Kiedy już w połowie jest dopięta, nie da rady. Christian i Ricky mieli rację, trzeba było wziąć rozmiar większą. Przeklinam na siebie w myślach. Przecież tak dobrze na mnie leżała, nawet delikatnie mnie opinała.
-Nie rozumiem, to jakaś pomyłka. Przecież na mnie była dobra.
-Sarah posłuchaj mnie. Nie wiem czy ktoś ci to mówił, czy nie ale ty jesteś cholernie chuda. Kiedyś może faktycznie byłaś gruba, ale nie teraz. Twoje kości policzkowe mają coraz mocniejsze zarysy, obojczyki są na zewnątrz i to nie tak jak u zdrowej kobiety, tylko anorektyczki. Powiedz mi jak ty siebie widzisz w lustrze?
-Normalnie. Taką jaką jestem. Widzę te okropne fałdki na brzuchu, szerokie biodra, wielki tyłek i te cholernie masywne uda.
-Wiesz, że taka nie jesteś? Wiesz ile dziewczyn chciałoby wyglądać jak ty? Wiesz ile chciałoby mieć twoją figurę? Może i biodra masz szerokie, ale tak ma każda dziewczyna w naszej rodzinie. Powinnaś się cieszyć naprawdę. Jesteś taka idealna. Twój chłopak na pewno jest taki szczęśliwy i dumny z tego, że z nim jesteś. Pewnie za każdym razem mówi ci jaką wspaniałą dziewczyną jesteś. Chciałabym go poznać. Ma na imię Harry, tak?
-Tak.
Odpowiadam szybko, ponieważ zaczynam się dusić. Muszę wyjść z tego pokoju. Wstrzymuję powietrze i rozpinam zamek jej sukienki. Szybkim krokiem wychodzę i zamykam ze spokojem za sobą drzwi. Opieram się o ścianę i zaczynam cicho skomleć. Jestem jak pieprzony pies. Dlaczego nie mogę wybrać? Dlaczego nie potrafię napisać tego ostatniego sms'a do Harry'ego i powiedzieć mu, że kocham Liama? Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego mama opowiada takie brednie na temat mojego, pieprzonego wyglądu. To, że nie zmieściła się w tą sukienkę nie oznacza tego, że ja jestem chuda, tylko ona najwyraźniej przytyła. Wyciągam z kieszeni telefon i wpisuję pin. Dostrzegam tam zdjęcie moje i Harry'ego i się uśmiecham. Jeszcze wczoraj w nocy tak strasznie na niego narzekałam przy Liamie, a teraz udaję, że wszystko jest okej. O wilku mowa. Dzwoni Liam. Wchodzę do swojego pokoju i delikatnie układam się na łóżku. Przeciągam zieloną słuchawkę i słyszę ciszę. Co się dzieje? Nagle słyszę jakiś cichy jęk.
-Hej, Liam. Jak się czujesz?
-Mmmm.. wszystko w porządku, a u cieeebie Sara...rah?
-Czemu mówisz tak dziwnie?
-Nie..ee wi..em.
-Liam, czy ty właśnie się masturbujesz?
-Nie. Ja..asne, że nieeee. Powiedz mi jak teraz jesteś ubrana?
-Mam na sobie tylko cienką, koronkową bieliznę.
Kłamię. Wiem, że właśnie sobie zwala, rozpoznaję to w jego głosie. Nie lubię gdy to robi. Denerwuje mnie takim zachowaniem, bo wiem, że to moja wina. Gdybym już dawno zgodziła się na to, żeby się z nim kochać nie musiałby tego robić.
-Proo..szę, mów da..alej.
-Wiedziałam. Gdybyś tu był mógłbyś odchylić moje majtki i zrobiłbyś mi dobrze. Czułabym się wspaniale. Później ja bym ci zrobiła dobrze.
-Sa..arah, że co..oo?
-Oj matko zrobiłabym ci loda, tak trudno to zrozumieć?
-Chr...ryste. Mów. Dalej. Za..araz. Dojd..dę.
-Objęłabym cię delikatnie wargami i wirowała językiem o twój napletek. Włożyłabym cię najgłębiej jak bym tylko mogła. A tam gdzie by mi się nie udało pomagałabym sobie ręką. Patrzyłabym na ciebie.
Nawet nie wiem co mówię. Nigdy normalnie nie wypowiedziałabym takich słów. Ale zadzwonił w konkretnym celu. Chciał dojść. Pomogę mu w tym. Nie lubię być egoistyczną suką bez uczuć. Kiedy słyszę, że jego oddech jest coraz bardziej urwany, a z ust wydobywają się ciche jęki zaczynam się uśmiechać i przygryzam wargę. Nie sądziłam, że będę potrafiła tak na niego zadziałać. Kiedy wypowiada moje imię wiem, że skończył.
-Chcę wreszcie poczuć to uczucie.
Wypowiada te słowa, a ja w momencie robię się czerwona. Jestem jego. Jestem jego. Przy nim tracę pieprzoną kontrolę. Nie mogę nad sobą zapanować. Tak mocno go kocham. Uwielbiam go całować, pozostaje mi później pamiątka po nim.
-Ups. Pobrudziłem mojej cioci czarne kafelki w łazience. Muszę je zmyć. A jak ty się czujesz? Wszystko dobrze? Jakieś prezenty?
-Tak. Kilka. Mama powiedziała mi dzisiaj, że jestem chuda. Zaczęłam wmawiać mi głupoty. Mówiła, że wiele dziewczyn zazdrości mi tego jak wyglądam. Przymierzyła sukienkę, która była na mnie dobra, a na nią za ciasna. To po prostu musiał być wypadek. Mama przytyła i to jest ten powód.
-Sarah. Naprawdę jesteś chuda. Nie wiem co mam zrobić, żebyś w to uwierzyła. Pewnie nigdy w to nie uwierzysz, ale jesteś cholernie chuda. Wiem, że miałaś trudne dzieciństwo, ale zaufaj mi. Co dzisiaj jadłaś?
-Jabłko. No i zjadłam jakąś rybę, którą zwymiotowałam od razu po zjedzeniu.
-Kurwa. Mam zadzwonić do Chrisa i powiedzieć mu jak jest naprawdę? Że jego kochana siostra tak naprawdę wymiotuje każdy zjedzony posiłek. Zjesz coś? Zjesz?
-Tak.
-Przysięgasz?
-Tak.

-----------------------------

Odwracam głowę i uśmiecham się do Julie, która ma teraz odpoczynek i robi nam selfie. Nie lubię robić sobie zdjęć. Zawsze tak chujowo wychodzę. Spoglądam na moją dawną przyjaciółkę, a ona zaczyna się śmiać.
-To o której się spotykamy u ciebie?
-Impreza zaczyna się koło szóstej to tak o czwartej będzie okej. 
Uśmiecham się do niej, a masażysta podchodzi do mnie i spuszcza ręcznik w taki sposób, że mam go tylko owiniętego wokół tyłka. Kiedy jego delikatne dłonie jeżdżą po moim ciele w górę i w dół wykonując małe kółka co chwilę, czuję jakby to był Liam. Kiedyś on mnie tak dotykał, tylko, że bez żadnego olejku. Zamykam oczy i całkowicie mu się poddaje. 
-Mam nadzieję, że kiedyś przedstawisz mi tego super sławnego Liama?
-Też tak myślę. Nie wiem czy którekolwiek z was go polubi, a nawet jeśli to wątpię, że on polubi was. Jest strasznie irytujący i wybredny. Dąży do swojego celu i stara się zdobyć coś nawet jeśli miałby iść po tak zwanych trupach. Może ty mi coś wyjaśnisz. Ty i Austin? Przecież wy zawsze się nienawidziliście, byliście przeciwieństwem mnie i Shawna. 
-Tak, ale kiedy wyjechałaś zaczęliśmy jeszcze częściej się spotykać. Właściwie ja i Austin wyjechaliśmy razem na studia do Nottingham no i zamieszkaliśmy razem. Początkowo wszystko dobrze się układało, nadal się przyjaźniliśmy, ale pewnego dnia zapytał się czy może poszłabym z nim na drinka. Zgodziłam się, bo dobrze wiesz, że lubię pić. Jesteśmy razem już od miesiąca, totalnie straciłam dla niego głowę. 
Zaczynam się śmiać, ponieważ pamiętam jak między nimi było. Shawn zawsze starał się mi zaimponować, ale nigdy nie zauważałam, że mu na mnie zależy. Zawsze liczyło się tylko moje szczęście dopóki po jednej z imprez kiedy odprowadziłam go tak cholernie pijanego do domu, on przygniótł mnie do materaca tylko po to, żeby powiedzieć, że mnie kocha. Pamiętam to do dzisiaj. Nie miał złych zamiarów. Chciał tylko mi to powiedzieć, a Austin i Julie. Oni? Oni nienawidzili się od samego początku. Byli do siebie odkąd pamiętam złowrogo nastawieni. Wyzywali się za każdym razem kiedy się spotykaliśmy. Delikatne dłonie tego faceta doprowadzają mnie do cholernego szału, trafia dokładnie w te miejsca w które nie powinien. Tylko Liam może. Właściwie Harry też. Wmówiłam wszystkim przyjaciołom, że to Liam jest moim chłopakiem, a rodzina wie co innego. Dlaczego jestem taka popieprzona? W momencie kiedy masażysta kończy swoją pracę na razie, owijam się ręcznikiem i idę w stronę swojej torebki. Wyciągam z niej swój nowy telefon i wybieram numer Liama. 
-Hej, kochanie. Co u ciebie?
-Właśnie jestem w SPA. I obsługiwał mnie taki miły pan, który miał dłonie jak ty i dotykał mnie w tych miejscach w których zazwyczaj ty lubisz mnie dotykać. 
-No, dobrze. A więc kiedy mam u ciebie być? Którym samolotem przylecieć? Nikt nie będzie cię dotykał, okej? Nie wolno, rozumiemy się? Przyjebie temu facetowi jak go tylko zobaczę.
-Serio przylecisz?
-Nie. To tylko, żart. Ale naprawdę Sarah, nie chcę żeby ktokolwiek cię dotykał, to takie kurwa obrzydliwe. Cały czas myślę o tym, że jakiś inny koleś może cię teraz obmacywać, a ja jestem tak chujowo daleko i nie mogę nic z tym zrobić, że to aż przytłaczające. 
-Widzisz jak ja się czuję, kiedy chodzisz na te imprezy do bractwa lub gdziekolwiek? Też wiem, że jakaś dziewczyna cię dotyka. No i co? I nic nie poradzę. Taki już jesteś. Lubisz być adorowany przez kobiety. 
-A ty masz faceta i zdradzasz go ze mną i co teraz powiesz?
-Ohh.. zamknij się, okej? Dobrze, wiesz że to nic nie znaczy.
-My nic nie znaczymy?
-Nie. Jego związek ze mną. 
-Chciałbym żeby naprawdę tak było. 

----------------------------

Uśmiecham się do Julie, która jeszcze delikatnie poprawia sobie makijaż. Zakładam sobie zegarek i jeszcze raz spoglądam w lustro. Moje nogi. Oh.. matko. Czuję się tak chujowo. Spoglądam na Julie, która jest tak cholernie chuda. Wygląda jak jakaś pieprzona bogini, a ja jak wielka kupa gówna. Otwieram drzwi i zbiegam na dół tylko po to aby wziąć z komody moje szpilki. Spoglądam do salonu w którym siedzą o dziwo rodzice i wreszcie się nie kłócą. Wczorajszy wieczór po wyjściu dziadków do ciotki Anity był piekłem. Wyzywali się wzajemnie. Matka groziła śmiercią, a ojciec powiedział, że tak się spije, że już nigdy nie wróci do domu i totalnie o nas zapomni. Czułam się wtedy jak w dzieciństwie kiedy uciekałam pod werandę i tam zatykałam sobie dłońmi uszy, aby niczego nie słyszeć. Nie skutkowało nigdy. Zawsze ich słuchałam. Christian i Ricky dołączali do mnie, ale kiedy ich zabrakło radziłam sobie z tym sama. Budziłam się w nocy słysząc jak mama wrzeszczy. Wbiło mi się to w pamięć i nie potrafię z niej tego wymazać. Kiedy wchodzę po schodach patrząc w dół nagle potykam się o mojego brata. Widzę jego nagie stopy, a on trzyma moje ramiona. Podnoszę głowę, a on ma minę, której nie mogę rozczytać. Przyciąga mnie tylko do uścisku, a ja opuszczam buty na podłogę. 
-Sarah nie idź tam. Wczoraj po kłótni rodziców, jak poszłaś do Shawna wróciłaś cholernie pijana. Pomagałem ci całą noc. Trzymałem twoje włosy kiedy wymiotowałaś. Nie możesz tam iść. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało. Nie chcę żeby wciągnęli cię w takie samo gówno z jakiego jeszcze nie tak całkiem dawno cię wyciągaliśmy. Nie pamiętasz tego jaka byłaś? Nie wiedziałaś co robisz? Nie potrafiłaś wrócić do domu? Kiedy w końcu jeden z jego kolegów chciał cię zgwałcić opamiętałaś się, kurwa. Wtedy też prawie zabiłaś tego chłopaka, pamiętasz? Nie możesz tam iść, rozumiesz? 
-Nie wytykaj mi starych błędów, okej? To było dawno. Wczoraj się spiłam bo miałam taką zasraną ochotę. Dzisiaj tego nie zrobię, bo nie chcę kurwa mać wymiotować. Nie będziesz mnie pouczał. Jestem dorosła i mogę robić co tylko mi się podoba. Nie możesz zakazać mi wyjścia. 
-Ale mogę zadzwonić do Liama.
-No i co mu powiesz, Christian? On jest dwanaście godzin stąd. Nie zdąży nawet tutaj przylecieć, a ja już będę w domu i zapewne będę spała. Więc proszę cię. Nie groź mi Liamem bo ci się to nie uda. Pójdę na tą pieprzoną imprezę, bo mam taką kurwa zasraną ochotę. Tutaj w Anglii jestem bezkarna. Mogę pić, mogę robić wszystko, kurwa. Nikt mi tego nie zabroni, okej? A zwłaszcza ty, rozumiesz? 
-Sarah, chcę twojego dobra. Nie chcę żeby cokolwiek ci się stało, rozumiesz? Kocham cię. Jesteś moją jedyną siostrą. Jeśli oni coś ci zrobią masz mi to powiedzieć. Zabiję każdego. Nie ważne, że zapewne dostanę dożywocie ale oni będą martwi. Na zawsze pożałują tego, że cię dotknęli. 
-Powinieneś się tak martwić o Lillah, a nie mnie.
-Nie. Właśnie nie o nią. Ona wie co robi, a ty? Nie, nie myślisz. Kocham cię ponad własne życie, liczysz się bardziej niż ona, a wiesz dlaczego? Bo jesteś moją zasraną siostrą.
-Nic mi nie będzie Christian, obiecuję.
-A mogę zadzwonić do Liama?
-A rób sobie co chcesz. Zostaliście chyba najlepszymi przyjaciółmi. Opowiadał mi o tym jak składaliście sobie życzenia świąteczne. Wiesz, to jest nawet słodkie. Wy jesteście tacy słodcy. I podobni.
-Ja do niego? Nie. Nigdy. Chociaż nie, no. Jedno nas łączy. Potrafilibyśmy zabić kogoś ze względu na miłość do ciebie.
-Dlaczego jesteś taki pewny, że on mnie kocha?
-Hmm.. nie jestem ślepy. Patrzy na ciebie jakbyś była jakimś cudem świata. Hmm.. ponieważ przyjechał na to pieprzone lotnisko, choć nie wiedział, czy będzie tam Harry czy nie. Nie obawiał się tego, wiesz dlaczego? Bo nie liczy się on tylko ty. Ty dla niego się liczysz.
Staję na palcach i składam pocałunek na policzku mojego brata. Delikatnie dotykam jego nagiego torsu i uświadamiam sobie, że tutaj też są podobni. Liam jest dokładnie tak samo umięśniony jak mój brat. Uśmiecham się do niego i pochylam się aby podnieść z ziemi moje szpilki. Kiedy staję na równe nogi jego już nie ma. Mam nadzieję, że tak naprawdę nie zadzwoni do Liama, bo jeśli ten się dowie to będę miała niezłą jazdę. Obiecałam mu, że nie będę piła nigdy więcej. Kiedy wchodzę do pokoju Julie jest już gotowa i zakłada swoje buty. Uśmiecham się do niej i w momencie zakładam swoje. Chwytam jeszcze torebkę i telefon i wychodzimy. Kiedy otwieram drzwi nieprzyjemny chłód owiewa moje ciało, które pokryte jest tylko tkaniną, cudownej sukienki, którą dostałam od rodziców. Julie ma na sobie czerwoną sukienkę, która opina się na niej.

Szybko przebiegamy na drugi koniec ulicy i zaczynamy słyszeć głośną muzykę. Coś mi to przypomina. Tak. Oczywiście, że imprezy kojarzą mi się z bractwem. Przeklinam kiedy potykam się o coś na chodniku przed domem Shawna. Śmiejemy się z Julie na cały głos.

Liam's Pov

-Sorki, Chris miałem samolotowy. Właśnie wylądowałem. Jeszcze czekam na bagaż. Sarah jest w domu?
-Nie. Poszła na tą chujową imprezę. Nie mogłem jej ubłagać. Naprawdę się starałem. Nie przejmuj się, Shawn mieszka naprzeciw nas. Na spokojnie będziesz mógł się rozpakować w gościnnym i wtedy pójdziesz po nią. Ja nie mam na to po prostu siły. Wczoraj się spiła, dzisiaj pewnie też to zrobi. Dobra, okej. Ale wczoraj miała pieprzony powód. Rodzice znowu się kłócili.
-Dobra, Christian. Muszę kończyć. Widzimy się za około trzy godziny.
-Jak ty to zrobisz przecież tutaj normalnie jedzie się tak co najmniej cztery godziny jeśli chcesz dojechać w jednym kawałku.
-Nie. Za pół godziny mam samolot do Manchesteru. Polecę tam, a już później mam bliziutko.
-Racja. Dlaczego my nie byliśmy tak mądrzy?
-Bo nie chcieliście być tak blisko osoby, którą mocno się kocha. Dobra jest jedenasta. Kończę. Ktoś się do mnie jeszcze dobija. Do zobaczenia.
Czuję jak po moim ciele przepływają ciarki, ale raczej jedne z tych miłych. Uśmiecham się na myśl, że wreszcie będę mógł ją zobaczyć. Nie ważne w jakim stanie będzie, najważniejsze, że w końcu ją zobaczę. Będę zawiedziony jeśli wypije, bo obiecała mi że nie będzie tutaj pić. Mam nadzieję, że te miliony godzin spędzone w tych zatłoczonych terminalach i samolotach nie są na marne. Mam nadzieję, że ona się do cholery ucieszy. Kiedy dostrzegam swoją walizkę odrzucam połączenie i czekam, aż do mnie podjedzie. Udaje mi się ją złapać i po chwili właściwie wybiegam aby zdążyć na odprawę. Nie ma wielu ludzi, ale z pewnością dlatego, że większość jest już po kontroli bezpieczeństwa. A ja oczywiście mam jakieś zajebane spóźnienie tak jak miałem w Ameryce. Jak zwykle muszę się spóźnić. Mam nadzieję, że nie spóźnię się chociaż na swój ślub. Moja wyobraźnia płata mi figle i widzę Sarę, która ma na sobie długą, białą sukienkę, jej włosy okala welon wykonany z delikatnej koronki, a w dłoniach trzyma jakieś cudowne, niebieskie kwiaty. Wygląda tak cholernie nieziemsko. Wybijam sobie to z głowy w momencie, kiedy zostaję wezwany do odprawy. Mam ochotę nawrzeszczeć na tą kobietę, żeby ruszała się szybciej bo muszę jeszcze wykonać ważny telefon i przejść przez tą strefę bezpieczeństwa, ale nie mogę jej obwiniać. Jest jedenasta w nocy. Nic na to nie poradzę. Kiedy wreszcie słyszę, że mogę iść do kontroli oddycham z ulgą. Mam jeszcze piętnaście minut. Szybko spoglądam na ekran i dostrzegam że dzwoniła Sarah. Zanim dam radę wybrać jej numer, ona dzwoni po raz kolejny. Przeciągam słuchawkę i poprawiam swoją torbę.
-Heeeeejj, Liaaaam. Czuuuję się taaaak wspaniale.
-Piłaś. Obiecałaś. Ile kurwa mać wypiłaś? Wsiadam w samolot i lecę do ciebie, rozumiesz? Kurwa pożałujesz tego, że się opiłaś. Obiecałaś mi, że tego do chuja ciężkiego nie zrobisz. Zaufałem ci. Wykorzystałaś to jak cię kocham. Nie myśl, że teraz będzie okej. Pożałujesz tego kurwa mać. Pożałujesz tego mała gówniaro. Obiecuję ci to. Mam dosyć tego jak mnie traktujesz. Nie jestem kurewskim śmieciem.
-Ojjjj, juuuuż nieee bądźźźźź takiiiiiiiiiii sztyyyyywnyyyy.
-Nie jestem sztywny. Po prostu się zawiodłem. Po raz kolejny zawiodłem się na tobie.
Widzę, że jeden z ochroniarzy gapi się na mnie, ale kompletnie mam to gdzieś. Podchodzę do kontroli bezpieczeństwa i przechodzę przez bramki. Już nie ma odwrotu, będę musiał zmierzyć się z ciemną stroną dziewczyny, którą tak mocno kocham. Wbiegam do mojej bramki i widzę, że mi się udało. Ludzie stoją i czekają na samolot. Kompletnie ignorowałem wszelkie informacje, ale teraz czytam na ekranie, że jest opóźnienie. Kurwa mać. Nie mogę już dłużej, czekać muszę być już przy niej. Muszę zabrać ją z tego miejsca w którym się znajduje. Ona nie może tam dłużej przebywać. Boję się, że to iż pije źle się skończy. Tego najbardziej się do cholery obawiam. Spoglądam na jakąś małą dziewczynkę, która przytula się do swojej mamy. Uśmiecham się do nich, a one odwzajemniają mój gest. Ludzie w Anglii, naprawdę są mili. Denerwuje mnie tylko ich dziwny akcent, ale przyzwyczajam się do niego ze względu na Sarę. Ona mówi tak ładnie. Jej głos jest taki cudowny, usta z których wychodzą jej mądre słowa są takie pełne. Chcę, żeby była tuż obok mnie i się przytuliła. Powiedziała, że przeprasza, za to że wypiła. Kiedy drzwi zostają otwarte ludzie rzucają się w ich stronę, ale ja byłem mądrzejszy. Przecisnąłem się na sam początek. Widzę nasz samolot, który jest naprawdę mały. Czy aby na pewno tyle ludzi zmieści się do tak małego wnętrza? Nie ważne. Najważniejsze, że ja już wchodzę po schodach i teraz dzieli mnie od Sary jedynie kilka godzin. Mam nadzieję, że w tym czasie nie wydarzy się nic gorszego poza tym, że tak cholernie się spiła.

---------------------------

Pukam do drzwi domu państwa Millerów i jeszcze raz upewniam się czy to aby na pewno jest ten adres. Ale tak nie mylę się. Drzwi otwiera mi jej matka, która się uśmiecha. Właściwie dlaczego ona nie śpi o drugiej w nocy i jest ubrana jakby gdzieś wychodziła? Nie ważne. Stop ona się uśmiecha. Co tutaj się dzieje? Zaczynam się śmiać sam do siebie, a ona niespodziewanie przyciąga mnie do uścisku.
-Co tutaj robisz Liam?
-Przyjechałem, ponieważ mam kilka ważnych spraw do załatwienia z Christianem dotyczącą naszej drużyny piłkarskiej. 
-Okej. Sary nie ma w domu.
-Wiem.
Cedzę przez zęby, ale w taki sposób, że nie wyczuwa tego. Słyszałem tą chujową muzykę kiedy wysiadłem z mojego wynajętego samochodu. Spoglądam przez ramię zauważając Christiana, który ma minę jakby ktoś go zabił. Kręci przecząco głową, a ja oddalam się do jego matki, która zamyka drzwi po moim wejściu. Spodziewałem się, że zrobi jakąś dziwną awanturę, że nie powinno mnie tutaj być, że nie byłem zaproszony albo coś w tym stylu. Racja, okłamałem ją z tym Chrisem, ale co miałem powiedzieć? Że jej córka znowu wchodzi w świat z którego kiedyś ją wszyscy próbowali uratować? Nie. Nie chciałem jej tego mówić. Przewracam oczami na pijaną Sarę, którą zobaczę za kilka minut. Ten widok cholernie mnie zaboli, ale muszę dać radę. Witam się z jej ojcem, który ma na sobie oczywiście spodnie od garnituru i czarną koszulę. i idę z Christianem na górę. Witam się z Rickim, który siedzi przed komputerem i gada z tą swoją pizdą. Kiedy jestem w pokoju gościnnym rzucam torbę na łóżko. Kurwa, ten pokój wygląda jak pieprzony pałac.
-Tutaj będziesz spał. Pokój Sary jest na przeciwko, mój jest obok więc nie próbuj do niej przychodzić w nocy, rozumiemy się?
-Jasne. Wierzysz, że nie pójdę do niej którejś nocy?
-Nie, ale i tak nawet nie próbuj.
Zaczynamy się śmiać na cały głos, a ja wyciągam z walizki moje ubrania. Przypominam sobie po co tutaj przyjechałem. Sarah. W jakim ona jest teraz stanie? Może nie jest aż tak źle. Może zachowuje się w miarę, okej.
-Dom tego kutasa to ten na przeciwko, tak?
-Tak. 
-Idę tam. 
-Dasz sobie radę sam?
-Rozpierdolę tam wszystkich, a ją wyniosę nawet jeśli by się opierała. Nie mam zamiaru jej tam zostawiać. Ona ma dopiero dziewiętnaście lat. Nie może tego robić. 
Christian wzrusza ramionami, a ja go wymijam. Kieruję się w stronę drzwi wyjściowych i zakładam swoje buty. Właściwie wybiegam z tego domu i przechodzę przez ulicę. Czuję gulę w gardle, ponieważ naprawdę nie wiem co tam zobaczę. Jeśli ona będzie robić coś z innym kolesiem i nie będzie chciała ze mną iść to powiem wszystko Harry'emu. Powiem to jak się zachowuje. Że go zdradza. Przysięgam sobie to. Pukam, a właściwie walę do drzwi, które otwiera mi jakiś chłopak, nieźle już wstawiony. Wygląda na geja, na pewno jest gejem i nawet znam go. Grał w jakimś programie na MTV, nie to żebym oglądał te bzdury, ale czasem Sarah nie ma co do kurwy robić i ogląda tam jakieś brednie.
-Hej. Jestem Michael, aktor z serialu Faking It. A ty kim jesteś?
-Przyszedłem po Sarę i nie udawaj, że jej tu nie ma, bo wiem że jest. Jestem Liam, jej chłopak. Natychmiast masz ją tutaj przyprowadzić gnojku.
-Przykro mi, naprawdę. Ale zniknęła mi z oczu. Widziałem jak wchodziła na górę z Austinem, Shawnem i Julie. Już od dłuższego czasu nie ma ich na dole. Pewnie się zabawiają. 
Krew we mnie wrze, kiedy wypowiada te ostatnie słowa. Sarah by tego nie zrobiła, prawda? Nie puściłaby się? Wybijam sobie z głowy najważniejszą osobę w moim świecie pieprzącą się z jakimś kretynem. Popycham tego kolesia i przepycham się między ludzi. Kiedy dochodzę do schodów, szybkimi ruchami wbiegam po nich co drugi stopień. Kiedy jestem na górze uświadamiam sobie, że tutaj w ogóle nie ma ludzi. A jeśli oni jej coś zrobili? Tu jest tyle chujowych pokoi. Kurwa, jak ja ją do chuja znajdę. Zaglądam do każdej sypialni i do chuja wszyscy się tutaj pieprzą. To jest gorsze niż impreza w bractwie. Nie chcę zobaczyć Sary w takim stanie. W momencie kiedy dochodzę do końca korytarza słyszę jej cichy śmiech przedzierający się przez drzwi. Wszystko w momencie we mnie pęka. Czuję jak moje kości drętwieją, a krew uderza z prędkością światła w moją głowę. Czuję, że moje wszystkie żyły pulsują w taki sposób, jakby miały wybuchnąć. Wbiegam do pokoju prawie rozwalając drzwi i widzę, że siedzi na kolanach u jednego z tych pizd. Dlaczego oni są w samych bokserkach? Dlaczego one ocierają się o nich? Dlaczego on dotyka jej ciała, które zakrywa tylko cienki materiał tej białej sukienki? Dotyka jej piersi, ja zaraz do cholery nie wytrzymam. Podoba jej się to. Widzę. Kiedy pochyla się aby pocałować tą dziewczynę, wszystko we mnie zastyga. Cały świat znika, jestem tylko ja i ona. Ona, która liże się z tą panienką. Może i jest to seksowne, ale nie pozwolę jej na to. Kurwa. Co tutaj do chuja się dzieje? Nie zauważają mnie do momentu, kiedy podbiegam do nich i chwytam Sarę pod pachy ściągając ją z kolan tego popierdoleńca. Odsuwam go od niej i stawiam ją za mną. Patrzy na mnie błędnymi oczami. Jej oczy są przekrwione i cała jest spocona. Czy ona cokolwiek mieszała? Jeśli tak, to chyba nie wie, że za moment może zejść. Jestem wściekły tak cholernie wściekły.
-Liam, kochanie co ty tutaj robisz?
-Jesteś ślepa, do kurwy. Kurwa mać doprowadzasz mnie do jebanego szaleństwa. A ty sukinsynu już nigdy jej nie dotkniesz, rozumiesz?
-Wyluzuj.
-Dotykałeś moją dziewczynę, nie wyluzuję. 
-Najwyraźniej nie potrzebuje cię. Chciała się tylko z nami zabawić. Zgodziła się na to.
-Bo ją do chuja Bóg wie czym naćpaliście, gnoje. 
Nawet nie wiem kiedy do niego podchodzę i zaczynam kopać. Widzę tylko czerwień. Mam ochotę go zabić. Nie może dotykać Sary i niech zapamięta to sobie raz na zawsze. Widzę, że kuli się aby zamortyzować moje kopnięcia, ale nic z tego gnoju. Zapamiętaj sobie, że mojej dziewczyny się nie dotyka. Tylko ja mogę to robić no i Harry. Nie mogę tego wykluczać, bo on nadal z nią jest. Spoglądam na Sarę, która przygląda mi się, a jej dłonie i nogi całe się trzęsą. Kurwa skurcz mięśni. Co oni do cholery jej dali. Szybko wyciągam ją z tego pieprzonego pokoju i przerzucam ją przez ramię. Wiem, że będzie wymiotować dlatego, szybko idziemy do toalety, której drzwi zamykam od razu po naszym wyjściu. Sadzam ją na sedesie i jej się przyglądam. Czy ona wyglądała tak, póki nie przyjechała do Stanów. Jeśli tak, nie chciałbym jej wtedy znać. Jest to jeden z gorszych widoków. Jej czerwone oczy, gapią się na mnie, a kropelki potu na szyi i głowie oraz skurcze mięśni doprowadzają mnie do jebanego szaleństwa. Chwilę tutaj posiedzimy. Chcę, żeby coś przynajmniej zwymiotowała. Nie chcę przyprowadzać jej do domu w takim stanie, zwłaszcza, że jej rodzice jeszcze nie śpią. Zapewne widzieli ją już w takim stanie, ale nie chcę, żeby znowu historia musiała zataczać swoje jebane koło. Patrzy na mnie cały czas i pochyla się w taki sposób,  że widzę jej jasny stanik i skórę na piersiach. Jestem tak cholernie zły. W momencie upada na kolana i otwiera deskę wymiotując. Podtrzymuję jej włosy i delikatnie gładzę plecy. Nie wiem co oni jej tam nawtykali, ale nie wygląda to za dobrze. Widziałem wiele osób pod wpływem i nieźle spitych, ale ona wygląda jakby ktoś wyssał z niej totalnie życie. Nienawidzę jej przyjaciół. Nienawidzę siebie, za to że powiedziałem jej przez telefon, żeby świetnie się bawiła. Oni chcieli ją skrzywdzić. Jestem tego pewien. Kiedy słyszę, że ktoś dobija się do drzwi, krzyczę żeby spierdalał. Ona cały czas wymiotuje. Ani na moment nie przestała. Czy ona cokolwiek dzisiaj jadła, kurwa? Jeśli nie, to jesteśmy już totalnie w niebie. Najgorsze co mogła zrobić to spić się i naćpać na pusty żołądek. To wszystko musiało uderzyć w nią z większą siłą. Czuję, że po mojej twarzy spływają pojedyncze łzy. Nie mogę się teraz popłakać. Jeśli ona to zobaczy, zacznie mówić jaki jestem słaby. Ale ja po prostu nie chcę widzieć czegoś podobnego do tej sytuacji sprzed roku. Kiedy ledwo udało nam się uratować Luke'a. Uważał, że on może wszystko. Ale kiedy wymiotował przez dwadzieścia minut bez przerwy, zaczął się odwadniać i kiedy zawieźliśmy go do szpitala, praktycznie był martwy. Zrobili mu jakieś jebane płukanie żołądka, a ja jako jedyny stałem na tym korytarzu jak idiota i się martwiłem. Reszta miała to jakoś szczególnie gdzieś. Pamiętam ten moment, kiedy usłyszałem, że wszystko jest okej, że wypłukali alkohol, choć właściwie nie było już z czego, bo nie miał nic w organizmie poprzez wymioty. Leżał pod kroplówką kiedy do niego wszedłem. Wyglądał okropnie. Wyglądał tak jak Sarah w tym momencie. Był tak samo blady. Nagle wyobrażam sobie na jego miejscu Sarę i aż robi mi się nie dobrze. Kiedy widzę, że dziewczyna podnosi się i podchodzi do umywalki oddycham z ulgą.
-Gdzie masz telefon?
-W torebce. Ale po co ci mój telefon?
-Bo muszę napisać Amy, że wszystko z tobą okej i żyjesz. Obiecałem jej to zanim przyleciałem. Też wiedziała, że tutaj przyszłaś.
-Moment. Stop. Ty gadasz z Amy?
-Tak. Co w tym dziwnego?
-Hmmm.. może to, że się nienawidzicie?
-Życie.
Chwytam jej torebkę, którą nadal ma przewieszoną przez ramię i wyciągam z niej telefon. Oczywiście, że jest to nowy IPhone 6 plus. Co innego mogłaby dostać na święta. Przewracam oczami i wracam do tego, żeby napisać do Amy. Odblokowuję go i dostrzegam ich zdjęcie z Harry'm. Kurwa. Nie ważne. Oczywiście, że ma hasło. No jakże by inaczej. Wpisuję cyferki, które mogą tworzyć moje imię. I bum. Mam rację. Zaczynam się uśmiechać kiedy dostrzegam na ekranie nasze wspólne zdjęcie. Czyli to taka przykrywka. Spoglądam na nią, a ona siedzi na sedesie i patrzy na mnie bez wyrazu. Klikam ikonkę wiadomości i wybieram Amy. Pisała z nią. Pewnie Amy mówiła jej o tym, żeby wycofała się z idiotycznego pomysłu urodzin. I oczywiście, że mam rację. Moje palce zręcznie przesuwają się po klawiaturze jej telefonu. 'Już wszystko opanowane Amy. Trochę się spiła, a oni dali jej trochę dragów. Opowiem ci jutro. Dzisiaj jeszcze w jakiś sposób muszę wyciągnąć ją z tej meliny, żeby normalnie wróciła do domu. To jest gorsze niż impreza w bractwie. Pieprzą się za każdymi drzwiami. Liam, x'. Blokuję ekran i spoglądam na Sarę. Jest pobudzona widzę to. Jej usta drżą, a oczy są coraz bardziej otwarte. Zaraz będzie faza nic nie kumam, co tu robię? Aż w końcu zemdleje i pójdzie spać. Klękam przed nią, a ona delikatnie wkłada swoje palce w moje włosy. Tak dawno tego nie czułem. Nie czułem jej ciepłego dotyku, który rozpala mnie od środka.
-Liam, ale co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś?
-Chris do mnie zadzwonił w wigilię w nocy, po tym jak wróciłaś tak cholernie pijana. Mówił, że jesteś cholernie smutna i zaczęłaś od nowa ze starymi kumplami. Kiedy byłaś w tym spa i mówiłem, że lecę ze względu na tego masażystę siedziałem z rodzicami i zamawiałem przez telefon pieprzone bilety na samoloty. Nie pozwolę ci się stoczyć, rozumiesz? Nie chcę żebyś wracała do tego co było dawniej, skarbie. Nie tym razem. A teraz proszę grzecznie przedstawisz mnie tym osobom, które były z tobą w pokoju albo dokończę ten bajzel z tym chłopakiem. Chcesz tego?
-Nie. Chodź. Przedstawię ci ich, ale proszę cię. Zachowuj się normalnie.
Uśmiecha się do mnie i podtrzymuje się o moje ramiona kiedy wstaje. Długo nie wytrzyma widzę to, kiedy jej oddech przyspiesza, a ona przymyka powieki.
-Ale jestem taka pijana, że nie wiem co robię. Kim ty właściwie jesteś? Jak masz na imię?
-Jestem Liam, pamiętasz? Jestem twoim chłopakiem. Sarah, pamiętasz mnie?
-Huh. Chyba tak. Jesteś Liam. Tak. Liam Payne. Chłopak w którym zakochałam się w momencie, kiedy odezwał się do mnie podczas literatury. Chłopak, którego nienawidzę i jest nikim. Mój chłopak ma na imię Harry, nie Liam. Nie jesteś moim chłopakiem.
Auć. To naprawdę mnie zabolało. Skoro nie jestem jej chujowym chłopakiem, to po co właściwie tutaj przyleciałem? Dlaczego jego tutaj nie ma, skoro to on powinien być na moim miejscu, co? Bo on nic nie wie, a nawet jeśli wie to za bardzo tym się nie przejmuje. Sądzi, że ona jest rozsądna, ale tak wcale nie jest. Ona nie jest taka jak wszystkim innym się wydaje i tylko jak na razie ja znam jej ciemną stronę. W momencie opada na mnie, a ja podnoszę się razem z nią. Zemdlała. Jej oddech jest równomierny. Chwytam ją pod pachami i unoszę do góry. Delikatnie podnoszę ją do góry i wkładam jedną z dłoni pod jej kolana, a drugą pod plecy. Jej ciało jest takie zimne. Było zimne od momentu kiedy tutaj przyszedłem. Nie powinna się tak ubierać, jeszcze zachoruje. Odblokowuję drzwi i wychodzę z nią na korytarz. Cicho jęczy, kiedy poprawiam sobie rękę pod jej kolanami. Niespodziewanie oplata dłonie wokół mojej szyi i jeszcze bardziej do mnie przylega. To nic nie znaczy, przecież nawet nie jestem jej chłopakiem. Spoglądam na nią i zauważam, że jest mniej ludzi niż jak wchodziłem. Ile my siedzieliśmy w tej łazience? Wtedy nie liczyłem czasu, chciałem tylko żeby ona była bezpieczna. Otwieram drzwi frontowe i zderzam się z zimnym powietrzem. Sarah wciąga powietrze co znaczy, że jej też jest zimno. Przechodzę przez ulicę nadal ją trzymając i zastanawiam się czy ona aby na pewno znowu nie schudła. Wydaje mi się, jakby ostatni raz kiedy ją tak trzymałem była cięższa, ale może to tylko jest moja chora wyobraźnia. Nie mam pojęcia. Jakimś cudem otwieram drzwi od jej domu i modlę się, żeby jej rodzice już spali. Kiedy ściągam buty na dole, widzę że światło w salonie nadal się świeci. Ale kiedy przechodzę przez korytarz prowadzący mnie do schodów, uświadamiam sobie, że oni śpią. Oddycham z ulgą i wchodzę z dziewczyną z moich snów na górę. Mijam pokój Christiana, bez żadnego słowa. Na pewno jeszcze nie śpi. Martwił się o nią. Tak samo jak ja martwię się o Theresę. Powiem mu wszystko jak wreszcie położę Sarę do łóżka. Wchodzimy do jej pokoju, a ja odkładam ją na miękką pościel. Jej pokój jest taki inny. Kolory ścian są idealnie dobrane tak samo jak meble. Pewnie to wnętrze jak i cały dom urządzał najlepszy architekt w Anglii. Ona żyje jak pierdolona księżniczka, ma wszystko co chce. Wcześniej też tak musiało być. Bogactwo jej ojca nie mogło tak po prostu pojawić się z dnia na dzień. Dlaczego ona to wszystko robiła kilka lat temu? Może próbowała wtedy zwrócić uwagę swojej rodziny na siebie? Nie mam jasnego pojęcia, ale teraz mam całkiem inny problem do załatwienia. Sarah kurczowo się mnie trzyma. Próbuję w jakiś sposób wydostać się z jej uścisku, ale ona jeszcze bardziej naciera na moje ciało. Ciągnie mnie na siebie w taki sposób, że jej sukienka podwija się do jej bioder, odsłaniając jej białe majtki. Kurwa. Ja zaraz tutaj zwariuje. Nie może do niczego dojść. Ona jest nieświadoma tego co robi. Nic nie może się tutaj do chuja zaraz wydarzyć. Naciska stopami na moje pośladki przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie. Opieram ręce po obu stronach jej głowy, a ona cicho jęczy. Doprowadza mnie to do cholernego szału, ale wcale nie twardnieje. Nie tracę panowania nad sobą. Nie potrafię tego zrobić po tym co widziałem. Po tym jak ocierała się o tego chłopaka, a on dotykał jej piersi i talii. Chce mi się wymiotować na samą myśl o tym. Nie rozbiorę jej, nie dam rady. Będzie spała w tej sukience. Tak ona potrzebuje snu. Ona potrzebuje jebanego snu. Szybkim ruchem wydostaję się z jej ramion i podsuwam ją w miejsce w którym powinna leżeć. Mruczy coś pod nosem, a ja delikatnie unoszę jej nogi do góry, aby wyciągnąć spod nich kołdrę, którą ją przykrywam. Jutro będzie naprawdę tego żałować i jak znam życie połowy nie będzie nawet pamiętała. To jest właśnie minus picia i ćpania. Wszystko kompletnie wychodzi ci z głowy, a nawet jeśli chcesz sobie przypomnieć twoja głowa pęka z bólu i nie masz siły aby przezwyciężyć ten ból. Idę tyłem potykając się o jej pieprzonego psa, którego nawet nie wiedziałem, że ma. Wiedziałem, że ma kota, ale nie że psa. Jest tak mały i tak bardzo zlewa się z ciemnym tłem, że nawet nie mogę go zauważyć. Kiedy wychodzę z pokoju on wychodzi za mną i stoi przy mojej nodze. Zamykam drzwi pokoju w którym śpi dziewczyna z moich marzeń i idę w stronę pokoju Christiana. Pukam w nie i bez jego pozwolenia wchodzę tam. Żałuję tego. Kurwa żałuję. Widzę jakąś dziewczynę, która na nim siedzi i całuje jego wargi. Nie jest to Lilah na pewno. To jakaś blondynka.
-Sarah już śpi.
-Dobrze. Dzięki Liam.
Szepcze, a ja szybkim krokiem wychodzę z tego pokoju. No proszę, proszę. Może ich cała rodzina zdradza. Ojciec ma kochankę, matka to samo. Christian zdradza narzeczoną, a Sarah swojego chłopaka. Kiedy wchodzę do pokoju w którym śpię oddycham głęboko i idę w stronę okna by choć na chwile je otworzyć. Opadam ciężko na łóżko i przykrywam się po sam nos kołdrą, która pachnie świeżością. Czy oni się mnie spodziewali? Może dlatego mama Sary, była dla mnie taka miła? Może wiedziała, że mam tutaj przyjechać. Zamykam swoje powieki i wyobrażam sobie najcudowniejszą dziewczynę na świecie, która śpi w pokoju obok i nie wie co dokładnie wydarzyło się jakąś godzinę temu.

-----------------------------

Czuję, że moja twarz jest mokra i ktoś delikatnie nadal mnie oblizuję. Ej. Otwieram oczy i dostrzegam przed sobą psa Sary, który siedzi i gapi się na mnie. Wczoraj musiał wejść ze mną do pokoju. Przeklinam sam na siebie i próbuję jeszcze raz zasnąć, ale mi się nie udaję. Mały terrier skiałczy, a ja podchodzę do drzwi i mu je otwieram. Kiedy zamykam drewnianą strukturę, spoglądam na zegarek. Jest ósma rano, a ja już z pewnością nie zasnę. Ciekawe co u Sary i jak się czuje. Przypominam sobie co robiła jeszcze kilka godzin temu. Jak bardzo wymiotowała, jak bardzo miała przekrwione oczy i jak jej całe ciało trzęsło się pod wpływem skurczu mięśni. Pamiętam to wszystko tak cholernie mocno, że zaczyna boleć mnie serce. Przełykam ślinę i rzucam się znowu na łóżko. Ciekawe, czy ona wie, że ja tutaj w ogóle jestem. Możliwe, że nie bo nie była zbyt świadoma tego co dzieje się wokół niej, kiedy po nią przyszedłem. Gdybym wtedy nie wszedł Bóg wie co mogłoby jej się stać i co mogliby zrobić ci jej zajebiści "przyjaciele". Nie chcę nawet o tym myśleć. Na samą pieprzoną myśl o tym co tam się działo czuję, że krew buzuje mi w żyłach wybijając coraz szybsze tętno. Krzyczę w materac i uderzam pięściami. Podchodzę do szafy i zabieram z niej czarną koszulkę, dżinsową koszulę i luźne spodnie od dresu. Należy wreszcie zmyć z siebie ten brud, którym zostałem obsypany dzisiejszej nocy. Wychodzę z pokoju i spotykam się z jej mamą, która się uśmiecha. Tak. Wiem dlaczego. Mam na sobie tylko spodnie od piżamy. 
-Śniadanie będzie za pół godziny. 
-Dobrze pani Miller.
Uśmiecham się do niej i przechodzę obok aby wreszcie trafić do łazienki. Przewracam oczami, ponieważ wiem, że nadal się na mnie gapi. Co w tym tak cholernie dziwnego, że chłopak ma nagi tors? Jakby była na plaży też by się tak na mnie gapiła? Otwieram drzwi i od razu je blokuję, ponieważ nie chcę jakiejś posranej akcji, kilka minut po ósmej. Z tego co wiem są tutaj jeszcze dziadkowie Sary i nie wiem co zrobiliby widząc mnie nagiego pod prysznicem, zwłaszcza że zaraz będą jedli ze mną śniadanie. Ciekawe, czy ona zejdzie na dół. Ciekawe, czy działo się z nią coś tej nocy kiedy wyszedłem. Opuszczam moje spodnie w dół i wchodzę za szklaną powłokę, która oddziela mnie od reszty łazienki. Zimna woda, która obmywa moje ciało, sprawia, że choć na chwilę staram się zapomnieć o tym co wczoraj się wydarzyło. O tym, że Sarah powiedziała, że nie jest moją dziewczyną. 'Jesteś Liam. Tak. Liam Payne. Chłopak w którym zakochałam się w momencie, kiedy odezwał się do mnie podczas literatury. Chłopak, którego nienawidzę i jest nikim.' Słowa Sary uderzają we mnie po raz kolejny. Kiedy próbowałem zasnąć po powrocie do domu nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Te słowa były dla mnie jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. Byłem tak cholernie zły. Miałem ochotę rozwalić wszystko. Dosłownie wszystko wokół mnie. Ponieważ ona do kurwy, powiedziała mi rzeczy, których nigdy nie chciałem słyszeć z jej ust. Uderzam pięścią w ścianę i pozwalam aby woda ściekała po moich włosach. 
-Kurwa.
Mówię sam do siebie i wyłączam wodę. Szybkimi ruchami zaczynam się wycierać i od razu wrzucam ręcznik do kosza na pranie. Zapewne tutaj codziennie jest ono robione, ponieważ jej matka wygląda na taką chujową pedantyczną pizdę, którą zapewne jest. Zakładam na siebie bokserki i wsuwam nogi w szare dresy. Spoglądam w lustro i przygryzam wargę. Nie jestem sobą. Nie jestem Liamem sprzed kilku jebanych miesięcy. Kiedy Sarah przyszła zwiedzać NYU poczułem coś dziwnego. Moje serce zabiło szybciej, gdy zobaczyłem jej śmiech, kiedy szła z braćmi i rodzicami. Wydawała się taka szczęśliwa. A teraz wiem. Wiem, że wyjechała stąd tylko po to aby uciec przed problemami, które są przeszłością. Tylko obawiam się, że mogą wrócić tak nagle. Z dnia na dzień. Sięgam do kupki ubrań, które przyniosłem i szybko zaczynam szczotkować zęby. Kiedy są już dobrze wyszczotkowane zakładam na siebie koszulkę, a na nią koszulę. Wychodzę z pomieszczenia zabierając z nich moje spodnie i szczoteczkę. Uśmiecham się krzywo do Rickiego, kiedy wychodzi ze swojego pokoju i darzy mnie gestem, którego naprawdę nigdy nie wiedziałem. Choć nie. Uśmiecha się tylko do tej swojej dziwki i do rodziny. Do nikogo innego. Wchodzę do pokoju w którym spałem i prawie podskakuję kiedy dostrzegam na łóżku Sarę. 
-Przepraszam. Niewiele pamiętam z wczoraj, a właściwie dzisiaj. Pamiętam jak powiedziałam te okropne rzeczy. Pamiętam wiele z tamtego momentu. Pamiętam twoją minę, kiedy to usłyszałeś. Ale później to już totalna pustka. Pamiętam moment w którym wymiotowałam do toalety gdzieś dwie godziny temu. 
-Nie. Nie przepraszaj mnie, Sarah. Nie masz, za co naprawdę. Zasługiwałem na te wszystkie słowa, bo wiesz co? Jestem bez serca. Jestem bez jebanego serca i nikt mnie nie naprawi, wiesz?
-Przestań tak mówić. Kocham cię Liam.

Sarah's Pov

Naprawdę żałuję słów, które wczoraj wypowiedziałam. Nie chciałam aby to wszystko tak wyszło. Pamiętam naprawdę tylko przebłyski niektórych zdarzeń, tak jak te kilka lat temu, kiedy każdy wieczór spędzałam właśnie w taki sposób. Widzę, że Liam wcale nie łagodnieje. Jego mina jest obojętna od momentu kiedy tutaj wszedł. Wiem, że nie chcę mnie widzieć, ale ja naprawdę tego żałuję. Nie chciałam tego do cholery powiedzieć. Nie mogę się skupić, ponieważ te dresowe spodnie tak cholernie opinają się na jego kroczu. Czuję, że od samego patrzenia budzi się we mnie pożądanie. On jest tak cholernie duży nawet bez wzwodu. Matko, o czym ja myślę. Przestań gapić się na jego kutasa, tylko patrz mu w oczy. Moje serce mówi patrz na niego, ale ciało robi coś innego. Nie panuję nad sobą. Nadal mu się przyglądam, a on w końcu to zauważa i zaczyna się śmiać. Podchodzi do mnie odrzucając swoje spodnie od piżamy gdzieś w kąt i opierając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
-Wiesz, co Sarah. To jest takie dziecinne. Mówisz mi, że mnie nienawidzisz, a teraz patrzysz się na mojego fiuta. To jest aż popieprzone.
-Wiem. Bo ja jestem popieprzona. Przepraszam, po prostu te spodnie tak cholernie. Kurwa mać..
Nie mogę dokończyć, ponieważ przyciska swoje usta do moich. Pachnie pastą, a jego usta są cholernie zimne. Staram się go pociągnąć w dół, ale on nadal mocno opiera się o ścianę. 
-Jestem tak chujowo zły na ciebie Sarah. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-No to proszę ukaż mnie. Uderz, nawrzeszcz czy cokolwiek chcesz. Nie chcę żebyś nagradzał mnie swoimi ustami, chcę żebyś mnie potrafił ukarać, za rzecz, którą zrobiłam źle. 
-Nie potrafię. Nie potrafię podnieść na ciebie ręki. Nie potrafię na ciebie krzyczeć. Nie potrafię cię skrzywdzić.
-No dawaj i tak już wiele razy mnie skrzywdziłeś. Kolejny raz mi nie zaszkodzi. Uderz mnie kurwa.
Prawię syczę w jego twarz i w momencie moja dłoń zderza się z jego twarzą. Krzywi się z bólu, a ja zamykam powieki. 
-Uderz mnie do kurwy.
Krzyczę i modlę się aby rodzice nie usłyszeli tego na dole. Przyciskam mocniej powieki i zanim mogę cokolwiek zrobić on rozpina moje spodnie i ciągnie je w dół. Szybkim ruchem odwraca mnie na brzuch i siada na moich udach. Pochyla się nade mną i delikatnie przejeżdża językiem po linii mojego kręgosłupa wprawiając mnie tym samym w cholerną gęsią skórkę. Delikatnie wiercę się pod jego czułym dotykiem i prawie zapominam co miał mi zrobić. Do momentu kiedy jego silna dłoń uderza w moje pośladki. Słychać tylko charakterystyczny "plask" i po chwili mój cichy jęk. Kurwa jak mnie to bolało. Nie wyobrażałam sobie tego, że będzie aż tak cholernie źle. Ale podoba mi się to. W końcu wiem, że potrafi być także agresywny. Nie tylko czuły i miły, ale agresywny. 
-Przepraszam Sarah. Nie mam wyboru. Zmuszasz mnie do tego.
Jeszcze raz zderza się z moim pośladkiem, a ja zamykam powieki i zaciskam pięści na białej pościeli przepełnionej jego zapachem. Kiedy schodzi z moich ud i podaje mi spodnie, czuję się dziwnie. Naprawdę tak cholernie dziwnie. Nigdy nie chciałam żeby ktokolwiek mnie bił, bo sądziłam że mnie skrzywdzi. Ale to co zrobił Liam, nawet mnie nie skrzywdziło. Czułam w końcu coś cholernie innego. Poczułam coś o czym marzy wiele dziewczyn na tym świecie. Zasługiwałam na to. Zasługiwałam na to, żeby mnie uderzył. 
-Sądziłam, że żartujesz, mówiąc, że tutaj lecisz. To też pamiętam.
-Właściwie byłem już wtedy na lotnisku w Londynie i czekałem na przesiadkę do Manchesteru. Kiedy usłyszałem twój pijany głos totalnie się załamałem. Nie potrafiłem bez ciebie wytrzymać, nie wiedziałem do czego zdolni są ci twoi cali "przyjaciele".
Nakreśla cudzysłów w powietrzu i nawet mu się nie sprzeciwiam. Ma chyba rację. Przecież przyjaciele nie upijali by kogoś do nieprzytomności i wciskali mu jakieś dragi. Nawet do cholery nie wiem co to było, chciałam się odstresować i zapomnieć o wszystkim złym co jest wokół mnie. Spoglądam na Liama, który koncentruje się na tym aby nie upaść ze schodów. Wiem, że go nie interesuję. Przegięłam dzisiejszej nocy. Boję się, że nie wybaczy mi tych słów. Chwytam jego dłoń i on wcale nie protestuję. Kiedy jesteśmy już w jadalni wszyscy nam się przyglądają. Babcia o dziwo się uśmiecha, dziadek otwiera szerzej oczy, a ciotki i wujkowie patrzą na nas dziwnym wzrokiem.
-A więc, to jest Liam. Liam Payne. 
-Twój chłopak, Sarah?
Nie wiem kompletnie co mam odpowiedzieć na pytanie zadane przez moją jedną z kuzynek. Nie wiem co o tym myśleć, przecież jeszcze wczoraj powiedziałam, że go nienawidzę. Nie mogę tak nagle zmienić zdania. Biję się z myślami, kiedy do moich uszu dostaje się jego donośny głos, który właściwie za mnie odpowiada.
-Tak. Jestem chyba chłopakiem Sary. Bardzo mi miło.


Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.


czwartek, 17 września 2015

Rozdział 7

5 komentarzy:
"Pani nawet nie wie, jak wlecze się czas tym, którzy czekają."~Bolesław Prus - "Lalka"

Spoglądam na Liama, który biegnie do bramki aby strzelić kolejnego gola. Harry jest tuż za nim. Mocniej ściskam pięści i uderzam nimi o kolana. Musisz dać radę Liam. Dawaj. Dawaj. Już wygrywacie, ale jeszcze jeden. Błagam. Piłka odbija się od słupka, ale powraca pod nogi Liama, który trafia w nią, a ona wpada do bramki. Podskakuję ze swojego miejsca i piszczę. Tak. Udało się. Wszyscy z mojego sektora gapią się na mnie, a ja skaczę jak debil. Nie przeszkadza mi to. Po prostu jestem z niego taka dumna. Czerwienię się w momencie w którym spogląda na mnie i się uśmiecha. Jest taki śliczny. Tak bardzo go kocham. Nagle spoglądam na bok i dostrzegam Rose, która także stoi. O kurde. Jeżeli ten uśmiech nie był do mnie tylko do tej dziwki? Co jeżeli on mnie nie kocha? Co jeżeli zrezygnował z czekania? Nie. To kurwa nie jest cholernie możliwe. Czy on z nią? Nie, nie, nie. Może dlatego się tak odsunął i prawie w ogóle się do mnie nie zbliża, kiedy jest u mnie. Może jednak ze mnie zrezygnował, a ja głupia tak mocno się w nim zakochałam. Może to był błąd, może Amy miała rację. Nie wiem, ale czuję, że kątem oka przygląda mi się i nie podoba jej się to, że jednak nadal lecę na Liama. Siadam na miejscu obok niej, a ona chwyta moją dłoń.
-Pożałujesz jeszcze tego, że nadal z nim jesteś.
-Nie jestem z nim. Byłam z nim, ale nie jestem, Amy. A po drugie co może mi się stać? Nic. On i tak mnie obroni. Co ty do niego masz? Powiedz mi do cholery. Co on ci takiego zrobił?
-Właściwie to nic. Chyba. Zresztą nie ważne. Zrobisz jak będziesz chciała, tylko nie mów mi później, jak bardzo cię zranił i nie chcesz żeby był w twoim życiu. Kiedyś przyznasz mi rację i wtedy powiem ci, że mówiłam że on i tak cię zrani. Na razie rób sobie co chcesz, ale ja cię ostrzegałam, Sarah. Nie to, że cię nie lubię. Wręcz przeciwnie. Zależy mi na tobie i nie chcę żeby ktokolwiek cię zranił.
-Huh. Okej. Ale jak na razie jestem szczęśliwa. Uśmiecham się do niej i puszczam jej dłoń w momencie kiedy dostaję sms'a. Wyciągam telefon z torebki i spoglądam na ekran. To mama. Nie odbierałam telefonów już od tygodnia z nadzieją, że wreszcie da mi spokój, ale nie. Teraz postanowiła inaczej ze mną pogadać. O co może jej znów chodzić? Wpisuję kod i klikam na wiadomości.
Mama :(: Sarah, przykro mi, że nie odbierasz telefonu. Chciałam się tylko zapytać, czy przylecisz razem z braćmi na święta. Nie zmuszam cię do tego, bo wiem jak nie lubisz takich uroczystości. Chciałam tylko żebyśmy byli wszyscy w domu. Kocham cię bardzo mocno słoneczko. Mama x. 
Sarah: Oczywiście, że będę mamo. Przepraszam za to, że nie odbierałam ale mam teraz trudny okres w życiu. Nie spędzam czasu z nikim. Ani z Christianem ani Rickim. Teraz jestem na meczu. Chris strzelił jednego gola. Dzisiaj już zamówię nam bilety na samolot i będziemy dzień przed wigilią. Bardzo mocno cię kocham. Tęsknię za tobą i tatą. Mam nadzieję, że między wami jest okej x. 
Dawno już tak normalnie z mamą ze sobą nie pisałyśmy. Zawsze nawet przez sms'y wkurzyłyśmy się na siebie. Naprawdę ją kocham, tylko mam dość tego, że próbuje być idealna. Tego, że nie widzi swoich błędów. Tego, że chwali się przed wszystkimi, że ma kochanka. Tego, że próbuje często wskórać w tacie jakieś zainteresowanie swoją osobą, poprzez próby samobójcze. Po co jej to? Przecież nie kochają się. Po co potrzebuje jego uwagi? Nie rozumiem tego. Nie rozumiem swojej popieprzonej rodziny. Szybko wchodzę w przeglądarkę i włączam stronę lotniczą. Zamawiam nam bilety i wiem, że już nie ma odwrotu. Teraz już muszę tam jechać i zmierzyć się z przeszłością. Zmierzyć się z nimi wszystkimi jeszcze raz. Boję się, że spotkam ludzi, którzy przez te kilka dni znowu mogą mnie zniszczyć. Znowu mogę stać się kimś, kim nie chcę być. Ale najbardziej boję się tego, że spotkam tego chłopaka. Że będę musiała się z nim zmierzyć i powiedzieć mu jak bardzo jest mi przykro za tą noc. Naprawdę tego żałuję. Wydaje mi się, że podczas tego wyjazdu zdarzy się coś czego tak naprawdę się boję.

--------------------------------

Gdzieś po drodze zgubiłam Amy. Tamten tłum był nie do zniesienia. Teraz stoję na korytarzu i czekam aż Harry wyjdzie z szatni. Będzie gadał o tym, że tak cudnie wygrali ten mecz i ogólnie. Nie lubię tego. Dostrzegam na drugim końcu korytarza Rose, która jak zwykle stoi jak dziwka i patrzy w swój telefon. Przewracam oczami i zaplatam ręce na klatce piersiowej. Niech on już wyjdzie. Błagam. Nie będę już dłużej tutaj stać. Nagle drzwi się otwierają, ale dostrzegam Liama. Uśmiecha się i otwiera ramiona w moją stronę, tak aby się do mnie przytulić. Gestykuluję mu, żeby tego nie robił, bo ktoś tam jest. Szybko odwraca głowę i dostrzega tą pieprzoną dziwkę. Nawet nas nie zauważa, a Liam ciągnie mnie szybko w drugą stronę i wprowadza mnie w miejsce gdzie są szafki i nic poza tym. Przyciska mnie do ściany, a sam uderza plecami w szafki. Zaczynam chichotać, a on odkłada torbę i szybkim ruchem znajduję się tuż przy mnie. Jego palce wędrują w dół mojego ciała i ocierają się o moje krocze. Boże, niech on przestanie do chuja. 
-Tak bardzo chciałbym cię teraz przelecieć lub cokolwiek, żeby tylko dotknąć się nie przez ubrania. 
-Proszę cię, co ty robisz? Ktoś nas może zauważyć. Rose stoi na drugim końcu korytarza.
-Kurwa, pierdoli mnie to wszystko. Wygraliśmy ten pieprzony mecz, a ja strzeliłem dwie bramki. Jestem tak cholernie szczęśliwy i napalony na ciebie. Kiedy widziałem jak stoisz na trybunie i się cały czas uśmiechasz, poczułem jak mocno cię kocham, skarbie.
Nie mogę nic powiedzieć, ponieważ on mocno przyciska swoje usta do moich i coraz szybciej pociera palcami o moje spodnie. Nasze języki zaczynają się delikatnie masować, a ja zawieszam ręce na jego karku. Tak bardzo go kocham, tak bardzo jest dla mnie idealny. 
-Liam, stop. Harry zaraz pewnie wyjdzie z szatni. Nie może nas tak zobaczyć.
-Tak bardzo chciałbym żeby już wszyscy wiedzieli, że jesteś moja kochanie. Zobaczymy się w święta, tak?
-Huh. Przepraszam, raczej nie. Nie uda mi się to. Wylatuję z Rickim i Christianem do rodziców. Mama poprosiła mnie żebym przyleciała na święta do domu. Tak bardzo cię przepraszam, kochanie. Nie tak miało być. Mieliśmy spędzić razem czas, ale od kilku dni wydaje mi się, że się ode mnie odsunąłeś. Kiedy przychodzisz na korepetycje nawet mnie nie dotkniesz. Czuję się taka zdezorientowana, jeszcze ten sms od mamy. Zaskoczyła mnie tym, naprawdę. Chcę do nich polecieć i chcę sprawdzić co u nich.
-Nie szkodzi Sarah. Najwyżej zobaczymy się po świętach. Zresztą mieszkamy w cywilizowanym świecie. Mamy telefony, laptopy i inne elektroniki. Damy sobie radę. Oczywiście pamiętaj o tym, żeby pozdrowić rodziców.
-Ale to dopiero za tydzień, będziemy się jeszcze widzieć, prawda?
-Właściwie to nie. Przez najbliższy tydzień raczej nie będzie mnie na uczelni. Jadę do szpitala. Muszą zrobić mi szereg badań i przeprowadzić wywiad.
-Szkoda. Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham. Nie ważne co może wydarzyć się przez ten okres kiedy nie będziemy się widzieć, ja i tak będę cię kochała.
-Będę tęsknił, kochanie. Postaram się dzwonić jak najczęściej.
Uśmiecham się do Liama i składam jeszcze jeden, szybki pocałunek na jego ustach. Tak bardzo go kocham. Szybko wychodzę z ciemnego korytarzyka i wpadam na Amy. Kurwa, czy ona właśnie podsłuchiwała mnie i Liama. Patrzy na mnie i po prostu mi się przygląda. To, aż dziwne. Mam ochotę powiedzieć jej żeby dała mi spokój i spierdalała, ale nie chcę być niegrzeczna. Odwracam się na pięcie i dostrzegam Harry'ego, który zamaszyście otwiera drzwi. Rozgląda się na boki. Pewnie zastanawia się którą z nas wybrać. Tą sukę, czy mnie. Ale jednak szybko wypada na mnie. Podchodzi do mnie i obejmuje w pasie. Lubię jego dotyk. Naprawdę lubię jak mnie dotyka, jak się do mnie uśmiecha i jaki jest dla mnie czuły, ale to nie on. To nie on jest mi przeznaczony. Szukam kogoś innego. Szukam mojego Liama, który zapewne nadal stoi w tym ciemnym korytarzyku i czeka aż wreszcie zabiorę stąd Harry'ego. Całuję jego spierzchnięte usta i kierujemy się w stronę wyjścia w ciszy.

Liam's Pov

Widzę jak Sarah razem z Harrym przytulają się do siebie. Nienawidzę tego widoku. Po prostu go nienawidzę. Trochę żałuję, że wyjeżdża razem z braćmi do rodziców, aż za ocean, ale damy radę. Może coś jeszcze wykombinuje. Chwytam torbę i przewieszam sobie przez ramię dłuższy pasek. O tak. Wygraliśmy. Dzięki mnie i Christianowi. Jej brat naprawdę jest utalentowany. Uśmiecham się sam do siebie i wychodzę z ciemnego korytarzyka. Prawie mi się udaje, tylko że w pewnym momencie czuję jak ktoś mnie ciągnie w swoją stronę.
-Nie skrzywdzisz jej rozumiesz?
-Nie miałem nawet takiego zamiaru, Amy. To, że ciebie zostawiłem nie znaczy, że z nią będzie tak samo. Ją kocham, a do ciebie poczułem tylko zauroczenie, łapiesz?
-Tak. Aha no i jeszcze ten zakład. Kto pierwszy przeleci grubaskę. Wiesz co, może z nią jest tak samo. Może też macie zakład co?
-Nie. Nic z tych rzeczy. Ona jest dla mnie całym światem Amy.
-Tak. Ja też podobno byłam całym twoim światem. To mnie kochałeś ponad życie i chciałeś, żeby te chwile trwały już wiecznie. Okłamywałeś mnie. Jeśli robisz to samo z Sarą, która przypominam ci jest moją najlepszą przyjaciółką, to lepiej z tym skończ. Będę potrafiła zrobić dla niej wszystko, nawet cię zabić. Jeśli choć raz usłyszę od niej słowa, że ją zraniłeś, czy oszukałeś uwierz mi, że tego pożałujesz.
-Dobrze, okej. Rozumiem. Tylko, że ja do chuja nie chcę jej nic zrobić. Bo ja ją tak cholernie kocham, że nie potrafię z niej zrezygnować. Uwierz mi. Próbowałem to zrobić, ale mi się nie udało. Kiedy jest blisko mnie ogarnia mnie uczucie, którego nie czułem nigdy, względem nikogo. Kocham ją tak cholernie mocno, że umieram z tego uczucia. Czuję, że każda cząstka mnie umiera, kiedy ją widzę. Nie jestem gotowy na to, żeby być w związku i ona to wie. Amy, proszę cię nie utrudniaj nam tego. Ja ją tak cholernie kocham, a Harry. Ona jest dla niego tylko kolejną popieprzoną zabawką, która znudzi mu się za jakiś czas.
-Dobrze, okej. Może i ją kochasz, ale Harry też to robi. Wbrew pozorom spędziłam z nim trochę czasu. Gadał o niej cały czas. Mówił jaka to ona jest idealna i jak wielu z was chciałoby ją mieć dla siebie. Nie powiedziałam jej o was, bo przecież by się załamał. Wolę, żeby wyszło to od was, a nie ode mnie. Zastanów się nad moimi słowami i zastanów się nad swoimi uczuciami. Ona naprawdę ryzykuje dla ciebie bardzo dużo, więc jeśli to spieprzysz obiecuję ci, że nigdy już jej nie zobaczysz. Będę chronić ją w taki sposób, że nawet nie spojrzysz na nią.
-Nie chcę jej skrzywdzić do chuja. Naprawdę. Jest dla mnie wszystkim. Kurwa. Wszystkim. Rozumiesz to? Jest jebanym powietrzem. Zmieniam się dla niej. Nie widzisz tego? Nie spędzam z wami tyle czasu co zawsze to robiłem, staram się mieszkać u rodziców, a nie w bractwie. Staram się nie imprezować i nie ćpać, choć to drugie jest naprawdę trudne. To było dla mnie zawsze najlepszą ucieczką od rzeczywistości. Ale teraz moją ucieczką jest jej pieprzony uśmiech. Kiedy patrzy na mnie i śmieje się sama ze swojego żartu. Ja też to robię, nie ważne czy był śmieszny czy nie, ale to robię, bo ją kocham.
-Ona ciebie niestety też. Zawsze kiedy nie rozmawiacie lub się pokłócicie ona jest strasznie smutna, stara się to zasłaniać. Ale nie udaje jej się to. Za każdym razem kiedy piszecie, uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Ona naprawdę cię kocha, a jeśli to spieprzysz to naprawdę nie wiem do czego będę zdolna. Sarah jest bardzo mądra i ona podejmuje swoje decyzje. Ostrzegałam ją wiele razy, ale nie chciała mnie słuchać. Dobra nie ważne Liam. Tylko proszę cię o jedno nie zawiedź jej tak jak mnie zawiodłeś. Bo to naprawdę boli, a ona jest słaba psychicznie.
-Rozumiem Amy. Przepraszam cię za tamto wszystko co się wydarzyło. Byłem wtedy głupi. Myślałem, że i tak nic to nie zmieni względem ciebie. Już nigdy nie zrobię takiego błędu, naprawdę. Przysięgam. Kocham ją naprawdę.
Uśmiecham się do przyjaciółki mojej dziewczyny i przyciągam ją do uścisku. Obejmuje mnie w dziwny sposób, ale jest okej. Naprawdę jest mi wstyd za to co wtedy zrobiłem. Ale to było dwa lata temu, byłem tak cholernie głupi. Sądziłem, że wszystko jest zabawą. Wykorzystywałem wszystkie dziewczyny, a ona była cholernym zakładem. Wygrałem go. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale chciałem wygrać. Chciałem pokazać im wszystkim, że też potrafię zrobić to wszystko. Tylko, że Amy była niewinna. Nic mi nie zrobiła. Nie zrobiła nic, nikomu, a my ją użyliśmy do zakładu. Czuję jak cicho pociąga nosem. Ona płacze. Wiem to.
-Chciałam, żebyś należał do mnie. Nadal cię kocham. Kiedy usłyszałam, że kręcisz z Sarą, miałam ochotę zniszczyć wszystko co jest między wami, ale teraz wiem, że to jest bez sensu. Jesteście dla siebie stworzeni.
-Nie płacz, Amy. Nie byliśmy sobie najwyraźniej pisani.
-Wiem.

--------------------------

Sarah's Pov

Uśmiecham się do mojego chłopaka, który odwozi nas na lotnisko. Nie wiem już czy chcę lecieć, czy nie. Nie gadałam z Liamem bardzo długo. Nie odzywał się w ogóle. Dużo o nim myślałam, ale nie dzwoniłam, ani nie pisałam. Kiedy wreszcie wysiadamy z samochodu, a ja próbuję wyciągnąć swoją walizkę, robi mi się czarno przed oczami. Kurde. Przecież dużo zjadłam. Dwa jabłka i kawa są wystarczające, naprawdę. Potrząsam delikatnie głową i wysuwam swoją walizkę z bagażnika. Uśmiecham się do Chrisa i chwytam jego dłoń. Tak dawno go nie widziałam, nie wiem jakim cudem, ale go nie widziałam. Ostatni raz na meczu, ale tak tylko przelotnie. Idziemy przez parking i kiedy wchodzimy do budynku, Harry chwyta mój nadgarstek. 
-Kochanie, przepraszam. Muszę już wracać. Muszę jechać po babcię i dziadka, którzy mieszkają w Południowej Carolinie. Przepraszam. Chciałbym z tobą jeszcze spędzić, czas ale nie dam rady. Pamiętaj, że bardzo mocno cię kocham i jesteś moją nadzieją na lepsze jutro. 
-Ja ciebie też kocham, Harry. 
Uśmiecham się do niego, a on zbliża nasze usta do siebie. Nasze wargi napierają na siebie. Kiedy jego dłoń sięga niżej mojego ciała w taki sposób, że prawie dotyka mojego tyłka, odsuwam się od niego. Nie chcę żeby mnie dotykał. Tylko Liam, może to robić. Tak, tylko on. Składam szybki pocałunek na ustach mojego chłopaka i macham mu na pożegnanie. To dla mnie zbyt dużo. To wszystko dzieje się tak, szybko że nie radzę sobie z tym. Kocham Liama, ale Harry kocha mnie. Nie chcę zranić nikogo. Nie jestem taka, od tamtego dnia. Nie chcę ranić już nikogo, naprawdę. Uśmiecham się do moich braci i idę w ich stronę coraz szybciej. Stoimy w tej okropnej kolejce do naszej odprawy, a mnie się chce siku. Szczerze, chce mi się siku. 
-Idę do toalety. Macie mój paszport jakbym nie zdążyła, ale sądzę, że przy tej kolejce dałabym rady sto razy. 
-Huh. Okej tylko uważaj żeby nikt cię nie porwał w tym tłumie. 
Zaczynam się śmiać razem z Rickim. Podsuwam mu walizkę pod wolną rękę i uśmiecham się do ludzi, którzy raczej nie są zadowoleni z tego, że robię takie zamieszanie, a oni muszą ustępować mi miejsca. Patrzę w górę na podświetlane tabliczki informacyjne i zauważam napis "toaleta". Jezu, tylko żeby nie było pieprzonej kolejki. Błagam. Biegnę w stronę drzwi i wbiegam do łazienki. Żadna kabina nie jest zajęta. Dziękuję. Po prostu to jest cud. Szybko rozpinam guzik moich jeans'ów i siadam na muszli. Nagle mój telefon zaczyna wibrować w torebce, a ja głośno przeklinam. Grzebię w niej i po chwili znajduję grający aparat. To Liam. O mój Boże. Wreszcie zadzwonił. Szybko przeciągam zieloną słuchawkę i już po chwili słyszę jego głos.
-Tęskniłam za tobą, bardzo mocno Liam. Dziękuję, że zadzwoniłeś jeszcze przed wylotem. Brakowało mi twojego głosu. Jak badania? Wszystko okej?
-Tak, tak Sarah. Też bardzo za tobą tęskniłem i nadal tęsknie. Minął tydzień, a wydaje mi się jakby to co najmniej był rok. O badaniach opowiem ci jak się spotkamy. Teraz za bardzo nie mam czasu. Parkuję samochód. Właściwie zadzwoniłem tylko po to aby usłyszeć twój głos. Zadzwonię za około dziesięć minut.
-Huh. Okej.
To po co dzwonił, skoro i tak nie może rozmawiać? Nie rozumiem. Wkładam telefon do torebki i wciskam się w moje ciasne spodnie, przez które widać cały mój tłuszcz. Matko, dlaczego do kurwy, to ja muszę być gruba. Dlaczego nie mogło spotkać to Rose, tylko mnie. Spuszczam wodę i idę szybko umyć ręce. Spotykam w lustrze dziewczynę, która cholernie mi kogoś przypomina. Nie mam pojęcia kogo, ale kogoś do cholery przypomina. Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam to, ponieważ jestem dobrze wychowana. Suszę ręce, a mój telefon znowu dzwoni. Dobra, zaraz odbiorę. Nie teraz. Jak dojdę do chłopaków to odbiorę. Szybko wychodzę z toalety i potykam się o kogoś. No po prostu super.
-Z..Zayn? Co ty tu robisz?
-Czekam na Clarie. Wracamy od jej rodziców. A ty co tu robisz?
-Ja? Ja lecę z braćmi do rodziców. To była Clarie?
-Tak, to byłam ja. Wiedziałam, że mnie nie rozpoznałaś. Moment, tylko pogubiłam się. Jesteś z Harry'm czy Liamem?
-Oczywiście, że Harry'm. No przecież, jak mogłabyś pomyśleć coś innego.
-Po prostu w toalecie słyszałam jak rozmawiasz z Liamem.
-Jakim Liamem? Musiało ci się przesłyszeć. Muszę już iść. Pa.
Szybko ich zbywam i idę w stronę odpraw. Kurwa, mać. Oni teraz powiedzą to Harry'emu, teraz rozpęta się wojna. Wiem, to kurwa. Nagle znowu na kogoś wpadam. Oczywiście nie może być to nikt inny niż Niall Skurwiel Horan. Co oni wszyscy tu robią? Jakiś pieprzony zlot, czy jak? Zjeżdżają się wszyscy. Przepraszam go, a on tylko się uśmiecha. Nie rozmawiał ze mną od miesiąca i sądzi, że jest okej. Kiedy chwyta moje dłonie i przyciąga mnie do uścisku, odpycham go od siebie.
-Co ty sobie wyobrażasz? Nie rozmawiasz ze mną przez miesiąc, a teraz udajesz, że wszystko jest okej. I co do cholery tu robisz? Kogo jeszcze tu spotkam. Może zobaczę, jeszcze Liama co?
-Sądzę, że tak.
-Skąd to wiesz?
-Bo stoi za tobą.
Odwracam się na pięcie i dostrzegam go. On tam do cholery stoi. Przecież jak? Że co? Co się tutaj dzieje? Z moich oczu zaczynają płynąć pojedyncze łzy, nawet nie wiem dlaczego. Mój Liam. Stoi przede mną. Uśmiecha się do mnie, a ja w momencie staję na palcach i obejmuję jego twarz swoimi dłońmi i gładzę jego kilkudniowy zarost. Nawet nie wiem w którym momencie nasze usta stykają się ze sobą. To jest całkiem inne uczucie niż z Harry'm. Jego pocałunki są zachłanne, a usta spierzchnięte. A Liam. On delikatnie napiera na moje wargi i one są tak cholernie delikatne.
-Gdybym tylko mógł poleciałbym z tobą. Uciekłbym z tego pieprzonego kraju, poznał twoją rodzinę jeszcze bardziej. Jestem na to tak cholernie gotowy. Tak bardzo mocno cię kocham. Kiedy cię nie widziałem przez ten tydzień, czułem jakby cząstka mnie całkiem umarła. To wszystko było wtedy do dupy, nie potrafiłem spać bo wiedziałem, że jesteś z tym kretynem. Chcę cię mieć już na zawsze przy sobie. Boję się, że odejdziesz. Co mam jeszcze zrobić?
Chwyta moją dłoń i przyciąga ją w miejsce, gdzie powinno bić serce. Czuję delikatne wypukłości nawet pod tą koszulą. Czy on miał jakiś zabieg? O co chodzi? Dlaczego ma coś tam na ciele? Przecież nic nie miał, co się do cholery dzieje. Nie możliwe. Nie ważne. On tutaj jest, kurwa. Uśmiecham się do niego i jeszcze raz przyciągam do uścisku, aby sprawdzić czy na pewno jest prawdziwy. Tak, zdecydowanie jest. Nie ważne ilu ludzi w tym momencie nam się przygląda, ważne że ja mam go przy sobie i mogę przytulać ile chcę.
-Przestań myśleć o tym, że mogłabym cię zostawię. Nie zrobię tego. Mówiłam ci już wiele razy. Postaram się pisać do ciebie codziennie. Pewnie i tak od razu po przylocie będę chciała wracać powrotnym, po już od samego wejścia na lotnisko będę miała dość. Zadzwonię od razu, rozumiesz? Przestaniesz wreszcie o tym myśleć.
-Spróbuję. Ale to jest ciężkie. Nikt nigdy mnie nie kochał, zrozum to Sarah. Przynajmniej nigdy nie brałem tego, aż tak na poważnie. Ale teraz czuję coś takiego jak nigdy do nikogo nie czułem. Kiedy pojawiasz się obok czuję te pieprzone przysłowiowe motyli w brzuchu. Chcę pokazać wszystkim facetom, że należysz tylko do mnie, ale nie mogę tego zrobić, bo wcale nie jesteś moja. To boli naprawdę. I mamy jeszcze jeden problem. Mamy kolejną osobę, która wie o nas. Rose. Podsłuchiwała moją rozmowę z Amy. Ale powiedziałem, że będę płacić jej co tydzień żeby siedziała cicho, chociaż do chwili kiedy my z Harry'm o tym pogadamy. Powiedziała, że może być nawet zabawnie, bo później będzie miała kogo pocieszać. Dziwka.
-Clarie podsłuchała naszą rozmowę w toalecie i zaczęła się mnie pytać przy Zaynie, czy jesteśmy razem, na co jej powiedziałam że nie. Że musiało jej się coś przesłyszeć, a później ich zbyłam. Tylko do cholery co oni wszyscy tutaj robią? Cały czas potykam się o osoby, których nie chciałabym widzieć. Ehh.. nie ważne. Będę dzwonić. Przysięgam. To tylko kilka dni.
-Dla ciebie kilka dni, dla mnie cała wieczność. Zobaczymy się dopiero po nowym roku. To naprawdę jest bardzo dużo, nie wiem czy wytrzymam.

-----------------------------

-Hej mamo.
-Moja najukochańsza córeczka. Co u ciebie? Jak się czujesz? Wszystko okej? Tęskniłam za tobą, skarbie bardzo mocno. Nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie cię zobaczę. Bałam się, że coś ci się stało, kiedy nie dzwoniłaś ani nie odbierałaś.
-Mamo. Czy coś się stało?
Spoglądam na jej podcięte nadgarstki. Znowu to samo. Prosiłam ją już tyle razy. Szybkim ruchem zasłania swoją koszulą rany i zaciska swoje wargi. Ona naprawdę zachowuje się jak ja do cholery. Czasem wydaję mi się, że wiem po kim to odziedziczyłam. Nie wiem dlaczego lubię patrzeć na swoje rany, choć nie lubię gdy ktoś poza mną je zauważa. Przypominam sobie Liama, który po raz pierwszy zobaczył je na moich kościach biodrowych. Powiedział, że to jest okropne. No ale co ja mogę poradzić na to, że jestem słaba psychicznie i sobie z niczym do cholery nie radzę. Spoglądam na telefon i szybko wyłączam tryb samolotowy. A jeśli on dzwonił? Jeśli pisał? Brakuje mi go. Gdybym tam była zapewne jakoś spędzałabym z nim czas. Nie widziałam go od tygodnia, dopiero wczoraj mogłam na niego popatrzeć. Nie nacieszyłam się jego towarzystwem, bo szybko musieliśmy się rozstać. Ja miałam kontrolę bezpieczeństwa, a on gdzieś się spieszył. Witam się z wszystkimi po kolei i o dziwo, wszyscy witają mnie czule i miło. Czy przeszła im złość za tamte wszystkie rzeczy? Czy może zaczną mnie wreszcie traktować jako normalną osobę, czy najmłodsze dziecko rodziców, które tak naprawdę było wpadką? Spoglądam na babcię, która uśmiecha się do mnie i podchodzi aby ucałować mój policzek. Ma jak zwykle na sobie ubrania nie wiadomo za ile pieniędzy, nieskazitelny makijaż i tą czerwoną szminkę jak zawsze. Znowu przypomina mi dziwkę? Przypadek? Coś nie sądzę. Pamiętam jak dziadek kiedyś opowiadał, że babcia się puszczała, a została z nim ze względu na to, że zaszła w ciążę z mamą. Dziadek jest jedyną osobą, która w tej popieprzonej rodzinie mnie rozumie.
-Wyszczuplałaś słoneczko. Dawno cię nie widziałam. Strasznie się zmieniłaś. Jak studia? Wszystko okej? Masz jakiegoś chłopaka.
-Nawet dwóch.
Spoglądam przez ramię na Christiana i pokazuję mu język. Czasem jest takim popieprzonym idiotom. Nienawidzę go w tym momencie i mam ochotę do cholery uderzyć. Za dużo dzisiaj widział. Najpierw Harry'ego i mnie, a później jeszcze Liama, który nie potrafił mnie puścić. Ricky ma tak naprawdę gdzieś to co teraz zrobię. Mówił mi, żebym już dawno skończyła z Harry'm, ale się boję do cholery.
-A ty babciu prawie się nie zmieniłaś. Dalej taka śliczna, ładnie ubrana i umalowana. Cały czas wydaje mi się, że młodniejesz.
-Mój klopsik. Co u mojej kochanej wnuczki? Nie dzwonisz do mnie. Już całkowicie zapomniałaś o swoim staruszku? Tak bardzo za tobą tęskniłam.
-Dziadku, nie mów do mnie klopsiku. Nie zapomniałam o tobie, ale ostatnio byłam totalnie zawalona uczelnią, różnymi pracami i projektami. Sama nie wiedziałam czy myślę racjonalnie i nie miałam czasu nawet zadzwonić do rodziców. Nie spędzałam czasu nawet z Rickim czy Christianem, bo nie mogłam znaleźć dla nich czasu. Wszystko dobrze dziadku. Opowiem ci później jak się rozpakuję i trochę odświeżę. Też za tobą bardzo mocno tęskniłam. Byłeś moim jedynym oparciem dziadku. Nadal jesteś, ale już nie jedynym.
Całuję jego policzek, a on puszcza mi oczko. Chwytam za rączkę mojej walizki i powoli wprowadzam ją po schodach, żeby wreszcie zamknąć drzwi i rzucić się na moim miękkim łóżku. Pachnie tutaj tak samo jak wtedy gdy wyjeżdżałam. Spoglądam na biurko i znajduję bukiet frezji. Mama zawsze lubiła dekorować to całe gówno. Podchodzę do tablicy korkowej i spoglądam na te wszystkie zdjęcia. Kiedy czuję, że po moim policzku spływają łzy jedna po drugiej uświadamiam sobie, że naprawdę mi ich brakuje. Brakuje mi Julie, Shawna i ogólnie ich wszystkich. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek to powiem, ale naprawdę mi ich brakuje. Nagle słyszę, że mój telefon wibruje. Podchodzę do szafki obok łóżka i spoglądam na ekran. Jedna wiadomość od Liama, druga od Harry'ego i następna od Julie. Po co ona do mnie napisała? Czy ona już wie, że jestem w Anglii? Nie, to jest nie możliwe. Niby skąd miałaby to wiedzieć? Chyba mnie nie szpieguje? Nie. To byłoby naprawdę chore. Pierwszą odczytuję od Harry'ego.
Skarb ♥: Jak tu cholernie nudno. Nie lubię świąt. Mam nadzieję, że tu już jesteś na miejscu i spędzasz miło czas z rodziną. Kocham cię, myszko.
Sarah: Tak. Jestem już w domu. To tylko kilka dni z rodziną, dasz radę. Też cię kocham.
Najukochańsze serduszko ♥♥♥: O Boże, jak ja bardzo tęsknie. Nie wiem co mam kompletnie mam robić. Chcę cię obok mnie. Jeśli znajdziesz czas, proszę odpisz. Nie potrafię bez ciebie wytrzymać. Cała moja rodzinna ssie. 
Sarah: Odpisuję, choć nie mam czasu. Weszliśmy do domu godzinę temu, a ja nie mam życia. Wszyscy się do mnie przytulają, są o dziwo mili i mówią, że tęsknili. To jest aż tak kurewsko dziwne. Też za tobą tęsknie kochanie. Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie się zobaczymy i będę mogła cię trzymać przy sobie i nie wypuszczać z objęć. Tak mocno cię kocham. Pamiętaj, że jesteś dla mnie wszystkim, kochanie. 
Siadam na łóżku i wysyłam sms'a. Naprawdę za nim tęsknie. Przygryzam wargę, a z moich oczu wypływają po raz kolejny dzisiejszego dnia pojedyncze łzy. Przecieram palcem przez ekran i mocno przymykam powieki. Odkładam telefon na łóżko i kieruję się w stronę drzwi balkonowych. Zanim cokolwiek sobie uświadamiam jestem już na zewnątrz i gapię się na okno Shawna, który mieszka naprzeciwko. Pamiętam jak kiedyś potrafiliśmy rozmawiać tak normalnie siedząc na swoich balkonach. Ale to było dawno. On na pewno tak cholernie się zmienił, pewnie oni wszyscy tak cholernie się zmienili, a ja stoję w miejscu. Nadal jestem tą brzydką i grubą dziewczyną, którą byłam. Ja chyba nigdy się nie zmienię. Na zewnątrz jest tak cholernie zimno, a ja mam na sobie tylko cienki materiał mojej białej koszulki, ponieważ zostawiłam parkę w garderobie na dole. Płytki są mokre od deszczu, ale wcale mi to nie przeszkadza. Nagle słyszę kolejny sygnał wiadomości i wchodzę do środka. Spoglądam na ekran i się uśmiecham.
Najukochańsze serduszko ♥♥♥: Zobaczymy się szybciej niż myślisz. Kocham cię skarbie. Miłych świąt. 
Julie: Hej, suczko. Słyszałam, że przyleciałaś do Anglii. Czemu nie dzwoniłaś, ani nie pisałaś? Nie mów, że NYU tak cholernie cię zmienił, bo nie wierzę. Robimy imprezę w sylwestra, mam nadzieję, że wpadniesz. Robimy ją u mnie w domu, bo starzy wyjeżdżają na Filipiny ze znajomymi. Tęskniliśmy za tobą. Mamy nadzieję, że nie stałaś się napuszoną panienką, która chodzi na jedną z najlepszych uczelni, bo nasza przyjaźń to będzie naprawdę koniec. Do zobaczenia :* 
Sarah: Postaram się być u ciebie. Tylko napisz mi o której dokładnie. Też za wami tęskniłam. Na NYU jest całkiem inaczej niż tutaj. Tam o wszystkim zapomniałam. Nie miałam czasu, żeby odezwać się do któregoś z was. Nie mam nawet czasu, żeby spędzać czas z Christianem lub Rickim, nie kontaktuję się z rodziną. Jak na razie padam ze zmęczenia. Napiszę później.
Shawn :) : To ty byłaś na balkonie? Jeśli tak to, musimy się spotkać. Mam czas za pół godziny. Mogłabyś?
Sarah: Jasne :) 
Uśmiecham się do wyświetlacza i w momencie kiedy mam ochotę rzucić się na łóżko do pokoju puka dziadek. Zapraszam go do środka, a on siada obok mnie. Jeszcze raz przyciąga mnie do uścisku i całuje w czoło.
-No to opowiadaj mi jak tam ci chłopcy? Aż dwóch? To nie zgodne z Biblią.
-Nie, to nie tak. Dziadku to jest tak. Jestem z jednym, ponieważ nie potrafię z nim skończyć, ale kocham innego. Możliwe, że w najbliższym czasie go poznacie. Rodzice już go znają. Poszedł raz z nami na kolacje. Gra w drużynie piłkarskiej. Jest wysoki i wysportowany. Przypomina mi ciebie sprzed lat.
-A teraz nie jestem wysportowany? Patrz na mnie klopsiku.
-O Boże dziadku, nie o to mi chodzi. Tak strasznie za tobą tęskniłam. Nie widziałam cię już tak długo. Reszta rodziny, nadal mnie tak nienawidzi jak babcia?
-To wszystko zmieniło się po twoim wyjeździe. Wszyscy zaczęli za tobą tęsknić, pytać się o ciebie. Chciałbym cię trzymać w moich ramionach bardzo długo. Najdłużej jak tylko mogę klopsiku. Mam nadzieję, że ten chłopak dobrze cię traktuje. W sensie ten którego kochasz.
-Tak. On jest po prostu taki kochany. Nie widzieliśmy się przez tydzień, ponieważ był w szpitalu i przyjechał specjalnie na lotnisko żeby mnie zobaczyć. Dziadku nawet nie wiesz jak strasznie się zakochałam. Jest dla mnie tak cholernym ideałem, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Racja są wzloty i upadki. Często się kłócimy, ale nie potrafimy bez siebie wytrzymać, więc szybko nam przechodzi. Ma na imię Liam. Jest ode mnie starszy o dwa lata. Studiuje tak jak ja prawo, mamy często razem zajęcia. Tak właściwie się poznaliśmy. Znaczy ja znałam jego kolegów w tym tego chłopaka z którym teraz jestem, a później pojawił się Liam. Profesor od literatury zaproponował mi, że będę dawać mu korki, a on będzie mi jakoś wynagradzał. Spędzaliśmy razem czas. Staliśmy się dla siebie bliskimi osobami. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam coś do niego czuć. Po prostu to tak nagle się pojawiło. Czułam ucisk w żołądku kiedy pojawiał się obok mnie. Wiele razy przekonałam się o tym, że naprawdę mu na mnie zależy. Kiedyś tak strasznie się upiłam, a on po mnie bez zastanowienia przyjechał, a później przenocował u siebie. Jego siostry strasznie mnie nie lubią, ale za to mama jest naprawdę miłą kobietą. Jest chyba przychylnie do mnie nastawiona, przynajmniej mam takie nadzieje. Przypomina mi trochę naszą mamę sprzed lat. W sensie z twoich opowieści. Kiedy była młoda i chciała pomagać wszystkim dookoła. Nie z teraz. Teraźniejsza mama jest naprawdę straszna. A właśnie. Ona znowu to robiła? Znowu sobie podcięła żyły?
-Niestety. Powiedziała ojcu, że i tak nie ma po co żyć, on i tak znajdzie sobie lepszą. Zresztą i tak ma lepszą. Widzieliśmy to z babcią, bo byliśmy tutaj. Ona klęczała na podłodze i trzymała w dłoni brzytwę. Tata zareagował automatycznie, rzucił się w jej stronę i mocno do siebie przytulił. Ale było już wtedy za późno. Ona już miała podcięte te nadgarstki. Kiedy w końcu wypuścił ją ze swoich ramion była już zimna. Nie wiedzieliśmy co mamy robić. Szybko zadzwoniliśmy po karetkę. Nawet nie wyobrażasz sobie jakie mama ma napady paniki. Zażywa jakieś psychotropy. W komodzie ma broń. Boję się, że moja córka kiedyś będzie na tyle głupia, że się zabije. Nawet nie chcę o tym myśleć. Straciłem już jednego syna. Nie chcę stracić kolejnego dziecka.

-------------------------------

Rozglądam się dookoła i wreszcie dostrzegam Shawna, który idzie w moją stronę i dopala swojego papierosa. Ciekawe gdzie był. Uśmiecham się i wkładam dłonie do kieszeni mojej parki. Idę w jego stronę i dostaję sms'a. Nie ważne. Nie mam ochoty z nikim jak na razie pisać. Teraz jest mój stary przyjaciel i ja. Mam mu tyle do opowiedzenia, aż sobie tego nie wyobraża. Kiedy już przed nim stoję, nie potrafię powiedzieć ani jednego słowa. Po prostu patrzymy się na siebie i w momencie lądujemy w swoich ramionach. Mocno go do siebie przyciskam, a on gładzi moje włosy. Czuję łzy, które małymi stróżkami przeczesują moje policzki. 
-Tak strasznie za tobą tęskniłam. Tak wiele się zmieniło. Nie jestem tą samą dziewczyną, którą widziałeś ostatni raz na lotnisku. Jestem całkiem inna.
-Masz rację. Jest ciebie znacznie mniej. Jesteś tak cholernie koścista, że czuję twoje kości nawet przez ten twój płaszcz. U mnie też wiele się zmieniło. Studiuję architekturę. Nie jestem taki jak dawniej. Wszystko się tutaj zmieniło. Tak długo cię tutaj nie było. 
-Wreszcie staram się układać wszystko po kolei. Może mam trochę zagmatwane sprawy miłosne, ale naprawdę jest lepiej niż wcześniej.
-Jak ma na imię?
-Harry, znaczy się Liam.
-To jak?
-Właściwie to Harry i Liam.
Spoglądam na mojego przyjaciela, a on zaczyna się uśmiechać. Kręci przecząco głową i chwyta w swoje dłonie moją twarz. Pochyla się i przyciska swoje usta do mojego czoła. Są bardzo delikatne, ale jednak to nadal nie jest to czego szukam. To nie jest Liam, którego bardzo mocno kocham i chciałabym zrobić wszystko, żeby być teraz przy nim i tulić się do jego delikatnego, umięśnionego ciała. Widzieć jak jego mięśnie napinają się w momencie kiedy zaczynam swoim palcem wyznaczać ścieżki na jego ciele. Nagle przypominam sobie o sms'ie. Kiedy znajduję telefon w kieszeni parki, uśmiecham się. Dostrzegam na ekranie nazwę Liama. Ale wyskakuję tylko to, że wysłał mi zdjęcie. Otwieram je w taki sposób aby Shawn nie mógł go zauważyć. Dostrzegam na nim Liama, który leży w swoim łóżku. Jest całkiem nagi. W sensie do pasa. Reszty nie widzę. I nie wiem czy chciałabym teraz to zobaczyć. Zapewne bym się zarumieniła i nie potrafiła postawić ani jednego kroku. Nie waham się, tylko mu odpisuję.
Sarah: Jeśli chcesz żebym dostała orgazmu na środku ulicy, to proszę wysyłaj mi dalej takie zdjęcia. Kocham cię.
Najukochańsze serduszko ♥♥♥: Co ty robisz jeszcze na ulicy. Jest już jedenasta. Natychmiast masz wrócić do domu.
Sarah: Niby skąd wiesz, która jest godzina co? Może mnie szpiegujesz? Może mnie ukażesz, co? O nie. Jednak jesteś za daleko, żeby robić coś takiego.
Najukochańsze serduszko ♥♥♥: Co do kary, naprawdę się zastanowię panienko Miller. Wiem, która godzina, ponieważ mam zegarek na dwa miasta i wybrałem Londyn i Nowy Jork. Powiedz jaki rodzaj kary byś chciała?
Sarah: Nie wiem. Sam wymyśl.
Najukochańsze serduszko ♥♥♥: Skoro chcesz, da się zrobić. Widzimy się niebawem.
Przygryzam wargę na naszą wymianę sms'ów. Są takie cholernie dziwne. Wkładam telefon do parki i chwytam dłoń Shawna. Pali już kolejnego papierosa i od razu zaczyna przypominać mi Harry'ego i Liama. Są tacy sami. 
-Stałaś się inna Sarah. On cię tak cholernie zmienił, już to widzę. Uśmiechasz się z każdym jego słowem. Kiedyś by tak nie było. Nie wiem czy jest ciebie wart, czy nie. Nie znam go, więc nie umiem określić. Mam nadzieję, że kiedyś go poznam. Zasługujesz na miłość. Jesteś naprawdę najlepszym co mnie w życiu mogło spotkać. Kiedy wyjechałaś totalnie się załamałem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zacząłem ćpać i pić. Kompletnie nie czułem nic. Nikogo nie potrafiłem do siebie dopuścić. Dopóki nie uświadomiłem sobie, że straciłem cię już na zawsze, że już nigdy nie wrócisz tutaj na stałe. Że nie będziesz czekać, aż się spotkamy i znajdziesz tam sobie kogoś. Wiedziałem, że tak będzie dlatego się opamiętałem. Nie chciałem marnować sobie życia na niepotrzebne. Nadal cię kocham, ale ty już układasz sobie życie. Jestem z ciebie taki dumny, Sarah. Nie sądziłem, że tak szybko dojdziesz do tego momentu. Kiedy popatrzyłem dzisiaj w twoje oczy zauważyłem, że jesteś szczęśliwa. Nie wiem czy to on tak na ciebie działa, czy nie. Ale jeśli tak, to naprawdę nie możesz tego zaprzepaścić. Jest dla ciebie zapewne wszystkim. W pierwszy dzień świąt urządzam imprezę u mnie w domu, bo rodzice wyjeżdżają. Może znajdziesz czas, co? Spędzimy razem świetne chwile, tak jak kiedyś, pamiętasz?
-Tak. Na pewno będę. Chcę zobaczyć wszystkich jeszcze raz. Obawiam się, że jestem już tutaj naprawdę ostatni raz. Nie pasuję do tego miejsca. Nie mogę się tutaj odnaleźć. Niby mieszkałam tutaj tyle lat, ale nie potrafię bez niego żyć. Nie widziałam go zaledwie kilka godzin, ale czuję jakbym nie widziała go już kilka miesięcy. Jest wszystkim co mam, najważniejszego w moim życiu. Nigdy nikogo nie kochałam tak jak jego. Nigdy też nie sądziłam, że spotka mnie coś tak cudownego jak on. Tak mocno go kocham Shawn. Jest moim ideałem. Czuję, że moje miejsce jest przy nim w Nowym Jorku. Czuję, że już nigdy nie chcę tu wracać. Tutaj czają się na mnie moje stare demony, które przypominają mi o tych gorszych czasach, kiedy byłam jeszcze głupią nastolatką i sądziłam, że świat należy do mnie, ale teraz wiem, że tak nie jest. Że wszystko co z nami się dzieje, to dzieło Boga. Przepraszam, że zawracam ci głowę moimi sprawami. Powinnam pozwolić ci już iść, ale zamiast tego cały czas pierdolę o tym, jakie moje życie jest idealne, a nie pozwalam wypowiadać się tobie. Opowiedz mi coś o tym gdzie studiujesz i jak ci idzie.
-Ja chcę słuchać ciebie. Tak ślicznie mówisz. 

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 6

2 komentarze:
"Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było" ~Antoine de Saint-Exupery "Mały Książę"


-Jak się czujesz?
-Lepiej. O wiele lepiej. Wczoraj tak bardzo wymiotowałam, miałam tą pieprzoną gorączkę. Czy dużo straciłam?
-Czy sądzisz, że zajęcia to jest coś fajnego?
-Dla mnie tak. Straciłam coś, czy nie?
-Tylko to, jak pan Green przydzielał osoby do projektu z jakiegoś tam gówna. Jestem z Rose. 
-A ja?
-Z Liamem. Jeśli chcesz to możesz go właśnie teraz poznać, bo idzie w naszą stronę. 
-Huh. Czy ja wiem? 
Mój chłopak popycha mnie w stronę mojego, no jak to powiedzieć, no kurwa. Nie wiem. Przyjaciela? Nie, to nie tak. Nie przyjaciela. Kochanka? Tak to bardziej pasuje. Gdyby Harry tylko wiedział, co wydarzyło się dwa tygodnie temu w akademiku. Gdyby wiedział co robiłam wtedy z Liamem, wszystko by się skończyło. Dlaczego Liam nie zadzwonił do mnie i nie powiedział mi, że mamy razem projekt? Nie widzieliśmy się już od tygodnia, bo chorowałam. Naprawdę chorowałam. Prócz tych wymiotów. Znowu je wymuszałam i boję się, że on znów to kurwa zauważy. Nie chcę tego. Znowu powie mi jaka to ja jestem idealna. Chcę puścić dłoń mojego chłopaka, ponieważ umówiłam się z Liamem, że ani on ani ja nie będziemy trzymać za rękę, ani okazywać sobie uczuć, kiedy drugie z nas będzie w pobliżu, ale nie mogę. Harry coraz mocniej zaciska uścisk i ciągnie mnie w stronę Liama. Wydaje mi się, że moja twarz jest blada, a ja zaraz zemdleję. Chce mi się wymiotować i to cholernie. Kiedy już stoję przed moim kochankiem, spuszczam wzrok na dół jak mała dziewczynka i patrzę na nasze buty. Przygryzam dolną wargę w momencie, kiedy Harry popycha mnie bliżej Liama. O co mu kurwa chodzi? Czy on cokolwiek do chuja wie?
-Poznajcie się, a ja pójdę na chwilę do reszty.
-Huh. Okej.
-Kocham cię skarbie.
-Ja ciebie też.
Kiedy wreszcie odchodzi na znaczną odległość idę razem z Liamem w jakieś bardziej ustronne miejsce. Siadam pod schodami, a on tuż za mną. Uśmiecham się do niego, a on w momencie chwyta moją dłoń. Czuję się jak pieprzony nastolatek, który ukrywa się przed innymi razem ze swoim chłopakiem, żeby nikt nie dowiedział się o związku.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Tęskniłam za tobą. Dlaczego nie zadzwoniłeś?
-Stwierdziłem, że nie będę ci przeszkadzał. Nie chciałem ci się narzucać, a poza tym cholernie przepraszam. Tak mi teraz wstyd. Już pewnie się dowiedziałaś od Harry'ego, bo teraz jest to temat numer jeden wśród naszych znajomych. Ale moment znowu to robiłaś, prawda? Znowu wymuszałaś to gówno?
-Wiedziałam, że zauważysz. Po prostu Amy karmiła mnie tak jakbym co najmniej była jakimś stadem koni i mówiła, że jak nie zjem wszystkiego to zadzwoni do Harry'ego i on o wszystkim się dowie. Dlatego wolałam po prostu zjeść, a później wymusić. Liam, ale za co przepraszasz?
-Nic nie wiesz?
-Nie. Powiedz mi.
-Przez ten tydzień kiedy nie wychodziłaś ani razu z akademika, chodziłem na imprezy w bractwie, mieszkałem tam.
-Liam, czy ty z kimś tam spałeś?
-Tak mi wstyd Sarah. Nie chciałem tego. Ona sama wpakowała mi się do łóżka do kurwy. Później przyszła kolejna.
-Ile ich było?
-Cztery.
-Zabawiałeś się z czterema na raz, Liam? To jest kurwa chore. Nie dotykaj mnie, okej? Brzydzę się tobą. O Boże, jesteś tak cholernie obrzydliwy. Obiecałeś mi, kurwa. Obiecałeś.
-Wiem. Przepraszam, skarbie. Tak mi kurwa wstyd. Byłem pijany, nie wiedziałem co robię. Nie byłem świadom, tej obietnicy. Nawet nie wiedziałem w którym momencie ocknąłem się, bo pomyślałem o tobie. Czuję, się teraz jak jedno wielkie gówno. Zraniłem cię, wiem o tym.
-Nie, wcale mnie nie zraniłeś. Uświadomiłeś mnie tylko w tym, że nie mogę ci już ufać. Że nie mogę na tobie polegać. A teraz mogę już odejść?
-Proszę nie odchodź. Nie wytrzymam bez ciebie, Sarah. Jesteś moim jedynym powietrzem.
-Gdyby tak było, nie zabawiałbyś się z innymi. Mam za dziesięć minut zajęcia, muszę już iść.
Wychodzę jakimś dziwnym sposobem spod schodów i odwracam się plecami do Liama. Nienawidzę go. Jest ostatnim śmieciem. Pieprzona kurwa. Ja staram się ograniczyć wszelkie pocałunki z moim chłopakiem, a ten pierdolec zabawia się z czterema. Łzy same cisną mi się do oczu, a ja mam ochotę tak po prostu teraz o nim zapomnieć, nie pamiętać go.

--------------------------

-A teraz patrz, będziemy my.
Amy pokazuje palcem w momencie kiedy widzę na tym popieprzonym filmie nas. Siedzimy na parapecie na korytarzu i czytamy jakiś fragment książki. Nie gadałam z Liamem już bardzo długo, na zajęciach też go nie widziałam. Chyba zmienił sobie godziny. Projekt oddałam sama. Nie chciałam go widzieć. Nie kontaktowałam się z nim, on wiele razy próbował, ale za każdym razem kończyło się tak samo. Ignorowałam połączenie, nie odpisywałam, usuwałam wszelkie wiadomości na whatsapp'ie, facebook'u czy na mail-u. Chyba naprawdę go kochałam, a najgorsze jest to, że mu zaufałam, a on tak perfidnie mnie okłamał. Cały czas patrzę na ekran i dostrzegam go. Kiedy siedzi obok mnie, a ja śmieję się z tego co do mnie powiedział. To wydaje się tak odległą przeszłością, że nawet nie pamiętam co wtedy mówił. Przygryzam wargę tylko dlatego, że nie chce się popłakać. Był dla mnie kimś ważnym. Dopuściłam go do siebie, chyba za szybko. Jego życie, to jest jedno pieprzone kłamstwo i burdel. 
-Co u niego?
Zanim zdążę się opamiętać co robię z moich ust wydobywają się te słowa, których po chwili żałuję. Nie potrzebne mi wiedzieć, co z tą kurwą. Znienawidziłam go właściwie od tamtej chwili, ale jednak kurwa moje serce nadal należy do tego sukinsyna. 
-Huh. Z tego co mi mówił to jest z nim lepiej. Ale uwierz mi, on nie jest chłopakiem dla ciebie. Harry zresztą też, ale on jest mniej szkodliwy niż Liam. On kocha cię z całego serca, jesteś dla niego najważniejsza, a Liam to skończony rozdział, rozumiesz? Jest nikim i sama o tym zdecydowałaś, prawda?
-Sądzę, że tak. Ale on był wszystkim co miałam. Dzięki niemu byłam tak cholernie szczęśliwa, nawet jeśli miałam gorszy dzień, on sprawiał, że choć na chwilę się uśmiechałam. Wiem, że nic dla niego nie znaczę. Wiem. Nie musisz mi tego uświadamiać. Okłamał mnie. Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone?
-Bo sama sobie je komplikujesz. Trzeba było się trzymać Harry'ego, a nie odpierdalać jakieś akcje z tym kutasem Liamem. 
-Jeszcze długo będziesz mnie oceniać? Mam już dość wytykania tego pieprzonego błędu. Popełniłam, go. Okej. Ale do chuja jebanego każdy człowiek ma prawo go popełnić. Idę do toalety.
Wstaję z łóżka i zakładam na siebie moje, ulubione kimono i szczelnie się nim owijam. Wkładam jakieś kapcie i wychodzę na korytarz, który jest dzisiaj dziwnie pusty. Nikogo nie ma. Podskakuję w miejscu, kiedy słyszę pod drzwiami Renee jej kłótnie z Niallem. Znowu to samo. Prawie codziennie się kłócą. Trochę jest mi żal tego, że tak bardzo się kłócą. Są razem tacy idealni. Są perfekcyjną parą. Przeczesuję swoje włosy, które opadły mi na twarz i wchodzę do łazienki. Jest tam tylko Eleanor i Nadie. Biorą prysznic i prowadzą jakąś głośną dyskusję. Idę do jednej z kabin i cicho zamykam za sobą drzwi.
-Liam podobno świruje. Opowiadał Louis'owi, że zakochał się, a później ta dziewczyna dowiedziała się o tamtej nocy i go zostawiła. Szczerze mu współczuję, ale wcale nie musiał jej zdradzać.
-Clarie mi opowiadała, że Zayn też z nim dużo o niej gadał. Podobno ma chłopaka, ale kochała też jego. On też ją pokochał. Wszystko spierdolił. Wszyscy widzieli, że dzięki niej się zmienił i stał się szczęśliwszy.
Mam ochotę popłakać się w tej chwili. Akurat teraz muszą o tym gadać. Zajebiście. Kurwa, ja go nadal kocham, nadal jest pierdolonym oczkiem w mojej głowię. Wychodzę z kabiny i idę w stronę umywalek, aby umyć sobie dłonie. Spotykam w lustrze uśmiech Eleanor i już po chwili spotykam także wzrok Nadie.
-Ricky się o ciebie pytał. Dawno już nie spotykałaś się z nami. Coś się stało?
-Nie. Broń, Boże, ale po prostu nie mam teraz kompletnie czasu. Obiecuję, że przyjadę do nich od razu jak znajdę czas. Przekażesz mu to?
-Jasne.
Uśmiecham się do niej i delikatnie całuje jej policzek. Właściwie lubię tylko ją. Nie przepadam za Lilah, uważa się za najlepszą, najpiękniejszą. Żegnam się z nimi i wychodzę na korytarz wpadając na coś, a raczej na kogoś. Cicho przeklina pod nosem, a ja rozpoznaję ten głos. To Liam, to jest jego głos. Nie, tylko nie to. Złamię się. Nie dam rady. Przytulę go. Nie wytrzymam. Kurwa, po co, dlaczego? Nie powinno go tutaj do cholery być. Spoglądam na niego. Ma na sobie, czarne rurki, białą koszulkę i na to zarzuconą czarną marynarkę. Wygląda nieziemsko i moje kapcie w króliczki nie są tutaj na miejscu.


Stoimy tak bez ruchu i patrzymy się na siebie. Ta niezręczność staje się coraz gorsza, a cisza między nami jest totalnie do dupy. Ma w dłoniach bukiet białych róż. 
-Czy możesz wreszcie iść do tej dziewczyny i zejść mi z drogi?
-Właściwie to, przed nią stoję. 
-No i po co tu przyszedłeś? Wystarczy już, że wszyscy na około mnie o tobie gadają i o tej dziewczynie w której tak bardzo jesteś zakochany. Ta.. Chcesz coś jeszcze?
-Amy jest w pokoju?
-Tak. A nawet jeśli by jej nie było to co? Sądzisz, że bym cię wpuściła? Na pewno nie. Jesteś dla mnie nikim i zrozum to wreszcie. Kiedy widziałam cię na tym filmie co dostaliśmy miałam ochotę zwymiotować, a jak ja jeszcze się z tego śmiałam to załamałam się. Jesteś takim pieprzonym egoistą.
-Zamknij się wreszcie. Chodź tutaj do schowka.
Chwyta mnie za ramię i ciągnie mnie za sobą w stronę drzwi, które już po chwili za nami zamyka. Jest tutaj ciemno, a mnie coraz bardziej irytuje jego zachowanie. Kiedy wreszcie zapala światło, mam ochotę go uderzyć, ale on mnie powstrzymuje, chwytając moją dłoń. 
-Widzę, że nasza rozmowa miło się zapowiada. 
-Posłuchaj mnie wreszcie. Jak mam ci jeszcze tłumaczyć to wszystko. Pisałem już tak dużo, dzwoniłem. Jesteś wszystkim co mam, tym co jest dobre i co złe. Uwierz mi w końcu, tak bardzo kocham cię. Przepraszam, że to robię. Przepraszam, że jestem takim popieprzonym dupkiem, ale jesteś całym moim światem i nie potrafię bez ciebie żyć. Codziennie o tobie myślałem, nawet pytałem się kilka razy Amy co u ciebie, ale ona chyba za mną nie przepada. Nie chciała mi nic o tobie mówić, zawsze mnie zbywała. Nawet nie dałaś mi prawa do popełnienia błędu, kurwa. Obiecuję, że się zmieniłem. Naprawdę. 
-Jakie mam podstawy, żeby znowu ci zaufać, jak cały czas tylko kłamiesz. Twoje uczucia są sprzeczne, nie potrafisz powiedzieć mi prawdy. Sądzisz, że dla mnie to jest fajne? Sądzisz, że tylko ty się liczysz? Też mam te pieprzone uczucia i powiem ci więcej nie przestałam cię kochać. Próbowałam zapomnieć na miliony różnych sposobów, ale wszystko mi ciebie przypominało. Byłeś w każdej mojej, nawet tej najmniejszej myśli. Zmieniłeś godziny zajęć, prawda?
-Nie chciałem ci wchodzić w drogę. Po prostu stwierdziłem, że tak będzie dla nas lepiej. Sądziłem, że dam sobie radę bez ciebie. Mieszkałem znowu w bractwie, ale tylko dlatego, bo nie chciałem, żeby rodzina widziała te pieprzone łzy. Znowu Delilah mówiłaby mi, że nie jesteś dla mnie, bo płaczę za każdym razem, gdy stanie się coś złego. 
-Dlaczego miałabym ci ufać?
-Bo wiesz o mnie więcej niż ktokolwiek inny. 
Kwiatki upadają na podłogę z cichym uderzeniem, a on zbliża się do mnie. Unoszę dłonie do góry i delikatnie przejeżdżam po jego zaroście. Boże, on jest taki idealny. On ma racje, nie dałam mu prawa do popełnienia, a błędu nie popełniają tylko ideały, a on nim nie jest. Znaczy w pewnym sensie jest. Jest moim pieprzonym ideałem, który tak bardzo kocham. Zaczynam płakać w momencie, kiedy on przyciska swoje usta do moich. Nie jest nachalny, ale mnie potrzebuje, tak jak ja jego. Brakowało mi tego. Dokładnie dotykam jego twarzy upewniając się, że nie jest to jakiś pieprzony sen. Liam co chwile szepcze w moje usta, że mnie kocha, a ja pragnę więcej. Podskakuję i owijam nogi wokół Liama, a on opiera mnie o ścianę w tym schowku. 
-Nie powinniśmy się spieszyć, Sarah. 
-Wiem, ale tak bardzo za tobą tęskniłam.

--------------------------

Dlaczego zgodziłam się iść na to pieprzone wesele. Czuję się tutaj tak cholernie nieswojo. Nie znam nikogo prócz Liama, który swoją drogą wygląda tak cholernie nieziemsko. Ma na sobie idealnie dopasowany garnitur. 


Spoglądam na Liama w momencie w którym podają nam kolejne danie. Już nic nie zmieszczę, a on nadal każe mi jeść. Kręcę przecząco głową, ale on chwyta moją dłoń pod stołem i delikatnie gładzi moje knykcie. 
-Proszę cię, zjedz kochanie. Musisz jeść.
-Ale zjadłam już bardzo dużo, jak na mnie.
-Ehh.. Zjedz chociaż trochę, albo zacznę cię karmić. 
-Słuchaj, Ej. To moja ulubiona piosenka, pójdziemy zatańczyć?
-Okej.
Uśmiecha się do mnie i pomaga wstać mi z miejsca. Idziemy w stronę tarasu, na którym wszyscy się bawią i przytulamy się do siebie. Tak bardzo za nim tęskniłam, przez te dwa tygodnie kiedy nie rozmawialiśmy. Nie sądziłam, że będę potrafiła jeszcze mu wybaczyć. Wreszcie czuję się bezpiecznie, bo wiem, że mam przy sobie kogoś kto tak bardzo mnie kocha. Jego serce bije w równym rytmie, a ja uśmiecham się raczej sama do siebie. Czuję się trochę jak suka, ponieważ jeszcze godzinę temu z Harry'm i powiedziałam mu, że wyjechałam na weekend, do mojej przyjaciółki z którą tak naprawdę już długo nie gadałam. Odcięłam się od tamtego życia i nie chcę do niego już powracać. Przygryzam wargę, ponieważ czuję, że mogłabym się popłakać jak małe dziecko. Mocniej przywieram ciałem do Liama i chwytam jego dłoń, a on unosi nasze obie delikatnie w górę. Drugą kładę, na jego ramieniu, a on chwyta mnie w talii.
-Myślisz o nim teraz, prawda?
-Trochę, ale teraz ty jesteś najważniejszy. Chciałabym, żeby tak było już na zawsze. Żebyś był przy mnie, żebyśmy byli szczęśliwi. Nie przejmowali się niczym wokół nas.
-Przepraszam za to co wtedy zrobiłem. Kurwa kompletnie wtedy nie myślałem. Kocham cię skarbie.
Podnoszę na niego wzrok i się uśmiecham. Jest taki cudowny. Ja też go kocham. Pochyla się nade mną i łączy nasze usta. Ciepło rozlewające się przez moje ciało, prawie przyprawia mnie o dreszcze. Wydaje mi się, że wszyscy nam się przyglądają, ale nie przeszkadza mi to. Nadal poruszamy się w rytm muzyki, ale jednak nie przeszkadza nam to w całowaniu. Jego delikatny zarost po raz kolejny wprowadza mnie w ten dziwny stan, że pragnę więcej. Kiedy w końcu odrywamy się od siebie zauważam w jego oczach szczęście. Jest tak cholernie szczęśliwy i nie wiem czy to dzięki mnie, czy jest inny powód. Nagle fotograf krzyczy do nas żebyśmy popatrzyli się w obiektyw i tak też robimy,przytuleni do siebie. Coraz lepiej się tutaj bawię, ale to tylko dzięki niemu bo nikogo innego nie znam. Czuję, że dłoń Liama cały czas gładzi moją talię i zaraz będzie chciał więcej, a na to już nie mogę pozwolić. To byłaby już cholerna przesada.
-Jeśli w tym momencie twoja dłoń wyląduje na moim tyłku, to obiecuję ci, że tego pożałujesz. Już nigdy, nigdzie z tobą nie pójdę i zero kontaktów prócz korepetycji. Chcesz tego skarbie?
-Nie. Ale chcę cię teraz tak bardzo przelecieć. Wybacz. Mój kutas nie wytrzymuje, bo prawie cały czas się o mnie ocierasz, a to przyprawia mnie o jakieś dziwne uczucie, którego nigdy nie czułem przy innej dziewczynie. Jesteś tak cholernie wyjątkowa. Tylko on. On jeszcze obecny jest w twoim życiu i to najbardziej mnie boli. Wydaje mi się, że kiedy spędzasz z nim czas zapominasz o mnie i idę w odstawkę.
-Zawsze myślę o tobie. Każda moja myśl krąży wokół ciebie. Kiedy zasypiam jesteś ty, kiedy budzę się jesteś ty. Nie potrafię o tobie zapomnieć. Nawet jeśli zajmuję się czymś kompletnie nie związanym z tobą czy uczelnią, ty się pojawiasz. Kiedy jestem z nim wyobrażam sobie czasem, że jestem z tobą, bo tak jest dla mnie lepiej. Obiecuję ci, że jeszcze przed naszym wyjazdem, a nawet przed świętami zakończę tą całą grę. Zerwę z nim.
-Wiesz, że nie musisz tego robić?
-Ale chcę to już zakończyć. Nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nawet nie ma pieprzonego sensu. Nie jestem pewna swoich uczuć co do niego, ale co do ciebie jestem w stu procentach pewna. Kocham cię i nikt tego nie zmieni.
Uśmiecham się do niego i jeszcze raz składam szybki pocałunek na jego ustach. Wiem, że nie spodziewał się moich słów, ale naprawdę męczy mnie to wszystko. Mam dość ukrywania tego, że tak naprawdę kocham Liama. Wiele osób mówiło mi, że on nie jest chłopakiem dla mnie, ale nie wiem co konkretnie mieli na myśli. Ja go kocham. Kurwa. Nikt tego mi nie zniszczy. Schodzimy z tarasu i idziemy do ogrodu. Nie ma tam zbyt wielu ludzi, ale jednak kilka jest. Liam chwyta moją dłoń i dokładnie w tym samym momencie spoglądamy na siebie. Jezu, on wygląda tak bardzo idealnie. Mam ochotę cały czas go całować, cały czas czuć jego delikatny dotyk na moim ciele. Siadamy na jednej z kanap, które porozstawiane są po całym ogrodzie i przytulam go. Jest taki ciepły i tak cholernie ładnie pachnie. Sam jego zapach ma na mnie tak cholerny wpływ, że no po prostu nie wytrzymuję. Gdybyśmy byli sami zapewne rzuciłabym się na niego.
-Hej, Liam.
-Cześć Caroline. Wspaniały ślub i wesele.
-Dziękuję.
-A to jest moja przyjaciółka, Sarah Miller.
-Cześć.
Uśmiecham się do niej i podaję jej dłoń. Ma taką śliczną sukienkę i jest ogólnie śliczna. Ciekawa skąd on ją właściwie zna. Może to jest ta dziewczyna, która zostawiła go dla Harry'ego. Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.
-Co tam u Harry'ego? Nie przyjął mojego zaproszenia, mówiąc, że będzie spędzał czas ze swoją dziewczyną. Troszkę zabolało, ale jednak chyba jest nawet lepiej bez niego. Hahaha.
-Ogólnie wszystko u niego dobrze. Strasznie się zmienił od liceum. Zakochał się. Ma cudowną dziewczynę. Znam ją bardzo dobrze, czasem wydaje mi się, że lepiej niż on sam.
-Dobra, Liam skończ te gierki. Ja jestem dziewczyną Harry'ego. Właściwie już raczej byłą dziewczyną, bo jestem z Liamem.
-Harry jest dziwny uczuciowo. Pamiętam jak z nim byłam. To było bardzo dziwne. Ale dobrze wybrałaś. Liam jest lepszym chłopakiem.
-Wiem.
Uśmiecham się do niej, a Liam jeszcze mocniej ściska moją dłoń. Wiem, że dokonałam dobrego wyboru. Kiedy Caroline wreszcie od nas odchodzi, jeszcze raz mocniej przytulam się do Liama, a on oplata mnie ramieniem. Delikatnie gładzi skórę na mojej ręce i całuje we włosy.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo po co tutaj udawać? Nie jestem z nim szczególnie szczęśliwa. Jestem z nim, bo boję się zerwać, ale obiecuję, że to zrobię.
-Sarah jesteś wszystkim co mam.
Nachyla się nade mną i po raz kolejny dzisiejszego dnia łączy nasze usta. Jego język delikatnie wdziera się w moje usta i delikatnie pieści. Moja dłoń wędruje wzdłuż jego ciała i zatrzymuje się niebezpiecznie blisko jego krocza. Przygryza moją wargę w chwili kiedy, ja coraz bardziej dosięgam tego miejsca. Wypowiada cicho żebym przestała, a on sam wjeżdża swoją dłonią między moje uda i delikatnie odchyla moje majtki. Jeśli ktoś teraz nam się przygląda, pewnie twierdzi, że jesteśmy pojebani. Ale po prostu tu jest chwila słabości. Przyciska kciuk do mojego wrażliwego miejsca, a ja zasysam powietrze.
-Proszę, przestań.

------------------------

Kładę się tuż obok mojego chłopaka, ponieważ jestem za bardzo zmęczona. Zbyt wiele dzisiaj mieliśmy wrażeń. Najpierw kino, później kolacja, a na końcu park rozrywki. Już od tygodnia zbieram się, żeby zakończyć ten związek, ale nie daję rady. Za każdym razem, on pokazuje mi coraz więcej uczuć. Przytulam się do mojego chłopaka, a on oplata mnie swoim ramieniem. Jedna rzecz mnie męczy, dlaczego był taki jaki był przed tym gdy mnie poznał.
-Dlaczego taki jesteś, Harry?
-Huh, ciężka sprawa kochanie. To zdarzyło się gdy miałem siedemnaście lat. Byłem po uszy zakochany. Miała na imię Diana. Była śliczna. Zawsze marzyłem o takiej dziewczynie, tylko że ona pewnego dnia się zmieniła. Powiedziała mi, że kocha jednego z moich najlepszych kumpli. Nie wiedziałem co mam robić. Moje serce rozerwało się na miliony kawałków, a umysł nie potrafił przyswoić nawet tej najmniejszej informacji na jakikolwiek temat. Wtedy moi koledzy wzięli mnie na imprezę. Spotkałem tam pewną dziewczynę, nawet nie pamiętam jej imienia. Chciała po prostu seksu, bez żadnych zobowiązań. Spodobało mi się to. Po niej była następna i następna. Później coraz częściej znajdowałem dziewczyny, które po prostu chciały tego pieprzonego seksu. To już była choroba. Kompletnie nie wiedziałem co robić. Ale kiedy cię poznałem, przestałem to robić. Stwierdziłem, że muszę to zrobić. Powiedziałem sobie wtedy,  że jesteś tą, która mnie uratuje. 
-Harry zdajesz sobie sprawę, że to jest obrzydliwe? 
-Wiem, ale zmieniłem się. Zrobiłem to dla ciebie. Tak bardzo mocno cię kocham Sarah. Nie sądziłem, że pokocham jeszcze kogokolwiek. Jesteś dla mnie wszystkim, skarbie. Właściwie dlaczego nie wybrałaś Polski?
-Bo wolałam wyjechać do Werony. W Polsce już byłam wiele razy, a w Weronie tylko raz. Tam jest tak cudownie.
-Wiesz, że nie będziemy widzieć się miesiąc, prawda?
-Tak, wiem. Ale musimy to przeżyć kochanie. Będę dzwoniła do ciebie codziennie, przysięgam.
Tak naprawdę, nie wiedziałam co mu powiedzieć. Miałam mu powiedzieć, że jadę tam ze względu na Liama, bo go kocham? Nie, Musiałam coś wymyślić. Wiem, że moje życie cholernie zmieni się po tym wyjeździe, Boję się, że może wydarzyć się tam coś niedobrego, ale chcę tam jechać i poznać jeszcze bardziej Liama. Teraz jeszcze nie wyobrażałam sobie jak moje życie się zmieni, jak ja się zmienię. Jak moje życie potoczy się od momentu kiedy pożegnam się na lotnisku z moim chłopakiem.
-Kochanie co się dzieje?
-Nic, po prostu martwię się, że mnie zostawisz. Że poznasz tam kogoś bliżej i ode mnie odejdziesz. Boję się, że pojawi się ktoś trzeci, a ty się zakochasz. Najbardziej tego się obawiam. Mogłem jednak wybrać tą Weronę, kurwa. Teraz tak bardzo tego żałuję. Kocham cię, Sarah.
-Ja ciebie też kocham Harry.
Już od kilku dni miałam mu powiedzieć o związku z Liamem, a on nagle wypala z czymś takim. On nie powinien tego mówić. Nie jestem już pewna swoich uczuć. Kiedy jestem z Harry'm czuję się bezpieczna i potrzebna, ale kiedy jestem z Liamem wszystko się we mnie zmienia. Mam ochotę całować go i przytulać. Czuję się tak cholernie bezpiecznie. Ale Harry tak bardzo się zmienił dla mnie. Wydaje mi się, że on naprawdę mnie kocha, ale Liam jest moim jedynym i wiem to w stu procentach. Przy nim mam te przysłowiowe motylki w brzuchu i mam ochotę na robienie rzeczy do których jeszcze miesiąc temu bym się nie przyznawała. Spoglądam na mojego chłopaka i widzę w jego oczach obawę. Delikatnie przygryzam jego szczękę, a on się uśmiecha. Jego dłoń delikatnie gładzi moje plecy, a ja oddycham spokojnie. Za niedługo wszystko będzie musiało się zmienić. Podnoszę się do góry i przyciskam swoje usta do jego. Nie jest to, to czego tak naprawdę pragnę. Pragnę Liama, który jest teraz gdzieś ze swoją rodziną. Napisał mi, że kompletnie nie ma czasu, dlatego już nic do niego nie pisałam.

---------------------------

Kiedy wchodzę do pokoju Liama ogarnia mnie dziwne uczucie. Ostatni raz byłam tutaj gdy tak cholernie się spiłam. Nigdy chyba tego nie zapomnę. Jego siostry mnie nienawidzą. Spoglądam na mojego przyjaciela, który patrzy przez okno i kompletnie nie przejmuje się tym, że już przyszłam. 
-Nadal z nim jesteś. Wiem to. Cały czas nam mówi o tym jacy jesteście szczęśliwi. Tylko powiedz mi Sarah. Dlaczego znowu zadzwoniłaś do mnie? Powiedz mi dlaczego nie spędzasz z nim czasu, tylko pozwoliłaś mu iść na tą pieprzoną imprezę z Rose.
-Co ma do tego Rose?
-Jest jego byłą? Właściwie bzykali się bardzo długo, nawet nie wiem czy nie wtedy gdy byliście już razem. 
-A nawet jeśli, to czemu cię to interesuje? Wiem, że chcesz żebym zakończyła ten związek, ale do cholery za każdym razem się kłócimy!
-Bo zrozum wreszcie to, że on złamie ci serce. Wtedy rozsypiesz się na milion kawałków i nie będziesz chciała już nikogo kochać nawet mnie kurwa. Boję się tego.
-Ty się niczego nie boisz.
-Racja. Nie bałem się. Nie bałem się do dnia w którym on zawładnął twoimi uczuciami, a ty mu na to pozwoliłaś. Najgorsze jest to, że ja też cię kocham. I boję się o ciebie. Jesteś jego i jestem tego świadom. Nic nie mogę zrobić, bo ci to obiecałem. Ale kurwa. Skończ ten pieprzony związek. Nie wytrzymam dłużej w tej niepewności. 
-Ale jakiej niepewności? 
-Wiem. Nie jestem twoim chłopakiem. I nie mogę nim być. Nikogo kurwa, nikogo nie kochałem, nawet rodziców i dobrze to wiesz. Ale do ciebie coś czuję i informuję cię o tym codziennie w jakikolwiek sposób, ale ty masz to gdzieś.
-Nie mam tego gdzieś. Powiedz mi kim ty dla mnie właściwie jesteś?
-Sądzę, że jesteśmy przyjaciółmi, którzy są wolni i mogą robić wszystko co im się podoba. Takimi przyjaciółmi z korzyściami. 
-Aha czyli mogę bzykać się z każdym. Na przykład z moim chłopakiem, a tobie nic do tego, racja?
-Nawet tak nie mów, kurwa. Nie możesz. Jesteś moja. Jeśli ten kutas dotknie cię w taki sposób jak ja mogłem tylko dotykać, to obiecuję, że upierdolę mu ręce. On na ciebie nie zasługuje, Sarah. 
-Aha czyli ja nie mogę, ale ty możesz pieprzyć inne?
-Nie spałem z żadną odkąd poczułem coś do ciebie. Oprócz tego pieprzonego jednego razu, kiedy byłem pijany. To nie była moja wina, ja tego wtedy nie chciałem. 
-Liam, powiedz mi tak szczerze, kurwa. Ty mnie jeszcze kochasz? 
-Huh. Sarah, tak. Jesteś moim jebanym szczęściem. Jesteś wyjątkowa. 
-Nie będziemy parą, tak?
-Przecież byliśmy nią przez tydzień. 
-Mówię o takiej prawdziwej, kurwa. Nie rób z siebie idioty. 
-Nie wiem, czy chciałabyś mieć za chłopaka takiego pojeba jakim jestem ja.
-Oczywiście, że tak. Tak cholernie się w tobie zakochałam, Liam. 
Uśmiecham się do niego i podchodzę do biurka przy którym siedzi. Opieram się o nie i spoglądam w oczy tego chłopaka. On ćpał. Wiem, to. Nie chcę wiedzieć dlaczego. Strasznie się zmienił, ale obiecałam mu, że musimy jeszcze dać radę. Kocham go bardzo mocno. Pochylam się aby pocałować jego usta, a on wcale mi się nie sprzeciwia. Pragnie mnie w taki sam sposób jaki ja go pragnę. Siadam na nim okrakiem, a on cicho jęczy w moje usta.
-Jesteś moją cholerną księżniczką, Sarah. Chciałbym cię tak bardzo mocno kochać jak nigdy nie kochałem, ani nie byłem kochany.
-Najważniejsze, że kochamy się wzajemnie. Proszę nie płacz już. Nie lubię tego. Naprawdę. Nie chcę wiedzieć dlaczego, po prostu nie chcę żebyś to robił. Nie chcę żebyś ćpał, okej? Nie chcę widzieć cię w takim stanie.
-Przepraszam, skarbie. Nie radzę sobie po prostu z tym wszystkim. Tak bardzo mocno cię kocham, że uczucia pokonują mnie w tej całej walce. Jeszcze ten kutas, który pieprzy się z Rose. Tak pieprzył się z nią. Wtedy kiedy my pokłóciliśmy się, a oni robili razem projekt. Sądzisz, że dlaczego nie odbierał twoich telefonów i nie odpisywał? Bo był z nią. Nie powiedział mi wprost, że z nią spał, ale mówił, że spędził z nią miłe chwile. Nie chciałem ci tego mówić i przepraszam, że ja muszę być tą osobą, ale nic nie mogłem poradzić. Wiedziałem, że on w końcu pęknie, to byłoby nierealne.
-Ale jeszcze wczoraj mówił mi, że z tym skończył. Że nie sypia z żadną panienką, odkąd mnie poznał. Sądzisz, że kłamał?
-Jego życie to jedno, wielkie, popieprzone kłamstwo. Kiedyś to zrozumiesz skarbie, a teraz chodź do łóżka. Chcę się do ciebie przytulić i choć na chwile zapomnieć o złych rzeczach, które niszczą nasz idealny świat.
-Liam.. O mój Boże. Przepraszam. Już wychodzę.
-Mamo, stój. To jest Sarah. Moja dziewczyna. Sarah poznaj moją mamę.
-Miło mi. Carla Payne. Widziałam cię już u nas. Jesteś bardzo ładna i z tego co słyszałam to inteligentna. Jesteś na prawie?
-Tak. Przepraszam za tą całą sytuację. Nie powinna pani tego widzieć.
-Jesteście dorośli. Macie prawo do takich rzeczy. Dobrze, że ja to zobaczyłam, a nie ktoś obcy, kto pomyślałby, że jesteście parą zboczeńców.  Idziecie na kolacje?
-Huh. Nie jestem..
-Tak, jasne mamo.
Liam spogląda na mnie spod byka, a ja przewracam oczami. Ostatnimi czasy strasznie dużo jem. I to przez niego. Pewnie przytyłam już jakieś dziesięć kilogramów. Kiedy jego matka wychodzi z pokoju ja wypuszczam ze swoich płuc powietrze, które było wstrzymywane od chwili kiedy Liam przerwał mi moją wypowiedź.
-Odkąd mama zaczęła gotować jest u nas zdrowo, więc nie przejmuj się. Warzywa i te sprawy.
-Huh. Okej. Tylko, że to wszystko też jest kaloryczne.
-Nie chcę się znowu kłócić, więc lepiej już ze mną nie zaczynaj.
Schodzę z jego kolan i sięgam do torebki aby znaleźć mój telefon. Mam kilka wiadomości i dwa nieodebrane połączenia od mamy i taty. Czego znowu chcieli? Nie mam ochoty z nimi gadać. Mam już wiele kłopotów na głowie, a oni będą kolejnym, który i tak mam już po dziurki w nosie. Nie chcę znowu słuchać o śmierci mamy, czy pijaństwie taty. Dlatego kurwa mać wyjechałam. Żeby odciąć się od tego całego gówna. A oni i tak nie dają mi pieprzonego spokoju. Mam już dość tego pieprzonego życia. Oni nawet nie przerywali tych swoich kłótni jak próbowałam się przez nich zabić. Wszystko mieli w dupie. Mieli w dupie mnie. Rickiego. Christiana. Wszystkich do kurwy mieli w dupie. Liczyły się tylko te ich popieprzone kłótnie i zapewne nadal tak do kurwy jebanej jest. Spoglądam na Liama, który pociera swoje skronie i wstaje z fotela. Tak. To jest moje pieprzone szczęście i teraz nikt nie ma prawa mi przeszkadzać. Wyłączam telefon, wrzucam go do torebki i chwytam dłoń Liama.

Jeśli szanujesz moją pracę i czas, który spędziłam na napisaniu tego rozdziału zostaw po sobie najmniejszy ślad w postaci komentarza.

Obserwatorzy